Witaj,
Mistrz Gry
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t58-budowanie-postaci
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t179-listy-do-mistrza-gry
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t58-budowanie-postaci
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t179-listy-do-mistrza-gry
Bar „Champagne Party”
Lokal sprawia wrażenie typowej dla Sonk Road pijalni alkoholu: kilka stolików ustawionych pod stołem oraz stary, obdrapany kontuar za którym stoi ponury barman wycierający szklanki nie najczystszą ścierką. Jeśli uśmiechniesz się do niego i zadasz odpowiednie pytanie, zostaniesz wpuszczony na tyły baru. Tam do dyspozycji klientów zostały oddane trzy automaty do gier hazardowych. Barman zapytany o to, czy „Champagne Party” ma na nie pozwolenie, zawsze udziela twierdzącej odpowiedzi, ale każdy nieco bystrzejszy wie, że to nie jest prawdą. Ostatecznie co jakiś czas automaty są rekwirowane przez policję, a na właściciela nakładane wysokie kary, ale te jakimś sposobem zawsze wracają na swoje miejsce.

Nieobowiązkowa kość k3 na grę na automacie:
1 - Ojoj, automat zjadł twoją gotówkę i zepsuł się.
2 - Jedna siódemka, druga... I klops! Spróbuj ponownie.
3 - To twój szczęśliwy dzień! Udało ci się wygrać kilkanaście dolców. Spiesz się, by je wydać!
[ukryjedycje]

Ostatnio zmieniony przez Mistrz Gry dnia Pon Kwi 01, 2024 10:58 pm, w całości zmieniany 1 raz
Mistrz Gry
Wiek :
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru sekty satanistycznej
Cecil Fogarty
ANATOMICZNA : 20
ILUZJI : 8
SIŁA WOLI : 15
PŻ : 179
CHARYZMA : 15
SPRAWNOŚĆ : 7
WIEDZA : 5
TALENTY : 10
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t175-cecil-fogarty#374
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t250-cecil-fogarty#619
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t251-cecil-fogarty#620
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t281-poczta-cecila-fogarty-ego#776
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f192-arcanum-14-7
ANATOMICZNA : 20
ILUZJI : 8
SIŁA WOLI : 15
PŻ : 179
CHARYZMA : 15
SPRAWNOŚĆ : 7
WIEDZA : 5
TALENTY : 10
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t175-cecil-fogarty#374
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t250-cecil-fogarty#619
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t251-cecil-fogarty#620
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t281-poczta-cecila-fogarty-ego#776
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f192-arcanum-14-7
13 kwietnia 1985

Przed piwnymi oczami rozciągał się widok, który sprawiał, że serce wybijało mocniejsze akorady w piersi. Sonk Road. Popękane chodniki. Betonowa klatka. Cmentarzysko złudzeń i nadziei. Miejsce, gdzie stęchłe powietrze przesiąkło zgnilizną rozkładu. Tu nawet papierosy nie smakowały tak samo. Tu diabeł mówił "dobranoc".
Czując na sobie wzrok ogołoconych z atrakcyjności kamienic, gdzie ze ścian schodził tynk, a w niektórych okna nie było szyb, przypomniał sobie, jakie to uczucie, nie mieć niczego i zaczynać wszystko od zera.
Poruszał się w rytm melancholijnych refleksji, które tumanem wspomnień wślizgnęły się pod kopułę czaszki. Między jedną a drugą retrospekcją, kolejny pet wylądował na bruku. Zgniótł go podeszwą butów i zanim się zorientował, między zębami poczuł filtr następnego papierosa, za co płuca mu nie podziękują.
Rozejrzał się przez ramię, ale poza szelestem własnego płaszcza, żaden obcy dźwięk nie naruszył panującej na ulicy ciszy. Nawet wiatr poskąpił mu swojego towarzystwa - ucichł kompletnie. Bezszelestny krok Cecila nie niósł się echem. Był równie cichy, co stagnacja otulająca tę część miasta.
Głucho, ciemno i cicho.
Zatrzymawszy się przed znajomą fasadą budynku, najpierw sprawdził na kieszonkowym zegarze, która jest godzina. Zbliżała się dziewiętnasta. Przez nim noc pełna atrakcji, pod warunkiem, że jego informator nie zapomniał, że zaciągnięte długi wdzięczności należy spłacać z odsetkami.
Księżyc wyglądał za chmur. Dzisiaj, jak nigdy, potrzebował świadectwa jej obecności. Chciał czuć, że jej wsparcie. Świadomość, że Ona, Królowa Piekła, była tuż obok, dodawała mu otuchy.
Lilith, chroń mnie przed pochopnymi decyzjami.
Ze słowami modlitwy na ustach przekroczył pozornie skromne progi "Champagne Party". Nie był zainteresowany asortyment serwowanych w lokalu alkoholów, co też zaakcentował, podchodząc do kontuaru. Barman objął jego sylwetkę znużonym spojrzeniem. Pytanie, jakie zadał Cień, wywołała na ustach mężczyzny subtelny uśmiech, a w oczach - dotychczas mętnych - pojawił się niezdrowy błysk.
- Życzę szczęścia.
Prześmiewcze słowa szumiały mu w uszach Cecila tak długo, aż jego plecy nie zniknęły na zapleczu, gdzie został powitany przez skromną ilość automatów i soczyste: "kurwa, ten szajs znowu się zaciął". Swój wzrok skierował ku znajomej brawie głosu. Jej właściciel z zaangażowaniem uderzał pięścią o maszynę.
- Zażarłeś mi cztery dolce! - krzyknął, jakby łudząc się, że automat zrekompensuje mu tą stratę, najlepiej wygraną.
Jordan Gibson nie wyglądał tak, jakim Fogarty go zapamiętał. Zestarzał się, posiwiał, przybyło mu trochę zmarszczek, ale pewne rzeczy były niezmienne - nadal miał słabość do hazardu i taniego piwska. Upił porządny łyk z puszki.
Buch później Cecil podszedł bliżej do zapalonego miłośnika łatwego zarobku. Jordie trafił pod niewłaściwy adres. Tu nie zapełni swojego portfela zastrzykiem gotówki. Tu, jego niechęć do świata, jedynie się pogłębi.
Dwa buchy później stanął przed Gibsonem. Mężczyzna go nie zauważył. Przeklinał pod nosem, wrzucając do gardła maszyny kolejny banknot.
W dalszym ciągu nie uczył się na własnych błędach.
Cześć, skurwielu, pamiętasz mnie? , chciał zapytać, ale w porę ugryzł się w język. Przyszedł tu w pokojowych zamiarach, by odebrać dług, a nie powiększać bijającą od zakapiora irytacje.
- Ça fait longtemps, Jordan! - Nauka francuskiego szła Cecilowi coraz lepiej, chociaż słowa nadal gubiły się w pokracznym akcencie, którego nie mógł póki co wyplenić, ucząc się wyłącznie z kaset i słownika. – Jak się miewasz? Nadal z nożem przy gardle?
Nie? Nic straconego, enfoiré. Zaraz możemy nadrobić czas, który roztrwoniłeś razem z dolarami na automatach.
- Voller zwinął interes To musiał być dla ciebie olbrzymi cios.
Tęsknisz za kumplem, Jordie?
Na wspomnienie pieprzonego Stephana, co wbił Cecilowi nóż na wysokości czwartego żebra od dołu (nie osobiście, ale ilustrator dobrze wiedział, z czyjego polecenia niemalże wykrwawił się w wannie), odezwał się fantomowy ból zabliźnionej rany, ale złe samopoczucie stłumił w krzywiźnie zastygłego na ustach uśmiechu.
Mam nadzieję, że nie muszę się przedstawić, Jordie.
Pozostało mu czekać na gest dobrej woli ze strony mężczyzny. Jego brak spotka się z cecilowym niezadowoleniem.
Cecil Fogarty
Wiek : 23
Odmienność : Cień
Miejsce zamieszkania : Deadberry
Zawód : ilustrator
Zjawa
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t122-szukam-zjawy
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t180-listy-do-zjawy
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t122-szukam-zjawy
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t180-listy-do-zjawy
Sonk Road, podbrzusze Saint Fall, zawsze przyciągało do siebie największe szumowiny rozpoczynające tutaj swój żer. Każdy z mieszkańców zdawał sobie z tego sprawę, dlatego porządni obywatele omijali tę dzielnicę szerokim łukiem – legendy miejskie oddziaływały na wyobraźnię lepiej niż ktokolwiek mógłby przypuszczać. A jednak wciąż coś sprawiało, że do tutejszych lokali zaglądali nie tylko rekieterzy czy ulicznicy. Tutaj załatwia się także inne sprawy.

“Champagne Party” wbrew nazwie nie zapewniało szampańskiej zabawy. Tutejsze alkohole były przeciętne i mimo że właściciel nie chciał się do tego przyznawać, najczęściej chrzczone. Kufle posiadały liczne smugi, a w powietrzu unosił się zapach potu zmieszanego z gryzącym dymem papierosowym. Tutejsza klientela raczej nie gustowała w tytoniu premium, mogłeś to wyczuć zaledwie po przejściu progu baru. Lokal nie był zaludniony. Za kontuarem stał ten sam co noc barman, widocznie zmęczony swoją pracą. Zapewne wolałby się znaleźć wszędzie indziej niż tutaj, myślami przebywał na Hawajach lub gdzieś dalej, pijąc słodkie drinki w otoczeniu najpiękniejszych panienek. Pod ścianą mogłeś zobaczyć dwóch mężczyzn w wieku około trzydziestu lat. Sprawiali wrażenie jakby alkohol w szklaneczkach przed nimi nie był jedyną używką, jaką przyszło im tego wieczoru spożyć. Muzyka ponadto nie zagłuszała dostatecznie głosów osób bawiących się w lokalu.

Jordan Gibson, jako zatwardziały hazardzista, nie mógł sobie odpuścić tego wieczoru. Zbliżający się do czterdziestki, stary kawaler, sfrustrowany złośliwością rzeczy martwej uderzył kilkukrotnie w automat, wyrzucając z siebie przekleństwa. Znaliście się już jakiś czas, dlatego rozpoznanie go nie zajęło ci dużo czasu. Przez ostatni czas posunął się lekko w czasie – kilka zmarszczek w okolicy oczu, lekko poszarzałe skronie. Ogół przydługich, nieświeżych już ciemnych włosów i nieprzyjemnego, jasnego spojrzenia pozostał ten sam. Mężczyzna potrzebował jednak chwili, aby przypomnieć sobie twoje imię, zwłaszcza teraz, wyrwany ze swojej bańki narastającego wkurwienia.

Ta? Tęskniłeś za mną, gołąbeczku, co? — szeroki i zdecydowanie nienależący do najprzyjemniejszych uśmiech mężczyzny zdradził brak czwórki po lewej stronie. Gibson stracił go podczas jednej z bójek w “Nine Fine”, gdy naraził się jednemu z zakapiorów trzesących lokalem i uważającym go za swoją domenę. Zręcznie poszło mu udawanie, że cokolwiek zrozumiał ze zdania powiedzianego do niego w obcym języku. Czy to był rosyjski? — Poradziłem sobie z nimi. Na razie.

Na razie było w tym zdaniu kluczowe. Wszystkie te rozwiązania często okazywały się tymczasowe. Dla Gibsona przede wszystkim liczyło się, że miał pieniądze, które mógł wydać na automatach w swoim małym Vegas. Nie miało znaczenia, że te wkrótce przepadną, a karuzela rozkręci się na nowo – brak środków do życia i na czynsz, kolejne zapożyczenie się, większy konflikt, spuszczenie mu wpierdolu i groźby. Cykl życia Jordana Gibsona na tym się właśnie opierał.

Wspomnienie o Stephanie Vollerze było jak naciśnięcie nieodpowiedniego przycisku. Zmarszczył brwi, odchylając głowę do tylu, by przyjrzeć się twojej twarzy lepiej. Przypuszczał, że czegoś od niego oczekiwałeś, a konkretniej – informacji. Cennych informacji, które jak słusznie przypuszczałeś, posiadał. Podstawową kwestią było przekonanie go do mówienia, a w warunkach, jakie zastałeś, musiałeś dobrze się zastanowić nad tym, jak osiągnąć swój cel.

Skąd wiesz, kurwa, że Voller się zgarnął? — warknął pod nosem mężczyzna. Udawanie głupa było dobrą strategią, ale musiałeś wiedzieć, Cecilu, że to jedynie tymczasowe. — Kochanieńki, radzę sobie wspaniale, jakbyś nie zauważył.

Nie zauważyłeś. Ciemne kręgi pod jego oczami oraz blizna na policzku, całkiem świeża, na to nie wskazywały.

| Jordan Gibson po wielu lokalach chodził i nie z jednego kufla piwo pił, a Sonk Road zna doskonale, ale wyduszenie z niego informacji będzie wymagać od Cecila umiejętności perswazji. W tym celu należy wykonać rzut na charyzmę. Próg w tej turze to 60. Do rzutu należy dodać wartość bazową charyzmy.
W Zjawę wciela się Terence Forger.
Zjawa
Wiek : 666
Cecil Fogarty
ANATOMICZNA : 20
ILUZJI : 8
SIŁA WOLI : 15
PŻ : 179
CHARYZMA : 15
SPRAWNOŚĆ : 7
WIEDZA : 5
TALENTY : 10
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t175-cecil-fogarty#374
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t250-cecil-fogarty#619
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t251-cecil-fogarty#620
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t281-poczta-cecila-fogarty-ego#776
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f192-arcanum-14-7
ANATOMICZNA : 20
ILUZJI : 8
SIŁA WOLI : 15
PŻ : 179
CHARYZMA : 15
SPRAWNOŚĆ : 7
WIEDZA : 5
TALENTY : 10
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t175-cecil-fogarty#374
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t250-cecil-fogarty#619
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t251-cecil-fogarty#620
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t281-poczta-cecila-fogarty-ego#776
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f192-arcanum-14-7
- W świecie twoich fantazji usychałem z tęsknoty - za twoją nie wyjściową, zapijaczoną mordą, tendencją do wpakowania się w najgorsze szambo i brakiem piątej klepkiale to nie sen, Jordie, tylko paskudna, szara rzeczywistość, która prędzej czy później, zgaduję, że prędzej cię dopadnie.
Czujesz jej oddech na swoim karku?
- Więc niestety muszę cię rozczarować, nie pofatygowałem się tu, by się na ciebie napatrzeć.
Bo w  tym widoku nie było nic atrakcyjnego, a Gibson tymi swoimi trzema szarymi komórkami, co mu zostały, musiał czuć, że rzeczywistość wyciągała ku niemu dłonie. Inaczej nie rozglądałby się nerwowo przez ramię.
Cecil wiedział, z jakie sznurki pociągnąć, by pogłębić kłopoty, w których mężczyzna tkwił po uszy. Wiedział, jakich argumentów użyć, by ci, którym Gibson wisiał niebagatelną sumą opiewając na kilkaset dolarów, wyciągnęli wobec niego zakrojone o agresje konsekwencje. Jordan na pewno był świadom, że wylądowanie w bagażniku było wyłącznie przedsmakiem tego, co go czekało, kiedy zniecierpliwieni wierzyciele wywiozą go poza granice miasta.
Wypowiedziane przez niego „na razie” nie posiadało żadnych ram czasowych. Było równie ulotne, jak mgła o poranka, czy letni, gwałtowny deszcz, podczas dusznych dni. Musiał czuć się wystarczająco swobodnie, skoro wyszedł ze swojej nory, w której się ukrywał przez ostatnie kilka tygodni, jednak również fałszywe, co jego uśmiech, poczucie bezpieczeństwa szybko minie. Fogarty nie miał wątpliwości, że obecne położenie, w którym znajdował się Gibson do tylko cisza przed burzą.
Skryty pod maska pozornego ,beztroskiego rozbawienia, obserwował emocje, które - jedno po drugiej - pojawiały się na obliczu Gibsona, gdy pojawiła się wzmianka o jego obecnie przebywającym w pierdlu wspólniku. Na cecilowych ustach rozciągnął się sardoniczny grymas. Był niejednoznaczy. Łatwo było go pomylić z innym.
Naprawdę musiał tłumaczyć Jordanowi skąd to wiedział?
- Monitoruję jego poczynania, od kiedy sprzedał mi kosę w żebra.
Kłamstwo. Był Cieniem. Miał dostęp do informacji, o których Gibsonowi się nawet nie śniło, z czego - przynajmniej z drugiej części - mężczyzna powinien zdawać sobie sprawę. Mimo wszystko, w pewnym środowisku, o zapuszkowaniu Vollera było głośno.
- Wiesz przecież, że zawsze mam informacje z pierwszej ręki. Nie pamiętasz już, jak ci uratowałem dupę?
Nie zauważył, żeby Gibson radził sobie wspaniale. Ciemne kręgi pod oczami i zaczerwieniona blizna na policzku mówiły co innego. I pamięć też mu szwankowała.
Jordie dyndał na końcu łańcucha pokarmowego, co skłoniło Fogarty'ego do konkluzji, że czuł oddech rzeczywistości na swoim karku. Hipnotyczne rozważania mijały się z celem.
- Powiedz mi, nadal zaciągasz długi, a potem ich nie spłacasz? - Zwłaszcza długi wdzięczności, chuju. – Jordie, wiesz, jak jest. Ci, którym zalazłeś za skórę tak łatwo nie odpuszczają, ale być może wiem, jak rozwiązać raz na zawsze twój problem i nie mam tu na myśli honorowego samobójstwo.
Podniósł dłoń na wysokości jego policzka i cichym, ledwie wyszeptanym „Breviter” uleczył zadrapanie z jego policzka.
Nie oczekiwał od niego honorowych manewrów.
Bo Jordan Gibson był człowiekiem z gatunku mend pospolitych. Honoru było w nim tyle, co kot napłakał. W tym aspekcie mogli uścisnąć sobie dłonie.


Poniżej rzut na charyzmę, a tu na zaklęcie uzdrawiające zwieńczone powodzeniem.

[ukryjedycje]

Ostatnio zmieniony przez Cecil Fogarty dnia Wto Paź 03, 2023 8:49 pm, w całości zmieniany 1 raz
Cecil Fogarty
Wiek : 23
Odmienność : Cień
Miejsce zamieszkania : Deadberry
Zawód : ilustrator
Stwórca
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
The member 'Cecil Fogarty' has done the following action : Rzut kością


'k100' : 89
Stwórca
Wiek :
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru satanistycznej sekty
Zjawa
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t122-szukam-zjawy
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t180-listy-do-zjawy
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t122-szukam-zjawy
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t180-listy-do-zjawy
Rzeczywistość zawsze prędzej czy później dopadała Jordana Gibsona. Teraz odsuwał ją od siebie z pomocą alkoholu i ukochanego hazardu, ale mogło to trwać zaledwie chwilę. Gdy jutro wytrzeźwieje w swojej dziurze, uświadomi sobie, że chłopcy Kelleya mogą już dzisiaj zapukać do jego drzwi i upomnieć o spłatę zaciągniętego długu. Nie miał wystarczająco forsy, by pozbyć się ich na dobre, a odsetki stale rosły. Uderzyłeś w dziesiątkę i tak jak pozostałe emocje wypisane na twarze Gibsona, ta również była widoczna jak na dłoni.

Ach, Fogarty. Ty i ta twoja sentymentalna gadka. Brakowało mi tego pieprzenia — drwił z ciebie otwarcie, bo tylko to mu zostało, by poczuć się chociaż odrobinę w pozycji do negocjacji. Nie miał jej, nie mógł ci pogrozić, jeśli nie chciał zostać wyproszonym przez barmana. Gibsona przyjmowali już tylko w kilku lokalach w Sonk Road. W wielu z nich został wpisany na czarną listę, zatem każda próba przekroczenia progu kończyła się wykopaniem na zewnątrz. Potrafił się bić, ale jeśli chciał móc spokojnie chodzić po Saint Fall, musiał przestać chełpić się tym wątpliwym talentem. — Dopadł cię? — suchy śmiech brzmiał jak rozgniatane pod podeszwami butami jesienne liście. Widocznie rozbawiła go wizja ciebie dociskającego dłoń z byle jaką szmatą, próbując zahamować nagłe krwawienie z rany po pchnięciu nożem. Komu chociaż raz nie zajebano kosą między żebra, był szczęśliwcem większym niż mu się wydawało.

To prawda, ratowałeś oprycha przed sobą z więcej niż jednej opresji. Mógł prychać jak wyliniały kocur z ulicy na twoją wyciągniętą w jego stronę dłoń, ale nie umiał okłamywać siebie ani ciebie długo, że nie zaciągnął żadnego długu wdzięczności. Gibsonowi jednak takie wysokie idee jak pomoc bliźniemu czy honor były obce, spluwał na nie tak jak pluje się pod nogi porzędnym dziwkom z Sonk Road. Pezemawiały do niego jedynie środki, które mogły mu pomóc przetrwać kolejny dzień, tydzień, w porywach do miesiąca. Jeżeli byłeś w stanie poradzić sobie z tymi ludźmi raz na dobre, to musiał zacząć współpracować. Szybki rachunek w pamięci nie mógł go okłamywać.

Dobra, skurwielu. Czego chcesz ode mnie albo Vollera? Idiota dał się złapać Czarnym, to co słyszałeś to prawda, ale jakikolwiek masz do niego biznes – przegapiłeś moment — mogli się śmiać w półświatku, że do Czarnej Gwardii w większości ruszały półgłówki i pedały, ale to nie było do końca prawdą. Tą bandą gamoni zarządzali ludzie inteligentniejsi, znający się na swojej pracy. Dysponowali metodami śledzenia czarowników, by w odpowiedni sposób ukarać za lekkomyślność. — Stamtąd, gdzie trafił, szybko się, kurwa, nie wychodzi — nie mówił tego z własnego doświadczenia, miał na tyle oleju w głowie, by nie popisywać się przed innymi swoimi interesami. Wyciągnął z kurtki papierosy i zapalił jednego, przepijając buch piwem. — Gadaj lepiej, co potrzebujesz.

Wyrzucał z siebie słowa ze złością, ale nie podnosił głosu, dbając o to, by nie dotarły do postronnych osób. Mała ilość świadków bywa zdradliwa, słowa najlepiej giną w tłumie przekrzykujących się ludzi. Dwóch zjaranych mężczyzn pod ścianą zamilknęło przyglądając się sytuacji przy jednym z automatów, nasłuchując wieści. Podkrążone oczy jednego z nich z uwagą przypatrywały się tobie oraz Gibsonowi, chociaż nie był w stanie przyćmionym przez używkę umysłem wychwycić całej konwersacji, stąd nachylił się do przodu podpierając łokciami o blat stolika.

| Na ten moment możesz bez kości próbować wyperswadować Gibsonowi, co od niego potrzebujesz. Musisz jednak pamiętać, że nie jesteście w lokalu sami, podobno nawet ściany mają uszy.
Zjawa
Wiek : 666
Cecil Fogarty
ANATOMICZNA : 20
ILUZJI : 8
SIŁA WOLI : 15
PŻ : 179
CHARYZMA : 15
SPRAWNOŚĆ : 7
WIEDZA : 5
TALENTY : 10
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t175-cecil-fogarty#374
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t250-cecil-fogarty#619
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t251-cecil-fogarty#620
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t281-poczta-cecila-fogarty-ego#776
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f192-arcanum-14-7
ANATOMICZNA : 20
ILUZJI : 8
SIŁA WOLI : 15
PŻ : 179
CHARYZMA : 15
SPRAWNOŚĆ : 7
WIEDZA : 5
TALENTY : 10
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t175-cecil-fogarty#374
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t250-cecil-fogarty#619
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t251-cecil-fogarty#620
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t281-poczta-cecila-fogarty-ego#776
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f192-arcanum-14-7
Interesy na Sonk Road przechodziły z rąk do rąk, ale Jordan Gibson był niezmiernie taki sam - bez dolara przy duszy łudził, się ,że drwiną wybrzmiewające z tonu głosu odzyska kontrolę nad sytuacją albo przynajmniej ją załagodzi, co było równie prawdomówne, jak jego wygrana na automatach, a więc bliska zeru.  
Cecil nie zmiennie od kilka minut obracał papierosa w palcach, nie spuszczając wzroku ze swojego rozmówcy, który ewidentnie ugiął się pod naporem jego uroku osobistego i umiejętnym doborem słów, o czym świadczyły zastygły na jego twarzy pejzaż emocji.
- Mój sentymentalizm ma krótką datę przydatności. Dzisiaj o tobie pamiętam, Jordie, ale jutro mogę zapomnieć, że ktoś taki jak Jordan Gibson istniał – czytając między wierszami pamięć o Gibsonie była uwarunkowana wyłącznie jego przydatnością – więc darujmy sobie tę ckliwą grę wstępną i przejdziemy od razu do konkretów, bo nie ma czasu na opijanie starych, równie podłych co te, czasów.
Jordan miewał problemy z pamięcią. Cecila kusiło, by wypomnieć mu postępującą demencję, albo tymczasową amnezję, ale nie zjawił się tu, by umilać sobie czas słownymi potyczkami, który od zeszłego miesiąca nie był jego sprzymierzeńcem. Potencjalnie im Huxley dłużej przebywał w szponach swoich oprawców, tym szanse, że nie puści parę z ust malały coraz bardziej. Równie dobrze mógł być już martwy. Nie mógł dopuści, by informacje o Kowenie wyciekły. Nie mógł pozwolić, by obraz Erosa znalazł się w obcych rękach.
- Mówią, że lochy w Kazamacie to miejsce, do którego nie zagląda nawet Lucyfer, a jak obaj dobrze wiemy, twój wspólnik miał więcej wrogów niż przyjaciół, dlatego bezpiecznie jest założyć, że Voller to rodziła zamknięty, zarówno dla mnie, jak i dla ciebie.
Voller miał sporo za uszami. Na przestrzeni ostatnich lat, kiedy zaczęło mu się za dobrze powodzić, zgromadził imponującą liczbę wrogów, a ci, których uważał za przyjaciół, gryźli go po kostkach, ostrząc zęby na jego aktywa. To, że wpadł w ręce sprawiedliwości początkiem roku, nie mogło być dziełem przypadku, ani wynikiem efektywnej pracy Czarnej Gwardii. Tam, gdzie ręka rękę myje, przemytnik miał plecy. Skradzione działa sztuki wielokrotnie przewijały się przez chciwe dłonie usytuowanych rodzin wchodzących w skład Kręgu. Huxley, chociaż wiedział czym to groziło, nie bez powodu wykonał jego portret pamięciowy.
Cecil, po chwili namysłu, wyjął z kieszeni jednodolarową monetą i zbliżył się na odległość kilku kroków do Gibsona, by wcisnąć w gardło maszyny datek, co wykorzystał jako pretekst, by podejść bliżej do swojego informatora i zniżyć głos do szeptu.
- Chcę wiedzieć, kto przejął spuściznę po Vollerze, bo nie uwierzę, że nikt nie zainteresował się taką kurą znoszącą złote jaja.
Już wcześniej postanowił, że nie wyjawi Gibsonowi powodu, dlaczego postanowił odświeżyć ich znajomości. Istniała szansa, że przy odrobinie szczęścia malarz znalazł się w rękach następcy Vollera.  
- Nie odwracaj się. Twoja morda, Gibson, jak zwykle przyciąga uwagę.
Mieli widownie. Dostrzegł kątem oka dwójkę stojących nieopodal nich mężczyzn. Jednemu z nich obca była dyskrecja. Drugi lepiej maskował swoje prawdziwe intencje, ale nie na tyle umiejętnie, by uśpić czujność Fogarty'ego.
- I mów co wiesz. Nie przyszedłem tu na pokaz twojej elokwencji.
Która zawsze była wątpliwej jakości.
Naciskając przycisk na panelu automatu, przetestował szczęście znalezionej jednodolarówki.

rzut na automat
Cecil Fogarty
Wiek : 23
Odmienność : Cień
Miejsce zamieszkania : Deadberry
Zawód : ilustrator
Stwórca
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
The member 'Cecil Fogarty' has done the following action : Rzut kością


'k3' : 3
Stwórca
Wiek :
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru satanistycznej sekty
Zjawa
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t122-szukam-zjawy
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t180-listy-do-zjawy
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t122-szukam-zjawy
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t180-listy-do-zjawy
Dla zwykłego obywatela prowadzenie interesu bez odpowiedniej przykrywki nie było łatwe. Los Vollera podzieli pewnie jeszcze niejeden działacz niesławnego Sonk Road, bo niezależnie od tego czy było się czarownikiem, czy zwykłym śmiertelnikiem, policja i Czarna Gwardia patrzyły na dłonie wszystkich. Ucieczka przed tym spojrzeniem nie była niemożliwa, ale do tego trzeba było sprezentować coś w zamian. Przecież wszystko ma swoją cenę, a zwłaszcza milczenie. Jordanowi Gibsonowi w tym przypadku nikt nie płacił za milczenie, chociaż swój udział w drobnym przemycie oferował nie od dzisiaj i jakimś cudem dalej chodził na wolności. Czy to kwestia trzymania poziomu w magii odpychania, czy czegoś innego – to była refleksja na inny dzień, dlaczego taka szumowina dalej trzymała się na nogach, w dodatku o własnych siłach. Z drobną tylko pomocą innych.

Fogarty, Fogarty… Jak ty to robisz, że jakimś cudem zawsze unikniesz największego gówna — zacmokał kilkukrotnie, kręcąc głową. Ciężko było mu pojąć jakim sposobem wydajesz się tak nieuchwytny. Rozwiązanie tej zagadki czysto teoretycznie było dość proste, ale nie każdy z marszu zakłada, że twoją specjalnością była niewidzialność i rozpływanie się wraz z mgłą. Póki co nie wiedział o twojej odmienności, a nieuchwytność uznawał za łut szczęścia. — Dla ciebie na pewno lepiej, nie wątpię.

Czy pojmanie Stephena Vollera była czymś dobrym dla Gibsona, to już powie wyłącznie przyszłość. Aktualnie próbował złapać się czegokolwiek, co mogłoby odgonić od niego wściekłych o długi niemagicznych. Pięść wciśnieta w twarz to jedno, ale to nie jest wystarczający argument, a nie chciał ryzykować czyszczeniem pamięci tak dużej ilości osób. Chociaż myślał wolniej, to jednak – myślał. Z obliczeń poczynionych w głowie wynikało jedno. Twojej pomocy może potrzebować jeszcze nie raz, a jeżeli odmówi współpracy teraz, na nic więcej liczyć nie będzie mógł. W końcu kto wiedział, kiedy nadarzy się okazja, by ktoś potrzebował jego wsparcia jako szmuglera.

Zamilknął na dłużej, ale nie dlatego, że nie chciał mówić. Teraz musiał sobie przypomnieć to, co mogło się okazać dla ciebie kluczowe.

Spuściznę? Większość z tego zarekwirowano… — urwał, zauważając zainteresowanie obcych mężczyzn i odwrócił się tak, jakby dalej bardziej skupiony był na automacie i swoim kuflu piwa niż na tobie. Obserwował jak zdecydowałeś się sprawdzić swoje szczęście i odchrząknął. Należało uważać na innych klientów, nawet na barmana. W momentach przetasowania ciężko orzec, kto pracował dla kogo. — To co udało się zachować, częściowo też odzyskać, przejął Kian Perez — mruknął cicho, zagłuszony częściowo przez dźwięk wygranej. Światła dobywające się z ekranu maszyny odbijały się w oczach mężczyzny, jego ulubione widowisko, tym razem jednak nie przeznaczone jego oczom. To przecież twoja jednodolarówka okazała się dzisiaj szczęśliwa, a nie jego monety wrzucane do gardła automatu raz za razem. — Znasz go czy nic ci to nie mówi?

Odchylił się i wyciągnął wymietą paczkę papierosów z tylnej kieszeni spodni. W podobnej chwili do “Champagne Party” zawitała kolejna dwójka mężczyzn. Gibson wyraźnie zesztywniał, ale próbował udawać, że nie widzi ich. Może wtedy oni nie zobaczą jego.

Nie jest stąd, ale powiedzmy, że próbuje poszerzyć swoje wpływy. Zgarnął jakichś chłopaczków i póki co farci mu się — prawie nie poruszał ustami, wyczekując na to, co zrobią osoby wchodzące, ale te dosiadły się jedynie do wcześniejszej dwójki mężczyzn.

| Małe k3 na to, co może się wydarzyć:
1: Jeden z mężczyzn, którzy weszli przed chwilą do lokalu, rozpoznaje Gibsona. Twierdzi, że wisi mu 20$
2: Barman próbuje wygonić jednego z mężczyzn, twierdząc, że jest na czarnej liście; atmosfera robi się nieprzyjemna
3: Jeden z gości lokalu stwierdzi, że barman policzył mu za duży rachunek i będzie próbować wszcząć bójkę
[ukryjedycje]
Zjawa
Wiek : 666
Cecil Fogarty
ANATOMICZNA : 20
ILUZJI : 8
SIŁA WOLI : 15
PŻ : 179
CHARYZMA : 15
SPRAWNOŚĆ : 7
WIEDZA : 5
TALENTY : 10
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t175-cecil-fogarty#374
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t250-cecil-fogarty#619
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t251-cecil-fogarty#620
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t281-poczta-cecila-fogarty-ego#776
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f192-arcanum-14-7
ANATOMICZNA : 20
ILUZJI : 8
SIŁA WOLI : 15
PŻ : 179
CHARYZMA : 15
SPRAWNOŚĆ : 7
WIEDZA : 5
TALENTY : 10
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t175-cecil-fogarty#374
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t250-cecil-fogarty#619
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t251-cecil-fogarty#620
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t281-poczta-cecila-fogarty-ego#776
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f192-arcanum-14-7
Im mniej wiesz, tym lepiej śpisz.
Gibson nie wiele wiedział o Cecilu. Nie miał pojęcia, co kryło się za jego umiejętnością unikania kłopotów, chociaż posiadł wszystko to, czego natura poskąpiła Jordanowi. Kryła się za tym elokwencja, urok osobisty, dar przekonywania, silnie rozwinięta intuicja, szczypta zdrowego rozsądku, która nie zdołała się zupełnie rozmyć w mgle zapomnienia, mimo iż czasem impuls przejmował nad nim kontrolę, a emocje zagłuszały głos rozsądku, łatwość w mówieniu nieprawdy, ale też zwinność. Dzięki temu, ostrze noża, które wylądowało między cecilowymi żebrami, nie przebiło ważnych oragnów i po jego spotkanie z oprychami Voller pozostała pamiątka w formie bladej, ledwo widocznej blizny pod czwartym żebrem od końca. Posiadał też pewien atut, który nikt dotychczas nie zdołał wytrącić mu z dłoni. Był Cieniem, o czym Gibson, ani śmietanka towarzyska z Sonk Road miała się nigdy nie dowiedzieć. Nazywał to Darem od Lilith,
To żaden cud, to wrodzony talent, które ci brakuje, miał na końcu języka, ale słowa pozostały krtani. Wiedział, kiedy zachować milczenie.
- Od dawna wiedziałem, że masz słabość do mojego nazwiska. - Cierpki uśmiech był jedynym grymasem, na jaki Gibson mógł liczyć w ramach nagrody za ten niskich lotów komplement, który rozciągnął sie na jego ustach w karykaturze uśmiechu. - Stań w nocy przed lustrem, zapal pojedynczą świece, i wpatrując się w swoje odbicie, trzykrotnie je wymów. Odważysz się, Jordie? Fortes fortuna adiuvat. Szczęście sprzyja odważnym.
Przyglądał się strutej trudami życia twarzy, posiekanej zmarszczkami zmartwień. Pod powiekami dostrzegł oznaki niewyspania - wyraźnie odznaczające się na bladość skóry sińce.
Jordie nie tylko rozglądał się nerwowo przez ramię, ale też nie sypiał zbyt dobrze.
Co masz na sumieniu, skurwielu?
Pewnie za dużo, żeby wymieniać.
Gibson nie wyglądał na kogoś, kto składał ręce do modlitwy i robił rachunek sumienia.
Cecil, ciężar swojego ponaglającego spojrzenia opierał na sylwetce mężczyzny. Tik tok - czas płynął, przez co miał wrażenie, że milczenie, które zapadło, jedynie przyśpieszyło jego upływ.
Miał wyjąć nóż, by przekonać go do mówienia, a może skazić jego umysł paskudna iluzją, która odciśnie piętno strachu na skórze i doprowadzić do bezdechu?
Gibson przez dwadzieścia dwa uderzenia serca trzymał Fogarty'ego w niepewności, a to co powiedział, wywołało w dwudziestotrzylatku zalążek litości utkany z kącikowego, ledwo zauważalnego uśmiechu.
- Wątpię. Nie trzymał ich byle gdzie, a jego kolekcja była imponująca. Słyszałem, że w jego ręce wpadło kilka Rembrandtów i perła w koronie - obraz da Vinciego. Tutejsze muzeum pochwaliłoby się takim eksponatem.
Bzdura, prawdziwą perła w kornie był portret Titiusa Verity'ego namalowany ręką L'orfevre, który znajdował się w kręgu zainteresowania Fogarty'ego. Nie miał pewności, czy Voller posiadł ten obraz w swojej kolekcji, ale miał okazje w końcu zweryfikować zasłyszane pogłoski.
Potem Jordie, z łaski swojej, przeszedł do konkretów.
Kian Perez.
Znasz go, Cecil?
Dzwoniło, ale nie wiedział, w którym kościele. Przewertował zasoby zebranych informacji, by połączyć kropki. W końcu sięgnął we właściwe rejony pamięci.
- Znam Lando Perza  - odpowiedział równie cicho, ledwie poruszając przy tym ustami. Monety z gardła automatu posypały się na jego wyciągnięta dłoń. Wiec wyjdzie z tą nie tylko bogatszy o informacje, ale tez o trzydzieści dolarów. – Nie miałem wątpliwej przyjemności poznać, ale słyszałem, że niezły skurwiel i ma brata, więc jeśli w ich żyłach płynie ta sama krew, być może Kian posiada podobne predyspozycje.
Och, tego było mu trzeba. Braci Perez. Duetu świrów.  
Zanim Gibson zdążył choćby mrugnąć, poczęstował się papierosem, wyjmując go z paczki, którą trzymał w dłoni. Z udawanym rozbawieniem wsunął do ust nałóg.
- Straszny syf palisz - rzucił buch później. – Powiedz wszystko, co wiesz na jego temat. Jakich konkretnie chłopaczków? Bandę Sinclaira? Po zapuszkowaniu Vollera groziło im bezrobocie.
- Gibson – baryton wpadł Cecilowi w paradę. – Ścieki cię w końcu wypluły? Gdzie moje dwadzieścia dolców? Siłą mam je wyciągnąć?
Fogarty zacisnął w dłoni swoją wygraną, leniwie przesuwając wzrokiem po zarośniętej mordzie.
Przewidział przyszłość. Rzeczywistość właśnie dopadła Gibsona.

Jedyneczka wpadła
Cecil Fogarty
Wiek : 23
Odmienność : Cień
Miejsce zamieszkania : Deadberry
Zawód : ilustrator
Zjawa
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t122-szukam-zjawy
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t180-listy-do-zjawy
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t122-szukam-zjawy
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t180-listy-do-zjawy
Wkurwiały go ciągłe wtrącenia z języków, które były dla niego niezrozumiałą paplaniną w obcych akcentach. Jordan Gibson uznawał cię za przemądrzałego gówniarza, tak jakbyś pozjadał wszystkie rozumy i czuł się lepszy od każdego innego w tym smutnym zakątku Saint Fall. Dodając do tego fakt jak bardzo nieuchwytny pozostawałeś i dług, jaki u ciebie posiadał, byłeś dla niego niczym wrzód na dupie. Przeszkadzałeś mu tak bardzo, ale nie mógł zrobić niczego, bo nawet w swojej głębokiej niechęci musiał przyznać, że byłeś przydatnym kontaktem na jego liście. Dlatego musiał zacisnąć zęby i przyjmować twoją arogancję.

Kiedyś ci zetrę ten uśmieszek z twarzy, szczeniaku.

Za kogo ty się masz? Pierdoloną Krwawą Mary? — parsknął szyderczo, kręcąc głową. Fogarty i ich ego. Za samo to pewnie zdołaliby ich wyrzucić z Kręgu, jak nie za machlojki i spiski. Widać to dziedziczyli wszyscy, nieważne ile pokoleń rodzina zdołała pochować w ziemi. — Wystarcza mi, że muszę patrzeć na twoją wychudłą mordę w tej chwili.

Jeżeli czegoś chciałby w tej chwili uniknąć bardziej niż pukającej do niego rzeczywistości, to bycia skazanym na zjawę w jaką z pewnością zmieni się po śmierci Fogarty.

Nie był idiotą. Przynajmniej nie aż takim — omal nie splunął mówiąc to. Przez niego był w tym bagnie zanurzony, ale przynajmniej gwardziści zajmą się nim w odpowiedni sposób. Oby dopieprzyli mu jak najmocniej. — Jaki Rembrana? Co ty gadasz? Nic takiego u Vollera nie było — zmarszczył zarośnięte brwi, nie rozpoznając nazwiska znanego malarza. Jeśli chciałbyś porozmawiać z nim na tematy sztuki, to na pewno nie był on właściwym partnerem do takich tematów. — Mówię ci jak jest. To, co mogli, zajebali ze sobą, gdy zabierali go.

Kian Perez chciałby się dowiedzieć, gdzie ukryte były najważniejsze dzieła. Nie bez powodu jego chłopcy pozwalali sobie na tak dużo w jego przypadku. Przypuszczali, całkiem słusznie, że Gibson jest poinformowany. Mogliby go napoić serum prawdy, ale najwidoczniej nikt z nich nie umiał się pochwalic talentem alchemicznym ani nie posiadał znajomości mogących pozwolić na wyposażenie się w taki wywar. Póki nie było to możliwe, Gibson w ostatnim zrywie honorowości nie zamierzał zwierzać się z tych tajemnic.

Ważne było czy Fogarty zna Perezów i wie, czego się spodziewać po tym duecie.

Lando? Ten fiut nosi się po całym Sonk Road jakby to był jego osobisty folwark. Nadąsany debil, jak tylko braciszkom Perez coś się stanie — choroba nazywana “zatrzymanie w Kazamacie” przychodzi na każdego lidera tych magicznych zatarczek. Mogli być czarownikami i czuć się jakby posiadali broń, która umożliwiała im wymknięcie się przed wszelką odpowiedzialnością za swoje czyny. To było naiwne myślenie. — przyjdą inne gnoje i skończy zabawa. Chłopcy od Sinclaira nie mają jego pełnego zaufania. Gdybyś mógł…

Nie zdążył odpowiedzieć nic więcej Fogarty’emu. Przerwał im mężczyzna o surowym wyrazie twarzy, wyraźnie nienastawiony na rozmowy i dyskusje, a rozwiązania siłowe.

Nie mam szmalu przy sobie, wypieprzaj — mruknął do niego bez przekonania Gibson, czując jak robi mu się słabo. Myślał, że chociaż ten dzień spędzi w spokoju, nie mając na karku Gunnera i spółki. Kto by pomyślał, że przywieje ich akurat do “Champagne Party”? — Jestem zresztą zajęty i zaraz muszę stąd spadać, dlatego jeśli masz jakieś int…

Czy ty, debilu skończony, możesz być zajęty, co? — dyskretnie, by barman nie widział – widział – szarpnął za materiał koszulki na karku Gibsona oprych. Gdyby chciał, mógłby jego czołem uderzyć w konsolę automatu i otworzyć tym uderzeniem łuk brwiowy na nowo. — Gdzie są moje pieniądze, gadaj!!!
Zjawa
Wiek : 666
Cecil Fogarty
ANATOMICZNA : 20
ILUZJI : 8
SIŁA WOLI : 15
PŻ : 179
CHARYZMA : 15
SPRAWNOŚĆ : 7
WIEDZA : 5
TALENTY : 10
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t175-cecil-fogarty#374
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t250-cecil-fogarty#619
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t251-cecil-fogarty#620
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t281-poczta-cecila-fogarty-ego#776
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f192-arcanum-14-7
ANATOMICZNA : 20
ILUZJI : 8
SIŁA WOLI : 15
PŻ : 179
CHARYZMA : 15
SPRAWNOŚĆ : 7
WIEDZA : 5
TALENTY : 10
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t175-cecil-fogarty#374
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t250-cecil-fogarty#619
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t251-cecil-fogarty#620
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t281-poczta-cecila-fogarty-ego#776
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f192-arcanum-14-7
Prowokował. Celowo, z premedytacją. Obserwował ekspresje jakie na ułamki sekund zastygały na twarzy jego rozmówcy. Pod tym względem Jordan był jak otwarta ksiega. Cecil, jak na dłoń, widział wszystkie targające go emocje. Zdradzało go drżenie dolnej wargi i powiek, delikatna zmarszczka przecinając nasadę nosa i bardziej widoczna - potrójna - na czole, która świadczyła tez o tym, że mężczyzna niebawem przekroczy próg czterdziestu lat, co nieuchronnie przybliża go do półwieku swojej egzystencji.  
Jakim cudem nadal żyjesz, Jordie?, chciał zapytać Fogarty, ale ugryzł się język. Wymienili między sobą dostatecznie dużo uprzejmości, więc ta może pozostać w obrębie cecilowych myśli.
- Mogę być Krwawą Mary z twojego koszmaru, jeśli nie zaczniesz współpracować.
Mógł stać się kimś, kogo blade odbicie będzie widział w oknie i bocznym lusterku samochodu. Kimś, kto będzie kojarzył się nawet z najdelikatniejszym ruchem firanki. Kimś, przez kogo będzie się budzić z płytkiego snu w środku nocy, kiedy usłyszy echo zbliżających się kroków na klatce schodowej. Kimś, kogo szept nieraz usłyszy tuż przy swoim uchu, ale nigdy nie odnotuje jego obecności w polu widzenia.
Mógł stać się jego największym koszmarem, ucieleśnieniem wszystkich, pielęgnowanych przez paranoiczną część umysłu lęków. Mógł stać się jego obsesyjną myślą o samobójstwie.  
Więc - Napatrz się. Zapamiętaj moje rysy twarzy, bo mogę sprawić, że wyryją się w twojej pamięci w inny, mniej przyjemny sposób - pozwolił Gibsonowi napatrzyć się na wychudłą mordę. Na tę okazję zaopatrzył się w oblepiający wargi drwiną nakrapiany uśmiech.
Jordan snuł swoją opowieść. Brzmiała jak bajka przekazywana z ust do ust kolejnym pokoleniom. Lewą dłoń Cecil wsunął pod poły płaszcza. Palcem natrafił na zamknięty w kaburze nóż.
Naprawdę nie było innego sposobu, by nakłonić mężczyznę do współpracy?
Łgał jak pies. Kolekcja Vollera była bardziej okazalsza niż to, co trawiło w ręce Gwardii. Gdzie ukrył obrazy, które nie powinny być przekazywane z jednej do drugiej pazernej dłoni?
Gibson nie posiadał nawet podstawowej wiedzy na temat sztuki. Ingo racja, jaką się podpisał, źle wymawiając nazwisko Rembrandta, sprawiła, że Fogarty zacisnął palce na rączce noża.
Jak Voller znosił obecność takiego idioty w swoim najbliższym otoczeniu? Bądź co bądź, sam posiadał imponującą wiedze z zakresu sztuki.
Kian Perez na pewno chciał się dowiedzieć, gdzie Stephan ukrył perły w kronie i w tym celu docisnął Jordana. Ile minęło czasu, zanim go złamał i wyśpiewał wszystko, jak na spowiedzi? Fogarty nie miał złudzić co do tego, że Gibson, ratując swój tyłek, był skłonny poświęcić każde dzieło sztuki. Liczyła się dla niego wyłącznie wartość pieniądza i własnego życia, chociaż to było bezwartościowe.
W słowach hazardzisty znalazł potwierdzenie swoich spekulacji, ale nie popadł w samozachwyt nad swoim intelektem. Skupił wzrok na Gibsonie. Chciał bez żadnych uprzejmości doścignąć zimną stal do jego gardła i zmusić go do mówienia, ale zanim nóż znalazł się w jego ręce, "Gdybyś mógł..." zatonęło w brzmieniu obecnego głosu.
- Upominasz się o dwadzieścia dolców? Bieda cię podgryza, Cassidy? - śmiech wydostał sie spomiędzy gardła towarzysza Cassidy'ego, który, wsparty na jednym z automatów, przeciągnął leniwie spojrzeniem po twarzy Jordana. - Nie słyszałeś, że spuszczono mu łomot zupełnie jak tobie?
Cecil ukrył półmrok. Stojąc w cieniu,  zazwyczaj pełnił rolę elementu wystroju i nie rzucał się w oczy, dzięki czemu mógł przyjrzeć się uważniej mężczyźnie, u którego Gibson zaciągnął opiewający na dwadzieścia dolarów dług, bez obaw, że oczy w kolorze zgniłej zieleni, wściekle świdrujące Jordana, zwrócą się ku niemu, a na ustach uformują się obelgi.
-  Zamknij się - wysyczane przez zęby przywołał na usta Fogarty'ego szyderczy grymas, bo właśnie, drżeniem ramion, odsłonił przez Cieniem swoją piętę achillesową. - To kwestia honoru!
W kilku krokach podszedł do Gibsoba i zacisnął pieść na materiale jego koszulki na wysokości serca.
- Lando pozdrawia - Cecil wyszedł z cienie, tym razem jego słowom towarzyszył dobroduszny uśmiech, ton głosu miał spokojny, acz między słowami błąkała się ponaglając nuta  – i martwi się o kondycje twojej ręki, Price.
Cassidy Price. Kolejna załkała, jaką wypluły na ulice speluny w tym zakątku Hellridge. Bezpański pies, który szukał szczęście tam, gdzie go nigdzie nie znajdzie.
Para  oczy w kolorze zgniłej zielni zwróciła się ku niemu, chociaż złość została częściowo przykryta przez strach.
- Obawia się, że Sinlcair i jego banda nie stanęli na wysokości zadania i mogę potwierdzić te obawy.
Zgadywał. Nie miał pojęcia, czy bandaż, którym był owinięty nadgarstek prawej ręki mężczyzny był wynikiem ataku ze zaskoczenia. Nie wiedział, czy Sinclair brał w tym udział, ale skoro chciał się wkupić w łaski Pereza, musiał przede wszystkim udowodnić mu swoją użyteczność. Najprostszą ku temu drogą było złojenie skóry mendom pokroju Price'a.
Poza tym komuś, komu bieda nie zapukał do drzwi, zwykle, nie upomina się publicznie o zwrot dwudziestu dolarów. Musiało go nieźle przycisnąć.
- Twoja nagroda pocieszenia - rzucił w niego banknotem dziesięciodolarowym. Mniemał, że mężczyzna trafi samodzielnie do wyjścia. Sam wyczerpał już wszystkie argumenty, by go do tego przekonać.
- Wynocha, jeśli chcecie urządzać tu burdę – do burzliwej wymiany zdań wtrącił się barman. - Price, znowu chcesz trafić na czarną listę?
- Rozliczymy się innym razem, Gibson - cichym warkotem Price zakończył jednostronne negocjacje. Najwyraźniej strach przyćmił trzeźwość jego umysłu.
Nie zapomnij zabrać ze sobą kumpli, mruknął Cecil w myślach, co też Cassidy posłusznie uczynił. Cała czwórka, odprowadzona przez wzrok barmana, wyszła z baru.
- Nie jestem złotą rybką, co spełnia życzenia, Gibby. Już dostatecznie długo nadużywałeś mojej życzliwości. W ramach spały długu, zanim naliczę odsetki, powiedz wszystko, co wiesz o Perezie i jego układach z tutejszą elitą - ostatnie słowo drwiną ułożyło się na cecilowym języku. – Nie zapomnij podać też lokalizacji skrytki Vollera.
Nie zapominaj, że twoja przyszłość jest w moich rękach.
Cecil Fogarty
Wiek : 23
Odmienność : Cień
Miejsce zamieszkania : Deadberry
Zawód : ilustrator
Zjawa
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t122-szukam-zjawy
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t180-listy-do-zjawy
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t122-szukam-zjawy
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t180-listy-do-zjawy
Czy bał się Kiana Pereza? Samozwańczy władca tej najgorszej cześci Saint Fall był pyszny i działał sprytnie. Przejęcie schedy po Stephanie Vollerze było mądrym posunięciem, zagarnięciem pod swoje skrzydła zagubionych chłopców pozbawionych zajęcia, by ci grali na jego melodię – również. Tylko czy był na tyle sprytny, by oddalić od siebie na dłużej spojrzenia stróżów prawa? Wtedy znowu Jordan Gibson zmieni swoje stronnictwo, o ile dożyje tego momentu i nie obudzi się któregoś pięknego dnia na dnie Restless z workiem na głowie i ciężkim kamieniem przywiązanym do jego kostki. Do tego czasu przynajmniej utrzymywał pozory bycia na posyłki Pereza, by przeżyć dłużej niż powinien taki podrzędny gad jak on.

Czuł na swoim karku ciepły oddech Price’a – co za zbieg okoliczności, by nazywać tak zakapiora-windykatora. Zemdliło go momentalnie, bo nie wiedział, co mógłby mu zaoferować poza dwiema jednodolarówkami. Pieniądz jak każdy inny, ale kark nie zadowoli się byle czym. Bieda musiała mu zajrzeć prosto w oczy, skoro był gotowy wszcząć bójkę w barze, by zemścić się za brak spłaty długu.

Pierdol się. Nachlałeś się byle gównem i myślisz, że możesz wszystko — warknął. Mógłby mu przyłożyć, gdyby nie zależało mu na możliwości grania tutaj, dlatego nie odwracał się nawet i nie patrzył na niego. Kolejna niechciana przez niego morda w zasięgu jego pięści zadziałałaby jak płachta na byka. — Wypieprzaj stąd lepiej. Nic ci dzisiaj nie dam, nawet na to nie licz!

Nie spodziewał się, że staniesz po jego stronie. W pewnym sensie, oczywiście. To nie była przysługa przyjacielska, bo wam nie było nawet blisko do dobrych znajomych. Wiedział dobrze, że skoro już odsunąłeś od niego uderzenie ze strony rzeczywistości, jedno z tych bolesnych, wymierzonych prosto w podbrzusze, to nie będzie mógł uciekać dłużej od prawdy. Z ulgą zobaczył kątem oka jak wszyscy weseli biesiadnicy zabierają się stąd, pozostawiając ich samych. Powoli odetchnął, ale ciężko było nazwać to uczucie ulgą. Gibsona czekała przecież jeszcze jedna, nieprzyjemna konfrontacja do zakończenia.

Sięgnął ponownie po kufel piwa i przechylił go aż osuszył jego dno.

Dzięki za pomoc — wydusił przez zaciśnięte zęby zanim odwrócił się do ciebie na stołku. Podparł się łokćmi o kolana i zerknął jeszcze na barmana, który miał na nich oko. Wolał by do końca tego dnia nie przydarzyło się nic, co zmusiłoby go do wezwania właściciela baru. Po policję by nie zadzwonił, pewnie znowu zarekwirowaliby automaty stanowiące główny filar ich zarobku.

Zapalił kolejnego papierosa i dopiero wtedy zaczął mówić. Niechętnie, nie rwał się do opowieści na temat tego, co wiedział.

Znasz opuszczony supermarket na drodze z Saint Fall do Portland? Pewnie, że znasz, gówniarzu. Na pewno nie raz tam się rozbijałeś — rzucił na początek Gibson, unosząc wzrok, by spojrzeć na ciebie. Supermarket był zamknięty od dwóch lat, a sporej wielkości halą nikt się nie zainteresował. Szpeciła jedynie drogę, burmistrz nie miał pomysłu na to, komu mógłby sprzedać ten grunt. Walmart chciał go kupić za bezcen, ale na to miasto nie mogło wyrazić zgody. I takim sposobem teren dawnego sklepu porastał chwastami. Roiło się tam od robactwa gorszego gatunku. — Ani Czarni, ani gliny nie zdążyli się nim zainteresować. Wiesz, co to znaczy.

Nie było to całkowite odludzie, ale zapewniało pewne pole do działania. Lepsze niż Sonk Road, gdzie szybciej szło o zostanie złapanym w nieciekawej sytuacji wskazującej na bycie zamieszanym w podrzędne interesiki.

Nie wiem, co jest tam dokładnie. Perezowie nie są zbytnio rozgadani — wyszczerzył do niego zęby. W porównaniu do nich, Gibson wyśpiewywał o wiele więcej, ale nie Meksykanie. Kolejny buch w trakcie przerwy w opowieści. — Ma pod sobą głównie chłopaków kręcących się wokół Sinclaira jak smród po gaciach. Nie wiem, ile z tych wszystkich obrazów zdążył spieniężyć, ale wszystko, co jeszcze ma, powinno być na opuszczonej hali. W magazynach. To naprawdę wszystko, co wiem o nim. Pomagałem mu to tam przenieść, ale tytułów ci nie podam za Chiny ludowe, bo ich nie znam. Większość była odpowiednio zabezpieczona, więc nawet nie powiem ci co na nich było. Znaczy… — zawiesił głos na chwilę, podrapał się po brodzie. Zmarszczone brwi mogły ci podpowiedzieć, że jednak coś udało się Gibsonowi wychwycić podczas tego przejazdu. Jeden z obrazów nie był tak dobrze zabezpieczony streczem. — Był tam jakiś świeży obraz. Powiedział, że głównie na tym mu zależało. Nie widziałem całości, ale poznałem, że mógł mieć z tydzień, może dwa? Nawet werniks nie osiadł dobrze…

Skończył papierosa i dogasił go popielnicy.

Nie powiem ci, co miało miejsce w markecie, bo nie pozwolił mi zajść w pewne miejsce. Strasznie go wkurwiłem, gdy chciałem się dostać do magazynu tam. Powiedział, że mam wszystko zostawić i tyle — zgarnął z siedzenia obok swoją bomberkę i narzucił ją na koszulkę. Cały wieczór poszedł w pizdu, pozostawało mu tylko pójść do domu. — Powodzenia, Fogarty. Przyda ci się. Cokolwiek nie chcesz zrobić z tymi informacjami.

| Bogatszy o te informacje, Cecil może kontynuować poszukiwania Huxleya. Na ten moment Zjawa z tematu! [ukryjedycje]
Zjawa
Wiek : 666
Cecil Fogarty
ANATOMICZNA : 20
ILUZJI : 8
SIŁA WOLI : 15
PŻ : 179
CHARYZMA : 15
SPRAWNOŚĆ : 7
WIEDZA : 5
TALENTY : 10
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t175-cecil-fogarty#374
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t250-cecil-fogarty#619
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t251-cecil-fogarty#620
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t281-poczta-cecila-fogarty-ego#776
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f192-arcanum-14-7
ANATOMICZNA : 20
ILUZJI : 8
SIŁA WOLI : 15
PŻ : 179
CHARYZMA : 15
SPRAWNOŚĆ : 7
WIEDZA : 5
TALENTY : 10
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t175-cecil-fogarty#374
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t250-cecil-fogarty#619
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t251-cecil-fogarty#620
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t281-poczta-cecila-fogarty-ego#776
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f192-arcanum-14-7
Pożar, który wybuchł, został szybko ugaszony. Cassidy zwinął się z "Champange party" szybciej niż Fogarty zdążył pomyśleć o paczce papierosów uwięzionej w kieszeni. Wbił spojrzenie w wykrzywionej w wyrazie konsternacji twarzy Jordana.
Nie spodziewałeś się, czy wyciągnę ku tobie pomocna dłoń, co, chuju?
Cecil, chociaż nie darzył mężczyznę sentymentem, wiedział, ile były warte przechowywane w jego głowie wspomnienia. Voller nie opłacił lojalności swoich ludzi. Gibson sprzedał ją za dziesięć dolców i brak wybitych zębów.
Mądrze. Usługi stomatologiczne kosztowały krocie.
Świeży, niezbyt dobrze zabezpieczony obraz przykuł cecilową uwagę, ale nie dal tego po sobie poznać. Być może to obraz namalowany ręką Huxleya. Być może w końcu podjął właściwy trop.
- I to absolutnie wszystko co wiesz? - Fogarty wsunął papierosa do ust, ale już wiedział, że jego studia informacji właśnie wyschła i, nawet jeśli zamąciłby mu w umyśle magią iluzji, nie powie nic więcej.
Nikt, o zdrowych zmysłach, nie dopuściłby tego sprzedawczyka do najpilniej strzeżonych tajemnic. Nawet Voller, w swojej lekkomyślności, nie był skończonym kretynem.
 - Czekaj - nie pozwolił, by plecy Gibsona zniknęły mu z zasięgu wzroku. – Za niedługo zrobi tu niezły syf i podejrzewam, że jako ktoś, kto stał najbliżej Vollera, znajdziesz się na pierwszym miejscu listy podejrzanych. - Wsunął dłoń do obszernej kieszeni płaszcza i wyjął z niej kopertę. Wziął ją z mieszkania na wszelkich wypadek, gdyby ruszyło go sumienie.
Powiedz, co cię tu trzyma, Gibson? Długi? Niespełnione obietnice? Nie kusi cię ucieczka od odpowiedzialności?
A ciebie, Ceicil, co cię tu trzyma?
Wiedział, co.
Było siedem powodów. Miały imiona i twarze. Poza tym nienawidził i kochał te miasto jednocześnie. Nie mógł się z nim rozstać bez pożegnania i w przeciwieństwie do Jordana jego istnienie było niczym iluzja - szybko wietrzała z pamięci. Potrafił zniknąć z zasięgu wzroku i był w tym skuteczniejszy od mistrza ucieczek, Houdiniego .
- Pamiętasz  Elliota Otiza? Wyjechał do Wirginii i nieźle się tam urządził. To twoja przepustka do kraju miodem i mlekiem płynącym. - Wcisnął mu w dłoń pocztówkę. Zanim odkrył tajemnice, jakie skrywała, długo sie jej przypatrywał, gdy znalazł ja w skrzynce na listy. Obracał ją miedzy palcami, aż w końcu jej rogi ugięły się pod ich naporem. Widniał na niej napis, który miał na celu podnieść na duchu, ale wywołał u Fogarty'ego wyłącznie rozbawienie.  "Wirginia otworzy ci furtkę do nowego życia" na tle panoramy Richmond nie była dostatecznie kuszącą dla Cecila perspektywa, ale to nie jemu grunt palił się pod stopami. – Nie spierdol tego, Jordie, i pomyśl czasem o mnie, gdy będziesz sączył drinka.
Usta Fogarty'ego wykrzywił nikły grymas imitujący uśmiech.
Wątpił, że Otiz przyjmie Gibsona z szeroko otwartymi ramionami. Wątpił też, że Jordan opuści granice miasta. Był z nim związany, jak kundel do swojej budy.
Wyminął mężczyznę, zasalutował barmanowi, który tylko na moment zatrzymał na nim spojrzenie i wyszedł na ulice. Trzy bicia serca w piersi później jego sylwetka rozmyła się w ciemności.  

z tematu
Cecil Fogarty
Wiek : 23
Odmienność : Cień
Miejsce zamieszkania : Deadberry
Zawód : ilustrator
Lyra Vandenberg
ILUZJI : 22
ODPYCHANIA : 5
SIŁA WOLI : 24
PŻ : 172
CHARYZMA : 19
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 9
TALENTY : 6
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t201-lyra-vandenberg#457
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t247-lyra-vandenberg#599
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t248-poczta-lyry-vandenberg#600
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f203-riverbend-st-1-13
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1059-rachunek-bankowy-vandenberg-lyra#9093
ILUZJI : 22
ODPYCHANIA : 5
SIŁA WOLI : 24
PŻ : 172
CHARYZMA : 19
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 9
TALENTY : 6
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t201-lyra-vandenberg#457
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t247-lyra-vandenberg#599
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t248-poczta-lyry-vandenberg#600
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f203-riverbend-st-1-13
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1059-rachunek-bankowy-vandenberg-lyra#9093
maraton trwa, przybywamy z Nine Fine

Słaby nie był przymiotnikiem, którego by użyła. Słabi ludzie ulegają — nie sztuką jest odmówić, gdy żaden głos w głowie nie podpowiada, że jeden łyk nie zaszkodzi. Ores od sześciu lat każdego dnia musiał być silny od nowa. Są wojny, które trwają latami; są takie, które nigdy się nie skończą. Skazany na wieczną tułaczkę po oceanie własnych demonów, teraz z dłonią na jej plecach, wychodził z jednego z nich, by na główkę wskoczyć do następnego.

Wzruszyła ramionami; bez lekkości, bo miało rzeczy tego wieczora, miało być lekkie.

Przygotuj się na rodzicielstwo — jeśli wymyślanie coraz to bardziej absurdalnych wymówek za każdym progiem, jaki dzisiaj przekroczą, miało mu pomóc, to w następnym barze może być nawet i w ciąży bliźniaczej.

Otworzyła drzwi od strony pasażera. Samochód Orestesa był dokładnie taki, jak się spodziewała — czysty i przytulny. Dłoń odruchowo sięgnęła w stronę trzeszczącego lekko radia, a Lyra zastanawiała się, czy w innej rzeczywistości byliby szczęśliwą rodziną.

(Nie; w każdej Ores musiałby znosić fakt, że Xanthippi ma ogon.)

Chciałam zawetować imię. Moja córka nie będzie się nazywać jak coś, o co prosisz szeptem farmaceutę w aptece.

Podstawową zasadą improwizacji, którą Orestes zdawał się naturalnie szybko przyswoić, było tak, i—

Póki co drewniane kłamstwo zostało przyćmione wybuchem aktorskiej ekspresji. Szkoda, że nie dzielił talentu wraz z Percym, ale spisał się lepiej, niż się spodziewała. Skarbie nie brzmiało nawet jak obelga, a uśmiech był szczery.

Ciekawe jak szczery byłby, gdyby się dowiedział, że jesteś—

Znajoma twarz błysnęła w tylnym lusterku. Zacisnęła dłoń; powinien okazać więcej wdzięczności i zostawić ją w spokoju. W końcu to jego, w ostatecznym rozrachunku, szukają.

Najpowszechniejszym demonem, był demon przeszłości. Oresa ukryty był w lepkich od alkoholu kieliszkach; Lyry nie ukrywał się wcale. Spoglądał na nią oskarżycielskim spojrzeniem, gdy mijali pusty — pusty dla każdego innego, nie dla niej — stolik. Ledwo pamiętała ten wieczór. Pokłócili się z Aaronem o— jej przyjaciół? Jego rodzinę? Ich przyszłość?

Któreś z powyższych z pewnością.

Jeśli poprzedni barman był zbyt młody na Kozią Bródkę, to ten mógłby być jego ojcem. Głowę miał całkowicie pokrytą siwizną, wraz z długą, gęstą brodą i brwiami nad opadającymi, zmęczonymi oczami.

Czy to—

Nawet nie musiała kończyć; po minie wiedziała, że nie. Kroki w stronę baru były szybkie — zbyt długa stagnacja i mogłaby się przylepić do lepkiej podłogi — oraz stawiające fundamenty dla nadchodzącej wymówki. Trzymała się za podbrzusze, gdy—

— Ores? — nieznajomy dla niej głos zmusił głowę do obrócenia w prawo. Jej demony przeszłości były personifikacją sumienia; jego niezbyt trzeźwym mężczyzną na stołku przy barze. — Kopę lat, gdzieś ty się podziewał?

Xanthippi chyba poczeka w samochodzie.
Lyra Vandenberg
Wiek : 27
Odmienność : Syrena
Miejsce zamieszkania : SAINT FALL, SONK ROAD
Zawód : aktorka, anonimowy dawca łusek, dostawca morskich skarbów