Witaj,
Mistrz Gry
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t58-budowanie-postaci
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t179-listy-do-mistrza-gry
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t58-budowanie-postaci
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t179-listy-do-mistrza-gry
Opuszczone domostwo
Dom przy trzeciej alei od zawsze wzbudza poczucie grozy nie tylko wśród niemagicznego społeczeństwa, ale i też wśród czarowników. Puste okiennice przywodzą na myśl oczodoły umarlaka, a białe, brudne deski - wystawione na działania natury kości. Wiele osób próbowało w nim mieszkać, niestety za każdym razem dom ten sprowadzał na nich jedynie nieszczęścia. Mówi się, że pierwsi właściciele nie wywiązali się z jakiejś obietnicy wobec potężnych sił, sprowadzając tym samym na siebie ich gniew oraz na każdego, kto odważy się zamieszkać w przeklętej willi. Wiele żyć zostało tu zakończonych w niewyjaśnionych okolicznościach. Najgłośniejszym echem odbiło się jednak to, co wydarzyło się z ostatnią rodziną około dwudziestu lat temu, kiedy głowa rodziny po kolei strzałem z broni w głowę zabił wszystkich domowników, a później sam zakończył swój żywot, wieszając się na strychu. Mimo swojej reputacji miejsce to przyciąga młodych ludzi, chcących udowodnić swoją odwagę i przetrwać całą noc w murach domu.

Jeśli zdecydujecie się do niego wejść, należy obowiązkowo rzucić kością k6.
k1 - mijając jedno z zakurzonych okien, przez chwilę wydawało wam się, że ktoś za nim stoi. Jednak kiedy ponownie patrzycie w tamto miejsce - nikogo nie widzicie.
k2 - stary dom wydaje z siebie wiele niepokojących dźwięków. Trzaski, chrobotania. Łapiecie się jednak myśli, dźwięk, który towarzyszy wam od jakiegoś czasu - to miarowe i ciężkie ludzkie kroki. Odgłos ten dochodzi ze strychu. Jeśli decydujecie się tam udać, znajdujecie jedynie zagracone pomieszczenie oraz, tuż pod jedną z belek, wielką starą ciemną plamę, bliżej nieokreślonej cieczy, która wżarła się w deski.
k3- atmosfera zaczyna się zagęszczać. Czas jakby zwolnił, a dom sprawiał wrażenie, jakby na coś czekał. Robi się wam duszno i klaustrofobicznie. Nagle słyszycie jak ktoś… lub coś łomocze do piwnicznych drzwi, szarpie za klamkę i ryczy nienaturalnym chrapliwym głosem. Po chwili wszystko ustaje. Jeśli zdecydujecie się otworzyć piwniczne drzwi, zobaczycie, że piwnica jest zawalona i nie można tam nijak przejść.
k4 - chodząc po domu, uderza w was nagle przeraźliwy, słodkawo-mdlący odór zgniłego mięsa, od którego robi się wam nie dobrze. W uszach słyszycie wysoki pisk albo brzęczenie? Trudno wam to określić, ale czujecie na swojej skórze, jak coś po was pełza, kąsa. Jednak nie widzicie żadnych śladów ugryzień. Po chwili wrażenie to mija, jednak smród zgnilizny, który nie da się zmyć ani ukryć żadnymi perfumami zostanie na was jeszcze przez trzy dni.
k5 - w ścianie, koło której właśnie przechodzicie, coś zaczyna skrobać, jedna nie przypomina to odgłosów, jakie mogą robić szczury. Coś brzmi jakby wiele rąk, setki palców skrobały mury domu od wewnątrz. W momencie, kiedy będziecie mieli już dość - skrobanie ucichnie… Jednak tuż zaraz z każdego pęknięcia w podłodze i ścianach zacznie się sączyć gęsta, brunatna krew. Możecie próbować uciec od tego makabrycznego widoku, opuszczając dom. Kiedy wrócicie, po posoce nie zostanie nawet ślad, jednak obraz tego, czego byliście świadkami, odgłos skrobania będzie wam towarzyszył w koszmarach jeszcze przez najbliższą noc.
k6 - w pomieszczeniu, w którym się znaleźliście, nagle robi się przeraźliwie zimno. Jeszcze z jednego zdajecie sobie sprawę - ktoś na was patrzy. W każdym każdego rozbitym lustrze, w każdym odłamku szkła i błyszczącego metalu dostrzegacie chwiejące się ludzkie sylwetki, które się do was zbliżają. Ich martwe oczy widzą was na wskroś i czujecie, są wszędzie. Może cię albo uciekać z domu, albo próbować się ukryć w miejscu, gdzie nie będzie nic lustrzanego. Niestety widok martwych twarzy będzie was prześladował jeszcze przez trzy dni - za każdym razem, kiedy spojrzycie na kogoś, najpierw zobaczycie jego martwą, rozkładającą się twarz, dopiero po chwili, kiedy mrugnięcie, makabryczna wizja zniknie.


Ostatnio zmieniony przez Mistrz Gry dnia Pon 1 Kwi - 23:19, w całości zmieniany 1 raz
Mistrz Gry
Wiek :
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru sekty satanistycznej
Nevell Bloodworth
ANATOMICZNA : 10
ODPYCHANIA : 5
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 162
CHARYZMA : 2
SPRAWNOŚĆ : 1
WIEDZA : 8
TALENTY : 14
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t764-nevell-c-bloodworth#5056
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t1239-nevie#12248
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t1196-poczta-nevella-bloodwortha#11541
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
ANATOMICZNA : 10
ODPYCHANIA : 5
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 162
CHARYZMA : 2
SPRAWNOŚĆ : 1
WIEDZA : 8
TALENTY : 14
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t764-nevell-c-bloodworth#5056
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t1239-nevie#12248
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t1196-poczta-nevella-bloodwortha#11541
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
7 marca 1985, po spotkaniu kowenu


Przekraczając próg opuszczonego, niszczejącego domu z serią tajemniczych zgonów na koncie, zastygłych na plotkarskich i ciekawskich ustach — kącik tych nevellowych uniósł się nieznacznie. Bardziej przypominał jednak grymas, gdy miejsca po kocich zadrapaniach i ugryzienie Pana Ravencrofta o sobie przypomniało przy naciągnięciu skóry, w odpowiedzi na zaciśnięcie palców za zawiniątku. Jeszcze w Midnight Retreat Cecil Fogarty pozbył się szkód po kocim szkodniku, ale uraza do kocura wcale nie uległa roztopieniu. Niezależnie od tego, czy ilustrator wziął na poważnie jego wypowiedź o deportacji zwierzaka, czy uznał to za groźby, które mogą pozostać bez pokrycia — Nevell naprawdę zamierzał go podrzucić Froggy’emu i to przy pierwszych z brzegu najbardziej sprzyjających okolicznościach. Żaden z nich nie zdecydował się na pozostanie w lokalu i obojgu wystarczyło posłanie sobie wymownego spojrzenia, kiedy spotkanie Kowenu Nocy dobiegło końca.
Po drodze napadali frytkarnie tuż przed zamknięciem i choć pani sprzedawczyni była na nich wyraźnie zła, że wparowali do środka o takiej porze, to Nevell wkupił się nieco w jej łaski uprzejmością. Zamówienie po dwa razy frytek i coli na wynos nie było aż taką tragedią, zwłaszcza, że Bloodworth obiecał, że od razu wyjdą. Bądź co bądź nie wygoniła ich, a do jej kasy wpadła — można, by rzec, że wilk syty i owca cała. Student medycyny nie chciał się przy tym zastanawiać nad tym, jak często przez wzgląd na Cecila mniej lub bardziej świadomie decydował się na opcję bezmięsną. Nevell w gruncie rzeczy nie odczuwał tego jako deficytu, tak jakby ta zmiana w diecie nie odgrywała zbyt istotnej roli i wkradła się do jego życia niepostrzeżenie.
Może tutaj, moje słońce? — rzucił spontanicznie Bloodworth, zerkając na Froggy’ego wyzywająco, a na twarzy zawisnął mu na moment uśmiech, gdy znaleźli się nieopodal domu przy trzeciej alei owianego złą sławą, a także nie tak odległym morderstwem z użyciem broni palnej, zwieńczone samobójstwem sprawcy zdarzenia. Nie odstraszało to młodych osób szukającej rozrywki lub tych, którzy chcieli odkryć sekrety budynku bądź jego nadnaturalną aurę. Stanowiło to również częste pole do stawiania wyzwań ich rówieśnikom i sprawdzania, czy dany śmiałek wytrzyma tam noc, czy zostanie podgryziony przez strach na tyle mocno, że zdecyduje się na rychłą ucieczkę.
Domostwo przy trzeciej alei przywitało ich jednak milczeniem i spojrzeniem pustych okiennic. Nie było żadną tajemnicą, że student medycyny uwielbiał takie porzucone na pastwę losu obiekty. Z kolei białe, brudne deski rzucały się w oczy na tle ciemnych plam. Nevellowi Bloodworthowi przecinającemu korytarz i wchodzącemu do czegoś, co zapewne niegdyś pełniło rolę salonu, przez ułamek sekundy wydawało się, że napotkał jakiś kształt z otworze okiennym, lecz gdy pomknął tam uważniejszym wzrokiem nie natrafił na nic. Być może tylko mu się zdawało. Słyszał za sobą odgłos kroków Fogarty’ego i nie zaprzątał sobie głowy nawet tym, że o tym miejscu krążyły paskudne historie. Bloodworth uwielbiał straszne opowieści, lecz czegóż innego wypadałoby oczekiwać od miłośnika Halloween?
Głowę Nevella zaprzątały jednak słowa, którymi podczas spotkania obdarowała ich Zuge i w oparciu o nie — musieli z Cecilem opracować jakiś plan działania w tym obszarze. Poza tym młody Bloodworth musiał rozmówić się z Fogartym o jego nieakceptowalnym zachowaniu i braku uprzejmości wobec łączniczki z Matką Piekielną, co wydało mu się wówczas nietypowe i musiał dowiedzieć się, co za tym stało. Może coś, a może to jedynie humor Froggy’ego — chciał zbadać ten teren na osobności i bez ciekawskich uszu.
Usiądźmy może na tej sofie, która sobie pięknie dogorywa z tymi sprężynami wierzchu — Oczywiście, że Nevell przesadzał z tymi wnętrznościami mebla na widoku. Ze zużytego materiału napotykającego na młodych ludzi niekoniecznie z nastawieniem, by niczego nie niszczyć i nie wynosić, wydarły się na wierzch może z trzy. Nie przeszkadzało to jednak studnetowi medycyny, by usiąść na niej bokiem, by być zwróconym w stronę Cecla Fogarty’ego. Zawiniątko z ciepłymi frytkami i colą położył obok, rozluźniając rękę z kocimi pamiątkami. — Jak się trzymasz po informacji, że być może nasz przyszły sojusznik specjalizuje się w zabawie z ogniem? — zapytał ostrożnie skrzypek, chcąc najpierw wybadać Froggy’ego i jego nastrój. Znał przecież aż nader dobrze lęk przed ogniem, jak i słońcem wykazywanym przez ilustratora. W związku z tym student medycyny nie mógł być pewny w żadnym razie tego, jak na widok płomieni może zachować się tak bliska jego sercu osoba jak Cecil i… chyba troszkę się o niego martwił.


rzut k6: k1
Nevell Bloodworth
Wiek : 21
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : Deadberry
Zawód : student medycyny
Cecil Fogarty
ANATOMICZNA : 20
ILUZJI : 8
SIŁA WOLI : 15
PŻ : 179
CHARYZMA : 15
SPRAWNOŚĆ : 7
WIEDZA : 5
TALENTY : 10
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t175-cecil-fogarty#374
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t250-cecil-fogarty#619
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t251-cecil-fogarty#620
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t281-poczta-cecila-fogarty-ego#776
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f192-arcanum-14-7
ANATOMICZNA : 20
ILUZJI : 8
SIŁA WOLI : 15
PŻ : 179
CHARYZMA : 15
SPRAWNOŚĆ : 7
WIEDZA : 5
TALENTY : 10
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t175-cecil-fogarty#374
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t250-cecil-fogarty#619
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t251-cecil-fogarty#620
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t281-poczta-cecila-fogarty-ego#776
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f192-arcanum-14-7
Musiał jak najszybciej opuścić miejsce zebrania. Do jego decyzji przyczyniła się napięta atmosfera, która oblepiała ściany Midnight Retreat, zawisłe w powietrze oddechy zamknięte w niewielkim metrażu pomieszczenia i wymiana porozumiewawczych spojrzeń, do których doszło między nim a Nevellem niedługo po tym, jak Zuge w akompaniamencie pożegnań opuściła pomieszczenie. Cecil poszedł w ślad za kobietą, gdy tylko jej plecy zniknęły w drzwiach. Opuścił lokal ze słowami "do zobaczenia" na ustach, na moment zawieszając swoje spojrzenie na sylwetkach Terence'a, Lyry i Gill.
W objęciach nocy, gdzie czuł na skórze światło bijące od zawieszonego nad ich głowami księżyca, czuł się swobodnie. Kilka głębokich oddechów wyswobodziło go ze stagnacji, w jakiej się znalazł. Napięcie, które do tej pory sidłami odrętwienia zaciskało się na jego mięśniach, opadło. Objął spojrzeniem twarzy Nevella, a potem spojrzał na tarcze wyciągniętego z kieszeni zegarka.
- Tutejsza frytkarnia powinna być nadal otwarta, ale musimy się pośpieszyć, jeżeli chcemy zaopatrzyć się w prowiant. - Bez żadnych dylematów natury moralnej, naruszył jego przestrzeń osobistą, splótł ze sobą ich palce i pociągnął Bloodwortha w kierunku frytkarni, która mieściła się półkilometra drogi stąd.
Dwadzieścia minut później, dzięki urokowi osobistemu, który roztocza dookoła Nevell, zaopatrzeni we frytki i coca-colę, ruszyli w tylko sobie znanym kierunku. Opuszczone domostwo przywitało ich milczeniem i spojrzeniem pustych okiennic, w których brakowało szyb. Wydłuż linii cecilowego kręgosłupa przebiegł dreszcz ekscytacji, kiedy na krawędzi spojrzenia dostrzegł ruch. Przez chwile wydawało mu się, że ktoś im się przeglądał z brudnego, oblepionego brudem i pajęczynami okna, ale, przyjrzawszy się uważnie, poza cieniami rzucanymi przez ich sylwetki, nie dostrzegł śladu obecności nikogo więcej, więc swoje wrażenie skwitował wzruszeniem ramion.
Deski podłogowe skrzypiały pod naporem ciężaru ich kroków. Echo ich oddechów odbijało się od ścian. Cecil wiedział, jakie plotki na temat tego miejsca zastygły na ustach mieszkańców Broken Alley, ale nie były wystarczające, by powstrzymać go, jak i przede wszystkim sympatyzującego się z takimi miejscami Nevella do wsłuchania się w głos zdrowego rozsądku.
- Mam wrażenie, że twoja słabość do wystających wewnętrzności, pogłębiła się od ostatniej wizyty w prosektorium - chociaż uszczypliwy komentarz zawisł na cecilowych ustach złośliwy uśmiech, w jego spojrzeniu Nevie mógł dostrzec iskry rozbawienia. – Mam nadzieję, że za tą fascynacja kryje się wyłącznie kiełkująca w tobie zawodowa ciekawość, a nie szukające ujścia fantazje.
Usiadł po drugiej stronie mebla, nie przejmując się jego stanem, ani wonią stęchlizny, która objęła jego nozdrza, bo dzięki temu sylwetka Bloodwortha, otoczona panującym w pomieszczeniu półmrokiem, znalazła się w polu jego widzenia.
Pod wpływem pytania, które po chwili opuściło wargi Nevella, uśmiech zależał z warg Fogarty'ego, a czoło przecięła pojedyncza zmarszczka.  Serce, dotychczas wbijające jednostajny rytm, zabiło mocniej, tłukąc się boleśnie o klatkę żeber. Wsunął do ust papierosa, którego wcześniej obracał między palcami i dopiero, kiedy dym czerwonego marlboro wypełnił przestrzeń jego płuc, przerwał ciszę, jaka między nimi zapadła na kilka chwil.
- Spójrz. - Dłoń, w której Cecil trzymał papierosa, zawisła w skrawkach dzielącej ich przestrzeni. Uważne spojrzenie skrzypka mogło wyłapać jej niemal konwulsyjne drżenie podyktowane emocjami, jakie tliły się w Cieniu. Tu, w tym ograniczonym do ich obecności obszarze nie musiał ich dłużej tłumić, zakładać na twarz maskę opanowania i pokrywać słowa powłokę beznamiętność. Tu, gdzie w zasięgu wzroku była tylko znajoma para niebieski oczu, nie musiał otulać się lepką mgłą kłamstw i udawać, że jest całkowicie odcięty od rytmu wybijanego w piersi przez serce. – Przeraża mnie ta perspektywa - iluzja nonszalanckiej pewności siebie opadła, do tonu głosu Fogarty'ego zakradła się niepewność, z każdego słowa wybrzmiewał strach - wspinał się po ścianach gardła i próbował mu odciąć  dostęp do powietrza. – Sparaliżuje mnie strach, gdy go zobaczę, a nawet nie mamy pewności, czy faktycznie uściśnie rękę, którą ku niemu wyciągniemy - kontynuował głosem zniżonym do szeptu. Nieme, tańczące na opuszku języka pytanie Wiesz, jak stłumić ten strach? zawisło nad ich głowami, jak kłębiący się pod sufitem papierosowy dym.
Cecil Fogarty
Wiek : 23
Odmienność : Cień
Miejsce zamieszkania : Deadberry
Zawód : ilustrator
Nevell Bloodworth
ANATOMICZNA : 10
ODPYCHANIA : 5
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 162
CHARYZMA : 2
SPRAWNOŚĆ : 1
WIEDZA : 8
TALENTY : 14
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t764-nevell-c-bloodworth#5056
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t1239-nevie#12248
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t1196-poczta-nevella-bloodwortha#11541
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
ANATOMICZNA : 10
ODPYCHANIA : 5
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 162
CHARYZMA : 2
SPRAWNOŚĆ : 1
WIEDZA : 8
TALENTY : 14
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t764-nevell-c-bloodworth#5056
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t1239-nevie#12248
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t1196-poczta-nevella-bloodwortha#11541
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
Jeśli o coś Nevella Bloodwortha można byłoby oskarżać to to, że wyspecjalizował się w irlandzkich wyjściach bez pożegnania i w tym, że nim ktoś się zorientował, to ten był już nogą za progiem, zwłaszcza wtedy gdy skrzypek nie chciał zwracać na siebie w jakimś towarzystwie szczególnej uwagi. Studentowi medycyny nie zależało szczególnie na zostaniu w Midnight Retreat, więc wykonał swoje standardowe opuszczenie przestrzeni z odstępstwem w postaci uprzejmości Cecila i jego do zobaczenia. Nie umknęło mu rozluźnienie postawy Froggy’ego dostrzegalne w poświacie księżycowej, kiedy tylko zamknęły się za nimi drzwi wspomnianego lokalu.
Tutejsza frytkarnia prosiła się o skromną podmianę pierwszego członu na nasza, jednak z racji pewnego przedawnienia, skrzypek nie porwał się na tak śmiałą poprawkę. Rok temu obaj bywali tam znacznie częściej na przestrzeni lipca i sierpnia, kiedy problemy z utrzymywaniem równowagi zaprzestały bycia tak uciążliwymi po wypadku samochodowym w efekcie, którego stracił oboje rodziców. Pomieszkiwał wówczas w wielkiej posiadłości Bloodworthów; zamieszkawszy w pokoju, który notabene nadal tam dla siebie miał i z niego korzystał. Skrzypkowi zdarzało się wtedy, w zdrowotnych chwilach słabości i w tym jak w nieprzewidywalny sposób potrafił wytracić poczucie równowagi, opierać na Cecilu Fogartym lub nieumyślnie, choć rzadziej wpadać mu w ramiona. Studenta medycyny wprawiało to w rozdrażnienie przełamywane subtelnym w całej swej istocie zawstydzeniem, lecz nie dlatego, że nie lubił kontaktu fizycznego z ilustratorem, wręcz przeciwnie (ten mógł dość szybko odkryć, że Nevell lubił obcy dotyk nawet w najbardziej delikatnej formie i nigdy od tego nie stronił) — wytrącał go z równowagi brak kontroli i przewidywalności związany stricte z błędnikiem. Lekarz w Salem klarownie i empatycznie wyjaśnił mu, że wynikało to z silnego uderzenia głową, jednak jeszcze przez pewien nieokreślony bliżej czas miał odczuwać skutki związane z problemem z czuciem położenia własnego ciała w otaczającej go przestrzeni.
Kiedyś konsumowali frytki w tym owianym złą sławą i rozpadem domostwie, właśnie na przestrzeni wakacji 1984 roku, tyle że zajęli miejsca na szczycie schodów, gdzie Nevell przez pewien czas wspierał policzek na cecilowym ramieniu, a przynajmniej do czasu aż nie usłyszeli czyichś kroków. Bloodworth liczył na nawiedzenie mrocznych bytów, zastał jednak młodzież, którą nastraszył, oglądając z pierwszego stopnia jak uciekają z budynku w popłochu i otoczeniu krzyków, wtedy niezamierzony, beztroski uśmiech pierwszy raz odcisnął się w kącikach jego ust w oderwaniu od całej tragedii, która dotknęła go w czerwcu. Frytki może i nie były gorące, a jedynie ciepławe, jednak było to warte swojej ceny. Tym razem ich wizyta też, póki co, odbywała się bez anomalii bądź natarczywych pomruków z zaświatów, a skrzypieniu starej podłogi, pozostawiając Nevella Bloodwortha w leciutkim niepocieszeniu, jednakże nie na tyle silnym, by dał to poznać Froggy’emu.
Można tak powiedzieć — mruknął Nevell Bloodworth, chichocząc, bo uszczypliwa uwaga Frogaty’ego bardziej go rozbawiła, aniżeli dotknęła. — Znacznie mniej sympatyzuję z takim charakterystycznym słodkawym zapachem denatów, które wczepia się we wszystko. I nie, słońce, nie fantazjuje o otwieraniu kogoś żywcem. Poza tym wciąż nie wiem, co chcę robić w przyszłości i czy wybiorę pracę w prosektorium, czy jako koroner. Czas pokaże… — Swoje słowa skrzypek stwierdził wzruszeniem ramion. Wcześniej może i miał jakiekolwiek dalekosiężne marzenia, jednak te pędy zostały odcięte. Cecil wiedział doskonale skąd mu się to wzięło, nawet jeśli zawieszali pewne wymowne milczenie nad tym czerpaniem garściami z tu i teraz.
Student medycyny odczuł ciepło w okolicy boku uda, gdzie ułożył zawiniątko z gorącymi wciąż frytkami, lecz nie pospieszył, by je odsunąć. Był zajęty czymś zupełnie innym, aniżeli wrażeniami zmysłowymi, które nie należały do najprzyjemniejszych. Nevell powiódł wzrokiem ku papierosowi i jego żarzącej się końcówce, a także objętej intensywnym drążeniem dłoni Cecila Fogarty’ego, czego nie dało się ukryć przez światło księżycowe wdzierające się do środka opuszczonego domu przez otwory w miejscu okien. Sofa i sprężyny zaskrzypiały, gdy Bloodworth nachylił się nieco do przodu. Palcami lewej ręki wyłuskał papierosa Froggy’ego, prawej zaś łapiąc ilustratora mocniej za rękę. Nie splótł jednak ich palców, jak wcześniej zrobił to Cecil. Sięgnął zamiast tego nieco dalej, gdyż palce skrzypka zatrzymały się nadgarstku, nieco usztywniając rękę tak drogiej w jego życiu osoby i sprowadził na wierzch sofy, na której siedzieli. Dotąd Nevell podejrzewał, że Froggy zachowywał maskę, by wytrzymać w tłumie zasiadłym gęsto w Midnight Retreat, mogąc ten ciężar z siebie teraz zrzucić. Zanim jednak Bloodworth cokolwiek powiedział, zaciągnął się papierosem, który wcześniej przejął od swojego towarzysza.
Wiem, że to cię przeraża. Nie mam na to cudownego rozwiązania, ale będę myślał, jak możemy to ugryźć. Może coś wymyślę — powiedział spokojnym tonem, jednak brzmiał poniekąd tak, jakby uważnie dobierał słowa i nie chciał podsycać lęku zatopionego głęboko we wnętrzu Cecila. Słyszał po prawdzie o zwiększaniu ekspozycji osoby na obiekt wywołujący strach, lecz podstawowe pytanie brzmiało: czy naraziłby Fogarty’ego na igranie z tym pierwotnym uczuciem? Jeśli byłoby to decyzją ilustratora – może, jednak Nevie nie czerpałby z tego żadnej przyjemności. Wiedział o tym doskonale nawet w momencie brania kolejnego bucha, czekając poniekąd na moment aż Cecil będzie domagał się zwrotu swojej własności, nawet jeśli charakteryzował go zapas zarówno papierosów, jak i wina. Bloodworth czekał cierpliwie aż ten zwróci mu uwagę; w taką pogrywał sobie gierkę. — Najpierw musimy poszukać wspólnie informacji na temat Surtra, Froggy. Brałem pod uwagę posiedzenie w bibliotece czy to miejskiej, czy tej uniwersyteckiej i zobaczyć, do czego możemy dotrzeć. Ale chyba najpierw… chciałbym wiedzieć, słońce, dlaczego byłeś dzisiaj taki dla Zuge. — Młody Bloodworth nie skupiał się teraz na opisywaniu zachowania Cecila czy określania go przymiotnikiem odzianym w pozytyw bądź negatyw – interesował go wyłącznie powód. Czy stał za tym lęk, który rozładowywał w ten sposób? A może to kwestia zaciskającego się wokół nich napięcia w kawiarni ulokowanej na niepozornym Broken Alley? Skrzypek nie chciał wyciągać zbyt pochopnych wniosków, abstrahując od tego, że ich relacja wspierała się na mocnych filarach, że mogli się uzewnętrznić przed sobą nawzajem bez obaw, że będą oceniani.
Nevell Bloodworth
Wiek : 21
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : Deadberry
Zawód : student medycyny
Cecil Fogarty
ANATOMICZNA : 20
ILUZJI : 8
SIŁA WOLI : 15
PŻ : 179
CHARYZMA : 15
SPRAWNOŚĆ : 7
WIEDZA : 5
TALENTY : 10
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t175-cecil-fogarty#374
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t250-cecil-fogarty#619
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t251-cecil-fogarty#620
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t281-poczta-cecila-fogarty-ego#776
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f192-arcanum-14-7
ANATOMICZNA : 20
ILUZJI : 8
SIŁA WOLI : 15
PŻ : 179
CHARYZMA : 15
SPRAWNOŚĆ : 7
WIEDZA : 5
TALENTY : 10
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t175-cecil-fogarty#374
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t250-cecil-fogarty#619
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t251-cecil-fogarty#620
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t281-poczta-cecila-fogarty-ego#776
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f192-arcanum-14-7
Krok za krokiem.
Nevell, po wypadku samochodowym, w którym niefortunnie zginęli jego rodzice i chwilowo chęci do życia, stawał na nogi powoli.  Sekunda po sekundzie, minuta pod minucie. Cecil nadzorował ten proces, cierpliwie jak nigdy wcześniej. Obserwował każdą emocje zamierającą na jego twarzy i każdy grymas bólu ją przycinający.
Nie tłum tego. Wypłacz się, szeptał cicho, kiedy Broodwoth znajdował się na granicy złamania nerwowego. Nie miał nic przeciwko, kiedy się w niego wtulał. Zamykał jego drżące ciała w objęciach i pozwalał mu trwać w swoich słabościach tak długo, jak tego potrzebował. Nevie nie musiał sam dźwigać ciężaru żałoby.
Poczucie straty. Cecil znał jej zapach, smak i konsystencje. Wiedział, jak to jest straci kogoś, kogo się kochała. Kogoś, kto dawał poczucie bezpieczeństwa. Kogoś, kto był autorytet. Anette  była mu jak matka. Sam wcisnął jej nóż do ręki. Ten sam, którym odebrała sobie życia. Pamiętał jej ciało leżące w kałuży krwi. I tym bardziej mógł zrozumieć emocje, jakie targały Nevella. Najprawdopodobniej właśnie wtedy w ustach chłopaka wylądował pierwszy papieros.
Krok za krokiem skrzypek wstał, wyprostował plecy i wykrzywił usta w imitacji uśmiechu. Chyba właśnie wtedy po raz pierwszy pojawili się na progu opuszczonego domostwa. By wyładować cały ten ciężar emocjonalny, jaki ciążył mu na barkach, wystraszył kilka dzieciaków, którzy, podobnie jak oni, wkradli się do środka.
Teraz byli tu tylko oni i nikt więcej.  
- Obcowanie z trupami na dłuższą metę może obciążać za bardzo sumienie, ale nawet nie mamy pewności, czy kolejny rok nadejdzie. - Obaj tacy byli. Krok po kroku. Z dnia na dzień. Z tygodnia na tydzień. Z tlącą się świadomością, że każdy dzień może być ostatni, z tyłu głowy. – Spoglądanie daleko w przyszłość pozostawmy tym, co wróżą z fusów, my skupmy się na teraźniejszości.
Zdjął maskę, którą założył, by uchronić się przed wścibskim spojrzeniami i niezrozumieniem, Zdjął maskę, bo przy Nevellu nie musiał udawać kimś, kim nie był. Zjął ją, bo była niewygodna i układa się kłamstwami na języku. I, kiedy ją zdjął, poczuł, że emocje, które opadły na dno żołądka, w końcu znalazły ujście i przestały mu ciążyć.
Nie wycofał dłoni, gdy smukłe place skrzypka zacisnęły się wokół jego nadgarstka. Nevie mógł poczuć pod opuszkami puls przyśpieszonego tętna synchronizowanego z gwałtownymi uderzeniami serca w cecilowej klatce piersiowej, która, przez niemiarowy oddech, unosiła się i upadła niesymetrycznie.
Strachu przed ogniem nie mógł przezwyciężyć, chociaż próbował na milion sposobów, ale każde okazywało się nieskuteczne w starciu z imadłem zakleszczającego się na nim lęku.
Pamiętał, jak tańczący płomień świecy najpierw łaskotał, a potem parzył go w skórę wyciągniętej ku niej dłoni.
Pamiętał, jak pierwszy raz ugasił na skórze papierosa. Zacisnął wtedy zęby, ale i tak cichym jękiem zademonstrował ból, jaki wtedy poczuł.
Pamiętał, jak wystawił twarz do słońca, łudząc się, że jej rysy nie stopią się jak wosk, ale piętnaście sekund później schował się w cieniu drzewa, drżąc na całym ciele.
Nie mógł odciąć się od traum. Nie mógł udawać, że nie istniały. Nie mógł przejść z tym do porządku dziennego. Uśmiechać, jak zawsze.
Ogień to potwór, który spalił go, kiedy tylko do niego podejdzie i spróbuje go dotknąć. Nie było gorszej śmierci od palącego się stosu.
- Podobno ekspozycja na fobie pomaga ją przezwyciężyć, ale w moim przypadku to nie zdało egzaminu, choć próbowałem. - Pociągnął rękaw płaszcza, by ukryć blizny wypalane rozgrzaną końcówką papierosa. Wstydził się pokazywać je Nevellowi, zwłaszcza, że na powierzchni skóry pojawiło sie kilka całkiem świeżych. Wyobrażał sobie, że kolekcjonując na swoim ciele żal, nauczy się wreszcie panować nad niechcianymi emocjami, które niczym duchy, próbowały go opętać i czasem, kiedy tracił na sobą kontrolę, im się udawało. Czasem chciał uwierzyć wujowi, że to, co czuł, to nie jego uczucia, ale uczucia Teresy. Czasem po prostu nie chciał czuć niczego, a potem,w podrygu trzeźwości umysłu, uświadomił sobie, że w takim wypadku wszystkie chwile, jakie spędził z Nevellem, straciłby na znaczeniu, co byłoby gorsze od perspektywy spłonięcia żywcem.
Wiedział, że kwestia Zuge w końcu się pojawi. Wiedział, że Nevell poruszy ten temat. Był zbyt skrupulatny w swoich obserwacji. Znał go tak dobrze, że Fogarty czasem się dziwił, kiedy ich znajomość zmieniła się w taką uzależniającą współzależności, gdzie nie wyobrażał sobie dnia bez choćby krótkiej wymiany zdań z przyjacielem.
- Na placu Aradii wydarzyło się kilka rzeczy, które wymknęły się poza granice mojego pojmowania - zaczął zatem, ani na chwile nie spuszczając wzroku z Neviego. Wyciągnął ku niemu wolną rękę. Musze zapalić, złotko zwisło niewypowiedziane w powietrzu. Nie musiał używać słów, by skrzypek pojął jego zamiary. -  Przede wszystkim Zuge opóźniła transmisję bólu Teresy, co do tej pory wydawało się zupełnie niemożliwe. Widział, co do sekundy, kiedy zaatakuje moje ciało. Powiedziała, żebym go przyjął, a potem strzegł siostry jak oka w głowie. Potem wyznała, że jest żoną mężczyzny, który prowadzi wyznawców Lucyfera. Dowiedziałem się, że też emituje tym samym rodzajem magicznej energii, co Eros. Rozmawiała z nim, jak z kumplem ze szkolnych lat, chociaż wcześniej sprawiała wrażenie, jakby nie znała jego tożsamości. Na zebraniu, kiedy udzielała nam enigmatycznych odpowiedzi i zanudziła teologicznymi rozważaniami, czara goryczy się przelała.
Nie mógł ufać komuś, kto nie ufa mu. Nie mógł ufać Zuge tak, jak wcześniej.
Cecil Fogarty
Wiek : 23
Odmienność : Cień
Miejsce zamieszkania : Deadberry
Zawód : ilustrator
Nevell Bloodworth
ANATOMICZNA : 10
ODPYCHANIA : 5
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 162
CHARYZMA : 2
SPRAWNOŚĆ : 1
WIEDZA : 8
TALENTY : 14
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t764-nevell-c-bloodworth#5056
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t1239-nevie#12248
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t1196-poczta-nevella-bloodwortha#11541
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
ANATOMICZNA : 10
ODPYCHANIA : 5
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 162
CHARYZMA : 2
SPRAWNOŚĆ : 1
WIEDZA : 8
TALENTY : 14
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t764-nevell-c-bloodworth#5056
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t1239-nevie#12248
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t1196-poczta-nevella-bloodwortha#11541
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
Młody Bloodworth niechętnie wracał myślami do czerwca 1984, zwłaszcza do pierwszego przebudzenia w sterylnym, szpitalnym pokoju gdzieś nad ranem, w szponach dezorientacji i otumanienia po specyfikach przeciwbólowych, które nie łagodziły wszystkich nieprzyjemnych wrażeń bólowych. W stanie średniej komunikatywności przemykająca po oddziale pielęgniarka, wprowadziła go w okoliczności wypadku, uświadamiając go o stracie rodziców. Do Nevella to chyba wtedy nie dotarło, jednak przy kolejnym wybudzeniu uderzyło to w niego z podwójną siłą. Przegapił ich pogrzeb; nie pozwolono mu wcześniej opuścić szpitala, gdy odnotowano u niego po raz pierwszy problemy z utrzymaniem równowagi. Kiedy go z niego odebrano i wrócił do Saint Fall, wciąż funkcjonował na mocnych lekach przeciwbólowych, które częściowo go otępiały, jednak nie na tyle, by uśmiech został zastąpiony grymasem. Łagodne uszkodzenie mózgu objawiało się u niego wzmożoną potrzebą snu, co skracało mu ciągnące się w pokoju doby.
Student medycyny przed członkami rodziny utrzymywał pozory tego, że jakoś się trzymał po śmierci Augusta i Michelle, żeby nikogo z nich nie obciążać tym jak poczucie niesprawiedliwości wobec wypadku spowodowanego przez niemagicznego, frustracja, żal, złość i wszelkie pochodne smutku — kłębią się w nim od środka. Sprawy nie ułatwiało to, gdy uświadomiono go, że ojciec zginął na miejscu, a matka w drodze do szpitala. Zupełnie go to ominęło przez utratę przytomności i tym sposobem obudził się w zupełnie nowej, niechcianej rzeczywistości. Na upust emocjonalny Nevell pozwalał sobie w towarzystwie Pana Ravencrofta, który nawoływał stale za jego matką, za co jeszcze bardziej w tych chwilach słabości nienawidził tego sierściucha. Mógł po prawdzie nie uzewnętrzniać się aż tak poza ścianami jego pokoju w posiadłości Bloodworthów przez ciocią Penelope, która okazywała mu w tym czasie dużo ciepła i oparcia, mimo ściskającego się gardła czy piekącymi oczami, gdzie po kilku szybkich mrugnięciach zanikało zaszklenie obrazu, jednak Cecila nie mógł oszukać tą pozą o trwałości kartonu. Fogarty poznał go zbyt dobrze, by student medycyny potrafił go tak niewielkim nakładem sił oszukać, a i to zapewne zostałoby w porę rozszyfrowane. Nie tłum tego. Wypłacz się, szept Cecila trafił na podatny grunt, nakłuwając balonik wypełniony po brzegi przetrzymywanymi emocjami i znalazły one swoje niepohamowane ujście, nawet jeśli w ramionach Froggy’ego.
Nevell sprawiał wówczas często wrażenie sposępniałego i niekoniecznie obecnego, boksującego się z własnymi myślami; wykonującego pewne czynności bardziej w sposób automatyczny i tym samym obojętny. Niemagiczny wywołujący wypadek, w którym zginęli jego rodzice, był kolejną cegiełką do jego niechęci wobec osób pozbawionych dostępu do magii. Zawsze gdzieś z tyłu głowy miał to, że gdyby tylko trafili na czarowników lub czarownice, to może August i Michelle nie skończyliby w mogile. Wracało to do niego nawet teraz jak bumerang. Co gdyby?, które pozostawało co najwyżej niemożliwym scenariuszem, jednym z wielu.
Mówisz z doświadczenia, Froggy? Wydawało mi się zawsze, że to mnie od małego oswajano z widokiem zwłok w sali pożegnań czy na pogrzebach. Uznam, że ci na mnie zależy, skoro zaprząta ci to głowę. — Rozbawiony, lekki uśmieszek zaczaił się w kącikach ust Bloodwortha. Posiadanie tego nazwiska zobowiązywało do działania w rodzinnym biznesie tak czy owak lub poświęcaniu uwagi obowiązkom nie tylko okołocmentarnym, które przez nimi stawiano. Zgodnie z założeniem zobowiązani byli do dbania o swoje dobre imię. Nevell skinięciem głową zgodził się z Cecilem; podzielali nie tylko oddanie wobec Lilith i jej woli, poczucie humoru, sympatię do wina czy popalanie papierosów, lecz również to, by cieszyć się chwilą i nie wybiegać oczami wyobraźni w przyszłość. To oszczędzało poniekąd rozczarowań i pytań pozbawionych odpowiedzi.
Trudno byłoby nie odczuć pod palcami przyspieszonego pulsu Cecila Fogarty’ego, jednak Nevell traktował to jako informacje na temat objawów fizycznych lęku. Nie mieli przed sobą ognia, wystarczała przecież sugestia, która musiała ciągnąć przez umysł Froggy’ego najgorsze z możliwych opcji, by wyprowadzić go z równowagi. Na razie opierali się na enigmatycznych informacjach, które zmuszeni byli zgłębić na własną rękę. Apokalipsa, Sustr, bóstwo ognia w oczach Skandynawów. Niby nic, ale Bloodworth niepokoił się stanem swojego brata z wyboru już teraz. Czy mogli się jakkolwiek zabezpieczyć? Połowicznie dowodem na to, jak i objawem zastanowienia było przygryzienie dolnej wargi, kiedy papieros zawisł pomiędzy nimi, trzymany w palcach Neva, który przekazał chwilę później ilustratorowi.
Opowiedz coś więcej o tym, co zdarzyło się na Placu Aradii — mruknął zachęcająco, wychodząc z założenia, że tamto zajście może okazać się dla nich jakkolwiek przydatne. Nevell zwrócił uwagę na naciągnięcie rękawa płaszcza, ale nie skomentował tego. Wypalone końcówkami papierosów blizny pozostawały niewygodną kwestią dla obojga i młody Bloodworth miał wrażenie, że wyczulenie Fogarty’ego na przyłapaniu na tym, może nie spotykać się z aprobatą, więc wolał się z tym dodatkowo ukrywać. Co skądinąd było niełatwym zadaniem, zwłaszcza gdy skrzypek był świadkiem tej autoagresji i wybiło go to z rytmu na tyle, że studentowi medycyny jak za pstryknięciem palców magicznie uleciały z głowy wszelkie myśli. Uznał jednak, że nie może tak tego zostawić, nawet jeśli Cecilowi niekoniecznie się to podobało. Skrzypek chciał podjąć tę kwestię, lecz musiał zostawić to na bardziej kameralną atmosferę, najlepiej któregoś z ich mieszkań, gdzie wśród swoich ściszonych głosów będą mogli o tym może bardziej otwarcie porozmawiać. Słysząc tak rozbudowaną odpowiedź na swoje pytanie, chyba nie do końca był na to przygotowany, gdyż stopniowo marszczył brwi, a w miejscu między nimi pojawiała się lwia zmarszczka. Nevell rozluźnił palce i przesunął rękę na tyle, by złapać swobodnie za tę, która należała do Cecila. Teraz to, o czym mówiła Gill Collingwood nabrało dla studenta medycyny więcej sensu. — Przez tyle lat nigdy nie wspomniała o tym, że jej mąż prowadzi przeciwny ideowo kowen, to rzeczywiście zastanawiające. Potrzebowała impulsu, aby o tym powiedzieć? Aż nie wiem, jak to skomentować. Z drugiej strony mogła tego nie ujawnić, ale co stało na przeszkodzie wtajemniczenia w to członków kowenu, skoro i tak działamy w zaufanym gronie, niekoniecznie zawsze ze sobą zgodnym, ale łączą nas w końcu cele? — Nevella niewiele łączyło z Teresą i wiedział o siostrze Cecila tyle, ile ilustrator o niej wspomniał. Zawsze w jego polu zainteresowania znajdował się męski przedstawiciel bliźniaków. Opóźnienie transmisji bólu? Skrzywił się mimowolnie, co było dość subtelnym sygnałem na to, że nie podobało mu się to, co przed chwilą usłyszał. Zawsze bywał ostrożny w wyciąganiu wniosków w obawie przed sięgnięciem od razu po te pochopne bądź na granicy skrajności, jednak te rewelacje budziły w Bloodworcie więcej pytań. Dotąd w oczach skrzypka Zuge była nieco tajemniczą kobietą, lecz nigdy nie pozostawiła go z wrażeniem tajenia informacji i ujawniania ich jedynie w ostateczności. Nie sprawiła, by mógł zwątpić w jej słowa czy to, że przekazuje im wolę Matki Piekieł i teraz nie potrafił jeszcze jednoznacznie określić, jak się z tym czuł, poza mieszaniną sprzecznych ze sobą emocji, które osiadały na nim niczym wzburzony kurz. — Jakie masz podejrzenia? Czy Zuge jest czarownicą, czy czymś więcej? Nie wiemy przecież, czy to nie błogosławieństwo od  samej Lilith, czy wiedza, którą Matka Piekielna mogła ją uraczyć. W końcu to łączniczka przekazująca nam jej wolę. Mimo to… bardziej zastanawia mnie to, że skoro potrafiła to odroczyć w czasie i dać ci kazanie, to czemu temu nie zapobiegła? — W ostatniej części zawieszonego pytania w opuszczonym budynku, zapachu dymu nikotynowego i ich dwójki, gdy Nevell nachylał się trochę bardziej w jego stronę, wybrzmiała lekka pretensja. Perspektywa Cecila i jego zachowanie, w tym rzucająca się w oczy dociekliwość, wydały się dla skrzypka bardziej zrozumiałe, tym bardziej, że sama Zuge odpowiadała równie spokojnie co zazwyczaj. Czy zatem mogła się takiej reakcji od spodziewać, choćby w oparciu o tak nadnaturalne zdarzenie wobec ich codzienności?
Nevell Bloodworth
Wiek : 21
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : Deadberry
Zawód : student medycyny
Cecil Fogarty
ANATOMICZNA : 20
ILUZJI : 8
SIŁA WOLI : 15
PŻ : 179
CHARYZMA : 15
SPRAWNOŚĆ : 7
WIEDZA : 5
TALENTY : 10
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t175-cecil-fogarty#374
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t250-cecil-fogarty#619
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t251-cecil-fogarty#620
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t281-poczta-cecila-fogarty-ego#776
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f192-arcanum-14-7
ANATOMICZNA : 20
ILUZJI : 8
SIŁA WOLI : 15
PŻ : 179
CHARYZMA : 15
SPRAWNOŚĆ : 7
WIEDZA : 5
TALENTY : 10
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t175-cecil-fogarty#374
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t250-cecil-fogarty#619
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t251-cecil-fogarty#620
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t281-poczta-cecila-fogarty-ego#776
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f192-arcanum-14-7
Dni po wypadku ze skutkiem śmiertelnym utknęły w próżni. Pamiętał tamten okres jak przez mgłe, chociaż puste spojrzenie Nevella i ból, jaki wykrzywiał jego twarz, a nawet spływające po policzkach strużki łez, utrwaliły się na kliszy jego pamięci równie trwale, co Eros w ostatnich sekundach swojej męki. Chciał zabrać cały ból, jaki czuł, albo przynajmniej go ukoić. Wiedział, jakie emocje nim targały. Kiedyś, lata temu, przeszedł bez podobne piekło. Utrata bliskich osób dokuczała bardziej niż ból fizyczny. Była jak gangrena. Zatruwała martwicą każdą komórkę w ciele.  I to właśnie wtedy, w milczeniu, które towarzyszyło ich spotkaniom, pojął wreszcie, jak bardzo ważna była więź, która się między nimi wytworzyła, zamykając ich w pułapce emocjonalnego przywiązania.
Wiedział, że Bloodworth, z racji swojego pochodzenia, był oswojony ze śmiercią od najmłodszych lat. Widywał zwłoki równie często, co Cecil salę zegarową w rodzinnej posiadłości, do której zerkał z czystej ciekawości, ale nigdy nie pozostawał w niej najdłużej, bojąc się, że zawieszonego na ścianie czasu. Jednak złożone do trumien złowi nie były tak przejmującym widokiem, jak te, które lądowały w kostnicach – ofiary brutalnych pobić, morderstw czy gwałtów. Jako korner czy patolog właśnie z takim przypadkiem przyjdzie mu się mierzyć. Nie podzielił się ze swoimi myślami na głos. Usta wygiął w wyzywającym uśmiechu, który niósł za sobą klarowny przekaz – sprawdź, jak bardzo mi zależy.
- Ostatnio, gdy opowiedziałem, co tam się stało z mojej perspektywy, zostałem potraktowany z góry, jakbym bym niespełna rozumu, a nawet otwarcie zasugerowano mi, że naczytałem się Tolkiena i mylę fikcję z rzeczywistością - ciche wyznania ulotniło się spomiędzy jego warg w formie szeptu. Zaciągnął się odebranym od Nevella papierosem, pozwalając, aby dym, gryząc go w przełyk, wypełnił przestrzeń płuc na dłużej. W chwilach największych słabości zawsze pozwalał sobie na ten gest, łudząc się, że dzięki temu upora się ze zdenerwowaniem doprowadzającym ręce do drżenie. Teraz, czując pod opuszkami ciepłą dłoń przyjaciela, zacisnął mocniej palce na jego odpowiedniczkach, zamykając je w potrzasku.- Poprowadzę cię przez te wydarzenia - otworzył oczy, dym wyrzucił z płuc razem z głębszym westchnieniem – ale ostrzegam, że nadal wzbudzają wiele emocji, które nie potrafię zdławić, wiec najprawdopodobniej będę potrzebować twojego wsparcie, złotko.
By nie zanurzyć się w czułych objeciach obłędu, lub załamania nerwowego, chociaż owe słowa nie wybrzmiały i odnalazły jedynie drogę do jego myśli, spojrzenie, które skupił na twarzy brata z wyboru, było wystarczające.
- Pojawiłem się tam w towarzystwie Serafino. Szukaliśmy skradzionej biżuterii, która, o ile dobrze pamiętam, miała dla niego wartość sentymentalną. Na miejscu, kiedy niebo zapłonęło szkarłatem, spotkałem Forgera. - Jego rysy twarzy pozostały niewzruszone na wzmiankę od Foggym, gdyż nie chciał wywoływać wilka z lasu i prowokować Neviego do kolejnych nieprzychylnych komentarzy pod adresem pielęgniarza, którymi bez oporu podzieliłby się skrzypek, wywlekając na wierzch emocje, jakie Cień chciał pogrzebać. – Wybiła dwunasta. - Absurdalne, że pamiętał taki szczegół. Umysł znowu plątał mu figla. – Potem rozległ się huk i spadł deszcz piór. Po nim przyszedł kolejny. Nie ukrywam, że przez pierwsze minuty byłem tym zachwycony. Wiesz, co było moją pierwszą myślą, kiedy wyciągnąłem ku górze ręce, tanecznym krokiem zbliżając się ku fontannie? Nachodzi apokalipsa.
Pamiętał tę chwilę, jakby wydarzyła się ledwie dzień wcześniej. Pamiętał, jak widok krwawiącego nieba zabrał mu dech w piersi zmusił go do wykrzywienia ust w uśmiechu.
Pamiętał, ale to, co było później, nie tylko przerosło jego oczekiwania, ale przede wszystkim jego samego.
- Nad placem przeleciała olbrzymia strzała. Podobne miał Eros przy sobie w zagajniku, więc zapewne należała do niego. Płonęła.
Utkwił wzrok ponad ramię Neviego. Było zamglone, nieobecne. Wrócił do tamtego dnia. Pieprzonego dwudziestego szóstego dnia lutego, kiedy początek stał się końcem wszystkiego.
Przypomniał sobie stalowe spojrzenie Foggy'ego i stanowczość wybrzmiewającą w tonie jego głosu, przez co mimowolnie zadrżał.
- Ta strzała sprowadziła mnie na ziemię. Przestałem się zachwycać tym, co się dzieje i zrozumiałem, zwłaszcza kiedy pióra również zaczęły płonąć, że czas wziąć nogi zapas. W tamtej chwili wydawało mi się, że nie ma dla nas ratunku i myślałem tylko o tym, by jak najszybciej znaleźć się w innej części miasta.
Dla nas nie miał na myśl wyłącznie siebie i Forgera, a każda istotę, która w tamtej chwili znajdowała się na Placu. Poczuł prześlizgujący się oddech śmierci na skórze.
- Nie wiem, jakim cudem uniknąłem kontaktu z ognistymi pociskami, ale żaden z nich mnie nie dosięgnął. Dosięgło mnie za to coś zupełnie innego. Ból Teresy. Rozprzestrzenił się wszędzie. Miałem wrażenie, że po mojej skórę ślizgają się języki ognia.
Czul nieprzyjemny dreszcz. Wgryzł się głęboko w skórę. Nieprzenikniony i nieprzyjemny. Serce biło mocno w klatce piersiowej. Oddech w towarzystwie pulsu przyśpieszył. Znowu tam był. Na placu Aradii. Słyszał krzyki, szlochy, dudnienie kroków. Pożar wybuchł w jego trzewiach.
Przycisnął zęby do filtru papierosa. Oddech. Nie mógł zapomnieć o oddechu.
- Sparaliżował mnie strach. Miałem atak paniki. Myślałem, że nigdy nie zobaczę siostry i ciebie. Wydawało mi się, że-
"Umieram" zginęło w głębokim oddechu.
- Ściana ognia pożerała coraz więcej ofiar. Ktoś płonął żywcem. Czułem swąd palącej się skóry. Przez chwile miałam wrażenie, że to ja. Forger pomógł mi wydostać się z sideł paniki, dzięki czemu znowu mogłem swobodnie oddychać. Myśl o Lilith przyniosła mi ukojenia. Między plątaniną myśli usłyszałem jej głos. Zaklęciem "Quadruplator" chciałem poznać powód, czemu ludzie tłoczą się przed bramą Kościoła. Byla zaryglowana od środka. Wtedy pojąłem, że Nasza Matka nie jest jak Lucyfer, nie opuściła swoich dzieci w potrzebie.
Na twarzy Fograty'ego przez chwile zatlił się cień uśmiechu, ale zgasł chwile później, bo historia, opowiadana jego ustami, toczyła się dalej.
- Chwila ulgi była zapowiedzią kolejna tragedii. Pojawiły się trzy gigantyczne orły. Jeden z nich potraktował stojąca nieopodal Serafino kobietę jak szmacianą lalkę. Rzucił ja na bruk i wydłubał jej wątrobę. Dwa uderzenia serca – tyle było warte jej życie, bo tyle trwał ten spektakl okrucieństwa. Nie było miejsca na reakcje.
Chwile przerwy na ostatni buch papierosa, potem przekazał go Neviemu, bo podejrzewał, że on, pod takim natłokiem informacji, również potrzebował konsultacji z nałogiem.
-Próbowaliśmy unieszkodliwić ptaki. Jeden, wyraźnie rozdrażniony moim działeniem, zacisnął na moich ramionach szpony i podrywał się do lotu. Miał uszkodzone skrzydła, wiec musiał pogodzić z się z porażką. Wypuścił mnie, co skończyło się twardym lądowaniem.
Przy Nevellu nie towarzyszył mu taki absurdalny natłok emocji, który sprawiał, że po policzkach mimowolnie spływały łzy. Po części dlatego, że mógł liczyć na jego wsparcie. Po części dlatego, że już wcześniej wspominał mu w kilku zdaniach, co takiego wydarzyło się na placu Aradii.  I głownie dlatego, że nie uzna tego za wyssane z palca brednie.
- Ni z tego ni z owego orły zastygły bez ruchu, a z ich gardeł wydobył się przeraźliwy skwir. Taki, który mógł wysadzić bębenki, a nawet głowy w drobny mak. Znowu, zupełnie nie skutecznie, próbowałem je uciszyć i uświadomiłem sobie, że płaczę krwią.
Przerwa na złapaniu tchu. Nevell był pierwszą i najprawomocniej jedyną osobą, której zdecydował się opowiedzieć to wszystko tak szczegółowo.
- W końcu ptaki zmieniły się w żywe pochodnie. Próbowały desperacko odlecić, ale były bezsilne w walce z-
boskim ogniem.
- Na placu pojawiła się Madlen. Miała w dłoni pergamin. Zapytałem o niego Zuge na zebraniu. Próbowałem ją wytropić, ale znikła bez śladu. W każdym razie ulotniłem się stamtąd, gdy tylko pojawiła się ku temu okazja.
I zamiast szukać wsparcia u Nevella, udał się pod równie znajomy adres. Apollo Avenue 20, gdzie zastał ojca.
- Trudno się do tego ustosunkować. Zuge jest pełna tajemnic. Być może, kiedy staniemy się Patronami, dostaniemy dostęp do większej ilości informacji, ale obecnie nie wiem, czy chce się wspinać po strzeblach kowenowej hierarchii. Wierzę i ufam Lilith bezgranicznie, ale nie mogę tego samego powiedzieć o jej wybrance. Pewnie Zuge celowo nie mówi nam wszystkiego, ale ciężko jest zaufać komuś, kto nie ufa nam. Jeżeli faktycznie błogosławieństwo, jakie dotknęło ją ze strony Lilith sprawiło, że dzierży w dłoniach magie, o jakiej nawet nam się to nie śniło, czemu tak skrzętnie to ukrywa i wrzuca nas w paszce niebezpieczeństwa, niepomna na ryzyko, jak wtedy, na polach uprawnych?
Zbyt dużo pytań, zbyt mało odpowiedzi. Cecil balansował na cienkiej linii zwątpienia.
[ukryjedycje]

Ostatnio zmieniony przez Cecil Fogarty dnia Pon 9 Paź - 0:49, w całości zmieniany 1 raz
Cecil Fogarty
Wiek : 23
Odmienność : Cień
Miejsce zamieszkania : Deadberry
Zawód : ilustrator
Nevell Bloodworth
ANATOMICZNA : 10
ODPYCHANIA : 5
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 162
CHARYZMA : 2
SPRAWNOŚĆ : 1
WIEDZA : 8
TALENTY : 14
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t764-nevell-c-bloodworth#5056
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t1239-nevie#12248
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t1196-poczta-nevella-bloodwortha#11541
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
ANATOMICZNA : 10
ODPYCHANIA : 5
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 162
CHARYZMA : 2
SPRAWNOŚĆ : 1
WIEDZA : 8
TALENTY : 14
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t764-nevell-c-bloodworth#5056
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t1239-nevie#12248
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t1196-poczta-nevella-bloodwortha#11541
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
Czyżby? — mruknął Nevell z drwiną wylewającą się z tego jednego słowa na wszelkie możliwe strony. — Opowiedz mi zatem, Cecilu, o swojej tolkienowskiej wersji rzeczywistości. Kogo obchodzi aprobata innych, gdy masz mnie? — Kąciki ust Nevella uniosły się ciut złośliwie ku górze, jednak nie były wycelowane w ilustratora, a tego pretensjonalnego racjonalistę, który mógł nie potraktować Froggy’ego na poważnie. Fogarty najpewniej nie potrzebował drogowskazu, by odczytać intencje młodego Bloodwortha. Ukryta poza oczami większości wiedza, którą oferował kowen, mogła być miało wypierana i chcąc, nie chcąc musieli się z tym liczyć. Łaska Matki Piekielnej nie dotykała przecież wszystkich i skoro na to nie zasługiwali, mogli wykazywać się taką postawą do woli – pod warunkiem, że nie była ona adresowana w stronę Cecila Fogarty’ego i Bloodworth stanowił świadka owego zdarzenia. — Jestem do twojej pełnej dyspozycji, ale niekiedy musisz mi zasygnalizować czego ode mnie potrzebujesz, Froggy, żebym mógł adekwatnie zareagować.Chyba że będzie dotyczyło to niebezpiecznej odległości końcówki papierosa i gładkiej skóry, tego już Nevell nie powiedział na głos, tego zresztą Cecil powinien się po nim spodziewać, bacząc na uwrażliwienie Bloodwortha na tę kwestię swoich tendencji autodestrukcyjnych.
W rzeczy samej — wcześniej Cecil podzielił się z nim kilkoma zdaniami, a Nevell nie chciał grzebać w tym trudnym doświadczeniu, jak we wnętrznościach człowieka podczas zajęć w prosektorium. Traumatyczne zdarzenia obgryzały myśli człowieka, zostawiając z nich nerwowe ogryzki. Skrzypek mógł nie pamiętać niczego z momentu wypadku i nie wyobrażać sobie nawet tego, co zastali ratownicy podczas wypadku pod Salem — utracił przytomność, budząc się w niemile widzianej rzeczywistości. Jakież trudne było przejście z tym do codzienności. Nawet obecnie widząc osoby, które zemdlone słodkawym zapachem zwłok, który wgryzał się z łatwością w odzież, osadzał się na skórze i wczepiał we włosy, dopraszając się o jak najszybszy prysznic, były bliskie omdlenia, coś wewnętrznie go skręcało, ponieważ aktywizowało to jego pole lękowe. Bał się utraty przytomności, tak jak obawiał się koni — może i były to lęki nabyte w zupełnie innym etapie życia, jednak silnie rezonujące z jego wnętrzem, wprawiając dłonie w drżenie, które zamykał w pięści lub sprawiało to, że zastygał w bezruchu niczym zaczarowany. Skrzypek nie porównywał tego z tym, co na Placu Aradii musiał przeżywać Cecil, który nakreślił mu dotychczas skąpą wersję zdarzeń — w innym razie Nevell nie dopraszałby się tak otwarcie o więcej detali. Na widok Fogarty’ego, gdy runęły wszystkie mury zmartwień, o wiele był zaaferowany tym, że stał przed nim w jednym kawałku, by chwilę później Bloodworth zamknął Cienia w ciasnych objęciach.
Nevell powstrzymał się ledwie przed prychnięciem na wzmiankę nazwiska egzorcysty, do którego właściwie zwracał się nim w odarciu od ugrzecznionej wersji z pan. Młody Bloodworth niekoniecznie darzył jasnowłosego mężczyznę szacunkiem, jednak wzmianka o jego osobie przypomniała mu o dziwnym zajściu z Midnight Mirage, której był świadkiem. Skrzypek jedynie skrzywił się niekontrolowanie, choć można było mieć wątpliwości czy ze względu na Forgera, czy na dokładnie zapamiętaną godzinę. W kąciku Nevella zawitał na ulotny moment półuśmiech w odpowiedzi na to, że ten niecodzienny widok musiał najpierw wywołać we Froggym zachwyt.
Płonęła, już to jedno słowo sprawiło, że młody Bloodworth przesunął się nieco bardziej z brzegu sofy bliżej Cecila Fogarty’ego. Wspominał wcześniej o ekspozycji na ogień, która nie zadziałała jako czynnik łagodzący lęk, lecz nie byłoby w tym nic zaskakującego, gdy mimo wszystko doświadczał bólu Teresy. Skrzypek przechylił głowę w bok, słuchając brata z wyboru z zainteresowaniem, starając się wyciągnąć z tego jak najwięcej. Po prawdzie Nevell nie brał pod uwagę sprawdzania wytrzymałości ilustratora wobec balansowania na linie pod przepaścią utkaną z lęku ani przed ogniem ani przed słońcem. W głowie studenta medycyny zawitał już wtedy zupełnie inny pomysł, a raczej chęć na przetestowanie dwóch zaklęć na Froggym, żeby ocenić ich skuteczność. Nie uwzględniał od samego początku eksponowania Cecila na strach i rzucania go wprost na jego pastwę, bo po prawdzie Bloodworth nie potrafiłby się temu obojętnie, bezemocjonalnie przyglądać. Za bardzo mu na Fogartym zależało, żeby taki scenariusz miał prawo bytu.
Student medycyny wyciągnął wolną rękę, tę niezamkniętą w ucisku z tą należącą do ilustratora, by delikatnie przeczesał włosy Cecila w znanym mu geście. Jego geście. Nevell nie przerywał, nie posyłał słów wsparcia wobec przywoływanych wspomnień, które mimowolnie wydłużyłby relacjonowanie i zanurzyło Fogarty’ego jeszcze bardziej pod ich naporem. Powoli pokiwał głową, gdy padła informacja o odgrodzeniu od potrzebujących bram kościoła, odbierając poszkodowanym możliwość schronienia. Niszczyło to w oczach Bloodwortha reputację tej instytucji, jednak Matka Piekielna czuwała — skrzypek mógł jej podziękować w gorliwych modlitwach za to, że Froggy’emu nic się nie stało i względnie wyszedł z tego cało, a jakieś latające ptaszysko nie oderwało go na wysokość, przy której mógłby zrobić sobie poważną krzywdę. Docenił przekazanie mu papierosa, ponieważ musiał uzupełnić płuca dymem nikotynowym, żeby skosić rosnące w nim niezadowolenie. Zgasił resztki fajki o skrzypiącą  wcześniej pod ciężarem ich kroków podłogę, by następnie spostrzec łzy, przecinające sobie drogę po policzkach Cecila — Bloodworth nachylił się bardziej do Froggy’ego, sięgając do jego twarzy, by zetrzeć pewną ich porcję rękawem. Wiedział, że te służyły jedynie regulacji emocji, których właśnie doświadczał, jednak mógł tak swobodnie ignorować ich obecności. To dodatkowo informowało go o tym, jak przytłaczające i trudne było to doświadczenie, ponieważ nie dotykało ono jedynie ognia, lecz zatoczyło szersze kręgi.
Słucham i nadążam za tym co mówisz, słońce, chociaż czuję się tym trochę przytłoczny — mruknął jedynie w przerwie, gdy jego towarzysz musiał powziąć głębszy oddech, by ponownie podjąć swoją opowieść. Nevell odetchnął dopiero, gdy Cecil skończył, nie do końca świadom, że do tej pory spłycał oddech, tak jakby nie mógł go w całości wypuścić aż do tego momentu. Może spodziewał się jeszcze czegoś gorszego? Sam nie wiedział. — Powiedz mi jeszcze… gdzie się zaszyłeś po tym zdarzeniu? — w głosie studenta medycyny nie wybrzmiewa pretensja, tylko żywe zainteresowanie. Cecil nie zawitał przecież pod jego adresem i nie był pewien, gdzie się wówczas podziewał. Skrzypek miał tylko nadzieję, że nie otwierał tutaj kolejnego przykrego wspomnienia, które pozostawi jego Froggy’ego w jakiejś mentalnej rozsypce.
Nevell ostatecznie wzruszył ramionami z zamyślonym wyrazem twarzy. Faktem pozostawało to, że operowali na niewiadomych, domysłach i niepewności wobec intencji, a także na granicy, gdzie łączniczka między Matką Piekielną szczędziła im informacji, które może mogłyby okazać się kluczowe wcześniej. Jeśli Zuge była małżonką lidera przeciwnego kowenu, to w jaki właściwie sposób funkcjonowała ta relacja? To zastanawiało Nevella dość mocno. Żyli razem czy osobno?
Co powiesz na to, abyśmy się temu wszystkiemu ostrożnie przyglądali i nie wyciągali zbyt pochopnych wniosków? — Bloodworth zawiesił między nimi to pytanie, wyciągając rękę tylko po to, by odsunąć jakiś zbłąkany kosmyk z twarzy Fogarty’ego. Wciąż czuł pewien wewnętrzny ścisk w okolicach klatki piersiowej, gdy uderzało w niego z całą mocą, że cokolwiek mogło mu się poważnego stać na Placu Aradii i opowiedziana historia jawiła się niczym szalony ciąg zdarzeń, który zachwyciłby umysły łaszące się na tworzenie fabuł ociekających od grozy. — Może i dostęp do pełnej wiedzy czeka na najwyższym pułapie wtajemniczenia, jednak wprowadzanie nas w taki stan niepewności na pewno temu nie służy. Chciałbym wierzyć, że Zuge odsłoni przed nami karty w odpowiednim momencie, jednak czy tak będzie? Nie mam pojęcia. Możliwe, że dawkuje nam informacje, żeby sprawdzać na bieżąco, jak na nie reagujemy. Co o tym myślisz, Froggy? — Nevell zrobił krótką przerwę, niezbędną mu do dalszego namysłu, zanim podjął zawieszony temat: — Bynajmniej jej nie bronię, ale może kierują nią jakieś pobudki, których nam jeszcze nie ujawniła albo chce trzymać rękę na pulsie, żebyśmy nie byli zbyt porywczy. Nie mam pojęcia i potrzebowałbym więcej informacji, a tych mamy niewiele, więc pozostaje nam po trosze wróżenie z fusów. To, czego jestem natomiast pewny, Cecilu, to to, że tobie mogę ufać. Rozumiem twoje obawy i wątpliwości, przez co będę miał je na uwadze. Może wspólnie uda nam się rozgryźć Zuge.
Nevell Bloodworth
Wiek : 21
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : Deadberry
Zawód : student medycyny
Cecil Fogarty
ANATOMICZNA : 20
ILUZJI : 8
SIŁA WOLI : 15
PŻ : 179
CHARYZMA : 15
SPRAWNOŚĆ : 7
WIEDZA : 5
TALENTY : 10
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t175-cecil-fogarty#374
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t250-cecil-fogarty#619
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t251-cecil-fogarty#620
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t281-poczta-cecila-fogarty-ego#776
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f192-arcanum-14-7
ANATOMICZNA : 20
ILUZJI : 8
SIŁA WOLI : 15
PŻ : 179
CHARYZMA : 15
SPRAWNOŚĆ : 7
WIEDZA : 5
TALENTY : 10
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t175-cecil-fogarty#374
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t250-cecil-fogarty#619
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t251-cecil-fogarty#620
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t281-poczta-cecila-fogarty-ego#776
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f192-arcanum-14-7
Czasem, w takich chwilach, jak te, kiedy emocje ciążyły jak kamień stresem na żołądku, miał wrażenie, że w oczach Nevella odbijał się księżyc, który, niczym drogowskaz, swoją srebrzystą poświatą, wskazywał Fogarty'emu drogę do celu, jakby sama Lilth czuwała nad nim, by dotarł do domu bezpiecznie. Bloodworth był jego drogowskazem, światłem przełamującym mrok. Sama Matka Piekieł złączyła ze sobą ich drogi.
Cecil długo tkwił w przekonaniu, że będzie sam jak palec i utknie otoczony przez ciemność, która w końcu, podobnie jak wygięte w kończyny cienie, które nawiedzały go w dziecięcych lękach, wyciągnie ku niemu swoje ramiona i całkowicie go pochłonie, jednak skrzypek nie pozwolił mu utonąć. Gdyby powiedział "zamknij oczy i idź, jestem za tobą", nie odwróciłby się, żeby sprawdzić, czy faktycznie za nim podąża. Zaufałby jego słowom, bo ufał mu bezgranicznie.
- Tęsknisz za telefonami w środku nocy? - zapytał zaczepnie. - Ostatni dzwonił dwa dni temu.
A potem subtelny grymas uśmiechu zniknął z ust, jak radość, która rozświetliła twarz. Przecięły ją cienie zmartwienia, pogłębione w pojedynczej zmarszczce na czole.
Mówił, a gdy jego relacja z dwudziestego szóstego dnia lutego zalała przestrzeń salonu, przerywał ją jedynie na ułamki sekund, by nabrać do ust powietrza. Z kolejnymi zlepkiem zdań opuszczających usta gwarantował sobie powrót do tamtego dnia. Słyszał krzyki wydobywające z kilkunastu obcych gardeł, które w jednej chwili zalały plac. Słyszał stłumiony przez natężenie hałasu głos kaznodziei, który przy fontannie wygłaszał swoją mowę o zbliżającej się każe z rąk Władcy Piekła. Widział spadający z krwawiącego nieba deszcz piór. Czuł pod palcami strukturę pierścionka, który podniósł z ziemi, kiedy się na niego natknął, kierując się ku wyrzeźbionym w skale wizerunku Aradii.  
Głos mu drżał, ale nie tak gwałtownie jak serce. Tłukło się boleśnie o żebra, wybijając niespokojny rytm w piersi, synchronizowany z porywistym oddechem. Przypominało wierzgającego konia, nad którym właściciel stracił kontrolę. Przez zesztywniałe od napięcia mięśnie przechodziły nieprzyjemne, zimne dreszcz, przez które czasem brakowało mu tchu i nabierał gwałtowne hausty powietrza. Strach wspinający się po ścianie gardła, zaciskał się pętlą wokół cecilowej krtani, przez co oddychał z coraz większym trudem. Zalała go przytłaczająca fala emocji, nad którymi stracił kontrolę między jednym etapem swojej historii a drugim. Wzrok miał zamglony, pozbawiony blasku życia. Jakby tam, na placu Aradii, pożegnał sie z życiem. Nie wiedział, kiedy łzy potoczyły się po policzku. Gromadziły  się w kącikach ust, spływały po podbródku i ginęły w kołnierzu golfu; oplatał jego szyje, równie mocno, co on owinął swoje place wokół palców Nevella, niemal miażdżącą je pod żylastymi prętami paliczków, w których czuł nieprzyjemne mrowienie. Ciepło bijające od studenta medycyny - ich stykające się ze sobą palce i dłoń mierzwiąca włosy - były jedynym spoiwem łączącym go z rzeczywistością. Pozwoliły mu przejść przez wydarzenia, które pragnął wyrzucić z głowy, ale wracał do niego każdej nocy pod postacią koszmarów, gnieżdżąc się w umyśle jak pasożyt żerujący na jego strachu.
Zorientował się, że płacze, kiedy poczuł na swojej skórze szorstkość materiału płaszcza Neviego. Potem dołączył do tego jego głos. I Cecil znowu odkrył to, co wiedzieć powinien był od zawsze - sama jego obecność pozwoliła mu przebrnąć przez tę historię i dała to, czego potrzebował - otuchy.
- Jak tam, złotko, myślisz, że moja wybujała wyobraźnia to dobry materiał na książkę, która być może zapisze się na kartach historii literatury równie trwale, co powieści Lovecrofta? - próbował się uśmiechnąć, ale na ustach powstała lipna imitacja tego grymasu, który straciła cały swój dar przekonywania i sugerowała, że Cecilowi wcale nie było do śmiechu. – Byłem na Apollo Avenue 20.
Tam, wśród zakurzonych ścian domu rodzinnego, mógł otworzyć furtkę kolejnym traumatycznym przeżyciom, które tkwiły w nim pod postacią tlących się w na krawędzi świadomości wspomnień swoim konstruktorem przywodząc na myśl plamy zaschniętej krwi. Blizny zdobiące powierzchnie skóry, nie mogły się równać z tymi głęboko ukrytymi pod jej wszystkim warstwami. Chociaż zabliźnione, czasem otwierały się na nowo.
- Namawiasz mnie, żebym uzbroił się w cierpliwość, chociaż wiesz, ile mnie to kosztuje? - powątpienie  w jego głosie było słyszalne w równym stopniu, co drżenie, nad którym nie był wstanie zapanować. Emocje nadal ściskała go lękiem za gardło. Czuł ich ciężar pod sercem. – Czasem bywasz moim przenośnym zdrowym rozsądkiem. To kolejna z twoich zalet.
Nevie miał racje. Nie mogli działać pochopnie. Cecila na zebraniu poniosły emocje. Enigmatyczny styl wypowiedzi Zuge sprawił, że kłębiące się w nim wątpliwości, w końcu wybuchły, przybierając formę lawy, która pod postacią słów ujrzała światło dzienne.
- Nie wiem, co o tym myśleć. Równie dobrze może badać nasze zaufanie, ale to nie zmienia faktu, że, widząc napięcie, jakie towarzyszyło dzisiejszemu spotkaniu, nie poczyniła żadnych kroków, by wyleczyć nas z wątpliwości. Chciałbym wierzyć, że nie jest patologicznym kłamcą i ma wobec nas dobre intencje, ale jej ostatnie czyny nieco temu zaprzeczają. – Chwila na zaczerpnięciu tchu. Kolejny papieros wylądował między wargami Fogarty’ego. – Żeby nie zawieźć twojego zaufanie, postaram się trzymać język za zębami, ale niczego nie obiecuję.
Dostrzegając, że Bloodworth jest tak samo spięty, jak on, usiadł bliżej przyjaciela. Oparłszy głowę o jego ramię, wsłuchał się w ich przyśpieszone, płytkie oddechy.[ukryjedycje]

Ostatnio zmieniony przez Cecil Fogarty dnia Czw 2 Lis - 17:36, w całości zmieniany 1 raz
Cecil Fogarty
Wiek : 23
Odmienność : Cień
Miejsce zamieszkania : Deadberry
Zawód : ilustrator
Nevell Bloodworth
ANATOMICZNA : 10
ODPYCHANIA : 5
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 162
CHARYZMA : 2
SPRAWNOŚĆ : 1
WIEDZA : 8
TALENTY : 14
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t764-nevell-c-bloodworth#5056
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t1239-nevie#12248
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t1196-poczta-nevella-bloodwortha#11541
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
ANATOMICZNA : 10
ODPYCHANIA : 5
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 162
CHARYZMA : 2
SPRAWNOŚĆ : 1
WIEDZA : 8
TALENTY : 14
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t764-nevell-c-bloodworth#5056
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t1239-nevie#12248
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t1196-poczta-nevella-bloodwortha#11541
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
Bloodworth miał niegrzeczny nawyk flirtowania z ludźmi, nawet jeśli nie było to pożądane —  niełatwo było wyodrębnić w tym działaniu naleciałości nieżyjącej Michelle, która owijała ludzi wokół palca, czy też było to pokłosie jego interakcji z Cecilem, przywiązując ich do siebie bardziej niż obaj tego oczekiwali. Równie niegrzeczne było porzucanie zawiązanego kontaktu w powijakach, jednak Nevell nie zawsze odwzajemniał uzyskaną w czyichś oczach sympatię. Częściej po prostu bawił się zaistniałą interakcją bez oczekiwania niczego w zamian, nawet jeśli łatwą przychodziło mu wywoływanie w innych efektu aureoli, choćby w oparciu o lekki uśmiech czy miłą dla oka aparycję. Na studiach w otoczeniu w głównej mierze przez niemagicznych pozostawał w umownej neutralności, nawet jeśli posiadane nazwisko mogło budzić zainteresowanie przez specyfikę biznesu, jakim zajmowali się Bloodworthowie. Nevell aż nadto wiedział, jak wypadało się zachowywać wśród nieznaczącej dla niego masy studentów, odsianych i tak przez wysokie koszty prywatyzacji edukacji wyższej. Nie musiał przecież niemagicznym widowiskowo pokazywać swojej niechęci. O ile wciąż pozostawało to na poziomie przelotnych znajomości i kojarzenia innych z widzenia, nawet jeśli student medycyny pojawiał się na imprezach rówieśników, to zawsze towarzyszył mu Cecil. Dlatego obecność Cienia postawiła życie towarzyskie Nevella pod znakiem zapytania, gdyż najchętniej czas spędzał z ilustratorem ze splecionymi rękoma i wsłuchany w przyciszony głos Froggy’ego. Silnym spoiwem w ich relacji były również ich różne wzloty i upadki emocjonalne, gdzie mogli sobie we dwoje pozwolić. Nie oceniali się nawzajem, nie dopisywali etykiet w oparciu o emocje i po prostu dla siebie byli. Dlatego Nevellowi Bloodworthowi nigdy nie przeszłoby nawet przez myśl sprowadzenie swojej relacji z Fogartym do pozycji tych znikających z pola jego widzenia ledwie po mrugnięciu. W rozumieniu skrzypka było to coś więcej, opakowane w przywiązanie, oddanie i zaufanie przypominające studnię bez dna — ze wzajemną świadomością stanu tego stanu rzeczy i wykazywaniem wobec niego pełnej aprobaty.
Pytasz czy stęskniłem za twoim głosem w słuchawce, czy za tobą? — Kącik ust Neva uniósł się przebiegle ku górze. Nie musiał wprawdzie Nevellowi nawet przypominać, że ostatni telefon Fogarty wykonał do niego dwa dni temu, gwoli ścisłości koło godziny dziesiątej dwadzieścia dwa wieczorem. Doskonale o tym wiedział, rzadko kiedy nie zdarzało się, że Cecil nie dzwonił, nawet w nocnych godzinach, kiedy młody Bloodworth podnosił słuchawkę z widełek, racząc go z rzadka zaspanym powitaniem.
W miarę jak relacjonowanie wydarzeń z Placu Aradii z końcówki lutego nabierały kształtów, tym skrzypek więcej wyłapywał i to nie tylko emocji zatopionych w słowach oraz drżeniu głosu, lecz również odciśniętych odczuciach na obliczu Fogarty’ego. Nevell nie chciał przerywać ani podpytywać z dość prostego powodu — chciał, by Cecil przeprowadził go po tych wydarzeniach krok po kroku, osłaniając przed nim detale, tyle że nie zamierzał rozdrapywać tych ran. Te wciąż były świeże i pył po nich w pełni nie opadł, a pamięć nie wytrąciła z tych wydarzeń jeszcze kolorów, by przez to wydawały się mniej przerażające niż były w rzeczywistości. Bloodworth nie potrafił też z obojętnością wysłuchiwać o tych zdarzeniach — nie z ust ilustratora. Może gdyby wypowiadał je ktokolwiek inny — zdawałyby się odleglejsze, a co za tym idzie nie dotykające go w żaden sposób. To w jakim zagrożeniu znalazł się Cecil nie mogło pozostawić Nevella w ryzach niewzruszenia. Student medycyny słuchał z uwagą, czując siłę splotu ich palców wraz z wchodzeniem nowych potworności.
Znam kogoś, komu można ją sprzedać i zobaczyć, czy pokochają ją miliony — odpowiedział spokojnym tonem, kontrastując z echem wydarzeń, które były połykane przez ściany opuszczonego domu, które owiano złą sławą. Gdyby nie fakt, że ich uczestnikiem był Fogarty, to Nevell może i zażartowałby sobie, że dokarmiali to miejsce przy stygnących powoli  frytkach, o których skrzypek zupełnie w tej chwili zapomniał. — Cecilu, co tam robiłeś? — Nevie zapytał o wiele poważniej niż początkowo zamierzał. Wątpił, że po takich zdarzeniach wizyta akurat pod Apollo Avenue 20 była rozsądnym rozwiązaniem, jednak odleglejszym niż Deadberry zagrabiane bezlitośnie przez ogień, którego jego Froggy panicznie się wręcz obawiał.
Proszenie Cecila Fogarty’ego o cierpliwość było jak dopraszanie zaschniętej na amen farby, by wróciła do poprzedniego stanu — niby dało się ją przywrócić do używalności przy wygotowaniu w gorącej wodzie, jednak to nie był efekt na stałe. Wiedział aż za dobrze, że ilustrator potrafił niekiedy być zbyt pochopny w wyciąganiu wniosków, dlatego w ich zestawieniu to Nevell bywał bardziej ostrożny w wyrokowaniu.
Wiem, ale i tak cię o to samolubnie poproszę — potwierdził krótko student medycyny, zderzając się z cecilowym powątpiewaniem, unosząc delikatnie kąciki ust, tak jakby go do tego subtelnie zachęcał. Nie było w tym geście takiej wesołości, jak w momencie ich przejścia progu opuszczonego budynku i rzucenia okiem przez puste oczodoły okien. Zuge pozostawała dla nich zagadką, serwowała im okrojoną przystawkę w postaci informacji, tak jakby czekała aż ktoś pociągnie daną kwestię dalej. Przypominało to łowienie i zarzucanie wędki z przynętą. Na spotkaniu w kawiarni wprowadziła ich w nowe kwestie, jednak wciąż było wiele niewiadomych i musieli zbadać temat na własną rękę. — Tak, to jedna z wielu moich zalet. Nawet jeśli nie wierzysz w pełni Zuge i wciąż nie odsłoniła przed nami wszystkich kart. Wytrąciła twoje zaufanie do siebie, to o ile mojemu osądowi nie da się dać pełnej wiary, to wydaje mi się najbezpieczniejsze. Przynajmniej na razie.
Kiedy Cecil przysiadł się bliżej, zmniejszając niewielką odległość, tak jak uczynił to nie tak dawno temu Nevell, opierając głowę na ramieniu skrzypka — młody Bloodworth delikatnie ułożył mu lewą rękę ze znamieniem w kształcie nietoperza na wierzchu dłoni na karku, palce wsuwając przy okazji we włosy. Wiedział, że ze wszystkich osób w Kowenie Nocy najbardziej mógł zaufać cioci Penelope i Cecilowi, a choć rozumiał wskazywane wątpliwości przez młodego Fogarty’ego, to wciąż nie były to twarde dowody, by oboje mogli postawić nad łączniczką z Lilith krzyżyk. Mogła rozwiać nie tylko napinającą się z każdą sekundą atmosferę, lecz w rzeczy samej nie zrobiła tego. Zuge bywała powściągliwa zarówno w pokazywaniu emocji i może uznała tę jątrzące wątpliwości ujawniane przez Cecila za takie, które rozpłyną się samoistnie? Nevell tego nie wiedział i chyba dla obu pozostawało to po prostu kartą owianą niepewnością.
Nie chcę przypisywać Zuge od razu złych intencji, słońce. I to nie dlatego, że nie wierzę twojej intuicji i odczuciom, ale wolę być ostrożny w wyciąganiu wniosków. Może bardziej jest skupiona na celu wskazanym przez naszą matkę i to przyświeca jej bardziej niż łagodzenie takich wątpliwości? Podejrzewam jednak, że Zuge zdążyła je dostrzec. — Nevell jedynie głośno się zastanawiał, gdyż wciąż brakowało im dostatecznej wiedzy, by przesądzać łączniczkę z Lilith. To, że dawkowała im wiedzę, wydawało się łatwym rozwiązaniem. Niekoniecznie musiało ono budzić bezgraniczne zaufanie, jednak mimo wyrozumiałości wobec jego spóźnienia i braku uczestnictwa w modlitwie, przebieg spotkania pozostawał po prostu napięty. — Sugerowałbym przyglądanie się jej poczynaniom, zasłuchiwaniem w jej słowa i zobaczeniem do czego nas to doprowadzi. Może Zuge zdąży jeszcze rozwiać nasze wątpliwości, wszystko przed nami. To wobec czego obaj nie mamy wątpliwości, to to że sobie nawzajem możemy ufać. — Nevell powiódł wzrokiem po spowitych w ciemnych kształtach pomieszczeniu, w którym jego największą uwagę skupiało ciepło ciała Cecila Fogarty’ego i jego obecność. — Nie będę miał za złe, jeśli coś powiesz. Zwracam tylko uwagę, że możesz zbyt krytycznie ją ocenić. Wiedza, którą dysponowała ma prawo budzić zdumienie, tak samo jak swobodna rozmowa z umierającym aniołem. Nie mamy przecież do czynienia ze standardowymi działaniami dla dobra Kowenu Nocy i w obronie jego interesu. Same te zdarzenia były zupełnym wyrwaniem z codzienności, którą znamy i siłą rzeczy budzą wiele pytań, na które nie dostaliśmy żadnej konkretniejszej odpowiedzi ze strony Zuge, mogącej nas uspokoić. — Młody Bloodworth chciał dać Fogarty’emu do zrozumienia, że przyjmował do wiadomości jego wątpliwości i ich pochodzenie. Postawa Zuge niestety ich nie rozwiała, jednak równie dobrze mogła znaleźć na przestrzeń, czyż nie? Spotkanie w Midnight Retreat mógł być tylko krokiem w tę stronę. — Ale teraz może skupmy się na czymś przyjemniejszym… czy cokolwiek ruszyło się w stronę twoich planów o przeprowadzce i będę miał cię blisko, bo na Deadberry? A może masz dla mnie nowy rozdział komiksu?
Nevell Bloodworth
Wiek : 21
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : Deadberry
Zawód : student medycyny
Cecil Fogarty
ANATOMICZNA : 20
ILUZJI : 8
SIŁA WOLI : 15
PŻ : 179
CHARYZMA : 15
SPRAWNOŚĆ : 7
WIEDZA : 5
TALENTY : 10
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t175-cecil-fogarty#374
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t250-cecil-fogarty#619
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t251-cecil-fogarty#620
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t281-poczta-cecila-fogarty-ego#776
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f192-arcanum-14-7
ANATOMICZNA : 20
ILUZJI : 8
SIŁA WOLI : 15
PŻ : 179
CHARYZMA : 15
SPRAWNOŚĆ : 7
WIEDZA : 5
TALENTY : 10
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t175-cecil-fogarty#374
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t250-cecil-fogarty#619
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t251-cecil-fogarty#620
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t281-poczta-cecila-fogarty-ego#776
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f192-arcanum-14-7
- Nie mam zwyczaju zadawać pytań, na które znam odpowiedzi - cecilowe usta nie pozostały obojętne na grymas, jaki zatlił się na odpowiedniczkach Nevella – ale zawsze możesz połechtać moje ego i odpowiedzieć. Stęskniłeś się za moim głosem w słuchawce?
Nie musiał wprawdzie Cecilowi odpowiadać na te pytanie. Nevell zawsze podnosił słuchawkę po pierwszym sygnale, jakby podświadomie przeczuwał, kto dzwoni i trzymał telefon pod ręką, by odebrać, jak tylko urządzenie się rozdzwoni. Fogarty chciał naiwnie wierzyć, że Nevell, po wielogodzinnym milczeniu, wyczekiwał chwili, aż usłyszy jego głos, bo właśnie wtedy wydawało mu się, że słyszał w jego głosie ulge wyrażoną głębokim westchnieniem.
- Szepnij mu o mnie słówko - silił się na beztroski ton, chociaż zdradziecka nuta, przez którą drżał mu głos, zdradzała wciąż utrzymujące się podenerwowanie, które spięło mięśnie paraliżem zesztywnienia. – Może wspólnymi siłami stworzymy bestseller, który w przyszłości będzie konkurować w wyścigu o nagrodę Pulitzera.
Pomimo całej emocjonalnej otoczki, jaka mu towarzyszyła, gdy wrócił do wydarzeń z dnia dwudziestego szóstego lutego, nie czuł przytłoczenia, które opadło na dno żołądka. Strach pięścią ściskający go za gardło zelżał. Oddychał swobodniej niż kilkanaście uderzeń serca wcześniej. Spokój wybrzmiewający ze słów Neviego podziałał kojąco na jego rozszarpane szponami wspomnień nerwy, przynajmniej do momentu aż brat w wyboru nie zapytał, co robił w domu rodzinnym.
Właśnie, co tam robiłeś, Cecilu?
Decyzja, by udać na Apollo Aevneu, pojawiła się pod wpływem impulsu. Nie była podyktowana racjonalnym myśleniem, ani zaakceptowana przez głos zdrowego rozsądku. Zmusił go do tego ból, jaki zagonił się w jego ciele. W drodze do domu rodzinnego bezustannie obracał między palcami złoty, najprawdopodobniej zaręczony pierścionek, którego podniósł z ziemi przed tym, zanim plac Aradii pogrążył się w chaosie. Kiedy się w niego wpatrywał, kjego myśli oscylowały wokół Dahlii. Myślał o niezapominajkach, które zakwitły w miejscu, gdzie odnaleziono jej ciało. Myślał o jej ciele włożonym do trumny i o samotnej róży, którą trzymała w dłoni. Uważaj, by się nie pokaleczyć jej kolcami, wyszeptał wtedy, wpatrzony w jej blade oblicze.
- Mój ojciec próbuje rozgryźć mechanizm działania syndromu dioskurków, by uwolnić nas od bólu. Po tym moim nagłym ataku paniki, chciałem go dyskretnie podpytać o postępy, ale nie poczynił żadnych. Poza tym  mija rok, gdy jej nie ma, Nevie, a mimo to wciąż czuję jej obecność, jakby stała obok. - Czym było to uczucie? Tęsknotą, bo nawet się z nią nie pożegnał? Pragnieniem, by jeszcze raz ją dotknąć, poczuć pod palcami ciepło jej skóry, usłyszeć brzmienie jej głosu i śmiechu, spojrzeć w jej oczy? Wyrzutami sumienia, bo odwrócił się do niego plecami, gdy potrzebowała jego pomocy i nie otarł jej łez, chociaż spływały po policzkach? - Przez chwile, kiedy orzeł wypuścił mnie ze swoich szponów i runąłem w dół, uderzając o bruk, byłem bliski utraty przytomności i wtedy ja zobaczyłem. Nie była osamotniona, towarzyszyła jej Anette. Poczułem potrzebę, by odwiedzić miejsce, gdzie...
...odebrała sobie życie nie przeszło mu przez gardło, pozostało razem z gulą w krtani i na moment spuścił wzrok. Musiał wziąć się w garść - spojrzeć na sytuacje z innej perspektywy i zignorować nawołujące go zza światów głosy. Pogodzić się z jej śmiercią. Zaakceptować, że jej nie ma. Pomimo tej wiedzy, nie mógł przestać szukać. Póki jego wspomnienia znajdowały się w obcych rękach, będzie czuł się niekompletny, okradziony z fragmentów duszy. Niektóre z nich Nevie ściskał w dłoniach, pozwalając, by niepokojem kaleczyły jego skórę.
- Wiem, że powinienem zachować dyskrecje i nie być taki opryskliwy. Poniosły mnie emocje, a język wyprzedził myśli. Co więcej, tuż po spotkaniu z Erosem, Zuge zaszczepiła we mnie wątpliwości, co do wiary w samą Lilith. Nie chcę wątpić w Naszą Matkę, dziękuję zatem, że je ode mnie zabrałeś - głos miał zniżony do szeptu, kiedy zwierzał się Nevellemu. Poza nim, tylko Forger wiedział o wątpliwościach, które targały Fogarty'ego i poniekąd je podzielał, ale nie miał mu za złe, że nie opowiedział się po jego stronie podczas zebrania. Jako pierwszy zabiegł o dyskrecje, której Cecil nie dochował. – Będę uważać to, co mówię i w jakim towarzystwie to robię.
Nadal czuł na sobie uważane spojrzenie Penelope. Nadal słyszał ponaglenie, które zaległo w tonie wypowiedzi Lyry i uświadomiło mu, że zrozumienie jego nastawienia może wykraczać poza zakres jej wyrozumiałości. Nadal czuł ciężar zadanego przez Zuge pytania - kwestionujesz słowa Naszej Matki?
Czasem nie mógł ufać samemu sobie. Czasem nie potrafił zaufać temu, co było niewidoczne dla oka. Czasem ufał jedynie temu, co znajdowało się w zasięgu jego spojrzenia. Obecnie w polu jego widzenia znajdował się Nevell. Jemu ufał bezgranicznie. Zawierzył mu swoje życie.
Zmniejszając dystans, który ich oddzielał, myślał tylko o tym, że potrzebował jego bliskości i bijącego od niego ciepła. Potrzebował zamknąć mocniej palce na jego dłoni, wsłuchać się w rytm narzucony przez ich oddechy. Potrzebował wsłuchać się w jego głos, poczuć zapach jego perfum. Potrzebował go poczuć. Robił to w chwilach największych słabości i ta właśnie nadeszła.
Przymknął na chwile powieki. Skupił się na pracy swojego serce. Nie biło tak gwałtownie jak przed kilkoma minutami, kiedy raczył Nevella swoją miejscami brzmiąca jak setek kłamstw opowieścią. Student medycyny ani razu nie zwątpił w jego słowa i był mu za to ogromnie wdzięczny.
- Wybrała ją sama Lilith. Nie wiem, jakim kryteriami się sugerowała, ale na pewno miała swoje powody, by wśród swoich wyznawców, największym zaufaniem obdarzyć Zuge. Musimy wierzyć w jej osąd. Ufać, że, będąc istotą doskonałą która dobre swoich dzieci stawia na pierwszym miejscu, nie popełniłaby błędu, przemawiając ustami Zuge. Może to ona, w swojej wspaniałomyślność, ofiarowała swojej prawej ręce moc, dzięki której może korzystać w pełni swoich możliwości? To co prawda nie tłumaczy, dlaczego sprawiała wrażenie, jakby znała i wiedziała kim jest Eros, ale może się obawia, że natłok informacji jedynie zasieje chaosu w naszych głowach.
Łapał się każdej nadziei, by nie skreślić Zuge, ale nie był w stanie walczyć z narastającym przeczuciem, przez które nie mógł swobodnie oddychać.
Kim była Zuge? Mogli jej ufać?
Przytaknął słowom Bloodwortha. Nie przypisywał mu złych intencji. Doceniał jego punkt widzenia i chłodny umysł. Rozmowa ta pomogła Fogarty'emu pojąć i uporządkować kwestie, które dotychczas stanowiły kość niezgodny między jego pojmowaniem rzeczywistości.
Rozmowa o Zuge została zwieńczona chwilą milczenia, spożytkowana - przynajmniej w przypadku Cecila - na refleksji. Przerwał ją Nevie.
- Mam już klucze i podpisałem umowę. Właściciel mieszkania zmniejszył mi czynsz o całe dwadzieścia dolarów, bo bal się, że się rozmyślę po tym, co się stało na placu Aradii. - Zanurkował dłonią w kieszeni płaszcza. – Jeden komplet dla ciebie. - Wcisnął Neviemu klucz w dłoń. Poddał mu adres. – Kupiłem kilka mebli, pomalowałem ściany i przede wszystkim przeniosłem już tam część swojego dobytku. Przeprowadzę się najpóźniej dwunastego, a nowy rozdział komiksu czeka na ciebie właśnie tam. Klucz, który ci dałem, potraktuj jak zaproszenie.  
Chociaż nie potrzebował zaproszenia. Zawsze był mile widziany w jego życie, niezależnie od pory dnia.
- Wiesz, że burczy ci w brzuchu? Zjedzmy w końcu te frytki, zanim ucieknie z nich całe ciepło. – Zwrócił Nevellowi przestrzeń.
Cecil Fogarty
Wiek : 23
Odmienność : Cień
Miejsce zamieszkania : Deadberry
Zawód : ilustrator
Nevell Bloodworth
ANATOMICZNA : 10
ODPYCHANIA : 5
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 162
CHARYZMA : 2
SPRAWNOŚĆ : 1
WIEDZA : 8
TALENTY : 14
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t764-nevell-c-bloodworth#5056
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t1239-nevie#12248
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t1196-poczta-nevella-bloodwortha#11541
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
ANATOMICZNA : 10
ODPYCHANIA : 5
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 162
CHARYZMA : 2
SPRAWNOŚĆ : 1
WIEDZA : 8
TALENTY : 14
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t764-nevell-c-bloodworth#5056
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t1239-nevie#12248
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t1196-poczta-nevella-bloodwortha#11541
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
Grymas na twarzy Nevella został zmącony przez cień rozbawienia, który się wobec odpowiedzi Cecila po niej mimowolnie przetoczył. Obaj mieli dość daleko wysunięty punkt współdzielenia czasu i zabiegania o nawet przelotny, ale jednak codzienny kontakt, który został na przestrzeni minionych dwóch dni naruszony i wytrącony z ich normy przez Fogarty’ego. Po takich przerwach młody Bloodworth lubił mieć ilustratora blisko i to nie tylko w przenośni, ale i dosłownie, a pochodną tej potrzeby było chociażby trzymanie za ręce, które ani na moment nie zelżało.
Zrobię ci tę przyjemność, Froggy. Tak, brakowało mi twojego głosu w słuchawce. — Zaburzenie normy, którą wypracowali w kontakcie z wiadomych względów, wysypywała wiadro pytań i drgań niepewności. Coś się przecież mogło stać wszystko lub nic. Cecil mógł wpakować się w kłopoty, aczkolwiek scenariusz z pochwyceniem Fogarty’ego przez drobnoustroje lub zanurzenie w pracy artystycznej na tyle mocno, że ten zapomniał o całym świecie również się nie wykluczały. Nawet wbrew próbom racjonalizacji – Nevie zaprzątał sobie głowę najgorszymi możliwościami i o ile wcześniej te go tak nie przytłaczały, to zdecydowanie nasiliło się po stracie rodziców, od czerwca ubiegłego roku zaczął gdzieś podskórnie obawiać się nawet możliwości, że może coś stać się Cecilowi i zniknie w mgnieniu oku. Wciąż było o wiele niżej progu lęku i piętrzącego się ekspresowo dyskomfortu, jaki Nevell Bloodworth odczuwał wobec utraty przytomności czy końmi, jednak tego typu ruminacje utrudniały mu swobodne wykonywanie obowiązków. Przypominało to kolor farby pozostały na włosiu pędzla i bawiący przy rozchodzeniu bezbarwną wodę.
Zobaczę, co uda mi się zdziałać w tej sprawie, słońce. — Niekiedy obaj grali w taką grę, rozkładając pozostałości po strachu, zamknięte w napięciu mięśni, nagłym zesztywnieniu, drżeniu głosu czy utrudnieniu w swobodnych procesach myślowych. Poza beztroski i ugryzionego żartu rzucała na ich cień lęku padanie światła w najmniej oczywisty sposób, nie umniejszało to sprawie, ale pozwalało uwolnić się z pułapki obaw. Nevell wiedział dość dobrze, że nawet jeśli relacje Cecila brzmiały potwornie, to przede wszystkim były zajściami z przeszłości i jedna z najważniejszych osób w jego życiu siedziała naprzeciwko w opuszczonym, owianym złą sławą domostwie. Wyważony ton był wybranym przez studenta medycyny środkiem do celu, by nie wepchnąć Fogarty’ego w nowy wymiar odtwarzanych wspomnień, zwłaszcza gdy ten przytaczał je stopniowo, nadal reagując na nie emocjonalnie. Nie było go tam, ale był tutaj – z uwagą skupioną wyłącznie na Cecilu i jego chwilowemu wytrąceniu z równowagi.
Drgnął mimowolnie na wzmiankę o Dahlii Cavanagh, gdyż jej osoba samoistnie torowała sobie drogę przez jego magazyny pamięciowe, otrzepując z kurzu to jedno, kiedy natknął przez nią (i Cecila też) na Mallory’ego i zdradliwie za długo na nim zawiesił zainteresowane spojrzenie. Dopiero na osobności z Frogartym rzucił enigmatyczne, że jej brat jest zbyt ładny, nie wspomniawszy, że Cienia oceniał w podobnej skali co miłośnika insektów. Przeskok z Apollo Avenue 20 na Dahlię sprawił, że w pierwszym odruchu zmarszczył brwi.
Co to znaczy, że czujesz jej obecność? — podłapał Nevell i nie chodziło mu o aspekt emocjonalny, a wyłapanie tego, co przywoływało to wrażenie i kiedy występowało. Wydawało się to o tyle istotne, że wcześniej Cecil o tym tak otwarcie nie wspomniał. — Nie sugerowałeś tego przy naszych wizytach na cmentarzu… — urwał, licząc, że Fogarty pociągnie ten temat dalej i być może go rozwinie. Spacerowanie Nevella w otoczeniu nagrobków między spokojnymi alejkami, nierzadko wiązało się z tym, że Cecil kręcił się tam razem z nim, zanim nie znaleźli innego miejsca. Zdarzało im się odwiedzać miejsce pochówku zarówno jego rodziców, jak i samej Dahlii, a Bloodworthowi wydawało się, że Cień nie zająknął się o czymś podobnym. A może coś mu umknęło? — Dahlia zabrała ci pewien wycinek wspomnień, który potem wpadł w inne ręce jak jakieś trofeum, co jeśli to nie ona, a bliskość osoby, która je ma? — Nevell wiedział, że w tym momencie wsadzał kijek w mrowisko, ale czuł, że powinien podjąć tę kwestię, zanim skupi się na powidoku zmarłej dziewczyny. Nie skupiał się tutaj na omamach wzrokowych, ponieważ stan Cecila był odległy od przeciętnego i nie zamierzał tego podważać: ot, przyjmował go do wiadomości jak suchą informację. — Możemy się tam przejść, słońce, jeśli tego chcesz, ale nie sądzę, że to doprowadzi nas do odpowiedzi — dokończył za Fogarty’ego z wrażeniem uścisku w klatce piersiowej. Ciemnowłosy skwitował to ostatecznie ciężkim westchnieniem.
Wątpliwości w samą Lilith? To przykuło wyjątkową uwagę Nevella, jednak drążenie temat porzucił w momencie, gdy Cecil podziękował mu odebranie mu tego z rąk. Lewą rękę podrapaną przez Pana Ravencrofta przesunął z karku ilustratora na włosy i delikatnie pogłaskał Fogarty’ego po włosach, jednak tak bliskie pieszczoty zazwyczaj zachowywał dla nich — na osobności. Będę uważać to, co mówię i w jakim towarzystwie to robię, zawtórował tym słowom tylko cichym pomrukiem. Obaj wiedzieli, że nawet jeśli Nevell nie zgadzałby się z postawą Cecila to poza dyskretnym kopnięciem go pod stołem albo uszczypnięciem, żeby wybić go z rytmu, to na werbalne upomnienia by się na pewno nie zdecydował. Ta bliskość, która została zainicjowana przez ilustratora stanowiła też swoiste uzupełnienie w ramach minionych dwóch dni, gdy Fogarty nie dawał znaku życia. Zagadkowy był stosunek Zuge wobec Erosa i jej interakcja z nim — na pewno musiał się nad tym dłużej zastanowić.
A więc to oficjalne, że Cecil Fogarty przenosi się z Sonk Road na Deadberry i będzie się mógł często mnie spodziewać, chociaż kuszenie nowym rozdziałem komiksu brzmi, jakbyś próbował mnie tam zwabić przy pierwszej lepszej okazji — mruknął ze śmiechem, przyjmując klucz, uprzednio cofając ciepłą dłoń z kocimi, ciągnącymi przy najdrobniejszym nawet geście zadrapaniami i widocznym znamieniem czarownicy. Wsunął go do kieszeni płaszcza, a ten uderzył o pozostałe do Abeille 9/5. — Trudno, abym nie wiedział, ale byłoby to dość niegrzeczne, gdybym zaczął jeść, kiedy wypłakujesz oczy i przeżywasz na nowo traumy — oświadczył poważnym tonem, rozsuwając wysoką, kopertę foliową, aby pochwycić jedną z frytek. Pani sprzedawczyni nie bawiła w składanie dla nich specjalnych rożków, w jakich zwykle je podawano, gdyż chciała się ich jak najsprawniej pozbyć. — Chyba jednak bardziej nietaktowne na spotkaniu Kowenu Nocy było obłapywanie się pod stołem z tym starym Forgerem, jakby to była imitacja randki. — Jeśli Cecil myślał, że Nevell mu tego nie wyciągnie, to pewnie teraz utrudnił mu nieco przełknięcie przegryzionej ze smakiem frytki. Skrzypek nie musiał dodawać, jak w jego oczach rysowała się większa różnica wieku i dlaczego nie tytułował od dłuższego czasu Terence’a per pan, a jednak jak na młodego człowieka został dobrze wychowany. Nuta krytycyzmu została postawiona dość wysoko, bo jeszcze w pełni nie zdradził tego, o czym wówczas pomyślał.
Nevell Bloodworth
Wiek : 21
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : Deadberry
Zawód : student medycyny
Cecil Fogarty
ANATOMICZNA : 20
ILUZJI : 8
SIŁA WOLI : 15
PŻ : 179
CHARYZMA : 15
SPRAWNOŚĆ : 7
WIEDZA : 5
TALENTY : 10
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t175-cecil-fogarty#374
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t250-cecil-fogarty#619
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t251-cecil-fogarty#620
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t281-poczta-cecila-fogarty-ego#776
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f192-arcanum-14-7
ANATOMICZNA : 20
ILUZJI : 8
SIŁA WOLI : 15
PŻ : 179
CHARYZMA : 15
SPRAWNOŚĆ : 7
WIEDZA : 5
TALENTY : 10
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t175-cecil-fogarty#374
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t250-cecil-fogarty#619
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t251-cecil-fogarty#620
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t281-poczta-cecila-fogarty-ego#776
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f192-arcanum-14-7
Czuł wyrzuty sumienia, że przez kilka dni nie dawał znaku życia. Odciąć się od tego, co go otaczała. Od znajomych, przyjaznych twarzy. Od ulgi, która przychodziła za każdym razem, gdy w zasięgu wzroku pojawił się zakwitłe na policzkach Neviego rumieńce radości i dopełniający ich uśmiech. Separacja z Bloodwrothem nigdy nie wychodziła mu na dobre. Pogrążał się wówczas w depresyjnych myślach, jakie, po przerwaniu cyklu cotygodniowych spotkań z Foggy'm, nasiliły się. Znieczulenie usiłował znaleźć w stłumionym pięścią krzyku, na który pozwolił sobie pod chłodnym, otrzeźwiającym prysznicem, w alkoholu, w ogłuszającej muzyce, w obcym dotyku, w składanych na jego skórze pocałunkach, w imieniu nieznajomego cierpkością układającym się na języku i w cichych, wykradających dech piersi westchnień.
Nie opowiedział Nevellowi o swojej jednonocnej przygodzie, na jaką sobie pozwolił dzień po rozstaniu z Forgerem, pod wpływem zbyt dużej ilości alkoholu wlanej do gardła. Wstyd, który temu towarzyszył, ugasił żarem dwóch papierosów na skórze.
Póki co umysł wypełniały inne myśli, dzięki czemu nie musiał wracać do tamtej nocy. Być może jednej z najsmutniejszych nocy swojego życia, gdzie każdy pocałunek smakował jak pożegnanie.
Wystarczyło jedyne imię, by koncentracja Cecila została rozproszona.
Dahlia Cavanagh.
Tylko Nevell wiedział, jakie uczucie wiązały Fogarty'ego z siostrą Mallory'ego. Nikt inny nie dokopał się do tej wiedzy. Tę tajemnicę Dahlia zabrała ze sobą do grobu.
Dzień, kiedy wyznał studentowi medycyny całą prawdę, pamiętał jak przez mgłę. Bardziej zapadł mu w pamięć wzrok Neviego zwieszony na sylwetce Malla. W cichym, enigmatycznym "jest zbyt ładny" wyraził swoje pragnienie. Znał go zbyt dobrze, by nie wiedzieć co to znaczy.
- Czasem mam wrażenie ,że jest tuż obok. Słyszę jej glos przy uchu i intensywną woń jej perfum. Kiedy ostatnia patrzyłem w lustro, wydawało mi się, że skrawek jej twarzy znalazł się w zasięgu mojego spojrzenia, ale gdy się obróciłem, nikogo tam nie było.
Nie mówił mu tego wcześniej. Bał się, że popadł w paranoje. Bał się, że obsesyjne wizje stały się elementem rzeczywistości, ale nie mógł dłużej tego przed nim ukrywać, zmiatać sprawę pod dywan. Tylko jemu mógł wyznać wszystko, nie obawiając się, że jedyne, co zostanie w zamian, to pobłażliwy uśmiech okruszony posypką drwiny.
- Myślisz, że osoba, która obecnie posiada zlepki moich wspomnień, ma tez dostęp do mojego umysłu? - Nie brał tej opcji pod uwagę, ale dreszczem przerażenia przebiegła wzdłuż linii kręgosłupa, zanim ta perspektywa na stale zagościła w jego myślach. Musiał je odnaleźć. Odzyskać utracona cząstkę samego siebie. – Chcę cię tam zabrać i zabiorę.
By przeciwstawić się swoim lękom, musiał stawić im czoło. Sam, musisz to zrobić sam, wmawiał sobie przez wiele lat, ale, odkąd ciemność rozproszyły smugi światła, nie był sam.  Nie był samotną, odseparowaną do świata samotną wyspę. Dowodem była choćby obecność Nevella.
- Tak, wyrok zapadł, Nevellu Bloodworth - nie silił się na powagę, która zwiędła pod ciężarem głębokiego uśmiech rozlanego na wargach. Czuł go w nienawykłych do takiej ekspresji zastanych mięśniach twarzy, bo tylko przy nim, Nevim, pozwalał im na całkowite rozluźnienie. – Dwunastego marca stanie się prawomocny, więc spodziewaj się częstych, niezapowiedzianych wizyt w środku nocy. To zarówna groźba, jak i obietnica. - Obietnica, że będą się widywać częściej. Groźba, bo czasem stan, w jakim będzie odwiedzał studenta medycyny, wzbudzać może w nim ambiwalentne, niekoniecznie chciane odczucia. Strach ściskający pięścią krtań to cena, jaką płacić musiał za tę przyjaźń. W środowisku, do jakiego przenikał Cień, jedynym przejawem uprzejmości, na jaki mógł liczyć, to pięść wycelowała prosto w twarz. - Uważasz, że premiera nowego rozdziału komiksu jest pierwszą lepszą okazją? Aż tak nisko go cenisz? - oburzenie zostało zrujnowało przez nutę rozbawienia wybrzmiewającą w tonie głosu. - Cicho, nie odpowiadaj nie musisz. Cicho - położył mu palec wskazujący na ustach. Dłoń Neviego, którą nadal ściskał w swojej własnej, skierował ku swojej klatce piersiowej, tam, gdzie, nawet przez poły materiału płaszcza dało sie wyczuć bijące w piersi serce. - Słyszysz ten trzask? To moje serce. Jak teraz poskładasz je do kupy?
Uśmiech widniejący na cecilowych ustach nieco złagodniał, kiedy zainicjował kontakt wzrokowy, topiąc piwne oczy w otchłani błękitu. Oczy Nevella wyglądały jak wzburzone niebo tuż przed burzą - zachwycające i jednocześnie nieposkromione.
- Zjedzmy - zachęcił głosem zniżonym do szeptu, by rozwinął w końcu folię. Cofnął swoje dłonie, chwilowo nie znajdując im żadnego nowego zajęcia. Rozsiadł się wygodniej, ignorując sprężyny wbijające się w pośladki. Szelest papieru doleciał do jego uszu, gdy Nevell poszedł w końcu za głosem swojego żołądka. Cecil uchwycił w palce trzy frytki z krótkim "smacznego" ulatującym spomiędzy warg, zanim zacisnął na jednej zęby. Kęs, który ugryzł, był na tyle łapczywy, że nieomal się nie zakrztusił podczas przełykania, kiedy skrzypek znowu się odezwał. – Tyle razy prosiłem cię, żebyś nie używał w stosunku do niego określenia "stary". - Wiedział, ze swoim prośbami nic nie wskóra. Wiedział, jakie było stanowisko Neviego w kwestii jego znajomości z Foggy'm. – To żadne obłapywanie. Źle to intepretujesz. Kiedy zaczął mówić o placu Aradii, wspomnienia, dotyczące tych wydarzeń, znowu we mnie odżyły. Zupełnie, jak przed kilkoma minutami. Razem przeszliśmy przez to piekło. Szukałem u niego wsparcia i je otrzymałem, chociaż mógł mnie odtrącić.  
Wiedział, że temat Terence'a w końcu wróci. Zawsze wracał. Jak bumerang i chociaż Cecil nigdy nie mówił za wiele o ich relacji, to za wymownym milczeniem kryły się wszystkie myśli niewypowiedziane. Nevie szybko połączył kropki. Sam, na własną rękę, a jedyną wskazówką były emocje, jakie targały Fogarty'm i to, jak blisko Cecil go do siebie dopuścił, nie pozostawiając zbyt wiele przestrzeni na wątpliwości.
- Wytykasz mi niewłaściwe zachowanie, a sam się spóźniłeś. - Wycelował w niego oskarżycielsko dwiema frytkami, po czym – bezpruderyjnie – wsunął mu między wargi jedną z nich, a drugą sam zjadł.
Emocje były jak żywe stworzenie. Czuł, jak wiły się pod sercem. Chociaż wmawiano mu, że nie należą do niego, że są własnością Teresy, obecnie był nimi przytłoczony. Posmak ostatniego pocałunek, którego złożył na ustach Terence'a, nadal się tlił na jego własnych wargach. Co prawda przerwał ich co tygodniowe spotkania, ale nie mógł rozplątać supła przywiązania, który ich oblepił. Forger zawsze będzie częścią jego życia, wspomnień, myśli. Nie chciał zrywać z nim kontaktu. Udawać, że nigdy nie istnieli w jednym czasie i przestrzeni, zawieszeni w harmonii dwóch serc bijających do jednego rytmu. Dla siebie. Nie chciał też wyrzucić z głowy, że był jednym z niewielu źródeł jego radości. Czuł podskórnie, że Nevell to rozumiał, ale nie był w stanie tego zaakceptować, dlatego Cecil robił wszystko, by tematy krążące wokół Foggy'ego, zagłuszyć innymi. Nie chciał rozdrapywać jeszcze niezabliźnionych ran.
Cecil Fogarty
Wiek : 23
Odmienność : Cień
Miejsce zamieszkania : Deadberry
Zawód : ilustrator
Nevell Bloodworth
ANATOMICZNA : 10
ODPYCHANIA : 5
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 162
CHARYZMA : 2
SPRAWNOŚĆ : 1
WIEDZA : 8
TALENTY : 14
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t764-nevell-c-bloodworth#5056
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t1239-nevie#12248
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t1196-poczta-nevella-bloodwortha#11541
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
ANATOMICZNA : 10
ODPYCHANIA : 5
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 162
CHARYZMA : 2
SPRAWNOŚĆ : 1
WIEDZA : 8
TALENTY : 14
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t764-nevell-c-bloodworth#5056
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t1239-nevie#12248
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t1196-poczta-nevella-bloodwortha#11541
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
Nadmienienie w wypowiedzi Frogarty’ego lustra przykuło wyjątkowo uwagę Nevella, ponieważ mieli już na sumieniu pozostawianie wiadomości na tak gładkiej powierzchni dla matki Cecila i to było pierwsze, co utorowało sobie drogę do jego umysłu wprost z pamięci deklaratywnej. To, co młody Bloodworth starał się postawić jako potencjalny punkt wyjścia to fakt, że Dahlia Cavanagh nie żyła. Z czym więc borykał się ilustrator? Z omamami wzrokowymi i słuchowymi? Zaawansowaną magią iluzji? Wpływem osoby, która była obecnie w posiadaniu wspomnień, które Dahlia zabrała dobrowolnie od Cecila, a później wpadły w obce ręce? To, wobec czego Bloodworth miał niezachwianą pewność to to, że zależało mu na dobru i bezpieczeństwu Froggy’ego, a co za tym szło: należało się tą sprawą zająć.
Coś te widzenia poprzedza? Jakieś myśli, odczucia, cokolwiek, co kojarzyłbyś jedynie z tym? Od kiedy się z nimi borykasz? — Nawet w tym okrojonym wywiadzie ostrożnie dobierał słowa, bo wciąż pozostawało wiele pytań odartych z odpowiedzi, a tych ciężko było szukać miasteczku. Bloodworth szukał jakiegokolwiek punktu zaczepienia, czegoś co mogłoby pozwolić im się wzajemnie nad tym pochylić i pogłówkować. Student medycyny powoli wypuścił powietrze z płuc, słysząc pytanie Cecila. — Nie umiem tego wykluczyć, słońce. Poza tym widzisz więcej niż w rzeczywistości powinieneś, więc albo poważnie pogarsza ci się stan zdrowia, albo to robota kogoś innego. — Bloodworth nie podzielił się nazwą choroby, która jako pierwsza przyszła mu na myśl w odpowiedzi na objaw pozytywny, jednak żaden z negatywnych nie pasował, co trochę go uspokajało. Za mało, by wyciągnąć pochopne wnioski i Nevie chciałby rzec: na szczęście. Cecilowe chcę cię tam zabrać i zabiorę, skwitował pokiwaniem głową. Nie musiał zadawać pytania: na pewno?, ufał, że Froggy uwzględnił wszystkie za i przeciw.
Niezapowiedziane randki w skandalicznych godzinach? — podłapał Nevell, któremu udzielił się odpowiednik uśmiechu Froggy’ego. Skrzypek widywał Cecila w najrozmaitszym stopniu używalności i o ile bardziej lubił eksperymentować z nim zaklęcia anatomiczne, o tyle nieco mniej entuzjastycznie podchodził do pokiereszowanego Fogarty’ego na jego progu lub pakującego się do środka z prośbą o opanowanie jakiegoś krwotoku z nosa. Na upartego mógłby to podpiąć pod praktykę zawodową wykraczającą poza ćwiczenia i warsztaty, a także spokojne snucie wykładowcy, jednak widok uszkodzonego mniej lub bardziej ilustratora serwował mu charakterystyczny ścisk żołądka i ukąszenie zmartwienia, które puchło jak miejsce po ugryzieniu komara. — Wiesz jak mnie do siebie przekonać — mruknął ze śmiechem młody Bloodworth. Umyślnie nie wspominał o nocowaniu, które zazwyczaj w taką wizytę było wliczone i nie wymagało nawet nadmienienia. Pan Ravencroft zmieniał się wtedy w domagającego się uwagi pieszczocha, miaucząc za Fogartym co najmniej tak, jakby ten w kieszeniach miał poukrywane smaczki.
Przez cały dramatyzm wobec premiery kolejnego rozdziału komiksu, rujnowany z każdą sekundą przez rozbawienie wyrywające się spod kontroli obojgu. Nevell musiał przygryźć dolną wargę, aby się nie roześmiać wobec oczekiwanej przez Cecila ciszy. Przytrzymał rękę oparłszy ją na klatce piersiowej ilustratora, dokładnie miejscu, gdzie ulokowany był organ pompujący krew.
To zależy… od tego co chcesz w zamian w ramach sklejania tego serduszka. — Między słowami w kącikach ust skrzypka zamajaczył wyzywający uśmieszek, dający Cecilowi całkiem spore pole manewru. Chwilę później, jakby z ociąganiem Bloodworth sięgnął do opakowania z frytkami, żeby je odsłonić na tyle, by spokojnie można było je konsumować i zażegnać przypominający o sobie głód.
O to akurat nie możesz mnie prosić. Dobrze wiesz, że będę go tak nazywał — mruknął w odpowiedzi student medycyny zupełnie niewzruszony, choć nie umknęła mu reakcja, poprzedzająca zwrócenie mu uwagi na specyficzne tytułowanie Terence’a Forgera. Nevell Bloodworth odkąd dodanie jeden do dwa wydało się wręcz banalne, mierzył pielęgniarza chłodnym spojrzeniem i nigdy w zestawieniu z jego danymi osobowymi nie figurowało uprzejme określenie pan. — To miło, niech następnym razem pociesza cię gdzieś indziej, a nie przy wszystkich członkach Kowenu Nocy. Był to jawny brak szacunku dla naszej Matki Piekielnej, powierzanych nam zadań i zebranych. Kawiarnia nie zawężała się do was i nie muszę dodawać, że uważam oglądanie się w jego wieku za kimś o wiele młodszym za żenujące. — Na język studenta medycyny cisnęło się również inne określenie, ale zmielił je wraz z ciepłą frytką. Wyraz twarzy Nevella był jednak dość wymowny i nie wymagało to werbalnego przekazu wprost.
Wytykasz mi niewłaściwe zachowanie, a sam się spóźniłeś — oczywiście, że tego się mógł spodziewać po Fogartym. Próby odbicia piłeczki z utrudnieniem mu odpowiedzi przy konieczności zjedzenia frytki i zostawienia ich w krótkiej niezręcznej ciszy z szelestem papierowej torebki, tak jakby opuszczone domostwo, będące świadkiem najtragiczniejszych zdarzeń i przyciągające ciekawskich, czekało niecierpliwie, co będzie następne. Przez ułamek sekundy Nevellowi zdawało się, że zaciera ręce. — Taa, powinieneś się cieszyć, że dotarłem. Miałbyś powody, aby się martwić, gdyby było inaczej. Poza tym… ja wyciągnąłem lekcję z nieobliczalności i agresji Ravencrofta, więc przy najbliższej okazji wywalę go z domu, a jakie wnioski wyciągniesz z tego ty? — Przez moment mocniej zapieczona frytka zawisła w powietrzu, niczym wskazujący palec skierowana w stronę Cecila Fogarty’ego. Zaraz jednak straciła to znaczenie, gdy została zjedzona przez Bloodwortha i nie pozostawał po niej nawet ślad.
Nevell Bloodworth
Wiek : 21
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : Deadberry
Zawód : student medycyny
Cecil Fogarty
ANATOMICZNA : 20
ILUZJI : 8
SIŁA WOLI : 15
PŻ : 179
CHARYZMA : 15
SPRAWNOŚĆ : 7
WIEDZA : 5
TALENTY : 10
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t175-cecil-fogarty#374
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t250-cecil-fogarty#619
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t251-cecil-fogarty#620
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t281-poczta-cecila-fogarty-ego#776
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f192-arcanum-14-7
ANATOMICZNA : 20
ILUZJI : 8
SIŁA WOLI : 15
PŻ : 179
CHARYZMA : 15
SPRAWNOŚĆ : 7
WIEDZA : 5
TALENTY : 10
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t175-cecil-fogarty#374
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t250-cecil-fogarty#619
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t251-cecil-fogarty#620
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t281-poczta-cecila-fogarty-ego#776
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f192-arcanum-14-7
Lustra. Wszędzie widział lustra. Towarzyszyły mu na każdym kroku. Dom przy Apollo Avenue 20 był pełen luster. Matka godzinami przyglądała się swojemu lustrzanemu odbiciu. Robiła wszystko, by zatrzymać przy sobie młodość i powstrzymać proces starzenia. Nawet, w akcie desperacji, przeszukała kufry z rodzinnymi pamiątkami, łudząc się, że odnajdzie tam recepturę na wieczną młodość, którą opracował w odległej o wiele dekad przeszłości Leland. "Kochanie, opowiedz mi o tym więcej" mówiła do ojca słodkim, jak miód głosem, owijając sobie kosmyk jasnych pukli wokół palce. Ojciec poprawiał okulary w rogowej oprawie i spoglądał na nią z nad książki tak, jakby jej nie widział.
Lustra. Prześladowały go od najmłodszych lat. Niezliczoną ilość razy konfrontował swoją pieść z własnym odbiciem w jego tafli, czemu towarzyszył napad nieuzasadnionej agresji.  Wpierw przyglądał się spływającej po knykciach krwi, a potem, by dać upust złości, miażdżył odłamki szklą pod obuwiem, paląc jednego papierosa za drugim. Nie lubił na siebie patrzeć. Miał jej rysy twarzy, jej kolor oczu, jej uśmiech i krzywiznę szczęki. Nie lubił na siebie patrzeć, bo ilekroć zerkał w lustro, wyobrażał sobie, jak skóra odchodzi z policzków płatami. Nie lubił na siebie patrzeć, bo czasem nie poznawał w odbiciu samego siebie. Wiedział tam to, czym się stał.
Lustra. Pozastawiał na ich powierzchni wiadomości. Pisal je czerwoną szminkę matki. Przesłanie było zawsze takie same. Nie zapomnij. Czerwona szminka z daleka wyglądała jak krew.
Za pytaniami Nevella kryła się troska. Była jak zimna stal wbita w piersi na wysokości serca. Nie chciał być źródłem jego trosk, chociaż wiedział, że na takie refleksje było już za późno. Skazał go na wiele nieprzespanych nocy.
- Zazwyczaj znakiem ostrzegawczym są stany lękowe, albo, w skrajnych przypadkach, gniew i wydaję mi się, że pierwszy raz usłyszałem jej głos w październiku ubiegłego roku. - Nie potrafił tłumić emocji równie precyzyjnie, co Teresa, bo mimo iż zakładał na twarz wiele masek, często pękały pod naporem towarzyszący mu uczuć. Nie potrafił się odciąć, zdystansować. Pracował nad tym, stawiał małe kroki, robił postępy, niemniej jednak, niezależnie od tego, jak skutecznie nauczy się udawać, Nevell zawsze przejrzy nie tylko jego kłamstwa, ale też bezemocjonalną iluzją, która składała sie z drwiącego uśmiechu. – Co podejrzewasz? - Pogarsza ci się stan zdrowia brzmiało jak sugestia. Rownie sugestywne było spojrzenie Nevella.
Chciał skonfrontować się z jego podejrzeniami?
Wiedział co prawda, że podejrzenia Nevieg nie mogły się równać z profesjonalna diagnozą specjalisty, jaka mogła być wystawionej dopiero po konsultacji i wnikliwej obserwacji, ale nie mógł ignorować wyrazu troski, który, mimo iż na moment zawładnął jego rysami twarzy, został przez Cecila zauważony.
- Skandaliczne godziny? A co to takiego? - spytał, przywołując na powrót na swoje usta uśmiech. – Dotychczas nie znałem tego terminu, więc musisz być bardziej precyzyjny w oszacowaniu ram skandalicznych godzin. - Uśmiech na ustach się pogłębił. – Godzina po północy? Dwie? Trzy? - Do tej pory odwiedzał go w różnych porach dnia, jak i nocy. Nieobyczajne zachowanie. Takim określeniem można byłoby nazwać zwyczaj nachodzenia kogokolwiek w środku nocy, ale nie Nevella. Jedna z niezapisanych zasad, jaką rządziła się ich znajomość, głosiła, że miał prawo niepokoić go o każdej godzinie. Musiał jedynie uważać, by nie przeprawić go o stan przedzawałowy, kiedy zjawiał się na progu jego mieszkania w stanie, którego nie dało się nazwać inaczej niż opłakanym. Zdarzyło mu się to kilkakrotnie. – Lata praktyki uczyniły ze mnie mistrza w tej dziedzinie.
Czasem miał ochotę złapać wargami uśmiech, jaki wykrzywił usta na Nevella. Czasem miał ochotę jeszcze bardziej zatonąć w emocjonalnym przywiązaniu, najlepiej aż do utraty powietrza w płucach.  Ta ochota była jednak za słaba, by konkurować ze zdrowym rozsądkiem. Nie chciał przekreślać tego, co budowali miesiącami. Nie chciał przekreślać ich przyjaźń. Była ważniejsza od ochoty, która pojawiała się i znikała.
- Nic, bo te sklejone fragmenty zawsze będą należeć do ciebie - prowokacje za prowokacje. Oddal mu serce. Oddał mu fragamenty duszy. Oddal mu swój uśmiech. Oddał mu troskę i empatię. Dał mu całego siebie. Nie miał już nic więcej. – Wiec musisz się postarać, by biło tylko dla ciebie.
Iskra rozbawienia w spojrzeniu dogasła, wraz z kolejnymi, gorzkimi słowami, jakie padły.
Wiedział, że nie uniknie tego tematu. Splecione pod stołem dłonie nie mogły przejść bez echa. Wiedział, że nie spławi Nevella półsłówkami. Był zbyt przewrażliwiony na tym punkcie. Jakby sama wzmianka o Foggy'm wywoływała u niego alergię.
Cichym westchnieniem przegonił z czoła zmarszczkę irytacji.
Jesteś zazdrosny?, chciał nadać swojej wypowiedzi żartobliwej nuty, ale słowa ugrzęzły w gardle.
- Czemu jesteś na niego taki cięty? - Chociaz Terence był od niego starszy o dekadę, Cecil nigdy nie zwracał uwagę na różnice wieku, jaka ich dzieliła. Skupiał się na innych aspektach ich znajomości. Na tym, co ich połączyło. – Nikt tego nie widział poza tobą, Nevie - dodał na swoja obronę, bo, znajdując się pod ostrzałem oskarżeń, nie czuł się winy. Nie miał wrażenie, że, ujmując w palce dłoń Terence'a, okazał Lilith oraz członkom kowenu brak szacunku. Forger okazał mu gest wsparcia, a nie czułości, które ograniczyli głownie do ścian jego mieszkania. Mógł powiedzieć dużo więcej. Mógł stanąć w obronie Terence'a. Zaznaczyć, ze to on wyszedł z inicjatywą pierwszego pocałunku i ze to on przychodził do jego mieszkania. Mógł, ale nie chciał wzniecać w Nevellu większej irytacji.  – Dopraszam się o jego uwagę, wiec równie dobrze mnie możesz nazwać żenującym i - zamilkł na chwile - zakończyliśmy nasz romans, wiec, proszę, przestań. Nie dzisiaj, Nevie. Jestem wystarczająco przytłoczony.
Nie chciał wracać do tamtej nocy, do tamtych emocji, do tamtego przytłoczenia, którego czuł, gdy, wychodząc z mieszkania Terence'a, uświadomił sobie, że nie poczuje już jego dotyku na swojej skórze i nie wykradnie mu pocałunku. Żadnym papierosem - ani pierwszy, ani dziesiąty - nie ugasił żalu, którego czuł pod językiem. Nie stłumił go też alkohol, głośna muzyka i uśmiech nieznajomego.
- Wystarczyło tych kilka minut, bym zaczął się martwić. Cieszę się, że trafiłeś na zebranie cały i zdrowy. - Odruchem dłoni zaczesał Nevellowi zabłąkany kosmyk za ucho, by zaraz później zjeść kolejną frytkę. – Może źle interpretujesz jego zachowanie? Może nie chciał zostać sam? - Pozwolił sobie na subtelną złośliwość, unikając odpowiedzi na jego pytanie.
Cecil Fogarty
Wiek : 23
Odmienność : Cień
Miejsce zamieszkania : Deadberry
Zawód : ilustrator