Witaj,
Mistrz Gry
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t58-budowanie-postaci
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t179-listy-do-mistrza-gry
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t58-budowanie-postaci
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t179-listy-do-mistrza-gry
Sala numer dwa
Największa sala na oddziale magicznym jest podłużna i dość wąska. W rzędzie mieści się tutaj dziesięć łóżek, ale korytarz pod oknem, którym przemieszczają się pacjenci, medycy oraz wizytujący jest stosunkowo ciasny. Być może właśnie z tego powodu w sali numer dwa umieszcza się przede wszystkim pacjentów, którym nie grozi nagła zapaść albo inny wypadek, zmuszający do szybkiej reakcji.
Mistrz Gry
Wiek :
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru sekty satanistycznej
Charlotte Williamson
ILUZJI : 8
POWSTANIA : 20
SIŁA WOLI : 8
PŻ : 176
CHARYZMA : 13
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 3
TALENTY : 17
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t369-charlotte-williamson#1133
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t433-charlotte-williamson
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t436-slodka-szarlotka#1524
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t536-poczta-charlotte-williamson#2474
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f110-blossomfall-estate
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1095-rachunek-bankowy-charlotte-williamson
ILUZJI : 8
POWSTANIA : 20
SIŁA WOLI : 8
PŻ : 176
CHARYZMA : 13
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 3
TALENTY : 17
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t369-charlotte-williamson#1133
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t433-charlotte-williamson
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t436-slodka-szarlotka#1524
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t536-poczta-charlotte-williamson#2474
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f110-blossomfall-estate
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1095-rachunek-bankowy-charlotte-williamson

5 lutego 1985 roku


Wychodząc z piekarni szła pospiesznym krokiem, nie chcąc spóźnić się na spotkanie z matką. Maaike Williamson nie znosiła czekać, o czym jej jedyna córka doskonale wiedziała, gdyż to na niej skupiała się cała złość z niesprostanych matczynych oczekiwań. Pływanie w jeziorze o tej porze roku mogło skończyć się tragedią, jednak matka z domu van der Decken zdawała się ignorować zagrożenie potencjalnej choroby. ”Tylko tak się zahartujesz”, powtarzała lata temu, kiedy nurkująca pod taflą lodowatej wody dziewczynka z trudem łapała oddech. Może i choroby rzeczywiście imały się jej zdecydowanie rzadziej, niż rówieśników, lecz odporność na presję społeczeństwa czy krytykę rządziła się innymi prawami. Podobnie zresztą było ze spełnianiem wygórowanych wymagań matki.
Z tego też powodu zebrała się bladym świtem, wielce niepocieszona, że na miejsce będzie musiała wybrać się na piechotę. Autobus był dla niemagicznych frajerów, własnym prawem jazdy nigdy się nie interesowała, a łapanie stopa z sukcesem o tej porze graniczyło przecież z cudem. ”Spotkamy się na miejscu”, rzuciła tylko poprzedniego wieczoru przy kolacji matka, nie przyjmując sprzeciwu. Nie mając żadnej przestrzeni do polemizacji, pozostało jej wyłącznie zgodzić się na przedstawione warunki. Stukot niewysokich obcasów niósł się brukowaną uliczką, mieszając z mlaśnięciami topniejącego z odwilżu śniegu. Przerzucona przez ramię sportowa torba mieściła w sobie ręcznik i ciepły sweter na zmianę. Poły rozpiętego płaszcza łopotały na wietrze, odsłaniając bluzę z satanistycznym motywem i sięgające pasa ciemne dżinsy.
Zaparowana od wewnątrz witryna sklepowa zdawała się nie wyróżniać niczym specjalnym, ale kiedy intensywny zapach drożdży dotarł do nozdrzy Charlotte, musiała na moment przystanąć i zwrócić ku niej swoją uwagę. Zadźwięczał dzwoneczek, czarownica ustawiła się w niedługiej kolejce, a nie chcąc od rana wszczynać żadnych kłótni postanowiła nie rozpychać się łokciami, domagając szybkiego obsłużenia. Stojący za kontuarem sprzedawca w fartuchu oprószonym mąką uwijał się prędko, skacząc między kasą a piecami. Zakupiona drożdżówka pachniała aromatycznie, miękkość pieczywa kusiła, zarówno błyszczącą skórką, jak i chrupiącą kruszonką. Nie chcąc zbędnie tracić cennego czasu, od razu ruszyła w dalszą drogę, rozwijając papierową torbę, aby dostać się do słodkości. Nie powinna niczego jeść przed treningiem, ale jeśli złapie ją skurcz, będzie wiedzieć kogo za to winić. Wgryzła się w drożdżówkę oczekując upragnionej słodyczy, kiedy rozległ się metaliczny chrzęst i okrutny ból przeciął jej szczękę, promieniując od jednego z zębów. Zdezorientowana Williamson przystanęła gwałtownie, odruchowo łapiąc się za policzek i skupiła wzrok na bułce.
- Co do ch…?! - urwała w połowie, kiedy wybałuszone oczy dostrzegły wystający zeń metalowy fragment. Przesunęła językiem po zębach, od razu wyczuwając ubytek; sięgając tam dłonią znalazła ułamany fragment. Natychmiast zagotowało się w niej ze złości i zrobiła już krok w tył, chcąc wrócić do piekarni i odwdzięczyć się obsłudze sklepu, lecz zaraz ruszyła dalej, widząc majaczący się w oddali budynek szpitala im. Sary Madigan. Wpadła z impetem, od razu kierując się na oddział magiczny. Nie zamierzała oddawać swojego zdrowa czy życia niemagicznym - co to, to nie! Gnając kolejnymi korytarzami prędko zlokalizowała wpół zaspaną recepcjonistkę, miała ją właśnie czekać nagła pobudka.
- Muszę zobaczyć się z lekarzem, natychmiast - rzuciła już od wejścia Charlotte, zbliżając się do kontuaru recepcji. Mozolnie uniesiona głowa aż prosiła się, by szarpnąć za te kudły i trzasnąć o biurko. - Czy szanowna pani wie kim ja jestem? - syknęła złowieszczo, gwałtownie pochylając się nad blatem i wspierając na łokciach, kiedy recepcjonistka nie wzięła się do pracy z zadowalającym ją zaangażowaniem. Zmrużone groźnie powieki wyrażały niezadowolenie. - Charlotte Williamson, tak, z tych Williamsonów. Znajdź mi lekarza.
- Tak, tak, już kogoś zawołam - odpowiedziała kobieta, mrugając kilkakrotnie w zdezorientowaniu, nie do końca jeszcze rozumiejąc co się dzieje. Nie zapytała nawet o powód tej nagłej wizyty, kiedy podnosząc się pospiesznie z miejsca nieomal wpadła na kontuar w drodze do bocznej sali.
- Spieszę się! - zawołała jeszcze za nią czarownica. Już i tak była spóźniona na spotkanie z matką, nie zamierzała pogarszać swojej sytuacji. Kilka głów siedzących w poczekalni osób uniosło się i zerknęło w jej kierunku. Czarownica nie miała nawet siły, by jakkolwiek załagodzić sytuację i pozować na miłą oraz uprzejmą młodą kobietę, godną nazwiska Williamson. Pulsujący w szczęce ból nie chciał dać za wygraną, z wolna doprowadzając ją do szału.
Charlotte Williamson
Wiek : 23
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : North Hoatlilp
Zawód : studentka demonologii
Jiahao Yimu
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t214-jiahao-yimu#890
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t309-jiahao-yimu#898
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t308-ive-got-a-gift-for-you-poison-in-the-well-jiahao#897
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t310-poczta-jiahao-yimu#900
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f116-dom-jiahao-yimu
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t214-jiahao-yimu#890
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t309-jiahao-yimu#898
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t308-ive-got-a-gift-for-you-poison-in-the-well-jiahao#897
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t310-poczta-jiahao-yimu#900
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f116-dom-jiahao-yimu
Od samego rana stacjonował na szpitalnym oddziale magicznym – kilka osób z załogi złapało jakieś choróbsko i było na zwolnieniu, więc jakoś tak się złożyło, że tego dnia bardziej był potrzebny na miejscu niż w terenie. Nieprzyzwyczajony do pracy pośród czterech ścian błąkał się po szpitalnych korytarzach, często zagadując pacjentów i próbując im jednocześnie chociaż trochę umilić pobyt. Z rękoma złożonymi za plecami przemierzał przez magiczne skrzydło szpitala, ochoczo zaglądając do każdej sal, do której co jakiś czas trafiali poszkodowani czarownicy. To nie był jeden z tych niesamowicie pracowitych dni i na taki też się nie zapowiadał.
   Co chwilę lądował przed ekspresem do kawy, by ostatecznie opuścić pomieszczenie socjalne z parującą filiżanką, z której powoli sączył ciemny płyn, przesiadując w jednym z gabinetów. Odkąd tu był na oddział trafiło kilku pacjentów, którym był w stanie pomóc magią anatomiczną. Trafił się też pacjent z ciążącą klątwą, którego od razu przekierował do dyżurującego łamacza. Od tamtej pory miał chwilę spokoju, choć swojego dyżuru zdecydowanie nie mógł nazwać męczącym – miał wrażenie, że dużo bardziej zmęczyłby się, gdyby działał w terenie.
   W pewnym momencie dopadło go znużenie, którego nie mógł w sobie zwalczyć. Wciąż leniwie błąkał się po korytarzach, kilkukrotnie próbując nawiązać jakąś zajmującą rozmowę z recepcjonistką, ale kobieta prawdopodobnie miała za sobą ciężki wieczór, bo wyglądała naprawdę tragicznie słabo. Nie powiedział jej tego wprost, ale zasugerował, że przed kolejnym dniem pracy powinna lepiej się wyspać, bo trzeba było być ślepcem, żeby nie zauważyć jak się męczy. Podsunął jej nawet pod nos kawę, bo doskonale wiedział jak to jest się tak czuć. Ostatnio też przechodził przez trudniejszy okres.

   Często bywał u jednego z pacjentów, który dochodził do siebie po zatruciu jadem różanecznika. W ciągu dnia kilkukrotnie sprawdzał co u niego, bo doskonale wiedział jakie właściwości ma toksyna rośliny. Kontakt z nią był bardzo nieprzyjemny w skutkach – organizm słabł natychmiastowo, a zaraz po tym następowała blokada przepływu magii, którą trzeba było niestety przeczekać, z czym młodzieniec nie mógł się pogodzić. Miał z nim akurat przeprowadzić rozmowę, którą chciał go nieco uspokoić, ale gdzieś z korytarza dobiegły go niego krzyki. Od razu zmarszczył brwi, automatycznie podnosząc się ze stołka. Skinieniem dłoni nakazał chłopakowi pozostać na łóżku, a sam wymknął się przez drzwi, uprzednio badając sytuację przez drobną szparę.
   — Co tu się dzieje? — zawołał, dopiero kierując się w stronę awanturniczki, która wpadła do sali. Wydawał się być nieco zdezorientowany, ale starał się zachować twarz. Od razu spojrzał na recepcjonistkę, jakby oczekiwał z jej strony choćby szczątkowego wyjaśnienia, ale kobieta prawdopodobnie też nie wiedziała o co dokładnie chodzi.
   — Po pierwsze, proszę zachować ciszę, są tu chorzy, którzy potrzebują odpowiednich warunków by dojść do siebie, a po drugie... dlaczego pani tak krzyczy, coś się stało? — ton głosu miał niesamowicie spokojny, poważny. Nie miał zamiaru niepotrzebnie wdawać się w kłótnię, ale nie chciał też niepokoić pacjentów przebywających w szpitalnych łóżkach.
   Przynajmniej coś się zaczęło dziać.
Jiahao Yimu
Wiek : 29
Odmienność : Rozszczepieniec
Miejsce zamieszkania : cripple rock
Zawód : ratownik; alchemik
Charlotte Williamson
ILUZJI : 8
POWSTANIA : 20
SIŁA WOLI : 8
PŻ : 176
CHARYZMA : 13
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 3
TALENTY : 17
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t369-charlotte-williamson#1133
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t433-charlotte-williamson
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t436-slodka-szarlotka#1524
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t536-poczta-charlotte-williamson#2474
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f110-blossomfall-estate
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1095-rachunek-bankowy-charlotte-williamson
ILUZJI : 8
POWSTANIA : 20
SIŁA WOLI : 8
PŻ : 176
CHARYZMA : 13
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 3
TALENTY : 17
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t369-charlotte-williamson#1133
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t433-charlotte-williamson
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t436-slodka-szarlotka#1524
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t536-poczta-charlotte-williamson#2474
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f110-blossomfall-estate
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1095-rachunek-bankowy-charlotte-williamson
Powiodła wzrokiem za recepcjonistką, widząc że ta kieruje się już ku sąsiedniej sali. Czy Charlotte była na tyle spokojna i na tyle ufająca średnio komunikatywnej kobiecinie za ladą, by pozwolić jej odejść od siebie? Musiała. Dłoń czarownicy zacisnęła się na blacie kontuaru i tylko bielące knykcie uporczywie napinanych mięśni zdradzić mogły, jak wielki doskwierał jej ból.
Jak długo należało czekać na obsługę tego przybytku? Jak działał szpital, jak wielu mieli lekarzy, gotowych udzielać pomocy wszelkim strudzonym i doświadczonym życiem czarowników? Oby wielu, przemknęło przez myśl brunetce, kiedy próbowała złapać głębszy oddech i nie przejmować się nieubłaganie upływającym czasem. Nigdy dotąd nie musiała bywać w szpitalu, nie tylko przez wzmocnioną odporność, ale też dlatego, że nazwisko zobowiązywało. Wszelkie leczenie odbywało się za murami rodowej rezydencji, gdzie żadne ze wścibskich par oczu nie mogły sięgnąć chorych czy noszących ślady brutalnego pobicia dzieci. Te skrywane były zazdrośnie i zapobiegawczo, by nikt nic złego nie mógł nań powiedzieć, przypisać łatki nieodpowiedzialnych. Głosy wyborców były zbyt ważne, by pozwalać sobie na jakiekolwiek niedopatrzenia.
Obawiała się, że uschnie zaraz z tego bólu, porzucona, zignorowana i zapomniana. Zmrużyła złowieszczo powieki, odpowiadając spojrzeniu jednego z siedzących w poczekalni starszych panów, który przyglądał się jej z zaciekawieniem. Ten jednak nic nie zrobił sobie z groźnej miny czarownicy, mając głęboko w poważaniu wylewającą się zeń złość. Pojebany jakiś, czy co?, zastanowiło ją na krótką chwilę i już miała warknąć do niego z bezczelnym ”Na co się gapisz?!”, kiedy to do jej uszu dotarł męski głos.
- Krzyczę?! - zdumiała się, rzeczywiście na moment podnosząc głos w wyrzucie. Czy czarownik wiedział, co mówił? Czy miał świadomość do kogo się zwracał? Charlotte Williamson nie miała w zwyczaju krzyczeć, co to, to nie! Unosiła się - a jakże. Warczała w złości - zdecydowanie! Zaburzała spokój Szatanowi-winnych-chorych - całkiem możliwe. Ale żeby od razu krzyczeć i się awanturować? - Oczywiście, że coś się stało. Skąd w ogóle myśl, że przychodziłabym tu, gdyby nic się nie stało? Wyglądam jak ktoś, kto ma nadmiar czasu do zmarnowania?
Skrajny spokój lekarza działał na nią niczym plama krwi na bezkostnika. Kotłująca się w niej irytacja w połączeniu z narastającym wciąż bólem, popychała do skrajności, ale wyuczona przyzwoitość i głęboko wpojona obowiązkowość w dbałości o dobre imię rodziny, zmuszała do wstrzymania.
- TO się stało. - Stając przed czarownikiem zdołała ściszyć ton głosu. Nieznacznie zadarła brodę ku górze, by zlustrować jego twarz wzrokiem, jakby chciała wyciągnąć spomiędzy linii szczęki wniosek co do niekompetencji. Zieleń oczu Charlotte spowita była cienką, szklącą się majaczącymi w kącikach łzami, jakie w żadnym wypadku nie miały świadczyć o jej słabości - co to, to nie! - a zwykłej bezsilności oraz bólu. Wyciągnęła z kieszeni zaciśnięty dotąd w zamkniętej dłoni fragment czwórki, jaka ukruszyła się w zetknięciu z zapieczonym w drożdżówce gwoździu. - Proszę powiedzieć, że można coś z tym zrobić.
Charlotte Williamson
Wiek : 23
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : North Hoatlilp
Zawód : studentka demonologii
Jiahao Yimu
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t214-jiahao-yimu#890
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t309-jiahao-yimu#898
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t308-ive-got-a-gift-for-you-poison-in-the-well-jiahao#897
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t310-poczta-jiahao-yimu#900
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f116-dom-jiahao-yimu
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t214-jiahao-yimu#890
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t309-jiahao-yimu#898
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t308-ive-got-a-gift-for-you-poison-in-the-well-jiahao#897
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t310-poczta-jiahao-yimu#900
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f116-dom-jiahao-yimu
   Może nas uratować tylko spokój.
   W szpitalu ścierał się z wieloma osobistościami i osobowościami – trudnymi pacjentami, rozżalonymi odwiedzającymi, a nawet ze świadkami wypadków. Każda z jednostek wymagała zupełnie innego podejścia. Dostosowanie się do rozmówcy wcale nie należało do najprostszych zadań, a on za każdym razem musiał wcielać się w tego, który wykaże się niepojętnym zrozumieniem, którego na zwykle nie miał w sobie zbyt wiele. Dlatego zawsze musiał się tak bardzo koncentrować na tym, by nie powiedzieć czegoś niestosownego bo przecież jęzor miał niewyparzony, a przy okazji zadbać o komfort odwiedzających szpital. Tym razem też chciał dobrze, ale poranna kawa dopiero zaczynała na niego działać.
   Wyraz jego twarzy był łagodny – całą uwagę poświęcał nowoprzybyłej. Domyślał się, że zachowuje się w taki sposób dlatego, że nęka ją jakiś ból lub inny, wstydliwy problem, dlatego postanowił po prostu jej wysłuchać i zabrać głos dopiero po zapoznaniu się z całą sprawą. Nie chciał jej przerywać, żeby poczuła się wysłuchana, może w jakimś stopniu zrozumiana. Chciał ją otoczyć opieką, nawet jeśli w pierwszym zderzeniu wydawała się być rozdrażnioną osą, do której lepiej nie podchodzić.
   Z ust wypuścił powietrze.
   Zrobił głęboki oddech, próbując oczyścić głowę, pozbywając się przy okazji resztek jadu, które na pewno zalegały mu gdzieś głęboko na końcu języka. Liczyło się tylko zrozumienie.
   — Nie miałem na myśli nic złego. Przychodzą tu też odwiedzający — wyjaśnił najpierw, żeby rozwiać wszelkie wątpliwości i nieścisłości. Pokusił się nawet na posłanie jej delikatnego uśmiechu – takiego, który ma za zadanie podnieść na duchu i pokazać zrozumienie. Takiego, który mówi jestem przy tobie.
   Przyjrzał się jej uważniej, gdy pokazała ubytek. Tak skruszony ząb faktycznie mógł powodować ogromny dyskomfort i ból – udało mu się zrozumieć przynajmniej skąd te nerwowe nastawienie. Na jej miejscu zachowywałby się podobnie.
   — Proszę za mną, wejdziemy w głąb i coś na to poradzimy — powiedział, skinąwszy dłonią w jej stronę w zapraszającym geście. Natychmiast ruszył też przed siebie. Wyminął jedno łóżko, później drugie, wciąż idąc wzdłuż wąskiej ścieżki, prowadzącej dalej. To właśnie tam było trochę wolnej przestrzeni, w której mógłby się dokładniej przyjrzeć przypadkowi kobiety.
   — Pani Williamson, tak? — zapytał, gdy już byli na miejscu. On zasiadł przy stoliku, ona mogła zająć miejsce na łóżku. — Proszę powiedzieć jak do tego doszło.
   W międzyczasie wyjął z głębokiej kieszeni fartucha małą latarkę. Na jego twarzy wciąż widniał delikatny uśmiech – pokrzepiający, niezbyt nachalny.
Jiahao Yimu
Wiek : 29
Odmienność : Rozszczepieniec
Miejsce zamieszkania : cripple rock
Zawód : ratownik; alchemik
Charlotte Williamson
ILUZJI : 8
POWSTANIA : 20
SIŁA WOLI : 8
PŻ : 176
CHARYZMA : 13
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 3
TALENTY : 17
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t369-charlotte-williamson#1133
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t433-charlotte-williamson
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t436-slodka-szarlotka#1524
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t536-poczta-charlotte-williamson#2474
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f110-blossomfall-estate
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1095-rachunek-bankowy-charlotte-williamson
ILUZJI : 8
POWSTANIA : 20
SIŁA WOLI : 8
PŻ : 176
CHARYZMA : 13
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 3
TALENTY : 17
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t369-charlotte-williamson#1133
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t433-charlotte-williamson
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t436-slodka-szarlotka#1524
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t536-poczta-charlotte-williamson#2474
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f110-blossomfall-estate
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1095-rachunek-bankowy-charlotte-williamson
Spokój w odpowiedzi na gwałtowność był dla panny Williamson czymś rzadko spotykanym - a raczej spokój niezwiastujący nadchodzącej burzy. Obracając się w towarzystwie osób uległych, bądź reagujących ze zdwojoną siłą, tym dziwniej się poczuła w zetknięciu z medykiem. Rozchyliła już wargi z zamiarem kontynuowania tyrady, kiedy dotarł doń sens jego słów. Zamrugała kilkakrotnie zdezorientowana na uprzejmość uśmiechu - zaspany był, czy jak?
- N-naturalnie - odburknęła tylko, powściągając dalszy wylew żalu. Z otwartymi szeroko ustami nietrudno było milczeć, czekała więc w ciszy, aż wybrzmi werdykt. Na skinienie dłonią i słowa zaproszenia podążyła za czarownikiem w głąb sali. Starała się patrzeć przed siebie, nie zerkając na mijanych po drodze pacjentów. Zajęte łóżka mimowolnie przyciągały jej wzrok, a zmarnowane twarze skutecznie zniechęciły młodą kobietę do chorowania.
- Panna - poprawiła od razu lekarza, nie chcąc wprowadzać go w błąd. Nie winiła go za nieorientowanie się powiązaniach rodzin Kręgu, mało kto spoza samych zainteresowanych potrafił się w nich połapać. Zrzuciła z ramion płaszcz i usiadła na skraju łóżka, nie zamierzając się na nim kłaść. - Bezczelność cukierników, oto co się stało! - znów się uniosła, jak rozwścieczony czerwoną płachtą byk, aby zaraz unieść otwartą dłoń na znak samorefleksji. Zamieszanie było w tym momencie ostatnim, czego chciała. Liczyła się już z faktem, że przyjmie na siebie złość matki za tak rażące spóźnienie. Maaike zresztą rzadko kiedy słuchała słów wyjaśnienia, mając je głęboko w poważaniu - istotny był wyłącznie efekt. Tymczasem inni, głodni plotek ludzie, których wzrok sięgnąłby sylwetki czarownicy, mogli wyrządzić jej więcej krzywdy, chociażby kojarząc jej wizytę z zawieszonym przed miesiącem na tablicy ogłoszeń przy kościele haniebnym pomówieniem.
Spomiędzy warstw swetra, ręcznika i stroju kąpielowego wyjęła papierową torbę. To z niej wysunęła nadgryzioną drożdżówkę - niepozorną, idealnie polukrowaną, za to pozbawioną wszelkiego nadzienia. Zamiast niego we wnętrzu słodkiego pieczywa tkwił gwóźdź. Na sam jego widok głowa Charlotte zaczęła ciążyć od wzmagającego się bólu, rytmicznie pulsującego ze strony szczęki. Fizycznego dyskomfortu była w stanie znieść wiele, ponieść konsekwencje swoich czynów, odprawianych rytuałów, przyzywanych demonów, przepływającej przez drobne ciało magii. Tyle że ukruszony ząb był zbyt nudnym i prozaicznym powodem, by w ogóle cierpieć. Uniosła drożdżówkę w kierunku lekarza, by przedstawić mu niewątpliwy dowód.
- Może ktoś czai się na moje życie, może zmienili obsługę, to nieistotne, bo zapłacą mi za to w swoim czasie. - Wzruszenie ramion okraszone przepełnionym goryczą tonem. Każdy, kto z panną Williamson nie miał przyjemności się bliżej poznać, uznałby jej słowa żart, jednak czarownica nie zwykła rzucać ich na wiatr. Wzięła głębszy oddech, próbując zebrać się w sobie. Ogarnij się, Lotte. Naraz przybrała na twarz przepraszający uśmiech, jak gdyby wcale nie była dotąd sobą. - Pan wybaczy, to trudna sytuacja. Naprawdę się spieszę, a to, co się wydarzyło… Proszę powiedzieć, że można to prędko naprawić. - Uprzejmość tonu była nagłą odmianą, o wiele bardziej pasującą do łagodnych rysów twarzy czarownicy.
Charlotte Williamson
Wiek : 23
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : North Hoatlilp
Zawód : studentka demonologii
Oscar Nox
ANATOMICZNA : 28
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 164
CHARYZMA : 2
SPRAWNOŚĆ : 2
WIEDZA : 18
TALENTY : 7
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t540-oscar-nox?nid=3#3014
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t577-oscar-nox
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t578-oscar-nox#3146
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t575-poczta-oscara-nox-a
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f120-mieszkanie-i-gabinet-oscara-noxa
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1063-rachunek-bankowy-oscar-nox#9123
ANATOMICZNA : 28
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 164
CHARYZMA : 2
SPRAWNOŚĆ : 2
WIEDZA : 18
TALENTY : 7
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t540-oscar-nox?nid=3#3014
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t577-oscar-nox
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t578-oscar-nox#3146
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t575-poczta-oscara-nox-a
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f120-mieszkanie-i-gabinet-oscara-noxa
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1063-rachunek-bankowy-oscar-nox#9123
Opowiadanie z rozwojem magicznym
17 stycznia 1985


Echo jego pospiesznych kroków odbijało się miliardem  zwielokrotnionych dźwięków od pustego korytarza, gdy w pośpiechu zmierzał ze zwykłego oddziału do  magicznego. To była ta chwila, w której poczuł jak jego zielony sprany uniform, przykleja się lekko do pleców.
Zamarzył by w wolny dzień po dyżurze udać się do uzdrowiska choć na kilka godzin. Potrzebował wypoczynku jak nikt inny.
Pager znów zawibrował przy jego pasie, niczym niewidzialna nić szarpiąca jego nerwy. Nie wiedział co może być aż tak pilnego, że wzywali go z góry.
Gdy wreszcie dotarł do pozornie zamkniętego budynku miał zadyszkę. Pchnął drzwi znajdując się na magicznej recepcji i od razu by nie tracić czasu krzyknął do pielęgniarki.
Nox byłem wzywany…
Do dwójki! - Uprzejmie odpowiedziała młoda dziewczyna, której nigdy wcześniej tu nie widział, różniła się od swoich koleżanek nie tylko radosną aurą ale też uśmiechem i ekspresyjnością. Nawet w tej chwili uniosła dłoń i pokazywała mu ruchem w którą stronę ma iść.
Osobliwe, ale najpewniej nie wiedziała, że zna to miejsce.
Przywitał go zwierzęcy krzyk, tym silniejszy im bliżej był sali do której zmierzał. Zawahał się przed samymi drzwiami, trwało to jedno uderzenie serca. W tym czasie starał się złapać oddech zupełnie jakby przyszykowywał się na jakieś osobliwe starcie.
Po przekroczeniu progu, niewielkiej sali dostrzegł młodą dziewczynę, która wiła się i krzyczała przywiązana do łóżka. Przy jej boku dostrzegł innego medyka oraz pielęgniarkę.
Panie Kane- Kiwnął głową z szacunkiem identyfikując kolegę lekarza, który był wybitnym egzorcystą. Podziwiał zarówno jego profesjonalizm jak i wiedzę.
Stał chwilę w nogach chorej, czekając na jakiekolwiek wyjaśnienie sytuacji, w której się znalazł.
Dlaczego tu jestem?Zapytał wreszcie nie mogąc znieść dłużej krzyków, miał wrażenie że pacjentka zdziera sobie struny głosowe bo jej jęki boleści urywały się przechodząc w nieco chrapliwe skrzeczenie.
Pacjentka trafiła do nas godzinę temu z objawami przypominający pajęczaka. Jej stan nagle zaczął ulegać pogorszeniu… Referowała pielęgniarka, pomagając Noxowi odnaleźć się możliwie jak najlepiej w całej sytuacji.
Jak pająka… przecież…- Urwał nie potrafiąc wyjść ze zdumieniam natychmiast podszedł w kierunku łóżka z pacjentką i podwinął jej koszulę by dokonać choć wstępnych oględzin. Spojrzał pytająco na Kane’a, który wypowiadał zaklęcia, co dawało odpowiedzi na to - dlaczego do tej pory nic nie powiedział.
Oscar spojrzał na pielęgniarkę w chwili, w której starał się odszukać jakiekolwiek ślady wskazujące, że pękło jedno z naczyń krwionośnych. Nc jednak nie dostrzegał, nie mógł też przekręcić jej na bok bo znajdowała się w stanie unieruchomienia.
Gdzie go miała?- Zapytał nagle czekając na jakiekolwiek wyjaśnienie.
Na brzuchu.- Odpowiedziała rzeczowo i pokazała miejsce w którym nic się nie znajdowało.
Technika kurzego jaja wyeliminowała nasze podejrzenia o przekleństwie dlatego nie wzywaliśmy łamacza. [/b]- Kane nagle odezwał się wyciągnięty z amoku swoich szeptów, które jednak sprawiły, że pacjentka uspokoiła się na chwilę i przestała wić.
Nagle ręka dziewczyny zadrżała i lekko przesunęła się, w chwili w której pojawił się na niej podłużny ślad wyglądający jak uderzenie. Wrzask znów przerwał iluzoryczny spokój a po nim nastąpiło chlipanie pacjentki.
Syndrom diaskurów Powiedział nagle Nox potwierdzając jedynie przypuszczenia kolegi po fachu, który potknął głową najpewniej potrzebując drugiej opinii.
Przekazuję. Odpowiedział lakonicznie wychodząc z sali, w której nadal utrzymywał się krzyk jego nowej pacjentki.
Proszę przygotować miejsce pod rytuał zdrowego ciała. Przez dłuższą chwile analizował swoje możliwości, i najlepszą opcję leczenia. Skutki rytuału odczuje dopiero za jakiś czas, wina była pomoc doraźna, która zniweluje pojawiający się ból i urazy.
Będzie musiał utrzymać ją tak długo przy życiu aż atak na drugą osobę się nie zakończy.

Spirituspuritas Extrenum Wyszeptał widząc na na skrze dziewczyny pojawiają się koleje zamienia świadczące o uderzeniach. Bał się o jej urazy wewnętrzne i właśnie ten lęk był błędem. Nie potrafił skupić się należycie na wypowiadanych słowach, przewodzić magią i tym samym skupiać się na intencji leczenie.

Spirituspuritas Extrenum Zaklęciem nie było łatwe, czuł niejako presję otoczenia by pomóc pacjentce. Tym razem był pewniejszy siebie, bardziej wyciszony, choć krzyki i drżenia ciała jakimi raz po raz poddawała się leżąca, wytrącały go ze skupienia. Gdy niemal czuł, że jest w stanie odnieść sukces, poczuł zawirowanie powietrza, gdy do sali wchodziła ponownie pielęgniarka.
Wciągnął głęboko powietrze przez nos, wypuścił przez usta.
Zdawał sobie sprawę z tego, że zwykle unikał tak trudnych zaklęć, mógł przecież skoncentrować się na prostszych i mniej efektywnych. Ale z drugiej strony musiał ćwiczyć rzucanie tych z którymi sobie nie radził. Znajdując się w tak trudnej do skoncentrowania sytuacji jak ta.

Spirituspuritas Extrenum- Powiedział głośniej, dotykając dłoni dziewczyny. Czuł empatię, która rodziła jego chęć pomocy. Przerwanie jej cierpienia a tym samym próbę uratowania. Tym razem nie myślał ani nad niepowodzeniem swojego działania, ani nawet nad tym że na linii mają dwoje żyć.
Uśmiechnął się widząc jak wypukłe zamienieni na jej brzuchu powoli się wchłania i ustępuje. A pacjentka przestaje krzyczeć.
Udało się.
Był dumny i szczęśliwy zarazem.
Proszę znaleźć jej rodzinę i rodzeństwo, im szybciej się nim ktoś zaopiekuje tym szybciej uda się jej wrócić do zdrowia. Skwitował w stronę pielęgniarki, która potaknęła jednie głową na znak zgody.





Spirituspuritas Extrenum (próg 100):
Rzut: 54 + 20 - nieudany
Rzut: 78 + 20- nieudany
Rzut: 92 + 20 - udany



THE END
Oscar Nox
Wiek : 35
Odmienność : Zwierzęcopodobny
Miejsce zamieszkania : Little Poppy Crest
Zawód : Internista/genetyk
Zjawa
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t122-szukam-zjawy
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t180-listy-do-zjawy
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t122-szukam-zjawy
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t180-listy-do-zjawy
Kontynuacja wątku


Sala do której zmierzali była wąska a sądząc po ilości łóżek i ciasnocie jaka tu panowała, to pomieszczenie nie należało również do tych ekskluzywnych. Już samo weście powitało ich zaduchem, kwaśnicą potu i ostrą nuta lizolu stosowanego do dezynfekcji. Choć miejsce, na którym usiadła dziewczyna zdawało się być czyste a pościel wykrochmalona. Jednak zmięty wełniany koc rzucony w wezgłowiu dawał uczucie niepokoju i pewne podejrzenia co do oczekiwanej czystości.
Panno Padło szybkie i poprawione słowo, odnoszące się do poprzedniej wypowiedzi, lekarz zdawał się być pozornie obojętny. Sięgnął dłonią za kotarę oddzielającą łóżka od siebie dające fałszywe poczucie względnej intymności. Choć nie było ich widać to jednak słowa roznosiły po całym pomieszczeniu, tak samo jak pokasływanie starszego mężczyzny leżącego w drugim końcu sali.
Oczekiwał w milczeniu na jakiekolwiek wyjaśnienia tej całej sytuacji, jednak nic nie mogło go przygotować na to co słyszał. Bezczelność cukierników i ich zamach na życie młodej dziewczyny wydawały się conajmniej abstrakcyjnym stwierdzeniem.
Starał się nie okazywał po sobie wątpliwości, które teraz przelatywały przez jego umysł.
Bo niby w jaki sposób mieliby próbować ją skrzywdzić i co najważniejsze „dlaczego?”. Choć na to ostatnie pytanie w pewien sposób odpowiadało zachowanie dziewczyny.
Zerknął do pomiętej papierowej torby, w której znajdował się dowód zbrodni. Przez chwilę obserwował słodką bułkę nie wiedząc nawet na co ma zwrócić uwagę. Dopiero z tego schematu wybiło go dostrzeżenie metalowego fragmentu czegoś co znajdowało się w cieście.
Zmarszczył brwi nie mogąc nawet dziwić się takiemu wzburzeniu jakie obserwował przed chwilą. Ewidentnie była to złośliwość kogoś pracującego w piekarni.
Mężczyzna kucnął przy dziewczynie i powiedział łagodnym głosem.
Proszę dać mi obejrzeć ranę.- Delikatnie ułożył chłodną dłoń na jej policzku i kciukiem odciągnął kącik ust ku górze by mieć leszy ogląd na uszkodzony ząb. Przekręcił drugą dłonią jej głowę w lewą stronę by złapać więcej światła wpadającego przez szybę.
Wreszcie podniósł się zabierając dłonie z jej twarzy.
Mamy odsłonięty nerw, jedyne co mogę zrobić to zaleczyć całą ranę, ale nie przymocuję na nowo obłamanej części, ani nie jestem w stanie jej zregenerować.- Stwierdził dość chłodno acz rzeczowo. W tym przypadku nie miał zbyt wiele możliwości działania.
Jeśli chodzi o estetykę i komfort jedzenia, to może się panienka udać do zwykłego dentysty, który zajmie się ukruszeniem, stosując wypełnienie i nadbuduje to co zostało utracone.
Zjawa
Wiek : 666
Charlotte Williamson
ILUZJI : 8
POWSTANIA : 20
SIŁA WOLI : 8
PŻ : 176
CHARYZMA : 13
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 3
TALENTY : 17
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t369-charlotte-williamson#1133
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t433-charlotte-williamson
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t436-slodka-szarlotka#1524
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t536-poczta-charlotte-williamson#2474
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f110-blossomfall-estate
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1095-rachunek-bankowy-charlotte-williamson
ILUZJI : 8
POWSTANIA : 20
SIŁA WOLI : 8
PŻ : 176
CHARYZMA : 13
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 3
TALENTY : 17
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t369-charlotte-williamson#1133
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t433-charlotte-williamson
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t436-slodka-szarlotka#1524
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t536-poczta-charlotte-williamson#2474
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f110-blossomfall-estate
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1095-rachunek-bankowy-charlotte-williamson
Dotąd rzadko kiedy bywała w szpitalu, zazwyczaj zarówno nie chorując, jak i będąc wolną od wszelkich urazów. Oboje Arthur i Maaike Williamson wiedzieli, w jaki sposób wymierzać sprawiedliwość i doprowadzać do posłuszeństwa swoje pociechy, aby wizyta u specjalisty nie była konieczna. Tym bardziej nienawykła do podobnych przestrzeni Charlotte przebywając w zatłoczonej sali, ma poczucie ciasnoty i niewygody. Czy pokoje te są celowo zaprojektowane w sposób uprzykrzający życie pacjentów, aby niechętnie wracali do placówki i nie naciągali zbytnio kieszeni państwa Devall? Spotkana uprzedniego dnia handlarka owocami wyraźnie pokazała, że niewiele sobie robi ze zdrowia, za nic mając sobie przenoszone przez szczury choroby, uznając je za niegroźne. Biedoty i osób z marginesu społecznego jest z pewnością więcej. Zaklinaczka tym mocniej postanowiła sobie, że prędko progu szpitala imienia Sary Madigan nie przekroczy - o ironio!
Specjalista powstrzymuje się przed komentarzem pod adresem bezczelnych cukierników, ale też nie neguje złości czarownicy. Charlotte uznaje to za połowiczny sukces i odsuwa od siebie nieszczęsną bułkę. Czeka cierpliwie, wykonując polecenia magimedyka i prezentując mu bolący fragment. Poddaje się dotykowi, aby obejrzał ząb pod każdym interesującym go kątem. Kiedy mężczyzna wstaje, ogniskuje na nim wyczekujące spojrzenie, licząc, że dostanie satysfakcjonującą opinię.
Jebany kurwa w dupę, nie wypowiada na głos słów przekleństwa, a zamiera tylko bez słowa, analizując diagnozę. Bierze głębszy oddech, starając się, aby żaden grymas nie przeciął jej twarzy, zdradzając słabość, a następnie oszczędnie kiwa głową.
- Rozumiem, dziękuję. - Niby za co? - Naturalnie, zwrócę się z tą kwestią do zwykłego dentysty. - Nie daje po sobie poznać, że spotkanie z niemagicznym lekarzem jest czymś, czego wolałaby uniknąć, zarówno ze względu na umiarkowane zamiłowanie do osób pozbawionych czarowniczego pierwiastka, jak i przez wątpliwości związane ze zwykłymi metodami leczenia. Nie bez powodu stworzono oddział dla magicznych, z pewnością istnieją sposoby, którymi można sprawę rozwiązać, lecz i o tym Charlotte nie wspomina na głos, zarówno nie będąc zaznajomiona z tajnikami medycyny, jak i nie chcąc zrazić do siebie osoby, która ma jej pomóc.
- Jak długo będzie trwać proces zaleczenia odsłoniętego nerwu? Oczywiście dam panu tyle czasu, ile trzeba, jednak chciałabym zaznaczyć, iż umówiona jestem na spotkanie i trochę mi się spieszy. - Wyuczona grzeczność Williamson w całej swej okazałości. Maaike z pewnością nie będzie równie miła, kiedy z zegarkiem w ręku wytknie ukochanej córce spóźnienie.
Charlotte Williamson
Wiek : 23
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : North Hoatlilp
Zawód : studentka demonologii
Zjawa
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t122-szukam-zjawy
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t180-listy-do-zjawy
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t122-szukam-zjawy
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t180-listy-do-zjawy
Przez chwilę wpatrywał się w swoje dłonie, zastanawiając się kiedy je umył. Był zmęczony jak każdy pracujący tutaj ponad siły lekarz, a często w ramach wdzięczności i nagrody za starania dostawał  krzyk i narzekanie pacjentów lub ich rodzin.
Wdzięczność też się zdarzała jednak w tej chwili skupiał się jedynie na tych ciemniejszych stronach swojej pracy.
Słaba płaca, duże wymagania, przedłużone godziny pracy, skrajna odpowiedzialność, wszystko to było preludium do wypalenia zawodowego każdego medyka pracującego na dwie zmiany.
A matka mówiła „pracuj w administracji”, dlaczego jej do cholery nie posłuchał? Swoim dzieciom nie da już wyboru i jako dobry ojciec sam ułoży ich życie.
Przesunął palcem po swoim czole, wzdłuż linii zmarszczki mimicznej, która się na niej pojawiła.
Mogę zaproponować jeszcze kontakt z kimś kto jest biegły w magii wariacyjnej? Może jest w stanie uzupełnić lukę w koronie innym materiałem. W ostateczności kogoś komu się będzie chciała przeprowadzać rytuał anatomiczny tylko po to by przymocować zęba.- Powiedział nieco monotonnie niemal z zauważalną złością.
Gdzieś z korytarza słyszał głos, który poszukiwał lekarza. Czy cała zmiana nie mogła taka być jak poranek? Nudna i nic nie wnosząca?
Przez chwilę zapomniał jakie zaklęcie należy użyć w takich sytuacjach. Czy wygoić jej rany wewnętrzne czy powierzchowne? No ale odsłonięty nerw to nie to samo co zadrapanie.
Spirituspuritas Magnus Wymamrotał, starając się skupić na intencjach, choć w głowie miał jedynie plan by zmienić swoją ścieżkę kariery zawodowej.
Proszę mnie nie rozpraszać! On nie popełniał błędów, jeśli czar się nie udawał, było to wina albo pacjenta, albo nie był to dobry dzień na używanie magii, to oczywiste.
Spirituspuritas Magnus Powtórzył chcąc zaleczyć dwoma czarami niższego poziomu obrażenia wewnątrz miazgi zębowej.
Znów delikatnie kciukiem uniósł wargę dziewczyny by sprawdzić, czy wszystko poszło zgodnie z planem. Fuknął sarkastycznie nosowo, no nie była do końca zaleczona.
Spirituspuritas Magnus- Wycedził starając się wreszcie osiągnąć sukces.
Dobra może być! Jak nie boli to niech będzie, idzie i wypełni formularz w rejestracji- Powiedział z lekarskim sznytem trzecioosobowym i bezrodzajnikowym.
Sam ruszył do dyżurki posiedzieć sobie w papierach i zadzwonić do matki z pytaniem czy nie zna nikogo w urzędzie by pomógł mu w załatwieniu posady.




Próg 65- Spirituspuritas Magnus
Rzuty
20-nieudany
88-udany
79- udany
Zjawa
Wiek : 666
Charlotte Williamson
ILUZJI : 8
POWSTANIA : 20
SIŁA WOLI : 8
PŻ : 176
CHARYZMA : 13
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 3
TALENTY : 17
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t369-charlotte-williamson#1133
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t433-charlotte-williamson
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t436-slodka-szarlotka#1524
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t536-poczta-charlotte-williamson#2474
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f110-blossomfall-estate
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1095-rachunek-bankowy-charlotte-williamson
ILUZJI : 8
POWSTANIA : 20
SIŁA WOLI : 8
PŻ : 176
CHARYZMA : 13
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 3
TALENTY : 17
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t369-charlotte-williamson#1133
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t433-charlotte-williamson
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t436-slodka-szarlotka#1524
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t536-poczta-charlotte-williamson#2474
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f110-blossomfall-estate
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1095-rachunek-bankowy-charlotte-williamson
Przepychanie się z medykiem względem tego kto i co powinien wykonać, aby ząb na powrót wrócił na swoje miejsce, jest w ocenie Williamson zbędne. Ubytek w zębie jest zresztą na tyle schowany, że nawet przy szerszym uśmiechu nie widać dziury. Charlotte obiecuje sobie zająć się tym tematem przy najbliższej możliwej okazji, najlepiej w towarzystwie kogoś kompetentnego, a nie byle ratownika, który zajmuje się nią tylko dlatego, że jest pod ręką.
Kobiece palce zaciskają się na krawędzi leżanki, kłykcie bielą się pod warstwą skóry, zdradzając irytację. Niby w jaki sposób rozprasza medyka, grzecznie jak na siebie czekając na efekt końcowy? Mogła przecież się wiercić, dyskutować, podważać uprawnienia pracującego w szpitalu czarownika, tym samym doprowadzając go do białej gorączki. Daruje sobie komentarz o jego braku kwalifikacji, by podobne zabiegi wykonywać, skoro rozproszenie bierze górę i nie potrafi rzucić prostego czaru. Zamiast tego wspina się na szczyt dyplomacji i kurtuazji, zwyczajnie milcząc.
Głębszy oddech, przymknięte powieki, oczekiwanie na przekleństwo bądź triumfalny uśmiech. Medyk najwidoczniej lubi wzbudzać mieszane odczucia, bo nie obdarza Charlotte ani jednym, ani drugim. Może być?! Przez twarz czarownicy przebiega zdumienie, mruga kilka razy, z początku nie potrafiąc wydusić ani słowa.
- Wspaniale, dziękuję panu bardzo - wymuszoną uprzejmością wyraża wreszcie swoją wdzięczność, mieszającą się już ze skrajnym zmęczeniem oraz niecierpliwością. Pieprzeni lekarze, odbija się echem w głowie, kiedy odprowadza mężczyznę wzrokiem. Sięga spojrzeniem zawieszonego na ścianie zegarka, prędko obliczając, ile trasy będzie musiała pokonać biegiem, aby się nie spóźnić.
Zsuwa się z leżanki i przerzuca torbę przez ramię, a felerna bułka ląduje w koszu na śmieci. Zatrzymuje się jeszcze przy recepcji, gdzie uroczą kobiecinę, na jakiej wcześniej wylała swoją pierwszą złość, obdarza jeszcze uprzejmym uśmiechem. Pospiesznie wypełnia kilka druków, każdy z nich opatrzając pięknym, kaligrafowanym podpisem, by wreszcie wybiec z gmachu szpitala i pognać na spotkanie z opatrznością matką.

| zt wszyscy
Charlotte Williamson
Wiek : 23
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : North Hoatlilp
Zawód : studentka demonologii
Arthur O'Ridley
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t329-arthur-o-ridley
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t388-arthur-o-ridley#1231
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t354-arthur-o-ridley
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t355-skrzynka-arthura
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f83-dom-arthura-o-ridley
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1097-rachunek-bankowy-arthur-o-ridley#10018
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t329-arthur-o-ridley
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t388-arthur-o-ridley#1231
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t354-arthur-o-ridley
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t355-skrzynka-arthura
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f83-dom-arthura-o-ridley
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1097-rachunek-bankowy-arthur-o-ridley#10018
09.03.1985
Arthur szedł spokojnie szpitalnym korytarzu do sali numer 2. Naturalnie wcześniej zjadł śniadanie oraz porcję tabletek, które lekarze i lekarki stwierdziły, że potrzebuje. Nie czuł większej różnicy z nimi czy bez (pomijając leków nasennych, które czasem powalały go na drzemki w ciągu dnia), ale podobno “to kwestia czasu”, cytując mądrzejszych od siebie.
Dziś miał być przebadany przez innego lekarza, którego oględziny z pewnością wpłyną na jego dalsze bycie w szpitalu lub niebycie w nim.
-Musisz być jak gość z obrazków w książkach z biologi - idealny.-pomyślał, choć z drugiej strony to była słaba rada. Większość przedstawień człowieka w takich dziełach to są kościotrupy lub obdarte ze skóry postacie. Nie miał ochoty stać się idealnym przykładem tego, jak wygląda serce, nie mówiąc już o wątrobie.
Miał nadzieje, że badająca go osoba tylko pomaca go chwilę, ostuka, zada kilka banalnych pytań i tyle. Może ewentualnie czarodziej trochę ponarzeka, że po sprzątaniu Dredberry ma zakwasy i podobne sprawy, ale nie będzie mówił za dużo o innych rzeczach. Jeszcze walnie coś i będzie musiał zostać tu na miesiąc lub dwa. Chciał już bardzo wrócić do domu, do znajomego otoczenia. Siedzenie zamkniętym w 4 ścianach dobijało go bardziej niż te dni, gdy pił samotnie w lesie.
Dotarł pod drzwi sali i zajrzał do środka. Szukając wzrokiem jakiejś osoby, która wyglądała jak pracownik szpitala, ale na razie był sam w pomieszczeniu. Zrobił krok do środka, oglądając przy tym wnętrze pomieszczenia. W oczach O’Ridleya sala numer dwa nie różnił się od innych salek szpitalnych. Ewentualnie ta była czystsza i nie miała tak ładnego widoku na zewnątrz, jak “kwatera” zielarza. Okno wychodziło na ulicę, gdzie co jakiś czas mknął samochód, a jeszcze rzadziej ludzi na ulicy opuszczali jeden budynek, aby potem zaraz zniknąć w kolejnym. Wolał patrzeć się na przemieszczających się mieszkańców niż metalowe wehikuły, które mknęły po asfalcie. Patrząc się dalej, miał wrażenie, że cała struktura okolicy trzymała się chyba tylko na klej i nadzieje, że zaraz to nie walnie. Katastrofy ze świata czarodziejów, tym razem rezonowały w jakiś sposób na całą okolicę, nieważne czy ktoś miał pentakl, czy nie. Z braku lepszego zajęcia stał dalej, zamyślony nad światem poza szpitalem oraz ogólną naturą życia.
Arthur O'Ridley
Wiek : 24
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : Cripple Rock
Zawód : sprzedawca i hodowca roślin
Oscar Nox
ANATOMICZNA : 28
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 164
CHARYZMA : 2
SPRAWNOŚĆ : 2
WIEDZA : 18
TALENTY : 7
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t540-oscar-nox?nid=3#3014
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t577-oscar-nox
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t578-oscar-nox#3146
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t575-poczta-oscara-nox-a
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f120-mieszkanie-i-gabinet-oscara-noxa
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1063-rachunek-bankowy-oscar-nox#9123
ANATOMICZNA : 28
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 164
CHARYZMA : 2
SPRAWNOŚĆ : 2
WIEDZA : 18
TALENTY : 7
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t540-oscar-nox?nid=3#3014
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t577-oscar-nox
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t578-oscar-nox#3146
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t575-poczta-oscara-nox-a
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f120-mieszkanie-i-gabinet-oscara-noxa
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1063-rachunek-bankowy-oscar-nox#9123
Dyżury lekarzy nie były tak pasjonujące jak na filmach, w których główny bohater biegnie co chwila na wezwanie by nieść pomoc. W istocie lekarz posiadający dwie specjalizacje, bardzo często był wzywany do nagłych przypadków zarówno na oddziale magicznym i jak i tym niemagicznym.
Nadgorliwość Noxa sprawiła również, że w chwilach. Których mógł odpoczywać zwykle wchodził do laboratorium by spisywać w ciszy czterech ścian kolejne spostrzeżenia, które mógłby mu umknąć, gdyby nie znalazły się na kartce.
Czasami nieświadomie przedłużał swoje godziny pracy, tylko z uwagi na swój perfekcjonizm, musiał wszystko sprawdzić nim opuścił stanowisko. Robił tak od kiedy pamięta, bo jego niskie poczucie własnej wartości zmuszało do ponownego rozliczenia tego co zrobił i jakie decyzje podjął by mieć pewność, że nie zniszczył komuś życia najmniejszym błędem.
Mijała 27 godzina dyżuru, właściwie to od 3 godzin powinien być w domu, jednak nad ranem dowiedział się, że to akurat jemu w udziale przypadnie wypisywanie niektórych pacjentów.
Dlatego zrobił to co zwykle: Chwycił ich dokumentację, zrobił z nich notatki własnej, oraz spisał konkluzje.
Artur mógł usłyszeć ciche skrzypienie łóżka, gdy Nox się przekręcił, dźwięk przesuwanej zasłony po bloczkach gdy lekarz zaznaczył swoją obecność.
Z ich dwójki wyglądało tak, jakby to Oscar był tutejszym pacjentem. Miał na sobie zielone ubranie przypominające te sanitariusza, nie miał kitla ani identyfikatora. Był rozkudłany a jego zarost i podkrążone oczy zdradzały jedynie niewyspanie. Jedyne co mogło wskazywać na to, że ma jakiekolwiek możliwości decyzyjne to pager, leżący tuż przy nim, długopis i jakiś stos papierów.
Artur…Nastała krótka pauza w której lekarz zerknął na papiery, w tym samym czasie przesuwając palcami po brodzie, która swędziała go pod zarostem.
.. O’Ridley? Dokończył sprawdzając konieczne informacje, uśmiechnął się delikatnie zupełnie jakby chciał przełamać impas. Chrząknął pozbywając się chrypki, która zawsze mu towarzysza po wybudzeniu.
Nagle czarne spojrzenie lekarza omiotło dość wnikliwie sylwetkę chłopaka, przyjrzał mu się uważnie zupełnie jakby czegoś się doszukiwał.
W istocie otworzył szeroko powieki starając się złapać najwidoczniej ostrość obrazu albo przegnać resztki snu.
Jeśli chcesz być wypisany, nie zrobię najmniejszego problemu.- Rzucił nagle dając wybór swojemu pacjentowi. Wiedział, że nie mogli mu pomóc i zrobić niczego czego sam nie mógłby robić w domu, a trzymanie chłopaka dalej na obserwacji mijało się z celem.
Czy możesz mi powiedzieć własnymi słowami z czym się mierzysz? Czytałem akta i miałbym dla ciebie kilka alternatyw jeśli tylko zechcesz, ale chcę znać prawdę… Powiedział spokojnie nie spuszczając wzroku ze swojego pacjenta.
Oscar Nox
Wiek : 35
Odmienność : Zwierzęcopodobny
Miejsce zamieszkania : Little Poppy Crest
Zawód : Internista/genetyk
Arthur O'Ridley
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t329-arthur-o-ridley
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t388-arthur-o-ridley#1231
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t354-arthur-o-ridley
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t355-skrzynka-arthura
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f83-dom-arthura-o-ridley
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1097-rachunek-bankowy-arthur-o-ridley#10018
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t329-arthur-o-ridley
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t388-arthur-o-ridley#1231
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t354-arthur-o-ridley
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t355-skrzynka-arthura
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f83-dom-arthura-o-ridley
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1097-rachunek-bankowy-arthur-o-ridley#10018
Arthur spokojnie kontemplował nad miejskim ekosystemem, gdy nagle jedna z kurtyn otworzyła się nagle. Zielarz odwrócił się do źródła niespodziewanego hałasu. Był bardziej zdziwiony nieznajomym, niż świadek Jehowy, gdy ktoś go wpuścił do środka. Również, jak wspomniany religijny domokrążca, nie wiedział jak zachować się w tej sytuacji. Mężczyzna wydawał się na początku jednym z pacjentów, ale jego niektóre elementy garderoby odbiegały od typowej białej koszulki i pasiastej, jasnoniebieskiej piżamy. Do tego jeszcze Arthur dostał tanie kapcie, które były cienkie jak tektura. Idealne na rozpałkę i krótkie spacery po tereni oddziału.
Mężczyzna zza kurtyny okazał się lekarzem, który miał zdecydować o dalszych losach O'Ridleya. Choć też mógł być kimś z oddziału psychiatry, który okradł lekarza i zabrał jego teczki, ale chyba to nie była dzisiejsza sytuacja.
Arthur uważnie wysłuchał kilku zdań, które momentalnie wybiły go z przygotowanego już kilka godzin temu nastroju.
-Serio? Tak bez pie-problemu proszę Pana?-poprawił się w połowie zdania. Obiecał sobie, że będzie mniej przeklinać, gdy wyjdzie ze szpitala. Miał wrażenie, że jego słownictwo, było ubogie jak jego konto bankowe. Wszystkie toksyny, które jeszcze wypacał, zdegenerowały jego mały mózg.
-Przyznam, że nie spodziewałem się tego.-odpowiadać szczerze, mając delikatne zakłopotanie w głosie-Bardziej byłem nastawiony, że zostanie mi zasugerowany dłuższy pobyt, ja powiem nie, Pan powie, że wymagam dalszego leczenia…-żałował, że nie mógł palić w sali, bo tutaj nastałaby chwila na papierosa-W skrócie cały dialog mogę wyjebać do kosza.- tutaj przeklną z braku odpowiedniego określenia. Wrzuci jeden koralik do słoika czy co tam ludzie robią za przeklinanie.
-Jak się czuje?-powtórzył skróconą wersje pytania, które padła od rozmówcy. O'Ridley popatrzył przez chwilę gdzieś w dal, za oknem, aby zebrać sensownie ten złożony problem. W końcu poddał się i mówił co, ślina naniosła mu na język:
-Trochę jak na wiecznym kacu. Wszystko mnie boli, nie mam siły na nic, w sumie też mało śpię, ale to też wina tego, że coś wyrywa mnie ze snu.-zaczął mówić szybko o swoim samopoczuciu, czasem łącząc kilka słów w jedno-Jednak tak się dzieje, gdy z chlania codziennie wychodzi się do chlania wcale. Nie mówiąc, że jakieś żyjące pod ziemią gówno robi Ci z mózgu przyspieszoną psychoterapię, gdzie wyciągają twoje największe traumy. Jednak po coś dostaje ten wór z lekami, aby jakoś szło to do przodu...-zrobił przerwę, aby zebrać ponownie myśli i też zwolnił tempo mówienia-Podsumowując, chyba jest w porządku. Nawet ciut lepiej niż wcześniej, niż pojawiłem się na oddziale. Czuje się, jakbym obudził się z kilkuletniego snu i wszystko wydaje się, bardziej wyraziste. Dodam, że nie mam jakichś złamań, ran czy coś w tym stylu, po prostu jestem zmęczony siedzeniem tutaj i chce wrócić do domu.-znowu zatrzymał się, a po chwili dodał, aby w pełni zdać swój raport
-Jeszcze nogi obrosły mi, jakbym zaraz miał się stać częścią runa leśnego, ale to poproszę grzecznie o wyrwanie tego, dopóki jestem i są tutaj pod ręką jakieś przeciwbóle.-pokazał parę nóg, które pokryły się już porządnymi kawałkami szmaragdowego mchu entacji. Jeszcze chwila i może zaczną wypuszczać jakieś zarodniki.
Arthur O'Ridley
Wiek : 24
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : Cripple Rock
Zawód : sprzedawca i hodowca roślin
Oscar Nox
ANATOMICZNA : 28
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 164
CHARYZMA : 2
SPRAWNOŚĆ : 2
WIEDZA : 18
TALENTY : 7
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t540-oscar-nox?nid=3#3014
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t577-oscar-nox
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t578-oscar-nox#3146
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t575-poczta-oscara-nox-a
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f120-mieszkanie-i-gabinet-oscara-noxa
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1063-rachunek-bankowy-oscar-nox#9123
ANATOMICZNA : 28
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 164
CHARYZMA : 2
SPRAWNOŚĆ : 2
WIEDZA : 18
TALENTY : 7
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t540-oscar-nox?nid=3#3014
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t577-oscar-nox
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t578-oscar-nox#3146
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t575-poczta-oscara-nox-a
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f120-mieszkanie-i-gabinet-oscara-noxa
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1063-rachunek-bankowy-oscar-nox#9123
Oscar spojrzał na młodego pacjenta swoimi czarnymi ślepiami, co ciekawe wyglądało na to, że posiada on poczucie humoru.
Słuchając sałatki słownej Arthura, zerknął na niego spode łba i zaśmiał się życzliwie. Nie pierwszy raz sprawia, że druga strona jest skonfundowana jak jednorożec w burdelu, nie robił nawet tego specjalnie, po prostu był szczery.
Pacjent od razu mógł zauważyć, że mimo luźnej rozmowy, przydzielony mu osobliwy lekarz notuje wszystko co słyszy z iście ekspresowy sposób.
Choć pismo było koślawe i często wychodziło poza rubryki do tego przeznaczone, to jednak ani razu nie poprosił go o powtórzenie.
Na chwilę oderwał długopis od białej kartki papieru zastanawiając się dlaczego, chłopak nie jest wypisywany przez kogoś z toksykologii.
Dlaczego w ostatecznym rozrachunku przydzielili mu go do ostatecznej oceny?
Uniósł brew słysząc o mchu.
Wszystko stało się jasne.
Nakreślił w pośpiechu jedno zdanie: WZMOCNIENIE OBJAWÓW ENTACJI
Nie rozpisywał się na ten temat, ale jednak miejsce występowania porostu nie było typowe.
Gdy chłopak skończył referować, widział że jeszcze dłuższą chwilę lekarz sprawdza coś w dokumentach. Przeglądał w pośpiechu kartki i szeptał sam do siebie jakby wypowiadał jakieś zaklęcie.
Zerkał na sposoby leczenia to znów na obecne dolegliwości.
Leczenie jakie mu zalecono było niemal wzorowe, podawanie płynów, dostał napój detoksykujący, minimalizowanie odstawienia i jego wpływu na organy wewnętrzne przez działanie prewencyjne.
Prowadzącym do go tej pory była Euridica, znał ją i cenił jako specjalistę.
Ostatni raz przejrzał listę leków jakie przyjmował aktualnie jego pacjent, poza suplentami dostał coś na serce, przeciwpadaczkowe i przyspieszające regenerację wątroby, a nawet enzymy trzustkowe.
Nagle bez słowa wyciągał w stronę chłopaka kartkę z wypisem szpitalnym. Miał w sobie naturę kruka a te zawsze dotrzymywały umów i były mistrzami wymiany barterowej.
Jeśli mogę coś zauważyć… Dodał nagle jakby chciał rzucić łyżkę dziegciu do tego tygla miodu.
Chciałbym zaproponować dodatkowe działania.. Mówiąc to spisywał na karce swoje zalecenia by najpewniej przekazać ją chłopakowi.
Dobrze by było, zapalić sobie na chwilę kadzidło przeciwbólowe, jednak nie za długo by nie pojawiło się drętwienie ciała. Jeśli będzie ciężko o uporanie się z pokusą od czasu do czasu kadzidło żelaznej woli, nie zaszkodzą a pomogą uporać się z ewentualnymi problemami… Gdyby stan się pogorszył, wystąpiłby halucynacje, albo napady lękowe, proszę się do mnie odezwać, dam panu na to leki, albo eliksir. Nox był rzeczowy i skupiony, uśmiechnął się do chłopaka i bez ogródek rzucił.
To co? Idę po skalpel i coś przeciwbólowego? Dając do zrozumienia, że chętnie pozbędzie się go problemu z nóg.
Oscar Nox
Wiek : 35
Odmienność : Zwierzęcopodobny
Miejsce zamieszkania : Little Poppy Crest
Zawód : Internista/genetyk