Barnaby Williamson
ANATOMICZNA : 5
ODPYCHANIA : 33
WARIACYJNA : 1
SIŁA WOLI : 11
PŻ : 189
CHARYZMA : 8
SPRAWNOŚĆ : 14
WIEDZA : 5
TALENTY : 16
30 kwietnia 1985, 11:19 Lśniąca, samotna, o smaku, który od poranka wypełniał usta metaliczną nutą zardzewiałych gwoździ; zdarta skórka na kciuku wypluła ziarenko krwi — odruch podpowiadał uniesienie palca do ust i scałowanie kropli; obrzydzenie twierdziło, że nie potrzebował dokładki. Od listu wuja ślina nie była śliną; zaczął czytać z papierosem w ustach — pod sam koniec filtr przesiąknięty był krwią. — Daj Richarda do telefonu. Nowy numer Piekielnika przypominał pełnomocny wyrok; zgięta w pół gazeta próbowała ukryć temat dnia i podkreślić temat Ośrodka, ale— — Kto— Głos w słuchawce nie należał do nikogo; był męski, nieznajomy, oficjalny — wykręcając numer, Williamson nawet przez moment nie łudził się, że odbierze Richie. — On wie, kto. Cisza w słuchawce była wymowna, ale nie osądzająca; jego brat wiedział, jak wytresować służbę. Szmer na linii przerwało ciche połączenie — przekierowany wewnętrznie numer potrzebował kilkunastu sekund, zanim kliknięcie wprawiło świat w ciąg przyczynowo—skutkowy. Podnoszona słuchawka, przymykane powieki; zamknięte drzwi biura, ciche echo kroków na korytarzu. — Richie — nie czekał na potwierdzenie; Richard nigdy nie rozwiewał wątpliwości — zbyt dużą przyjemność czerpał z ich podsycania. — To— Koszmar. Katastrofa. Kataklizm. Wszystko, co chciał powiedzieć, zaczyna się na k, więc— — Kurwa. |
Wiek : 33
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : Stare Miasto
Zawód : oficer oddziału Czyścicieli w Czarnej Gwardii
Richard Williamson
WARIACYJNA : 5
SIŁA WOLI : 13
PŻ : 171
CHARYZMA : 23
SPRAWNOŚĆ : 4
WIEDZA : 19
TALENTY : 8
Szklanka jest wysoka i do połowy pełna — dziś stawiam na optymizm. Życie to taniec, życie to śpiew, życie to dobieranie zegarka do balowego smokingu i słuchawka, która podskakuje na eleganckich widełkach w rytm czyjegoś zniecierpliwienia. Dzyń—dzyń, to na pewno nie Ratusz, dzyń—dzyń, ani żaden szanujący się członek Kręgu, dzyń—dzyń, więc może teściowa? W drzwiach biura miga blada twarz służącego; odpowiedź widzę w jego oczach. Rolex GMT—Master (białe złoto, nie jestem tani) wraca do pudełeczka; przyjemny chłód zegarka zastępuje ciężar podniesionej słuchawki. — Powinieneś być milszy dla mojej służby — zanim wybrzmi Richie, dedykuję naganę rodzonemu bratu. — Zatrudniam prawdziwych Amerykanów, nie tych z importu. Są na tym świecie rzeczy warte podkreślenia. Echo urywanych słów w słuchawce próbuje zepsuć moje postanowienie; to miał być optymistyczny dzień, dzień pełen okazji, uściśniętych dłoni i uśmiechu, który powinni odlać w gipsie, obsypać złotem i nazwać dziełem sztuki. Zamiast tego słyszę przeszłość — grube ściany, zimne spojrzenia, krzyk, który— Kurwa, w rzeczy samej. — Za siedem godzin będziemy w limuzynie z człowiekiem, którego wyzywasz od kobiet lekkich obyczajów — Oscar za nonszalancję w głosie; Nobel za odkrycie kłamstwa na nowo. — Jeśli masz plan, to ostatnia okazja. Nie dzwoniłby, gdyby nie miał; nawet, kiedy w nowo ustanowionej rzeczywistości wszystko rozpoczyna się na k. |
Wiek : 30
Odmienność : Słuchacz
Miejsce zamieszkania : north hoatlilp
Zawód : starszy specjalista komitetu ds. międzystanowej koordynacji