Witaj,
Mistrz Gry
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t58-budowanie-postaci
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t179-listy-do-mistrza-gry
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t58-budowanie-postaci
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t179-listy-do-mistrza-gry
DOMEK NA DRZEWIE
Ukryty w gęstwinie lasu Massachusetts domek, który pozornie może wydawać się niczyi, choć wcale tak nie jest. Od czasu do czasu ktoś do niego zagląda, choć gdy nikogo nie ma, jest też świetną przynętą dla ciekawskich dzieciaków. Nieraz zdarzało się, że pomimo ogrodzenia, domek kończył z wybitą szybą lub złamaną deską prowadzącą do środka. Nieopodal znajduje się niewielki placyk, na którym można zostawić samochód, choć też stanowi świetną przestrzeń na rodzinne grillowanie. Miejsce dość osobliwe i mimo wszelkich prób, praktycznie kompletnie pozbawione prywatności, jeśli obok przejdzie akurat jakiś spacerowicz.
Mistrz Gry
Wiek :
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru sekty satanistycznej
Sebastian Verity
ODPYCHANIA : 25
SIŁA WOLI : 24
PŻ : 192
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 8
TALENTY : 19
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t620-sebastian-verity#3560
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t709-sebastian-verity
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t1145-sebastian-verity
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t711-poczta-sebastian-verity
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f142-willowside-14
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1114-rachunek-bankowy-sebastian-verity#10472
ODPYCHANIA : 25
SIŁA WOLI : 24
PŻ : 192
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 8
TALENTY : 19
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t620-sebastian-verity#3560
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t709-sebastian-verity
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t1145-sebastian-verity
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t711-poczta-sebastian-verity
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f142-willowside-14
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1114-rachunek-bankowy-sebastian-verity#10472
Kontynuacja wątku rozpoczętego tutaj.

Zatrzymuje się około kilometr od celu.
Stąd chodźmy pieszo, auto jest za głośne – wyjaśnia krótko, wyłączając silnik. Dalej idą już w ciszy, szybkim, choć cichym krokiem. Mają wystarczającą wprawę w podobnych sytuacjach, by wiedzieć, co robić.
Trzymają się gęstwiny krzaków, która otacza teren prywatny, choć ten nie ma nawet żadnego oznaczenia. Wypatrzenie domku nie jest wcale takie łatwe, jak się wydaje, ale już z daleka dobiega ich paniczna wymiana zdań, a gdy podchodzą odrobinę bliżej, Sebastian jest w stanie zobaczyć dwie sylwetki – jedna na górze, zrzucająca torbę, druga na dole, łapiąca ją i pakująca do niewielkiego Forda. Jednak mają auto.
Zdążyli w ostatniej chwili.
Wygląda na to, że podejrzani odebrali wieści z opóźnieniem, bo inaczej już by ich tu nie było. Mokre włosy i niedbale zarzucone ubrania sugerują kąpiel w jeziorze. No proszę, jak sobie beztrosko spędzają czas po próbie morderstwa.
Patrzy na Judith, a dalsza ich rozmowa odbywa się już za pomocą znanych gwardzistom gestów.
Cel. Góra. Daje jej znać, by miała na oku chłopaka. Skoro już jest na górze, mógłby tam pozostać, mniejsze pole manewru do ucieczki i zapewne łatwy cel dla lufy Judith, w razie gdyby jednak zaistniała konieczność wystrzału.
Clausa – szepcze, koncentrując swoje skupienie na aucie, do którego dziewczyna już sięga dłonią. Gdy łapie za klamkę, drzwi nie ustępują. Kiedy zaś odwraca się, by krzyknąć do swojego partnera, że coś jest nie tak, może już zobaczyć Sebastiana stojącego przed nią oraz lufę pistoletu wycelowaną w swoją stronę.
N… – Przez długą chwilę nie jest w stanie wydusić z siebie nic więcej, w dużych oczach ujawnia się prawdziwa zgroza i nawet nie dotykając jej, można zobaczyć, że zaczyna drżeć. Nie planowała tego. To naprawdę był głupi wyskok. Sebastian może to stwierdzić, patrząc na nią, na to niedowierzanie w przerażonych oczach. Niedowierzanie, że to dzieje się naprawdę. I to akurat jej. – Nie, proszę – wydusza w końcu z siebie, ale nawet te słowa ledwo przechodzą jej przez gardło, brzmiąc, jakby mówił je wieloletni palacz.
Dłoń Sebastiana ani drgnie. Przez moment zerka na domek, gdzie na małym tarasie w pół kroku zamarł mężczyzna, będący na celu Judith.
Nie róbcie mu krzywdy. – Dziewczyna powoli odzyskuje siłę głosu, jakby uświadomienie sobie, że jej chłopak jest w bezpośrednim niebezpieczeństwie, dodało jej odwagi. Sebastian nie rozumie, przecież sama ma przed sobą perspektywę śmierci. Dlaczego boi się o chłopaka, którego poznała ledwie kilka miesięcy temu i przez którego jest teraz w tej sytuacji? Przecież to zaważa na jej życiu, to, że straciła dla niego głowę, postawiła go ponad Lucyferem. Absurd goni absurd.
Współpracuj i wszystko będzie dobrze. – Jest to oczywiste kłamstwo, ale przechodzi gładko przez gardło Sebastiana. Wyciąga w jej stronę wolną dłoń. – Oddaj pentakl i porozmawiamy sobie we czwórkę. – To jest ten moment, w którym widzi, że nie pójdzie tak gładko, jak by mogło. To normalne. Odebranie pentakla, to jak odebranie dostępu do powietrza dla czarodzieja. Budzi przerażenie i bunt. Bunt, którego przebłysk wyraźnie widzi w jej oczach. Szykuje się na atak dziewczyny, choć wierzy, że nie jest na tyle głupia i szybko przekalkuluje swoje szanse.

Rzut na percepcję: 74 (40 + 20 + 14)
Rzut na zaklęcie Clausa: 57 (32 + 25) [udane]
Sebastian Verity
Wiek : 49
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : North Hoatlilp
Zawód : Protektor
Judith Carter
ANATOMICZNA : 1
NATURY : 5
ODPYCHANIA : 24
WARIACYJNA : 1
SIŁA WOLI : 20
PŻ : 190
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 10
WIEDZA : 13
TALENTY : 24
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t381-judith-carter
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t424-judith-carter#1425
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t785-hey-jude
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t423-skrzynka-judith#1424
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f118-red-bear-stronghold
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1056-rachunek-bankowy-judith-carter
ANATOMICZNA : 1
NATURY : 5
ODPYCHANIA : 24
WARIACYJNA : 1
SIŁA WOLI : 20
PŻ : 190
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 10
WIEDZA : 13
TALENTY : 24
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t381-judith-carter
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t424-judith-carter#1425
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t785-hey-jude
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t423-skrzynka-judith#1424
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f118-red-bear-stronghold
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1056-rachunek-bankowy-judith-carter
Temat przed momentem poruszany utonął bez śladu i może tak będzie lepiej. Ani Verity nie jest zainteresowany, ani to nie jest rozsądne, więc najlepiej zignorować fochy i żyć po swojemu. Mnie kiedyś przyjedzie, muszę się tylko nastawić, że to tylko kumpel z pracy i nikt więcej.
Tak…
Nie rozumiem tylko dlaczego jedna noc, zresztą przypadkowa, zmieniła tak wiele w mojej głowie.
Wyrzucam z myśli wspomnienia, wstawiam w ich miejsce misję. Mam robotę do wykonania i zabawa właśnie się skończyła. Dojeżdżamy na miejsce, a Verity słusznie zostawia samochód kawałek dalej. Wiem, jak się poruszać po lesie, aby zwierzyna mnie nie usłyszała, więc nie mam problemów ze stawianiem kroków wystarczająco ostrożnie, aby się o nic nie potknąć, i jednocześnie dostatecznie szybko, aby nie błąkać się po nieznanym terenie przez dwie godziny.
My jesteśmy cicho – nie mogę tego samego powiedzieć o nich.
Nie jestem w stanie jeszcze dokładnie powiedzieć, co mówią, ale wiem, że są spłoszeni i się spieszą. Przyjechaliśmy w ostatniej chwili i niech Lucyfer błogosławi pomysłowość Sebastiana (i jego prawo jazdy), bo zbierając się do portalu i szukając odpowiedniego miejsca, nie zdążylibyśmy.
Widzę, że są jeszcze praktycznie w negliżu. Zebrało im się na amory w wannie czy innym jeziorze, stąd pewnie to opóźnienie i obecny pośpiech. Dostrzegam, jak dziewczyna wrzuca wszystkie rzeczy do samochodu, a te z kolei zlatują z balkoniku na drzewie. Dziwny podział ról, że facet bierze się za lżejszą pracę a dziewczyna łapie ciężar, jeszcze w dodatku rzucony z pewną siłą. Najwidoczniej pizdą się urodził i pizdą zdechnie. Dziwi mnie tylko jej gust.
Zatrzymujemy się w pewnym odstępie. Nie odzywamy się już, nie w sposób werbalny. Kiwam głową na jego komunikat, choć przed chwilą umawialiśmy się inaczej. Dobrze, niech już lezie obmacywać baby jak tak bardzo ma potrzebę. Ja się wezmę za niemagicznego. Przynajmniej nie będzie przeszkadzał, a w razie czego będzie dobrą kartą przetargową.
Kiedy Sebastian idzie zajmować się Iris, ja spoglądam na domek. Chłoptaś właśnie wszedł do środka, być może pakował rzeczy dalej, bo słyszę hałas. Mimo to, nie chcę ryzykować, że zaraz wyjdzie i mnie zobaczy. Muszę go zaskoczyć, musi wierzyć, że nic się nie dzieje. To, co robi Verity, na razie mnie nie obchodzi. Ja za to przechodzę w stronę drzew, na których zawieszony jest domek i wybieram to, które wygląda na stabilne, a przy okazji jest blisko. Być może będę musiała sobie wyjąć kilka drzazg za moment, ale łapię za gałąź i wskakuję na jedną, potem przechodzę na drugą, dbając, aby zachowywać się w miarę bezszelestnie. Powinnam być poza zasięgiem wzroku chłoptasia i w ostateczności docieram na drewniany taras w momencie, w którym łapie za kolejną torbę z rzeczami i zmierza do wyjścia. Przyklejam się do ściany dosłownie na moment, aby zaczekać, aż wyjdzie i dostrzeże, że jego ukochana czarownica właśnie za moment może stracić życie.
Potem przykładam mu lufę do kręgosłupa i zbliżam się, aby doskonale słyszał każdy mój szept.
Nie myśl sobie, to nie uciecha na Twój widok – komentuję zapewne dziwne uczucie, którego pewnie nigdy na dupie nie poczuł. Chociaż, kto wie. – Jeden fałszywy ruch i leżysz. A teraz, odstaw torebeczkę, kaczuszko Daisy, i nie rób niczego głupiego.
Kątem oka dostrzegam, jak dziewczyna drżącymi ramionami, ze zwątpieniem w oczach, obserwując to Sebastiana, do swojego chłoptasia, to mnie, zdejmuje pentakl z szyi i powoli oddaje go Verity’emu. Chyba wie, że już przegrała.
Judith Carter
Wiek : 48
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : Cripple Rock
Zawód : Sumienna - Czarna Gwardia
Sebastian Verity
ODPYCHANIA : 25
SIŁA WOLI : 24
PŻ : 192
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 8
TALENTY : 19
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t620-sebastian-verity#3560
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t709-sebastian-verity
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t1145-sebastian-verity
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t711-poczta-sebastian-verity
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f142-willowside-14
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1114-rachunek-bankowy-sebastian-verity#10472
ODPYCHANIA : 25
SIŁA WOLI : 24
PŻ : 192
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 8
TALENTY : 19
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t620-sebastian-verity#3560
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t709-sebastian-verity
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t1145-sebastian-verity
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t711-poczta-sebastian-verity
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f142-willowside-14
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1114-rachunek-bankowy-sebastian-verity#10472
To, jak Judith sprawnie wspina się po drzewie, Sebastian może dostrzec jedynie kątem oka, jeszcze nim skupia całą swoją uwagę na czarownicy. Aż żal ściska, bo chętnie popatrzyłby dłużej – nieczęsto można zobaczyć jednego z Carterów naśladującego małpy. Nie, żeby wyglądała śmiesznie, skąd. Wręcz wygląda na to, że wspinanie po drzewach ma opanowane równie dobrze, co czyszczenie strzelby.
Są na tyle blisko domku, że słyszy krótkie uwagi, jakimi Judith raczy chłoptasia. Parska w myślach na ten zmyślny dobór słów. Gwardziści już chyba mają wpisane w swój zawód to czarne poczucie humoru, obracające poniekąd w żart to, co ktoś mógłby nazwać sytuacją zagrażającą życiu. Ba, nie mógłby, a powinien. W każdym razie, dobrze widzieć, że dzisiejszy podły humor Carter nie odebrał jej formy.
Wpatruje się z mrożącym spokojem w oczy dziewczyny, w której teraz widać tyle sprzecznych emocji. Sebastian ani myśli je analizować, jego dłoń nieruchomo zastyga w powietrzu z palcem na spuście, jasno sugerując, do czego dojdzie, jeśli dziewczyna postawi na nieodpowiednie uczucia. Ona też to rozumie, bo po krótkim zerknięciu na domek, gdzie Judith używa swojej uroczej perswazji na jej chłopaku, gdy znów patrzy na Sebastiana, widać w jej oczach rezygnację. I napływające łzy.
Powinno go to ruszać, wie o tym. Kiedyś ruszało. Tak młoda dziewczyna, niewinna i głupiutka. Ma to nieszczęście, że popełniła błąd, który zaważy na całym jej życiu. Kiedyś, na początku swojej drogi gwardzisty, może nawet powiedziałby jej, że jest szansa na łagodniejsze traktowanie. To nie ona zaatakowała, mężczyzna zawrócił jej w głowie, a może nawet związał się z nią, bo chciał wyciągnąć informacje o wyznawcach szatana.
Kiedyś. Bardzo dawno temu, w czasach, które ledwo pamięta, może by tak zrobił.
Vinculumjuris. — Kajdany zaciskają się na nogach i rękach zdrajczyni, a ta zupełnie się rozkleja i upada bezsilnie na ziemię, jakby właśnie opuściły ją wszelkie chęci do życia. Choć łzy spływają po jej twarzy, nie kończą się szlochem. Cierpi w milczeniu, wpatrując się w nogi Sebastiana nieobecnym wzrokiem. Zapewne dopiero teraz dochodzi do niej powaga sytuacji.
Sebastian chowa pentakl dziewczyny i zerka na sytuację u góry, ta zaś, jak się okazuje, nabiera dynamiki. Chłopak, najwyraźniej widząc co się dzieje z jego dziewczyną, dostaje przypływu odwagi, a może raczej desperacji. Być może pierwszy raz widzi magię w działaniu i choć pistolet przy kręgosłupie może przerazić, to ujrzenie na własne oczy tego, czego nigdy wcześniej się nie znało, zapewne uruchamia w głowie nowe procesy. I zapewne są to procesy bardzo nieprzemyślane.
Odkłada torbę powoli, zgodnie z poleceniem Judith, uginając przy tym kolana. Z półprzysiadu nie wraca jednak do poprzedniej pozycji, a z zacięciem na twarzy, podnosząc się, obraca całe swoje ciało, zamachując się jedną ręką, najwidoczniej chcąc wyprowadzić dłoń trzymającą broń z równowagi. Ewidentnie nie chce ratować swojej ukochanej, bo wzrok uciekający do balustrady balkonu sugeruje, że widzi mu się uciec tamtędy, jak najdalej od tego miejsca.

Rzut na zaklęcie Vinculumjuris: 80 (55 + 25) [udane]

Rzucam k100 na sprawność George'a i k6 w razie powodzenia.

PRZYJĘTE PROGI:
Wynik k100 powyżej 70 - winnemu udaje się szybko przeskoczyć przez balustradę
Wynik k100 poniżej 70 - George nie trafia w rękę Judith, a jego ruchy są zbyt chaotyczne, by uciec poza jej zasięg
Wynik k6 1-3 - George'owi nie udaje się złapać gałęzi, spada prosto na ziemię i skręca kostkę, co uniemożliwia mu dalszą ucieczkę
Wynik k6 4-6 - George'owi udaje się zejść po drzewie i zaczyna biec w stronę głównej ulicy
Sebastian Verity
Wiek : 49
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : North Hoatlilp
Zawód : Protektor
Stwórca
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
The member 'Sebastian Verity' has done the following action : Rzut kością


#1 'k100' : 19

--------------------------------

#2 'k6' : 2
Stwórca
Wiek :
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru satanistycznej sekty
Judith Carter
ANATOMICZNA : 1
NATURY : 5
ODPYCHANIA : 24
WARIACYJNA : 1
SIŁA WOLI : 20
PŻ : 190
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 10
WIEDZA : 13
TALENTY : 24
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t381-judith-carter
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t424-judith-carter#1425
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t785-hey-jude
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t423-skrzynka-judith#1424
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f118-red-bear-stronghold
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1056-rachunek-bankowy-judith-carter
ANATOMICZNA : 1
NATURY : 5
ODPYCHANIA : 24
WARIACYJNA : 1
SIŁA WOLI : 20
PŻ : 190
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 10
WIEDZA : 13
TALENTY : 24
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t381-judith-carter
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t424-judith-carter#1425
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t785-hey-jude
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t423-skrzynka-judith#1424
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f118-red-bear-stronghold
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1056-rachunek-bankowy-judith-carter
Kątem oka obserwuję to, co dzieje się u Verity’ego. Czy poszłabym mu pomóc, gdyby coś zjebał? Gdybym nie miałam psychola na muszce – bez wahania. Teraz jednak musi radzić sobie sam, na szczęście radzi sobie dostatecznie dobrze. Dziewczynka oddała grzecznie pentakl, a jej kostki i nadgarstki skute zostały magicznymi kajdanami. Padła na ziemię w pełnym dramatyzmie godnym księżniczki Disneya, zalewając się łzami, a mnie ciekawi, czy myśli, że zmiękczy skostniałe serce Gwardzisty czy ona tak naprawdę.
Nie mogę zdążyć ocenić, bo popełniam jeden dość podstawowy błąd – odrywam swoją pełną uwagę od człowieka, którego trzymam na muszce.
George do tej pory grzecznie wykonywał polecenie, torbę stawiając na drewnianej podłodze, ale coś kazało mu myśleć, że będzie zwinniejszy i sprawniejszy od wytresowanego Gwardzisty, i z jakiegoś powodu uda mu się mnie obezwładnić.
Chciał trafić w mój nadgarstek – nie trafił. Zamiast tego ja trafiłam jego – kula z hukiem odbijającym się echem od drzew i głuszy przebiła na wylot jego dłoń. Druga za to trafiła w udo nad kolanem. Wrzask i głośny jęk pizdeczki, gdy upadał na ziemię była słyszalna i dla Sebastiana, i dla Iris, bo ta natychmiast wyrwała się z własnej tragedii i z głośnym krzykiem próbowała podnieść, przebiec może w stronę nieszczęsnego domku.
George za to leżał z sączącymi się ranami, przyparty do drewnianej podłogi. Pistolet teraz podniosłam na wysokość jego głowy. Jeszcze nie strzelam, ale niech mnie jeszcze trochę powkurwia, to się przekona, że tutaj też potrafię.
Podejmowanie gównianych decyzji chyba za mocno siedzi Ci we krwi, co? – rzucam do niego, nie oczekując, że jakkolwiek nawiąże ze mną kontakt.
Najpierw próba morderstwa kapłana. Potem próba obezwładnienia Judith Carter i sądzenie, że uda mu się tak po prostu mi spierdolić. Jestem zbyt doświadczonym myśliwym, żeby nie potrafić polować na najgorsze bestie. Wliczając w to ludzi.
Podnoszę wzrok na krótki moment, aby sprawdzić, czy Verity radzi sobie dostatecznie dobrze. I żeby sprawdzić, czy chce coś wycisnąć z tej małej siksy, zanim ją zabierzemy do Kazamaty. Jeśli nie, George nie będzie nam już potrzebny.

Mały rzut kością na statystyki Iris:
Powyżej 60 – Iris dźwiga się na nogi i mimo spętanych kostek udaje jej się złapać równowagę i drobniejszymi kroczkami biec w stronę schodów
Poniżej 60 – Iris dźwiga się na nogi, ale po przejściu kilku kroków pada z powrotem na ziemię i próbuje się czołgać
K6 (tylko jeśli wypadnie powyżej 60):
4 i wyżej – udaje jej się przedrzeć przez Sebastiana i mu wyszarpnąć, dopadając do schodów, gdzie znajduje się chłopak
Poniżej 4 – Sebastian skutecznie zagradza jej drogę, uniemożliwiając wejście na schody
Judith Carter
Wiek : 48
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : Cripple Rock
Zawód : Sumienna - Czarna Gwardia
Stwórca
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
The member 'Judith Carter' has done the following action : Rzut kością


#1 'k100' : 17

--------------------------------

#2 'k6' : 6
Stwórca
Wiek :
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru satanistycznej sekty
Sebastian Verity
ODPYCHANIA : 25
SIŁA WOLI : 24
PŻ : 192
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 8
TALENTY : 19
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t620-sebastian-verity#3560
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t709-sebastian-verity
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t1145-sebastian-verity
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t711-poczta-sebastian-verity
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f142-willowside-14
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1114-rachunek-bankowy-sebastian-verity#10472
ODPYCHANIA : 25
SIŁA WOLI : 24
PŻ : 192
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 8
TALENTY : 19
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t620-sebastian-verity#3560
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t709-sebastian-verity
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t1145-sebastian-verity
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t711-poczta-sebastian-verity
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f142-willowside-14
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1114-rachunek-bankowy-sebastian-verity#10472
Powietrze przeszywa bardzo dobrze im znany odgłos wystrzału. Nie jednego, a dwóch. Przez chwilę panuje krótkie poruszenie – wrzask, pisk, jęk, ptaki podrywające się z drzew, spłoszone zamieszaniem. Nawet Iris odzyskała trochę woli do życia, najwidoczniej łudząc się, że może coś jeszcze zdziałać. Sebastian nie wie, po co marnuje siły, wkładając je w unoszenie ciężkich kajdan z każdym chwiejnym krokiem. Obserwuje to w spokoju, wiedząc, że dziewczyna nie zajdzie daleko. A nawet jakby zaszła, co mogłaby zrobić? Nie ma dostępu do magii, zaś okuwające jej kończyny żelastwo jest na tyle masywne, że skutecznie spowalnia każdy jej, okupiony wysiłkiem, krok. Powoli, z pewnym zniesmaczeniem na twarzy, podchodzi do czołgającej się dziewczyny i pochyliwszy tułów, łapie silnym chwytem za łańcuch spajający kajdany u nóg.
Miej trochę godności, jesteś czarownicą. — Syczy, szarpiąc za łańcuch tak, że dziewczyna przejeżdża brzuchem po piachu, kończąc u nóg Sebastiana.
Verity chce, by wszyscy byli równi, chce, by plan Lucyfera się ziścił, by świat skąpał się magią. Pragnie tego, by takich sytuacji jak ta nie było. Gdy wszyscy zostaną obdarzeni łaską Pana, nikt już nie będzie czuł potrzeby atakowania kapłanów i nikt nie będzie musiał zatrzymywać miłości dwójki ludzi, bo będą zjednoczeni w jednej wierze, w jednej prawdzie.
Ale teraz jest inaczej. I choć Sebastian nie traktuje z pogardą ludzi nieobdarzonych magią, tak zdaje sobie sprawę z różnic i wie, że na ten moment to oni, ci którzy wcześniej zyskali moc Piekieł, są ponad tymi, którzy jeszcze na to czekają. Póki tak jest, powinni szanować te różnice i wyczekiwać dnia, w którym znikną, a świat stanie się lepszym miejscem.
Przykuca i tym razem łapie dziewczynę za przedramię, podnosząc ją za nie.
Wstawaj. — Brzmi to jak żołnierski rozkaz, nawet jeśli nie mówi do żołnierza, a do rozhisteryzowanej dwudziestolatki. — Chłopak żyje, uspokój się. — Już niedługo, ale to zachowuje dla siebie.
Ciągnie dziewczynę ze sobą w stronę chatki, gdzie George zwija się z bólu na podłodze i powoli wykrwawia. Trzyma ją mocno, nie pozwalając dopaść do chłopaka, gdy mijają go, by wejść do środka. Sebastian rzuca spojrzenie Judith i uśmiecha się lekko.
Lubi współpracować z ludźmi, którzy się nie pierdolą, kiedy nie ma na to miejsca.
Sadza dziewczynę na rozchłestanym łóżku. Drzwi do środka są uchylone, więc wciąż może widzieć swojego poszkodowanego chłopaka.
George potrzebuje pomocy, żeby przeżyć, tyle wiesz na pewno. Nie pomożemy mu, póki nie wyśpiewasz wszystkiego, co miało związek z napadem na kapłana. Jeśli złożysz zeznania wystarczająco szybko, uratujemy go, a potem wymażemy mu pamięć i będzie dalej spokojnie żył. Jego życie jest teraz w twoich rękach, panno Madden, więc radzę się streszczać.
T-to wszystko nie tak… My będziemy mieć dziecko. Ja musiałam…
No i chuj. Kurwa mać.
Sebastian bardzo lubi ludzi, którzy się nie pierdolą i bardzo nie lubi spraw, w które zamieszane są dzieci.
Znów rzuca spojrzenie Judith, ale tym razem się nie uśmiecha. Na litość Lucyfera, przeciągnął ją po ziemi jak worek ziemniaków. Co, jeśli to zaszkodzi dziecku? Kurwa.

Pierwotne statystyki George'a to 100 PŻ. George przyjął na siebie dwa celne strzały, co zabrało mu 80 PŻ.
PŻ Geroge'a: 20 (-60 W, -20 P)
Ze względu na otwarte rany, które ominęły główne tętnice, od tej pory George otrzymuje -2 punkty życia obrażeń wewnętrznych co turę i jeśli nie zostanie mu udzielona żadna pomoc, wykrwawi się, gdy jego PŻ osiągną 0. Przy 10 PŻ George straci przytomność.
Sebastian Verity
Wiek : 49
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : North Hoatlilp
Zawód : Protektor
Judith Carter
ANATOMICZNA : 1
NATURY : 5
ODPYCHANIA : 24
WARIACYJNA : 1
SIŁA WOLI : 20
PŻ : 190
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 10
WIEDZA : 13
TALENTY : 24
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t381-judith-carter
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t424-judith-carter#1425
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t785-hey-jude
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t423-skrzynka-judith#1424
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f118-red-bear-stronghold
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1056-rachunek-bankowy-judith-carter
ANATOMICZNA : 1
NATURY : 5
ODPYCHANIA : 24
WARIACYJNA : 1
SIŁA WOLI : 20
PŻ : 190
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 10
WIEDZA : 13
TALENTY : 24
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t381-judith-carter
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t424-judith-carter#1425
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t785-hey-jude
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t423-skrzynka-judith#1424
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f118-red-bear-stronghold
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1056-rachunek-bankowy-judith-carter
Dziewczyna się szarpie i rzuca. Widzę tylko, jak Verity ciągnie ją za kajdany po ziemi, trochę nie rozumiem po co, bo zaraz i tak ją z niej podnosi. Potem wlecze ją w naszą stronę, wchodząc po stopniach i mijając kwiczącego gówniarza u moich stóp. Widzę, jak brudna już od ziemi twarz Madden przemywa się lejącymi po policzkach łzami. Prawie mi jej szkoda. Chciałabym powiedzieć, że wiem, co w tym momencie czuje, ale tak naprawdę mogę to sobie tylko wyobrażać. Mój mąż nigdy nie był na tyle durny, żeby napadać na kapłana i nigdy nie było przypadku zdrady religii w mojej rodzinie. Nie wiem więc, co dokładnie czuje osoba tuż przed dość oczywistym wyrokiem.
Wiem za to, co czuje kobieta, widząca swojego martwego partnera. George jeszcze nie umarł, ale to kwestia czasu. Albo się sam wykrwawi, albo któreś z nas go dobije. To, co zrobił, było niewybaczalne. Iris też musi to wiedzieć, nawet jeśli teraz trzyma się nadziei i kłamstw, którymi poczęstował ją Sebastian.
Pewnie gdybym ja była w takiej sytuacji, też desperacko szukałabym nadziei i myśli, że jeszcze będzie dobrze.
Czy to cokolwiek zmienia w moim postępowaniu?
Ani odrobinę.
Odebrałam jedno cenne życie praktycznie niewinnego czarownika. Nie wiem, czy Lucyfer mi to przebaczył. Wiem za to, że do końca istnienia wykonywać będę jego wolę, aby pokuta zmyła z moich rąk to jedno z najcięższych przewinień. I wiem, że to, co robię, jest właśnie jego wolą, bo tak zapisał na kartach, tak nam przekazał, tak mówi prawo kościelne.
Życie, które mam przed sobą, ulatujące na moich oczach, było plugawe. Było plugawe dlatego, że podniosło rękę na potęgę Lucyfera i zwierzało się Gabrielowi. Więc do Gabriela dołączy i tam przekona się, jak pięknymi kłamstwami go częstował.
W pewnym sensie to najsmutniejsza historia miłosna jaką słyszałam.
Śmierć nie połączy ich na nowo. Jedno wpadnie w ramiona Gabriela, drugie spędzi wieczność u boku Lucyfera. Nie zobaczą się nigdy, wieczność spędzą osobno.
Smutna miłość, która nie miała prawa zaistnieć.
Lub która żyła za krótko.
Lub która była za głupia, żeby żyć.
Nie patrzyłam, co z dziewczyną robi Verity, prawie mi umknął też jego uśmieszek, którym mnie poczęstował, przechodząc obok. Podniosłam głowę dopiero wtedy, kiedy usłyszałam z ust dziewczyny wyrok, jakiego się nie spodziewaliśmy usłyszeć.
Z plugawej miłości jednak może narodzić się życie. Życie zbyt niewinne, aby przypisywać mu przewinienia rodziców. Życie, które będzie potrafiło przenieść w czasie wykonanie nieuchronnego wyroku, które zatrzyma topór kata.
Jakaż ze mnie poetka się ostatnio zrobiła.
Patrzę na twarz blednącego Verity’ego, który spogląda na mnie, jakby szukał pomocy, albo instruktażu jak obchodzić się z ciężarną. Faceci. Najpierw im się nie chce hajtać, a potem gówno wiedzą o życiu i udają twardzieli. Spróbowaliby wytrzymać na porodówce, to zamiast zajmować się kobietą, jeszcze by nieśli na łóżko faceta.
Wzdycham w duchu i kiwam głową w stronę krwawiącego chłoptasia. Nim będzie potrafił się zająć bez problemu. W końcu facet nie jest potrzebny, aby urodzić i wychować dziecko.
Brutalne, ale prawdziwe. Natura też to rozumie. Samiec ma za zadanie tylko zapłodnić samicę. Samica jest odpowiedzialna za przedłużenie gatunku, urodzenie i wychowanie młodych.
A potem może zdychać.
Smutne, ale prawdziwe.
Mam nadzieję, że Verity doceni ten akt łaskawości.
Czekam, aż tutaj przyjdzie. Jeszcze młody zechce zeskoczyć z balkoniku. Fatalne w skutkach by to było przy tych obrażeniach, nie pogniewałabym się, ale stracimy kartę przetargową. Gdy zajmuje moje miejsce, ja przechodzę do dziewczyny.
Który miesiąc? – przechodzę od razu do rzeczy, stając nad nią jak kat. Różnica jest taka, że broń mam wycelowaną w podłogę. Nie mogę jej użyć, jeśli Madden mówi prawdę.
Trzeci…
Może mówić. Trzeciego jeszcze aż tak nie widać.
Od jak dawna wiesz?
Domyśliłam się jakiś miesiąc temu…
A on?
Wzrok Madden pada na krwawiącego, pojękującego George’a. Łzy na nowo napływają do jej oczu, kiedy wraca do niej świadomość, że niebawem może spotkać się z nieuchronnym. Widzę, jak drgają jej wargi, jak chce coś powiedzieć, ale ostatecznie zakrywa twarz zakutymi w łańcuchy rękami i zaczyna łkać. Nie rusza mnie to, ale daje do myślenia. I do zrozumienia.
Niepotrzebnie w ogóle mu mówiłam…
Że będzie ojcem? – Akurat to każdy facet powinien wiedzieć. Wtedy dopiero wychodzi, czy się spotyka z frajerem czy z wartościowym chłopem.
Też. I… i o czarach… o Kościele Piekieł… Nie był na to wszystko gotowy.
Chowam powoli pistolet. Madden i tak nie jest w stanie jakkolwiek mnie skrzywdzić czy chociażby sięgnąć. I Sebastian zabrał jej pentakl. Jest praktycznie bezbronna. Przykucam przed nią, pozwalając jej mówić.
Nie byłam świadoma, że jego rodzina jest tak zatwardziała w wierze w Gabriela… On to wszystko zrozumiał na opak, chyba myślał, że w jakiś sposób mnie nawróci… Że weźmiemy ten jego ślub kościelny i wychowamy dziecko po chrześcijańsku. No bo tak jest w przysiędze. Nie chciałam się zgodzić. Był bardzo zdenerwowany. Tamtego dnia nie mogłam go nigdzie znaleźć, mieliśmy się spotkać wieczorem, a nie przyszedł. Wtedy się okazało, że… ja nie wiem, co on sobie myślał!....
Ja też nie wiem. To było najgłupsze, co mógł zrobić.
Nie mogłam go przecież tak zostawić… Będzie ojcem… dziecko musi mieć ojca, musi mieć rodzinę.
Być może będzie miało. Z pewnością nie biologiczną.
Spoglądam na Verity’ego pytającym spojrzeniem, czy nam to wystarczy. Mnie z pewnością. Co się stanie z dziewczyną – i tak orzeknie sąd. Co się stanie z chłopakiem – cóż… zależy od naszej woli.
Nie krzywdźcie go… - słyszę jeszcze krótki szept wieńczący tę historię.
Judith Carter
Wiek : 48
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : Cripple Rock
Zawód : Sumienna - Czarna Gwardia
Sebastian Verity
ODPYCHANIA : 25
SIŁA WOLI : 24
PŻ : 192
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 8
TALENTY : 19
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t620-sebastian-verity#3560
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t709-sebastian-verity
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t1145-sebastian-verity
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t711-poczta-sebastian-verity
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f142-willowside-14
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1114-rachunek-bankowy-sebastian-verity#10472
ODPYCHANIA : 25
SIŁA WOLI : 24
PŻ : 192
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 8
TALENTY : 19
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t620-sebastian-verity#3560
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t709-sebastian-verity
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t1145-sebastian-verity
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t711-poczta-sebastian-verity
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f142-willowside-14
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1114-rachunek-bankowy-sebastian-verity#10472
Nie protestuje. Nie mówi nic, a jego twarz zastyga w jednym, nieprzeniknionym wyrazie, jakby zmieniła się w kawałek czystego papirusu, na którym nikt nie zdążył nic zapisać. Lub użył magicznego tuszu, bo choć mina Sebastiana nie zdradza żadnych emocji, wszystko kotłuje się w środku.
Ponuro staje nad umierającym mężczyzną, który miał zostać ojcem. Gdy Judith zaczyna rozmowę z czarownicą, Sebastian przypatruje się skulonej sylwetce, patrzy jak zaciska zęby, jak łzy bólu mieszają się z krwią, którą w którymś momencie musiał rozetrzeć po twarzy. Przez chwilę ich oczy się spotykają. Rzeczywiście są różnokolorowe.
Pomocy, proszę — jęczy słabo, a po głowie Sebastiana obija się echo słów dopływających z domku. Nie byłam świadoma, nie chciałam się zgodzić, był zdenerwowany, co on sobie myślał.
Ona jest niewinna – uświadamia sobie. Chciała dobrze, chciała, żeby dziecko miało ojca, chciała mu wyjaśnić, przekonać do tego, że to Lucyfer zesłał im potomka i że to w jego świetle winni wychować dziecko. To przecież nie zbrodnia. Nie taka, o jaką podejrzewali ją do tej pory. Ona to zrobiła dla małego czarownika, który rośnie w jej łonie, nie dla siebie. Z głupoty, ale takiej, którą można wybaczyć prędzej, niż zwykłą, ślepą miłość do niemagicznego i wyśpiewanie mu wszystkich tajemnic Kościoła przez durne zaufanie.
Ale on… On. To on jest całym złem, które tu zagrało. Wysłany przez Gabriela, by zniszczyć życie niewinnej, młodej czarownicy. By uprowadzić dziecko spod dłoni Szatana i zawlec je do plugawego anioła, oddać je fałszywej wierze i oddalić od korzeni, od powinności, od magii.
Sebastian czuje wzbierającą nienawiść, a palce grające na pistolecie zaczynają go świerzbić. Ale to byłoby zwykle morderstwo, a Sebastian nie zabija kierowany emocjami. Gdyby robił to z prywatnych pobudek, nie z obowiązku, sam powinien skończyć w podziemiach.
Chcesz żyć? To milcz. — Powinien powiedzieć „chcesz żyć dłużej?”, ale to przecież szczegóły.
On musi umrzeć. Iris ma rację, dziecko powinno mieć matkę i ojca, ale w tym wypadku to niemożliwe. Nawet gdyby wymazali mu pamięć, a potem zadbali o to, by wysłannicy Kościoła zajęli się nawróceniem mężczyzny, ten i tak nosi w sobie grzech, którego nie da się wybaczyć i nie można ot tak pozostawić bez konsekwencji. Nie warto inwestować siły w jego nawrócenie, gdyż jest to zbyt ryzykowne. Mógłby skrzywdzić własne dziecko, mógłby zaszkodzić Kościołowi. Musi umrzeć.
Ale Iris? Mogłaby je wychować.
Sebastian szuka precedensu w swojej głowie czy choćby sprawy, która jakkolwiek przypominałaby tę, ale wertując karty pamięci, nie potrafi jednoznacznie określić, jak osądzi ją Kościół. Każda podobna sprawa jest zbyt indywidualna, by móc się do niej odnieść. Iris była przykładną wyznawczynią, ale pobłądziła. Sam związek z niemagicznym nie jest karalny, lecz to, że zdradziła tajemnice Kościoła jest ogromną zbrodnią. Jeśli jednak zrobiła to dla dobra innego czarownika, dla dobra swojego dziecka, by przygotować ojca na wychowanie dziecka pod pieczą Lucyfera… Iris nie umrze, tyle Sebastian może powiedzieć. Ale czy zostanie jej dana szansa na wychowanie dziecka? O tym zdecyduje sąd.
Wyłapuje spojrzenie Judith i krótko kiwa głową. Tyle im wystarczy. Szczegółowe przesłuchania odbędą się już w kazamacie.
Zabierz ją stąd proszę. — Mówi dość cicho, bez tej samej twardości w głosie, która go charakteryzuje.
Nie znosi takich spraw. Tu chodzi o instytucję rodziny, o nienarodzonego czarownika bądź czarownicę, dziecko, które z góry skazane jest na trudności. Ale czy to ma powstrzymać Sebastiana przed wykonaniem swoich obowiązków? Nie. Nawet jeśli ponura mina miałaby się do niego przykleić na resztę wieczoru. Gwardzista musi nabrać dystansu do tych emocji, inaczej każdy z nich kończyłby zamknięty w pokoju bez klamek.
Kiedy Judith znika z Iris za drzewami, Sebastian chowa pistolet i wyjmuje nóż. Jedno czyste cięcie zabiera z mężczyzny resztki życia. Chce oszczędzić Iris dodatkowego stresu, który wywołałby wymowny strzał. To mogłoby zaszkodzić dziecku. Dziewczyna nie słyszy i nie widzi śmierci swojego partnera, niech jeszcze przez jakiś czas pozostanie nieświadoma co do jego losu.
Wyciąga Arcanum Postale z kieszeni i podaje zwięzłe informacje na temat potrzebnej interwencji. Ktoś musi posprzątać.
Po tym wyciąga jeszcze papierosa i spaliwszy go, dołącza do dziewczyn w samochodzie.
Bonum noctis — szepcze chwilę po tym, jak wsiada do samochodu, skupiając moc na dziewczynie usadzonej na tylnym siedzeniu. Ta zapada gładko w sen, który z uwagi na wycieńczenie emocjami i moc zaklęcia, powinien utrzymać się pomimo dźwięków wydawanych przez auto i rozmów prowadzonych między gwardzistami.
Powinna trafić do lekarza, nie do kazamaty. — Opiera głowę na knykciach ręki wspartej o drzwi. Zimna, ciasna cela z pewnością nie będzie sprzyjać rozwojowi dziecka. Tyle dobrego, że w katakumbach w Salem, gdzie zawożą dziewczynę, ponoć cele są większe. Mało pocieszające.

Rzut k100 na bonum noctis udany, więc Iris idzie w spanko.
Sebastian Verity
Wiek : 49
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : North Hoatlilp
Zawód : Protektor
Judith Carter
ANATOMICZNA : 1
NATURY : 5
ODPYCHANIA : 24
WARIACYJNA : 1
SIŁA WOLI : 20
PŻ : 190
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 10
WIEDZA : 13
TALENTY : 24
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t381-judith-carter
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t424-judith-carter#1425
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t785-hey-jude
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t423-skrzynka-judith#1424
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f118-red-bear-stronghold
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1056-rachunek-bankowy-judith-carter
ANATOMICZNA : 1
NATURY : 5
ODPYCHANIA : 24
WARIACYJNA : 1
SIŁA WOLI : 20
PŻ : 190
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 10
WIEDZA : 13
TALENTY : 24
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t381-judith-carter
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t424-judith-carter#1425
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t785-hey-jude
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t423-skrzynka-judith#1424
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f118-red-bear-stronghold
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1056-rachunek-bankowy-judith-carter
Chujnia. Zrobiła się z tego jedna wielka chujnia.
Łatwiej było osądzać, nie wiedząc o tym jednym, drobniutkim szczególe z jakiegoś względu zatajonym przez wszystkich. Zatajonym – a może niejawnym. Nie było w końcu wiadomym, czy Iris podzieliła się tą radosną nowiną z własnymi rodzicami, czy też nie. Nie spytałam. Nie miało to znaczenia na chwilę obecną. Zeznania mieliśmy, mamy co wpisać do raportów. Teraz musimy zakończyć tą sprawę.
Słyszę głos Sebastiana i uderza mnie tylko dołożone do niej słowo proszę. Patrzę na niego ukradkiem jeszcze przez chwilę. Przyzwyczaiłam się do tonu rozkazującego, wydającego polecenia. Nie kłóciłam się z nim wtedy, bo taki był urok naszej pracy, ja nie byłam lepsza.
Więc prośba płynąca z jego ust jest dla mnie zaskoczeniem o tyle, że jeszcze kilka krótkich chwil nie wiem, co z nią zrobić.
Nie wiem tego również wtedy, kiedy zwracam się do Iris. Nie uwalniam jej z łańcuchów.
Wstawaj. Wychodzimy stąd – rzucam, samemu podnosząc się też na nogi. Przynajmniej wiemy, że musimy być z nią ostrożniejsi.
Gdzie?... – mamrocze głucho, ale widzę, że z rezygnacją nie zamierza walczyć.
Złożysz oficjalne zeznania w siedzibie Gwardii. Gdzie będziesz potem, o tym zadecydują inni Gwardziści.
A… George…? – pytała, przechodząc obok niego, ale zmierzając grzecznie w stronę schodów.
A George zaczeka na swój własny wyrok. – Najbardziej dyplomatyczna odpowiedź, na jaką mnie w danej chwili było stać. Ogólnie na jaką było mnie stać.
Schodzimy po schodach. Idę pierwsza, choć oko mam wciąż na Madden, czy idzie, czy się nie potyka. Wystarczająco ją już Verity pociągnął po ziemi. Nie powinno się nic stać dziecku, nie było to w końcu uderzenie, ale…
Och. Czyli stąd ten skruszony głos złamanego Gwardzisty. Biedny, przejął się, że uszkodził życie w łonie Madden. Urocze. W sensie, naprawdę, urocze, kto by pomyślał, że Sebastian ma ojcowskie instynkty. Wiadomo, każdy z szacunkiem przyjmuje nowe życie, ale to…
Gdy znajdujemy się na dole, spoglądam jeszcze na Verity’ego. On też patrzy za nami. Uspokoiłabym go, że najpewniej nic takiego się nie stało i nie musi się tak przejmować, ale po pierwsze – nie jesteśmy w przedszkolu, a po drugie – nasze zadanie jeszcze się nie skończyło. Porozmawiamy w samochodzie.
Idziemy z Madden w milczeniu do auta.
Nie tutaj – rzucam jej, bo widzę, że kieruje się do własnego samochodu.
Dziewczyna patrzy na mnie ze zdziwieniem, ale postanawia nie protestować. Nie zdejmuję jej kajdan tylko na wszelki wypadek, gdyby bajeczka z ciążą była tylko bajeczką, a ona postanowiła odkryć w sobie duszę sprintera. Wątpię w to, ale wolę nie kusić losu.
Gdy docieramy do samochodu jej rodziców, wygląda na pogodzoną z losem. Otwieram tylnie drzwi na siedzenia pasażera, a zaraz potem je zamykam. Czekam aż do momentu, w którym przyjdzie Verity, tak tylko w razie czego, gdyby zdecydowała się te drzwi otworzyć i pokicać we własną stronę.
Nic takiego się nie dzieje, dziewczyna siedzi spokojnie, a ja dostrzegam sylwetkę Sebastiana wyłaniającą zza drzew. Czekam, aż się zbliży, lecz, ku mojemu zaskoczeniu, początkowo jedynie częstuje dziewczynę zaklęciem. Przydatnym, jeśli chcemy o czymś porozmawiać.
Najpewniej chcemy.
Byłam na niego zła. Byłam zazdrosna, byłam wściekła, czułam się zdradzona. Teraz jest mi go po prostu… szkoda. Każdego innego bym wyśmiała, kazała się ogarnąć i jeszcze kopnęła go w dupę dla lepszego rozpędu. Ale kiedy patrzę na Verity’ego, coś we mnie pęka. Mniej więcej wtedy, kiedy byliśmy razem w sypialni, tylko że… wtedy byłam na niego zła. Teraz, w pewnym stopniu, mu współczuję.
Waham się przez kilka sekund przed zrobieniem tego, na co ostatecznie się decyduję. Kładę delikatnie dłoń na jego ramieniu. Powinien spodziewać się po mnie kpiny i sarkastycznych słów sączących z ust. Nie dostaje niczego z tych rzeczy.
Przez pierwsze trzy miesiące można jeszcze spać na brzuchu, u niektórych kobiet go nawet nie widać. – Nigdy bym nie pomyślała, że będę robiła Verity’emu wykład na temat przebiegu ciąży. – Nic jej nie zrobiłeś. Więcej sobie mogła zrobić, łapiąc te bagaże. – Frajer, swoją drogą. Wiedział, że ma dziewczynę w ciąży, a kazał jej dźwigać i łapać rzeczy. Kretyn. Zasłużył na śmierć. Co ona widziała w takim gnoju?
Dostrzegam dopiero po pewnej chwili, że przez ten czas gładziłam Sebastiana kciukiem po ramieniu. Sama zarejestrowałam to dopiero teraz i teraz też cofnęłam rękę. Odwracam się do niego bokiem. Nie powinnam była. Nie powinnam okazywać mu tyle… zainteresowania. Miałam to wszystko skończyć.
Odwracam głowę w bok, wzdychając. Krzyżuję ręce pod biustem, co jednocześnie ma być moją tarczą ochronną przed natarczywymi myślami, uczuciami i bliskością Verity’ego. I moją podświadomością szepczącą, że mnie teraz potrzebuje.
Zawieziemy ją do szpitala – wyrokuję. Nie chcę, żeby Verity mi skonał ze strachu, albo męczył się z wyrzutami sumienia. – Tam zbadają, czy na pewno w ogóle jest w ciąży i czy z dzieckiem wszystko w porządku. Stamtąd zabiorą ją inni.
To chyba najlepszy kompromis, jaki możemy w tej chwili wypracować, żeby i wilk był syty, i owca cała.
Odbijam się od drzwi samochodu i już szykuję się, aby go obejść i usiąść na miejscu pasażera. Na moim miejscu, z przodu.
Po drodze musimy i tak zatankować. Widziałam, że ten grat jechał na oparach. Nie mam zamiaru go pchać.
Judith Carter
Wiek : 48
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : Cripple Rock
Zawód : Sumienna - Czarna Gwardia
Sebastian Verity
ODPYCHANIA : 25
SIŁA WOLI : 24
PŻ : 192
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 8
TALENTY : 19
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t620-sebastian-verity#3560
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t709-sebastian-verity
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t1145-sebastian-verity
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t711-poczta-sebastian-verity
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f142-willowside-14
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1114-rachunek-bankowy-sebastian-verity#10472
ODPYCHANIA : 25
SIŁA WOLI : 24
PŻ : 192
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 8
TALENTY : 19
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t620-sebastian-verity#3560
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t709-sebastian-verity
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t1145-sebastian-verity
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t711-poczta-sebastian-verity
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f142-willowside-14
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1114-rachunek-bankowy-sebastian-verity#10472
Zna ją. Zna ją na tyle, że wie, co zrobiłaby z każdym innym. Teraz jeszcze nie do końca rozumie, czemu w jego przypadku jest inaczej. Dlaczego patrzy na niego z tym dziwnym wyrazem w oczach i kładzie dłoń – przyjemnie ciepłą – na ramieniu, zamiast spojrzeć na niego z pogardą i przypomnieć, że nie są w żadnej telenoweli.
Zna siebie. Zna siebie na tyle, że wie, jak zachowałby się przy każdym innym i również nie rozumie, czemu teraz jest inaczej. Dlaczego pozwolił sobie na ukazanie tego ludzkiego pierwiastka, na jego wybrzmienie w pełnym zrezygnowania „proszę” i na to, by – czując dłoń Carter na swoim ramieniu – nie ofuknąć jej, że przecież nic mu nie dolega.
Patrzy jej w oczy, gdy Judith stara się uwolnić go od wyrzutów. Przez kilka chwil mogą wyczytać ze swoich twarzy, że coś między nimi jednak się zmieniło, a Judith może zobaczyć, że pomimo pewnego wahania, Sebastianowi rzeczywiście te słowa przynoszą ulgę. Carter nie próbowałaby mydlić mu oczu, za bardzo się szanują, by któreś z nich miało zachować się w ten sposób. Przeciągnął dziewczynę zaledwie kilka centymetrów, tyle, żeby sięgnąć do ramienia. Po co to zrobił, skoro mógł podejść? Teraz już sam nie wie. Przyzwyczajenie. Rzadko kiedy obchodzi się z ludźmi łagodnie, gdy jest w pracy. Nie tego się od niego oczekuje. Nie bez powodu wikariusz nie może spać po nocach, myśląc nad coraz nowszymi metodami ukrywania działań gwardzistów. Tak już jest przyjęte. Mają być bezwzględni, a nawet okrutni, żeby zachować swój status i skuteczność. W teorii nie zrobił nic złego. Ale ona jest w ciąży, a to wszystko zmienia.
Judith zabiera rękę, a Sebastian w końcu nic nie mówi. Jedynie kiwa w zgodzie głową, gdy pada propozycja zostawienia dziewczyny w szpitalu. Stamtąd będą mogli ruszyć do kazamaty i pozostanie spisać raport. A potem o tym zapomnieć.
Jadą w milczeniu, aż zatrzymują się na stacji. Dopiero wtedy, gdy silnik jest już zgaszony, a Sebastian otwiera drzwi, znów rzuca spojrzenie Judith.
Hej, Carter — zwraca jej uwagę na siebie, nim kontynuuje. — Dziękuję.
Zostawia Judith z tym krótkim słowem, a sam wysiada, by do pełna zatankować auto. Pójdzie w koszty misji.
Gdy wraca ze stacji z rachunkiem i dwoma, zapewne podłymi, kawami w dłoniach, wydaje się już znacznie bardziej swój.
Zanim skończymy robotę, będzie grubo po dwudziestej. A więc zdrówko — unosi krótko papierowy kubek i bez grymasów raczy się kofeiną, jednocześnie na nowo odpalając auto. Cel – szpital. Potem raport, kolacja, odespać to gówno i ahoj przygodo, zapewne kolejna sprawa za horyzontem. Oby mniej paskudna od tej.
Sebastian Verity
Wiek : 49
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : North Hoatlilp
Zawód : Protektor
Judith Carter
ANATOMICZNA : 1
NATURY : 5
ODPYCHANIA : 24
WARIACYJNA : 1
SIŁA WOLI : 20
PŻ : 190
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 10
WIEDZA : 13
TALENTY : 24
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t381-judith-carter
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t424-judith-carter#1425
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t785-hey-jude
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t423-skrzynka-judith#1424
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f118-red-bear-stronghold
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1056-rachunek-bankowy-judith-carter
ANATOMICZNA : 1
NATURY : 5
ODPYCHANIA : 24
WARIACYJNA : 1
SIŁA WOLI : 20
PŻ : 190
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 10
WIEDZA : 13
TALENTY : 24
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t381-judith-carter
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t424-judith-carter#1425
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t785-hey-jude
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t423-skrzynka-judith#1424
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f118-red-bear-stronghold
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1056-rachunek-bankowy-judith-carter
Widzę, że mu to pomogło. Więc zgadłam. W Veritym obudził się instynkt ojcowski, co mnie dziwi, bo o ile wiem, sam dzieci nie miał. Nigdy się nie ożenił, nigdy żadna dzieciaka mu nie urodziła, nigdy nie musiał wychowywać i borykać się z ciążą, potem dzieciństwem takiego gówniarza i staraniami, żeby wyszły na ludzi.
Dziwi mnie tym bardziej to, że znam go zbyt dobrze, aby wiedzieć, że nie zachowałby się tak przy kimkolwiek innym. Jaką różnicą jest więc moje towarzystwo? Powinnam być takim partnerem w pracy jak każdy inny. Innej kobiecie również by się nie zwierzył (cóż, zwierzyć się nie zwierzył, bardziej sama odgadłam, o co chodzi), że dręczą go wyrzuty.
A po krótkim spojrzeniu dostrzegłam pewną ulgę.
Nie rozmawialiśmy już więcej. Zapięłam pasy i pozwoliłam mu swobodnie, spokojnie prowadzić. Za nami spała przyszła matka, która uniknęła tragedii najpewniej tylko dlatego, że jest w ciąży i na świecie pojawi się kolejne światło Lucyfera. Niezbadane są jego losy, kaprysy i wole. I jestem zbyt małym żuczkiem, żeby się nad nimi zastanawiać. Stało się. Resztą zajmie się sąd. My zrobiliśmy to, co było konieczne.
W tym też odcięliśmy przyszłego czarownika od gabrielowskiej toksyny zatruwającej mózgi i serca.
Wsparłam skroń o dłoń, a łokieć oparłam o drzwi, nieopodal szyby samochodowej. Sama nie wiem, kiedy przymrużyłam oczy. Nie ze zmęczenia. Chociaż nie… Nie czułam się śpiąca. Czułam się bardziej przytłoczona tym wszystkim. Całą niechęcią, którą miałam w sobie do Sebastiana, wszystkim tym, co tak czule pielęgnowałam, tylko żeby się od niego odgrodzić, dla własnego zdrowia.
To wszystko runęło z jednym słowem.
Otworzyłam oczy, słysząc swoje nazwisko i spojrzałam na niego. I to był błąd.
Dziękuję.
Poszedł. Już mnie nie widział, i chwała Lucyferowi. Nie wiem, co mam zrobić z tymi słowami. Normalnie prychnęłabym, kopnęłabym, cokolwiek. Ale to jedno dziękuję trafia do mnie bezpośrednio, jest zbyt szczere, żebym była w stanie je zbyć i wrzucić z powrotem za mur, przez który Verity się przedarł ten ponad miesiąc temu i pomimo usilnych prób wyrzucenia go za niego, i tak już się tam urządzał.
Po co? Po co, pytam, skoro i tak…
Nawet nie potrafię nazwać pretensji, które do niego mam.
Wspieram z powrotem twarz na dłoni, tym razem zaciskając palce na własnych powiekach. Nie jest to bez przyczyny. Robię to tylko po to, żeby się tragicznie nie rozkleić. Jeszcze tego mi brakuje, żeby rozlecieć się tak, jak rozleciałam się tamtej nocy. Co to zmieniło?
Nic.
Verity nawet nie zdążył zauważyć, że przez ostatnie tygodnie zabrakło mnie w jego życiu. Nie zdążył nawet zauważyć, że dwudziestego trzeciego marca, półtorej tygodnia temu, była okazja, żeby znów wspólnie usiąść i się napić. Nie oczekiwałam za wiele. Nawet nie oczekiwałam życzeń. Ale chociaż żeby…
Pieprzony Verity.
Wsiada szybciej niż jestem na to gotowa. Podaje mi kubek z kawą. Upijam łyk, nim wsadzam go na miejsce do tego przeznaczone i odwracam wzrok. Nie, żebym nie miała ochoty na kawę. Po prostu… po prostu.
Po prostu.
Milczę całą następną część drogi. Jest mi źle, bo kotłują się we mnie emocje, których wcale odczuwać nie chcę. Z którymi poradziłam sobie wtedy, w kiblu, a teraz znowu wybuchały, a ja się im poddawałam jak ostatni frajer. Nie powiem o nich Veirty’emu. Zachowam ostatnie pozory i chociaż szczątek szacunku do siebie.
Wracam do mapy, którą kupiliśmy kilka godzin temu. Ona zaprowadziła nas do najbliższego szpitala i ostatecznie zatrzymujemy się na parkingu. W momencie, w którym odwracam wzrok, widzę, jak dziewczyna zaczyna unosić powieki.
Dzień dobry, śpiąca królewno. Zrobimy Ci na dzień dobry parę badań. Lavat Lebetes – przesuwam dłonią w pewnej odległości nad kajdanami, które spadają z jej nadgarstków i kostek, a następnie znikają. – Nie myśl sobie, nie uciekniesz nam, wciąż nie masz pentakla.
Myślę, że ani jej się śni.
Wody… - mamrocze krótko.
Masz tu kawę. Przyprowadź ją, ja idę ją przedstawić do rejestracji – rzucam krótko Sebastianowi, nim wysiadam z samochodu i pozostawiam księżniczkę w jego ramionach. Już się raczej będzie obchodził z nią delikatnie, a ja przy tym idę zapoznać się z osobą siedzącą przy okienku. Przedstawiłam dane pacjentki oraz informację, dlaczego badanie jest pilne. Przy okazji też zaznaczyłam, że pojawią się tu funkcjonariusze policji, bo pacjentka jest ważnym świadkiem w sprawie.
Nie muszą wiedzieć, że jest oskarżona.
Kiedy Sebastian przyszedł z dziewczyną, pozostało już tylko zawiadomienie Gwardzistów i czekanie. Okazało się, że Madden nie ściemniała – faktycznie jest w ciąży. I na szczęście nas wszystkich, jej dziecku nie zagrażało żadne niebezpieczeństwo, rozwijało się prawidłowo. W momencie, w którym zobaczyliśmy znajome twarze, wiedzieliśmy, że nasza praca tutaj się skończyła. Teraz możemy wracać do Kazamaty, aby wypełnić raporty. Każdy do własnego oddziału.
Tak…

Lavat Lebetes: 76+20=96 | próg: 80+15=95 | zaklęcie (ledwo) udane
Judith Carter
Wiek : 48
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : Cripple Rock
Zawód : Sumienna - Czarna Gwardia
Sebastian Verity
ODPYCHANIA : 25
SIŁA WOLI : 24
PŻ : 192
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 8
TALENTY : 19
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t620-sebastian-verity#3560
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t709-sebastian-verity
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t1145-sebastian-verity
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t711-poczta-sebastian-verity
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f142-willowside-14
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1114-rachunek-bankowy-sebastian-verity#10472
ODPYCHANIA : 25
SIŁA WOLI : 24
PŻ : 192
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 8
TALENTY : 19
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t620-sebastian-verity#3560
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t709-sebastian-verity
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t1145-sebastian-verity
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t711-poczta-sebastian-verity
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f142-willowside-14
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1114-rachunek-bankowy-sebastian-verity#10472
Judith jest milcząca przez resztę drogi, ale tym razem Sebastian się nad tym nie zastanawia, pogrążony we własnych mało wesołych myślach. Carter też zapewne jest już zmęczona tym dniem i choć tego nie pokazuje, ją też zapewne w jakiś sposób poruszyła ta sprawa. Sebastian nie czuje się z nią dobrze, a co dopiero kobieta, która ma własne dzieci i przechodziła przez to, przez co teraz przechodzi Iris. Z tą różnicą, że Judith miała wiele osób na swoje skinienie, ciepły dom, opiekę, najlepszych lekarzy i żyjącego męża. A panna Madden, no właśnie… Jest panną. A ciało jej, być może, niedoszłego męża stygnie w domku, w którym sama bawiła się jako dziecko, czekając, aż zabiorą je stamtąd gwardziści, którzy nawet na sekundę nie pochylą się nad tragicznym losem rodziny. Sebastian również powoli się wyprostowuje z tego pochyłu. Musi. Dalsze życie dziewczyny to nie jego sprawa.
Nie protestuje i zostaje z Iris, która potrzebuje chwili na odnalezienie się w sytuacji. Pije kawę (czy jest dobra dla kobiet w ciąży? Judith pewnie wie co robi, przecież sama kiedyś przez to przechodziła) i rozgląda się ze smutkiem w oczach. Porusza również nadgarstkami, jakby nie mogła na nowo przywyknąć do braku kajdan.
Sebastian wysiada i jej także pomaga wyczołgać się z samochodu. Tym razem jego chwyt jest delikatny i pomocny, co wyraźnie zaskakuje dziewczynę, która kuli się z początku lekko, gdy tylko widzi go przed sobą. Jakby oczekiwała, że wytarga ją ze środka za włosy.
To dobrze. Tak powinno być. Muszą się ich bać. Taka praca.
George…? — Idą obok siebie, Sebastian trzyma ją lekko za nadgarstek dla pewności, choć nie sądzi, by próbowała uciec.
Znowu ten cholerny George.
Patrzy jej przez chwilę w oczy. W oczy matki, której zabrał miłość. Matki dziecka, któremu odebrał ojca.
Skup się na sobie, dziewczyno. Martw się dzieckiem, nie tą abstrakcją ojca. Zwróciłby twojego dzieciaka przeciwko Lucyferowi, tego byś chciała? — Jego głos jest surowy, kontrastując z delikatnym dotykiem, jakim trzyma ją przy sobie.
Nie, oczywiście, że nie… Ja po prostu… Ja myślałam… — Sebastian zaciska usta w wąską linię. Nie chce tego słuchać. Nie jest tu po to, nie nadaje się na pocieszyciela i nie zamierza nim być.
Wyciągnij z tego naukę na przyszłość. I zapomnij o cholernym George’u. — Jeśli dziewczyna chce coś odpowiedzieć, to musi obejść się zamiarem, jako że przekraczają próg szpitala. Tam oddają Iris w ręce lekarzy, gdzie okazuje się, że rzeczywiście nie kłamała. Czekają w poczekalni jakiś czas, aż wymieniają się z innymi gwardzistami, wyglądającymi znacznie bardziej rześko od ich dwójki. Zapewne dopiero zaczynają nocną zmianę.
Wsiadają z powrotem do samochodu i znów milczą, aż stają w progu kazamaty, gdzie ich drogi mają się rozejść. Sebastian zerka na zegarek.
Pół godziny powinno wystarczyć. Widzimy się tutaj i zabieram cię na kolację, pani oficer. Ja stawiam. — Nie czeka na odpowiedź, a jedynie macha jej krótko ręką w geście chwilowego pożegnania i kieruje się w stronę skrzydła protektorów, przyjmując na siebie znajome, zimne echo kroków, odbijających się od ścian. Ma wrażenie, że mroki i zimno kazamaty oczyszczają go z tych niepotrzebnych emocji. Gdy dociera do biura i siada przed kartką papieru, nie czuje się już nijak związany ze sprawą.
To tylko kolejny dzień pracy.

Judith i Sebastian z/t
Sebastian Verity
Wiek : 49
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : North Hoatlilp
Zawód : Protektor
Maurice Overtone
ILUZJI : 7
WARIACYJNA : 7
SIŁA WOLI : 20
PŻ : 172
CHARYZMA : 14
SPRAWNOŚĆ : 11
WIEDZA : 16
TALENTY : 17
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t1300-maurice-overtone#13634
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t1333-maurice-overtone#13952
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t1332-poczta-maurice-overtone#13950
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f226-chateau-nacre
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1334-rachunek-bankowy-maurice-overtone#13958
ILUZJI : 7
WARIACYJNA : 7
SIŁA WOLI : 20
PŻ : 172
CHARYZMA : 14
SPRAWNOŚĆ : 11
WIEDZA : 16
TALENTY : 17
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t1300-maurice-overtone#13634
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t1333-maurice-overtone#13952
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t1332-poczta-maurice-overtone#13950
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f226-chateau-nacre
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1334-rachunek-bankowy-maurice-overtone#13958

07/04/1985
Wczesny ranek witał przechodniów bezchmurnym niebem i delikatnym wiatrem. Powietrze wciąż było chłodne, ale - jakby to określił Maurice - wszystko mknęło ku lepszemu, a sytuacja była dość rozwojowa. Kwiecień potrafił być zaskakujący. Póki co wszystko budziło się do życia w leniwym tempie, a pączkujące kwiaty dość sprawnie przykuwały uwagę Maurycego, gdy ten błąkał się bez ładu i składu w okolicach placu.
- I jak? - Zapytał wreszcie, po łaskawie podarowanych pięciu minutach ciszy. Wychylając głowę ponad ramieniem swojego kierowcy, zajrzał pod pokrywę samochodu, aby zobaczyć silnik. Jego widok absolutnie nic mu nie powiedział. Silnik jak to silnik. Tylko popsuty.
Kiedy się odsuwał, wyczuł, że jego podwładny za moment straci nerwy. Nie potrafił poradzić sobie z usterką samodzielnie, a co najgorsze - nie stało się to poza godzinami jego pracy, kiedy mógł podłubać przy maszynie na spokojnie w domu. Silnik musiał strzelić szlag akurat pośrodku niczego, podczas drogi z Maywater do Bostonu. Otoczeni zewsząd drzewami i ruchliwą ulicą, utknęli tu na Lucyfer wie ile. Trudno powiedzieć nawet, który z nich bardziej się denerwował. Maurice miał dziś dość napięty grafik i ta obsuwa zdążyła całkowicie już go rozbić. Wiedział, że tego nie nadrobi, więc stresował się tylko samym faktem przekładania wszystkiego na inny dzień i ewentualnym powrotem do domu. Kierowca… cóż, nie dość, że czarował pojazd, to w dodatku ogarniał ciekawskiego dzieciaka wkładającego mu palce w samochodowe bebechy. Uwolnił się od Overtona, dopiero gdy ładnie poprosił go, żeby zaszył się gdzieś, gdzie nie będzie się nikomu rzucał w oczy.
Domek na drzewie nie był może miejscem, gdzie przyjmowano gości po królewsku. Wewnątrz wypełniony jedynie śladem dziecięcych zabaw, teraz emanował wulgarnością napisów wyściełających drewniane ściany niby gruba tapeta. Zakurzony dywan zakrywający kilka desek wyglądał, jakby widział zdecydowanie lepsze czasy, dlatego Maurice skrzętnie omijał go nie tylko wzrokiem, ale również i ciałem. Przykucnąwszy z nudów, zaczął wczytywać się w bluźnierstwa wymieszane z wyznaniami miłości. Osobliwe było to połączenie i jakże znamienne w obliczu tego, co jeszcze ubarwi dziś jego popołudnie.
Maurice Overtone
Wiek : 29
Odmienność : Syrena
Miejsce zamieszkania : Hellridge, Maywater
Zawód : Malarz, śpiewak operowy