Witaj,
Mistrz Gry
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t58-budowanie-postaci
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t179-listy-do-mistrza-gry
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t58-budowanie-postaci
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t179-listy-do-mistrza-gry
SALA KAMERALNA
Sala mniejsza, ale równie imponująca co ta główna, zapewnia większą intymność i zachwyca swoim wyrafinowanym urokiem. Jej wnętrze przenosi gości w magiczny świat dzięki kolorowemu, pełnemu świateł wystrojowi, który przywodzi na myśl krainę rodem z powieści fantasy. Znajduje się tu niewielka scena, idealna dla kameralnych występów na żywo lub tanecznego szaleństwa na podeście. Bar z szerokim wyborem trunków kusi swoją różnorodnością. Salę można wynająć na prywatne wydarzenia, takie jak urodziny, kameralne koncerty czy karaoke, co czyni ją idealnym miejscem dla tych, którzy pragną stworzyć magiczną oprawę dla swoich niezapomnianych chwil. Funkcjonuje równolegle z salą główną, oferując odmienny repertuar muzyczny.

Godziny otwarcia
Pn. | Zamknięte
Wt.- Czw. | 20:00 - 03:00
Pt. - Nd. | 19:00 - 06:00

Godziny otwarcia nie dotyczą prywatnych wydarzeń, po uprzednim ustaleniu z właścicielami.
Mistrz Gry
Wiek :
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru sekty satanistycznej
Ira Lebovitz
ILUZJI : 5
PŻ : 236
CHARYZMA : 7
SPRAWNOŚĆ : 43
WIEDZA : 3
TALENTY : 2
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t1313-ira-lebovitz#13798
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t1501-ira-lebovitz
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t1679-poczta-iry-lebovitza
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f233-majestic-way-9-2
BANK : https://www.dieacnocte.com/t2144-rachunek-bankowy-ira-lebovitz#26310
ILUZJI : 5
PŻ : 236
CHARYZMA : 7
SPRAWNOŚĆ : 43
WIEDZA : 3
TALENTY : 2
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t1313-ira-lebovitz#13798
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t1501-ira-lebovitz
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t1679-poczta-iry-lebovitza
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f233-majestic-way-9-2
BANK : https://www.dieacnocte.com/t2144-rachunek-bankowy-ira-lebovitz#26310
19 marca 1985

Może mam paranoję. To niewykluczone. Takim jak ja się zdarza. Nie lubię się nudzić, przyznaję. Jak wkrada się za dużo rutyny, to bywa różnie, może nawet czasem sam wymyślam sobie problemy. Może. Tylko że ja rzadko cierpię na rutynę i teraz też raczej tak nie jest. Nie mam czasu na wymyślanie sobie bzdur, wokół których miałbym się skupiać w ciągu dnia. Treningi nieustannie zajmują większość mojego czasu, zajęć z dzieciakami też nie brakuje – szkoła cieszy się coraz większą popularnością – a na dodatek klub. Powiedziałem przecież, że daję kasę i niech sobie robi co chce. Pinda zna mnie lepiej, niż ja siebie, ze zbyt wielką łatwością przewidziała, że i tak będę się wpierdalać.
No i się wpierdalam. To przecież nasze dziecko. I to takie cudne. Co prawda czasem coś tam słyszę o kosztach, planach, zysku i budżecie, ale kto by się tym przejmował, kiedy wchodząc, człowiek od razu ma lżejszy umysł?
Tak jak teraz. Otwieram budynek, siadam sobie za barem otoczony zupełną pustką i przyjemną ciszą, odpalam ekspres i czekam na kawę. Żadnych stalkerów w środku, żadnych problemów przez co najmniej pięć minut – tyle chyba zostało do umówionego spotkania.
Rachunkami i kwestią utrzymania klubu zacznę się martwić, jak rzeczywiście będzie czym. W końcu jest jeszcze młody, to normalne, że nie od razu wszystko się zwraca. Lila to inteligentna bestia, z pewnością sobie z tym poradzi. Stać nas na to. Mnie stać, w każdym razie.
Ciepła kawa miło pieści podniebienie, kiedy — z nawyku — stojąc za barem, słyszę, że ktoś wchodzi do środka. Zapewne facet, z którym się umówiłem. Co to za jeden, nie mam pojęcia. Jeden z gości mi go polecił, gdy się delikatnie uzewnętrzniłem. A fakt, że typ poprosił o spotkanie po tym swoim małym śledztwie, nie wróży chyba zbyt dobrze. Gdyby nic nie znalazł, to by pociągnął za kieszeń i tyle by go było widać, nie? W zasadzie to nie wiem. To pierwszy raz, kiedy proszę kogoś o sprawdzenie, czy przypadkiem jakiś pajac nie śledzi mnie po nocach i nie zagląda w okna mieszkania.
Nie od razu go poznaję. W pierwszej chwili wyłapuję tylko to, że choć słyszałem dźwięk otwieranych drzwi, nie od razu zorientowałem się, że facet jest już w zasadzie obok mnie. Jakby wyrósł spod ziemi.
Znajome. Przecież już dawniej tak bywało. Umawialiśmy się na spotkanie, a ja dziwiłem się, gdy przychodził, bo wyleciało mi z głowy, choć przecież był dla mnie ważny, a ja zwykle nie miałem problemów z pamięcią. Na chwilę traciłem go z oczu, a on już w jakiś sposób zdawał się być gdzie indziej.
Cecil Fogarty – pierwsze zauroczenie, pierwsze kroki jako nastolatka, której ktoś poświęcił więcej uwagi. Pierwszy raz, gdy przyszło mi na myśl, że Calliope to nie jest tylko postać sceniczna. Że żyje we mnie nawet, gdy schodzę ze sceny. Że czuję się równie dobrze w sukience i makijażu tak na scenie, jak i poza nią.
Przy nim poznawałem siebie, a i tak nasze drogi rozeszły się zbyt łatwo. Podobno tak działa dorosłe życie.
Po powrocie do Salem zdarzyło mi się go wspominać, pomyślałem nawet, by się odezwać. Ale ani nie wiedziałem, co dzieje się teraz z Cecilem, ani nie potrafiłem zawiesić się na tej myśli wystarczająco długo. A teraz przychodzi do mojego klubu, realizując moje zlecenie.
Waham się tylko przez chwilę. Czy mnie poznał? Nie wiem. Mało prawdopodobne. Byliśmy gówniarzami, a ja za każdym razem miałem kolorowy, mocny makijaż. I zapewne dużo bardziej okrągłą buzię. Prawdopodobnie delikatniejszy głos. Nie. Zdziwiłbym się, gdyby choć wspomniał dawną przyjaciółkę, patrząc na mnie obecnie.
Spodziewałem się kogoś starszego — tłumaczę tym swoją zaskoczoną minę, której z całą pewnością nie udało mi się w porę powstrzymać. Coś we mnie rwie się do uświadomienia mu, że łączyło nas coś ważnego, ale nałożona przez ojca blokada trzyma się mocno. Cecil nie znał Iris, ale Calliope. Nie mogę mu powiedzieć. Zresztą, nie widzieliśmy się tyle lat, że obecnie przecież w zasadzie go nie znam. Nie ma sensu tego rozdmuchiwać. Po prostu nie.
Nieodpalony papieros, który cały czas mieliłem w zębach, woła o pomstę do Piekła. Wyjmuję go więc, nienasycony. Palenie szkodzi. Robię co mogę, by rzucić. Podobno to działa. Może nawet nie odpalę go jeszcze przez kolejną godzinę.
Co pijesz? — Jest wcześnie, w dodatku mamy poniedziałek, jednak nie każdy wyznaje zasadę niepicia przed dwunastą. Ja pozostanę przy kawie, ale może mój zaskakujący gość będzie wolał coś mocniejszego. Droga wolna.
Ira Lebovitz
Wiek : 23
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : Salem
Zawód : akrobatka / współwłaściciel "The WhizzArt"
Cecil Fogarty
ANATOMICZNA : 20
ILUZJI : 8
SIŁA WOLI : 15
PŻ : 179
CHARYZMA : 15
SPRAWNOŚĆ : 7
WIEDZA : 5
TALENTY : 10
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t175-cecil-fogarty#374
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t250-cecil-fogarty#619
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t251-cecil-fogarty#620
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t281-poczta-cecila-fogarty-ego#776
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f192-arcanum-14-7
ANATOMICZNA : 20
ILUZJI : 8
SIŁA WOLI : 15
PŻ : 179
CHARYZMA : 15
SPRAWNOŚĆ : 7
WIEDZA : 5
TALENTY : 10
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t175-cecil-fogarty#374
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t250-cecil-fogarty#619
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t251-cecil-fogarty#620
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t281-poczta-cecila-fogarty-ego#776
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f192-arcanum-14-7
Paranoja - oswoił się z jej obecnością. Zakradała się do niego w środku bezsennych nocy, miedzy jedną a drugą przerwą na oddech, gdy budził się z niemym krzykiem zastygłym na wargach i strachem zamykającym się pięścią na jego gardle. Miętosił pod palcami skrawki pościeli, w próbie wyrównania oddechu i kołaczącego w piersi organu, wpatrywał się w jeden punkt na ścianie, gdzie na jej popękanej trafili cienie tworzyły awangardowe, nieprzypominające nikogo i niczego kształty. Jedyny dźwięk, jaki rejestrował jego narząd słuchu, był szum krwi w uszach. Gdy zesztywniałe od napięcia mięśnie zaczynały z nim współprace, sięgał po szklankę i łapczywie wypijał jej całą zawartość, by nawilżyć spierzchnięte, napuchnięte od krzyku gardło. Zwlekał się z łózka. Jego ciało było ociężałe. Nogi poruszały się z trudem. Chwytał w dłoń szkicownik; wydawało mu się wtedy, że czuje na swoim zroszonym przez pot karku obce spojrzenie. Krzesło skrzypiało pod ciężarem jego ciała, gdy na nim siadał. Łapał w dłoń ołówek, chociaż utrzymanie go w placach graniczyło z cudem. Przymykał powieki, by w końcu naszkicować na kartce miejsce ze swojego koszmaru. Potencjonalna lokalizacje wspomnień.
Dzisiejszej nocy nie obudziły go koszmary, bo nie miał czasu na sen. Poranek powitał go piekącym przeczuciem, choć to promienie słońca, przebijające się przez materiał firanki bostońskiego motelu, wślizgnęły się do środka pomieszczenia, bez subtelności muskając go w skórę.
Z papierosem między zębami dopił ostatni łyk kawy. Poczuł w przełyku fusy i skrzywił się odrobinę. Tęsknił za Saint Fall, zaciszem swojego mieszkania. Motelowe ściany były cienkie, przepuszczały każdy dźwięk, w tym wypadku kłótnie, która głośnym żargonem rozgrywała się w pokoju obok.
W Bostonie przebywał od dwóch dni, i chociaż myśl o błąkającej się po bostońskiej ulicach Tessie, nie chciała opuścić przestrzeni jego umysłu, nie pozwolił, by zadomowiła się tam na stałe. Nie szukał jej, choć go korciło. Nie szukał jej, choć pragnął ją ujrzeć po dłużącej się w nieskończoność rozłące. Nie szukał jej, bo wiedział, że żyje – czul jej emocje, jej ból, ból rozłąki, którą doświadczali każdego dnia oboje.  Nie szukał jej, bo nie chciała zostać odnaleziona. To jedyny ochłap prywatności, jaki mógł jej podarować. Nie szukał jej, bo sprowadziły  go tu interesy, a nie sentymenty.
Pod Wizardem zameldował się o czasie. Wszedł do środka powitany przez cisze. Klub nocny o tej porze pogrążony był w sennym letargu, w słodkim oczekiwaniu nocy. Swoje pracodawcę zlokalizował niemalże od razu.
Przez chwile - trwającą ledwie kilka sekund - rysy twarzy Lebovitza wydały mu się osobliwie znajome, jednak, pomimo najszczerszych chęci, nie mógł przywołać wspomnień, które by ich dotyczyły, ani tym bardziej zdiagnozować źródła tego wrażenie, niewątpliwie zakorzenionego w błysku, jaki dostrzegł w jego spojrzeniu i w sposobie, w jakim układał usta, obecnie w grymasie zdziwienia.
- Być może to nie ostatnie rozczarowanie, jakie spotka cię dzisiejszego poranka - słowom towarzyszyła zabłąkana nuta zadziorności, która przykleiła się w do cecilowych ust w formie lekkiego, niewymuszonego uśmiechu, silniejszego od niego samego. Przeczucie, że nie musi niczego udawać, przyjemnym dreszczem niezrozumienia zatopiło się w jego skórze.
Nie potrafił pojąć też niezręczności, która zdławiła śmiech w krtani, na widok zmaltretowanego niemal na śmierć papierosa. Ira musiał miętolić go od dawna. Może od chwili, kiedy tu się zjawił. Może odkąd otworzył oczy.
- Zapal go, albo ulżyj mu w cierpieniu - mówiąc to, wsunął do ust papierosa, którego obracał między palcami. Nie powstrzymywał się nawet moment. Odpalił od płomienia zapalniczki i zaciągnął się, pozwalając, by lekki uśmiech rozciągnął w przyjemności jego wargi. – Kawę. Najmocniejszą, jaką przewiduje menu - skorzystał z ofiarowanej mu gościnności, dym wypluwając z płuc. Powstrzymał się, by nie wydmuchać go prosto w twarz swojego rozmówcy, najprawdopodobniej tym samym podsycając jego pragnienie sięgnięcia po nałóg. – Czarną kawę - dodał asekuracyjnie, gdyby ta kwestia została poddana pod jakąkolwiek wątpliwość. Nie był wyznawcą ani kostek cukru, ani mleka. Były zbędnymi dodatkami, które psuły smak etiopskiego napoju.
Alkoholu o tej porze nie tykał. Alkohol pil tylko w okolicznościach nadzwyczajnych. Whisky u Terence'a, tequilę z Sierrą.  Wyjątkiem było wino, ale wino to nie alkohol, wino to nektar bogów. I najlepiej smakowało w obecności Nevella.
Cecil Fogarty
Wiek : 23
Odmienność : Cień
Miejsce zamieszkania : Deadberry
Zawód : ilustrator
Ira Lebovitz
ILUZJI : 5
PŻ : 236
CHARYZMA : 7
SPRAWNOŚĆ : 43
WIEDZA : 3
TALENTY : 2
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t1313-ira-lebovitz#13798
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t1501-ira-lebovitz
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t1679-poczta-iry-lebovitza
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f233-majestic-way-9-2
BANK : https://www.dieacnocte.com/t2144-rachunek-bankowy-ira-lebovitz#26310
ILUZJI : 5
PŻ : 236
CHARYZMA : 7
SPRAWNOŚĆ : 43
WIEDZA : 3
TALENTY : 2
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t1313-ira-lebovitz#13798
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t1501-ira-lebovitz
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t1679-poczta-iry-lebovitza
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f233-majestic-way-9-2
BANK : https://www.dieacnocte.com/t2144-rachunek-bankowy-ira-lebovitz#26310
Zupełnie odruchowo przechylam lekko głowę, jakby inny kąt widzenia miał pomóc w zrozumieniu, czemu uznał moje wytłumaczenie za objaw rozczarowania. To niezrozumienie z pewnością przemyka po moim obliczu, odbijając się w oczach i w znaczącym uśmiechu. Więcej wiary w siebie, skarbie, żadne rozczarowanie. Wręcz przeciwnie, bardzo miła niespodzianka. Odnawianie starych znajomości tym właśnie powinno być. Szkoda tylko, że nie możemy należycie dzielić tego momentu. Będę się cieszyć w samotności własnego umysłu, ot co.
Będzie trzeba go zapytać, gdzie go znaleźć. Tym razem nie zapomnę. Calliope ma tak niewielu przyjaciół… Taki Cecil to w zasadzie skarb dla osamotnionej gwiazdy.
Hmmmmm… — wyrywa mi się, gdy patrzę na wywołanego do tablicy, odłożonego już zmaltretowanego papierosa, a sam w chwili zastanowienia i zwątpienia opieram się ramionami o blat i przechylam ciało to w przód, to w tył. Przód. Tył. Zapalić? Nie zapalić?
Possać?
Odrobina cierpienia wróży większą satysfakcję — mruczę w końcu, wróciwszy spojrzeniem do Cecila, a na wargi wstępuje drobny uśmieszek — później. — Na tym temat papierosa – czy wciąż mówimy o nim? – ma się skończyć, bo prym przejmuje kawa. Najmocniejsza, jaką przewiduje menu.
Cecilu Fogarty, a więc wyrosłeś na człowieka, który pije mocną czarną. Zanotowane.
Się robi — rzucam, ale zamiast oderwać dłonie od blatu, wpatruję się w dym opuszczający płuca mojego gościa. Tak grzecznie, kurtuazyjnie wydmuchał go na bok, tymczasem ja nie mogę się oprzeć głębszemu wdechowi, by zaczerpnąć choć trochę tej dobroci dla siebie. — Nie pomagasz, słońce, oj nie pomagasz. — Cierp, jak żeś chciał. Cierp.
Kawa.
Niespiesznie odwracam się w końcu na kilka momentów tyłem do Cecila, by obsłużyć ekspres. Gdy potrójne – takiej menu nawet nie przewiduje – espresso leje się do filiżanki, ja opieram biodro o przeszkloną lodówkę, ustawiając się półprofilem do dawnego przyjaciela.
Kim on właściwie teraz jest? Detektywem? Zajmuje się takimi prywatnymi dochodzeniami zawodowo?
To ten moment, w którym mówisz, że jestem pierdolnięty, nikt mnie nie śledzi i mogę spać spokojnie, a ty wpadłeś tylko wypić darmową kawę — zagaduję w temacie, który przecież nas tu sprowadził, a moment później zgarniam czarną jak noc kawę i stawiam ją pod nosem Cecila. A obok niej popielniczkę. Jest poniedziałek, klub zamknięty, toteż wszystko pochowane.
Ira Lebovitz
Wiek : 23
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : Salem
Zawód : akrobatka / współwłaściciel "The WhizzArt"
Cecil Fogarty
ANATOMICZNA : 20
ILUZJI : 8
SIŁA WOLI : 15
PŻ : 179
CHARYZMA : 15
SPRAWNOŚĆ : 7
WIEDZA : 5
TALENTY : 10
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t175-cecil-fogarty#374
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t250-cecil-fogarty#619
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t251-cecil-fogarty#620
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t281-poczta-cecila-fogarty-ego#776
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f192-arcanum-14-7
ANATOMICZNA : 20
ILUZJI : 8
SIŁA WOLI : 15
PŻ : 179
CHARYZMA : 15
SPRAWNOŚĆ : 7
WIEDZA : 5
TALENTY : 10
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t175-cecil-fogarty#374
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t250-cecil-fogarty#619
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t251-cecil-fogarty#620
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t281-poczta-cecila-fogarty-ego#776
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f192-arcanum-14-7
Studiował ekspresje zastygłą na jego obliczu jak podręcznik do anatomii, którego kartkował tak wiele razy, że pozostawił ślady swoich palców na pożółkłych stronach. Czasem żałował, że nie znał drogi do cudzych myśli. Czasem żałował, że emocje, jakie zamierały na twarzy, nie zawsze zdradzały intencji rozmówcy. Wydawało mu się, że dostrzegł refleks niezrozumienia odbity w jego spojrzeniu i odciśnięty w rysach twarzy. Wydawało mu się, że na ułamki sekund Ira zastygł bezruchu, przyglądając mu się, jak komuś, kogo nie widział od dawna, z żywym zainteresowaniem. Mało kto patrzył na niego w taki sposób. Mało, kto widział w nim istotę złożoną z komórek, organów, kości. Mało kto skupiał na nim swoje spojrzenie.
To nie była kwestia wiary. To była kwestia postrzegania rzeczywistości.
Nieznośna świadomość, że wyglądał znajomo, wtopiła się w cecilowe myśli, jak zimna stal noża w skórę. Przeszył go dreszcz znajomego, niechcianego otępienia. Krew płynęła niespokojnie w splotach żył wijących się pod skórą, czego przyczyną było szybciej bijące w klatce piersiowej serce.
Mimo iż obecnie Lebovitz stał się obiektem cecilowego zainteresowania, strumień natarczywego spojrzenie skoncentrował na dogorywających zwłokach papierosa, jaki przez chwile tlił się w kącikach ust. Obrócił peta między plecami, czując pod wrażliwymi na dotyk opuszkami wygniecenia, które pozostały po jego zaciskających się na filtrze zębach.
- Chwila, kiedy cierpienie staje się przyjemnością, daje najwięcej satysfakcji - werbalnego komentarza nie mógł sobie podarować.
Kim był Ira Lebovitz?
Obecnie jawił się w oczach Cecila pod postacią ryzykanta, który sprawnie operował słowami.
I oszukiwał samego siebie, bowiem zbrodnią było odmawiać sobie przyjemności, którą trzymał między palcami. Sama myśl o porzuceniu nałogu wydawała się Fogarty’emu bezcelowa.
Dym podrapał Cecila w gardło, gdy ostatni raz zaciągnął się chwilą rozkoszy zamkniętej w cygaretce. Uśmiechem skwitował słowa właściciela przybytku, do którego zawitał.
Z nieskrywanym zainteresowaniem obserwował swojego przedmówcę. Jego rysy twarze utulone oparami papierosa, które wciągnął do płuc wraz z kolejnym, Cecilowi wydawało się, że głębszym, oddechem.
- Porzuciłem zwyczaj kolekcjonowania dobrych uczynków. Jest zbyt prostoduszny - przemówił wkrótce po "nie pomagasz, słońce", choć słońce wypowiedziane obcymi ustami gładką taflę cecilowego czoła przecięło pojedynczą zmarszczką dezorientacji, bo dotychczas tylko jedna osoba zwracała się do niego tym zdrobnieniem.
Doszedł do wniosku, że nie tylko w rysach twarzy, ale tez w ruchach ciała Iry było coś znajomego. Przeczucie te podgryzało Cecila, jak materiał czarnego golfu opinającego szyje, a woń świeżo zmielonej przez ekspres kawy, która doleciała do jego nosa, skuteczniej niż jakakolwiek iluzja, omamiła jego zmysł powonienia.  
- Niestety nie, skarbie. – Ujął oburącz filiżankę po tym, jak została odłożona na blat. – To ten moment, w którym konfrontuję cię z kolejnym rozczarowaniem i ściskam w dłoni filiżankę darmowej kawy – potwierdził aluzyjnie jego obawy. – Kasper Greenwich, lat 28. Wygląda na to, że ma na twoim punkcie małą obsesje. Wytapetował sobie ścianę sypialni twoimi zdjęciami.
Cecil zakradł się do jego małego, obskurnego mieszkania, kiedy spał. Mógł zatopić nóż w jego aorcie, a Greenwich najprawdopodobniej nawet nie zdążyłby otworzyć oczu. Mógł, ale umowa, jaką zawarł z Lebovitzem nie obejmowała skrytobójstwa.
Zgniótł peta w podarowanej mu przez gospodarza popielnicy.
Cecil Fogarty
Wiek : 23
Odmienność : Cień
Miejsce zamieszkania : Deadberry
Zawód : ilustrator
Ira Lebovitz
ILUZJI : 5
PŻ : 236
CHARYZMA : 7
SPRAWNOŚĆ : 43
WIEDZA : 3
TALENTY : 2
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t1313-ira-lebovitz#13798
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t1501-ira-lebovitz
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t1679-poczta-iry-lebovitza
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f233-majestic-way-9-2
BANK : https://www.dieacnocte.com/t2144-rachunek-bankowy-ira-lebovitz#26310
ILUZJI : 5
PŻ : 236
CHARYZMA : 7
SPRAWNOŚĆ : 43
WIEDZA : 3
TALENTY : 2
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t1313-ira-lebovitz#13798
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t1501-ira-lebovitz
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t1679-poczta-iry-lebovitza
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f233-majestic-way-9-2
BANK : https://www.dieacnocte.com/t2144-rachunek-bankowy-ira-lebovitz#26310
Dorośliśmy. Obaj. Nie wiem kiedy, nie wiem jak wiele zmian to przyniosło, ale jedną z nich z pewnością są te przemykające gładko dwuznaczności. A może te były obecne też kiedyś, tylko w innej formie? Nie pamiętam. Z chwil spędzonych z Cecilem w pamięci ostały się głównie emocje, cień świadomości, że był to miło i wesoło spędzony czas. Szkicowanie, obleczone żartem nauki drobnych akrobacji, niewinne przepychanki, może kilka dłuższych spojrzeń zwieńczonych wybuchem śmiechu. Nie przywołam szczegółów. Byliśmy dziećmi. Kim jest Cecil Fogarty teraz?
Ciekawość wkrada się sama, niezaproszona. Tęsknota za dawnym przyjacielem budzi się dopiero, gdy widzę go przed sobą. Absurd.
Cierpienie. Satysfakcja.
Moje wargi samoistnie wyginają się w lekkim, może trochę prowokującym uśmiechu. Intensywność spojrzenia trwa ledwie kilka sekund, nim w końcu się odzywam.
W takim razie to bardzo usatysfakcjonowany papieros — kwituję, znów oparłszy się przedramionami o blat, za którym siedzi Cecil. Mocna woń kawy i dymu mieszają się w sposób, który przywodzi na myśl te najprzyjemniejsze poranki: kawa, papieros, gęsia skórka wywołana wkradającym się przez okno podmuchem i rozgrzane ciało odwracające uwagę od okna. Nie ma ich wiele. Zwykle wypada wyjść, nim zacznie świtać.
Porzucił zwyczaj kolekcjonowania dobrych uczynków. Nie on pierwszy, nie ostatni. Zaczynam żyć w przeświadczeniu, że to naturalna kolej rzeczy. Po iluś przeżytych latach człowiek ma po dziurki w nosie niewdzięczności i poczucia niedocenienia. Nie ja. Zbyt dobrze wiem, jak to, co wydaje się prostoduszne, potrafi uzależnić innych od mojej obecności. Dobre uczynki można zastąpić wymaganiami. Wyrzutami. Emocjami. Ktoś, kto się ich nachapał, nie odejdzie tak łatwo.
Niestety nie, skarbie.
Przechylam nieznacznie głowę, układając ją sobie wygodnie na dłoni i wlepiam w Cecila pełne zaciekawienia spojrzenie. To ci niespodzianka – byłem przekonany, że coś sobie ubzdurałem. Gdyby ktoś stalkował Calliope, może podszedłbym do tego poważniej. Ale mnie? Na kiego chuja? Dla stymulacji zmysłów estetycznych wystarczyło przecież grzecznie poprosić o zdjęcie. Za dobrą cenę może nawet bym się podzielił.
Marszczę brwi w niekontrolowanym geście i może nawet krzywię się na wieść o nie jednym, a najwidoczniej wielu zdjęciach, o które ani nikt nie prosił, ani nie udzieliłem zgody na ich zrobienie. Kiedy je robił? Gdzie? Czy zdołał dokopać się do tego, kim jestem zawodowo? Nie. Skoro Cecil widział te zdjęcia, wiedziałby, z kim rozmawia, jeśli rzekomy Kasper Greenwich miał na tyle tupetu, by zakraść się do szkoły lub cyrku w godzinach jego zamknięcia.
Kurwa mać, ciary obrzydzenia aż zaczynają boleć. Jak długo to trwało?
Co to w ogóle za człowiek?
Kasper, Kasper… Gdybym tylko miał lepszą pamięć do imion. Może rozpoznałbym po kształcie kutasa, ale po imieniu? Kto pyta o takie rzeczy? Ale skoro mnie śledził, zamiast zaproponować wspólną zmianę wystroju sypialni, być może wcale nie łączyła nas taka relacja.
Nie kojarzę. — Jakbym nie próbował, tak nie potrafię połączyć nazwiska ze znajomą twarzą, a nerwowe obijanie palców dłoni o blat jasno komunikuje, w jaki dyskomfort wprowadza mnie ta niewiedza. Nagle fakt, że jesteśmy pod ziemią i w pomieszczeniu nie ma okien, przyjemnie koi nerwy. — Masz jego zdjęcie? — Skoro widział sypialnię delikwenta – swoją drogą, jak do tego doszło? – to może i miał szansę uwiecznić jego wizerunek w ten czy inny sposób.
Dziwna akcja. Co teraz? Co się robi ze stalkerami? Mam zostawić zgłoszenie na policji? Jakoś tak nie po drodze mi z funkcjonariuszami – ci zbyt często okazują się pełnymi uprzedzeń, nadętymi bucami. I jeszcze częściej są mocni w gębie, a potem ledwo wytrzymują minutę w łóżku, jak tylko pozwoli im się spełnić fantazje o tym, że wyjątkowo to oni sprowadzają kogoś do pionu, a nie przełożony ich.
Nie dbam o ukrywanie swoich wewnętrznych przemyśleń przed czujnym wzrokiem Cecila. Da się to zauważyć – to jak obserwuje, jak wychwytuje każdą zmianę na mojej twarzy. Nie wiem czemu to robi i czy robi to świadomie. Nie wiem, jak się zmienił, może życie nauczyło go czytać innych w każdej chwili, niezależnie od tego, czy ktoś mu zagraża czy nie? Być może się dowiem. Później. Nie teraz. Teraz bardziej niepokoi mnie mój mały problem i możliwe, że to po mnie widać.
Ira Lebovitz
Wiek : 23
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : Salem
Zawód : akrobatka / współwłaściciel "The WhizzArt"
Cecil Fogarty
ANATOMICZNA : 20
ILUZJI : 8
SIŁA WOLI : 15
PŻ : 179
CHARYZMA : 15
SPRAWNOŚĆ : 7
WIEDZA : 5
TALENTY : 10
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t175-cecil-fogarty#374
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t250-cecil-fogarty#619
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t251-cecil-fogarty#620
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t281-poczta-cecila-fogarty-ego#776
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f192-arcanum-14-7
ANATOMICZNA : 20
ILUZJI : 8
SIŁA WOLI : 15
PŻ : 179
CHARYZMA : 15
SPRAWNOŚĆ : 7
WIEDZA : 5
TALENTY : 10
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t175-cecil-fogarty#374
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t250-cecil-fogarty#619
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t251-cecil-fogarty#620
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t281-poczta-cecila-fogarty-ego#776
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f192-arcanum-14-7
Myśl, że Lebovitz mu kogoś przypominał, stawała się coraz bardziej nachalna, wybijała gwałtowniejszy rytm w piersi, pogłębiała uśmiech w kąciku warg, choć nie powinien się uśmiechać wcale. Powinien pozwolić, by maska obojętności pokryła rysy jego twarzy. Ira poruszał się, jak ktoś kogo nie widział długie lata, z wdziękiem i gracją, delikatnością, jakby nie stykał stóp z podłożem, jakby lewitował kilka centymetrów nad poziomem podłogi. Cecil ujrzał w nim kogoś, kto zniknął z jego życia, zanim zrozumiał, co to znaczy żyć naprawdę. Kogoś, kto był tylko wyblakłym wspomnieniem. Przyjemnym, pozostawiającym w przełyku posmak cynamonu i miętowych lodów. Wspomnieniem, które ogrzewał swoim ciepłem, wykrzywiało wargi w delikatnym uśmiechu i kojarzyło się z dzieciństwem. Lebovitz przypominał mu akrobatę, którą poznał przez przypadek i do której adresował cień sympatii. Przypominał mu o dniach, które przeminęły i nigdy juz nie wrócą.
Naiwne były cecilowe myśli. Zrozumiał to, kiedy pierwszy łyk gorzej kawy zalał mu przełyk, bo nie była słodka jak miód z malinami. Zrozumiał to, kiedy zgnoił peta w popielnicy, bo poczuł fantomowy ból wszystkich blizn, które żarem papierosów wypalił na skórze. Zrozumiał to, kiedy wznowił kontakt wzrokowy ze swoim rozmówcą i na granicy jego źrenic dostrzegł iskrę rozbawienia. Słowa, jakie wypowiedział, pobrzmiewały nutę prowokacji.
Ira Lebovitz. Możliwe, że Calliope była z nim spokrewniona? Być może wspominała, że miała liczne rodzeństwo. Być może Cecil wmawiał sobie tę wersję wydarzeń, by po słodyczy wspomnień nie pozostała gorczyc na języku. Musiał porzucić te mrzonki. Odseparować się od tego, co było. Skupić się na tym, co znajdowało się w zasięgu jego wzroku.
Chciał to uczynić jednym haustem powietrza. Mieszanka woni papierosowego dymu i kawy przywodziła na myśl poranki. Sączące się z ust przekleństwo, gdy promienia słońce włamywały się do sypialni.Chłod wdzierający się przez lekko uchylone okno. Dreszcz przebiegający wzdłuż linii kręgosłupa. Mgiełkę ciepłego oddechu na skrawku skóry. Uśmiech przecinający usta.
Kolejnym łykiem kawy zmyć chciał cierpkość, którą poczuł w przełyku. Sięgnął do kieszeni. Wyjął z niej paczkę czerwonych marlboro. Jedną cygaretkę wsunął sobie do ust i odłożył pudełko na mebel. W akompaniamencie cichego szurania, przesunął je po blacie w stronę Iry. Poczęstuj się, mówiło jego spojrzenie, wiem, że chcesz.
- Nie uważasz, że odmawianie sobie przyjemności to największa zbrodnia popełniona przeciwko własnej naturze? - spytał, by, bez żadnej blokady moralnej, zapalniczką zapalić papierosa i od razu nim się zaciągnąć, z lekkim grymasem tymczasowego zaspokojenia tlącym się w kącikach ust.
W chwili, w której potwierdziły się Iry pielęgnowane od tygodni obawy, nie tłumił tlących się w nim emocji. Cecil dostrzec je mógł w jego spojrzeniu, w grymasie obrzydzenia przecinającym twarz, , a nawet w mowie ciała. Najprawdopodobniej gdyby sięgnął dłonią do jego ramienia i zakleszczył na nim palce, poczułby sztywne od napięcia mięśnie.
Bo słowa Cienia były czymś więcej niż rozczarowaniem. Były bolesną konfrontacją z rzeczywistością.
- Mam. - Położył obok filiżanki zdjęcie Kaspera. Zrobił je sam pożyczonym aparatem. Mężczyzna prezentował się przyzwoicie. Na jego policzkach tkwił kilkudniowy zarost. W kącikach ustach tlił się papieros. Włosy miał krótkie, brązowe, kręcone. Oczy szare. Stał obok beżowego samochodu, forda cortiny. Opierał się o pogryzane przez rdzę drzwi od strony kierowcy. – Zabezpiecz  mieszkanie rytuałami ochronnymi. – To jedyna rada, która dzisiejszego poranka miała opuścić usta Cecila. Była odpowiedzią na niepokój, jaki bił od Iry.
Cecil Fogarty
Wiek : 23
Odmienność : Cień
Miejsce zamieszkania : Deadberry
Zawód : ilustrator
Ira Lebovitz
ILUZJI : 5
PŻ : 236
CHARYZMA : 7
SPRAWNOŚĆ : 43
WIEDZA : 3
TALENTY : 2
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t1313-ira-lebovitz#13798
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t1501-ira-lebovitz
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t1679-poczta-iry-lebovitza
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f233-majestic-way-9-2
BANK : https://www.dieacnocte.com/t2144-rachunek-bankowy-ira-lebovitz#26310
ILUZJI : 5
PŻ : 236
CHARYZMA : 7
SPRAWNOŚĆ : 43
WIEDZA : 3
TALENTY : 2
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t1313-ira-lebovitz#13798
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t1501-ira-lebovitz
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t1679-poczta-iry-lebovitza
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f233-majestic-way-9-2
BANK : https://www.dieacnocte.com/t2144-rachunek-bankowy-ira-lebovitz#26310
Przygląda mi się. Czuję to. Widzę to. Bo przecież nie uciekam spojrzeniem, nie próbuję udawać kogoś innego, nie zabraniam mu tej kontemplacji, jakiekolwiek jest jej podłoże. Przecież wiem, że przyciągam wzrok – tak po prostu. Ale wiem też, że to nie jest spojrzenie człowieka, który patrząc na mnie, wyobraża sobie w jakiej pozycji widziałby mnie tej nocy. Spojrzenie Cecila jest skupione, jakby czegoś szukało. Może szuka? A może już znalazło?
Jak bardzo mogłem zmienić się przez te lata? Dość znacząco, tak sądzę. Ale pewne rzeczy zostają takie same. Kwestia męskości czy kobiecości zaciera się w zetknięciu z moimi ruchami, głosem, gestami. Lubię myśleć, że te nie mają płci. Nigdy, zmywając makijaż czy zrzucając szpilki, nie widziałem tego w sposób, w który patrzy się na zrzucanie maski. Ruchy ciała nie zaczynają być nagle napędzane tak zwaną męskością, nie staram się obniżyć głosu, nie próbuję stawiać mocniejszych kroków. Nigdy nie próbowałem w tej kwestii kłamać, udawać kogoś innego. Niezależnie od ubioru czy makijażu, jestem tylko sobą, jednym i tym samym. Dlatego jeśli Cecil szuka podobieństw, znajdzie je. Ale to przecież nic nie zmieni. Ktoś, kto zna Calliope, nie mógłby uwierzyć, że ta będzie w stanie stać za barem, by podawać ludziom drinki. Czy też czarną, mocną kawę.
Widzę, że mi się przygląda i ja również przyglądam się jemu. Może nawet nieco zachłannie. Badam rysy jego twarzy, podświadomie próbuję znaleźć przyczynę tego, co widzę w jego oczach. Zmiany, które zaszły w Cecilu dzieją się głębiej. Próżno szukać w nim beztroski, która pojawiała się dawniej, gdy godziny wypełniały nasze śmiechy, zabawy i radosny, nieprzerwany ferwor. Ale i wtedy być może obydwoje byliśmy tylko kreacjami. Nie mogliśmy porozmawiać o poważnych sprawach, bo ja nie mogłem rozmawiać o tym, kim jestem, kim jest moja rodzina, co stoi za kreacją sceniczną. Ta przyjaźń rządziła się swoimi prawami.
Patrzę na niego, a tęsknota wzrasta. Nagle chciałbym mu tyle powiedzieć, o tyle zapytać.
Czy jesteś szczęśliwy? Czy tęskniłeś? Czy wybaczysz, że przestałam się odzywać?
Paczka czerwonych Marlboro sugestywnie ląduje na blacie, a jeden z papierosów między wargami Cecila. Znów.
Za dużo palisz, słonko. Odreagowujesz stres?
Uśmiecham się przeciągle, patrząc, jak papieros zajmuje się ogniem.
Nie martw się, skarbie, prawdziwych przyjemności nigdy sobie nie odmawiam. — Wygrałeś tę bitwę, Cecilu Fogarty – muszę to stwierdzić, gdy dym papierosowy znów atakuje zmysły i zaprasza do krótkiego odstępstwa od dojrzałego postanowienia. Zerkam na porzuconą paczkę, ale sięgam po tego samego papierosa, którego niedawno maltretowałem. — Za mocne — wyjaśniam swój wybór, rzucając krótkie spojrzenie paczce Cecila, nim wsuwam mentolowy, cienki papieros między własne wargi.
Mogę?Po co pytasz, jeśli nie czekasz na odpowiedź? – mógłby zapytać, kiedy nachylam się już mocniej i zbliżam twarzą do niego, aby odpalić własnego fajka od tego Cecila. Przecież wiem, że mogę. To w końcu Cecil.
Zaciągam się głęboko i aż przymykam oczy z uczucia ulgi. Jak dobrze.
Kwestiami zdrowia i wydolności płuc przejmować się będę kiedy indziej. Może na kolejnej wizycie u lekarza, po kolejnym opierdolu i prezentacji zdjęć płuc obcych ludzi po latach palenia. Nadal zastanawiam się czy to nie ściema – przecież za czasów mojego ojca fajki wręcz reklamowano jako zbawienne dla zdrowia. A teraz nagle zabijają. Miałbym to w dupie, gdyby nie kariera. Smoła w płucach? Luz. Spadek kondycji i gorsza wydolność podczas ćwiczeń? Podziękuję, rzucę.
Cóż. To nie tak, że się nie staram.
Zdjęcie ląduje między nami, a moje palce sięgają po nie gładko, by przybliżyć trochę uwieczniony na nim wizerunek.
Och… — krótki odgłos zrozumienia wychodzi wraz z kłębkiem dymu, a twarz przecina cień konsternacji, niepokoju, ale i zaciekawienia.
Przystojniak.
Bywa tutaj. Sądziłem, że to całkiem urocze jaki jest nieśmiały — myślę głośno, mówiąc bardziej pod nosem, niż stricte do Cecila. Palce uderzają płynnymi falami w zdjęcie. Przechodzę z nogi na nogę, trawiąc niekomfortową świadomość, która przychodzi z wspomnieniem każdej rozmowy, wymienianych uśmiechów i niewinnych, pocieszających gestów. Bo ten człowiek potrzebował pocieszenia, pamiętam. Ale nawet nie próbował zaciągnąć mnie do łóżka. Nie. To dziwne. Był całkiem kulturalny, uprzejmy i nawet słodki. A skoro nie chodzi o to, to po co mu moje zdjęcia? Po co pielęgnować obsesję, której nie chce przenieść na strefę fizyczną? Chyba że chce. Na swój sposób, w swoim czasie. I może wcale nie po to, żeby wygnieść pościel.
Chuj wie, jakie są jego zamiary. Co siedzi w głowie kogoś, kto poświęca całe dni, żeby fotografować z ukrycia obcych ludzi?
Bywa tutaj, a to znaczy, że jest czarownikiem. Coraz mniej mi się to podoba.
Mhm… Sam nie wiem — mówię niemrawo, zaciągając się głębiej, kiedy odsuwam od siebie zdjęcie i przekazuję znów Cecilowi. Unoszę na niego spojrzenie, a to z pewnością nosi ślady zamyślenia.
Mógłbym poprosić kogoś, żeby zabezpieczył mi mieszkanie, ale co mi to da, skoro facet może łazić za mną wszędzie indziej? Plus taki, że nie wie, że ja wiem. A to oznacza, że zapewne jeszcze się tutaj pojawi. Kurwa, człowiek daje serce na dłoni, a ten w zamian zachowuje się jak pierwszy lepszy zbok czy psychopata.
Niepokój szybko zamienia się w słuszną złość, ukierunkowaną bezpośrednio na stalkera.
Po prostu sobie z nim porozmawiam, może panu trzeba grzecznie wyjaśnić, że to nieładnie zaglądać ludziom w okna — dochodzę do wniosku, rosnąc z sekundy na sekundę w bojowe nastawienie. A niech tylko spróbuje coś zrobić, numer do gwardii każdy ma wykuty na pamięć.
Łyk kawy – nieco nerwowy – cudownie komponuje się ze smakiem tytoniu.
Chwila ciszy i drobny uśmiech akcentujący lekko podejrzliwe, przeciągłe spojrzenie.
Byłeś w jego sypialni? — Ten temat wydaje się ciekawszy niż kwestia motywacji stalkera do stalkowania życzliwego barmana.
Ira Lebovitz
Wiek : 23
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : Salem
Zawód : akrobatka / współwłaściciel "The WhizzArt"
Cecil Fogarty
ANATOMICZNA : 20
ILUZJI : 8
SIŁA WOLI : 15
PŻ : 179
CHARYZMA : 15
SPRAWNOŚĆ : 7
WIEDZA : 5
TALENTY : 10
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t175-cecil-fogarty#374
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t250-cecil-fogarty#619
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t251-cecil-fogarty#620
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t281-poczta-cecila-fogarty-ego#776
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f192-arcanum-14-7
ANATOMICZNA : 20
ILUZJI : 8
SIŁA WOLI : 15
PŻ : 179
CHARYZMA : 15
SPRAWNOŚĆ : 7
WIEDZA : 5
TALENTY : 10
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t175-cecil-fogarty#374
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t250-cecil-fogarty#619
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t251-cecil-fogarty#620
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t281-poczta-cecila-fogarty-ego#776
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f192-arcanum-14-7
Przyglądał mu się z coraz większą natarczywością. Cal po calu. Był w tym zachłanny. Był w tym nieustępliwy. Był rozdarty. W rysach twarzy Iry odnajdował Calliope. Ulegał temu złudzeniu. Dopuszczał do głosu wspomnienia, które już dawno powinien przykryć kurz zapomnienia. Sentymentalna iluzja chciała zacisnąć się wokół jego serca. Ratował się łykami kawy i papierosem. Małe zwycięstwo, jakie odniósł, gdy Ira sięgnął papierosa, nie przyniosło satysfakcji. Nie pogłębiło uśmiechu na cecilowych wargach.
- Nie odmówię ci tej przyjemności - cichym pomrukiem wyraził swoje pozwolenie, na które Ira nie czekał.  Gdy ich usta oddzielał dystans liczony w dwóch papierosach, smukłe palce cecilowej prawej dłoni prześlizgnęły się po potylicy ukrytej za gęstymi, kręconymi puklami. Poczuł ich miękkość pod opuszkami palców. Poczuł, jak obcy, ale ciepły oddech ułożył się na jego skrawku skóry. Pozwolił, by spomiędzy ust ulotniło się ledwo słyszalne westchnienie. Nie pozwolił mu się wycofać. Palcami pewnie objął jego kark. Spojrzał mu w oczy. – Przypominasz mi kogoś - wyznanie zamarło między nimi razem z oparami, które chwile wcześniej opuściły jego płuca. – I to wyjątkowo przyjemne wspomnienia.
Wycofał palce, zwrócił Irze przestrzeń, wyprostował plecy. Zaciągnął się papierosem.  
W jego słowach nie było miejsca na żal. Nie miał żalu do Calliope, że odeszła, że zostawiła go bez słowa. Nie miał żalu, że chciała rozwinąć skrzydła. Być może wyjechać z tego kraju. Złapać w dłonie swoje marzenia. Nic nie było na zawsze. Ludzka obecność tym bardziej. Calliope miała przed sobą inne, lepsze życie. I wierzył się, że dopięła swego. Nigdy nie śledził jej kariery. Nigdy nie przyszło mu do głowy, by ją odnaleźć. Miała swoje powody, by się odciąć. On miał swoje powody, by nie odnawiać z nią kontaktu. Lebovitz pokrzyżował mu te plany. Przypomniał mu o jej istnieniu.
Gdzie jesteś, Calliope? Znalazłaś powód, żeby się uśmiechać?
Kłębiące się pod sklepieniem czaszki pytania zaadresować mógł w bezgwiezdne niebo, kiedy zapadnie noc, bo właśnie wtedy pomodli się do Lilith w intencji swojej przyjaciółki.
Krótkie "och" było nieoczekiwanym świadectwem zrozumienia. Cecil wyczekiwał ciągu dlaczego. Co oznaczało "och"? Przyznaję, jest na czym oko zawieść? A może - znam go, to ten frajer, co siedział za mną w kinie i za głośno przeżuwał popcorn!
- Wiesz, jak to jest - zdławił śmiech, który załoskotał go w podniebienie. Nie, wcale nie uważał, że mężczyzna nie miał podstaw, by się w Irze zauroczyć. W jego mowie ciała było coś, co przyciągało spojrzenie. Coś, co było warte wzrokowej konsumpcji. Zwiewność, lekkość. W ruchach i słowach, jakie układały się na jego języka. Szła za tym naturalna swoboda zmuszenia ust do uśmiechu i niewymuszona ekspresja twarzy. Biła od niego eteryczność. Co kryło się za tą powłoką? Była trwała, a może krucha jak lód, po którym Cecil często stąpał, że czasem zapominał, jak to jest nie balansować na powierzchni i jak to jest swobodnie oddychać? – Przychodzisz do baru, by zatopić smutki w kieliszku i drinki polewa ci uroczy kelner, na którego widok brakuje ci języka w gębie. Zanim się orientujesz, wyjawiasz mu trzymane pod sercem sekrety. Fatalne zauroczenie może zdarzyć się każdemu, nie uważasz?
Poniekąd mówił za własnego doświadczeniami. Myślami, na ułamki sekund, wrócił do Dahlii. Jej jasnych włosów rozwijanych na wietrze. Jej ustach wygiętych w lekkim uśmiechu. Subtelnym dotyku jej palców ułożony wokół jego nadgarstka, tylko odrobinę cieplejszych od jego własnych. Cichego szeptu przy uchu.
Dłonią rozwiał nie tylko dym papierosowy, ale przede wszystkim wspomnienia o swoim fatalnym zauroczeniu. Dahlii tu nie było. Dahlia umarła rok temu. W zasięgu spojrzenia miał Irę, który zafundował mu na krótki i równie nieoczekiwany moment oderwania od rzeczywistości. Ktoś, kto wybił go z rytmu codzienności, wart był jego uwagi.
- Okaż mu zrozumienie - drwiną pobrzmiewały te słowa. W takich sytuacjach Cecil nie wierzył w siłę dyplomacji, chociaż, być może, to nie kwestia wiary. Być może to kwestia braku zaufania. Przez gniew, który dało się słyszeć w głosie Lebovitza, Cieniowi wydawało się, że w tym aspekcie był podobnie wybrakowany, co on sam.
Po kolejnych dwóch łykach kawy był pewny, że poranek, który miał nic nie wnieść do jego życia, poza kilkudziesięcioma nadprogramowymi dolarami w kieszeni, zmienił swój bieg. Przekształcił się w atrakcje dni, chociaż nie zawistowała szaruga, jaka powitała go o świcie. Zdawało mu się, że szarość barw bostońskiego świtu przylegnie do niego jak woń papierosów.  
Pytaniu Iry, które przerwało chwilę ciszę i któremu towarzyszyło przeciągłe spojrzenie i zabłąkana między słowami dwuznaczność, na okres pięciu uderzeń serca zbiło Cecila z pantałyku. Czując na sobie wyczekujące spojrzenie gospodarza, strzepał do popielnicy popiół.
- Owszem - głos zniżył do konspiracyjnego szeptu, czemu towarzyszyła niewymuszona swoboda i niefrasobliwość kształtująca się na ustach w formie lekkiego grymasu imitującego uśmiech - ale nie w łóżku.
Miał swoje sposoby, by wejść do obcego mieszkania i nie pozostawić na miejscu "zbrodni" żadnego śladu swojej niedostrzegalnej, ukrytej w cieniu obecności. Miał swoje sposoby, by poruszać się bezszelestnie w panującej czterech ścianach ponurej ciszy. Miał swoje sposoby, by, włamując się do obcej sypialni, nie zbudzić śpiącego mężczyzny.
- Niemniej jednak, będąc szczerym, ale to musi zostać między nami, gdyby nie był wpatrzony w ciebie jak w obrazek przestawiający wizerunek samej Lilith, być może dotknęłoby go te szczęście - rzucił refleksyjnie, ton wypowiedzi zamykając w żartobliwej nucie. Nie powinien tego mówić. Powinien ugryź się w język. Zatrzymać słowa w krtani. Pozostawić je w przestrzeni umysłu, powinien, a jednak z błyskiem w oku pozwolił myślą zatańczyć na języku. – Nie zniósłby, gdyby zamiast mojego imienia, szeptał twoje.
Wraz z kolejnym łykiem kawy, buchem papierosa i spędzonymi w towarzystwie Lebovitz minutami dopadło go otumaniające rozluźnienie. Nawet uśmiech, jaki wykrzywił jego wargi, nie mial nic wspólnego z kolejnym spektaklem wystudiowanych gestów i fasadą kłamstw, którymi się otaczał. Był autentyczny. Dosięgnął oczu. Tam, gdzie odcień ciemnego brązu przechodził w barwę miodu, pojawiły się podsycane jaśniejszymi refleksami wstęgi.
Już wcześniej dostrzegł bezczelną prowokację, która sączyła się z ust Iry. Wyjątkowo połknął przynętę. Postanowił zagrać talię rozdanych kart, odrobinę zafascynowany, w jakie miejsce ich to doprowadzi.
Cecil Fogarty
Wiek : 23
Odmienność : Cień
Miejsce zamieszkania : Deadberry
Zawód : ilustrator
Ira Lebovitz
ILUZJI : 5
PŻ : 236
CHARYZMA : 7
SPRAWNOŚĆ : 43
WIEDZA : 3
TALENTY : 2
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t1313-ira-lebovitz#13798
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t1501-ira-lebovitz
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t1679-poczta-iry-lebovitza
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f233-majestic-way-9-2
BANK : https://www.dieacnocte.com/t2144-rachunek-bankowy-ira-lebovitz#26310
ILUZJI : 5
PŻ : 236
CHARYZMA : 7
SPRAWNOŚĆ : 43
WIEDZA : 3
TALENTY : 2
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t1313-ira-lebovitz#13798
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t1501-ira-lebovitz
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t1679-poczta-iry-lebovitza
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f233-majestic-way-9-2
BANK : https://www.dieacnocte.com/t2144-rachunek-bankowy-ira-lebovitz#26310
Spojrzenie Cecila zaczyna palić. To ten stan, gdy nieszkodliwe wrażenie zaczyna zmieniać się w rzeczywistość – w uczucie ciepła na ciele, drobnych dreszczy przemykających po skórze, świadomości każdego ruchu, głośniejszego odetchnięcia, spięcia mięśni czy odwrócenia wzroku. Z tą intensywnością, z tą upartością za chwilę uwierzę, że jest w stanie dostrzec kremową konsystencję bezbarwnej pomadki na ustach, policzyć pojedyncze piegi na nosie czy wyłapać skupisko pieprzyków na odsłoniętej skórze ramienia. Chce mnie zdemaskować tym spojrzeniem? Szuka luk? Domyśla się czegoś?
Część mnie chce, by się domyślił. Wtedy nie będę musiał kłamać. Będę mógł zapytać „co mnie zdradziło?” i zrzucić z siebie odpowiedzialność za niedotrzymanie obietnicy danej ojcu. „Bądź ostrożny, im mniej osób wie, tym dłuższą będziesz mieć karierę”. „Tak, tato”, zamiast „czemu mi to zrobiłeś, tato?”. Wiem, czemu to zrobił. Kocham swój wizerunek sceniczny, choć mniej, gdy zdaję sobie sprawę z samotności, z jaką się wiąże. Chciałbym wyśpiewać każdemu, czym się zajmuję, zaprosić na występ, świętować go później w gronie przyjaciół, wysłuchiwać pochwał i podziwu. Nie być tylko szarą twarzą o barwnym nazwisku.
Ułamki sekund, moment uległości, brak sił na protest, powolne uniesienie spojrzenia na nieustępliwe oczy.
Wszystkie włoski na ciele stają dęba, gdy smukła dłoń bez uprzedzenia łapie za kark, a spojrzenia mierzą się w nieokreślonym, nienazwanym połączeniu. Wargi ciaśniej obejmują papierosa, zaraz po tym, jak stłumione westchnienie opuszcza je z nieco mocniejszym wydechem.
Dawniej bym krzyknął. Kark od zawsze jest jednym z trzech najwrażliwszych miejsc na moim ciele. To dlatego nie pozwalam na dotykanie go bez ostrzeżenia i dlatego tracę resztki godności, gdy ktoś postanowi przyszpilić go do poduszki. Mógłbym zrobić wtedy wszystko. Niemal wszystko.
Trwam w tym dotyku, patrząc spod rzęs wprost w oczy Cecila i oswajam się z ciepłym dotykiem, przez chwilę nieruchomy jak kot złapany za grzbiet.
Czy widzi tę krótką zmianę w spojrzeniu, gdy nazywa nasze wspomnienia miłymi wspomnieniami? Ulga, szczęście, wdzięczność, smutek? Co czuję? Gdybym tylko potrafił to nazwać, określić, zakleszczyć w ramach tak, jak on zrobił to właśnie ze mną samym tym drobnym ruchem palców.
Przez chwilę jesteśmy tak blisko, że czuję zapach jego szamponu, przebijający się nieśmiało pomiędzy uzależniającą wonią tytoniu.
Palce gładko ześlizgują się z karku, sprawiając, że na moment mimowolnie przymykam oczy, a dotyk staje się nieuchwyconym wspomnieniem tak, jak cała nasza historia. Zlepek wspólnych chwil zamkniętych w uczuciach, emocjach i zmysłach – tylko tyle potrafię przytoczyć. Frustracja rośnie, ale obrazy nie budują jednej całości – są zaledwie urywkami, sugerują, że to nie było nic ważnego, choć ja przecież wiem, że było ważne.
Napięcie łagodnieje wraz z dystansem, który wymuszają nasze prostujące się plecy. Dym dusi słowa, które mogłyby paść i wyznania, do których nie mam prawa. Gęsia skórka powoli odpuszcza, a wspomnienie dotyku pozostawia po sobie jedynie drażniące uczucie w lędźwiach. Nie, Ira. Po prostu nie.
Wiesz jak to jest.
Słyszę drwinę w jego słowach, ale wzrok pozostaje utkwiony w nim na dłużej, zawieszony na pojedynczej myśli, na jego słowach, na jego „okaż zrozumienie”. Wydycham dym, doprawiam go łykiem kawy, a gdy uczucie w podbrzuszu przemija, znów swobodnie opieram się przedramionami o blat, znów jestem na wyciągnięcie jego dłoni, choć nie sądzę, by drugi raz próbował to wykorzystać. Następnym razem mogę odpowiedzieć – moje serce reaguje szybciej niż umysł, gdy wystarczająco długo testuje się jego cierpliwość.
Widzisz, Cecil… — To imię tak długo nie grało na moim języku, że jego smak przyprawia o suchość w ustach, a akcent kładzie się na głoskach w dziwny, znaczący sposób. Czy ten, kto polecał mi zatrudnienie go, wspominał, jak ma na imię? Na pewno. — Cenię swoją prywatność. Wolę fatalne zauroczenie, które przelewa się na ślady na szyi niż na zdjęcia na ścianie. Gdzie przyjemność z jednostronnej zabawy? — Pozostaję nieustępliwy w odpowiedziach na jego intensywne spojrzenie. On doszukuje się podobieństw, a ja?
Czego się doszukujesz, Ira?
Uspokój się – upominam własne tętno, które wzrasta, zagrzewając serce do silniejszego bicia, gdy Cecil z wyraźną chęcią podejmuje temat i sprowadza go na określone tory. Dobór słów, mimika, gesty, wymowny ton – znam to wszystko. Dwuznaczności mają to do siebie, że niebezpiecznie szybko mogą zmienić się w całkiem jednoznaczne.
Ratują nas żartobliwe nuty, oddzielający ciała blat i moja własna moralność.
On nie wie, kim jestem. Byłoby nie fair, gdybym to wykorzystał.
Jak często jesteś fair, gdy masz na coś ochotę? To prawda, nie jestem najlepszą wersją siebie. Nie jestem nawet blisko.
To, co gra na jego twarzy, jest znajome. Nie to nieme zaproszenie, nie ten intrygujący błysk w oku, ale ten uśmiech, ta swoboda powoli wypełniająca jego ruchy, ta opuszczająca się garda. Nigdy nie musiał jej przy mnie trzymać, nigdy nawet nie wiedziałem, że czuje potrzebę robić to wobec innych. Może wtedy nie czuł? Teraz… Teraz widzę przecież, że otacza się pozorami, dystansem. „Dobre uczynki są zbyt prostoduszne” – to jest obecny Cecil. A jednak teraz pozwala mi przebić się przez zasłonę teraźniejszości do człowieka, którego znałem kiedyś.
Nie szeptałby, gdybyś zatkał mu usta.
Kurwa.
Ostatni podmuch dymu opuszcza moje usta, a dłoń wyciąga się w stronę stojącej przy Cecilu popielniczki, aby pozwolić wymiętolonemu papierosowi w końcu dokonać żywota.
Ira Lebovitz
Wiek : 23
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : Salem
Zawód : akrobatka / współwłaściciel "The WhizzArt"
Cecil Fogarty
ANATOMICZNA : 20
ILUZJI : 8
SIŁA WOLI : 15
PŻ : 179
CHARYZMA : 15
SPRAWNOŚĆ : 7
WIEDZA : 5
TALENTY : 10
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t175-cecil-fogarty#374
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t250-cecil-fogarty#619
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t251-cecil-fogarty#620
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t281-poczta-cecila-fogarty-ego#776
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f192-arcanum-14-7
ANATOMICZNA : 20
ILUZJI : 8
SIŁA WOLI : 15
PŻ : 179
CHARYZMA : 15
SPRAWNOŚĆ : 7
WIEDZA : 5
TALENTY : 10
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t175-cecil-fogarty#374
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t250-cecil-fogarty#619
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t251-cecil-fogarty#620
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t281-poczta-cecila-fogarty-ego#776
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f192-arcanum-14-7
Komentarzem na wędrówkę palców po karku stało się stłumione, ciche westchnienie, którego ciepłą mgiełke Cecil poczuł na swojej skórze. Kontakt wzrokowy, na jaki sobie pozwolili i który został zainicjonowany przez Irę, był zupełnie inny, bardziej osobisty. Był jak cichy szept przy ucho - intymny, przeznaczony tylko im, zawieszony w jednej chwili, pobrzmiewający w milczeniu, jakie między nimi zapadło. Cecil zarejestrował moment, w którym wargi o obcej fakturze mocniej objęły filtr papierosa.
Przez chwile byli tak blisko, ze wydawało się Cieniowi, że słyszał bicie jego serca, jednak uzależniająca woń tytoniu i cichy świst oddechu nie pozwolił mu skupić się na tym, płynącym prosto z jego piersi dźwięku.
Nie mógł ciągnąć i przedłużać tego w nieskończoność. Rozstał opuszki z jego skórą, ignorując jaśniejsze prześwity, które pojawiły się w jego spojrzeniu, gdy Cecilowe usta opuściło wyznanie. Były jak niewypowiedziana obietnica. Też możemy być dla siebie miłym wspomnień.
Napięcie zależało. Ustąpiła miejsce czemuś zupełnie innemu. Ustąpiła miejsce czemuś zwodniczemu, bo częściowo pozwolił rozmyć się iluzji obłudy, którą się otaczał. Poczuł się tak, jakby wręczył mu pierwszy klucz do swoich tajemnic, choć otwarcie drzwi prawdy kosztowało zawsze wiele i nie zawsze było opłacalnym wysiłkiem.
Cecil wypowiedziane wargami Iry brzmiało znajomo i obco jednocześnie. Sprawiło, ze dreszcz przebiegł po plecach, w raz z nim pojawiły się znajomy, niechciany uścisk w żołądku. Serce zabiło gwałtowniej w piersi. Skroń, na ułamki sekund, jedno uderzenia serca, zapulsowała tępym bólem.
- Ośmiel go zatem - powiedziawszy, nawilżył koniuszkiem języka usta, choć mógł to uczynić zanurzając wargi w kawie. Filiżanka nadal znajdowała się w zasięgu jego wzroku, ale myślami nie był przy porcelanowym naczyniu. Myśli swoje skoncentrował na sylwetce, którą obejmował spojrzeniem. – Koniecznie z nim porozmawiaj. - Droczył się z nim. Odrobinę ironizował. Odrobinę prowokował. Świadectwem prowokacji były usta, na który zafalował uśmiech i oczy, w których pojawił się przebłysk zamknięty w ulotnej chwili szczerości. – Może potraktuje to jako nagrodę, albo zachętę i w końcu ustami odnajdzie drogę do twojej szyi. – Tym słowom nie towarzyszył Cecilowi wstyd. Zostawił go w spoconej, obcej pościeli. Zostawił go w obcym dotyku. Zostawił go w ulotności.
Kim był Ira? Kolekcjonerem doznań? Być może praca barmana im sprzyjała. Być może obecnie jego szyję, ukrytą pod materiałem ubrania, zdobiły liczne ślady czyjeś obecności.
Czemu przestrzeń umysłu wypełniasz takich myślami, Cecil? Po co to wszystko? Po co tu jeszcze siedzisz, zabierasz mu powietrze, którym mógłby swobodnie oddychac? Czemu nie dopijesz kawy i stąd nie wyjdziesz? Spełniłeś swój cel, swoje zadanie.
Pytania, na kore nie znał odpowiedzi, echem odbiły się od sklepienia czaszki.  
Ktoś kiedyś powiedział, ze pierwsze wrażenie jest najważniejsze. Gówno prawda. Nie było. Na pierwszy rzut oka Ira do złudzenia przypominał tą, która uczyniła jego dzieciństwo trochę bardziej znośnym - Calliope. Obrazy z dzieciństwa, przechowane na przetartej taśmie pamieci, przesuwały się w jego głowie, jeden po drugim. Rysy twarzy akrobatki, w oparach wspomnień, były niewyraźne, zamglone, zniekształcone przez upływ czasu. Nawet nie mógł sobie przypomnieć, jakiego koloru były jej oczy. Nie mógł sobie przypomnieć barwy jej głosu. Pamiętał natomiast jej zapach, bo jej skórę zawsze otaczał ten zapach. Słodka woń wiosny.
Dym znowu wypełnił cecilowe płuca, kiedy wzrok, z twarzy  Lebovitz, przeniósł na jego sięgającą po peta zadbaną dłoń. Chciał poczuć dotyk jego palców na skórze, bo skoro on nie pamiętał, może ciało nie było równie głuche i wyczuje znajome ciepło?  
- Mógłbym zamknąć je w pocałunku, by mu to uniemożliwić, jednak nadal byłbym wyłącznie substytutem.
Chwila nostalgii i pojawiła się swoboda. Wraz z nią oszczędny uśmiech został pogłębiony, przybrał formę przejawu szczerości.
Instynktownie, w jednym czasie, cecilowa ręka znalazła drogę do popielnicy. Sięgnąwszy do niej, zetknął palce z wierzchem dłoni Iry. Kiedy spojrzenie odnalazło spojrzenie,ich twarze znalazły się niemal na tym samym poziomie. Toczył batalię ze swoimi zmysłami, z paraliżującym je odczuciem odrealnienia.
Cecil Fogarty
Wiek : 23
Odmienność : Cień
Miejsce zamieszkania : Deadberry
Zawód : ilustrator
Ira Lebovitz
ILUZJI : 5
PŻ : 236
CHARYZMA : 7
SPRAWNOŚĆ : 43
WIEDZA : 3
TALENTY : 2
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t1313-ira-lebovitz#13798
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t1501-ira-lebovitz
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t1679-poczta-iry-lebovitza
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f233-majestic-way-9-2
BANK : https://www.dieacnocte.com/t2144-rachunek-bankowy-ira-lebovitz#26310
ILUZJI : 5
PŻ : 236
CHARYZMA : 7
SPRAWNOŚĆ : 43
WIEDZA : 3
TALENTY : 2
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t1313-ira-lebovitz#13798
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t1501-ira-lebovitz
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t1679-poczta-iry-lebovitza
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f233-majestic-way-9-2
BANK : https://www.dieacnocte.com/t2144-rachunek-bankowy-ira-lebovitz#26310
Rozmowa toczy się na dwóch płaszczyznach, a ja z rozkoszą przeskakuję z jednej na drugą, w naturalny sposób odnajdując się w tej niewinnej grze podtekstów i dwuznaczności. Granica zaczyna się rozmywać, gdy nasze słowa ocierają się o niewypowiedziane propozycje i obietnicę zapomnienia – choć na moment, choć na godzinę, na czas wybijany rytmem serc i złaknionym dotykiem obcych dłoni na swoim ciele. Blat staje się coraz mocniej ignorowaną przeszkodą, gdy nie powstrzymuje nas przed poczuciem wzajemnych oddechów na ustach, przed przyjrzeniem się iskierkom grającym w oczach i korcącą myślą – wystarczy kilka centymetrów.
Pan Kasper z całą pewnością nie odnajdzie drogi do mojej szyi (na pewno, Ira, ufasz sobie? Nie ma to jak dreszczyk emocji z kimś o niepokojących intencjach, czyż nie?), ale kwestia czyichś ust zaznajamiających się z jej strukturą wzbudza chęć pociągnięcia tematu i wykrzywia usta w zapraszającym uśmiechu.
Może poczekam, aż sam po to sięgnie i zobaczę co się stanie — szepczę, bo moje ciało wciąż układa się na drewnianej powierzchni w taki sposób, że nasze twarze dzielą zaledwie centymetry i nie ma potrzeby na nic ponad świdrujący zmysły szept.
Może i nie powinienem. Ale czy kiedykolwiek powstrzymał mnie tylko ten powód? Wiele rzeczy nie powinienem. Walka z własnymi pragnieniami i instynktami jest przecież z góry przegrana. Czy to, że nie wie, kim jestem, coś zmienia? Nazwał nas miłym wspomnieniem, nie może więc przepełniać go niechęć wobec Calliope. A nawet jeśli… Co za różnica?
Calliope została w cyrku, w kolorowej, ale smutnej, samotnej garderobie, wśród wszystkiego, co ją tworzy. Tu jej nie ma.
Moje oczy samoistnie posuwają za ruchem dłoni Cecila, gdy długie palce niespiesznie odnajdują moją własną dłoń, gdy przesuwają się po niej lekko, niemal nieśmiało. Powietrze zaczyna się elektryzować, gdy wracam spojrzeniem do jego oczu, choć sam nie wiem, czego w nich szukam. Zachęty, zgody? Przecież nie muszę się ich doszukiwać – wie co robi, musi brać pod uwagę, że pójdę o krok dalej, zainicjowanie drobnego dotyku to więcej niż zgoda.
Czy chcę tracić siły na oszukiwanie się, że powiem „nie” i utnę to w zarodku?
Skąd.
Będę potrzebował tych sił na co innego.
Pochylam się nieco mocniej, gdy moje palce wplatają się pomiędzy jego, by wyciągnąć z nich końcówkę papierosa i z cichym sykiem zgasić go w popielniczce. Mógłby przeszkadzać.
Centymetry zmieniają się w milimetry, a moje wargi rozciągają się w bardziej drapieżnym uśmiechu. Dwuznaczności przeinaczają się w zupełnie jednoznaczne zaproszenie. Mówiłem – niebezpieczne. Ciężko oprzeć się tej zmianie, gdy już balansuje się na krawędzi.
Musisz sprawdzić, skarbie. Inaczej nie będziesz wiedział, czyje imię z nich wyjdzie — szepczę w wargi Cecila, czując to przyjemnie napływające otępienie, tę beztroskę, tę wewnętrzną zgodę na wszystko, co może się wydarzyć, to uzależniające oczekiwanie.
Z przyzwoitością mi nie po drodze, cóż mogę poradzić?
Ira Lebovitz
Wiek : 23
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : Salem
Zawód : akrobatka / współwłaściciel "The WhizzArt"
Cecil Fogarty
ANATOMICZNA : 20
ILUZJI : 8
SIŁA WOLI : 15
PŻ : 179
CHARYZMA : 15
SPRAWNOŚĆ : 7
WIEDZA : 5
TALENTY : 10
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t175-cecil-fogarty#374
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t250-cecil-fogarty#619
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t251-cecil-fogarty#620
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t281-poczta-cecila-fogarty-ego#776
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f192-arcanum-14-7
ANATOMICZNA : 20
ILUZJI : 8
SIŁA WOLI : 15
PŻ : 179
CHARYZMA : 15
SPRAWNOŚĆ : 7
WIEDZA : 5
TALENTY : 10
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t175-cecil-fogarty#374
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t250-cecil-fogarty#619
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t251-cecil-fogarty#620
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t281-poczta-cecila-fogarty-ego#776
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f192-arcanum-14-7
Rozmowa była zlepkiem liter, które układały się w słowa. Za słowami nie zawsze słyszy czyny, a to czyny Cecila interesowały bardziej od słów. Niefrasobliwe dźwięki, jakie z siebie wyrzucały i jedne, i drugie wargi były inne. Zacierały granice, podobnie, jak układające się na skórze oddechy. Podobnie, jak serce bijące do jednego rytmu. Podobnie, jak zniecierpliwione dłonie nie mogą znaleźć sobie miejsce. Podobnie, jak skrzyżowane ze sobą spojrzenia, od których biły przebłyski zrodzone z szybszego pulsu ekscytacji.
Cecil nie pozostał obojętny na prowokacje sączące się z obcego gardła. Nie był obojętny na skórę, która napinała się pod jego dotykiem, ani na bijące od drugiego ciała. Nie mógł być obojętny na Irę, który nie zamierzał, przynajmniej na razie, pogłębić dystansu. Skrócił go, ciężar ciała opierając na drewnianej powierzchni blatu.
Mężczyznę o imieniu Kasper, który jeszcze kilka minut temu był pełnoprawnym obiektem ich rozmowy, stał się wyłącznie plamą majaczącą na horyzoncie, czymś, co znajdowało się poza zasięgiem ich zainteresowania.
- Myślisz, że znajdzie w sobie tyle odwagi? - cecilowym słowom towarzyszyła niewymuszona swoboda, wykrzywiając wagi w szarmanckim uśmiechu.  
Co dalej, Ira? Masz tyle odwagi, by to przerwać? Wrócić do wcześniejszej pozycji? Do wydarzeń ograniczonych do wzrokowej konsumpcji?
Palce wędrujące do dłoni Iry były przelotną pokusą, przed którą się nie bronił. Nie bronił się też przed przestrzenią wypełnioną jego oddechem, który pozostawiał na jego skórze przyjemne ciepło.
Callipe, jeszcze niedawno balansująca na granicy świadomości, została postawiona samej sobie. Jakiegokolwiek podobieństwa barmana do akrobatki przestały mieć znaczenie.
W powietrzu czuć było elektryzujące napięcie, gdy oczy Iry znalazły drogę do jego własnych. Pogłębił uśmiech na ustach, na zaczepny, pewniejszy. Jakby chciał mu dać do zrozumienia, że wiedział, co robi, ale nie wiedział, nie do końca. Pozwolił zmysłom decydować za niego, bo Fogarty, jako zagorzały empirysta, żył w przekonaniu, że świat poznać można było wyłącznie zmysłami. Wzrokiem. Węchem. Słuchem. Dotykiem. Smakiem.
Spojrzeniem objął go całego, choć obecnie widział głownie jego oczy, skrawki skóry i pukle okalające twarz, które czernią kontrastowały z jego jasną cerą.
Węch podpowiadał mu, ze Ira pachniał obecnie mentolowymi papierosami z domieszką przebijającej się przez ten zapach wanilii. Wystarczająco dobrze, by, trzymając nos blisko jego twarzy, zaciągnąć się powietrzem.
W uszach brzęczał mu głos- aksamitny, swawolny, obecnie zniżony do szeptu.
W dotyku skóra Lebovitza była sprężysta, miękka, po prostu przyjemna.
Więc tajemnicą pozostał jego smak.
Słowa oddechem otuliły cecilowe usta, gdy te, które należące do Iry, znalazły się tuż przy nich, kusząc szeptem. Odzialały ich milimetry dystansu.
Jeden krok był cichym westchnieniem wydobywającym się z ust Cienia i sprowokował splecenie ze sobą palców.
W drugim kroku serce zabiło szybciej, a prawa dłoń znowu wylądowała na karku Iry.
- To coś, co możemy potem żałować - w trzecim kroku odwdzięczył mu się tym samym - szeptem przy ucho, do pakietu dorzucając opuszki palców stykające się ze skórę.
Posuniesz się o krok dalej, Ira?
Nie ważne, kto zaczął te prowokacje, ważne, kto je zakończy.
Cecil Fogarty
Wiek : 23
Odmienność : Cień
Miejsce zamieszkania : Deadberry
Zawód : ilustrator
Ira Lebovitz
ILUZJI : 5
PŻ : 236
CHARYZMA : 7
SPRAWNOŚĆ : 43
WIEDZA : 3
TALENTY : 2
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t1313-ira-lebovitz#13798
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t1501-ira-lebovitz
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t1679-poczta-iry-lebovitza
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f233-majestic-way-9-2
BANK : https://www.dieacnocte.com/t2144-rachunek-bankowy-ira-lebovitz#26310
ILUZJI : 5
PŻ : 236
CHARYZMA : 7
SPRAWNOŚĆ : 43
WIEDZA : 3
TALENTY : 2
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t1313-ira-lebovitz#13798
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t1501-ira-lebovitz
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t1679-poczta-iry-lebovitza
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f233-majestic-way-9-2
BANK : https://www.dieacnocte.com/t2144-rachunek-bankowy-ira-lebovitz#26310
Jak bardzo jest to absurdalne dla ludzi, którzy nie żyją w mojej głowie? Którzy nie wiedzą, że to uczucie, z którym nie da się walczyć, pragnienie, które można zaspokoić tylko na te kilka sekund – kilka sekund wyrwania się poza swoje ciało, poza wszystkie poznane zmysły, poza rzeczywistość, jest warte wszystkiego. Gdy zmysły zaczynają odnajdywać swoje strzępki, łączyć się instynktownie, choć wcale tego nie pragnę, jest tylko jedne wyjście – poszukać kolejnego źródła zapomnienia, kolejnych rozpalonych oczu, kolejnych dłoni, szorstkiego traktowania i słodkich słów, kłamstw spijanych z wykrzywionych w paskudnym uśmiechu ust. Lub z tych, które obiecują łagodność i uczucie. Tych, które po wszystkim zapytają „było ci dobrze?”. Potrzebuję ich. Potrzebuję tego.
W mojej głowie, w moim świecie każdy człowiek może stać się źródłem euforii, może stać się tym, z którym akurat się zatracę, u którego będę szukać dowodu na to, jak na nich działam. Lubię to widzieć. Uwielbiam to uczucie. Co napotkam? Czego będzie oczekiwać?
Cecil przyszedł tu służbowo i dostał darmową kawę. To nie jedyne, co pragnę dać mu teraz, choć przecież plan tego nie zakładał – to plus życia bez żadnego.
Odwaga to nie słowo, które mogłoby zatańczyć na moim języku, którym mógłbym się zasłonić i które mogłoby mi przewodzić. To nigdy nie była odwaga. Nie potrzeba jej, by żyć chwilą, by odrzucić zlepek myśli i wycofać się poza nie. Daleko, daleko poza nie. Spontaniczne pragnienie, odwracanie wzroku od odpowiedzialności, od konsekwencji, patrzenie w otchłań skrajnych emocji – nie trzeba tego nazywać. To po prostu się dzieje.
Czy myślę, że znajdzie tyle odwagi? Nie myślę, Cecil. Patrzysz na mnie tak, że nie potrafię już myśleć. Myśli rozpływają się słodko w oceanie pokusy. Zatopią się smutno na samo dno i zaczną wypływać dużo, dużo później. Tak intensywnie, jak intensywnie pochłania je chaos fal. Nie teraz.
Przymykam w niepowstrzymanym odruchu oczy, gdy jego dłoń znów odnajduje drogę do mojego karku – tym razem się jej spodziewam, a po plecach przebiega otumaniający dreszcz przyjemności. Oddech sam przyspiesza, choć wciąż bez problemu go kontroluję, a gdy uchylam oczy, zdobywam się na wyzywający, niefrasobliwy uśmiech.
Żałować? Nigdy nie żałuję. Nawet gdy chwile uniesienia okupione są siniakami i chwilami grozy, nawet gdy kończą się bardzo źle. W nieznajomym miejscu, z nieznajomymi ludźmi, z nieznaną substancją krążącą po krwi.
Nie mogę żałować. Gdybym żałował, musiałbym sobie coś przyznać.
Co?
Nie wiem. Nigdy tego nie szukałem. Nigdy niczego nie przyznałem. Rozmyte definicje są łatwiejsze do ignorowania. Nie można spojrzeć w oczy czemuś, co nie ma formy.
Mówiłeś, że unikanie przyjemności to największa zbrodnia — szepczę z tą samą powolną manierą, a głos, który wychodzi z moich ust, wydaje się jeszcze bardziej szorstki niż zwykle. Jego opuszki badają strukturę mojego karku, a je nie planuję pozostać mu dłużny. Moja dłoń gładko wysuwa się spod jego palców i sięga ku pięknie zarysowanej żuchwie. — Nie bój się. Nie będziesz żałować. — Słodka obietnica zawisa między nami, gdy jeden z moich palców przesuwa się gładko po dolnej wardze Cecila, zmuszając jego usta do drobnego uchylenia się.
Nie zamierzam maltretować go tak długo jak papierosa, któremu przecież też w końcu uległem.
Nie zamierzam maltretować siebie.
Moja dłoń mocnym ruchem wsuwa się we włosy Cecila, by przyciągnąć bliżej jego głowę i zatopić się w smaku miękkich warg. Język wsuwający się śmiało pomiędzy nie spija z rozkoszą smak kawy i dymu papierosowego.
Kiedyś, dawno temu, gdy byliśmy jeszcze nastolatkami, nigdy nie odważyłem się tego zrobić, a przecież nieraz miałem na to ochotę. Czego się bałem? Teraz nie potrafię tego wyjaśnić.
Wtedy to było coś obcego. Teraz… Teraz to coś pewnego. Coś, bez czego część mnie by umarła.
Czuję, jak brzeg blatu wbija się boleśnie pod żebra, lecz nie przeszkadza mi to w zachłannym pogłębieniu pocałunku, w dopilnowaniu, by nie miał czasu złapać oddechu, w zaczepnym przygryzieniu jego wargi, gdy w końcu odsuwam się zaledwie na centymetry.
Jeśli masz wątpliwości, skarbie, to teraz jest dobry moment, żeby się wycofać. Potem mogę ci na to nie pozwolić — mruczę, poluźniając ucisk na jego włosach, nieświadom dotąd, że być może zbyt mocno zacisnąłem na nich palce.
Ira Lebovitz
Wiek : 23
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : Salem
Zawód : akrobatka / współwłaściciel "The WhizzArt"
Cecil Fogarty
ANATOMICZNA : 20
ILUZJI : 8
SIŁA WOLI : 15
PŻ : 179
CHARYZMA : 15
SPRAWNOŚĆ : 7
WIEDZA : 5
TALENTY : 10
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t175-cecil-fogarty#374
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t250-cecil-fogarty#619
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t251-cecil-fogarty#620
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t281-poczta-cecila-fogarty-ego#776
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f192-arcanum-14-7
ANATOMICZNA : 20
ILUZJI : 8
SIŁA WOLI : 15
PŻ : 179
CHARYZMA : 15
SPRAWNOŚĆ : 7
WIEDZA : 5
TALENTY : 10
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t175-cecil-fogarty#374
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t250-cecil-fogarty#619
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t251-cecil-fogarty#620
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t281-poczta-cecila-fogarty-ego#776
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f192-arcanum-14-7
Nie składał obietnic. Nie pytał o samopoczucie. Nie zostawał na noc. Zwykle odchodził nad ranem, zanim słońce kreśliło jasne smugi na linii horyzontu. Wymykał się bez słowa, w ciszy, by stać się tylko wyblakłym wspomnieniem, czymś nieuchwytnym, zjawą utkaną z sieci kłamstw, przelotnym dotykiem, rozpaloną iskrą w spojrzeniu. Chwilą ulotnej namiętności, która pożarem wybucha w trzewiach i która znika pod naporem chłodu samotnie spędzonego poranka. Tym właśnie miał stać się Ira - źródłem zapomnienia, słowami wyszeptanymi w gorączek pożądania, ulotnymi sekundami zwieszonymi w plątaninie przyśpieszonych oddechów? Nie dlatego właśnie otulił go nićmi prowokacji?
Nie odnalazł w sobie wystarczająco dużo samokontroli, by się zatrzymać, zaciągnąć hamulec, odsunąć się od półleżącego na blacie Lebovitza. Przebiegł wzrokiem po jego sylwetce, a potem twarzy. Z tej odległości widział ją wyraźniej niż przedtem, gdy oddzielał ich większy dystans, przez co poczuł uścisk w żołądku. Kojarzył kształt tych brwi i sposób, w jaki uśmiech układał się na ustach.
- Używasz przeciwko mnie moich własny słów - szeptał, pozwalając, by głos zadrżał pod wpływem rozbawienia, chociaż w tej chwili towarzyszyły mu całkiem inne emocje, przez które serce wybijało gwałtowny rytm w piersi. – Być może się mylę. - Czując jego dotyk na swojej żuchwie, nie złożył warg w słowa protestu. Pozwolił mu na swobodną wędrówkę palców po skórze. Emanowało od niej przyjemne ciepło, w miejscu, gdzie stykały się z nią opuszki. - Może zatracenie się w przyjemności jest większym wykroczeniem.
Objął na moment, na ułamki sekund, ustami jego napierający na dolną wargę palec, gdy słodka obietnica pozostawiła po sobie mgiełkę oddechu na skrawku skóry.
Nie bał się. Strach, w takich sytuacjach, był mu zupełnie obcy. Nie bał się, bo ciało reagowało na dotyk Iry tak, jakby wyczekiwało jego obecności. Potrzebował tego. Poczuć pod palcami coś żywego, ciepłego. Potrzebował tego. Zatracić się na kilka chwil. Zapomnieć o świecie, który go otaczał. Potrzebował tego. Kilka głębszych westchnień i niezobowiązujących pocałunków. Przyjemnego dotyku, który chociaż na chwile pozwoli mu zanurzyć się w niebycie. Miał dość napięcia i niedosyty, który odczuwał przez ostatnie miesiące. Tyle razy zaciskał zęby na dolnej wardze, by powstrzymać się przed skonfrontowania swoich ust z tym należącymi do kogoś, kogo znał od lat. Bał się odrzucenia i tego, że zrujnuje to, co budowane było, krok po kroku, od wymiany pierwszych ukradkowych i zaciekawionych spojrzeń. Prymitywne pragnienia nie były warte tego poświecenia.
Ale Ira tu był. I nie musiał się przed niczym wzbraniać. Mógł dać mu tego, co sam odrzucił, zamykając znajome drzwi. Tutaj nie musiał wstrzymywać rąk. Dowód czuł pod palcami, kiedy masował pod nimi obcy kark.
Widocznie gospodarz nie mial zamiaru ulegać refleksjom i słuchać głosu zdrowego rozsądki. Nie stchórzył, nie uciekał. Wykonał krok jako pierwszy. Palce zanurzone w jego włosach były dla Cecila usprawiedliwieniem dlaczego się nie wycofał. Uścisk był pewny, mocny. Skrócił dzielący ich dystans. Usta odnalazły usta i złączyło je objęcie pocałunku. Od wzajemnego, pogłębionego.
Już wiedział, jak smakował Ira. Słodyczą obietnicy i papierosem.
Pragnienie, by przedłużyć chwile przyjemności o kilka dodatkowych minut,wspieło się po szkielecie jego żeber, gdy zabrało mu tchu, ale nawet wtedy nie był mu dłużny. Złapał w zęby jego dolną wargę, zanim ich usta na dobre się ze sobą rozstały. Ciche westchnienie było upustem jego emocji.
Po intensywności pocałunku potrzebował kilku sekund na zaczerpniecie oddechu. W tym czasie w przestrzeni między ich wargami rozległ się głos barmana. Cecil, instynktownie przejechał palcami po jego karku.
W tym wypadku wątpliwości były jak brud pod paznokciami. Łatwo mógł je zignorować, zapachnąć na dno świadomości, udawać, że nie istniały. Łatwo mógł wmawiać sobie, że w odgłosie synchronizowanych oddechów nie było miejsca na wątpliwości.
Tu, w przestrzeni ograniczonej do ich obecności, mogli pomóc sobie nawzajem.
Cecil palce wolnej dłoni owinął wokół gardła Iry, przyciągając go do siebie bliżej. Uścisk był lekki, nie miał na celu odciąć dostępu do powietrza.
- Nie pozwól - mruknął tylko, tym razem to, z własnej inicjatywy, zamknął ich usta w pocałunku.
Cecil Fogarty
Wiek : 23
Odmienność : Cień
Miejsce zamieszkania : Deadberry
Zawód : ilustrator