Witaj,
Kieran Padmore
ANATOMICZNA : 10
ODPYCHANIA : 20
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 177
CHARYZMA : 4
SPRAWNOŚĆ : 11
WIEDZA : 5
TALENTY : 20
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t1783-kieran-padmore
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t2175-kieran-padmore
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t2176-a-country-boy-can-survive
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t2174-poczta-kierana-padmora
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
BANK : https://www.dieacnocte.com/t2177-rachunek-bankowy-kieran-padmore
ANATOMICZNA : 10
ODPYCHANIA : 20
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 177
CHARYZMA : 4
SPRAWNOŚĆ : 11
WIEDZA : 5
TALENTY : 20
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t1783-kieran-padmore
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t2175-kieran-padmore
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t2176-a-country-boy-can-survive
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t2174-poczta-kierana-padmora
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
BANK : https://www.dieacnocte.com/t2177-rachunek-bankowy-kieran-padmore

KIERAN PADMORE

fc. Jeffrey Dean Morgan






nazwisko matki Hudson
data urodzenia 24.11.1929
miejsce zamieszkania Wallow, Hellridge
zawód właściciel pubu;
czarna gwardia - służba więzienna - oficer

status majątkowy zamożny
stan cywilny kawaler
wzrost 185 cm
waga 87 kg
kolor oczu ciemnobrązowe oczy
kolor włosów siwiejące ciemnobrązowe włosy
odmienność -
umiejętność -
stan zdrowia w pełni zdrowia
znaki szczególne znamię w kształcie spłaszczonej litery V położone na wysokości trzeciego prawego żebra;
długa blizna po ranie szarpanej na lewym przedramieniu;
zadbany zarost i kowbojski kapelusz na głowie

magia natury: 0 (I)
magia iluzji: 0 (I)
magia powstania: 0 (I)
magia odpychania: 20 (III)
magia anatomiczna: 10 (II)
magia wariacyjna: 0 (I)
siła woli: 10 (II)
zatrucie magiczne: 2

sprawność: 11
JEŹDZIECTWO: I (1)
PŁYWANIE: I (1)
RZEŹBA: I (1)
SZYBKOŚĆ: I (1)
UDŹWIG: I (1)
WALKA WRĘCZ: II (6)
charyzma: 4
DOWODZENIE: I (1)
KŁAMSTWO: I (1)
PERSWAZJA: I (1)
Savoir-vivre: I (1)
wiedza: 5
BOTANIKA: I (1)
MAGICYNA: I (1)
RELIGIOZNAWSTWO: I (1)
ZARZĄDZANIE I EKONOMIA: I (1)
ZOOLOGIA: I (1)
talenty: 20
CELNOŚĆ: II (6)
MAJSTERKOWANIE: I (1)
PERCEPCJA: II (6)
PRAWO JAZDY: I (1)
TROPIENIE: II (6)
reszta: 0


rozpoznawalność II (społeczniak)
elementary schoolBIG PINE
high school PARADISE HIGH
edukacja wyższa Tajne komplety na Saint Fall University - Magia odpychania - praktyk
moje największe marzenie to zorganizować dożynki, o których będą krążyć legendy
najbardziej boję się zawieść oczekiwania rodziny i przyjaciół, śmierci bliskich osób
w wolnym czasie lubię nawiedzać przyjaciół w ich domach z butelką dobrego alkoholu w ręce, wędrować po lasach, przemierzać drogi w swoim starym pickupie, a rzadziej w nim grzebać
mój znak zodiaku to STRZELEC

I
MAMMAS, DON'T LET YOUR BABIES GROW UP TO BE COWBOYS

Jeden z listopadowych poranków tysiąc dziewięćset dwudziestego dziewiątego roku powitał na świecie kolejnego potomka Padmorów. Chłopiec urodził się zdrów i sam zaanonsował swoje przybycie salwą płaczu, którą zagłuszył dopiero gromki śmiech dumnego ojca. Rodzica poza dumą wypełniał też alkohol i do dnia dzisiejszego w Goose Fearher Acres mawia się, że imię Kieran dla syna podsunęła mu irlandzka whiskey, a dokładniej to etykieta przyklejona do butelki. Zmęczona porodem małżonka nie protestowała wobec tego wyboru i w późniejszym czasie nie czyniła nikomu wyrzutów, gdy tylko upewniła się, że oryginalne miano nie jest w żadnym stopniu krzywdzące.
Kieran rósł w naturalnym tempie, odznaczając się spośród grona rówieśników wysokim wzrostem, wyjątkowo pogodną naturą oraz darem magii. Miał trzy lata, gdy po raz pierwszy w jego pobliżu zaczęły lewitować przedmioty, zazwyczaj były to zabawki, innym razem padło na talerz, gdy skrzywił się na widok zieleni brokułów. Rzadko płakał, dużo się śmiał, zawsze sam znajdował sobie zajęcie, nie psocąc przy tym ponad miarę i tylko ze swoich małych wojaży wracał wiecznie umorusany. Był dzieckiem głośnym i ruchliwym, łatwo wchodzącym w interakcję z innymi, a nawet przejmującym inicjatywę w grupie, gdy należało zdecydować o kolejnej zabawie. Często na prośbę dziewczynek z wioski targał z rodzinnej farmy drewniane koło, aby mogły toczyć je z pomocą uderzeń patykami w jakimkolwiek kierunku by zechciały, a dla chłopców przynosił puste puszki do kopania. Dzieciństwo mijało mu beztrosko, musiał tylko uważać co mówi, o czym rodzice przypominali mu niemal codziennie od momentu rozpoczęcia nauki w Big Pine. Brał sobie ich ostrzeżenia do serca, bo to był najlepszy sposób, aby chronić rodzinę i jej wierzenia, choć czasem odczuwał niepokój, kiedy nie mógł głośno mówić o Piekielnej Trójcy, a wokół niego dzieci z niemagicznych rodzin wyraźnie trwały w błędnych przekonaniach.
W pewnym momencie cały świat zdawał się błądzić. Echa drugiej wojny światowej w końcu dotarły do uszu Kierana, gdy w spokojnym Wallow znalazło się kilku młodzików, co to zapragnęli zaciągnąć się do wojska. Nagle dziwnie było udawać, że puszki wypełnione kamykami to granaty, a w lesie chowają się przed czołgami wroga; wszyscy kompani zabaw zapragnęli jak najszybciej dorosnąć. Cały konflikt wydawał się mglistym koszmarem nie tylko ze względu na odległość europejskiego kontynentu, ale przede wszystkim na jego religijne przesłanki, których żaden mały Padmore tak na dobrą sprawę by nie pojął. Kieran współczuł niemagicznym, których od zarania dziejów prowadziło podłe kłamstwo zesłane prosto z niebios, a uczuciem tym dzielił się jedynie podczas zajęć z historii świata w szkółce kościelnej. Ostatecznie, w akcie cichej solidarności, sam zaczął przy boku ojca więcej pomagać w pracach na gospodarstwie, tak jak czynili jego koledzy. Nie wymagano od niego wiele, sama jego chęć pomocy została już wysoce doceniona. Cały czas dawano mu wielką swobodę, jakby nikt nie przypuszczał, że może się nią bezmyślnie zachłysnąć, po prostu miał wyrosnąć na przyzwoitego człowieka, niekoniecznie na kogoś wielkiego.  

II
DON'T THINK TWICE, IT'S ALL RIGHT

W szkole podstawowej łatwiej było maskować fakt, że nie stanowi materiału na wzorowego ucznia. Gdyby nie wyrozumiałe podejście Padmorów w tym aspekcie, pewnie miałby przez to niemałą traumę. Jakoś nie potrafił gromadzić w głowie wiedzy, odznaczał się jednak bystrym spojrzeniem – nie bez powodu najcelniej rzucał kamieniami spośród rówieśników i zawsze jako pierwszy odnajdował w lesie ślady zwierząt. Po dziewiątych urodzinach ojciec, wujkowie lub dziadek chętnie zabierali go ze sobą do lasu, gdzie uczyli jak wytropić zwierzynę, aby tym samym trzymać drapieżniki z dala od farmy. Wraz z kuzynami często konkurowali podczas rzucania nożem w drzewo, pod okiem dorosłych krewnych uczyli się jak strzelać z wiatrówek, niby do celu przegonienia zwierzyny z pól, aby nie weszła w szkodę. Kieran zawsze trafiał w obręb tarczy, a po latach najczęściej w sam jej środek. Dzięki poznawaniu natury na farmie i w lesie nauki przyrodnicze nie były przerażające póki jeszcze dotyczyły fauny i flory widocznej gołym okiem, jednak matematyka od początku stanowiła dla niego istny koszmar, z którym pomógł mu się uporać Frank Marwood. Gdyby ten nie wytłumaczył mu tych zależności pomiędzy liczbami, znakami i kolejnym działaniami, Kieran prawdopodobnie nigdy nie dostałby szansy, aby przejść przez próg Paradise High z najlepszym przyjacielem u boku.
Liceum było dla niego mało produktywnym czasem, bo najbardziej w uczestnictwie na zajęciach cenił sobie towarzystwo, a jego ulubioną częścią niemagicznej edukacji były przerwy pomiędzy zajęciami. I to wcale nie tak, że nie próbował wyciągnąć czegoś dla siebie na tym etapie nauki, obok przedmiotów podstawowych uczył się mechaniki, lecz na tym polu również nie był wybitny. Nie potrafił włożyć serca w walkę o sportowe wyniki drużyny futbolowej, bo nie przesłaniała mu ona całego świata, choć przynależność do niej niewątpliwie pomagała mu przejść do następnych klas. Rzecz jasna największą rolę w tym temacie ponownie okazał się być Frank.

Kieran lgnął do magii. Stanowiła ona dla niego rodzinne dziedzictwo, niewątpliwy dowód dla żarliwej wiary przodków i jego własnej. Dość szybko na drodze jego magicznej edukacji uwydatnił się problem, który odrobinę zachwiał jego poczuciem własnej wartości – nie miał talentu do magii natury. Wielokrotnie był świadkiem rytuałów odprawianych podczas żniw, gdy usypane pentagramy wieńczyły zielone świece. Ten konkretny rodzaj magii nie był mu obcy, więc tym bardziej czuł się oszukany jako osoba aspirująca do bycia w przyszłości farmerem. Chciał być przydatny dla swojej rodziny, więc w jaki inny sposób mógł stać się dla niej powodem do dumy, jeśli nie stanowiłby należytej pomocy na farmie? Pomysł w końcu wykiełkował w jego głowie i tak oto postanowił stać się żywą częścią Kościoła Piekieł. Na swoje nieszczęście na kapłana był za mało elokwentny, a na siewcę za mało mądry. Wybór pozostał więc jeden, lekko kontrowersyjny, mimo to wydawał się szczery i pozbawiony wielkich ambicji – Czarna Gwardia. I rzeczywiście mógł to być słuszny kierunek, ponieważ magia odpychania przychodziła mu naturalnie i było to prawdopodobnie jedyne pole, na jakim ewidentnie się wyróżniał. Nawet siewca prowadzący ten przedmiot zachęcał go do podjęcia przynajmniej próby rozwoju w tym obszarze. Również na zajęciach z magii anatomicznej wypadał dobrze, szybko pojmując naturę ludzkiej fizjonomii, według której sam przecież żył. Niekoniecznie potrafiłby poprawnie nazwać każdą kość czy ścięgno, ale rozumiał zasady pracy ludzkich mięśni. Ostateczną decyzję o swojej przyszłości podjął w dniu chrztu, gdy otrzymał athame i pentakl, tak przynajmniej sądził.

Zaskoczył rodzinę, gdy oznajmił, że będzie poszerzał swoją wiedzę z magii odpychania w ramach Tajnych Kompletów. Nawet własną matkę odrobinę zmartwił takim przejawem ambicji, niepodobnym do niego, lecz ostatecznie otrzymał pełne wsparcie ze strony rodziców, również to finansowe. Tylko dziadek przyglądał mu się przez pewien czas uważniej, jakby o coś go podejrzewał. Kieran był z siebie w głębi duszy dumny, że nie zabrakło mu determinacji w dążeniu do postawionego sobie celu, choć nie był jeszcze gotów podzielić się swoją wizją przyszłości z najbliższymi. Tym bardziej dokładał wszelkich starań, aby być jak największą pomocą na farmie. Wiele wieczorów spędził konno, wypatrując potencjalnych szkód na rodzinnych terenach.
Przez kolejne cztery lata starał się jak najlepiej wykorzystać szansę na czerpanie z doświadczenia profesora, choć zagadnienia teoretyczne bywały trudniejsze od praktycznych ćwiczeń. Był podekscytowany faktem, że przejawia jakiś talent, jakikolwiek, choć daleko mu do wielkich umysłów, nawet jeśli zdołał wyrobić w sobie tendencję do analitycznego myślenia. Po uzyskaniu stopnia praktyka otrzymał propozycję od jednego z przyjaciół swojego wykładowcy, aby dołączyć do Gwardii. Miał do czynienia z mężczyzną ledwie kilka razy, podczas praktykowania rzucania bardziej zaawansowanych czarów, ale ponoć wywarł na nim wystarczająco dobre wrażenie. Ponoć samą fizjonomią pasował na gwardzistę – wysoki, postawny, w pełni sprawny fizycznie i z dobrym refleksem. Nie musiał się już z niczym ukrywać, wyjawił bliskim swoje plany na przyszłość, w których od razu poparł go dziadek, co ucięło wszelkie dyskusje na ten temat.
Przez pierwszy rok szkolenia doskonale sprawował się jako szeregowy, był w stanie znieść wiele, być może dlatego, że nigdy nie analizował wszystkiego nadmiernie, więc szybko w nawyk weszło mu wykonywanie poleceń bez mrugnięcia okiem. Niejednokrotnie udowadniał, że ma dobre oko, potrafił szybko wypatrzeć drobne szczegóły w otoczeniu, łatwo identyfikował naturę śladów pozostawionych przypadkowo lub intencjonalnie, gdy pod pieczą pełnoprawnych gwardzistów dopuszczano szeregowców do podejrzanych miejsc. Wraz z doskonaleniem rzucania czarów Kieran miał obowiązek ćwiczyć ciało, aby pozostawać w jak najlepszej formie. Choć zdarzyło mu się w życiu kilka razy wdać w bójkę, to dopiero w trakcie szkolenia surowi instruktorzy pomogli mu poznać podstawowe formy samoobrony. Podstawy boksu i zapasów były jednak niczym wobec nauki walki z nożem w dłoni. Od wyprowadzania ciosów bronią białą lepiej wychodziło mu rzucanie nią z pewnej odległości nawet do ruchomych celów. Wydawać się mogło, że jest stworzony do bycia gwardzistą i nic już nie zachwieje jego postanowieniem.

III
I WALK THE LINE

Byłby kłamcą, gdyby stwierdził, że w pierwszej kolejności nie przyciągnęła jego uwagi swoją urodą. Spojrzał na nią raz i całkowicie przepadł, wstydząc się podejść tak po prostu; wyglądała tak elegancko i dojrzale, że aż stanięcie przy niej wydawało mu się wielkim wyczynem. Potem przypadkiem usłyszał jej głos, rozmawiała z innym kolegą o magii natury, więc jak zwykle o pomoc poprosił Franka, aby subtelnie podpytał gdzie i kiedy miewa zajęcia. Gdy wreszcie przygotował się do tego, aby podejść pierwszy raz, jak nic musiał rzucić się w oczy jego brak doświadczenia w kontaktach z przedstawicielkami płci przeciwnej. Może i znalazłyby się dziewczęta, które jeszcze w liceum podarowały mu kilka tęsknych spojrzeń, lecz on nigdy ich nie odwzajemnił. Jakimś cudem musiał ją zainteresować rytuałami magii natury praktykowanymi przez Padmorów, bo zechciała kontynuować z nim rozmowę. Choć bywał wykończony przez szkolenia serwowane przez gwardzistów, zawsze znajdował siłę i czas, aby zaaranżować kolejne spotkanie, z początku niby przypadkowe, potem już te wspólnie zaplanowane.
Im bliżej było do oficjalnego zaprzysiężenia, tym więcej wątpliwości pojawiało się w jego głowie. Miewał momenty, kiedy chciał zrezygnować ze swoich dotychczasowych planów dla niej, potem zaś czuł się winny przez takie niedorzeczne myśli. Nie był pewien co właściwie kryje się za jej subtelnymi uśmiechami i być może myli oznaki sympatii z jej strony z zalążkiem poważniejszego uczucia. Obawiał się, że w końcu go przejrzy i zauważy jaki jest w gruncie rzeczy nieinteresujący i niemądry. Co mógł jej zaoferować poza życiem na farmie? Myślał też o rodzinie, która zdążyła już poprzeć jego plany związane ze wstąpieniem do Czarnej Gwardii. Stchórzył, zakończył znajomość, a po zakończeniu dwuletniego szkolenia, zwieńczonego zaprzysiężeniem, wyjechał na dłuższy czas. Już jako oficer szkolił się dalej pod okiem gwardzisty, który niegdyś zaproponował mu rozpoczęcie służby, a potem zachęcił do zasilenia szeregów czyścicieli. Wraz z każdym kolejnym zadaniem coraz większą wagę przywiązywał do ćwiczenia umysłu i ciała, niekiedy przekonując się, że od szybkości rzuconego czaru ważniejsza może być siła wyprowadzonego ciosu. Naturalna predyspozycja do magii anatomicznej też kilka razy uratowała mu skórę, czary wyostrzające zmysły okazały się dobrym sposobem na wczesne wykrywanie potencjalnych zagrożeń. Największym wyzwaniem okazała się jednak stała nauka metod przesłuchań i przeszukiwań. Przeoczenie jednego szczegółu mogło zaważyć na losach całej sprawy, dlatego Kieran robił wiele, aby nauczyć się większej wnikliwości od swojego mentora, który czasem wręcz palcem pokazywał mu na co ma zwracać uwagę, póki podopieczny nie wyostrzył należycie swego zmysłu obserwacji. W pewnym momencie ludzkie twarze zaczęły stanowić dla niego wręcz otwarte księgi, po drobnych gestach, bardzo łatwych do przeoczenia, był w stanie oszacować kto kłamie. Pot na czole, ucieka spojrzenia, zbyt zuchwale uniesiony podbródek, cień strachu w oczach.

Rozpoczął niekończący się ciąg wyjazdów z powołania i powrotów na łono rodziny, czasem odczuwając przez to swoisty dysonans poznawczy. Daleki świat bywał inny, niekiedy potworny, Wallow z kolei pozostawało sielankowo piękne. Kurczowo trzymał się myśli, że jako gwardzista dba o bezpieczeństwo Kościoła Piekieł, o bezpieczeństwo wszystkich jego wiernych, czyli tym również troszczy się o swoją rodzinę i przyjaciół. Do trzydziestki bywało trudno, w gorszych chwilach sięgał po alkohol, ale nigdy nie stracił kontroli, nie chcąc swoją osobą rozczarować najbliższych. Od towarzystwa kobiet przeważnie stronił, dobrze wiedząc, że ostatecznie żadnej nie może nic obiecać.
W pewnym momencie poczuł, że ze względu na pracę musi znaleźć sobie miejsce poza Goose Fearher Acres, gdzie rodzina oglądała go po każdym powrocie w różnych nastrojach. Po śmierci wiekowej Betty Jones kupił pozostawiony przez nią dom w Wallow i wyremontował, z początku myśląc tylko o swoich potrzebach mieszkaniowych. Dopiero w trakcie remontu cały parter przeistoczył się w coś na kształt pubu. Ot, chciał tylko postawić stół bilardowy, aby mieć w co grać z kumplami podczas picia, a zamiast stołu, z powodu ograniczonej przestrzeni, pojawiła się tarcza do rzutek i stanęła lada wraz z nalewakiem do piwa. Pojawił się jeden stół, potem drugi, trzeci i jeszcze czwarty, bo kilku pracowników z farmy Padmorów dołączyło do przyjacielskiego rozlewania piwa, gdy po Wallow rozeszła się wieść o przywiezieniu przez Kierana kolejnej beczki piwa. Po jakichś dwóch latach darmowego picia, kiedy to beczki pojawiały się nieregularnie wraz z właścicielem domu, ktoś stwierdził, że za piwo wypada jednak płacić. Potem pojawiły się głosy, że w sumie dobrze by było, aby otwarte było przynajmniej raz w tygodniu, może dwa razy w tygodniu, a najlepiej to we wszystkie dni robocze. Okazję zwęszyła córka starej Betty, szczerbata Doris, po mężu Doris Walker, bo zaproponowała otworzenie lokalnego pubu, od którego przecież mieszka raptem kilka domów dalej. Kierana nawet nie było na miejscu, gdy matka w jego imieniu podpisała umowę, choć z grzeczności i tak wcześniej spytała o zgodę, jednak bez wdawania się w szczegóły. Potem wszyscy zaczęli dyskutować, że jednak Kieran ma łeb na karku, a żyłkę do interesów ewidentnie odziedziczył po matce z domu Hudson. Czy to nie jest ekonomiczny geniusz, tworzenie zamkniętego obiegu pieniądza, że najpierw Padmorowie płacą robotnikom z farmy za ich ciężką pracę w upale, a potem kasują ich za zimne piwo? Nikt jednak nie brał pod uwagę, że ceny za piwo pozostawały niskie, a Kieran zawsze rekompensował stratę pubu z własnej kieszeni. I tylko posiłki pozostawały drogie, bo szczerbata Doris nie zamierzała być stratna na tym biznesie, choć tak naprawdę z nudów uparła się, że zacznie gotować obiady, aby kuchnia schowana za ladą nie niszczała.
Powroty Kierana do mieszkania ulokowanego nad pubem zawsze zwiastowały skrócone godziny otwarcia. Jego życie składało się z obowiązków gwardzisty i chwil beztroski w Wallow, gdzie nikomu nie miał prawa mówić co robił i dlaczego. Nie ze wszystkich czynów był dumny, jednak głęboko zakorzeniona w nim wiara w słuszność tych działań pozwalała mu zachować pion. Do czterdziestki zdążył do pewnych rzeczy przywyknąć, wypracował sobie mechanizmy obronne i nauczył się odreagowywać w gronie rodziny i przyjaciół, jednocześnie stale rozwijał swoje zdolności z zakresu magii odpychania. I tak do pięćdziesiątki wypełniał zadania należycie, krocząc przed siebie prosto, z uniesioną głową i czujnym spojrzeniem. Przez dobre trzy dekady nauczył się jak z pomocą rytuałów magii anatomicznej doprowadzać swoje ciało do porządku, szczególnie możliwość skrócenia czasu rekonwalescencji była dla niego wyjątkowo kuszącą opcją. Upodobał sobie także sztukę nakładania zabezpieczeń w ramach odprawiania rytuałów z zakresu magii odpychania, poszerzanie wiedzy w tym obszarze wydawało mu się bardzo praktyczne, a grono przyjaciół niejednokrotnie pozwalało mu zabezpieczać przestrzenie w swych domach, szczególnie zacisza domowych gabinetów lub sypialni przed wtargnięciem do nich dzieci.

IV
TAKE ME HOME, COUNTRY ROADS

Pośród gwardzistów krąży przekonanie, że prędzej czy później każdego z nich spotyka kryzys tożsamości, a wszystko przez drżenie hierarchii wartości w samych posadach. Równie dobrze czasem następuje zmęczenie materiału, ciało przestaje być tak szybkie jak umysł. U Kierana nastąpiła kumulacja tych dwóch negatywnych zjawisk. Coś w nim pękło. Przestał być pewny słuszności swych działań, kiedy jeden z wysoko postawionych kapłanów zaczął naciskać na szybkie usuwanie śladów magii, nie próbując zagłębiać się w źródło problemu. Wyjątkowo paskudna sprawa ciągnęła się przez długie miesiące; prawdziwy przełom nastąpił dopiero po roku śledztwa, w międzyczasie ofiarami spaczonego czarownika stawały się kolejne dzieci z niemagicznych rodzin. Dzieci należy chronić niezależnie od pochodzenia, nieprawdaż? To przekonanie tkwiące w Kieranie nie było jednak podzielane przez wszystkich w strukturach Kościoła Piekieł, jakby nad sumą nieszczęść kilkunastu niewinnych istot przeważało dobro zwyrodnialca tylko z racji posiadania przez niego daru magii. Zaślepiło go pragnienie wymierzenia sprawiedliwości, przez które prawie stracił rękę i całą reputację. Tylko nazwisko uratowało go przed wydaleniem ze służby, a cała sprawa została zatuszowana – przeniesiono go do służby więziennej w stopniu oficera i zniszczono wszystkie akta, aby na wierzch nie wypłynęły żadne powiązania zabitej szumowiny z pewnym wpływowym kapłanem. Pomimo zmiany zakresu obowiązków wypełnia je w pełni należycie, nawet strzegąc więźniów korzysta z tych trzech dekad doświadczenia, które niewątpliwie wyostrzyło jego zmysł obserwacji. Czasem to wgapia się w skazanych niczym sroka w gnat, gdy tylko zauważa zmiany w ich zachowaniu, potem składa szczegółowe raporty do sierżanta, nie chcąc niczego w nich pominąć. Z racji wieku i pełnionej służby dużo już widział, dzięki temu dużo też zauważa, bo i instynktownie wie na co patrzeć.

Od dwóch lat na dobre osiadł w Wallow. Z racji posiadania więcej wolnego czasu zaczął nieco bardziej udzielać się w rodzinnej farmie, choć w przeszłości pomagał przecież w trakcie żniw w zbieraniu plonów z upraw. Lubi spędzać wolne chwile w pubie i niby ogląda interesu przy rozlewaniu piwa do kufli, choć szczerbata Doris, której też zdążyło przybyć lat, zaciągnęła do tej roboty swoją wnuczkę. Zdarza mu się szlajać po lasach lub przemierzać tereny Padmorów konno i jak za młodu wypatrywać zagrożeń, choć sam nie wie czego tak właściwie szuka. Życie zaczęło płynąć mu inaczej, od kiedy musiał przełknąć ogromną gulę rozczarowania, mimo to dalej dba o własną kondycję i ćwiczy refleks przy rzucaniu czarów, gdyby zdecydowano o jego ponownym przeniesieniu ze służby więziennej do innej komórki organizacyjnej. Na życiowym rozdrożu uratował go Frank, gdy podzielił się z nim istnieniem Kowenu Dnia, tym samym wskazując nowy cel istnienia. Kieran postanowił szukać ratunku w najjaśniejszej postaci Lucyfera, wierząc, że ewentualne skazy w Kościele Piekieł mogą zostać zmazane mocą najwyższego bytu spośród Świętej Trójcy.
Kieran Padmore
Wiek : 55
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : Wallow, Hellridge
Zawód : właściciel pubu; służba więzienna
Mistrz Gry
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t58-budowanie-postaci
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t179-listy-do-mistrza-gry
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t58-budowanie-postaci
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t179-listy-do-mistrza-gry

Witaj w piekle!

W tym momencie zaczyna się Twoja przygoda na Die Ac Nocte! Zachęcamy Cię do przeczytania wiadomości, która została wysłana na Twoje konto w momencie rejestracji, znajdziesz tam krótki przewodnik poruszania się po forum. Obowiązkowo załóż teraz swoją pocztę i kalendarz , a także, jeśli masz na to ochotę, temat z relacjami postaci i rachunek bankowy. Możesz już rozpocząć grę. Zachęcamy do spojrzenia w poszukiwania gry, w których to znajdziesz osoby chętne do fabuły.

I pamiętaj...
Piekło jest puste, a wszystkie diabły są tutaj.


Sprawdzający: Judith Carter
Mistrz Gry
Wiek :
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru sekty satanistycznej
Mistrz Gry
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t58-budowanie-postaci
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t179-listy-do-mistrza-gry
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t58-budowanie-postaci
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t179-listy-do-mistrza-gry

Rozliczenie


Ekwipunek




Aktualizacje


03.05.24 Zakupy początkowe (+100 PD)
03.05.24 Zakupy (-450 $)

Mistrz Gry
Wiek :
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru sekty satanistycznej