Witaj,
Mistrz Gry
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t58-budowanie-postaci
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t179-listy-do-mistrza-gry
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t58-budowanie-postaci
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t179-listy-do-mistrza-gry
Restauracja „Acapella”
Chociaż ciężko jest nazwać to miejsce prawdziwą restauracją, trzeba przyznać, że ma ono swoich zwolenników. Mieszczący się tuż przy głównej ulicy lokal ma ledwie kilkanaście metrów kwadratowych (wliczając kuchnie). Chociaż pomysł na restaurację, w której posiłki podawane są bardzo szybko i można zjeść je samemu na jednym z czterech krzeseł przy barze, był dość innowacyjny, nie można powiedzieć, żeby przed lokalem zbierał się tłum oczekujący na zwolnienie miejsca. Najczęściej spotkać można tutaj średniej klasy akwizytorów spieszących się w drodze od jednego klienta do drugiego.
Mistrz Gry
Wiek :
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru sekty satanistycznej
Mistrz Gry
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t58-budowanie-postaci
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t179-listy-do-mistrza-gry
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t58-budowanie-postaci
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t179-listy-do-mistrza-gry

Restauracja "Acapella"Little Poppy Has a Little Problem

Mała restauracyjka nie była może najbardziej oczywistym celem, jednakże miała dla złodziei jedną zaletę - słabe zabezpieczenia. Dla wprawnego oka rzezimieszka jasnym było po jednej wizycie, że szefostwo uważało swój lokal za nieciekawy kąsek, na którym nie zarabiali jakoś dużo, więc też nie trzeba było bardzo się starać z zabezpieczeniami.

Zdecydowanie to był ich błąd.

Para, a właściwie małżeństwo, co zdradzały obrączki, z pomocą wytrychów wdarła się do środka od strony zaplecza. Wraz z nimi wszedł kot - Meowth, chowaniec Jessie, który stał na czatach w drzwiach, gotowy zaalarmować właścicieli głośnym miaukiem, jeśli tylko ktoś zechce wejść. Kot był biały, z paroma łatami. Z kolei jego właścicielka, wraz z mężem Jamesem, od razu zajęli się kasą. Nie zamierzali jednak na niej poprzestać - planowali zaraz potem poszukać wartościowych składników albo dobrych jakościowo przyborów kucharskich. Nie zamierzali zrezygnować z żadnej okazji do dorobienia. Może i lokal nie był szczególnie okazały, ale dzięki temu i zysk był łatwiejszy do zdobycia.

Mechanika


Wątek musi mieć miejsce między 15 a 25 kwietnia.

Po wejściu do wątku przez pierwszą postać druga i każda kolejna ma równo 48h od posta pierwszego gracza, żeby dołączyć. Po wejściu do lokacji wszystkie posty musi dzielić maksymalnie 48h. Po przekroczeniu tego terminu lokacja staje się wolna i mogą do niej wejść inne postacie.

Orientacja


Postacie orientują się w sytuacji i decydują na interwencję w sytuację. Ten etap może trwać 1 lub 2 kolejki, w których może dojść do ataku z zaskoczenia na NPC. Po upływie 2 kolejek NPC orientują w sytuacji dzięki chowańcowi i atakują postacie. Sam chowaniec znika tuż przed rozpoczęciem walki.

Walka


Na tym etapie, tuż po pierwszym ataku postaci na NPC lub w 3 turze wątku dochodzi do walki. Walka ze strony postaci NPC będzie trwać aż do ostatniej kropli krwi lub do powstrzymania NPC przed dalszym atakiem. Bandyci nie zmienią zdania niezależnie od przekonywania ich, uznając sytuację za konieczną do doprowadzenia do końca.

Atakami NPC postacie mogą kierować w swoich postach lub poprosić o pomoc Zjawę. Walkę można stoczyć w Kostnicy lub w postach. W każdej turze postacie lub Zjawa rzucają kością k100 na powodzenie ataków i obrony postaci NPC, zgodnie z mechaniką magicznych pojedynków.

Statystyki NPC:

Jessie:

punkty życia: 120
magia natury: 25
siła woli: 5
Rzuca w pętli czary: Alisfaucium, Lubricitas, Scintillastrike oraz broni się zaklęciami: Tela i Tela Magnus, gdy jest taka konieczność.

James:
punkty życia: 120
magia iluzji: 20
siła woli: 10
Rzuca z pętli czary: Obsequium, Caveocavi, Lutopellis oraz broni się zaklęciem Ordinatio, gdy jest taka konieczność.

Walka kończy się na 3 możliwe sposoby:
a) Ucieczka/wycofanie/unieszkodliwienie postaci graczy. W przypadku pż postaci graczy równego 0 dochodzi do omdlenia.
b) Zabicie postaci NPC, zniżając ich wartość punktów życia do 0.
c) Unieszkodliwienie postaci NPC, zniżając ich wartość punktów życia do 30 lub mniej.

Gracze mogą samodzielnie nakreślać środowisko i dodatkowe przeszkody czyhające na nich w zakamarkach pracowni.

W trakcie walki należy korzystać z mechaniki pojedynków magicznych.

Zakończenie walki


Po zakończonej walce należy zgłosić się do Mistrza Gry odpowiedzialnego za wątek (Imani) z prośbą o ingerencję.
Mistrz Gry
Wiek :
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru sekty satanistycznej
Barnaby Williamson
ANATOMICZNA : 5
ODPYCHANIA : 33
WARIACYJNA : 1
SIŁA WOLI : 11
PŻ : 189
CHARYZMA : 8
SPRAWNOŚĆ : 14
WIEDZA : 5
TALENTY : 16
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t285-barnaby-williamson#794
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t404-barnaby-williamson#1290
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t405-poczta-barnaby-ego-williamsona
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f107-ulica-staromiejska-9-6
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1062-rachunek-barnaby-williamson
ANATOMICZNA : 5
ODPYCHANIA : 33
WARIACYJNA : 1
SIŁA WOLI : 11
PŻ : 189
CHARYZMA : 8
SPRAWNOŚĆ : 14
WIEDZA : 5
TALENTY : 16
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t285-barnaby-williamson#794
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t404-barnaby-williamson#1290
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t405-poczta-barnaby-ego-williamsona
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f107-ulica-staromiejska-9-6
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1062-rachunek-barnaby-williamson
23 — IV — 1985

Nad ich głowami ktoś rozlał zawartość kałamarza.
Zapadła noc głęboka jak gardło kelnerki, którą Paganini zaprosił do pokoju na kawalerskim Bena; nie zdążyli nawet zejść na śniadanie, a Valerio już jadł deser. Czas od dwóch miesięcy przeskakiwał po krzywo rozrysowanych na chodniku kratkach — wskazówki zegara grały w klasy i zapomniały zaprosić do zabawy mieszkańców miasta. Minuty zamieniały się w godziny, godziny w dni, dni przepoczwarzały się w noce — ta dzisiejsza musiała zapaść pomiędzy kolacją w Palazzo i drinkami w Amnesii. Wieczór bez żywych żon i widma tych martwych rozpoczął się od kluczowego; gdzie Valerio?
Pytanie zadane nad bruschettą — najwyraźniej tak Włosi nazywają zeschniętą bagietkę unurzaną w sosie pomidorowym — nie odnalazło jednoznacznej odpowiedzi. Nowa kelnerka Paganiniego wyglądała, jakby wolała być wszędzie, tylko nie przy ich stoliku; Williamson przez sekundę był pewien, że odpowie w dupie — paradoksalnie, trafiłaby w numer dwa na liście prawdopodobnych lokacji.
To właściwie buda — wypowiedziane ustami psa, więc ocenione profesjonalnie; zmiękczone alkoholem samogłoski nie plątały języka. Barnaby nie pił dziś, żeby zapomnieć; pił, by wypłukać z krwiobiegu szlam bólu sprzed dwóch dni — w wypożyczalni łupnęły w niego dwa zaklęcia. Po pierwszym nad ranem rzygał wodą; po gorączce wywołanej przez drugie nie było nawet śladu. — Ale czasem mają otwarte w nocy, zwłaszcza na widok pięciu dych.
Wsunięte między drzwi i framugę, potrafiły zdziałać cuda.
Ktokolwiek nazwał Acapellę restauracją był albo uchlany, albo przegrał zakład; niewielki lokalik wciśnięto w trzewia jednej z bocznych kamienic Ulicy Handlowej — na korzyść widoczności knajpy nie działała godzina — druga? Trzecia w nocy? — ani wyłączony szyld.
Szkoda; za ich frytki — Ben, przysięgam, nie ujebiesz się tłuszczem, a nawet jeśli to wyczyszczę — warto zejść ze znajomej trajektorii kroków, aż—
Miauknięcie miało w sobie coś wrednego; po pustym zaułku poniosło się echem aż pod dach kamienicy — tylko po to, by zaraz po nim rozległo się drugie, głośniejsze. Od jego źródła oddzielało ich kilka kroków — po skosie zamknięta Acapella pogrążona była w ciemności, a ulokowane w przylegającej do budynku uliczce zaplecze właśnie urządzało koncert.
Kocia a—capella.
Tym razem bez miau w odpowiedzi; oby Ben docenił żart.
Wiesz, że zawsze chciałem kota?
Po dwóch butelkach toskańskiego w Palazzo i bliżej nieokreślonej — czterech — kolejkach w Amnesii, dziecięce marzenia mają szansę się spełnić; wystarczy kilka kroków i zerknięcie w kierunku zaplecza, gdzie uchylone drzwi nawet w mroku przypominają bramę do świata ziemniakami i ketchupem płynących.
Otwarte.
Szept był nawykiem; przylegające do muru ramię instynktem, a Ben obok?
Nowością w sytuacji, która zaczynała cuchnąć powtórką z wypożyczalni.
Barnaby Williamson
Wiek : 33
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : Stare Miasto
Zawód : oficer oddziału Czyścicieli w Czarnej Gwardii
Benjamin Verity II
ODPYCHANIA : 15
SIŁA WOLI : 5
PŻ : 169
CHARYZMA : 28
SPRAWNOŚĆ : 7
WIEDZA : 20
TALENTY : 3
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t713-benjamin-verity-ii
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t765-benjamin-verity-ii
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t2147-audaces-fortuna-iuvat
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t766-skrzynka-pocztowa-benjamina-verity
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f144-willowside-10
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1069-rachunek-bankowy-benjamin-verity-ii
ODPYCHANIA : 15
SIŁA WOLI : 5
PŻ : 169
CHARYZMA : 28
SPRAWNOŚĆ : 7
WIEDZA : 20
TALENTY : 3
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t713-benjamin-verity-ii
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t765-benjamin-verity-ii
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t2147-audaces-fortuna-iuvat
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t766-skrzynka-pocztowa-benjamina-verity
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f144-willowside-10
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1069-rachunek-bankowy-benjamin-verity-ii
Kurwy w- — przerwał, jakby ta kałuża po prawej miała przerwać wiekopomną mowę. To nie kałuża, to przypomnienie o ostatnim kieliszku koniaku (szóstym). — Kurwy w Sonk Road robią więcej za mniej. Jeśli ich frytki będą miękkie, to masz mi zwrócić te 5 dych — i to nie w formie kolacji zwróconej na buty.
To stało się tylko raz i szybko sobie wybaczyli. Tequila miała swoje skutki uboczne, razem z nową zabawą „jak wyjebie ci pięścią w brzuch, to na pewno się nie zrzygasz”. 50 dolarów nigdy nie było znaczącą walutą. Papierek służący tylko do zrolowania go w przyjemną tubkę, przez którą prosto w nozdrze przeleci biały jak śnieg proszek.
Jeśli było coś gorszego od niekompetentnych kelnerek, to były to tylko niekompetentne kelnerki, którym z jakiegoś powodu wydawało się, że Palazzo należy do nich. Nieprzyjemne spojrzenie puszczone do nieodpowiedniego klienta prawie zawsze zostało zauważone przez kogoś wyżej, a potem zamiast premii, pani dostawała wymówienie umowy. O ile Paganini akurat mieli dobry humor. Chłopcy na B preferowali chlup w dziób białym winem, koniecznie z gnocchi. Jeśli włosi potrafili jedną rzecz zrobić dobrze, to właśnie te mączne kulki. I kobiety, ale o tym kiedy indziej.
Czarna noc, głucha noc, kurwa z Sonk Road wchodzi pod koc — wyliczanka z tamtego wieczoru kawalerskiego, wybrzmiała w głowie jak mantra, jak wspomnienie nienawiści i obrzydzenia do tych innych, do tych gorszych. Restauracja — jak ktoś prześmiewczo napisał nad wejściem — to tylko kawałek przestrzeni zamknięty niestabilnymi drzwiami i zbyt cienkimi murami. Mekka akwizytorów, drobnych przedsiębiorców i tych suk, co sprzedają kosmetyki na rogu przed kościołem, jakby w nadziei, że błyszczyk zmieni ich marny los.
Co? — Ben nie docenił żartu, zbyt zamroczony wypitym wcześniej koniakiem, narzędziem tortur w postaci języka oraz niestabilnym poczuciem humoru. — Jesteś psem, Williamson. Trochę taktu — odsłonięte białe zęby to synonim przyjaźni. — Umaluj oczy, ubierz obcasy, zapuść włosy. Trochę praktyki i każdy weźmie cię za kocicę*.
Saint Fall w nocy śmierdzi bardziej niż w dzień, a światła Bostonu zupełnie stąd nie widać. To mieni się w wyobraźni i pamięci, w nadymanym przeczuciu, że tam jest świat, a tu przedmieścia, które doszczętnie wyżarły tę dwójkę przez lata. Wille stłamszone w najbogatszej dzielnicy, dzieci biegające przy jednym, pluskwy wgryzające się w skórę drugiego — bycie lepszym polegało tylko na nazwisku, bo jeśli by zdjąć mury z największych domów, byliby tak samo puści i brzydcy jak cała reszta Hellridge.
Otwarte drzwi przy zgaszonym świetle? — głos jakby zelżał, ściszył się odpowiednio, a uścisk dłoni na ramieniu przyjaciela, nim ten wpakował swoje odświętne mokasyny do środka, był przystankiem w drodze. — Zapomnieli zamknąć? — pytanie retoryczne, bo każdy debil wiedział, że nie. — Postrasz ich odznaką i pilnuj, by nie spuścili się do sosu belgijskiego.

* żałujemy, że po polsku pussy nie tłumaczy się na-
Benjamin Verity II
Wiek : 33
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : North Hoatlilp
Zawód : adwokat twój i diabła
Barnaby Williamson
ANATOMICZNA : 5
ODPYCHANIA : 33
WARIACYJNA : 1
SIŁA WOLI : 11
PŻ : 189
CHARYZMA : 8
SPRAWNOŚĆ : 14
WIEDZA : 5
TALENTY : 16
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t285-barnaby-williamson#794
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t404-barnaby-williamson#1290
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t405-poczta-barnaby-ego-williamsona
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f107-ulica-staromiejska-9-6
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1062-rachunek-barnaby-williamson
ANATOMICZNA : 5
ODPYCHANIA : 33
WARIACYJNA : 1
SIŁA WOLI : 11
PŻ : 189
CHARYZMA : 8
SPRAWNOŚĆ : 14
WIEDZA : 5
TALENTY : 16
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t285-barnaby-williamson#794
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t404-barnaby-williamson#1290
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t405-poczta-barnaby-ego-williamsona
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f107-ulica-staromiejska-9-6
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1062-rachunek-barnaby-williamson
Noce podobne do tych wymagają szczerości — noce podobne do tych wymuszają filozoficzne wnioski.
Noce podobne do tych kiedyś zdarzały się częściej; teraz wspólny drink to święto albo opijanie czyjegoś pogrzebu — ile lat musi minąć zanim urodziny zastąpią stypami?
Miękkie frytki, w przeciwieństwie do kurew z Sonk Road, zasponsorują ci co najwyżej sraczkę.
Dyzenteria, Ben, słyszałeś kiedyś?
Głucha noc nad Little Poppy zgadza się ze wszystkim; nawet kolejne miauknięcie — już bliżej, to miasto należy do nich, więc mogą wleźć, gdzie chcą, nawet w kałużę — brzmi polubownie; Williamson liczył, że to nie wizja boa na jego szyi zadziałała zachęcająco.
Zamiast przebierać się za kocice* — błysk bieli w mroku; uśmiech Bena, w przeciwieństwie do serca, lśnił od nieskazitelności. — Wolę je jeść.
Gdyby nie kałuża — trzecia po drodze, a nawet nie lało; wynik śledztwa był oczywisty i zakładał wyciek szczyn z menela poszukującego zemsty na Paganinim — przed wczepionym w uchylone drzwi zaplecza umknęłaby mozaika oczywistości. Kot w progu patrzył prosto na nich, Williamson na kota, Ben na szerszą perspektywę — zapominalstwo w domykaniu drzwi miało swoją cenę.
Wątpię. Dwie noce temu niedaleko było właman—
Coś kliknęło — elementy układanki wskoczyły na swoje miejsce na sekundę przed kolejnym miauknięciem; tym razem obaj mogli zauważyć kota w progu zaplecza. Był większy niż zwykły pchlarz i — w przeciwieństwie do zwykłego pchlarza — po ostatnim wszczęciu alarmu zrobił dokładnie to, czego można spodziewać się po chowańcach; rozpłynął w powietrzu, jakby nigdy go tu nie było.
Kurwa mać, Verity — wciąż mieli szansę — cofnąć się rakiem po własnych śladach i obejść smakiem; chuj z frytkami, Paganini mieszka z pięć ulic stąd i nawet po kule w studentce nie odmówi im gotowania — co najwyżej każe zaczekać. — To nie była zwykła kicia.
W postawionych przez Williamsona krokach namysłu było niewiele, za to sporo nawyku, który ktoś obtoczył w posypce z poczucia obowiązku; jeśli coś będzie spuszczane — niekoniecznie do sosu belgijskiego — to będzie to magiczne słowo: wpierdol.
Miauknięcie chowańca przyciągnęło uwagę włamywaczy; za uchylonymi drzwiami błysnął czyjś ryj — aż dziwne, że blady, nie czarny — poprzedzając nerwowe stwierdzenie faktu.
— James, mamy towarzystwo!
Kobiecy głos niespełna dwa metry na lewo; Williamson widział, w którym miejscu zniknęła — w trzy sekundy nie ucieknie za daleko.
Nie, skarbie — słowa i ramię nacierające na niestawiające oporu drzwi zlały się w jedno; but w progu przekreślał perspektywę carbonary w Red Poppy. — Macie ostatnią szansę na spierdolenie.
Podobnie jak Ben; Ben, który woli obserwować przemoc i nie brudzić mankietów koszuli — Ben, który prędzej połknie i wysra własny krawat niż odwróci się na pięcie. Ben, który—
Nie wie, że to nie policjant wchodzi na zaplecze.
Kobieta, która zaalarmowała współkryminalistę, była dokładnie tam, gdzie powinna — co prawda trzy, nie dwa metry dalej, ale wciąż po lewej; tyle wystarczyło.
Magivinculum — wiązka magii wycelowana w była zachowawcza; szanse, że kot był tylko kotem, a on właśnie napadał na niemagiczną, były znikome — nie istniało na tym świecie upojenie alkoholowe, które zmusiłoby Williamsona do dobrowolnego wyobrażania sobie chowańca.
Pierdolona magia natury.

Magivinculum na Jessie | próg 65 | k100 + 28 (magia odpychania + ekwipunek [kieł cerberusa])

* wciąż żałujemy, że po polsku pussy nie tłumaczy się na—
Barnaby Williamson
Wiek : 33
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : Stare Miasto
Zawód : oficer oddziału Czyścicieli w Czarnej Gwardii
Stwórca
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
The member 'Barnaby Williamson' has done the following action : Rzut kością


'k100' : 23
Stwórca
Wiek :
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru satanistycznej sekty
Benjamin Verity II
ODPYCHANIA : 15
SIŁA WOLI : 5
PŻ : 169
CHARYZMA : 28
SPRAWNOŚĆ : 7
WIEDZA : 20
TALENTY : 3
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t713-benjamin-verity-ii
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t765-benjamin-verity-ii
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t2147-audaces-fortuna-iuvat
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t766-skrzynka-pocztowa-benjamina-verity
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f144-willowside-10
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1069-rachunek-bankowy-benjamin-verity-ii
ODPYCHANIA : 15
SIŁA WOLI : 5
PŻ : 169
CHARYZMA : 28
SPRAWNOŚĆ : 7
WIEDZA : 20
TALENTY : 3
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t713-benjamin-verity-ii
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t765-benjamin-verity-ii
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t2147-audaces-fortuna-iuvat
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t766-skrzynka-pocztowa-benjamina-verity
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f144-willowside-10
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1069-rachunek-bankowy-benjamin-verity-ii
Słyszałem.
Z dwojga złego- — rzucone pod nosem brzmi bardziej jakby parsknięcie.
5 dych, by zobaczyć, jak Williamson robi się zielony i sra w zaułku Little Poppy? Widok wart 200, nie-. 400 dolarów i to rzuconych lekką ręką, tylko dlatego, że śmiech to zdrowie, a zdrowie jest cenne. Zobaczyć jak Williamson zostaje rzeczywiście otruty, jak ktoś bawi się jego kosztem? Ale to nie do nas tak, do nas nie. Benjamin drugi — pierwszy z obrońców, który na linię frontu wchodzi, gdy dogasają ostatnie pochodnie. Obserwował zgliszcza, jakie zostawiała po sobie reszta, z drobną szufelką sprzątając co bardziej zaśmiecone zakamarki. Nienawiść do brudu, miłość do ojczyzny (bo ojczyzna do skrytka bankowa u Duerów), szacunek do słowa — Benjamin Verity nie bawi się w wystrzały z karabinu, Benjamin Verity nie jest żołnierzem. Barnaby Williamson powinien zostać generałem. Niekoniecznie obsranym po frytkach, ale możemy negocjować.
Suczka czy kotka, lepiej włóż jej do środkaw gumie, niepotrzebna ci sprawa za alimenty.
Futro nie było w cenie, a nad jakością tego żartu nie zamierzał się rozpływać, gdy kolejny stukot ze środka, ten bez światła, wynagrodził ciszę. Kot gdzieś uciekł, latarnia z tyłu paliła się jednostajnym światłem, druga w tle mrugała zalotnie, trzecia pojawiła się w formie żarówki nad głową Barnaby, który ot tak, tym swoim pięknym umysłem, oszacował wartość strat. Benjamin był o dwie sekundy wolniejszy, ale Williamson zawsze dochodził szybciej — taka tradycja. Stuk-puk, to nie była zwykła kicia i:
Chowaniec.
Wyszeptał, mrużąc oczy. To nie olśnienie — to potwierdzenie faktu. Zrozumiał to drugi, skracając sobie czas na reakcję, gdy spojrzenie wirowało ostrej twarzy przyjaciela do tej gęby w środku, która doskonale posłużyłaby za kolejny wiekopomny przykład wyższości Verity nad prawem. Wycofanie się znaczyłoby porażkę, a przecież nigdy nie przegrywał — nie było mowy o ucieczce. Kreska musiała poczekać, gdy adrenalina w formie fajerwerków strzelał w głowie. Pojedyncze kiwnięcie głową do przyjaciela to potwierdzenie, że jest gotowy do zabawy. To jak polowanie na kaczki, gdy Carterzy mają przebłysk szlachetności i kultury. To jak zabawa w entliczek-pentliczek-który-nowy-walnie-łyczek w którymś z bractw studenckich. Ból jest towarzyszką, za ból płaci ktoś inny.
Czemu ich wyganiasz? Infenso. Nudzi mi się — to jaskrawość spojrzenia napada na mężczyznę o gębie podobnej do niczego i nikogo. Gębie, która powinna słaniać się na nogach, przepraszając, że żyje.

Infenso na Jamesa | próg 50 | k100 + 15
wchodzimy do kostnicy
Benjamin Verity II
Wiek : 33
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : North Hoatlilp
Zawód : adwokat twój i diabła
Stwórca
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
The member 'Benjamin Verity II' has done the following action : Rzut kością


'k100' : 30
Stwórca
Wiek :
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru satanistycznej sekty
Benjamin Verity II
ODPYCHANIA : 15
SIŁA WOLI : 5
PŻ : 169
CHARYZMA : 28
SPRAWNOŚĆ : 7
WIEDZA : 20
TALENTY : 3
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t713-benjamin-verity-ii
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t765-benjamin-verity-ii
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t2147-audaces-fortuna-iuvat
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t766-skrzynka-pocztowa-benjamina-verity
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f144-willowside-10
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1069-rachunek-bankowy-benjamin-verity-ii
ODPYCHANIA : 15
SIŁA WOLI : 5
PŻ : 169
CHARYZMA : 28
SPRAWNOŚĆ : 7
WIEDZA : 20
TALENTY : 3
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t713-benjamin-verity-ii
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t765-benjamin-verity-ii
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t2147-audaces-fortuna-iuvat
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t766-skrzynka-pocztowa-benjamina-verity
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f144-willowside-10
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1069-rachunek-bankowy-benjamin-verity-ii
wracamy z kostnicy

Czas płynął wolniej niż myśli. Gonitwa idei już ruszyła, nikt nie powstrzyma pędzącego tłumu bydła, gotowego zmiażdżyć swoim cielskiem wszystko, co dobre; wszystko, co dobre ktoś zmiażdżył w 1968. Martin Luther King znaleziony z trzycalową raną wlotową w szyi; William Shatner w Star Treku przelizał Nichelle Nichols — rasizm się kończył; Dziecko Rosemary zebrało żniwo; Benjamin Verity pierwszy, pierwszy raz poklepał syna po ramieniu. W 1968 podeszli do chrztu, z tej dwójki najpierw Ben, Barney chwilę później. Dwóch młodych, gniewnych, butnych „będę prawnikiem jak mój ojciec; będę śmieciem jak mój”. Dwóch młodych, gniewnych, butnych — Williamson zawsze szybciej wyciągał pięści w przód. Biegał na dłuższe dystanse. Mniej mówił — chował się pod maską udanego dzieciństwa, a o siniaka na nadgarstku nikt nigdy nie spytał — w całej brzydocie, hektolitrach krwi i alkoholu, nawet Verity miał swoje granice.
Granica dzisiaj została naruszona i już nigdy nie wróci na swoje miejsce. Rozpoczęła się konwencjonalna wojna między rozsądkiem a apetytem; sumieniem, a jaźnią; bólem, a żądzą; prawdą, a kłamstwem.
Kłamca — pierwszy raz echo odbiło się od opustoszałej teraz czaszki Verity'ego, nim padły wszystkie słowa. A może padły? Może po prostu ich nie usłyszał.
Nieudana obrona kobiety, trup na ziemi i ten okropny pisk w uszach, który sprawiał, że wszystko, co nastąpiło dalej, było mgłą, było daleko i nieprawdziwe.
Kłamca — drugi raz echo odbiło się w głowie.
Kłamca — trzeci raz był wyraźniejszy.
Kłamca — za czwartym razem zaczynał pojmować znaczenie słowa.
Kłamca — piąty zabolał.
Wzrokiem przebiegł od kobiety, której umysł właśnie wyrzucał resztki tego wieczora — dobry piesek, upewnij się, że gdy policja ją spyta, to nic nie powie; że gdy Gwardia ją sprawdzi, to... - wzrok wrócił do Williamsona. Puls w oku był jakby migotanie. Zęby tarł o zęby, zaciśnięte jak mocno, że gdyby tylko zamiast zębów miał diamenty, rozgryzłby sobie język.
Pan trup nie miał nagle znaczenia, bo wspomnienia ostatnich 20 lat wracały, aby skumulować się w jednym punkcie. Skok do wody z jachtu Deckena, potem chrzest — nie, najpierw chrzest, potem skok do wody, potem Daisy. Ach, słodka Daisy... Akademia? Czy wtedy postanowił sobie, że...? Gwardia? Jebany Barnaby Williamson był gwardzistą. Jebany Barnaby Williamson milczał.
Nie był idiotą, dobrze wiedział, co grozi za podawanie się z gwardzistę, że jako policjant nie mógł tego zrobić — Barnaby Williamson policjant?! Ostatnie pytanie trafiło niczym grom z nieba, jakby ktoś strzelił go w pysk tak jak kilka lat temu. Wtedy Ben też był nieśmiertelny, a Barnaby już wtedy był hipokrytą. Wszystko w sekundę stało się jasne, policja to za mało dla kogoś z tej rodziny. Musiała być przykrywką — nieważna była chronologia. Przykrywką, którą zwiódł każdego śmiecia w tym mieście — każdego śmiecia wśród swoich przyjaciół.
Jebany Barnaby Williamson był kłamcą.
Słowa uwięzły w gardle, a przecież Benjamin Verity nie traci słów, Benjamin Verity traci tylko dolary. Benjamin Verity atakuje tylko na sali sądowej. Tym razem atak nie był zaskoczeniem — mogłeś się tego spodziewać w momencie, w którym zataiłeś przed nami swoją prawdę, Barnaby. Co stało się ze słowem przyjaciel? Po co dzieliliśmy razem grzechy? Cały ten czas miałeś mnie w garści?
Garść zaciska się na powietrzu, powieki mrużą się, a zęby wbijają w zęby. Tym razem nikt nie trzyma się nikogo, a foreshadowing sprzed lat wraca w formie pięści zmierzającej prosto w szczękę przyjaciela.
Zaraz porozmawiamy, najpierw ważne sprawy.

akcja #2: daje w mordę Barnabie, cios lekki | próg 30 | k100 + 7
obrażenia: (k20 + 7) / 2
Benjamin Verity II
Wiek : 33
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : North Hoatlilp
Zawód : adwokat twój i diabła
Stwórca
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
The member 'Benjamin Verity II' has done the following action : Rzut kością


#1 'k100' : 3

--------------------------------

#2 'k20' : 6
Stwórca
Wiek :
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru satanistycznej sekty
Barnaby Williamson
ANATOMICZNA : 5
ODPYCHANIA : 33
WARIACYJNA : 1
SIŁA WOLI : 11
PŻ : 189
CHARYZMA : 8
SPRAWNOŚĆ : 14
WIEDZA : 5
TALENTY : 16
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t285-barnaby-williamson#794
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t404-barnaby-williamson#1290
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t405-poczta-barnaby-ego-williamsona
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f107-ulica-staromiejska-9-6
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1062-rachunek-barnaby-williamson
ANATOMICZNA : 5
ODPYCHANIA : 33
WARIACYJNA : 1
SIŁA WOLI : 11
PŻ : 189
CHARYZMA : 8
SPRAWNOŚĆ : 14
WIEDZA : 5
TALENTY : 16
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t285-barnaby-williamson#794
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t404-barnaby-williamson#1290
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t405-poczta-barnaby-ego-williamsona
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f107-ulica-staromiejska-9-6
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1062-rachunek-barnaby-williamson
Od początku.
Sekunda do sekundy to dwie sekundy; z dwóch sekund powstają dwie kolejne, w trakcie których Ben milczy; cztery sekundy ciszy, cztery sekundy nie—Bena, cztery sekundy, kiedy adwokat diabła zamienia się w sędzię ostatecznego.
W piątej sekundzie zapadł wyrok; pędząca w kierunku twarzy pięść zmazała rzeczywistość i narysowała wszystko od nowa.
Ręka to odruch; w górę, do policzka, szybko — dziś szybkość to dar i przekleństwo; dar, kiedy szybko osłaniasz przyjaciela przed nożem, przekleństwo, kiedy szybko go tracisz — aż zaciśnięta pięść napotkała chłodne palce przechwytujące uderzenie. Verity trafiłby, gdyby nie miał naprzeciwko siebie Williamsona; Williamson pozwoliłby na uderzenie, gdyby nie—
Sześć lat.
Od ponad pół dekady tkwiła w nim mała kulka, w której zatrzaśnięto silnie skondensowany strach tak, jak całe, ogromne drzewo zamknięte jest w pojedynczym nasionku; wystarczy je trochę podlać, żeby pękło. Tej nocy — jedno martwe ciało za plecami Bena; drugie bezwładne u stóp Barnaby'ego — wreszcie wykluwa się z niego poczwarka. Nie ma skóry, płuc, oczu, kręgosłupa (moralnego), serca ani litości; śliski, ślepy potwór wypełza z dziwnie lekkiej piersi i Williamson doskonale zna jego imię — tak wygląda ulga.
Tak wygląda ulga, na którą nie zasłużył.
Tak wygląda sześć lat sekretów noszonych w sobie, jakby były bezcennym kruszcem; czymś, czego nie powinien poznać świat. Ben wygląda, jakby został oszukany (został), okłamany (został?), zdradzony (nigdy nie—); jakby trzymał teraz Williamsona w tej samej, zaciśniętej pięści, którą zamierzał mu przyłożyć, i mógłby zniszczyć ponad dwie dekady przyjaźni jednym zaciśnięciem palców.
(Mógłby).
Ben — Ben—co?
Ben, ja nie chciałem?
Ben, to nie tak, jak myślisz?
Ben, to pojedynczy skok w bok?
Czarna Gwardia to nie kochanka; to pełnoetatowy związek bez intercyzy i szczęśliwego zakończenia. To sekret, który od sześciu lat zżerał go od środka; nowotwór żywiący się nie tkanką, ale emocjami, bliskimi, uczuciami, człowieczeństwem, zrozumieniem granic, rdzeniem moralności, szpikiem lojalności, przyjaźnią, która zaczynała się od na zawsze i kończyła na razem.
Na zawsze razem; zaraz zrzyga się krwią.
Verity, to nie czas ani miejsce — kiedy będzie czas i miejsce, skoro od ponad pół dekady go nie było? — Nie mogę—
Zaciska oczy; co za ból. W głowie wybuchła mu mała, rozrywająca wszystko bomba.
Coś ty, kurwa, najlepszego zrobił?
Nie wiem, co chciałbyś usłyszeć.
Słowo, którego zapomniano wgrać w słownik każdego Williamsona? Przepraszam w nim nie istniało; przepraszają ci, którzy żałują, a on—
Żal to niewłaściwe określenie; przez ponad pół dekady wierzył, że ich chroni — nie musieli wiedzieć, jak zdobywa informacje i skąd ma nowe blizny; nie pytali w dzieciństwie, nie pytali po śmierci Daisy, nie pytali nigdy, a on nigdy nie opowiadał z własnej woli.
Żal to zbyt małe słowo; żałować można grzechów, nie sześciu lat ciszy, wymówek, półprawd, zniknięć bez słowa. Żal nie odda tego, co czuł, kiedy Sebastian — Ben, wiesz, kto wciągnął mnie za sobą? Jadłeś z nim obiad — przedstawił mu drogę ostateczną. Później czas przestał istnieć; tydzień zmieniał się w miesiąc, miesiąc w rok, rok w sześć lat, podczas których cały czas miał wrażenie, że nie ma o czym mówić.
Rzeczy, które działy się w jego życiu przepływały obok niego jak niezdrowy obłok, smród mijanego na ulicy menela; nie powinni oddychać tym powietrzem.
Jedź do Valerio.
Nie mów Valerio; skoro ty próbowałeś mnie uderzyć, on—
Byłeś tam, odkąd wyszliśmy z Amnesii słyszysz ten paradoks, prawda? Drugie Meminisse w przeciągu minuty nie byłoby trudne; to tylko magia, zlepek sylab, intencja skumulowana w niech zapomni, co powiedziałem.
Sześć lat przemilczenia byłoby niczym wobec sześciu sekund zacierania pamięci komuś, kogo nazywa — to nie przeszłość; nie użyje czasu przeszłego — przyjacielem.
I tylko ta myśl — przebrzydła, samolubna myśl — że to koniec ukrywania, przysłoniła świadomość, że to może być koniec wszystkiego. Sześcioletni strach przed tym, że Verity odkryje prawdę, nagle eksplodował i zniknął; w jego miejsce przyszło coś gorszego. Coś odwrotnego.
Zaczynało się w brzuchu, rozlewało na całe ciało.
Coś straszniejszego od pustki.
Ulga.
Ulga — wiedza, że jest tylko teraźniejszość, tylko trwająca właśnie chwila, zawsze piekielna, zawsze straszna.
Ulga; ponad pół dekady niepewności, napięcia, obaw, tajemnic na własne życzenie, przemilczeń z własnej winy skumulowało się w tych kilku smakujących krwią słowach.
Jeśli naprawdę chcesz mnie uderzyć, to ostatnia szansa.
Nie będzie się bronił; nie miał prawa bronić się przed niczym, co dla niego przygotują.
Barnaby Williamson
Wiek : 33
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : Stare Miasto
Zawód : oficer oddziału Czyścicieli w Czarnej Gwardii
Benjamin Verity II
ODPYCHANIA : 15
SIŁA WOLI : 5
PŻ : 169
CHARYZMA : 28
SPRAWNOŚĆ : 7
WIEDZA : 20
TALENTY : 3
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t713-benjamin-verity-ii
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t765-benjamin-verity-ii
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t2147-audaces-fortuna-iuvat
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t766-skrzynka-pocztowa-benjamina-verity
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f144-willowside-10
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1069-rachunek-bankowy-benjamin-verity-ii
ODPYCHANIA : 15
SIŁA WOLI : 5
PŻ : 169
CHARYZMA : 28
SPRAWNOŚĆ : 7
WIEDZA : 20
TALENTY : 3
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t713-benjamin-verity-ii
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t765-benjamin-verity-ii
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t2147-audaces-fortuna-iuvat
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t766-skrzynka-pocztowa-benjamina-verity
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f144-willowside-10
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1069-rachunek-bankowy-benjamin-verity-ii
Rachunek kosztów i zysków ma kilka składowych. Pierwszy wygląda tak o:
- odrobina godności, gdy wymierzony cios nawet nie muska szczęki Williamsona
- spokój i przekonanie o własnej nieomylności
- przespane noce
- przyjaciel
Zyski przedstawiają się następująco:
- prawda.
Prawda to nieprzytomna melancholia. Zbiór powszechnie uznawanych norm, które pod idealnymi twarzami idealnych kawalerów, mężów, wdowców aż wypełniają się robactwem i zgnilizną. Barnaby cały jest przegniły. Jego kości pękły w pół przed wiekami, a skóra rozsypała się i przybrała szarą, nieprzyjemną masę. Płuca, które pieczołowicie wypełnia dymem średniej jakości tytoniu; wątroba przeryta najgorszą (najlepszą gatunkowo) whisky; pęcherz, w którym pół litra ciepłego moczu oblewało tablice pamiątkowe Hudsonów w Cripple Rock; pełny cukru żołądek wykręcający się z głodu sumienia i dobroci, jaka nigdy nie pojawiła się w jego życiu; serce — nie stwierdzono.
Na krótki moment (długi; sześć sekund ciszy to tylko preludium do kolejnych trzydzieści) zawahał się, gdy pięść nie trafiła do celu: oczy tak samo zmęczone, jak zawsze; mózg — nie stwierdzono (nie obrażaj się, Williamson, tata zapłaci za B+ z języka hiszpańskiego). Dwanaście sekund ciszy później Ben wciąż patrzył tym samym spojrzeniem na tę samą co dziesięć lat temu twarz. Co piętnaście lat temu. Dwadzieścia. Dwadzieścia pięć.
Ben — Ben, co?
Nie wiem, kurwa. Może wyznanie win, Williamson? — nie zostało wypowiedziane, chociaż po tych dziesięciu (piętnastu, dwudziestu, dwudziestu pięciu — odpowiada echo) latach, Barnaby mógł domyślać się zdania czającego się daleko na podniebieniu.
Zerwany strup możliwości jątrzy się śmierdzącą ropą, a z gęstniejącej w ranie krwi wycieka ulga — coś w oczach Barnaby'ego się zmienia. Coś w jego twarzy, spojrzeniu, drgającej górnej wardze, gdy mówi „Valerio”. On wiedział? Nie. Gdyby Paganini wiedział, cała ta nadmuchana prawdziwość już dawno topiłaby się w oceanie, trzy mile od brzegu. Coś nieprzyjemnego w żołądku wykręciło mu wnętrzności na drugą stronę, jakby marmurowa fasada pękała od uderzenia, jakby ktoś wystrzelił teraz w szyby Willowside 14 serię z karabinu. Alkohol przelał się z lewej na prawą, dziurawy organ przeciekał, wylewając słodki koniak do krwi, aż w końcu w środku nie zostało nic. Tak samo, jak u tego drugiego — tego drugiego, który-.
Jedna mina miała wyrazić więcej niż dziesięć tysięcy słów: teraz to wszystko sens.
Nagle brwi uniosły się wyżej jakby w zaskoczeniu dla tego uczucia. Nagle wzrok spuścił w dół na nierozumiejącą rzeczywistości kobietę. Nagle zaciśnięta pięść się rozprostowała.
To wszystko ma sens. Zawsze pierwszy wychodził, przychodził ostatni. Mieszkanie na starym mieście, samotność, nawet ta jebana magia odpychania — czerwona jak wstążka na przedwczesnym urodzinowym prezencie. Jego twarz, tamte siniaki, pusty żołądek, w którym żółć już dawno przeżarła serce — Benjamin znał przecież gwardzistów, tyle razy obcował z nimi w sądach, w kazamacie, w domu — Sebastian był taki sam. Tak samo skupiony, tak samo zniszczony. Prawdziwe marionetki z wystawionymi piersiami. Sztandar rodzinny porwał na onuce.
Patrzysz, Barnaby? Widzisz? Ja rozumiem.
Zasługujesz na to bardziej niż ja wtedy — ciężki oddech przyspieszył, słowa cedził przez zaciśnięte zęby. — Zamierzałeś mi kiedyś powiedzieć? Zabrać na drinka i oświecić: Ben, od — ilu lat? Roku? Dwóch? Pięciu?! — klękam nie tylko przed ołtarzem. Co było tak zajebiście niewygodne w tym, żebyś mi powiedział? Masz mnie za jebanego idiotę, Williamson?! Że niby nie wiem ilu czarnych ginie każdego dnia?! Kiedy miałbym się dowiedzieć?! — Benjamin Verity nie traci panowania nad sobą: uczył się tego przez lata na Harvardzie, w domu przy ojcu, przy Valerio. Benjamin Verity nie ma już w sobie żadnego opanowania, przybliżając ciało do przyjaciela (to jeszcze właściwe słowo?), tak by lepiej widzieć jego oczy. Trup z tyłu nie ma już znaczenia — ma znaczenie, ale się nie liczy, ktoś to załatwi (cały wieczór byłem u Paganiniego, Paganini obieca na własną matkę). — Jak zdechniesz?!
Gorzka ślina znów wpada do pustego żołądka, ale tam nie czeka na nią ni kwas, ni koniak.
Jak owiną ci trumnę flagą?! Jak wyślą cię na drugi koniec kraju i znikniesz?!
Benjamin Verity II
Wiek : 33
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : North Hoatlilp
Zawód : adwokat twój i diabła
Barnaby Williamson
ANATOMICZNA : 5
ODPYCHANIA : 33
WARIACYJNA : 1
SIŁA WOLI : 11
PŻ : 189
CHARYZMA : 8
SPRAWNOŚĆ : 14
WIEDZA : 5
TALENTY : 16
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t285-barnaby-williamson#794
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t404-barnaby-williamson#1290
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t405-poczta-barnaby-ego-williamsona
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f107-ulica-staromiejska-9-6
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1062-rachunek-barnaby-williamson
ANATOMICZNA : 5
ODPYCHANIA : 33
WARIACYJNA : 1
SIŁA WOLI : 11
PŻ : 189
CHARYZMA : 8
SPRAWNOŚĆ : 14
WIEDZA : 5
TALENTY : 16
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t285-barnaby-williamson#794
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t404-barnaby-williamson#1290
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t405-poczta-barnaby-ego-williamsona
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f107-ulica-staromiejska-9-6
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1062-rachunek-barnaby-williamson
To w końcu musiało się wydarzyć, w końcu musiało tak być; niech więc się stanie.
Niech już będzie po wszystkim.
Zamrożony sorbet przecisnął się przez zwężone korytarze żył; ktoś odciął cyrkulację, w organizmie zaszedł ruch jednostronny — krew odpłynęłaby z serca, gdyby serce nie leżało właśnie pod gmachem Katedry.
Niech to już się stanie, w tym momencie. Skończą tę grę, raz a dobrze.
Kurwa.
Moment zrozumienia odcisnął na twarzy Bena dziwne piętno; jakby ktoś przyłożył rozżarzony pręt do czoła Valerio i kazał mu na to patrzeć.
Teraz to wszystko sens.
Ma?
Pod skórą pełgała napięta lina nerwu; zaciśnięte zęby wgryzły się w miękkie ciało przekleństwa — nie ma prawa mówić, nie teraz. W te dziesięć, dwadzieścia, trzydzieści sekund jest bezbronny; film w jego głowie zaczyna śnieżyć, wspomnienie tej nocy przypomina migrenowy koszmar. Każde słowo Bena robi w jego ciele małe otwory, wywierca defekty konstrukcyjne; widać przez nie to, w czym Williamson pławił się od sześciu lat — gówno i krew. Czarne dziury i tajemnice trzymające się za ręce w ponurym korowodzie przemilczenia.
Nie kłamstwa i nie—do—końca prawdy; po prostu cisza. Po prostu samotność. Po prostu on.
Kiedy miałbym się dowiedzieć?
Tym razem zaciśnięte zęby wgryzają się w gorzką prawdę; tak, jak lubię; szybko, Ben.
Nie zamierzał przeżyć sześciu miesięcy — przypadkiem wyszło sześć lat.
Właśnie to — słowa o smaku rdzy; w sześć lat zdążyły dwukrotnie pokryć się śniedzią. — Właśnie to było niewygodne, Verity.
Benjamin Drugi nie traci panowania nad sobą; więc co stało się teraz?
Minęło dwadzieścia sekund i—
Mów, Williamson; mów teraz albo zamilknij na wieki.
Minęło dwadzieścia sekund i przestałeś widzieć człowieka. Zacząłeś widzieć trupa — to, co nagle pojawiło się w ustach, co z nich wypłynęło, było jak zagęszczony kwas z akumulatora; jak przefiltrowany przez chleb denaturat — miało potencjał ostatecznego zniszczenia płonącego wraku tego, czym są.
Czym byli?
Kiedy zdechnie? Kiedy zniknie? Będzie ciało? Gdzie go pochowają? Jaką bzdurę wymyślą w gazetach? Stąd tylko krok do—
Mów, Williamson; mów teraz albo zamilknij na wieki.
Połykał słowa razem z krwią, z kwasem; zaraz straci głos, więc musi mówić dalej. To ostatnia prosta — ostatnia szansa; wszystko, co z niego wypadnie, rozchlapie się na podłodze, będzie czarne jak smoła. Czarne jak Gwardia.
Do drugiego wniosku.
Słowa to ostre, przeciskające się przez przełyk kawałki gruzu; coś musiało się w nim rozpaść — teraz odkrztuszał ruiny.
Nie powinienem zostawiać z nim dzieci, przez służbę tracą zmysły. Nie powinienem wpuszczać go do domu, przez zatrucie tracą kontrolę nad magią — ile razy w miesiącu Verity odwiedza kazamatę? Przecież wie; Czarna Gwardia to klub martwych dusz, zakon żywych trupów na baterie. — Nie powinienem mu ufać, pracuje dla Kościoła. Nie powinienem tracić na niego czasu, przecież i tak jest martwy.
Jestem martwy, Verity; od pięciu lat, sześciu miesięcy i czternastu — piętnastu? Minęła już północ? — dni.
Kurwa, BenBen, ja—; wyznanie win nie mogło nadejść, nie teraz, nie w tym cuchnącym olejem miejscu — do końca życia żaden nie tknie frytek.
Zabawna sprawa z tymi zmysłami; działają w obie strony.
Nie jesteście ślepi — nie są głupi; nawet Paganini. — Nie chcieliście tego widzieć.
Znów mają czternaście lat i szatnia w szkole to grząskie pogranicze prawdy; Valerio nie uznaje ręczników, Ben zachowuje resztki decorum, Barnaby szuka wymówek — trener mnie wezwał; mamy zawody w przyszłym tygodniu; spieszę się; wezmę prysznic w domu; Richie na mnie czeka; Leo na mnie czeka; ojciec na mnie—
Połknął powietrze z powrotem; ból, jakby ktoś nagle długą i grubą igłą zrobił mu punkcję żołądka, zderzył go z poczuciem rzeczywistości.
Nie są ślepi, on nie jest niemową.
Wszyscy, bez wyjątku, są zepsuci.
Jedź do Valerio.
Trup na posadce nigdzie się nie spieszył i nikomu niczego nie opowie; patrzenie na niego było łatwiejsze. Spokojnie, Williamson; spokojnie, to minie.
Właśnie mija. Mija odrobinę, mija powoli; krok w jego kierunku oddalał od Bena, ale nie przybliżał do przebaczenia. Czas minął — Barnaby opuścił pomieszczenie, oficer Williamson przejął kierownicę i naciska gaz do podłogi.
Ciebie tu nie było, ja wykonywałem swoją pracę, my—
Nie ma my; nie jest pewien, czy wciąż istnieje jakakolwiek liczba mnoga.
Porozmawiamy za kilka dni.
Dłoń na pentaklu rabusia zadrżała; kilka dni to za długo, to za mało, to niewystarczająco. Musi zebrać się w sobie, zszyć z powrotem; skleić, nawet jeśli tylko prowizorycznie, na ślinę; musi zespawać się na nowo, zanim rozleci na części pierwsze.
Tego złomu nikt nie owinie flagą.
Barnaby Williamson
Wiek : 33
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : Stare Miasto
Zawód : oficer oddziału Czyścicieli w Czarnej Gwardii
Benjamin Verity II
ODPYCHANIA : 15
SIŁA WOLI : 5
PŻ : 169
CHARYZMA : 28
SPRAWNOŚĆ : 7
WIEDZA : 20
TALENTY : 3
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t713-benjamin-verity-ii
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t765-benjamin-verity-ii
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t2147-audaces-fortuna-iuvat
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t766-skrzynka-pocztowa-benjamina-verity
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f144-willowside-10
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1069-rachunek-bankowy-benjamin-verity-ii
ODPYCHANIA : 15
SIŁA WOLI : 5
PŻ : 169
CHARYZMA : 28
SPRAWNOŚĆ : 7
WIEDZA : 20
TALENTY : 3
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t713-benjamin-verity-ii
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t765-benjamin-verity-ii
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t2147-audaces-fortuna-iuvat
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t766-skrzynka-pocztowa-benjamina-verity
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f144-willowside-10
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1069-rachunek-bankowy-benjamin-verity-ii
Kiedyś, może 20 lat temu, ktoś zacisnął na klatce piersiowej Williamsona imadło. Dokręcał je tak długo, aż popękały mu wszystkie żebra, a potem — ot tak, od niechcenia — przemielił jego resztki, uformował coś na rodzaj człowieka i postawił na cyrkowej arenie: idź, tańcz, zabawiaj publikę.
Kiedyś, może 20 lat temu, ktoś zacisnął dłonie na szyi Verity'ego. Wbił weń paznokcie i wydrapał ślady, a ślady zmieniły się w blizny. Blizny były brzydkie i blizny należało ukrywać, zwłaszcza patrząc w lustro, bo nikt tak doskonale nie ocenił jednego Verity'ego jak drugi Verity. Ślad ojca — Benjamin pierwszy to tylko światło w tunelu, niedościgniony wzór, najważniejszy, najdoskonalszy, naj-naj-naj człowiek stworzony z gówna; ślad matki — ktoś obmyślił już dla ciebie ścieżkę, Ben, możesz albo nią podążać, albo kłócić się z całym światem. Nauczano go tego — tej walki na słowa i języki, na argumenty, taktyki, spojrzenia. Nauczono, a potem zabroniono korzystać nieroztropnie.
Kiedyś, może 20 lat temu, ktoś dokleił do siebie Williamsona i Verity'ego i powiedział: idź, dziwna hybrydo psa z papugą, bądź wybawieniem dla całego świata.
Jesteś egoistą. Większym egoistą ode mnie — powiedział lekko, jakby oświadczał właśnie wszem wobec, że najlepsza dupa w Playboyu to Jill Taylor, ale może się zgodzić (w ramach kompromisu) na Shay Knuth, ale tylko dlatego, że miała ładny szlafroczek.
Słowa cudem przeszły przez gardło.
Cudem, bo egoizm był wpisany w Krąg od samego momentu jego powstania. To my, młodzież i starcy tego świata, obwieszczamy, że jesteśmy lepsi od was wszystkich, bo tak nam akurat pasuje. Nazwiska, których historia pisała się sama — ilu Williamsonów zasiadało w senacie, szepcząc do uszu prezydentów najbrutalniejsze reformy, podpowiadając generałom najbardziej krwawe wojny, idąc na rzeź?; ilu Veritych, zamiast płonącego Londynu, chciało zobaczyć, jak Waszyngton topi się w zgliszczach, jak czernią zatraca się Portland, Boston, Nowy Jork? Zbyt wielu, po to tylko by teraz dwoje — młodych, przystojnych, zagadkowo zabawnych, z klasą, inteligentnych, ambitnych — patrzyło na siebie tak, jakby ktoś właśnie wymyślił nienawiść. Każda kłótnia była tylko preludium do wspólnego drinka, opowieści, zabawy — każda sprzeczka potwierdzeniem zażyłości; najgorsze słowa nie padły nigdy wcześniej, dopiero dziś jebany Barnaby Williamson postanowił przypomnieć całemu światu, że:
Egoistą, rozumiesz? — usłyszeć to z ust Benjamina, to tak jakby Valerio nazwał kogoś brutalnym, Johan ćpunem, a Ronan dziadem z lasu. To tak jakby Audrey nazwała kogoś suką. Patrz teraz, Williamson. Patrzysz?Przestałem widzieć człowieka? Do tej pory widziałem w tobie przyjaciela i myślałem, że to działa w dwie strony. Masz mnie za aż tak pustego?! Zrobiłem cię chrzestnym mojej córki, powierzałem ci tajemnice, działałem zawsze na twoją korzyść. Nie Williamsonów, nie Richarda, nie Leonarda, nie Charlotte. Twoją, Barnaby. Myślisz, że robiłem to, bo mi się opłacało? A kim ty jesteś, żeby mi się opłacało, co? — parsknięcie następuje zaraz po przełkniętej ślinie, tej gorzkiej i brzydkiej. — Może wydaje ci się, że myślałeś o mnie, o Valerio, Johanie — wiedzą? — ale myślałeś tylko o sobie. Tak było ci wygodniej — spojrzeniem zmierzył sylwetkę mężczyzny, obserwując tę strużce krwi, która ściekała z lewego kącika ust. Barney, weź chusteczkę, wyglądasz jakbyś wyrzygał Château Mouton Rothschild; Barney, wytrzyj to; Barney, pani Robertson się gapi, powiem, że przegryzłeś policzek, bo ci stanął. — Brak tłumaczeń, brak pytań, które mógłbym ci zadać i brak problemów, które mógłbyś rozwiązać. Brak odpowiedzialności za moją wiedzę, bo nie wierzysz, że widzę w tobie coś więcej niż mundur. Kurwa, nie chodzi o zatrucie, zmysły i kontrolę. Chodzi o to, pierdolony debilu, że możesz zginąć. I to jutro. Możesz zginąć, a ja nawet nie wiedziałbym „dlaczego” — pokręcił z dezaprobatą głową. Emocje wcale nie opadały, ale złość tak — ja naprawdę rozumiem, wiesz? Ale patrz teraz, Williamson. Patrzysz? To będzie dobre.To ja jestem dla ciebie niewygodny, a to... — palcem wskazał wprost na pierś mężczyzny. — To kiedyś nas zrujnuje — spojrzenie pognało do kobiety — czy wiedziała, jak się nazywa? Spojrzenie znów na Williamsona — czy wiedział, co zrobił?
Ból jest dobry, bo jest prawdziwy. Żadna tępa pizda, żadna przegrana sprawa, żadna porażka nie bolała tak jak zdrada, bo za taką pojmował tę niewiedzę. 23 kwietnia 1985, Benjamin Verity umiera jako drugi. Potrzebował zrobić coś, coś co da mu czas do namysłu. Znaleźć sposób na załatwienie tej sprawy — zginął człowiek (to nie moja wina). Pojedyncze kiwnięcie głową oznaczało zgodę — stało się zbyt dużo, by myśleć o tym na trzeźwo, powinien uciekać, a jednak za cholerę nie potrafił przestać gapić się na kogoś, kogo zupełnie nie znał.
Kiedyś świat był prosty. Punkt widokowy w Cripple Rock, opony pierwszych samochodów i kaszmirowe sweterki wchłaniały najtańszą whisky. Nie musieliśmy się kryć. Nagle z odmętów czarnej mgły wyrósł bluszcz, przykrył niewinność pod stekiem kłamstw. Każdy chciał być wart więcej, każdy włożył maskę.
Kilka minut po 11 wyszliśmy z Amnesii. Poszedłem do Paganiniego, nie widziałem cię potem — niemal odwrócił się w stronę drzwi, ale coś zatrzymało zdrowy rozsądek, postawiło ścianę. — Jeśli będą problemy, to wezwij mnie na adwokata — nie Marcusa, nie mojego ojca. Mnie.  Wyciągnięta dłoń do uścisku jest kłamstwem, ale na nic bardziej szczerego nie mógł się zebrać. — Jesteś chujem, ale to nic między nami nie zmieniakiedyś ci wybaczę, ale jeszcze nie dzisiaj.
Acapella gra dzisiaj solo, Benjamin Verity opuszcza miejsce zbrodni — Benjamina Verity nigdy tu nie było.

jeśli się uda, to Ben z tematu
Benjamin Verity II
Wiek : 33
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : North Hoatlilp
Zawód : adwokat twój i diabła
Barnaby Williamson
ANATOMICZNA : 5
ODPYCHANIA : 33
WARIACYJNA : 1
SIŁA WOLI : 11
PŻ : 189
CHARYZMA : 8
SPRAWNOŚĆ : 14
WIEDZA : 5
TALENTY : 16
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t285-barnaby-williamson#794
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t404-barnaby-williamson#1290
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t405-poczta-barnaby-ego-williamsona
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f107-ulica-staromiejska-9-6
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1062-rachunek-barnaby-williamson
ANATOMICZNA : 5
ODPYCHANIA : 33
WARIACYJNA : 1
SIŁA WOLI : 11
PŻ : 189
CHARYZMA : 8
SPRAWNOŚĆ : 14
WIEDZA : 5
TALENTY : 16
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t285-barnaby-williamson#794
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t404-barnaby-williamson#1290
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t405-poczta-barnaby-ego-williamsona
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f107-ulica-staromiejska-9-6
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1062-rachunek-barnaby-williamson
Jesteś egoistą, mówi Benjamin Verity, zawsze drugi.
To jednak sen, myśli Barnaby Williamson, zawsze pierwszy do przemilczenia. To musi być sen, bo w żadnej rzeczywistości Ben nie powiedziałby czegoś tak—
Tak?
Ktoś ponad dwie dekady temu przecisnął ich przez foremki ukształtowane na podobieństwo pokoleń wstecz; to nie pierwszy Benjamin w rodzinie Verity, to (chyba) pierwszy Barnaby w rodzinie Williamson, to właściwie bez znaczenia — foremka obcinała niedoskonałości, polerowała brzydkie wypustki, siłą wciskała do środka to, co nigdy nie powinno ujrzeć światła dziennego.
Nie mogą go winić za dochowanie sekretu; uczył się od dziecka.
Nie mogą go winić, więc—
Więc dlaczego, Ben — werdykt tego starcia został przesądzony sześć lat temu; kiedy Ben żonglował słowami, Barnaby milczał — ponad pół dekady później cisza przestała być rozwiązaniem i awansowała na źródło problemu; musi mówić, chociaż nigdy nie chciał, nigdy nie próbował, nigdy nie zamierzał przebić się przez żelazny mur zespawanych prawd Verity'ego. — Zachowujesz się, jakby cokolwiek to zmieniało?
Błąd w druku słownika Williamsonów — przepraszam nie wykryto; przeprosić to pokazać, że ma się młotek, zamiast wbić gwóźdź.
Zwykle do trumny — zwykle własnej.
Zmieniło się tylko jedno, sekret przestał nim być. Cała reszta—
Mów, Williamson; mów teraz albo zamilknij na wieki.
Twoje tajemnice, moja pomoc, nasze plany, przyszłość twojej rodziny, ta przyjaźń — przyjaźń? Jaka przyjaźń? Czas teraźniejszy łatwo zmienić w przeszły; przeszłość trudno zmienić w teraźniejszość — gdyby się dało, sześć lat temu byłoby teraz. — Wszystko zostało takie samo. Naprawdę myślisz, że połowę gówna, które dla ciebie szuflowałem, było możliwe dzięki policji? Że większość dowodów, które wywlokłem, kupiłem odznaką?
Słowa wylatywały z niego jak zerwane z żyłki perły; jakby wykrztuszał wodę z płuc podczas sztucznego oddychania.
Jeśli egoizm to sprzedanie własnego życia, żeby chronić wasze, niech będzie — niech będzie; zamiast chusteczki, do kącika ust powędrowała dłoń. Krew była lepka, była ciepła, była jego; to najbardziej żywa rzecz, która po tej nocy w nim zostanie. — Jestem egoistą, Verity. Jestem egoistą i przez cały ten czas było mi, kurwa, wygodnie, bo przecież Czarna Gwardia i jej sekret to łóżeczko z atłasową pościelą.
Pozwala się wyspać, ale tylko po śmierci.
Głos, który przeszedł wszystkie stadia żałoby — od zaprzeczenia do gniewu, od gniewu do negocjacji, od negocjacji przez marazm, od marazmu prosto w sidła akceptacji — był teraz ciężki; jakby w gardło wbiło mu się coś małego, inwazyjnego, coś, czego nie może odcharknąć i odpluć. Kość niezgody dławiła słowa, ale nie mogła powstrzymać spojrzenia; w wyblakłej zieleni oczu kipiał mu gwiezdny smar, cała galaktyka dwóch dekad współdzielonej przeszłości — gdyby mógł, zatopiłby ich obu. W kosmosie nie ma dźwięków; w kosmosie nie ma Bena, który mówi
(jesteś egoistą)
i próbuje nie zadławić się myślą, że
(możesz zginąć)
nie wiedział o czymś, co wiedzieć powinien; co wiedzieć chciał; co wiedzieć miał prawo — na tym przecież się zna.
Nie będę cię winił, jeśli powiesz Valerio.
Przynajmniej poznasz przyczynę śmierci; dlaczego? miało imię, nazwisko i temperament krótszy od naukowych osiągnięć na studiach. Pewnego dnia pojawi się na Starym Mieście z nożem w ręku, Williamson otworzy drzwi, a Paganini wejdzie i go zajebie, i Barnaby nic mu nie zrobi, nic nie będzie mógł mu zrobić, bo przecież ma prawo.
Co z moim prawem do zachowania milczenia?
Wyciągnięta dłoń była pusta, ale Barnaby ma dobrą wyobraźnię; wyobraził sobie, że ta sama ręka ujmuje druciany wieszak na ubrania, rozprostowuje go i zamienia w pojedynczy, wygięty drut, i wbija mu ten drut prosto w szpik kostny. Ręka porusza się do tyłu, do przodu, do tyłu; ten ból to każde słowo, które padło z ust Bena.
Miał do niego prawo.
Zadzwonię, jeśli będzie potrzeba.
Napiszę, jeśli nie.
Uścisk — biznesowy, biało—kołnierzykowy, kawki, herbatki, kreseczki? — trwał dwie sekundy, po tych dwóch sekundach nie było już nic. Ben opuścił lokal, Barnaby'ego od dawna tu nie ma; oficer Williamson wraca do pracy.
Krok w kierunku nieprzytomnej kobiety przerwał nienaturalną ciszę; ściągnięty z szyi Jessie pentakl dołączył do drugiego, który chwilę temu zasilił zawartość kieszeni. Jedno spojrzenie na trupią twarz Jamesa wystarczyło.
Wyglądasz za dobrze, Williamson.
Przymknięte powieki pomogły skupić myśli; zaciśnięte w pięści emocje krwawiły — jeszcze chwila i zmieni je w wiór.
Dwóch dorosłych czarowników, jeden trup, a ty znów się, kurwa, nie spociłeś.
To łatwo zmienić — w drodze do telefonu energia skupiła się w pentaklu i zrobiła dokładnie to, na co zasłużył; zadała ból.
Magilamina — magia odpychania naturalniejsza od oddychania; zaplątana w żyły, zespolona z krwią, przeciskająca się przez aorty razem z bólem, który eksplodował w rozciętej, lewej dłoni sekundę po przebrzmieniu zaklęcia. Palce zalały się czerwienią, metaliczny posmak w ustach zgęstniał; to, co nadejdzie teraz, to skroplony strach.
Pierdolona—
Pilaignis.
—magia natury.
Zasłużył; czerwona, utkana z płomieni kula uderzyła na wysokości żeber — zaklęcie nie było silne, ale to nie od niego zrobiło się gorąco. Posmak choroby wyparło obrzydzenie; powietrze zgęstniało, owinęło głowę, lód w środku mózgu trzasnął.
Niedobrze.
Zakrwawione palce przeskoczyły po cyferblacie zawieszonego na ścianie telefonu; wewnętrzny numer Gwardii nie zostawiał śladów w rejestrze — za to zgłoszenia od razu trafiały tam, gdzie trzeba.
Oficer Williamson, odznaka G—W—3—0. Restauracja Acapella, Little Poppy Crest. Dwóch napastników, weźcie większe auto.
Na trupa; niewypowiedziane zastyga w powietrzu razem z ciałem na posadce.
Dźwięk przerwanego połączenia powinien brzmieć znajomo, ale zamiast obietnicy, Williamson słyszy w nim pustkę. Będą tu za kilka minut; będą tu, a on opowie historię heroicznego starcia, odtworzy bieg zdarzeń, wskaże na zakrwawiony nóż, na zakrwawione dłonie, na siebie, na nich i nikogo więcej.
Benjamina tu nigdy nie było.

Magilamina na siebie | próg 40 | 72 (k100) + 28 = 100
Pilaignis na siebie | próg 40 | 72 (k100) + 0 = 72
Barnaby Williamson
Wiek : 33
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : Stare Miasto
Zawód : oficer oddziału Czyścicieli w Czarnej Gwardii