Witaj,
Narcissa Laurier-Hart
ODPYCHANIA : 4
POWSTANIA : 20
WARIACYJNA : 4
PŻ : 152
CHARYZMA : 12
SPRAWNOŚĆ : 1
WIEDZA : 22
TALENTY : 7
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t441-narcissa-laurier-hart?nid=11#2224
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t503-narcissa-laurier-hart#2233
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t502-poczta-narcissy-laurier-hart#2232
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
ODPYCHANIA : 4
POWSTANIA : 20
WARIACYJNA : 4
PŻ : 152
CHARYZMA : 12
SPRAWNOŚĆ : 1
WIEDZA : 22
TALENTY : 7
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t441-narcissa-laurier-hart?nid=11#2224
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t503-narcissa-laurier-hart#2233
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t502-poczta-narcissy-laurier-hart#2232
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/

NARCISSA LAURIER-HART

fc. VICTORIA PEDRETTI






nazwisko matki ROSSI
data urodzenia 17 STYCZNIA 1956
data śmierci 26 lutego 1985
miejsce zamieszkania SAINT FALL
zawód PERFUMIARZ/ALCHEMIK
status majątkowy ZAMOŻNY
stan cywilny WDOWA
wzrost 1,63 m
waga 55 kg
kolor oczu NIEBIESKIE
kolor włosów BRĄZOWE
odmienność ---
umiejętność ---
stan zdrowia DOBRY
znaki szczególne PIEGI, ZNAMIĘ W KSZTAŁCIE NARCYZA UMIEJSCOWIONE ZA LEWYM UCHEM


magia natury: 0 (I))
magia iluzji: 0 (I)
magia powstania: 20 (III)
magia odpychania: 4 (I)
magia anatomiczna: 0 (I)
magia wariacyjna: 4 (I)
siła woli: 0 (I)
zatrucie magiczne: 1

sprawność: 1
SPORT (PŁYWANIE): POZIOM I (1)
charyzma: 12
KŁAMSTWO: POZIOM II (6)
SAVOIR-VIVRE: POZIOM II (6)
wiedza: 22
JĘZYK OBCY (ANGIELSKI): III (15)
JĘZYK OBCY (FRANCUSKI): III (0)
SZTUKA: POZIOM II (6)
LITERATURA: POZIOM I (1)
talenty: 7
ALCHEMIA: POZIOM II (6)
PRAWO JAZDY: POZIOM I (1)
reszta: WARTOŚĆ



Tuberose, Pink Pepper, Clary Sage



Laurier prowadzili księgarnię niedaleko Avenue des Champs-Élysées. Lokal nieco skryty wśród uliczek, miał dwa wejścia. Jedno było dla niemagicznych, a drugie dla tych bardziej wtajemniczonych. Rodzina od lat sprowadzała najróżniejsze zbiory, odnawiała je, a następnie sprzedawała w rozsądnej cenie. Oferowali również naprawę prywatnych okazów i tłumaczenia. Kilka osób jak na przykład ciocia Jose lubiła szyfry i na zlecenie rozszyfrowywała specjalne okazy. Każdy miał swoje miejsce dla siebie. Mieszkali w mieszkaniach nad księgarnią, ich kamienica zawsze tętniła życiem. Obok była kawiarnia gdzie kupowali ziarna kawy, zawsze na śniadanie mieli świeże rogaliki. Żyli skromnie, pieniądze raczej oszczędzając w razie czarnej godziny. Zawsze chodzili na msze, nie ominęli żadnych obrzędów. Przykładna, prosta rodzina.
Felicia Rossi podchodziła z Włoch. Była córką Dante Rossi, który posiadał winiarnie w całym kraju. Był mężczyzną lekkodusznym. Często wychodził za mąż, bo szczerze żadna kobieta z nim długo nie mogła wytrzymać. Czy go to obchodziło? Absolutnie nie. Córkę za to kochał bardzo, dawał jej wszystko co zachciała. Po skończeniu szkoły pozwolił jej wyjechać, bo chciała zwiedzać świat. Dał pieniądze i wysłał w świat. Kazał jedynie do siebie pisać. Felicia wymarzyła sobie, że napisze książkę. Duszę miała artysty, chciała tworzyć, malować, pisać, grać. Jej podejście do wiary było rozsądne, gdy musiała bywała na mszach, ale uważała, że niemagiczni mieli lepsze, luźniejsze podejście. Zawędrowała do Paryża, zaciekawiona modą i artystami pochodzącymi z tego miasta. Do księgarni Laurier, zawędrowała przypadkiem, a może właśnie to tam miała się znaleźć? Wiedziała, że ma użyć tylnego wejścia. Przechodząc między regałami, zauważyła, że jeden z pracowników się jej bacznie przygląda. Podeszła się więc przedstawić, tak poznała Fabiena.
Fabien mając zaledwie 20 lat mógł jedynie pracować jako sprzedawca i uczyć od innych. Nie przeszkadzała mu taka rola, każdy tak u nich zaczynał. Moment w którym ujrzał Felicie serce zabiło mu mocniej, jakby całe życie czekał właśnie na nią. Gdyby wiedział, że już nigdy tak nie będzie biło, zatrzymałby czas i pozostał w tej chwili. Kobieta mówiła trochę po francusku i angielsku. Nie przeszkadzało mu, że nie przywitała się na wejściu, że nie wytarła butów. Zaproponował kawę, zgodziła się pod warunkiem, że pójdą już w tej chwili. Od razu się ubrał i wyszedł za kobietą. Oprowadził ją po Paryżu, wyszli na kawę, następnie obiad i kolację. Pierwszy raz wrócił do domu po północy.
Przedłużyła swój pobyt w Paryżu, pół roku spotykając się z Fabienem. Byli w sobie zakochani na zabój, świata za sobą nie widząc. Rodzina Laurier nie lubiła jej, mówiąc, że kobieta miała zły wpływ na Fabiena. On nie słuchał, kierował się sercem, które kazało za nią podążać każdego dnia. Wyjechał z nią, ponieważ chciała dalej zwiedzać świat. Planowała tylko chwilowo zostać w Paryżu. Fabien nigdy nie czuł się tak dobrze jak z nią. Za to Felicia czuła, że rzeczywiście ktoś się nią opiekował, a nie tylko rzucał gotówką. Czy byli głupi i nierozsądni? Owszem, a może tylko na zabój zakochani. Piękne sielankowe życie dobiegło końca gdy Felicia zaszła w ciążę. Bała się wrócić do domu i powiedzieć ojcu, bo on od zawsze miał plany, by wyszła za mąż za kogoś bogatego z dobrego domu. Postanowili wrócić do Paryża.
Nie zostali ciepło przyjęci, od razu zaczęto mówić o ślubie, na który oboje nie byli gotowi. Felicia dopiero co weszła w dorosłe życie, ona nie była gotowa na żadną z tych rzeczy. Przyjęła oświadczyny od Fabiena, ale bardziej, by mieć spokój niż rzeczywiście chcąc się ożenić. Kochała Fabiena, ale on chyba nie rozumiał, że to życie nie było dla niej. Jego rodzina wiecznie krytykowała jej wygląd, sposób w jaki mówiła, zmuszała ją, by chodziła na każdą mszę, by uczyła się ich fachu. Ona nie chciała, nie po to opuściła Włochy, by osiedlić się w Paryżu zostając kurą domową. To Felicia miała wybrać imię dla dziecka, powiedziała, że jak weźmie je na ręce to zadecyduje. Do ostatnich chwil myślała, że wtedy właśnie obudzi się w niej miłość, że przyjdzie to samo. Nie stało się tak, nie była wstanie spojrzeć na dziecko, widziała w nim tylko przyczynę bólu przez jaki musiała przejść. Imię wybrała więc położna, Narcissa, bo tak według niej wyglądało znamię z którym się urodziła. Po tym Felicia wróciła do domu do ojca, przyznając się do wszystkiego co miało miejsce. Pisała do Fabiena listy, ale nigdy nie odważyła się ani jednego wysłać.
Fabiena okrzyknięto czarną owcą rodziny. Bardzo rzadko wychodził z domu, jedynie gdy musiał. Pracował na górze w swoim mieszkaniu, oprawiając książki. Narcissą opiekowała się jego starsza siostra Jose, która miała dwójkę dzieci. Narcissa wychowywała się z nimi jakby to było jej rodzeństwo, chociaż do ciotki nigdy mamo nie mówiła. Felicia była tematem zakazanym, a Narcissa miała zakaz obcowania z czymkolwiek co chociaż trochę przypominało Felicie. W domu nie było Włoskiej muzyki, Włoskiej kuchni, nic.
Narcissa dzieckiem była ciężkim do utrzymania w miejscu. Była bardzo ruchliwa, ciekawska życia. Nie bała się zagadywać do obcych ludzi czy np. w kawiarni obok dosiąść się do kogoś i zabrać mu jego ciasto. Normalnie Laurier nie mieliby nic przeciwko takiemu zachowaniu, pielęgnując tą niewinną dziecięcą ciekawość. Tutaj to było jednak zagrożenie, że może mieć więcej genów po matce. Ciągnęło ją zawsze poza tereny księgarni, do centrum. Ciocia Jose wymyśliła zadanie dla małej. Dostała zegarek, pieniądze i kazali jej rano iść po gazetę i świeże pieczywo. Pokazano jej dwa razy drogę, którą miała podążać, a także czas o której miała się zjawić z powrotem. Czy była punktualna i trzymała się drogi? Nie. Szła za ludźmi tam gdzie było tłoczno. Podziwiała ich zabiegane życie. Panie ubrane w futro wchodzące do butików i panów w garniturach podążających za nimi. Podziwiała wystawy sklepowe, pracujących tam sprzedawców. Zamarzyło jej się życie, ciekawe i ekscytujące, inne od tego jakie prowadziła teraz. Chciała wolności, przestrzeni, a nie tylko ślęczeć w książkach.



Orange Blossom, Ylang Ylang, Gardenia, Jasmine



Pójście do szkoły było okazją na złapanie oddechu od duszącej księgarni i rodziny. Laurier uważali, że edukacja była podstawą każdego z nich. Wcześniej miała małą styczność z rówieśnikami. Z nieznanych jej powodów raczej izolowali ją od innych. Jej ojciec dalej rzadko wychodził od siebie z Narcissą rozmawiając tylko gdy musiał. Był wobec niej oschły, patrzył zawsze gdzieś za nią.
Zaczęła oczywiście od niemagicznej szkoły. Tam było wszystko proste. Należało się dobrze uczyć, być aktywnym na lekcji, nie wchodzić nikomu w drogę. Przychodziło jej to z łatwością. Dopóki jej oceny były dobre, nie było na nią skarg dostawała nawet kieszonkowe. Wydawała je na magazyny modowe lub drobne pierdoły typu naszyjnik ze straganu. Musiała każdą z tych rzeczy ukrywać, kłamała, że pieniądze poszły na jedzenie. Życie jednak dalej było bardzo przyziemne. Wieczory spędzała zamknięta w pokoju, siedziała na parapecie, trzymała największą książkę, a na niej miała gazetę. Czytała o modzie, etyce, czerwonym dywanie. Wyobrażała sobie, że kiedyś będzie gwiazdą, będą robić jej zdjęcia i będzie mogła iść z wysoko podniesioną głową, ubrana w futro i złoto. Pisała niewinne opowiadania romantyzujące życie prawdziwej Paryżanki. Pomagało jej to bardzo na chwile uciec od przytłaczającej rutyny. Dawało trochę wytchnienia.
Magia przebudziła się już u niej po 11 roku życia. Nie była ani zaskoczona czy przestraszona. Raczej zawiedziona? Tak długo słuchała o tym jaki to wyjątkowy moment, że spodziewała się fajerwerków, czegoś niezwykłego. Wyprawiło ją w to większy dyskomfort niż ekscytację. Rodzina się ucieszyła, że nie musieli długo czekać. Bywali przesądni i mieli swoje wymysły, że to dobry sygnał. Dostała za to tort czekoladowy, więc chyba było warto. Czekało ją więcej nauki, coś innego jak zajęcia wśród niemagicznych. Rozpoczęcie nauki w szkółce kościelnej było pierwszym wyzwaniem w życiu Narcissy. Nowa sytuacja, nowe życie. Chciała przerwania rutyny i nudy? Proszę bardzo. Narcissa Bękart Laurier - tak ją nazwali pierwszego dnia. Zdziwiła się. Zdała sobie sprawę, że na dobrą sprawę nigdy nie mówiono o jej matce ani słowa. Nie zamierzała jednak pytać, wiedziała, że musiał być ku temu jakiś dobry powód. Poza tym kogo miała spytać? Z ojcem zamieniała dwa zdania w miesiącu, nie było sensu się prosić o odpowiedzi. Zacisnęła zęby, będąc gotową znieść dogryzki. Nie wiedziała, że z każdym dniem będzie tylko gorzej. Była nazywana bękartem każdego dnia, zaczepiano ją, zabierano jej rzeczy i chowano. Przeszkadzali jej w nauce, a gdy ktoś zainteresował się hałasem zawsze wskazywali ją. Próbowała się stawiać, ale zawsze kończyło się to tylko gorzej. Nauka tam była ciężka, wydawała się skomplikowana. Umiała się wyuczyć na pamięć teorii, ale praktyka była dla niej zbyt trudna. Nie mogła się skupić, bała się mówić głośno przez co źle wymawiała zaklęcia. Ręce jej drżały i zawsze odmierzyła złą ilość składników. Chociaż alchemia wydawała się niezwykle ciekawa, nigdy nic nie mogło jej wyjść. Po kilku miesiącach zaczęła w końcu wagarować. Stres przed pójściem na zajęcia był tak silny, że wolała się narazić na gniew rodziny. Tak też się stało, jej ojciec szybko został wezwany, by poinformować, że córka, nie przykłada się do nauki, a teraz opuszcza zajęcia. Przeprosił za jej zachowanie, a całą drogę do domu nie odezwał się do niej ani słowem. Powiedział jej, że ma nikomu z rodziny o tym nie mówić. Nie zapytał jednak o powód jej problemów. Dwa dni się w sobie zbierał, by porozmawiać z nią. Opowiedziała mu wszystko, nie pomijając żadnych szczegółów. Nie był zbytnio zdziwiony. Powiedział jej tylko "Bardzo kochałem twoją matkę, ale postanowiła odejść, a nie mogłem jej zatrzymać". Napisał z nią list, który wspólnie wysłał pod znany mu adres.
Fabien przysiadł do nauki z córką, próbując jej pomóc z podstawami, których do tej pory nie udało jej się opanować. Po miesiącu otrzymali odpowiedź od Felicii, która chciała przyjechać za miesiąc. Zgodzili się. Reszta rodziny dowiedziała się o jej przyjeździe w ostatniej chwili. W ten sposób mieli awanturę tylko dwa, a nie trzydzieści dni.
Felicia wyszła za mąż, za bogatego anglika, tak jak chciał jej ojciec. Mężczyzna miał dwójkę swoich dzieci, jego poprzednia żona zmarła w tragicznym wypadku. Wiedział o tym, że miała nieślubne dziecko. Była jednak sporo młodsza od niego, co było ogromnym plusem. Zatrzymała się w hotelu niedaleko, twierdząc, że nie zbliży się do księgarni nawet na odległość dziesięciu metrów. Narcissa była bardzo zestresowana jej odwiedzinami. Nie wiedziała czego się spodziewać, o co powinna ją pytać, jak wszystko będzie przebiegało. Poszła na spotkanie z ojcem, który wydawał się bardziej zestresowany od niej. Pierwszy raz widziała go tak elegancko ubranego. Jej matka czekała na nich w restauracji. Była ubrana w jasną sukienkę, miała długi płaszcz, rękawiczki i kapelusz. Pachniała przepięknie, świeżo, pudrowo z nutami kwiatów. Miała na sobie dużo biżuterii o której Narcissa jedynie marzyła. Spotkanie z matką to był pierwszy raz gdy zobaczyła ojca uśmiechającego się. Przyjechała z prezentami. Dostała biżuterię, perfumy i książki. Matka oznajmiła, że zostanie z nią do końca roku i pomoże w szkole. Jej mąż i tak wyjechał, zgodził się po wielu namowach, by spędziła czas z córką. Było to lepsze niż jej trajkotanie mu nad uchem. Sporo też pomógł dziadek Narcissy, który koniecznie chciał poznać wnuczkę. Uznawał, że rodzina to rodzina. Może dlatego ich nazwisko czasami wywoływało tyle kontrowersji? Felicia zaproponowała wakacje we Włoszech, by mogła poznać swojego dziadka.
Sytuacja się polepszyła wraz z przyjazdem matki. Wystarczyło, że dwa razy się zjawiła w kościelnej szkółce. Oczywiście złośliwości nadal spotykały dziewczynę, ale na mniejszą skalę. Kobieta miała cięty język i szybko ją nauczyła jak należało rozmawiać z takimi dzieciakami. Zasypała ją prezentami, drogie ubrania, biżuteria, wszystko co zechciała. Przy tym dbała, by jej oceny się polepszyły. Nie chciała, by mówiła do niej mamo mówiąc, że nie ma takiej potrzeby, bo były jak przyjaciółki.
Czyżby życie zaczynało się robić lepsze, ciekawsze? Nadal bywało trudne, ale Nars wiedziała jak sobie z tym radzić. Nie była sama, nie czuła się jak wyrzutek we własnej rodzinie i szkole. Była tak podobna do Felicii. Wcześniej nawet nie zauważyła, że tylko oczy miała po ojcu. Może dlatego ojciec tak rzadko na nią patrzył, bo za bardzo mu przypominała o niej? On też jakby odżył gdy tylko ją zobaczył. Zaczęli razem spędzać czas, chodząc do teatru i na spacery. Nie była to typowa rodzina, ale lepsze to niż nic.
Jej życie zrobiło się ciekawe, pełne smaku, zapachu i ciągłych zwrotów akcji. Rok szkolny spędzała w Paryżu, pilnie się uczyła. To był jej warunek narzucony przez Laurier. Dopóki była prymusem, droga wolna mogła jeździć gdzie chciała. Do nauki podchodziła z prawdziwą pasją. Była ambitna i tak naprawdę uczyła się dla siebie. Interesował ją otaczający świat i co mogła stworzyć, posługując się tym co jej dawał. Nie ciekawiły ją kwiaty, a raczej co mogła z nich stworzyć. Podobała jej się myśl nadania czemuś drugiego życia. Dlatego szczególnie przypodobała jej się magia powstania, a następnie alchemia. Już wtedy dziewczyna potrafiła nie spać po nocach, byle nauczyć się, czy zrobić coś na dodatkowe zaliczenie. Gdy nauka zaczęła sprawiać jej radość, nie mogła się doczekać każdej lekcji. Nie wagarowała, uważała na zajęciach. Gdy ktoś ją zdenerwował, zawsze znalazła na niego jakiś sposób uważając przy tym, by nikt jej nie przyłapał. Przerwy spędzała z matką. Najchętniej odwiedzały stany, Richard jej ojczym prowadził jakieś interesy, tak im mówił, a je to nie interesowało. Najczęściej bywała w Maine, gdzie zaprzyjaźniała się z tamtejszą młodzieżą. Wiedziała, że jej akcent był ciężki i czasem ciężko było ją zrozumieć, ale tym bardziej doceniała każdą znajomość jaką udało jej się nawiązać. Nie miała nic przeciwko osobom niemagicznym, a Felicia nie zabraniała jej z nimi kontaktu, oczywiście kazała uważać i nie sprawiać kłopotu. Często oferowała jej, że może zaprosić gdzieś swoich znajomych czy to mały rejs czy wycieczkę do większego miasta. Przy tym miała ich kompletnie gdzieś, mogli wrócić sponiewierani, byle w jednym kawałku.
Wiedziała, że nie zamierza zostać w Paryżu. W roku 1974 wyjechała do Anglii, by rozpocząć edukację na Oksfordzie. Matka zamierzała jej za wszystko zapłacić. Przykładała się do nauki, ciężko nad tym pracowała, by móc studiować na takiej uczelni. Wybrała chemię, ponieważ ten kierunek najbardziej ją ciekawił i wydawał się najbliższy alchemii. Za nic w świecie nie zamierzała odpuścić naukę wśród niemagicznych osób. Szło tam poznać naprawdę ciekawe osoby, uczyła się od nich o popkulturze, na którą czas najczęściej miała właśnie na przerwach. Lubiła czasami wyjść do kina gdy miała wolną chwilę, ale już wtedy jej grafik był niezwykle napięty.
Felicia załatwiła mieszkanie dla córki, niedaleko uniwersytetu, wysłała na kurs prawa jazdy i kupiła auto. Zależało jej na edukacji Narcissy. Ich relacja na przestrzeni lat bardzo się zmieniła. Rzeczywiście Felicia była bardziej jak przyjaciółka czy siostra, nie matka. Często brano je za siostry, ale żadna z nich się tym nie przejmowała. Narcissa nie kwestionowała tego, nie chciała zirytować matki, która nie lubiła zbędnych pytań. Dla niej liczyło sie, by Nars prezentowała się z klasą, jak dama. Miała w końcu jej geny i trzeba było to pokazać światu. Dlatego była gotowa opłacić jej tak drogą edukację, zawsze to był plus gdy można było się pochwalić członkiem rodziny na takiej uczelni.


Vetiver, Musk, Amber



Na Oksfordzie czekały ją inne trudności jak bycie bękartem. Tamten rozdział już dawno zamknęła, zostawiła za sobą. W jej grupie liczyły się pieniądze, pochodzenie i styl. Styl miała, francuski akcent wydawał się intrygujący, ale pieniądze? Dziewczyna z Paryża co uczyła się w zwykłej szkole, musiała być w jakimś stopniu czyjąś utrzymanką. Miała pecha, że jej trafił się taki rocznik co każdy pochodził z obrzydliwie bogatej rodziny. Ponownie wśród niemagicznych dawało się o wiele łatwiej zgubić. W grupie piętnaście osób nie było żadnej anonimowości i opcji, by się schować. Na tym etapie nikt nie zamierzał się zniżać do chamskich wyzwisk czy zaczepek. Zwyczajnie dawano jej znać, że to nie jest miejsce dla niej, często między słowami ukrywając obelgi poniżające ją.
Rozwiązanie przyszło samo, zjawił się on, niczym rycerz na białym koniu. James Hart był najprawdopodobniej najgorszą osobą z nich wszystkich razem wziętych. Kłamał, manipulował, bywał agresywny i brak mu było pohamowania w piciu oraz innych używkach. Nie dało się też ukryć, że z nich wszystkich miał najwięcej pieniędzy, a to budziło respekt, przynajmniej reszty. Z jakiegoś powodu zainteresował się Narcissą, wpadła mu w oko. Z początku myślała, że to jakiś żart, zaplanowana akcja. Odrzucała jego zaloty chyba pół roku. Jego zachowanie nie robiło na niej żadnego znaczenia, a pieniądze? Nie było jeszcze jego, a jego rodziny. Na nic w życiu nie zapracował, studentem zbyt bystrym nie był. Zauważyła jednak, że dopóki on się kręcił wokół niej miała spokój. Postanowiła, że skorzysta z okazji. Skoro chciał się z nią spotkać, była gotowa się umówić i dać mu szansę. Nie spodziewała się jednak takiego traktowania. Już na pierwszej randce zasypał ją prezentami, zabrał na zakupy, a następnie do opery i na kolację. Była dość prostą osobą, która nie odmawiała takich przyjemności. Rozmawiali cały czas, nigdy nie zabrakło im tematów. James czytał dużo książek, niekoniecznie tych poważnych psychologicznych, ale dużo fantasy, kryminałów, które Narcissa uwielbiała. Miał poczucie humoru i traktował ją bardzo dobrze. Szybko przedstawili się rodzicom, jej matka była nim oczarowana, a nawet jej mąż zaczął więcej rozmawiać z Narcissą i nie traktować jak tła. Ona za to od rodziców Jamesa słyszała tylko kompletny dotyczące jej wyglądu. Nie interesowała ich w ogóle jej edukacja. Na kolacjach z nimi woleli gdy się nie odzywała chyba że zapytali ją o coś. Nigdy to nie było jakieś poważne pytanie, które rzeczywiście, by dało jej się wykazać. Była pytana o to czy jej się podoba, co planuje z Jamesem. Czuła, że chodziło o to by składała jak najwięcej pochwał w ich stronę. Odpowiadała szczerze, a gdy coś jej się nie podobało to wyraźnie dawała o tym znać. Dochodziło do kłótni i nieporozumień. James z opóźnieniem stawał po jej stronie, obserwował pierwsze pół godziny, siedział z uśmiechem i dopiero interweniował.  
Pogodzenie nauki z tak bogatym życiem prywatnym było ciężkie. Sama świadomie na siebie sprowadziła taki los, ale nie znaczyło to, że nie była zmęczona. Czasami jedyne o czym marzyła to tylko położyć się spać i odpocząć. Nawet wakacje planowała poświęcić nauce. Chciała być alchemikiem, osobą, która będzie tworzyć nowe eliksiry, odkryje coś wielkiego. Życie zmieniło się, ale w duchu nadal była taką samą niepoprawną marzycielką. Odpuściła plan nauki przez wakacje tylko dzięki Jamesowi. Poszła na kompromis, poniedziałek i wtorek nauka, a reszta dni razem. Zamierzała wtedy doskonalić się z alchemii i magii powstania.
Na pierwsze wspólne wakacje zabrała go do Stanów, gdzie spędzała wszystkie przerwy. Zapoznała go z swoimi znajomymi. Zauważyła wtedy pierwsze zmiany w jego zachowaniu. Był bardziej chamski, popisywał się, próbował ośmieszyć ją przed jej znajomymi. Często próbował pokazać jakby był ponad nią, lepszy. Z całych sił próbował przypodobać towarzystwu. Kilka razy nawet wytknął jej francuską rodzinę. Nie podobało jej się to, pierwszy raz zapaliła jej się czerwona lampka, ale zignorowała ją, jedynie pilnując jak się do niej i o niej wyraża. Zaproponowała, że mogą odwiedzić Paryż, poznać jej ojca, ciotki, kuzynostwo, ale nie chciał. Nie chciał jej udzielić sensownej odpowiedzi dlaczego. W końcu wysilił się i wymyślił, że jego zdaniem źle ją traktowali i powinna się odciąć od tej części rodziny, bo teraz ma jego. Zgodziła się, postanowiła, że będzie po kryjomu ich odwiedzać, a on z czasem się przekona. W rzeczywistości nie miała czasu na wyjazdy do Paryża, a kontakt z Laurier był coraz słabszy. Nie przekonał się. Po ich powrocie ze Stanów takie zachowanie nadal miało miejsce. Gdy pierwszy raz publiczne się mu postawiła, obrócił to w żart tak by wyszło, że ona jest przewrażliwiona. Pierwszy raz gdy chciała z nim zerwać, zrobił przedstawienie mające ratować ich związek. Obiecał zmianę i rzeczywiście się poprawił, aż nie straciła czujności, a on ponownie zachowywał się źle. Jeszcze wtedy nie widziała, że zapętlili się w tej grze.
To był jej czwarty rok studiów. Przerwę zimową postanowili całą grupą spędzić w ciepłych stronach. Narcissa czuła się dobrze, była nawet pewna, że się zaprzyjaźniła z dwoma dziewczynami. James jak zawsze przesadził i trzeba było mu pomóc się ogarnąć, bo wymiotował dalej niż widział. Postanowili, że zagrają w dwa kłamstwa, jedna prawda. Runda szła, towarzystwo było coraz bardziej pijane, przyszła pora Alice, obecnej przyjaciółki Narcissy i przyjaciółki Jamesa od dzieciństwa. Zaczęła swoją rundę „Jechałam tramwajem, na drugie imię mam Grace, na pierwszym roku w maju ja i James sypialiśmy z sobą”. Narcisse słysząc ostatnie słowa zamarła, nie była pewna czy się czasem nie przesłyszała. Na drugie imię miała Greta, każdy to wiedział. Czy ona na pewno powiedziała maj? Przecież w maju już poznała rodziców Jamesa. Siedziała, patrząc w martwy punkt przed sobą, analizując sytuację. Jej znajomi śmiali się z tego jak okropne było jechać tramwajem. Nie przerwała gry, poczekała do końca, by przyjaciółkę zabrać na bok i wyciągnąć wszystkie informacje. Dowiedziała się wtedy, że James często ją zdradzał, a właściwie odkąd się zeszli. Z początku to chciał zrobić rodzicom na złość, przyprowadzając kogoś niższej klasy, a potem się zakochał. Dopiero wtedy zrozumiała jego pewne zachowania, zwłaszcza te przy jego rodzicach. Czy złamało jej to serce? Trochę, bardziej chciała się odegrać, odpłacić tym samym.  
Narcissa, która nigdy nie miała wzoru zdrowego związku nie pomyślała nawet, by zwyczajnie odejść. Zamiast odpuścić wolała mu zrobić dokładnie takie samo świństwo. Alice dosypała drobno zmielonych orzechów do sałatki wiedząc, że jest na nie uczulona. Nie miała żadnych oporów przed tym, by zdradzić Jamesa jeszcze tego samego dnia. Pierwszy raz wtedy okazał przed nią swoją agresywną naturę. Była pewna, że ją uderzy, ale coś go powstrzymało. Wolał ją upokorzyć, wytykając przy wszystkich bycie biedną. Tak ich związek później wyglądał, kłócili się, robili sobie okropne rzeczy, a następnie się godzili.
Ledwo pamięta swoje zaręczyny. Patrząc na pierścionek zaręczynowy czasem ma wrażenie, że widzi go pierwszy raz na oczy. Ten okres wspomina z ogromnym żalem. To było już po zakończeniu drugiego stopnia. Chciała iść na trzeci, ale każdy jej to odradzał, bo ślub, wesele. Rzeczywiście każdy tak tym się przejął, że miała mało czasu na cokolwiek innego. Na ślubie z jej gości była tylko rodzina matki i jej przyjaciele ze stanów. Nie było jej ojca, ciotki czy żadnego z kuzynostwa. Pamięta jak bardzo chciała uciec sprzed ołtarza, ale zamiast tego wolała z swoim przyjacielem Magnusem ostatni raz "zasmakować wolności". Podobno James później robił gorsze rzeczy. Przez większość wesela widziała podwójnie, a głowa ją bolała jak nigdy. Tylko, by zrobić mu na złość, przyjęła jego nazwisko, ale zostawiając te po ojcu.
Zawsze było coś co sprawiało, że nie mogła dalej kontynuować nauki. Już miała naprawdę gdzieś chamskie zagrywki męża, docinki czy jego zdrady. Chciała jedynie dokończyć edukację tak jak zaplanowała. Dopiero w 1982 roku wbrew jego woli zdecydowała się na trzeci stopień. Wiedziała, że wywoła to oburzenie, ale nie sądziła, że posunie się do przemocy fizycznej. Wygarnął jej wtedy wszystko, mówiąc, że powinna być wdzięczna, że ją przyjął, a nie tylko wymagać. Dwa lata, a oni już grozili sobie rozwodem. Nie było jednak takiej opcji, już ich reputacji w kościele upadła przez to, że nie przyjęła w pełni jego nazwiska. Ona sama nie miała nawet szansy złożyć mu papierów rozwodowych.
W maju 1982 dostała niepokojący telefon, to była ciotka. Dzwoniła, by powiedzieć, że jej ojciec się poważnie rozchorował, a w dodatku nie chciał przyjąć żadnego lekarstwa. Odwiedziła go raz, bez Jamesa. Zdjęła obrączkę, nie chcąc mu sprawić przykrości. Ucieszył się słysząc, że poszła na trzeci stopień, był z niej dumny. Przeprosił za wszystko, chociaż ona nie miała mu nic za złe. Również przeprosiła, obiecała, że przyjedzie, że jeszcze wróci. Nie wróciła. Nie było jej dane.
Zmarł w lipcu, kiedy wyjechali na wakacje. Narcissa ze względu na naukę nie chciała opuszczać miasta. Zapłakała przyznała się, że wcześniej skłamała, nie odwiedziła matki, a rodzinę w Paryżu. Szukała oparcia w tej ciężkiej dla niej chwili. Owszem nie była zbyt blisko z ojcem, ale wiedziała, że ją kochał. Nie umiał tego okazać, ale nie miała mu tego za złe. Im starsza była tym bardziej rozumiała jak ciężka musiała być dla niego miłość. Zawsze myślała, że mają więcej czasu, że gdy skończy trzeci stopień, pojedzie mu się pochwalić. James nie był zadowolony z tego co usłyszał. Nie obeszło go to co rzeczywiście się stało, a tylko to, że skłamała. Za jego pieniądze pojechała w inne miejsce nie mówiąc mu o tym. Uznał, że nauczy ją szacunku, sam wrócił do Anglii, a ją zostawił samą bez gotówki, przedłużając nocleg w hotelu. Przez to nie miała jak pojechać na pogrzeb, a później rodzina nawet nie chciała z nią rozmawiać. Felicia skupiona na swojej rodzinie, próbowała udawać, że śmierć Fabiena jej nie ruszyła i kazała córce "wziąć się w garść".
Niczym maniak nie spała długimi nocami opłakując ojca. Zrozumiała, że rzeczywiście każdy miał rację, nie pasowała tutaj, to nigdy nie było miejsce dla niej. Straciła jedyną rodzinę, której najprawdopodobniej jako jedynej szczerze na niej zależało. Stała się osobą, którymi zawsze gardziła, egoistyczną, zachłanną, chciwą. Raz spróbowała luksusu i dążyła za nim ślepo. Na swojej drodze zraniła tyle osób, wątpiła czy kiedykolwiek jej wybaczą. Zrobiła przerwę od nauki, to do dało jej dużo wolnego czasu, by pogrążyć się w złości. Nie była aktorką, ale to była rola jej życia.
Nie podejmowała kłótni, nie pyskowała, robiła co kazano. Nawet przeprosiła męża, biorąc na siebie winę za wszystko co złe. Obserwowała jak się zachowywał, gdzie bywał z kim spędzał czas. Dopóki robiła dokładnie co chciał podawał jej wszystko na tacy. Po jednej kłótni z rodzicami, wyszeptała mu do uszka, by zrobił coś im na złość. Ona jedynie podpowiadała, rzucała hasłami wplatając je w rozmowę. Spisanie na nią całego spadku? Jego pomysł, mieli poczekać na dziedzica. Zamierzał to ogłosić oficjalnie na kolacji i jeszcze zażartować, że wnuków nie będzie.
Ostatni akt, kolacja z teściami. Była to końcówka sierpnia 1982. Normalnie, by siedziała nad książkami lub bawiła się w to bogate życie. Jednak złość i chęć zemsty nie dawała jej wypoczynku. Musiała to zagrać w niemagiczny sposób. Nie chciała, by to było zbyt oczywiste. Miało obyć się bez wewnętrznych krwotoków czy broni. Na czysto w białych rękawiczkach. Jak przed każdą taką kolacją, musiał się mocno wstawić, wciągnąć to i owo. Nie wiedział, że jego działka została podmieniona na nieczystą, zdecydowanie dla niego za mocną. Wypili jeszcze po drinku, miał ładny niebieski kolor. Puściła go pierwszego, mówiąc, że musi coś zrobić. Kieliszki umyła, na szybkiego, chowając do ich barku. Zbiegła na dół, dołączając do towarzystwa. Głupiutka tak się śpieszyła, że krzywo pomalowała usta. Sama przywołała temat przez który ostatnio doszło do niezgody. Jej mąż, dziwnie zaczął się zachowywać, pot mu ściekał po czole, oddychał ciężko. Zaczęła za niego mówić aż nagle padł głową prosto w talerz z jedzeniem, rozlewając wino. Podniosła się od razu, próbując sprawdzić co się stało, ale tak ręce jej drżały, że nie mogła nic zrobić. Zanim cokolwiek zrobili, James już nie żył. Biedny, zawał serca, zdarzało się wśród najlepszych czarowników, zwłaszcza takich z skłonnościami jakie on miał.
Narcissa odziana cała na czarno, czekała na odczytanie testamentu. Siedziała na kanapie, obok teściowej, ściskając ją za dłoń. Głowę trzymając nisko. Nigdy tak wiarygodnie nie odegrała zdziwienia, zaskoczenia i niedowierzenia. Wszystko na nią? Każda posiadłość, jego udziały w firmach ojca, własne inwestycje? Przecież to nie tak miało być! Dopiero wtedy została oskarżona o morderstwo, testament został podważony, wynajęto nawet prywatnego detektywa. Mogła się tego spodziewać, ale była tak zaślepiona zemstą, że nie pomyślała. Wszystko czego nauczyła się w życiu musiała wykorzystać właśnie teraz. Sprawa zyskała sławę, dziedzic zabity i to w swoim własnym domu! Świat magiczny czy niemagiczny kochał sensację, dreszczyk emocji i śmierć. Tej sprawie nie brakowało żadnej z tych cech. Kolejny raz dostała łatkę, która miała zostać z nią na długie lata. Nie spała dniami i nocami, próbowała połączyć uczelnię z ciągłymi pytaniami. Obsesyjnie sprzątała dom, polerowała każde szkło, sprawdzała czy na pewno nie ma żadnego dowodu wskazującego na jej winę. James miał tyle za uszami, że to była kwestia czasu aż ludziom puściły nerwy. Zaczęli mówić prawdę o nim. Prawda była taka, że można byłoby go postawić na peronie i nie rozróżniłoby się go od bezdomnego, tak potrafił przesadzić z używkami. Prawdziwym pytaniem było dlaczego prędzej nie padł na zawał.
Ten okres dał jej sporo do myślenia. Musiała opuścić Anglię. Czekała aż sprawa się umorzy, ludzie ucichną, zapomną, przejdą do następnej tragedii. Przez cały ten czas współpracowała, odpowiadała na pytania, nie uciekała. Wiedziała co mówić, wyuczyła się formułki na pamięć. Długo myślała nad tym gdzie powinna się przeprowadzić. Chciałaby wrócić do Francji, ale tam byłoby zbyt boleśnie. Przez to wszystko nadal była w żałobie o ojcu. Na chwilę odsunęła ją na bok, by móc dopiąć to wszystko. Dopiero w marcu 1984, padła decyzja w sprawie, Narcissa Laurier-Hart była niewinna. Przejęła spadek, który mąż przed śmiercią przepisał na nią i mogła wrócić do swojego życia. Sęk w tym, że nie miała już swojego życia. Zdecydowała, że wytrzyma do końca semestru, przemęczy się i da radę znieść wskazywanie palcami. Wybrała kierunek stany, a konkretnie Hellridge. Gdyby nie małżeństwo to może tam zdecydowałaby się na trzeci stopień. Dlatego kolejny rok nauki zamierzała podjąć już tam. Najszybciej jak się dało przeprowadziła się tam, zabierając z sobą jak najwięcej. Felicia przekazała jej kluczyk do domu, powiedziała też, że będzie ją wspierać finansowo pod warunkiem, że nie będą się kontaktować. Ta sprawa również odbiła się na niej. Widząc obecne życie tutaj, zdecydowała, że może spróbować sił pracując, zająć się czymś. Była tylko w jednym dobra i była to alchemia. Majątek odziedziczony postanowiła zachować, nie wydawać gdy nie było to potrzebne, chciała spróbować żyć na własną rękę i brać pieniądze od matki. Pogodziła się szybko z brakiem kontaktu z jej strony.
Na pomysł z otworzeniem Fleurs de Nuit Perfumerie wpadła przez przypadek, wykładając na półki swoją kolekcję własnych kompozycji. Często tworzyła własne zapachy gdy czekało ją ważne wydarzenie, a ona chciała unikatowo pachnieć. Zajęcie to zawsze ją odprężało, a im więcej flakonów stało na półce tym lepiej. Liczyła też, że tym odzyska trochę kontakt z światem niemagicznym, którego nigdy nie była przeciwniczką. Finansami na razie nie musiała się przejmować. Chciała tylko móc kontynuować naukę i żyć po swojemu.
Narcissa Laurier-Hart
Wiek : 29
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : Little Poppy Crest
Zawód : Perfumiarz/Alchemik
Mistrz Gry
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t58-budowanie-postaci
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t179-listy-do-mistrza-gry
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t58-budowanie-postaci
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t179-listy-do-mistrza-gry

Witaj w piekle!

W tym momencie zaczyna się Twoja przygoda na Die Ac Nocte! Zachęcamy Cię do przeczytania wiadomości, która została wysłana na Twoje konto w momencie rejestracji, znajdziesz tam krótki przewodnik poruszania się po forum. Obowiązkowo załóż teraz swoją pocztę i kalendarz , a także, jeśli masz na to ochotę, temat z relacjami postaci i rachunek bankowy. Możesz już rozpocząć grę. Zachęcamy do spojrzenia w poszukiwania gry, w których to znajdziesz osoby chętne do fabuły.

I pamiętaj...
Piekło jest puste, a wszystkie diabły są tutaj.

Sprawdzający: Frank Marwood
Mistrz Gry
Wiek :
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru sekty satanistycznej
Mistrz Gry
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t58-budowanie-postaci
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t179-listy-do-mistrza-gry
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t58-budowanie-postaci
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t179-listy-do-mistrza-gry

Rozliczenie


Ekwipunek




Aktualizacje


22.02.23 Osiągnięcie: Pierwszy krok (+150 PD)
22.02.23 Akceptacja postaci, Zakupy (+90 PD)
15.05.23 Wydarzenie: Na całej połaci krew cz.1 (+50 PD)

Mistrz Gry
Wiek :
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru sekty satanistycznej