Witaj,
Mistrz Gry
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t58-budowanie-postaci
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t179-listy-do-mistrza-gry
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t58-budowanie-postaci
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t179-listy-do-mistrza-gry
Trawiaste pobrzeże
Porośnięte piaskową trawą wybrzeże zupełnie nie nadaje się do chodzenia na boso. Ostre rośliny łatwo wbijają się w stopy, zostawiając nieprzyjemne piekące ślady. Mimo to teren jest dość urokliwy, a w zaroślach często można napotkać kraby, a nawet małe skorpiony stroniące od ludzkiego towarzystwa.
Mistrz Gry
Wiek :
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru sekty satanistycznej
Marshall Abernathy
POWSTANIA : 15
SIŁA WOLI : 15
PŻ : 167
CHARYZMA : 4
SPRAWNOŚĆ : 1
WIEDZA : 8
TALENTY : 13
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t221-marshall-abernathy
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t278-marshall-abernathy#762
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t277-i-wanna-be-your-slave#761
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t276-poczta-marszala-abernathy#760
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
POWSTANIA : 15
SIŁA WOLI : 15
PŻ : 167
CHARYZMA : 4
SPRAWNOŚĆ : 1
WIEDZA : 8
TALENTY : 13
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t221-marshall-abernathy
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t278-marshall-abernathy#762
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t277-i-wanna-be-your-slave#761
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t276-poczta-marszala-abernathy#760
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
fit
28 stycznia 1985

Kawa nigdy nie była jego ulubionym napojem, wręcz od zawsze kusiła go zapachem i odpychała smakiem. Może z wielką ilością cukru albo z okrutnie wielką ilością mleka zamiast samej kawy. Może wtedy student korzystałby z niej chętniej. A tak pokusił się o kubek gorącej czekolady zanim wyszedł na świeże powietrze z gitarą. Uzbroił się w ciepłą kurtkę w kolorach bardzo oczojebanych, gotowy na to, co czeka go nad brzegiem morza. O tej porze roku pizga tam złem. Chociaż niewątpliwie wygląda pięknie i zachwyca. Nawet kiedy wiatr zagłusza cudze słowa albo miało się jedynie chęć uciec stąd jak najdalej i schować się pod kocem.
   Co mijało się z celem, w to miejsce zawsze się wracało. Przynajmniej Marshall wracał, siadając przy ulubionym kawałku pniaka na jakiejś starej szmacie. Kubek z gorącą czekoladą parował, rozgrzewając dłonie, aby te nie przymarzły do strun. Ot, aż tak zimny nie było, ale ludzie lubią widzieć najgorsze scenariusze. Chociaż rzeczywistym powodem targania gorącego napoju przez pół miasta była chęć panowania nad swoimi stawami w dłoniach. A nie byłoby tego problemu, gdyby Hall chciał zostać pianistą. Rzeczywiście nie musiałby wychodzić z domu, aby sobie pograć. Z drugiej strony, zapewne przy ludziach nigdy nie odważyłby się aż gać.
   Siedząc w ulubionym miejscu, poprawił gitarę na kolanach i zaczął ją stroić. Mógł zaoszczędzić czas, robiąc to przed wyjściem, ale do tego wymagana była cecha myślenia. W niektóre dni jest z nią trudno. Kilka burych dzięków wydobyło się z instrumentu, niszcząc przestrzeń falsetem. Wśród drzew wiatr niósł dźwięk w inny sposób. Rozpraszał go w nieoczekiwanych mięsach. I mimo, że grane były tylko nieznaczne akordy, student doceniał te nieśmiałe nuty.
   Często sięgał po folk albo brzmienia, która starsza siostra przynosiła do domu. Dziś jednak zdecydował się na pewien przebój ostatniego roku. Madonny, która swoim niezbyt zacnym głosem śpiewała Like a Virgin. Cóż, trzeba przyznać jej talent. Nie tyle, co do samego śpiewania, ale jej moc do tego wszystkiego, co dzieje się wokół. Pierwsze akordy wybrzmiały. Przerwało je siorbnięcie gorącej czekolady. Później do muzykowania dołączyło tupanie nogą.
Marshall Abernathy
Wiek : 24
Odmienność : Czarownik
Zawód : Zaklinacz
Miles Dewmoon
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t249-miles-dewmoon#612
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t366-miles-dewmoon#1130
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t367-miles-dewmoon#1131
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t368-poczta-milesa-dewmoon#1132
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t249-miles-dewmoon#612
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t366-miles-dewmoon#1130
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t367-miles-dewmoon#1131
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t368-poczta-milesa-dewmoon#1132
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
Chłodne powietrze, jakkolwiek nie byłoby przenikliwe, kojarzyło się Milesowi tylko pozytywnie. W końcu w podwodnych głębinach temperatura zawsze była niska, a światło, jeśli docierało, było o wiele mniej intensywne. W tych mroźnych ciemnościach Dewmoon czuł się najpewniej i dlatego zima była jego ulubioną porą roku na lądzie. Zahartowany, zarzucał na siebie tylko cienki golf i jesienny płaszczyk, choć na upartego byłby w stanie wyjść nawet w samym t-shirtcie. Nie chciał się rzucać w oczy, lecz nie było co pocić się na siłę pod grubą warstwą niepotrzebnego odzienia. W razie problemów zawsze mógł powiedzieć, że wyszedł tylko na chwilę. Nawet nie byłoby to zupełnym kłamstwem, przynajmniej tym razem. Istotnie wybrał się na ten konkretny spacer tylko w celu sprawdzenia pewnej interesującej go rzeczy. Daleko było mu do prawdziwego stalkera, toteż nie miał pojęcia co do grafiki osoby, którą polubił podsłuchiwać. Wiedział jedynie, że raz na jakiś czas w jednym konkretnym miejscu na plaży siada pewien grajek. Gość, którego Miles kojarzył, ale nigdy nie postanowił poświęcić czasu na prawdziwe poznanie. I czemu miałby? Syrenę interesowała muzyka, a nie osoba ją tworząca. Od ukończenia szkoły Dewmoon miał tak mało okazji słuchać jak ktoś gra na żywo, że ciężko było mu sobie odmówić powracania w to jedno miejsce, gdzie już nie raz zdarzyło mu się kogoś przyłapać. Jeśli istniała szansa, że i tym razem będzie miał szczęście posłuchać i poobserwować czyjeś zmagania z instrumentem, bez rozwrzeszczanego tłumu fanów czy potrzeby posiłkowania się bezosobową technologią, to czemu by nie zaryzykować? Przecież nie robił w ten sposób nikomu krzywdy, prawda?
Los się do Milesa uśmiechnął, gdyż pomimo niezachęcających warunków pogodowych, "jego" muzyk faktycznie siedział tego dnia na skale. Opatulony i popijający parujący napój, szykował się do mini koncertu. Syrena na ten widok przycupnęła za skałą, na tyle dużą by dało się wygodnie rozsiąść bez obawy o zostanie odkrytym. Oparty plecami o lodowatą powierzchnię głazu, Dewmoon przymknął oczy i wsłuchał się w melodię, którą natychmiast rozpoznał. Bez jazgotu piosenkarki, utwór ten brzmiał o wiele przyjemniej dla ucha i przywodził na myśl zupełnie inne obrazy. Taka była magia muzyki, którą każdy był w stanie docenić i zinterpretować na swój własny, unikatowy sposób. Niestety, ten spokojny, odprężający moment nie trwał niestety za długo. Choć samo zimno i chłód nie przeszkadzały podsłuchiwaczowi, porywisty wiatr miał więcej sztuczek w swoim arsenale. Siedzenie na piachu okazało się naiwnym pomysłem, gdy nagły zryw wzburzył drobinki w powietrze i pizgnął nimi w twarz niespodziewającego się ataku mężczyzny. Zdarzenie to od razu wywołało falę niekontrolowanego odksztuszania biedaka, który w walce o odzyskanie wzroku i oddechu wcale nie myślał o zachowaniu ciszy. Dopiero po paru głośnych kaszlnięciach, wciąż jeszcze przecierając oczy, do Milesa dotarło, że mógł zostać usłyszany. Zamrożony z przerażenia, zaczął nasłuchiwać czy wciąż gra muzyka. Kroki potencjalnie zbliżającej się ku niemu osoby zagłuszyłyby szum fal i wiatr, jednak muzykę powinien dalej słyszeć tak samo wyraźnie.
Miles Dewmoon
Wiek : 22
Odmienność : Syrena
Miejsce zamieszkania : Maywater
Zawód : Piekarz
Marshall Abernathy
POWSTANIA : 15
SIŁA WOLI : 15
PŻ : 167
CHARYZMA : 4
SPRAWNOŚĆ : 1
WIEDZA : 8
TALENTY : 13
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t221-marshall-abernathy
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t278-marshall-abernathy#762
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t277-i-wanna-be-your-slave#761
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t276-poczta-marszala-abernathy#760
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
POWSTANIA : 15
SIŁA WOLI : 15
PŻ : 167
CHARYZMA : 4
SPRAWNOŚĆ : 1
WIEDZA : 8
TALENTY : 13
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t221-marshall-abernathy
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t278-marshall-abernathy#762
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t277-i-wanna-be-your-slave#761
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t276-poczta-marszala-abernathy#760
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
Oddając się muzyce, dźwięki potrafią zabsorbować osobę tak bardzo, iż poza wypracowanymi ruchami wiele więcej nie było potrzeba. Jedynie piosenka i nieskończoność bezkresnej plaży. Melodia ogrzewała zmarzniętą krew, ciesząc każdym błahym ruchem, a głowa widziała tylko obrazy. Bo sama melodia to nie wszystko. Hall w głowie słyszał swój głos, który wewnątrz podśpiewuje swoje ulubione fragmenty, towarzysząc zupełnie nową piosenkę. Miłosną balladę o wzniosłych ideach, ale tylko prozaicznie. O tym jak on za każdym razem dotyka się ze strunami po raz pierwszy. Jakie to cudowne uczuć pod palcami moc, którą obłaskawia go gitara i każdy raz jest tym pierwszym. Nie liczyło się miejcie czy okoliczności. Ulewa w środku lata bądź ten jeden, ciepły dzień w środku srogiej zimy. Kiedy odnajdywał się ze strunami - jego serce drżało. Kiedy kusiły go do pociągnięcia swoją delikatnością - drżał. Kiedy pierwsze szarpnięcie uwalniało upragniony dźwięk - gęsia skórka przyjemnie mrowiła całe jego ciało. W takich momentach czuł, że żył. Wiedział o tym, co robi w życiu, a co powinien robić. Zwłaszcza tu, na kawałku skały, który stanowił jego ulubioną scenę koncertową a kraby ukochaną publiczność. Moment, którego nie zamieniłby na nic innego czy też gdyby miał go poprawić to zachwiałby tę nutę harmonii w wielkim rozgardiaszu.
   Miłość, ta do muzyki, nie łączyła się z wygodą i gnuśnym podrygiwaniem na dyskotekach. Ona trwała w chwilach, do których powracało się w najgorszych momentach życia. Marshall zawsze przy nich siedział na tej skale z gitarą. Nawet jeśli działo się to tylko w jego głowie.
   Zapewne nie wypada porównywać zimy do sielanki. Ale kogo to obchodzi? Mnie niezbyt, a nawet sam Abernathy bardziej miał energię przypominającą panienkę z okienka niżeli zfrustrowanego zimą łowcy głodnego mięsa leśnej zwierzyny. Like a virgin podniosło jego tyłek, a na śnieżnej pierzynie przed plażą zostawiał nieśmiałe kroki. Raczej dalekie od tańca, ale niemal w rytm, który sam sobie wyznaczał. Radość ciągała sznurki jego kończyn niby to marionetka, głowa zaczęła latać góra-dół nieco frywolnie a samo granie z niewinnego stawało się świetną zabawą, której tak wyczekiwał cały dzień. Nawet miał już przygotowaną drugą piosenkę. Tym razem klasyka, aby uspokoić nerwy, a piękno pory roku uzupełniłoby się pod Zimę Vivaldiego. Ot, taki oczywisty wybór, chociaż Hall nigdy za wyszukanego siebie nie uważał. Raczej obeznanego w kulturze, ale bez ekscesów. Zapewne ten fakt skreślałby go jako pisarza czy zawodowego muzyka. To zaś stanowiska, na które nigdy nie śmiałby aplikować.
   Problem okazał się w czym innym. Chłopak zdawał się nie być tutaj sam. Ktoś lub coś ze śmiałością sukuba zdawało się dławić, a on niemal natychmiast chciał udać się w stronę dźwięku i sprawdzić co takiego się odczynia. Szybko jednak zacisnął zęby, bo odgrywanie Matki Teresy zdawało się nieco wbrew jego religii. Poza tym czasem warto pomartwić się o siebie i własne bezpieczeństwo. Zatem rozległ się Vivaldi na gitarze, a chłop prędko tego pożałował. Bo jak to w ogóle brzmiało. Nieco żenująco, wręcz ujmująco dla pierwowzoru. Lecz z czasem, kolejnymi, krótkimi partiami, Hall odnalazł w głowie niepokojącą myśl. Mógł tutaj nie być sam. Ktoś naruszył jego azyl, a teraz całe jego piękno uleciało, bo ktoś prawdopodobnie to wszedł z buciorami usmarowanymi bestialstwem czegoś tak wstrętnego jak towarzystwo. Owszem, student zazwyczaj od tego nie stronił, ale w chwili, kiedy chciał być tylko dla swojej gitary - wielkie nieporozumienie. Muzyka nagle przestała grać, on sam zaś podszedł w stronę, z której uszło wcześniej dławienie się. Miał nadzieję, że nikt nie umarł. Wtedy byłoby troszkę smutno.
   Ale tylko troszkę.
   - Na rogi Słodkiego Lucyfera, czy ktoś tu jeszcze jest? - Na początku poczuł się nieco idiotycznie. Może mówił sam do siebie? Tego nie wykluczał. Nawet liczył, że tak jest, wtedy cały ciężar sytuacji spadłby na niego z wielką łaskawością. Sam zaś powróciłby do swoich piosenek, uznając, że wiatr płata mu figle. Ach, przyroda, jak tu jej nie kochać za takie nieśmieszne żarciki? - Bo jeśli nie to super, ja się nie obrażę. - Dodał z dozą sceptycyzmu. - A jeśli ktoś tu jest to się nie obrażę - zapewnił.
Marshall Abernathy
Wiek : 24
Odmienność : Czarownik
Zawód : Zaklinacz
Miles Dewmoon
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t249-miles-dewmoon#612
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t366-miles-dewmoon#1130
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t367-miles-dewmoon#1131
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t368-poczta-milesa-dewmoon#1132
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t249-miles-dewmoon#612
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t366-miles-dewmoon#1130
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t367-miles-dewmoon#1131
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t368-poczta-milesa-dewmoon#1132
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
Nie tak miało się to potoczyć. Drapieżnik stał się ofiarą - cóż za okropne odwrócenie ról! Jednak los Milesowi tego dnia nie sprzyjał. Albo raczej pokonały go okoliczności. Bo choć często poruszał się po lądzie, nie był na nim tak uważny i zwinny jak pod wodą. Morska fala nigdy nie zachłysnęłaby go tak jak cholerne, suche drobinki Matki Ziemi. Gdyby ta planeta byłą w istocie jedynie wielkim akwenem, ta cała sytuacja nie miałaby miejsca. Nie było jednak sensu szukać winnego w niesprawiedliwych warunkach. Wszak to syren podjął decyzję przybyć tu na nogach, zamiast posilić się ogonem. Musiał stawić więc czoła konsekwencjom swoich czynów.
Muzyka ustała, lecz gdyby nie było to dostatecznie oczywistym sygnałem iż został odkryty, zaraz za jej milczeniem rozległ się głos grajka. Dewmoon poczuł jak całe jego ciało tężeje. Miał ochotę zerwać się do ucieczki, jednak to oznaczałoby utratę jednej z tak niewielu przyjemności jakie ostatnio mu się zdarzały. Przecież nie byłoby szans na powrót muzyka w te strony, jeśli odkryłby, że ktoś się na niego czaił. To jednak nie byłoby nawet najgorsze. Z reputacją jaką posiadał Miles, samo nakrycie go na czymś podobnym mogłoby oznaczać kolejną falę histerii i podejrzeń wokół jego osoby. W związku z tym koniecznie musiał się jak najszybciej wytłumaczyć, kurczowo trzymając się złudnej nadziei, że wyprzedzi w ten sposób plotki.
"A jeśli ktoś tu jest to się nie obrażę."
Te słowa dodały otuchy schowanemu mężczyźnie. Niespiesznie, ale też nie ociągając się, Miles wychylił zza skały, usilnie starając się wyglądać przy tym naturalnie. Przywdział minę zakłopotanego, kryjąc w ten sposób odczuwany stres i drapiąc się po głowie, zmierzył się wreszcie ze spojrzeniem muzyka.
- Taa... Wiesz, całkiem fajnie grasz. Nie chciałem ci przerywać, ale... wyszło jak wyszło. - odparł z przekąsem, wykorzystując moment na rozciągnięcie kości. Mistrz wymówek w akcji w istocie miał duże szansę wybronić się niewinnością. Wszak plaża nie była prywatna, a on równie dobrze mógł po prostu na niej leżeć i do tej pory nie widzieć powodu by dawać znak swojej obecności. Po opadnięciu emocji, Miles poczuł chłodną pewność, która uspokajała go w standardowym już dla niego kłamaniu. Paradoksalnie, przyznanie prawdy wywołałoby u niego o wiele więcej nerwów.
Miles Dewmoon
Wiek : 22
Odmienność : Syrena
Miejsce zamieszkania : Maywater
Zawód : Piekarz
Marshall Abernathy
POWSTANIA : 15
SIŁA WOLI : 15
PŻ : 167
CHARYZMA : 4
SPRAWNOŚĆ : 1
WIEDZA : 8
TALENTY : 13
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t221-marshall-abernathy
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t278-marshall-abernathy#762
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t277-i-wanna-be-your-slave#761
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t276-poczta-marszala-abernathy#760
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
POWSTANIA : 15
SIŁA WOLI : 15
PŻ : 167
CHARYZMA : 4
SPRAWNOŚĆ : 1
WIEDZA : 8
TALENTY : 13
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t221-marshall-abernathy
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t278-marshall-abernathy#762
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t277-i-wanna-be-your-slave#761
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t276-poczta-marszala-abernathy#760
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
Ślina utknęła mu nieprzyjemnie w gardle. Nie chciała przedostać się w żadną ze stron, a chłopak czuł, że to przez rosnącą panikę. Miał przeczucie jakby ktoś nakrył go na instrumentowaniu, kiedy obnażał duszę. Już wolałby zostać złapany przez policję za obnażanie się na plaży albo inne ekscesy, które nie godziłyby tak bardzo w delikatne miejsca, łączące z ośrodkiem wstydu w mózgu. Jeszcze ten komplement. Wymuszony czy nie... Sprawiał, że lekki pąs wkradł się na jego policzki, grzejąc twarz w nieprzyjemnym poczuciu wstydu. Nawet ten silny wiatr, który zazwyczaj godził w lico niczym liść od zdradzonego kochanka, teraz przyjemnie otaczał twarz łagodząc jej nieprzyjemności. Tylko dzięki temu Marshall wiedział, że nie spalił przed drugim chłopakiem buraka i dopóki się nie odezwie, ma szansę sobą coś reprezentować.
   A czuł się naprawdę obnażony. Z prywatności. Ze swojej gry. Ze swojej samotni. Równocześnie nie umiał obwinić nikogo. Wiedział czym kończy się granie przy plaży, nawet takiej bez turystów i żywej duszy. On sprowadził to na siebie sam, teraz wypadało przyjąć to na klatę. Jak mężczyzna. Dlatego zaczął od niezręcznego potargania swoich kudłów z tyłu głowy, spojrzenia spuszczonego w piach i przywołaniu w sobie resztek pewności siebie.
   - Tsa... Dzięki - zdobył się na te słowa, jakoby miały przedstawić go w sposób nonszalancki a nie speszony. - Staram się - dodał dość skromnie, czując jak pewna niezręczność w rozmowie narasta w powietrzu. - Ty, wiesz, krztusiłeś się chyba. - Miało to być pytanie o zdrowie i samopoczucie, a wyszło jako nieskładanie stwierdzenie. Tak bywa, trudno. Sam Marshall po tym odkrząknął, chcąc zbliżyć się do nieznajomej postaci, aby nie przekrzykiwać się przez wiatr. W końcu plaże rozpieszczały o tej porze roku we wszystko, tylko nie w atrakcje sezonu turystycznego takie jak zacna pogoda bądź walka o odrobinę cienia. Niezaprzeczalnie morskie pobrzeże miało w sobie dziś więcej uroku niż kiedykolwiek. Może to za sprawą tej towarzyskiej niezręczności, która w blondynie wymuszała docenienie przyrody bardziej niż zwykle. A może, zwyczajnie, poczuł na sobie działanie cudzego uroku, czego jeszcze w pełni świadomy nie był.
   - Bo jeśli się krztusiłeś to możesz powiedzieć czy się dobrze czujesz, czy coś - rzucił jeszcze, prostując plecy i przenosząc wzrok na poziom oczu kompana w tej piaskowej niedoli. Przy mówieniu już sam język Abernaty'ego zdawał się posmakować w piasek. Kochajmy wiatr, tak wiele z niego pożytku. Kochajmy też piasek, w którym chowają się graby widocznie niezadowolone, że ich regularny koncert został dziś zatrzymany przez jakąś lichą rozmowę i dwóch przedstawicieli stawonogów postanowiło uszczypnąć naszego grajka w stopę przy kostce. Ten rychło podskoczył na jednej nodze. - Ja pierdolę! - Wypsnęło mu się z ust, kiedy wylądował tyłkiem na ziemi.
Marshall Abernathy
Wiek : 24
Odmienność : Czarownik
Zawód : Zaklinacz
Miles Dewmoon
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t249-miles-dewmoon#612
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t366-miles-dewmoon#1130
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t367-miles-dewmoon#1131
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t368-poczta-milesa-dewmoon#1132
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t249-miles-dewmoon#612
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t366-miles-dewmoon#1130
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t367-miles-dewmoon#1131
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t368-poczta-milesa-dewmoon#1132
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
To była zabawna sytuacja. Obaj panowie zgrywali niewzruszonych, gdyż wyznanie prawdy na głos oznaczałoby otwarcie się przed zupełnie obcą osobą. W przypadku Dewmoona obawa przed takim obnażeniem się była częścią jego życia odkąd tylko pamiętał. Z tym większą łatwością przychodziła mu więc rola chłodnego i zdystansowanego, bez względu na okoliczności. Uciszywszy wzburzone w nim początkowo emocje, szatyn mógł w spokoju poddać analizie osobę, którą do tej pory podsłuchiwał tylko ze znacznej odległości lub mijał bez słowa na ulicy. Dzięki temu od razu wpadły mu w oko pewne sprzeczności. Jak chociażby to, że skromność jaką Abernathy właśnie zaprezentował odbiegała od wyobrażeń Milesa na temat jego osoby. Ktoś tak zamożny jak i utalentowany, do tego noszący dosyć znane nazwisko, przywodził na myśl skojarzenia egocentryzmu, pewności siebie i przekonania o własnej wartości. Nawet jeśli uciekał ze swoim talentem w skryte zakątki, stanowiło to tylko cichy dowód na to jak bardzo wierzy, iż nikt inny nie zasługuje słyszeć jego gry. Słowa "staram się", powiedziane w tak uroczo nieprzekonywujący sposób wywierały zupełnie nieoczekiwane wrażenie. Dewmoon pozornie przyglądał się muzykowi zupełnie neutralnie, lecz w jego badawczym spojrzeniu krył się przebłysk zafascynowania. Ta iskra miała szansę go zdradzić, jednak na razie skrywała się za typową fasadą pochmurności i znudzenia.
- Taa. - odparła syrena. Ciężko było odpowiedzieć coś sensownego na tak suche wytknięcie faktu. Oczywiście, że się krztusił, ale co z tego? Chyba nie wymagano od niego przepraszania, prawda? Zanim szatyn zdążyłby wymyślić jakiekolwiek wyjaśnienie sytuacji, jak i podjąć decyzję czy w ogóle ma ochotę się tłumaczyć, jego rozmówca ruszył w jego stronę, zupełnie zbijając mężczyznę z tropu. Tylko aktywnie się powstrzymując, Miles zdołał nie odskoczyć krok w tył. Jeszcze tego mu brakowało by wyjść na płochliwego przed zwykłym człowiekiem! Odczuwany dyskomfort także zdołał zatuszować, głównie dzięki warunkom pogodowym. Na jego bladej cerze każdy cieplejszy wikwit byłby aż nazbyt rzucający się w oczy, jednak panujące na plaży zimno ochładzało jego ogranizm dostatecznie by nie potrzebował się tym przejmować. Mocne powiewy wiatru wysuszały skórę, nie pozwalając jej się widocznie spocić, a wycie wiatru zagłuszało już i tak ledwo słyszalne przełknięcie guly w gardle. To wszystko pozwalało zarazem szybko zorientować czemu służyć miało skrócenie dzielącej ich odległości, choć ta świadomość i tak nie do końca uspokajała paranoiczną syrenę. Dewmoon musiałby urodzić się dwa dni temu by nie wiedzieć jak podstępni bywali ludzie, zwłaszcza ci parający się magią. Dla własnego bezpieczeństwa lepiej było zawsze mieć się na baczności. Czasem było to jednak prostsze w teorii niż w praktyce... Bo jak się nie roześmiać, gdy postrzegana jako potencjalnie groźna osoba przegrywa walkę z krabem? Nagły jęk i upadek Marshalla w pierwszej chwili szczerze zaszokował jego rozmówcę. Przyglądając się tej scence z lekko otwartymi ustami, wyraźnie nie mając pojęcia co powiedzieć ani jak zareagować, szatyn nie miał szans zapanować nad pierwszym odruchem i parsknął śmiechem. Jego prawa dłoń jak błyskawica wystrzeliła zasłonić i uciszyć niesforne usta, lecz nawet najszybsze pozbieranie się i na powrót przywdzianie maski obojętności nie miało szans wyjść naturalnie. Ani się utrzymać.
- Wiesz, chyba upadłeś. - choć miało to zabrzmieć neutralnie, wypowiedziane wciąż rozweselonym tonem głosu słowa zdradzały jedynie prześmiewczy humor jaki nawiedził syrenę. Szczerze ciężko było Milesowi się powstrzymać w tak dobijającym łańcuchu nieszczęść. Co ich czeka w następnej kolejności? Atak mew czy zalanie morską falą? Dopóki stał od tego kawałek dalej i to nie jego atakowały kraby, dopóty Miles nie tylko nie wyciągał pomocnej dłoni ku poszkodowanemu, ale wręcz ku własnej uciesze obserwował go z góry, coraz mniej walcząc z cisnącym mu się na wargi uśmiechem. Było coś niemoralnie przyjemnego w patrzeniu jak człowiek przed którym się tyle razy chowało okazuje się nieporadny i nieogarnięty. I to na lądzie, gdzie podobno to tacy jak on królowali. A z drugiej strony - czy to aż tak złe dostrzegać humor w nieciekawej sytuacji?
- Nie wydajesz się popularny wśród morskiej widowni. Skąd pomysł by grać właśnie tutaj? - skoro pojawiła się okazja, żal byłoby nie zaspokoić również własnej ciekawości. Nawet jeśli pierwsze zdanie było spostrzeżeniem dość mocno odbiegającym od prawdy. Poza tym, wypadało nie psuć tej relacji zupełnie i na zawsze. I bez takich akcji Dewmoon cieszył się dosyć złą sławą.
Miles Dewmoon
Wiek : 22
Odmienność : Syrena
Miejsce zamieszkania : Maywater
Zawód : Piekarz
Marshall Abernathy
POWSTANIA : 15
SIŁA WOLI : 15
PŻ : 167
CHARYZMA : 4
SPRAWNOŚĆ : 1
WIEDZA : 8
TALENTY : 13
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t221-marshall-abernathy
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t278-marshall-abernathy#762
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t277-i-wanna-be-your-slave#761
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t276-poczta-marszala-abernathy#760
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
POWSTANIA : 15
SIŁA WOLI : 15
PŻ : 167
CHARYZMA : 4
SPRAWNOŚĆ : 1
WIEDZA : 8
TALENTY : 13
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t221-marshall-abernathy
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t278-marshall-abernathy#762
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t277-i-wanna-be-your-slave#761
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t276-poczta-marszala-abernathy#760
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
Umiejętności socjalne zawsze poddawało się próbie w tej rodzinie. Albo było się starszym bratem, który potrafił podbić serce każdej niewiasty powłóczystym spojrzeniem i ruchem idealnych blond włosów. Bądź było się molem książkowym, uciekającym niekiedy z biblioteki, aby pograć na gitarze i nacieszyć się swoim towarzystwem. Przy tym chłopak wcale nie był bardzo odporny na warunki atmosferyczne czy na cudzą aparycję. Muzyka zawsze otwierała jego duszę, sprawiając, że ta nabiera delikatnego powabu i staje się wrażliwsza na wszystko. Taką bardzo niezręczną rozmowę na środku plaży wśród wiatru, który swoją wściekłością zdawał się dawać wyraźny sygnał - trzeba to sobie odpuścić. Ty masz gitarę, on już się nie dławi, można się rozjeść. A jednak moment na tej piaszczystej pułapce trwał i to wielce niekrótko. Ryki powietrza tylko trochę ucinały niezręczną ciszę. Chociaż zdawały się równie głośne co krew pompowana z serca Marshalla do innych organów. Dudniło w nim mocno i nawet chaos morskich fal nie zdawał mu wyraźnego wytchnienia. Chociaż od zawsze kochał morze i wszystko, co z nim związane. Tak teraz miał jedną, ludzką przeszkodę, która odgradzała go od szczęśliwego miejsca. Wywoływała dziwne poczucie, o którym nie umiał teraz racjonalnie myśleć i chociaż chciał pójść to nie umiał.
   Z czasem czego, co od rozmowy było dalekie, zaczął częściej mrugać. Oczy mu się zeszkliły od porywistego wiatru i piasku, który nieprzyjemnie odczuwał już nawet między zębami. Są miejsca, w których kawałki plaży znaleźć się nie powinny, z całą pewnością dziąsła są na szczycie tej listy. Z nieuwagą przetarł oczy, lustrując, że ta wielce naturalna i niekrępująca pogadanka ustała po kilku komentarzach, które zostały ze sobą tylko luźno połączone. Gdyby można użyć jednego słowa do opisania całej zaistniałej sytuacji, zapewne byłoby nim tragedia w istocie wielce żenującym zakończeniem, które dopiero nadchodzi.
   Może to jawić się jako przyczyna rychłego upadku Marshalla po nierównym starcu z zamieszkałym w okolicy pustelnikiem.
   - To aż takie zabawne? - Zapytał bez pretensji, a raczej z ciekawością badacza. Abernaty od nigdy nie widział śmieszności w cudzych wypadkach, a pierwsza wydobyta z niego emocja była współczuciem. Może przez fakt, że taka sytuacja niemal uśmierciła jego starszego brata. A może zwyczajnie Hall miał spektrum humoru po zupełnie przeciwnej stronie niż fani Śmiechu warte. Stąd jego pytanie, wysnute między jednym przekleństwem a innym jęknięciu z bólu, było jawnym manifestem chęci poznania czegoś, co krył w sobie chłopak z plaży. Dopiero, kiedy student to sobie uświadomił. Bardziej zaczął się martwić swoją zjebaną psychiką niżeli krabem.
   - Lubię plaże, nawet jeśli ona nie lubi mnie - zdobył się na pół uśmiechy, łapiąc kraba tak, aby nikomu z tej dwójki nie stała się krzywda. Przeczołgał się kawałek w piasku, żeby wypuścić zwierzę daleko od siebie. W bólu wspomógł się gitarą, żeby wstać. - Prawie nigdy nie ma tu ludzi, a żaden wcześniej - przełknął ślinę z niesmakiem - żaden wcześniej krab nie żalił się na moje granie tak wymownie. - Twarz wykręciła mu się w paskudnym uśmiechu z bólu, kiedy tak sobie kuśtykał do najbliższej rzeczy zdolnej utrzymać jego ciężar. - Chyba, że pytasz, bo nie mogę tutaj być, a to nasuwa pytanie co cię tu sprowadziło - wyrzekł zgodnie z pewną ideą logiki i łączenia faktów.
Marshall Abernathy
Wiek : 24
Odmienność : Czarownik
Zawód : Zaklinacz
Miles Dewmoon
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t249-miles-dewmoon#612
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t366-miles-dewmoon#1130
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t367-miles-dewmoon#1131
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t368-poczta-milesa-dewmoon#1132
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t249-miles-dewmoon#612
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t366-miles-dewmoon#1130
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t367-miles-dewmoon#1131
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t368-poczta-milesa-dewmoon#1132
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
Zachowanie muzyka zdawało się intencjonalnie szokować syrenę. Wszystko co Marshall robił, każdy komentarz czy ruch, tak mocno nie pasowały do przewidywań Milesa, że aż wydawało się to zaplanowane. W rzeczywistości najpewniej wynikało to z błędu po stronie Dewmoona, który ewidentnie źle ocenił podglądanego tyle czasu czarodzieja. Przez to jednak okazał się być zupełnie nieprzygotowanym na interakcję z nim. Dodajmy do tego opuszczoną dzięki komedii pomyłek gardę i w efekcie dotąd wyrachowany i powściągliwy mężczyzna chyba pierwszy raz w życiu czuł się szczerze rozluźniony podczas interakcji z kimś innym niż własna matka. Uczucie nad którym przynajmniej chwilowo nie zastanawiał się, gdyż uświadomienie go sobie mogłoby momentalnie zaburzyć trwającą sielankę.
- Oh, bardzo.
Na pytanie o zabawność sytuacji, syren odparł szczerze i bez namysłu, co dopiero po chwili zaświeciło w jego głowie alarmującą lampkę. Jej światło, choć zauważalne, nie było jednak wystarczające i nie przebijało się dostatecznie mocno poprzez rozbawienie by wywołać w Milesie coś ponad krótkie ugryzienie niepokoju. Dalsze słowa Marshalla przykuły pełną uwagę roześmianego szatyna, na dobre odsuwając wszelkie znaki ostrzegawcze na bok. Bo choć doświadczony w życiu na uboczu, Dewmoon nie miał pojęcia o tym jak zachować się, gdy ktoś przedrze się przez jego grubą skórę i maskę obojętności. Zwłaszcza w tak niezaplanowany, naturalny sposób.
- No, ludzi może faktycznie nie ma tu za często. Ale nie tylko ludzie chodzą po tym świecie. - mimo iż nie zamierzał aż tak igrać z losem, ton głosu Milesa zabrzmiał niezwykle złowieszczo. Nakręcana przez rozbestwiony nastrój syrenia natura wychylała złowrogo w jego spojrzeniu. Na to jednak Dewmoon był przygotowany. Chowanie swoich intencji, jeśli przypadkiem jego słowa zabrzmiałyby zbyt dwuznacznie, było czymś co Miles robił już mechanicznie.
- Może nie grasz aż tak źle, skoro dopiero teraz morskie stworzenia wyraziły swoje niezadowolenie. - dodał szybko, lecz tak naturalnie, jakby od początku właśnie to miał na myśli. Jego dotąd wbity w rozmówcę wzrok, niespiesznie powędrował ku wodzie, zatrzymując się na pieniących się tuż obok falach.
- To miejsce jest otwarte przyjąć każdego, bezwzględnie. Masz prawo tu być tak samo jak ja czy kraby. Ewentualne konflikty to efekt braku zrozumienia pomiędzy gośćmi, a nie gospodarza jakim jest morze.
Mimo iż wydawał się pochłonięty własnymi rozmyślaniami, podczas tych jakże poetycko brzmiących słów, już po chwili spojrzenie Milesa powróciło do kolegi, na powrót badawcze i oceniające, jakby szum morskiej wody pozwolił mu się na powrót opanować.
- Cierpisz. Aż tak uszkodził cię ten mały skorupiak? - tym razem to syrena wyglądała na zaciekawioną. Wciąż nie wykazując chęci pomocy, a co najwyżej tak znane Marshallowi, naukowe zaintrygowanie, Dewmoon ruszył parę kroków ku rozmówcy, pilnując jednak by pozostać poza zasięgiem jego ręki.
Miles Dewmoon
Wiek : 22
Odmienność : Syrena
Miejsce zamieszkania : Maywater
Zawód : Piekarz
Marshall Abernathy
POWSTANIA : 15
SIŁA WOLI : 15
PŻ : 167
CHARYZMA : 4
SPRAWNOŚĆ : 1
WIEDZA : 8
TALENTY : 13
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t221-marshall-abernathy
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t278-marshall-abernathy#762
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t277-i-wanna-be-your-slave#761
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t276-poczta-marszala-abernathy#760
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
POWSTANIA : 15
SIŁA WOLI : 15
PŻ : 167
CHARYZMA : 4
SPRAWNOŚĆ : 1
WIEDZA : 8
TALENTY : 13
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t221-marshall-abernathy
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t278-marshall-abernathy#762
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t277-i-wanna-be-your-slave#761
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t276-poczta-marszala-abernathy#760
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
Czyżby to była nieskromna sugestia, iż tę dwójkę łączy coś więcej niżeli słabe kuszenie losu i wypadków? Oby, gdyż teraz już nie tylko chłodny wiatr przyprawiał Halla o dziwny dreszcz. Jednakże wiatr robił to w sposób nieprzyjemny i zgryźliwy. Jakoby chciał spenetrować każdy mięsień pod odkrytym kawałkiem śniadej skóry. Natomiast słowa Nieznajomego drażniły w innym miejscu, bliżej płuc, wywołując dziwną niepewność. Nieco szczenięcą ciekawość, w jakim miejscu właściciel schował ulubioną piszczałkę. Niby oczywista rzecz, która niewiarygodnie intrygowała - co chłopak chciał przemycić w swoich słowach? Może Marshall zbyt śmiało uznał to za puszczenie oczka w środku dialogu? Tak, zapewne tak.
    - Tak, gdyby jeszcze nasza ziemia nie była Piekłem - chciał rzucić aluzją, która wyszła mu dość bardzo na wyrost. Jednak jeśli rzeczywiście rozmawiał z człowiekiem, blondyn nie miał się czym martwić. Z drugiej strony, jeśli rozmawiał, rzeczywiście, z czarodziejem to mógł odetchnąć z ulgą. Jednak teraz, jedyna rzecz bliska ulgi u Halla ciało oparte swoim ciężarem w przyjemnym miejscu. - Wilki morskie jeszcze na mnie nie warczały - zaśmiał się sam do siebie, wodząc wzrokiem za chłopakiem. Rodzina morskich latorośli z Kręgu jawiła się Abernathym względnie znajomo. Syknął niespodziewanie, ściągając usta ku sobie.
   - Morze... - zaczął zauroczony morską tonią tak powabnie niesioną przez wiatr i Księżyc. W wodzie zawsze kryło się coś magicznego i może stąd Marshall tak chętnie spędzał czas nad morskim brzegiem? Może, zbyt wiele niepewności teraz toczyło się w sercu chłopaka. Ta rozpływała się po jego żyłach z zadziwiającą prędkością, zapewne mieszana z pozostałością krabiego bólu. - Myśl z dawnych wiosen pamiątki grzebie, ciche pragnienia ku tobie płyną - wycedził z siebie półszeptem, aby słowa niesione przez wiatr nie trafiły do uszów Nieznajomego. Jednak w blondynie kryła się niemała chęć, aby piękny wiersz Safony został zasłyszany. - Mam nadzieję, że nie sprowadzam tu konfliktów - dodał, pocierając swoje ramiona, aby nie zastać się w tym zimnie.
   - Cierpię. - Przyznał bez ogródek. - Zostaną mi rany bitewne, ale to chyba skaza każdego grajka - usprawiedliwił się od razu, gdyż czuł się nieco winny w zaistniałej sytuacji. Gdyby krab był pszczołą to umarłby, a to już byłoby bardzo smutne. - Chociaż z dwojga złego wolałbym pieprzyk na policzku - uśmiechnął się urokliwie do siebie. Ogień jest próba dla złota, piękno próba dla kobiety. Dlatego Hall od zawsze cieszył się, iż nie musiał nosić takiego brzemienia. - Gdybyś miał ze sobą plaster to byłbym wdzięczny - zapewnił pośpiesznie.
Marshall Abernathy
Wiek : 24
Odmienność : Czarownik
Zawód : Zaklinacz
Miles Dewmoon
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t249-miles-dewmoon#612
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t366-miles-dewmoon#1130
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t367-miles-dewmoon#1131
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t368-poczta-milesa-dewmoon#1132
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t249-miles-dewmoon#612
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t366-miles-dewmoon#1130
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t367-miles-dewmoon#1131
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t368-poczta-milesa-dewmoon#1132
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
Ta rozmowa nie miała się w ogóle odbyć, a jednak przykra niespodzianka jaka spotkała tę dwójkę z każdą chwilą okazywała się coraz ciekawszym doświadczeniem dla obu stron. Z nieskładnie wymienianych zdań mężczyźni dosyć szybko przeszli w żarty, a nawet w niedopowiedzenia i aluzje. To ostatnie zaintrygowało nawet Milesa, który normalnie nie uznawał rozmów z niesyrenami za specjalnie interesujące. Przede wszystkim dlatego, że osoby z którymi zdarzało mu się zamienić więcej niż parę podstawowych zwrotów albo były niemagicznymi, a przez to wprawdzie neutralnie ku niemu nastawionymi, jednak zarazem nie mającymi o niczym pojęcia, prostymi indywiduami, albo osobami parającymi się tak magią jak i plotkarstwem. Już przed aferą wokół jego nazwiska, Dewmoon musiał ze znużeniem znosić zaczepki osób albo w nim zauroczonych, albo na niego obrażonych, albo wręcz nim zafascynowanych. Im mniej o sobie zdradzał, tym, zdawało się, bardziej irytował lub też rozkochiwał w sobie innych. Po tym jak wydała się jego prawdziwa natura, większość wtajemniczonych zapałała do niego nowymi, jeszcze silniejszymi uczuciami. Ciekawym doświadczeniem było więc rozmawiać z jednym z Tych Ważnych w magicznym półświatku i nie czuć się jak oprawiana na obiad ryba. A podobno Abernathy to byli ci oczytani. Cóż, najwidoczniej aktualne wiadomości miały dla nich mniejsze znaczenie niż zatęchła historia.
Syren w milczeniu przyjął odbicie piłeczki przez rozmówcę, namyślając się na ile ma ochotę pobawić się jeszcze chwilę jego kosztem. Chyba sam Diabeł podkuszał Milesa by nie grać w otwarte karty, pomimo iż w tych okolicznościach nic nie stało na przeszkodzie by bez podchodów, oficjalnie się sobie przedstawić. Przecież przy tym wietrze i tak nikt ich nie podsłucha, a teoretycznie powinni się koajrzyć z widzenia, ze szkółki. Skoro jednak Marshall ewidentnie nie wyścióbiał nosa sponad książki na tyle by pamiętać nadprzeciętnie urokliwego kolegę, sam był sobie winny wszelkich późniejszych wpadek. Plus w tym jego zapeszeniu i konfuzji, krył się jakiś pociągający urok. Szkoda było go sobie odmawiać - kto wie czy taka okazja się jeszcze powtórzy?
- Piekłem? Coż za negatywne podejście. - Dewmoon uniósł jedną brew w wyrazie przekonującego zaskoczenia.
- Nie wydajesz się być specjalnie pesymistyczną osobą. Skąd więc takie słowa? - zapytał, powstrzymując cisnący się na usta uśmieszek. Ciekaw był czy czarodziej spróbuje wymigać się od aluzji, jeśli uwierzy, iż ma do czynienia z kimś niemagicznym. Wymruczane później przez Marshalla słowa, choć doprowadziły do tego, że Miles mimowolnie nachylił się ku niemu, a nawet postąpił krok w przód, nie miały szans zostać dosłyszane przez szatyna. Zawodzenie wiatru zupełnie zagłuszało tak niemrawe szepty. Nie mogło być jednak oczywistym dla czarodzieja czy jego pomruk faktycznie nie dotarł uszu rozmówcy, czy ten po prostu go zignorował, gdyż tak samo nie zareagował na nazwanie uszczypnięcia przez kraba "raną bitewną". Wyglądało na to, że wszystko co mało interesujące czy zwyczajnie uznane za niearte syreniej uwagi, Miles zbywał lub olewał. Dopiero prośba o opatrunek poruszyła ustami drugiego mężczyzny, a to i tak ze szczególnym ociąganiem.
- Nie noszę przy sobie takich rzeczy. - choć pozbawiony empatii, ton głosu syreny nie wskazywał na to by czerpała przyjemność z patrzenia na cierpienie kolegi. Brakowało tam w zasadzie jakiejkolwiek emocji. Większość ludzi zdobywała się choćby na udawaną troskę, podczas gdy jasnooki szatyn obserwował zmagania kolegi z zupełną obojętnością. Jego sporadyczne, nagłe wybuchy krótkotrwałego ożywienia mocno z tym kontrastowały.
Miles Dewmoon
Wiek : 22
Odmienność : Syrena
Miejsce zamieszkania : Maywater
Zawód : Piekarz
Marshall Abernathy
POWSTANIA : 15
SIŁA WOLI : 15
PŻ : 167
CHARYZMA : 4
SPRAWNOŚĆ : 1
WIEDZA : 8
TALENTY : 13
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t221-marshall-abernathy
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t278-marshall-abernathy#762
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t277-i-wanna-be-your-slave#761
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t276-poczta-marszala-abernathy#760
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
POWSTANIA : 15
SIŁA WOLI : 15
PŻ : 167
CHARYZMA : 4
SPRAWNOŚĆ : 1
WIEDZA : 8
TALENTY : 13
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t221-marshall-abernathy
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t278-marshall-abernathy#762
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t277-i-wanna-be-your-slave#761
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t276-poczta-marszala-abernathy#760
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
Blondyn ściągnął brwi, czując się istotnie wykolejony z rozmowy. Nagle stał się pewien jedynie swojej gitary na plecach i tego, iż nie może oczekiwać od strony rozmówcy reakcji stosownych bądź jakkolwiek spodziewanych. I gdyby Abernathy nie miał w sobie skromności, śmiało uznawałby się za geniusza, co w obecnej sytuacji przyprawiłoby go o sporą dozę frustracji. Zaś tak pozostawał jedynie skonfundowany tudzież niepewien, co może powiedzieć a co nie. Czy wręcz bardziej: co chciałby usłyszeć Nieznajomy niżeli to, co on sam chciałby mu powiedzieć.
    - To było stwierdzenie faktu, dosłownie - skorygował swoje słowa, aby pozostały krystalicznie czyste dla wtajemniczonych. W najlepszym przypadku Hall zostanie uznany za wariata a towarzystwo opuści go bezpowrotnie. Byłoby to nieznaczną stratą na wzgląd tak nikłej zażyłości, która młodych mężczyzn łączyła. Jedna niezręczna rozmowa i trochę śmiechu. Nikła cena za pozbycie się ciarek żenady do następnego, ewentualnego spotkania bez szansy na nadejście. To cena, którą czarodziej gotowy przyjąć. - Co jest też prawdą, wolę widzieć świat w kolorach - syknął z bólu, wciąż spuszczając się nad swoim uszczypnięciem. Tężyzna fizyczna nigdy nie znalazła się w spektrum zalet blondyna, ani jego bliskiej rodziny. - Podobno myśli kreują naszą rzeczywistość - żachnął się na taki frazes. - Osobiście, zbyt trywialne założenie. Jednak zakładanie porażki oddala nas, jako gatunek, od szczęścia. - Słowa wylały się z jego ust niczym kaskada na szkolnej wycieczce dla niezainteresowanych uczniów.
    - Nie nosisz? Kto mógłby się tego spodziewać - uśmiechnął się zwierzęco, czując jak ładna twarz Nieznajomego jest jedynie maską dla porządnego skurwiela. Hall nie zamierzał nic z tym robić, zwyczajnie było mu przykro. Ludzie bez ludzkich odruchów byli tymi najgorszymi.
Marshall Abernathy
Wiek : 24
Odmienność : Czarownik
Zawód : Zaklinacz
Miles Dewmoon
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t249-miles-dewmoon#612
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t366-miles-dewmoon#1130
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t367-miles-dewmoon#1131
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t368-poczta-milesa-dewmoon#1132
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t249-miles-dewmoon#612
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t366-miles-dewmoon#1130
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t367-miles-dewmoon#1131
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t368-poczta-milesa-dewmoon#1132
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
Zdezorientowana mina jaką przybrał Abernathy była dokładnie tym czego Dewmoon oczekiwał. Ponieważ zazwyczaj nie igrał z ludźmi, ten moment dał syrenie rzadką okazję poczucia satysfakcji z tego typu interakcji. Do tego nie zapowiadało się by kiedykolwiek spotkały go przykre konsekwencje tej krótkiej, niewinnej zabawy cudzym kosztem. W przeciwieństwie do bezpośredniego atakowania i zabijania, głupie, niepoważne gierki słowne mogły w najgorszym wypadku pogorszyć jego i tak złą reputację. Mała strata, jeśli wziąć pod uwagę fakt, iż na tym etapie Miles i tak nie wierzył, aby cokolwiek pozwoliło mu się odkupić w oczach magicznego społeczeństwa.
- Skoro tak twierdzisz. - z litości, albo ze zwykłego znudzenia, szatyn nie przeciągał dyskusji na temat piekielności planety na której oboje żyli. Nacieszył się już sianiem chaosu, nawet jeśli było to na mikroskopijną skalę pojedynczego zakłopotania obcej osoby. Nie potrzebował wiele, a mógł stracić więcej niż tylko czas, przeciągając tę niemrawą konwersację w nieskończoność. Oboje z pewnością od początku pragnęli się rozejść, więc nadszedł czas wreszcie zrobić ten pierwszy krok w tył.
- W takim razie optymistycznie założę, że poradzisz sobie z dotarciem do domu bez opatrunku. - odparł syren, odwracając się z zamiarem odejścia. Jego słowa, choć mogły zabrzmieć niemiło, w rzeczywistości nie niosły za sobą żadnego głębszego przesłania, ani nawet dalszej szydery. Zanim zdążył ruszyć, mężczyzna obejrzał się jeszcze na grajka, z nagłą chęcią sprostowania jeszcze jednej kwestii.
- Być może powinieneś przemyśleć noszenie ze sobą własnej apteczki. Nie zawsze spotkasz kogoś kto będzie w stanie ci pomóc.- spojrzenie jasnych oczu nie zdradzało skąd powziął się taki komentarz. Bez dalszego tłumaczenia, ani nawet pożegnania, Dewmoon ruszył w swoją drogę. To spotkanie z pewnością pomieszało mu w planach, a nawet odrobinę rozbawiło, lecz ostatecznie było tylko kolejną, króką, niewiele wnoszoną rozmową z kimś innym od niego. Niesyreną, która nawet jeśli jeszcze go źle nie oceniała, z pewnością gotowa była szybko go skreślić za najmniejsze przewinienia. W oczach zwykłch ludzi, czy magicznych czy nie, były pewne normy i zachowania, których wszyscy musieli przestrzegać, jeśli nie marzyło im się zostanie wykluczonym lub wręcz ukaranym. Ostatni, dziwnie dziki uśmiech Marshalla przypomniał o tym Milesowi. W tym społeczeństwie każdy ruch i słowo były poddawane osądowi. Jedyną bezpieczną drogą było więc trzymanie się z boku, za skałą.
"Następnym razem muszę być jeszcze ostrożniejszy."

[zt]
Miles Dewmoon
Wiek : 22
Odmienność : Syrena
Miejsce zamieszkania : Maywater
Zawód : Piekarz
Nathan Abernathy
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t535-nathan-abernathy#2457
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t546-nathan-abernathy
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t553-nathan-abernathy#2805
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t547-nathan-abernathy
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f101-cold-hall
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t535-nathan-abernathy#2457
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t546-nathan-abernathy
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t553-nathan-abernathy#2805
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t547-nathan-abernathy
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f101-cold-hall
9 lutego 1985

Urlop powoli dobiegał końca. Za niedługo miał wrócić do Saint Fall i znowu dać się porwać nauce, która była wygodną odskocznią od przesadnego zastanawiania się nad własnym życiem i problemami. Zabawne, że rozwiązywanie zagadek, których żaden czarownik dotąd nie rozwiązał, wydawało się Nathanowi łatwiejsze, niż zmierzenie się z własnymi emocjami i ciężarem, jaki ze sobą dźwigał. Wieczne udawanie i strach, że twoje sekrety się wydadzą. Wieczne poczucie bycia rozpoznawanym i obserwowanym, gdy tylko na horyzoncie pojawiał się ktoś, kto mógł być zaznajomiony z magią. Nawet na tych teoretycznych wakacjach nie było mu dane odpocząć i opuścić gardy, bo przynajmniej połowa władających magią go rozpoznawała, choć zwykle trzymał się na uboczu i przebywał w gronie rodziny.
Tutaj był bez rodziny, ale za to miał morze i mało znajomych, na których mógłby wpaść i być zmuszonym do rozmowy, kiedy sam nie miał na to ochotę. Mógł zagadywać do ludzi, gdy wydali mu się ciekawi albo włóczyć się po okolicy, mając za towarzyszy jedynie własne demony. Teraz, gdy wracał nocną porą ze spaceru, sytuacja wyglądała bardzo podobnie. Nie czuł potrzeby wdawania się z kimś w dyskusje czy odcinania się od otaczającego go świata za pomocą muzyki. Wolał chłonąć ciszę i uczyć się obcowania z naturą. Nawet jego strój różnił się od tego, w którym zazwyczaj się pokazywał. Proste spodnie zastąpiły czarne jeansy, a eleganckie sztyblety przeistoczyły się w wysokie glany. Marynarkę czy płaszcz również zastąpiły ubrania, które mogły doznać uszkodzeń na skutek pogody i terenu. Wszystko to wiązało się z ostatnimi roztopami i deszczami, przez które teren z dala od ścieżek okazywał się bardziej kłopotliwy.
- FUCK - zaklął głośno, gdy z zamyślenia wyrwało go utknięcie w czymś nogi. O mało się nie przewrócił, kiedy noga, na której miał zaraz oprzeć swój ciężar, okazała się utknąć gdzieś za nim. Musiał wyglądać naprawdę zabawnie, kiedy atak z zaskoczenia wyrwał go z pozy zamyślonego naukowca i odsłonił jak bardzo komediową bywa czasem postacią.
- Co do cholery? - zapytał, zerkając w tył na uwięziony but. Ostatecznie nie udało mu się w pełni powstrzymać przed upadkiem i wylądował na kolanie i rękach.
Nathan Abernathy
Wiek : 40
Odmienność : Słuchacz
Miejsce zamieszkania : Cold Hall
Zawód : Badacz Magii
Miles Dewmoon
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t249-miles-dewmoon#612
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t366-miles-dewmoon#1130
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t367-miles-dewmoon#1131
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t368-poczta-milesa-dewmoon#1132
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t249-miles-dewmoon#612
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t366-miles-dewmoon#1130
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t367-miles-dewmoon#1131
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t368-poczta-milesa-dewmoon#1132
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
Luty dopiero się rozkręcał, a w życiu Milesa zdążyło się już tak wiele namieszać. Wydawało się jakby nagle został protagonistą jakiejś książki czy filmu, choć najpewniej to tylko jego własna, kłamliwa percepcja. Spędziwszy bardzo długi czas alienując się, pozbawiony jedynej bliskiej osoby i unikający wychodzenia z domu poza odbębnianiem dniówki w piekarni, Dewmoon nawykł do ciszy, samotności i nudy. Nawet gdy wreszcie poczuł, że mu się to przejadło i zaczął wychodzić z domu także w czasie wolnym, wciąż wybierał chowanie się po kątach, czy zwiedzanie morskich głębin w pojedynkę. Nie szukał towarzystwa. Chyba nawet nie wiedziałby jak zacząć. Na szczęście czy nieszczęście, napatoczyło się ono samo. W ciekawym zbiegu okoliczności, Miles miał okazję poznać aż dwójkę czarowników z tego samego rodu. Pierwsze spotkanie mógł uznać za nieuniknione, bo przecież ryzykował próbując podsłuchiwać grę Marshalla. Nocny napad wykładowcy w postaci Nathana był już dziwny i trochę niepokojący. Gdy nie minęła nawet doba, a syren wpadł ponownie na młodszego Abernathego, nie miał szans popaść w paranoję ze względu na okoliczności. Ale parę dni później, gdy podczas spaceru dostrzegł na drodze przed sobą plecy dziwnie zachowującego się człowieka, który po baczniejszej obserwacji okazał się Natem, Miles zaczął się poważnie zastanawiać czy aby to nie jest już jakiś spisek. Z drugiej strony, jeśli nawet to jaki miałby mieć cel? Wysyłanie niekompetentnego młodziaka, który przegrywa walkę ze skorupiakiem oraz nie dającego rady z kałużą przyjaciela syren wyglądało na słabą taktykę na osiągnięcie w zasadzie czegokolwiek.
- Coś cię przerasta? - rozbawiony, melodyjny głos stojącej parę metrów za plecami czarodzieja syreny nawet bez spojrzenia na jej twarz zdradzał dobry humor w który wprawił ją ten widok. Wprawdzie Miles miał nadzieję szybko nie natknąć się na tego bardziej wkurzającego z bliźniąt (tak ich sobie nazywał w myślach, gdyż obaj mieli to samo nazwisko i tak samo męczyło go ich towarzystwo), lecz po ich pierwszej wymianie zdań na plaży widok wkurzającego się mężczyzny był dla niego zbyt zachwycający by go zwyczajnie wyminąć. Z czymkolwiek się nie zmagał, brakowało mu widowni, a Dewmoon i tak miał dziś wolne i nigdzie się nie spieszył. A stojąc odpowiednią odległość od ofiary, nie musiał obawiać się żadnej dziwnej zagrywki ze strony poszkodowanego.
- Wiesz, spodziewałem się większej ostrożności po takim miłośniku przestrzegania zasad BHP. - skomentował syren, niezwykle usatysfakcjonowany ze swej uprzywilejowanej pozycji. Potrzebował takiego odbicia piłeczki po tej "napaści" nad morzem.
Miles Dewmoon
Wiek : 22
Odmienność : Syrena
Miejsce zamieszkania : Maywater
Zawód : Piekarz