Witaj,
Benjamin Verity II
ODPYCHANIA : 15
SIŁA WOLI : 5
PŻ : 169
CHARYZMA : 28
SPRAWNOŚĆ : 7
WIEDZA : 20
TALENTY : 3
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t713-benjamin-verity-ii
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t765-benjamin-verity-ii
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t2147-audaces-fortuna-iuvat
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t766-skrzynka-pocztowa-benjamina-verity
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f144-willowside-10
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1069-rachunek-bankowy-benjamin-verity-ii
ODPYCHANIA : 15
SIŁA WOLI : 5
PŻ : 169
CHARYZMA : 28
SPRAWNOŚĆ : 7
WIEDZA : 20
TALENTY : 3
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t713-benjamin-verity-ii
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t765-benjamin-verity-ii
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t2147-audaces-fortuna-iuvat
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t766-skrzynka-pocztowa-benjamina-verity
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f144-willowside-10
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1069-rachunek-bankowy-benjamin-verity-ii
Przy basenie
Niewielki placyk tuż za domem dzieli część mieszkalną od typowo rekreacyjnej. To tutaj oprócz szerokiego pola trawy, na którym zwłaszcza w sezonie letnim bawią się córki państwa Verity, znajduje się ładny basen w prostokątnym kształcie. Ze względu na małą odległość dzielącą taras od kuchni, jest to doskonałe miejsce do spędzania ciepłych wieczorów, zwłaszcza przy gustownych rodzinnych kolacjach i drinku.
Teren basenowy jest całkowicie osłonięty od podjazdu i ulicy całą szerokością domu, co zapewnia odpowiednią prywatność o którą zresztą nie jest wcale tak trudno na wyspie.
Benjamin Verity II
Wiek : 33
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : North Hoatlilp
Zawód : adwokat twój i diabła
Benjamin Verity II
ODPYCHANIA : 15
SIŁA WOLI : 5
PŻ : 169
CHARYZMA : 28
SPRAWNOŚĆ : 7
WIEDZA : 20
TALENTY : 3
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t713-benjamin-verity-ii
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t765-benjamin-verity-ii
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t2147-audaces-fortuna-iuvat
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t766-skrzynka-pocztowa-benjamina-verity
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f144-willowside-10
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1069-rachunek-bankowy-benjamin-verity-ii
ODPYCHANIA : 15
SIŁA WOLI : 5
PŻ : 169
CHARYZMA : 28
SPRAWNOŚĆ : 7
WIEDZA : 20
TALENTY : 3
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t713-benjamin-verity-ii
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t765-benjamin-verity-ii
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t2147-audaces-fortuna-iuvat
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t766-skrzynka-pocztowa-benjamina-verity
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f144-willowside-10
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1069-rachunek-bankowy-benjamin-verity-ii
kwiecień 26, 1985

Na wyspach zawsze wiał wiatr. Przedsmak tego mieli w Maywater przy sporadycznych odwiedzinach van der Deckenów albo przechadzkach po plaży. Lipcowe popołudnia brzmiały lepiej w rytmie pomarańczowego słońca, wrześniowe kolacje w restauracji z widokiem na morze, umieszczonej na palach niedaleko ulicy Portowej. Wrześniowe wieczory zamieniały się w noce, a noce przechodził w jedność, gdy opadający czarny proch oznaczał pole bitwy.
Martha's Vineyard zawsze była wietrzna, ale domek letniskowy wyglądał pięknie w świetle ogrodowych lamp. Wiatr przesuwał źdźbła trawy i włókna na beżowym swetrze, gdy z rękoma w kieszeniach wpatrywał się w horyzont. Iście romantyczna sceneria wzmocniona papierosowym dymem i popiołem opadającym na kafelki przy basenie. W tym woda była chłodna, ale i nie zamierzał z niego korzystać. Wycieczka nie była planowana. Zrządzenie od losu, jeden list — tylko jeden. Nie podejrzewałby starszego Verity'ego o kłamstwo i bezczelne pozbycie się ich z domu przy Willowside 10, by zrobić tam szczeniacką prywatkę. Skoro napisał, znaczyło to, że sprawa jest poważna, a bezpieczeństwo Audrey, Cece i Georgie miało stanowić priorytet. Ta pierwsza (ani żadna kolejna) nie miała prawa jazdy, by zabrać Rolls-Royce'a na przejażdżkę w siną dal, a Benjamin nie byłby w stanie ich opuścić, nawet jeśli jedynym wyjaśnieniem dla dzieci było „niespodzianka”, a dla żony „powiem ci, gdy będziemy sami. Sebastian napisał...” — reszty mogła się domyślić. Sebastian równa się Gwardia. Gwardia równa się problemy.
Miał dość tego miesiąca, tego parszywego wieczoru w Acapelli, gdy tajemnice ujrzały światło dzienne, a grzechy rozlały się na kafle razem z krwią tamtego człowieka. Ciężko było go takim tytułować, gdy rozpacz jego słów „zaszlachtuje jak-” dalej rozbrzmiewała w osądzającej głowie Benjamina. Dostał, na co zasłużył — to nie wyrzuty sumienia dręczyły jurystę, to przerażająco wrażenie, że wszystko skończy się tej wiosny. Potem do głowy uderzała tajemnica Barnaby'ego, która dusiła w gardło, domagała się ostrego kaszlu. Nie wiedział. Tyle lat, a on nie wiedział.
Może powinien był napisać do Valentiny? Jej słodki smak osiadł na języku 1,5 miesiąca temu i nieważne jak wiele razy płukał usta koniakiem — nie chciał z nich zejść.
Droga promem była krótka, droga pod wskazany adres też. Dotarli wieczorem, a pierwszy łyk koniaku z barku gospodarza miał być inauguracją urlopu i rozmyślaniem — do czego w tym momencie dochodzi w Hellridge. Wiadomości nie roznosiły się tak szybko, włączony telewizor w salonie świecił niebieskawym światłem, ale żaden z reporterów nie powiedział nic na temat Maine. Byli daleko — prawdopodobnie dostatecznie daleko, by potencjalne zniszczenia ich ominęły. Czy ktoś znów podpali Deadberry? Stare miasto? Gorzki smak koniaku mieszał się z goryczą, gdy większość dokumentów (jakże niezbędnych) została w kancelarii. Ze sobą miał ledwie aktówkę, książeczkę czekową i ubrania, które spakowała do trzech walizek Audrey (jedziemy tylko na dwa dni, nie musisz pakować mi tych spinek do mankietów). Wygodne dżinsy to rzadki widok — Benjamin Verity pierwszy świadomy, że zawsze może spotkać na swojej drodze okazję. Ta tutaj była jedynie ucieczką.
Śpią? — rzucił beznamiętnie, nie odwracając nawet wzroku, gdy za plecami usłyszał ciche kroki.
Rozpoznałby je wszędzie i w każdej okoliczności. Dwa obcasy, stukające o posadzkę w rytmie walca. Panna Hudson poruszała się lekkim krokiem, pani Verity twardo stąpała po ziemi, gdy szal z jej jasnych włosów dusił każdy ułamek myśli.
Benjamin Verity II
Wiek : 33
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : North Hoatlilp
Zawód : adwokat twój i diabła
Audrey Verity
POWSTANIA : 16
WARIACYJNA : 1
SIŁA WOLI : 5
PŻ : 173
CHARYZMA : 13
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 15
TALENTY : 12
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t606-audrey-verity-nee-hudson#3413
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t803-audrey-verity#5767
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t804-poczta-audrey#5768
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f144-willowside-10
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1125-rachunek-bankowy-verity-audrey#10689
POWSTANIA : 16
WARIACYJNA : 1
SIŁA WOLI : 5
PŻ : 173
CHARYZMA : 13
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 15
TALENTY : 12
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t606-audrey-verity-nee-hudson#3413
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t803-audrey-verity#5767
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t804-poczta-audrey#5768
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f144-willowside-10
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1125-rachunek-bankowy-verity-audrey#10689
Na wyspach zawsze wiał wiatr, ale włosy pani Verity zdawały się polemizować z tym faktem.

Stylowa apaszka trzymała je dzielnie dokładnie w tym miejscu, w którym sobie tego życzyła, a ciemne okulary chroniły oczy przed załzawieniem od pędzącego wiatru. Jechali przed siebie — w kierunku tak uwielbianym przez Benjamina, chociaż ona wciąż zerkała w tylne lusterko, nerwowo zaciskając wargi.

Cokolwiek zostawiali za sobą, mogli już nie móc do tego wrócić. Sebastian by ich nie okłamał — nie dlatego, że nie potrafił, ale dlatego, że byli rodziną. Rodzina znaczy wiele, rodzina Verity znaczy najwięcej i od niemal dekady nikt nie kwestionuje tego, że jedno nazwisko pochowała już dawno temu, by z innym zostać pochowaną, gdy przyjdzie na to czas. W przypływie arogancji mogłaby pomyśleć jeśli przyjdzie na to czas; arogancja jednak została w Saint Fall i jeśli miała wysnuwać wniosek na podstawie przeszłych wydarzeń, to ono spłonie, nim zdążą po nią wrócić.

Sebastian by ich nie okłamał, więc spakowali wszystko, co było absolutnie konieczne — trzy spinki do mankietów to minimum, Benjaminie — decydując się zrobić to, co bogaci ludzie w obliczu kryzysu robią najlepiej. Uciec.

Nie ma w tym nic tchórzowskiego, pomyślała, rozpakowując malutkie walizki malutkich dziewczynek, które w tym samym czasie kłóciły się w łazience o miejsce nad zlewem. Bezpieczeństwo jest najważniejsze. Gestem mimowolnym — odruchowym wręcz — dotknęła swojego podbrzusza, urzeczywistniając myśl, która krążyła jej po głowie od momentu, gdy z powagą znacznie bardziej spotęgowaną, niż zazwyczaj, Ben oznajmił, że wyjeżdżają na wakacje. Myśl, że muszą być jak najdalej od tej cholernej—

Od tego cholernego wszystkiego.

— Pójdziemy jutro oglądać wieloryby? — Georgie, nawet wymęczona podróżą i niespodziewanym pakowaniem zabawek na ostatnią chwilę, nie dawała się bez walki przykryć kołdrą.

— Ale jesteś głupia — Cece natomiast wieczorami miała znacznie niższą tolerancję na zachcianki siostry. — Wieloryby trzeba oglądać z łodzi, a mama nie lubi chodzić na łodzie, bo jej twarz się robi wtedy zielona.

Jedynym wyjątkiem były jachty po dużej ilości mimozy.

Nie mów tak brzydko o siostrze — upomniała starszą córkę, decydując się na drogę dyplomatyczną. Musiały cały weekend dzielić ze sobą ten pokój, a Audrey nie miała zamiaru za każdym razem pełnić rolę negocjatora. — Możemy zobaczyć wieloryby w muzeum.

Te były martwe, ale co to za różnica?

Trzy zmiany tematu, dwie obietnicę i jedno dobranoc później, młodsze pokolenie Verity twarze miały wciśnięte w poduszki, a ich złote loki mieszały się ze sobą, gdy zdecydowały jednak, że wolałyby obie spać w jednym łóżku. Audrey nie mogła ich winić; sama nie chciałaby spać dzisiaj sama.

Wieczory w Martha's Vineyard zawsze były wietrzne. Zatrzymanie się po drodze w ich sypialni, aby chwycić coś na ramiona, nim dołączy do męża, było bezmyślnym odruchem. W natłoku halek, spinek do mankietów oraz pasujących do nich krawatów, nie spakowała sobie żadnej kurtki. Miała płaszcz, w którym przyjechała; miała swetry, które mogła narzucić na siebie, ale kto to widział, aby narzucać wełnę na kaszmirowy, cienki sweterek zapinany na guziczki? Vittoria osobiście zadzwoniłaby po policję, a Audrey nawet by nie protestowała, gdyby zakuwali ją w kajdanki, choć w srebro nigdy nie pasowało jej do żył.

Najrozsądniejszym rozwiązaniem było chwycenie marynarki Benjamina — spakowała mu ją, bo niedawno zaczął już ją znów nosić, gdy pogoda zrobiła się łaskawsza — i zejście po schodach domu.

Na ostatnim schodku — gdy wzorkiem mogła już dostrzec siedzącego tyłem do drzwi balkonowych męża — smukła dłoń zawędrowała do kieszeni. Nie miała określonego celu, była całkowitym przypadkiem, tak naprawdę.

Impulsem.

Boską interwencją.

Gromem z—

Jasny, biały proszek ściśnięty był w przezroczystym, foliowym woreczku. Było go niewiele — tak niewiele, że gdyby tylko otworzyła go i wysypała na stół, to wiatr z Martha's Vineyard poniósłby go dalej. Do sąsiada; teraz byłby to problem jego i jego żony, nie—

Zacisnęła dłoń — trzymała w niej całe jego życie, bo czyż nie tym się to stało? Całą jego przeszłość; Ben, mieliśmy iść do przodu, dlaczego—

Całą jego słabość.

Zasunęła uchylone drzwi za sobą, gdy wychodziła. Na twarzy nie miała nic — mikro—emocje rozmiarów białych pyłków ściskanych w lewej dłoni. Pod obrączką; pod przysięgą, że będą ze sobą na lepsze i gorsze, aż mogiła nie pochłonie któregoś z nich, bo Kościół nie uznawał rozwodów, a ona nie uznawała słabości.

Benjamin II nie miał żadnych.

Z wyjątkiem jednej.

Śpią — odpowiedziała, równie beznamiętnym tonem, którym zadane było pytanie. Było to kłamstwo. Nie w słowie, a w intonacji, bo nie było w tej rozmowie nic, co będzie beznamiętne.

Położyła w milczeniu woreczek na stoliku między nimi, siadając na wolnym leżaku.

Uciekli od jednego końca świata wprost w ramiona drugiego.
Audrey Verity
Wiek : 30
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : NORTH HOATLILP
Zawód : żona; filantropka
Benjamin Verity II
ODPYCHANIA : 15
SIŁA WOLI : 5
PŻ : 169
CHARYZMA : 28
SPRAWNOŚĆ : 7
WIEDZA : 20
TALENTY : 3
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t713-benjamin-verity-ii
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t765-benjamin-verity-ii
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t2147-audaces-fortuna-iuvat
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t766-skrzynka-pocztowa-benjamina-verity
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f144-willowside-10
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1069-rachunek-bankowy-benjamin-verity-ii
ODPYCHANIA : 15
SIŁA WOLI : 5
PŻ : 169
CHARYZMA : 28
SPRAWNOŚĆ : 7
WIEDZA : 20
TALENTY : 3
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t713-benjamin-verity-ii
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t765-benjamin-verity-ii
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t2147-audaces-fortuna-iuvat
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t766-skrzynka-pocztowa-benjamina-verity
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f144-willowside-10
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1069-rachunek-bankowy-benjamin-verity-ii
Złota korona na głowie uwiera jakby była z cierni. Te wbijają się w czoło, rwą włosy, a spod skory wysysają krew. Krew ścieka strużką przez twarz — kap kap kap — by wkrótce zasłonić oczy czerwoną ścianą, a zza niej nie widać już nic.
Złota korona na głowie uwiera jakby była z cierni, bo złoto to tylko kawałek kruszcu. Odpowiednio starte służyło za broń. Złoty miecz wbijał się między żebra, w ten punkt pustki, bo gdy Adamowi zabrano jedno z nich, by stworzyć kobietę, została nicość. Kobieta więc, jak miecz, odcina głowę i spija krew, przecina kark jednym wprawnym ruchem drobnej bladej dłoni. Dłoń smakuje niebytem i cierniem, a koło zmierza ku domknięciu. Błysk noża w małej restauracji jest namacalny i niebezpieczny, grozi i rani.
Jeszcze nie.
Złota korona na głowie uwiera jakby była z cierni, bo to nie tradycja, a pieniądze stają się największym przekleństwem. Gdyby mieli ich mniej, klęczeliby teraz w kościele w bocznej nawie, modląc się o ocalenie. Od czego? Nie wiadomo. Nie dane im było poznać prawdy. Lakoniczne „jedzcie na urlop” było niczym kod. Enigma, której jeszcze nie rozszyfrowali. Wystarczyło znów ubrać na nos okulary, zawadzające o płytkie zmarszczki i przyjrzeć się wskazówkom. Romantyzowana chwila minęłaby bezpowrotnie w salwie śmiechu, jej drobnych palców i jego — większych — zaciskających się nań.
Złota korona na głowie uwiera jakby była z cierni. Zginął król. Niech żyje król.
Ja już dawno umarłem, Audrey.
Coś w jej głosie brzmiało jak pomruk przeszłego i nieistniejącego. Wykreślili to z dzienników. 13 marca 1980 nie istniał. Był 12 marca, a zaraz potem 15. 3 dni, które nigdy się nie wydarzyły, jakby dziura w pamięci, pustka, brak.
I znów był 14 marca, znów zęby zaciskał już nie w odruchu, a w reakcji na światło. Szał i koszmar opętał człowieka. Korona cierniowa zdobiła Benjamina pierwszego wtedy i dzisiaj, gdy Audrey na stole złożyła dowód jego zbrodni, jakby potwierdzenie, że Valerio miał rację — Benito, zimno ci?
Bardzo.
Spojrzał ze strunowego woreczka wprost w oczy bez wyrazu. Rozpoznał czerwoną kreskę przy zamknięciu, drobny odprysk w lewym boku, ubrudzony brzeg po prawej stronie. Marynarka, którą miał na sobie wtedy w Bostonie — uwielbiany kierunek był odskocznią, był wytchnieniem — wtedy gdy Valentina przypominała, że złota korona nie musi być z cierni. Wtedy w marcu. Wtedy gdy pękł i się odrodził. Pamiętasz? Pochodzenie dowodu zbrodni było jasne, ale dopóki nie udowodni się winy, zbrodnia to tylko świstek słów, papierowa propaganda.
Gdy złapią cię za rękę, mów, że to nie twoja ręka. Odetnij ją sobie.
Chcesz o coś spytać, czy to prezent? Wyjątkowo nietrafiony — głos miał stabilny, twarz niewzruszoną. — Skąd to wzięłaś?
Uczyli się kłamać na sobie nawzajem.
Najlepszą obroną jest atak.
Benjamin Verity II
Wiek : 33
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : North Hoatlilp
Zawód : adwokat twój i diabła
Audrey Verity
POWSTANIA : 16
WARIACYJNA : 1
SIŁA WOLI : 5
PŻ : 173
CHARYZMA : 13
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 15
TALENTY : 12
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t606-audrey-verity-nee-hudson#3413
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t803-audrey-verity#5767
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t804-poczta-audrey#5768
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f144-willowside-10
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1125-rachunek-bankowy-verity-audrey#10689
POWSTANIA : 16
WARIACYJNA : 1
SIŁA WOLI : 5
PŻ : 173
CHARYZMA : 13
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 15
TALENTY : 12
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t606-audrey-verity-nee-hudson#3413
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t803-audrey-verity#5767
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t804-poczta-audrey#5768
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f144-willowside-10
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1125-rachunek-bankowy-verity-audrey#10689
Bywały złota roztopione, które spływały po twarzy, temperaturą krusząc wszelakie maski. Bywały; słyszała trochę o nich, na złocie znała się przecież doskonale. Bywały; nie tutaj, nie na jej twarzy. Błysk złota na powiece nie zwiastował ciepła, a ten na palcu od dawna był chłodną pętlą błędnego cyklu. Kłamstwo, obietnica, dziecko, strata.

Trzynasty marca tysiąc dziewięćset osiemdziesiątego roku rozgrywał się właśnie na nowo, ale na scenę zaproszono tych samych aktorów. Tym razem nie ku uciesze widowni z Hellridge — Barnaby Williamson był daleko, nie będzie musiał udawać, że nic się nie wydarzyło.

Byli tylko oni, wiatr z Martha's Vineyard i wyraźne życzenie, by całą sprawę przenieść do rozprawy sądowej, gdzie on jest królem, a ona wiernie bije brawo z widowni. Nie tym razem.

Wtedy krzyczała — pakowała pośpiesznie rzeczy do walizek (ile spinek do mankietów naliczyła wtedy?), czując, jak w środku coś się w niej gotuje. Teraz nie mogła podnieść temperatury. Musiała utrzymać ją pokojową, aż do momentu, gdy będzie wiedziała — gdy biała koperta z wynikami ich losu o nim przesiądzie.

Biel nad nimi monopol w ten weekend.

Ty mi powiedz. Był to prezent?

Sam jej kiedyś powiedział — największy błąd to zdradzić za dużo. Zadają pytania, na które nie mają zbyt wielu informacji, tłumaczył, bo lubił przecież tak brzmienie własnego głosu i echo własnej racji. Liczą, że wyjaśnisz za dużo. Nigdy nie mów za dużo, Audrey.

Nigdy nie mówiła.

Nigdy nie mówiła, ale myślała. Od kogo?

Od Valentiny? Zwierciadło pełne było plotek i kłamstw, ale nawet oni nie wymyśliliby czegoś tak nudnego bez powodu. Benjamin Verity — drugi — w towarzystwie Valentiny Hudson wybierający suknię dla małżonki. Co za stek bzdur. Benjamin wiedział, że Vittoria pracuje już nad jedną dla niej. Nawet jeśli nie słuchał, gdy mówiła, to musiałby być skończonym idiotą, by sądzić, że ubrałaby cokolwiek, co wybrałaby Valentina. Sukienki Valentiny i Cece miały w sobie tyle samo materiału.

Valentina lubiła krótkie spódniczki, lubiła błyskotki i lubiła kłopoty. Przyjaźniła się z kimś, kto przyciągał skandale i na politycznych wiecach musiał udowadniać, że nie jest w ciąży. Audrey już dawno pozbyłaby się takiego balastu. Valentina?

Valentina lubiła kłopoty.

Kłopoty ubrane były w biel i leżały teraz między nimi. Nie patrzyła na nie. Patrzyła na niego; był niewzruszony. Nie reagował niemal wcale — gdyby widział to po raz pierwszy, to by zareagował.

Spokój oznaczał opanowanie, a opanowanie oznaczało, że w środku działo się coś, co go wymagało.

Nie krępuj się — kolana skierowane w jego stronę, a na nich palce splecione ze sobą i ona, pochylona do przodu. Cokolwiek było w tym woreczku, nie było radioaktywne. — Sztachnij się. Po to ją wziąłeś, prawda?
Audrey Verity
Wiek : 30
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : NORTH HOATLILP
Zawód : żona; filantropka
Benjamin Verity II
ODPYCHANIA : 15
SIŁA WOLI : 5
PŻ : 169
CHARYZMA : 28
SPRAWNOŚĆ : 7
WIEDZA : 20
TALENTY : 3
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t713-benjamin-verity-ii
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t765-benjamin-verity-ii
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t2147-audaces-fortuna-iuvat
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t766-skrzynka-pocztowa-benjamina-verity
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f144-willowside-10
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1069-rachunek-bankowy-benjamin-verity-ii
ODPYCHANIA : 15
SIŁA WOLI : 5
PŻ : 169
CHARYZMA : 28
SPRAWNOŚĆ : 7
WIEDZA : 20
TALENTY : 3
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t713-benjamin-verity-ii
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t765-benjamin-verity-ii
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t2147-audaces-fortuna-iuvat
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t766-skrzynka-pocztowa-benjamina-verity
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f144-willowside-10
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1069-rachunek-bankowy-benjamin-verity-ii
Dziesiątka emocji, pełen ich przekrój od irytacji po wkurwienie. Zwykle spokojny, nieadekwatnie wręcz do sytuacji. Benjamin miewał chwile, gdy złość brała górę, miewał osoby, przy których sobie na to pozwalał — Audrey. Potrafił żywo opowiadać jej o przekleństwach sali sądowej, spoglądać jak wpatruje się w niego niczym w obraz, jak słucha jakby poezji. Potrafił krzyczeć — nie na nią, do niej — potrafił ją kochać. Coś zmieniło się pół roku wcześniej, a zmiana postępowała każdego miesiąca. Tamta kreska w Bostonie... sądził, że będzie tymczasową rozrywką, jednym razem. Przecież był czysty:
Valerio, to mnie rozpierdoli — mówił, wciągając proch.
Chyba nie myślisz, że to należy do mnie — głos oburzenia przerwał milczenie.
Biały proch to spalone zwłoki. Krematoria na terenie całego Maine miały swoich ulubionych klientów, tych, którzy za odpowiednią jakość potrafili dać dwa albo i trzy razy więcej. Proch musiał być biały, nawet jeśli pochodził z brudnej strony Ameryki. Biały i krystaliczny, bez najmniejszej gródki czy odłamka kości.
Zwariowałaś do reszty? Za kogoś takiego mnie masz? Kogoś, kto naćpałby się przy dzieciach? — nerwy wyrzucone w górę. Głos? Głos nie. — Prowadził auto naćpany, wioząc swoje dzieci? Naprawdę, Audrey? — pytania.
Pytania to najlepsza strategia w sądzie. Im więcej pytasz, tym więcej wątpliwości zasiewasz. W końcu świadek tej drugiej strony nie będzie znał odpowiedzi, w końcu zagubi się we własnych zeznaniach i ława przysięgłych orzeknie jego niewiarygodność.
Nie oderwał wzroku od żony, butnym i wściekłym spojrzeniem mierząc jej sylwetkę, uczynnie raz znów spoglądając na woreczek z resztką kokainy. Wystarczyłoby na pół kreski, nie poczułby zupełnie nic, a prowadzenie auta po takiej ilości przecież nie byłoby nieroztropne. Prowadzenie rozmowy przyjemniejsze, przynajmniej dla jednej strony. Papierosa zgasił w popielniczce obok, zaraz potem sięgając po dowód zbrodni, by chwycić go między palce i przyjrzeć się lepiej, jak prawdziwy ekspert. Ten otworzył i ceremonialnym ruchem rozsypał po stole, tylko po to by sekundy później wschodni wiatr zabrał go w nieznaną wieczną podróż.
Żegnaj.
Resztka oblepiająca woreczek została na jego dnie. Wystarczająco, aby wetrzeć ją w dziąsła. Ten zacisnął w pięści.
Dobrze wiem, że przesadzałem z tym, ale to było pięć lat temu, Audrey. Pięć! Po co to wzięłaś i od kogo to kupiłaś? Chciałaś spróbować mi wmówić, że to należy do mnie? Wiesz doskonale, ilu mamy wrogów, mieliśmy stać obok siebie, zawsze razem, zawsze silni, a ty odpierdalasz coś takiego? Jak śmiesz wysnuwać podobne oskarżenia i to w moją stronę?
Histeria to straszna choroba.
Benjamin Verity II
Wiek : 33
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : North Hoatlilp
Zawód : adwokat twój i diabła
Audrey Verity
POWSTANIA : 16
WARIACYJNA : 1
SIŁA WOLI : 5
PŻ : 173
CHARYZMA : 13
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 15
TALENTY : 12
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t606-audrey-verity-nee-hudson#3413
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t803-audrey-verity#5767
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t804-poczta-audrey#5768
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f144-willowside-10
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1125-rachunek-bankowy-verity-audrey#10689
POWSTANIA : 16
WARIACYJNA : 1
SIŁA WOLI : 5
PŻ : 173
CHARYZMA : 13
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 15
TALENTY : 12
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t606-audrey-verity-nee-hudson#3413
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t803-audrey-verity#5767
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t804-poczta-audrey#5768
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f144-willowside-10
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1125-rachunek-bankowy-verity-audrey#10689
Pytania, to najlepsza strategia w sądzie. Pamiętała rozprawę z 83', gdy siedziała w drugim rzędzie od lewej. To było szalenie ważne, by tam była — sprawa rozchodziła się o rodzinne wartości. Kto szanował je bardziej — jego klient czy przeciwnik? Przyprowadzenie dziewczynek byłoby przesadą, nawet jak dla nich, ale ona ubrana w gustowną garsonkę, oglądała ze szczerym zaciekawieniem. Przeciwna strona pękła od natłoku pytań — światek potknął się o własne zeznania, a Benjamin triumfował.

Pierwsze pytanie — chyba nie myślisz, że należy do mnie — było retorycznym. Nie wymagało odpowiedzi.

Drugie pytanie — zwariowałaś do reszty? — było pytaniem zadanym w złej wierze. Nie było na nie dobrej odpowiedzi.

Trzecie pytanie — za kogo ty mnie masz? — było pytaniem o oczywistość. Za mojego męża; za ojca moich dzieci — narodzonych i nienarodzonych — oraz za człowieka słabego, Ben. Mogłaby brzmieć tak odpowiedź, ale ona milczała, wsłuchując się w pękające emocje między powietrzem a głoskami.

Czwarte pytanie — prowadził auto naćpany, wioząc swoje dzieci? — było pytaniem z zasady błędnym. Nasze dzieci, Ben.

Piąte pytanie — naprawdę, Audrey?

Naprawdę.


Szóste, siódme, ósme i dziewiąte pytanie; wszystkie rozbijały się o sztywny marmur napiętych mięśni twarzy. Wysypał zawartość na stolik, a wiatr za niego pozbył się dowodów. Prawie; niemal — gdyby tylko nie woreczek zaciśnięty w pięści. Gdyby tylko nie biały osad na szklanej tafli stolika. Gdyby tylko nie wzrok żony, który zamroził to wspomnienie w takiej formie, w jakiej się wydarzyło.

Histeria to straszna choroba.

Już? — pierwsze pytanie po stronie pani Verity. Nie była spokojna, ale była opanowana — zawsze była opanowana w gniewie, Ben ze wszystkich osób wiedział o tym doskonale. Mróz był jej naturalną temperaturą i wcale nie topniał; zaciskał się i krystalizował jeszcze bardziej.

Dajesz swoim kruchym, męskim emocjom przejąć kontrolę, Ben. To była pierwsza oznaka słabości. Maska stabilności i zaufania kruszała na jej oczach — kiedyś była marmurem, teraz jedyne, co z niej zostawało, to biały proszek.

Naprawdę, Ben? — echo pytania numer pięć wraz z delikatnie uniesioną brwią ku górze. — Ja ci to podłożyłam? Spróbuj wymyślić coś lepszego, dam ci chwilę.

To było nie fair; do rozpraw sądowych mógł się przecież przygotowywać.
Audrey Verity
Wiek : 30
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : NORTH HOATLILP
Zawód : żona; filantropka
Benjamin Verity II
ODPYCHANIA : 15
SIŁA WOLI : 5
PŻ : 169
CHARYZMA : 28
SPRAWNOŚĆ : 7
WIEDZA : 20
TALENTY : 3
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t713-benjamin-verity-ii
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t765-benjamin-verity-ii
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t2147-audaces-fortuna-iuvat
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t766-skrzynka-pocztowa-benjamina-verity
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f144-willowside-10
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1069-rachunek-bankowy-benjamin-verity-ii
ODPYCHANIA : 15
SIŁA WOLI : 5
PŻ : 169
CHARYZMA : 28
SPRAWNOŚĆ : 7
WIEDZA : 20
TALENTY : 3
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t713-benjamin-verity-ii
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t765-benjamin-verity-ii
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t2147-audaces-fortuna-iuvat
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t766-skrzynka-pocztowa-benjamina-verity
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f144-willowside-10
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1069-rachunek-bankowy-benjamin-verity-ii
Bańka kłamstw pękła w ułamku sekundy. Piękna, o nieco nawet benzynowej powierzchni, mieniącej się wszystkimi barwami dostępnymi w kalejdoskopie świata, ot tak — zniknęła. Prysła na miliony małych drobinek, rozsypała się na stoliku razem z białym proszkiem, ugrzęzła na nim. Ktoś powinien to wytrzeć. Ktoś powinien wytrzeć z jej głowy każdą nieroztropną myśl, każdy nadymany i marmurowy wyraz twarzy.
Wystarczył moment, a kobieta, którą uwielbił sobie ponad inne, umiłował ponad samego siebie (bezczelne kłamstwo, Ben, w to nikt ci nie uwierzy), stała się nagle wrogiem. Chwila ta dłużyła się w głowie w nieskończoność, w rzeczywistości nie trwając więcej niż milisekundę. Nieskończoność, w której trakcie przeleciał wszystkie strony dzienników, obejrzał filmy ze ślubu, z tamtej dyskoteki, po której słaniała się na nogach, z każdej kłótni, z każdej doskonałej przemowy i z każdego pięknego zakończenia. I żyli długo i szczęśliwie — mógłby przysiąc, że w tej bajce był jeszcze zły wilk.
Wystarczył moment, a wiatr wokół zaszumiał jakby mocniej i zimniej — kwietniowe wieczory na Martha's Vineyard były równie zimne co jej serce. Mieli rację, oni wszyscy mieli rację, gdy on się mylił — Audrey z królowej lodu zamieniła się w istną mieszankę goryczy i starości. To nie wina Hudsonów, to nie nawet przeklęta krew Devalli — to jej piękna, piękna głowa. To przez nią to wszystko.
Rozszarpała to małżeństwo swoimi długimi paznokciami; zamiast wbijać czerwień lakieru w plecy męża, wyrwała mu nią serce. Krew wymieszała się ze sztuczną powłoką, a może ta krew też była tylko falsyfikatem? Jak śmiała?
Nim odpryski mydlanej bańki utonęły na stoliku, nie powstrzymał już chorej ambicji. Dłoń powędrowała ku jej szyi, zaciskając się tam nazbyt mocno: skończyło się, Audrey. Zamknij oczy. Nie lubię, gdy tak na mnie patrzysz.
Palce znalazły jej tchawice. Grdyka pod naporem męskiej ręki musiała się poddać, a stolik, na którym jeszcze przed sekundą były mydliny i kokaina, stał się teraz tłem, przewrócony gwałtownie w stronę basenu. Nikt ich nie widział, dziewczynki już dawno spały; nikt ich nie widział, nawet Boga nie było już w Niebie.
Co do mnie powiedziałaś?
Nie, nie, nie, ukochana żono. Nie bawimy się w gierki, bo nie jesteś moim przeciwnikiem.
Ubrany w białą koszulę Williamson na prawym ramieniu, jak ten kreskówkowy aniołek, próbowałby mu teraz przemówić do rozsądku; Barnaby'ego tutaj nie było. Zabrakło go parę dni temu, gdy porzucił wieloletnie kłamstwo — gdy okazał się człowiekiem, którego nikt nie znał. Brudny od krwi Paganini szeptał zaś do lewego — tego od serca — ucha: zabij ją, skończ te swoje męki.
Palce zacisnął mocniej, wstając gwałtownie i natarczywie, tak aby spojrzeć z góry na obraz największej przegranej w tym pojedynku.
Co do mnie powiedziałaś?!
Benjamin Verity II
Wiek : 33
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : North Hoatlilp
Zawód : adwokat twój i diabła
Audrey Verity
POWSTANIA : 16
WARIACYJNA : 1
SIŁA WOLI : 5
PŻ : 173
CHARYZMA : 13
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 15
TALENTY : 12
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t606-audrey-verity-nee-hudson#3413
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t803-audrey-verity#5767
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t804-poczta-audrey#5768
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f144-willowside-10
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1125-rachunek-bankowy-verity-audrey#10689
POWSTANIA : 16
WARIACYJNA : 1
SIŁA WOLI : 5
PŻ : 173
CHARYZMA : 13
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 15
TALENTY : 12
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t606-audrey-verity-nee-hudson#3413
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t803-audrey-verity#5767
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t804-poczta-audrey#5768
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f144-willowside-10
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1125-rachunek-bankowy-verity-audrey#10689
TW: przemoc domowa

Wystarczył moment, by zobaczyła to znów — nagle znów jest pięć lat temu, a pięć lat temu nie skończyło się nigdy. Przerwanie nałogu było iluzją; jeśli miała ku temu jakiekolwiek wątpliwości, to to, co rodziło się właśnie w jego oczach, utwierdziło ją w tym przekonaniu. Benjamin II się skończył — może nigdy go nie było? — przed nią był jedynie Benjamin—któryś—z—kolei. Mężczyzna, który nie potrafi nawet wygrać z dwoma gramami białej posypki. On miał być nestorem? Być może sprawdziłby się u Cavanagh. W końcu nie ma dużej różnicy, czy ćpun, czy pijak.

Poderwany w ruch sprawił, że odsunęła się do tyłu — zbyt późno — a stolik z głośnym impetem uderzył o posadzkę, przewracając się w stronę basenu. Pierwsze, co zrobiła, gdy jego ręce zacisnęły się na jej krtani, to spojrzała w górę. Nie na niego; na okna z pokoju ich córek. Nie potrafiła sobie przypomnieć, czy je zamknęła.

Nie mogą usłyszeć.

Próbowała coś powiedzieć, ale męska dłoń zaciśnięta była zbyt mocno. Dźwięki nie wydostawały się przez krtań, a jej własna dłoń próbowała odciągnąć nadgarstek męża. Kiedyś już do grali; nagle znów jest pięć lat temu, a pięć lat temu skończy się teraz.

Jeśli liczył, na podobny finał, to woda w basenie powinna być odpowiednio lodowata, dla odzyskania zdrowych zmysłów.

Jestem—

Głos był ledwo—ledwo słyszalny, zaciśnięte paznokcie na jego skórze próbowały odciągnąć go od zrobienia czegoś głupiego — za trzy dni jest Noc Walpurgi, pojebało cię, Ben? — a w spojrzeniu gniew mieszał się z przerażeniem. Nie było w nim zaskoczenia. Powinna była to przewidzieć.

w—

Tym razem patrzyła mu w oczy. Nie była jeszcze pewna; jeszcze czekała na decyzję białej koperty, ale to nie miało teraz żadnego znaczenia.

ciąży.

Cokolwiek było prawdą, było jedyną siłą, która mogła rozluźnić jego uścisk.
Audrey Verity
Wiek : 30
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : NORTH HOATLILP
Zawód : żona; filantropka
Benjamin Verity II
ODPYCHANIA : 15
SIŁA WOLI : 5
PŻ : 169
CHARYZMA : 28
SPRAWNOŚĆ : 7
WIEDZA : 20
TALENTY : 3
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t713-benjamin-verity-ii
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t765-benjamin-verity-ii
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t2147-audaces-fortuna-iuvat
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t766-skrzynka-pocztowa-benjamina-verity
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f144-willowside-10
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1069-rachunek-bankowy-benjamin-verity-ii
ODPYCHANIA : 15
SIŁA WOLI : 5
PŻ : 169
CHARYZMA : 28
SPRAWNOŚĆ : 7
WIEDZA : 20
TALENTY : 3
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t713-benjamin-verity-ii
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t765-benjamin-verity-ii
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t2147-audaces-fortuna-iuvat
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t766-skrzynka-pocztowa-benjamina-verity
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f144-willowside-10
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1069-rachunek-bankowy-benjamin-verity-ii
Wystarczył moment, by przerobił w głowie wszystkie scenariusze tej wycieczki. Skoro Sebastian pisał o możliwych zdarzeniach, to gdyby dłoń zacisnęła się zbyt mocno i na zbyt długo, może mógłby upozorować jakoś... Co? Nie. Odtrącił od siebie tę myśl, gdy ostatni dech mężczyzny w Acapelli uwolnił się razem z jego brudną duszą. Marzył tak długo o ostrym ostrzu noża, które miałoby przeciąć jej gardło, tylko po to, by przelać krew do misy, a potem zanurzyć w niej swoją twarz. Krew zawsze była ciepła, a Benjamin, jak nigdy wcześniej, właśnie tego ciepła potrzebował — czegoś, co odmawiano mu od wielu lat, czegoś, co zniknęło na kafelkach łazienki przy Willowside 10.
Nie potrafił oderwać wzroku, gdy brakowało jej tchu, mógłby przysiąc, że wyglądała wtedy piękniej — gdy jej oczy zajmowały się tymi drobnymi i ledwie zauważalnymi łzami, policzki robiły czerwone, a dłonie próbowały odciągnąć to, czego musiała się spodziewać, wypowiadając wcześniej tak paskudne i prawdziwe przecież oskarżenia. Prawda to mit — jest zależna od tego, kto akurat ją ustala. Podobnie zresztą było z prawem, a Verity już dawno przekonał się, że prawo zawsze miało stać po jego stronie. Musiał udowadniać to przed wszystkimi tak długo, że w końcu uwierzył, że w końcu zakochał się w wizji samego siebie w złotej koronie. Cierniowej koronie.
A potem ona: kobieta pełna goryczy, kobieta zimna, kobieta lodowata. Potem ona: kobieta, której mógłby oddać własne życie, bo tak ją ukochał. Potem ona: ta jedyna, dla której postawił wszystko na jedną kartę, zdobywał przez wiele, aż w końcu nie obiecała mu siebie samej. Potem ona powiedziała te trzy magiczne słowa. To nie dum spiro, spero — jakże adekwatne do sytuacji. To nie errare humanum est — to ona zabłądziła, bo na pewno nie ja. To nie cogito, ergo sum. Jestem w ciąży.
Kurwa.
Dłoń natychmiast odpuściła uścisk, nawet nie musiał pomyśleć, by to zrobić, jakby ciało samodzielnie zareagowało na kolejne sylaby, które ledwie dyszała ostatnimi tchami.
W-w ciąży? — usta same się ułożyły, bo oprócz pisku w uszach nie miał już nic.
Nie Audrey, to nie jest dobry moment. Stało się coś. Coś, czego nie mogę ci powiedzieć. Coś, na co nie byłem jeszcze gotowy. To nie jest dobry moment. To nie jest dobry moment. To nie jest dobry moment.
Przełknął ślinę, robiąc jeden krok w tył, tak niebezpiecznie blisko do krawędzi basenu. Zmierzył kobietę spojrzeniem, jakby próbując się upewnić, że jej brzuch jest już odpowiednio duży, że nie kłamie. Na pierwszą ciążę zareagował szerokim uśmiechem: przytulił ją, zapewnił o własnej miłości, o radości. Druga była potwierdzeniem starań, zgodności małżeństwa. Trzecia wspomnieniem, które minęło równie szybko, co się pojawiło. A teraz?
Teraz Benjamin Verity traci słowa. Klękajcie przed obliczem cudu.
Jesteś pewna...?
Benjamin Verity II
Wiek : 33
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : North Hoatlilp
Zawód : adwokat twój i diabła
Audrey Verity
POWSTANIA : 16
WARIACYJNA : 1
SIŁA WOLI : 5
PŻ : 173
CHARYZMA : 13
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 15
TALENTY : 12
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t606-audrey-verity-nee-hudson#3413
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t803-audrey-verity#5767
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t804-poczta-audrey#5768
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f144-willowside-10
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1125-rachunek-bankowy-verity-audrey#10689
POWSTANIA : 16
WARIACYJNA : 1
SIŁA WOLI : 5
PŻ : 173
CHARYZMA : 13
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 15
TALENTY : 12
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t606-audrey-verity-nee-hudson#3413
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t803-audrey-verity#5767
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t804-poczta-audrey#5768
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f144-willowside-10
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1125-rachunek-bankowy-verity-audrey#10689
Nie była pewna, co zobaczyła w jego oczach. Nie była pewna, czy chciała wiedzieć; ekscytacja nie była zawahaniem, a nienawiść daleko leżała od miłości. Oczywiście nie w Kręgu — tu wszystko leżało w kupie na sobie.

Cokolwiek zobaczyła w jego oczach, zapamiętała to. Twarz miała zaciśniętą od braku tlenu. Czuła, jak czerwienieje, jak puchnie i napina się, jak balonik. Georgie zażyczyła sobie balony na podwieczorek — przestraszyła się okropnie, gdy jeden z nich pękł. Wtulona w ramiona matki chlipała jak chmurka. Do kogo będzie się tulić nasze dziecko, gdy mnie zabijesz, Ben?

Była to myśl, która pojawiła się w jej głowie po raz pierwszy. Nigdy wcześniej nie było to scenariuszem. Nie była jakimś przypadkowym studentem, którego ciało odnajdą w rzece i nikt nie będzie zadawał pytań. O nią będą pytać — będą szukać, bo diamentów się nie oddaje; diamenty się wypożycza. Mój ojciec będzie chciał go z powrotem.

Słowa były zaklęciem, a te, które właśnie powiedziała, miały właściwości odpychające. Ręka rozluźniła się szybciej, niż jego twarz. Cofnięta do jego ciała uwolniła znów powietrze między nimi. Pierwsze nabranie go w płuca było łapczywe; przy drugim złapała się za obolałą szyję, jakby chciała szybko rozmasować siniaki, nim kolorem zaleją jej skórę. Będzie musiała napisać do Vittorii o poprawki do kreacji — będzie musiała osłonić szyję.

Tak.

Prawda to mit — jest zależna od tego, kto akurat ją ustala. Ona ustaliła, że musi być. Musi być, bo inaczej, jej życie się właśnie skończyło. Dzieci były błogosławieństwem od samego Lucyfera — teraz przyjęłaby jedno nawet od pieprzonego Gabriela.

Głos miała zachrypnięty, oczy przekrwione i myśli niespokojne. Gdy powiedziała mu pierwszy raz, że jest w ciąży, był zadowolony. Drugi raz pełen był intymnej radości — szeptów w pościeli i błądzących rąk w okolice jej podbrzusza. Trzeci raz—

Nie pamiętała trzeciego razu; został wykreślony, zupełnie jak rok w kalendarzu. Czy czwarty do niego dołączy?

Tak, jestem pewna.

Teraz mogła oddychać. Syna by nigdy nie zabił.
Audrey Verity
Wiek : 30
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : NORTH HOATLILP
Zawód : żona; filantropka
Benjamin Verity II
ODPYCHANIA : 15
SIŁA WOLI : 5
PŻ : 169
CHARYZMA : 28
SPRAWNOŚĆ : 7
WIEDZA : 20
TALENTY : 3
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t713-benjamin-verity-ii
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t765-benjamin-verity-ii
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t2147-audaces-fortuna-iuvat
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t766-skrzynka-pocztowa-benjamina-verity
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f144-willowside-10
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1069-rachunek-bankowy-benjamin-verity-ii
ODPYCHANIA : 15
SIŁA WOLI : 5
PŻ : 169
CHARYZMA : 28
SPRAWNOŚĆ : 7
WIEDZA : 20
TALENTY : 3
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t713-benjamin-verity-ii
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t765-benjamin-verity-ii
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t2147-audaces-fortuna-iuvat
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t766-skrzynka-pocztowa-benjamina-verity
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f144-willowside-10
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1069-rachunek-bankowy-benjamin-verity-ii
To wszystko nie tak. Wszystko zaplanowali sobie inaczej — Benjamin III miał się urodzić w połowie stycznia. Dokładny termin był przekładany dwa razy i zapewne stałoby się to jeszcze kolejne dwa, gdyby nie to, że zjawił się na świecie dużo wcześniej. Martwy. Zmęczony. Blady. Siny. Siny jak ona, gdy łapczywie chwytała powietrze w płuca, tuż po tym, gdy odpuścił uścisk.
Syna by nie zabił.
Tym się stałem? Jestem już niczym więcej niż plątaniną złych myśli na skażonej tafli? Lodowym posągiem, ciętym piłą? Marmurem, który stoi w naszym ogrodzie, ciesząc oko gości? Jestem już tylko powierzchnią, bo to, co się dzieje wewnątrz mnie, jest nieopisane i nieskończone.

Moment realizacji był momentem skrajnym. Przełomem, gdy walcząc sam ze sobą, pragnął wepchnąć jej kruche ciało do lodowatej basenowej wody i czekać aż wypłynie twarzą w dół, by przed koronerem zaznać — to taki paskudny wypadek, tak mi przykro, nasze dzieci już nigdy nie będą miały matki. Drugą emocją był namacalny strach — przed przyszłością, przeszłością, próbą zamachu na jej stan.
Syna by nie zabił.
Dopiero potem przyszło otrzeźwienie, w którym tak bardzo pragnął, by rozsypana przez wiatr kokaina ponownie znalazła się w woreczku.
Wypuścił głośniej powietrze, nie mogąc oderwać od niej wzroku. Przewrócony obok stolik i to jak rozmasowywała szyję — nic nie miało znaczenia, bo nie żałował nawet pół ruchu, który wykonał. Musiała wiedzieć i musiała pamiętać, że świat kończy się na Willowside 10. Była oszlifowanym diamentem i złotą obrączką. Jej ojciec sprzedał ją dla dobrego nazwiska, bo wiedział, że kobiety takie jak ona nie trafiają pomiędzy Sonk Road, a stare miasto. Cieszą się rezydencją w North Hoatlilp, życiem jak z okładki i mają w nim tylko jedną rolę — być żoną. Jej matka o tym nie wiedziała. Benjamin od dawna podejrzewał, że histeria, na którą ją skazano, była przejawem skazy, którą Audrey mogła odziedziczyć, a mimo to — aż do dzisiaj — nie żałował, że wybrał właśnie ją.
Dokładnie w ten sposób. Nie na odwrót. On wybrał ją i z tym przekonaniem żył od dziesięciu lat.
Diamenty się sprzedaje.
To syn?
Za wcześnie by stwierdzić, ale musiała coś czuć. Kochał obydwie córki równą miłością, ale nie potrzebował trzeciej, by dzielić resztki dobrych uczynków pomiędzy nie. Potrzebował dziedzica — kogoś, kto przejmie nazwisko, kogoś, kogo obdarzy podobną opieką jak Benjamin I obdarzył kiedyś jego. Lata oszczędzały Audrey zbyt długo, ale czy była jeszcze gotowa powić dziecko?
Benjamin Verity II
Wiek : 33
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : North Hoatlilp
Zawód : adwokat twój i diabła
Audrey Verity
POWSTANIA : 16
WARIACYJNA : 1
SIŁA WOLI : 5
PŻ : 173
CHARYZMA : 13
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 15
TALENTY : 12
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t606-audrey-verity-nee-hudson#3413
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t803-audrey-verity#5767
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t804-poczta-audrey#5768
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f144-willowside-10
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1125-rachunek-bankowy-verity-audrey#10689
POWSTANIA : 16
WARIACYJNA : 1
SIŁA WOLI : 5
PŻ : 173
CHARYZMA : 13
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 15
TALENTY : 12
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t606-audrey-verity-nee-hudson#3413
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t803-audrey-verity#5767
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t804-poczta-audrey#5768
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f144-willowside-10
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1125-rachunek-bankowy-verity-audrey#10689
To wszystko nie tak. Wszystko zaplanowała sobie inaczej. Miała mieć męża, którego dumne pokazywać będzie na swoim ramieniu. Nie takiego, przy którym martwi się, jaką sukienkę może założyć i czy on nie wymknie się za kilka dni, by wciągnąć coś w balowej łazience. Benjamin nie był na tyle głupi, pomyślała odruchowo, ale natychmiast odpowiedziała jej ta część jej, która wciąż czuła, jak proszek ugina się pod jej palcami. Dokładnie taki był.

Jej ojciec jej nie sprzedał, bo Benjamin jej nie kupił — nie było go na nią stać. Były rodziny lepsze i gorsze, potem długo nic, i dopiero ci spoza ich kręgu. Jednak nawet ci wewnątrz dzieleni byli na kategorie. Hudsonowie zasiadywali na tronie ze złota, które same sami sobie wykopali. Verity byli stopień (może dwa) niżej; wartość wyznaczały sztabki złota w skarbcach i daty przy tabliczkach historycznych. Siedziała na schodku niżej już wystarczająco za długo.

Podniosła się z leżaka. Rozprostowała materiał ubrania — od tego całego zamieszania, zawinęło się na rogach — i odchrząknęła delikatnie, jak dama, próbując doprowadzić swój głos do normalnego brzmienia.

Spojrzała na niego, jakby oskarżycielsko. Skąd mam—

Nie wiem — nie wzruszyła ramionami, bo damie nie wypada. Nie dodała również, że aktualnie — jeśli faktycznie istnieje — to jest niczym. Przy którejś ciąży lekarz jej tłumaczył, że do czterdziestego piątego dnia, każdy płód jest dziewczynką. Cokolwiek w niej było — pustka czy nadzieja — nie wiedziało jeszcze, czy w przyszłości czeka je nazwisko, czy mąż, który—

Za wcześnie, by powiedzieć.

Dla dziecka, czy dla nich?

To wszystko nie tak. Miała mu powiedzieć, nie wydusić z siebie ledwo słowa, i mieli być z tego powodu szczęśliwi. Dlaczego, do cholery, nie możemy być szczęśliwi, Ben? Dlaczego musisz wszystko psuć? Szukała wzrokiem plastikowego woreczka. Gdzieś go schował czy wypuścił z dłoni, wybierając tchawicę żony jako lepsze miejsce do ściskania?

Przez moment wyglądała, jakby coś poczuła, gdy na niego patrzyła. Jakby coś skruszało i na moment chciała ułożyć usta w dwóch, prostych słowach. Obiecała mu jednak coś te pięć lat temu — że więcej mu tego nie wybaczy.

Przenieś swoje rzeczy do gościnnego — powiedziała, zamiast tego, chłodniejąc na nowo. Po raz ostatni otarła opuszki palców o swoją krtań. Jutro założy golf, dziewczynki nic nie zauważą. Założy golf i zabierze je do tego muzeum, by mogły zobaczyć martwe wieloryby.
Audrey Verity
Wiek : 30
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : NORTH HOATLILP
Zawód : żona; filantropka
Benjamin Verity II
ODPYCHANIA : 15
SIŁA WOLI : 5
PŻ : 169
CHARYZMA : 28
SPRAWNOŚĆ : 7
WIEDZA : 20
TALENTY : 3
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t713-benjamin-verity-ii
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t765-benjamin-verity-ii
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t2147-audaces-fortuna-iuvat
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t766-skrzynka-pocztowa-benjamina-verity
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f144-willowside-10
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1069-rachunek-bankowy-benjamin-verity-ii
ODPYCHANIA : 15
SIŁA WOLI : 5
PŻ : 169
CHARYZMA : 28
SPRAWNOŚĆ : 7
WIEDZA : 20
TALENTY : 3
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t713-benjamin-verity-ii
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t765-benjamin-verity-ii
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t2147-audaces-fortuna-iuvat
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t766-skrzynka-pocztowa-benjamina-verity
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f144-willowside-10
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1069-rachunek-bankowy-benjamin-verity-ii
Tym razem przełknięta ślina była koszka. Wymieszał się w niej smak tytoniu z papierosów Marlboro, koniecznie czerwonych, koniecznie zakończonych filtrem; koniaku, koniecznie z wyższej półki, koniecznie wypitego zbyt szybko; krwi, którą poczuł na podniebieniu kilka dni temu.
To wszystko nie tak. Perfekcyjnie zaplanowane życie rozpłynęło się razem z Cece — wtedy jeszcze żałował, ale milczał. Georgie przypominała skarb — zbyt często łapał się na tym, by nie wspominać ich narodzin pod kątem własnego uwielbienia dla żony. Benjamin III — ten, którego imienia nie wolno wymawiać — był już tylko mgłą.
To wszystko nie tak, bo takie wieści winny być ogłaszane przy czerwonym winie, w uśmiechach, radościach i namiętnościach, a tymczasem jedyna namiętność, jaką dostrzegał teraz w jej oczach to uwielbienie do rzeźb. Tak nieruchome i zimne jak ona, tak niegotowe, aby skruszeć. Przypominała antyczny posąg o twardych rysach i nieco ukruszonej szyi. Ledwie zmrużone i niepragnące ciepła oczy były potwierdzeniem każdego słowa.
Jak mogła nie wiedzieć?
Był pewien, że coś poczuje, że nie ukryje przed nim płci. Przecież wiedziała — wiedziała, jak bardzo potrzebował dostać na własne ręce syna i że ten syn miał narodzić się żywy. Jego dusza miała zepsuć się dopiero na Ziemi, nie wędrować do Piekła nim zdąży uformować się w brzydką i bezkształtną bryłę kłamstw, rozpaczy i nienawiści. Wstała z krzesła zbyt łatwo, bo nagle każdy jej ruch był wyzwaniem, a ton jej głosu cierpieniem. Jeszcze nigdy, przez całe swoje życie, nie pragnął zobaczyć, jak ulatuje z niej życie, tyle tylko, że sprytna i manipulująca Audrey teraz nosiła w sobie nie jedno, a dwa.
Czyli była szansa, że to syn.
Zawahał się na moment, kątem oka obserwując pokój dziewczynek, w którym światło dalej było zgaszone, a zasłony w ich oknach nie poruszyły się nawet na sekundę.
A wtedy ona — proszę sobie wyobrazić, że śmiała — znów rozdrażnione serce doprowadziła do wrzenia. Umysł gasł, dłonie zaciskały się w pięści i dość już było jej ciosów, jej prób postawienia się wyżej. Jej ojciec sprzedał ją jak diament. Cenny, ale dalej mający określoną wartość. To Benjamin stworzył z niej najpiękniejszą z ozdób, bo w innym wypadku cieszyłaby oko co najwyżej w szklanej gablocie. Stworzył z niej kobietę sukcesu, kobietę idealną. Jej ojciec sprzedał ją, bo była niczym więcej niż towarem, który bez odpowiedniego kupca nie miał nawet ceny. To nie materiał stanowi o wartości o popyt na niego — powinna była to wiedzieć, nim zdecydowała się twierdzić, że ma w sobie coś więcej niż zepsutą od złota duszę.
Nie.
Jeden szybki krok w przód i jedna dłoń chwytająca ją za włosy na karku. Twoja runda się skończyła, teraz zagramy według moich zasad. Jeszcze nigdy, przez całe swoje życie, nie pragnął zniszczyć jej tak bardzo. Woreczek po tej jedynej kochance, która nigdy nie sprzeciwiała się jego woli, leżał teraz gdzieś pod butem. A może obok niego? Nieważne.
Moja cierpliwość się skończyła. Mam dość twoich dyskusji i próby postawienia się na równi ze mną. Jestem twoim mężem, a ty nosisz moje nazwisko i mieszkasz w moim domu. Wychowujesz moje dziecito wszystko należy do mnie. Nie widzisz? Łącznie z tobą, najdroższa. — Jeśli jeszcze raz — jeszcze jeden raz — zapomnisz o tym, to spełnię twoje koszmary, Audrey. Stanę się człowiekiem, którego znienawidzisz — dłoń na włosach przyciągnęła kobietę do siebie. Wojna już się rozpoczęła. To nie czas na opór. — Jeszcze jeden raz zapomnisz i nic nigdy w twoim życiu nie będzie już dobre i szczęśliwe. Staniesz się wrakiem i pustą powłoką. Stworzyłem cię silną i to ja cię zmienię — twarz przysunął jeszcze bliżej, wypowiadając te słowa przez zaciśnięte zęby.
Nienawiść bolała mocniej.
Jeszcze nigdy, przez całe swoje życie, nie pragnął jej tak bardzo. Brakowało milimetrów, by usta docisnął do ust, zamiast tego odwracając ją szybko, tak by jedno z ramion oplotło się wokół piersi, a drugie szyi. Złączeni w jedną całość, piękni jak tamten obraz, nad którym zachwycali się 10 lat temu w nowojorskim muzeum.
Zabiłem tamtego chłopaka, Audrey — wyszeptał prosto do jej ucha, wciskając własne biodra w nią. — Tego, którego wyłowiono potem z rzeki; tego, który próbował mi ciebie zabrać. To ja go zabiłem.

zt x2
Benjamin Verity II
Wiek : 33
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : North Hoatlilp
Zawód : adwokat twój i diabła