Witaj,
Mistrz Gry
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t58-budowanie-postaci
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t179-listy-do-mistrza-gry
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t58-budowanie-postaci
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t179-listy-do-mistrza-gry
KUCHNIA
Kuchnia to serce Palazzo di Fuoco. Tutaj powstaje jedzenie serwowane gościom na sali. I tak jak serce odpowiada za prawidłowe funkcjonowanie organizmu, tak kuchnia wpływa na sprawne działanie restauracji. Pracownicy uwijają się żwawo, bez większego wahania. Wszystko ma tu swoje miejsce i kolejność. Nad całą pracą dodatkowo czuwa Szef Kuchni, który pilnuje, aby praca nie stała w miejscu, wykorzystywane przy poszczególnych daniach produkty były zawsze świeże, natomiast garnki i talerze lśniły czystością.
Mistrz Gry
Wiek :
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru sekty satanistycznej
Larissa Paganini
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t479-larissa-paganini#1988
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t792-larissa-paganini#5551
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t790-larissa
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t793-poczta-larissy-paganini#5552
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t479-larissa-paganini#1988
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t792-larissa-paganini#5551
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t790-larissa
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t793-poczta-larissy-paganini#5552
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
19.01.1985

Rozmowy rozbrzmiewały ponad melodią fortepianu, może wręcz splatały się z nią niczym słowa arii operowej wraz ze szczękiem sztućców i szkła, pieszcząc uszy Larissy, spędzającej kolejny wieczór w Palazzo di Fuoco. Lubiła restauracja tętniła życiem. Lubiła uchylać drzwi kuchni i spoglądać na pełną salę; nierzadko opuszczała swoje królestwo, otrzepywała dłonie z mąki i odkładała fartuch na bok, aby pożegnać swoich gości. Nigdy nie nazywała ich klientami i nie pozwalała na to nikomu innemu. Byli gośćmi w jej domu. Nuciła pod nosem, po włosku, wyłącznie do sobie, nawijając na długie druciki kolejne wstążki makaronu busiate; chwilowo brakowało go w menu, lecz nieliczni mogli liczyć na dedykowane specjały, lubiła eksperymentować, nawet jeśli podniebienia starszych krewnych zmarłego męża mogło okazać się zbyt konserwatywne i trudne. Nie umniejszała kubkom smakowym Benjamina, zdążyła się już przekonać, że potrafi docenić dobrą kuchnię.
Pan Verity już czeka, głos młodej kelnerki dobiegł gdzieś z boku, poprosiła by poprosić go o dziesięć minut cierpliwości. Tyle wystarczyło, aby dokończyć dzieła. Busiate już wirowało już we wrzątku, było niemal al dente, w głębokiej patelni na oliwie skwierczał czosnek i rumieniły się krewetki. Wciąż śpiewając pod nosem przygasiła ogień, przełożyła z miseczki domowe pesto z pistacji, sprowadzonych prosto z Bronte. Władczym gestem wyciągnęła rękę w stronę pomocy kuchennej, nawet na młodzieńca nie patrząc, oczekując, że poda busiate.
Jeszcze chwila.
Dwudziesta pierwsza trzynaście, skłamała prosząc o dziesięć minut, lecz warto było czekać. Wyłoniła się zza zaplecza, kiedy tylko pozbyła się fartucha i wyjęła z włosów szpilę, pozwalając ciemnym puklom opaść na plecy. Czarem pozbyła się drobinek mąki z materiału czarnej sukienki, przylegającej do ciała; może nie powinna była już takich nosić, trzy ciąże i umiłowanie włoskiej kuchni za nadto zaokrągliły biodra i ich okolice, lecz zupełnie nie dbała o zazdrosne spojrzenia Amerykanek, które ostatnimi czasy wypłakiwały łzy nad suchą sałatą i podczas tego całego fitnessu.
- Benjamin, il mio dolce! - kobiecy, niewysoki głos rozbrzmiał tuż obok stolika, do którego zaprowadził mężczyznę kelner, gdy tylko się pojawił. Na uboczu, bliżej kuchni, gdzie mieliby sposobność do rozmowy bez obaw, że dosięgnęłoby jej nieproszone ucho. Larissa rozłożyła ręce w serdecznym geście, obejmując go bezpardonowo i całując w policzek, zanim zajęła miejsce naprzeciwko. - Nawet nie śmiej znów przepraszać - zastrzegła, grożąc mu palcem niczym matka małemu chłopcu, a na usta podkreślone czerwoną szminką wychynął promienny uśmiech. - Mam nadzieję, że umierasz z głodu.
Kelner zachował milczenie, niemal wtopił się w tło, gdy napełniał lampki białym, wytrawnym winem ze szczepu fiano, sprowadzanego z południa Włoch. Nie pozostawiła Benjaminowi prawa głosu. Wino musiało doskonale komponować się z tym, co ujrzał na talerzu, który pojawił się na stole - busiate w kremowym, pistacjowym sosie z krewetkami i kilkoma listkami bazylii. Prostota była jedną z najważniejszych zasad jej kuchni. Zaledwie na chwilę oderwała spojrzenie od przyjaciela Valerio, aby skupić je na młodzieńcu, zatrudnionym zaledwie kilka tygodni wcześniej. Uśmiech zbladł. - Czy ty widziałeś się w lustrze? Jak ty wyglądasz? - wysyczała jadowicie, z przyganą wskazując na niemal niewidoczną zmarszczkę na białej koszuli. Prędko zwróciła się do Benjamina tonem pokornym i przepraszającym. - Wybacz, niełatwo dziś o dobrego pracownika...
Larissa Paganini
Wiek : 45
Odmienność : Czarownica
Zawód : szefowa kuchni w rodzinnej restauracji
Benjamin Verity II
ODPYCHANIA : 15
SIŁA WOLI : 5
PŻ : 169
CHARYZMA : 28
SPRAWNOŚĆ : 7
WIEDZA : 20
TALENTY : 3
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t713-benjamin-verity-ii
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t765-benjamin-verity-ii
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t2147-audaces-fortuna-iuvat
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t766-skrzynka-pocztowa-benjamina-verity
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f144-willowside-10
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1069-rachunek-bankowy-benjamin-verity-ii
ODPYCHANIA : 15
SIŁA WOLI : 5
PŻ : 169
CHARYZMA : 28
SPRAWNOŚĆ : 7
WIEDZA : 20
TALENTY : 3
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t713-benjamin-verity-ii
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t765-benjamin-verity-ii
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t2147-audaces-fortuna-iuvat
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t766-skrzynka-pocztowa-benjamina-verity
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f144-willowside-10
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1069-rachunek-bankowy-benjamin-verity-ii
Mam kolację z klientem, wrócę w nocy — Audrey odłożyła słuchawkę, żegnając się chyba czule.
Chociaż Włoszka — to z klasą. Sukcesywne przenikanie kultury potomków Etrusków do kotła wszelkich innych naleciałości w tej, żeby sobie zażartować, amerykańskiej riwierze francuskiej, wiązało się z bezustannymi oskarżeniami rasy makaroniarzy o brud za paznokciami, krople potu na splamionych pomidorową marynatą podkoszulkach oraz kobietach frywolnych i niegorzkich. Benjamin poznał ich od strony znacznie odmiennej. Tagliatelle al tartufo, orecchiette con le cime di rapa, czy nawet jebana, za przeproszeniem, carbonara. Do tego kieliszki kolejno: Barbaresco, Etna Bianco, Trebbiano d'Abruzzo. Valerio dobrze go wyszkolił:
Równie dobrze mógłbyś mi naszczać do kubka, Ben — kiedy zapytał, czy dolać mu hiszpańskiego Rioja Gran Reserva.
Palazzo di Fuoco. Sobota. Leniwy wieczór, w którego trakcie goście powoli odchodzą od stolików, zostawiając kelnerom godne pożałowania napiwki i plamy na obrusie. Wyszedł z kancelarii równe 32 minuty temu, wsiadając do Rolls-Royca. Błyszczał się jak psie jaja; jak zdejmowana przed laty tylko na jeden wieczór obrączka, kiedy razem z resztą młodych, gniewnych i pięknych ruszał w świat podbijać niewieście serca poematami o miłości; jak klamka w Shadowplains Mansion; jak wypolerowane lakierki, które wiązał porankami w akompaniamencie pokracznie usiłującej zawiązać swoje kozaki Cece. Rolls-Royce odpalił, Rolex pokazał wpół do 9. Miał czas. Trasa miała zająć 11 minut, korków nie uwzględniał: nie ta pora, nie ten świat. O tej godzinie być może na 42-giej w Nowym Jorku. Nie w Saint Fall, gdzie dupami szczekały nawet kociaki, co pod sztucznym futrem miały tylko cyklamenowy stanik.
Palazzo di Fuoco. Sobota. Leniwy wieczór. Godzina 8:41, rzecz jasna wieczorem. 12 minut słodkiego przeglądania na postoju restauracji kilku kluczowych dokumentów, wepchniętych potem do schowka na wieczne zapomnienie — widać nie były aż tak ważne. Godzina 8:53. Papieros przy otwartym oknie, przeglądając się w lusterku wstecznym. Znowu wszystko śmierdziało dymem.
8:59:
Dzień dobry — dżentelmeński uśmiech posłany w stronę kelnera nie miał dziś otworzyć żadnych drzwi. Verity przyszedł się najeść, nie podupczyć. Najeść się, porozmawiać, opowiedzieć sobie o kolejnych wybrykach dzieci, posłuchać rady, w jaki sposób dopasować wino do czekoladek zamówionych z belgijskiej Godivy.
Wczoraj miała urodziny. Była smutniejsza niż rok temu, mniej obecna, ale piękna. Piękna jak zachód słońca na pustyni, gdzie kolory nieba przechodzą od złota do purpury i inne takie pierdolenie. Była odległa, bardziej niż rok temu.
Czasem wygodniej było prowadzić dialog z kimś o żeńskim głosie, z kim nie kładł się przez średnią 25,4 dni w miesiącu spać.
Wyczekiwał więc ze spokojem, usta wilżąc nalaną szklanką wody, nie spoglądając na kuchnie, a przymykając oczy, jakby wsłuchany w ostatnie grające dzisiaj skrzypce. Scena miała opustoszeć, lokal też. Jakieś rozmowy lepiej było odbywać w panującej wokół ciszy. Być może trzy metry niżej Valerio akurat rozpierdalał pysk któremuś z początkujących bokserów, a może pił właśnie bursztynową whisky opowiadając nowej dupie o Rapsodia satanica reżyserii Nino Oxilii, albo poprawiał jej akcent w słowie „kutas”. Na każdy z tych scenariuszy postawiłby co najmniej 10 dolarów.
Larisso, dziękuję za przyjęcie mnie — wprosił się, użycie słowa zaproszenie byłoby tu jawnym i zbędnym przytykiem. Zdążył ledwie podnieść się, gdy damskie ramiona objęły go w przyjacielskim uścisku. Czy to mąka, czy puder, tak wygładził twoją wiecznie młodą twarz, pani Paganini? - bez, kurwa, przesady. — Jeśli kiedykolwiek odmówiłbym jedzenia z twoich rąk, możesz śmiało poprosić Valerio, żeby strzelił mi w tył głowy, bo to znaczyłoby, że postradałem zmysły. Jestem gotowy na ucztę, ale musisz wiedzieć, że mam podkładkę. Cztery godziny temu zjadłem trzy ciasteczka — kącik ust powędrował w górę. Ciasteczka oczywiście tylko do kawusi.
Kelner zakręcił się wokół własnej osi albo usiłował sprostać wyzwaniu, jakim była obsługa szefowej kuchni. Benjamin nie był tak wymagający, tak często stołował się w drodze w trakcie licznych delegacji, że w pewnym momencie byłby skłonny pokusić się o zjedzenie hot-doga z budki przy stacji benzynowej w Ogunquit. Nie odważył się.
Dziękuję — choć zganiony niczym pies kelner czmychnął gdzieś wzrokiem, tak Verity czuł się w obowiązku formułować te wszystkie frazesy. Proszę; dziękuję; ruchałem ci siostrę; zadzwoń, jakbyś potrzebował prawnika, a to moja wizytówka — to ostatnie to nie. Kelnerzynę byłoby stać co najwyżej na kwiatka dla adwokata z urzędu albo tulipana z butelki Frascati wykradzionej z kuchni, jeśli obrońca by się nie sprawdził. — Przyszedłem tu dla ciebie, nie dla niego, więc przeprosiny są zbędne, Larisso. Widzę, że przechodzisz prosto do rzeczy — włosi chyba nie byli zbyt cierpliwi? — Opowiesz mi? — brodą wskazał na postawiony przed nim rajski obraz, kieliszek białego wina unosząc wyżej w tym bezdźwięcznym i tkliwym toaście.
Benjamin Verity II
Wiek : 33
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : North Hoatlilp
Zawód : adwokat twój i diabła
Larissa Paganini
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t479-larissa-paganini#1988
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t792-larissa-paganini#5551
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t790-larissa
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t793-poczta-larissy-paganini#5552
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t479-larissa-paganini#1988
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t792-larissa-paganini#5551
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t790-larissa
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t793-poczta-larissy-paganini#5552
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
Dwadzieścia pięć lat temu, kiedy to Larissa, już nie Fiorentini, a Paganini, wsiadała na statek wypływający z sycylijskiego portu, by pokonać Morze Śródziemne, później zaś cały Atlantyk, niewiele wiedziała o Stanach Zjednoczonych. W jej rodzinnym domu niekiedy wspominano o Ameryce, głównie w kontekście wojny, lecz kontynent ten wydawał się Larissie równie nierealny i odległy co księżyc. Dała wiarę w słowa Flavio, który malował pięknymi słowami przed młodą, naiwną Włoszką obraz świata pełnego możliwości, cudowności i cudów. Miejsce, gdzie spełniają się marzenia, obiecywał jej american dream jak mawiano dzisiaj. Opowiadał o Kręgu i wybitnych magach, którzy zapisali się w historii Hellridge i nie tylko. Płynęła więc pełna nadziei i wielkich oczekiwań, brutalnie roztrzaskanych przez rzeczywistość.
Okazała się zupełnie inna. Mocno odbiegała od dziewczęcych wyobrażeń.
Maine było ponure, deszczowe i smutne. W mniemaniu Larissy, przywykłej do spalonej słońcem Sycylii, do nieogrzewanych domów i ciepłych lazurowych wód morza. W Saint Fall marzła, zbladła i czuła, że brakuje jej witamin i dobrego jedzenia. Ile nocy wtedy przepłakała, żałując, że zgodziła się na wyjazd? Ile razy prosiła Flavio, aby zgodził się wrócić z nią do słonecznej Italii, która była wszak i jego ojczyzną? Zaskakiwał ją chłód i stanowczość z jaką odmawiał. Kręcił głową z pobłażaniem, jakby nie dowierzał, że może proponować coś równie niemądrego i zabraniał wspominać o tym przy innych członkach rodu. Była jego żoną i jej miejsce było przy nim, teraz i już na zawsze tutaj w Maine.
Długo myślała, że nie znajdzie nikogo, komu będzie mogła powierzyć swoje sekrety, przy kim zrzuci ciężar smutków i żali dnia codziennego, że tak naprawdę nikomu, poza Flavio, nie może ufać. Nawet jego krewnym, którzy maczali palce w brudnych interesach - i dopiero z upływem lat przekonała się jak bardzo. Ameryka nie była dla niej marzeniem. Gdy zamykała oczy znów stąpała po miękkiej trawie w cytrusowym sadzie nonny, a w gorące noce leżała na dachu z siostrą, wpatrując się w gwiazdy.
Gdyby nie spróbowała sprowadzić choć odrobiny sycylijskiego słońca do Saint Fall najpewniej by oszalała. Dzieci, które przyszły na świat, przykuły ją na stałe do tego miejsca, zaczęła więc czynić wszystko, aby nadać mu więcej znajomych barw. Nie tylko barw, lecz zapachów i smaków, to wszak czyniła najlepiej. Nic tak nie łączyło ludzi jak wspólny posiłek, takie przekonanie wyniosła z domu rodzinnego, mijające lata zaś utwierdziły Larissę w słuszności tego powiedzenia. Kiedy wychyliła nos z własnego domu, zaczęła wychodzić do tych dziwnych, sztucznie uśmiechniętych Amerykanów, których nie miała za zbyt bystrych, przestawała czuć się tak wyobcowana i samotna.
Benjamin różnił się od nich. Miał coś, czego im brakowało. Dobry gust. A może jedynie udawał, aby wyróżnić się spośród innych? Nawet jeśli kłamał, to chciała, aby łgał jej do ucha dalej. Przynajmniej miał smak i poczucie humoru. Tyle wystarczyło, by zaczęła darzyć go sympatią i czekała na chwilę, którą mógł poświęcić na rozmowę o czymś więcej, niż ostatni odcinek telenoweli w telewizji, czy kolejny wymysł niemagicznych naukowców.
- Myślę, że mocne uderzenie mogłoby przywrócić... - pstryknęła palcami, czyniła to często, gdy próbowała przypomnieć sobie angielskie słowo. Miała je na końcu języka. - ... porządek w twojej głowie. Byłaby szkoda tak prędko spisywać cię na straty - zaśmiała się, puszczając doń znów perskie oczko; nie zaprzeczała nawet temu, że odmowa wzbudziłaby w niej słuszny gniew i nie wahałaby się poprosić o pomoc Valerio. Kiedy wejdziesz między wrony, musisz krakać tak jak one, powiedziała jej nonna, zanim opuściła ją na zawsze, odpływając do USA. - Trzy ciastka? - upewniła się z powątpiewaniem. - Nie chciałam, abyś pościł aż tak... Wydajesz się blady, powinieneś więcej i lepiej jeść. Musisz częściej tu przychodzić, Benjaminie - westchnęła nad nim, jakby pouczała własnego syna, aby zakładał czapkę zimą. Dopiero w Stanach Zjednoczonych przekonała się, że to konieczność.
- Diabeł tkwi w detalach, nie pamiętasz? - spytała przewrotnie, bo czuła się w obowiązku go przeprosić, przecież była odpowiedzialna za to miejsce - za wszystko, co się w nim działo, nawet jeśli na papierze nie było jej własnością. Po tylu latach uznawała Palazzo di Fuoco za swoje królestwo, gdzie Paganini łaskawie pozwalali jej niejako rządzić - przynajmniej w kuchni. Z radością więc spojrzała na talerze, by przybliżyć Benjaminwi swe dzisiejsze dzieło. - Domowe - czy musiała to w ogóle podkreślać? - busiate, sycylijskie pistacje podkreślą... - znów pstryknęła palcami - ... słoność krewetek. Najświeższe, dopiero co wyłowione. Świeża bazylia, dobra oliwa... Proste, lecz nie prostackie - oznajmiła z dumą, zadowolona z tego, co mieli na talerzach. Sama nie mogła się powstrzymać przed wzięciem widelca do ręki i skosztowaniem, lecz spojrzenie ciemnych tęczówek zogniskowane było na przystojnej twarzy. Na jej własnej pojawił się wyraz troski. - Powiedz mi, mio dolce, jak się czujesz?
Larissa Paganini
Wiek : 45
Odmienność : Czarownica
Zawód : szefowa kuchni w rodzinnej restauracji
Benjamin Verity II
ODPYCHANIA : 15
SIŁA WOLI : 5
PŻ : 169
CHARYZMA : 28
SPRAWNOŚĆ : 7
WIEDZA : 20
TALENTY : 3
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t713-benjamin-verity-ii
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t765-benjamin-verity-ii
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t2147-audaces-fortuna-iuvat
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t766-skrzynka-pocztowa-benjamina-verity
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f144-willowside-10
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1069-rachunek-bankowy-benjamin-verity-ii
ODPYCHANIA : 15
SIŁA WOLI : 5
PŻ : 169
CHARYZMA : 28
SPRAWNOŚĆ : 7
WIEDZA : 20
TALENTY : 3
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t713-benjamin-verity-ii
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t765-benjamin-verity-ii
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t2147-audaces-fortuna-iuvat
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t766-skrzynka-pocztowa-benjamina-verity
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f144-willowside-10
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1069-rachunek-bankowy-benjamin-verity-ii
Pokolenia zasiadające przy wspólnym stole, aby w trakcie wieczerzy dzielić się chlebem; Placek Aradii w trakcie święta jej męczeństwa, mający godzić zwaśnionych; oto jest bowiem ciało moje, to moja krew — Benjamin kuł te wszystkie frazy na pamięć, uczony tak zwanym życiowym doświadczeniem z zaszczytną pomocą szkółki kościelnej. Pani Marwood uczyła historii (ciekawe czy dalej?). Pamiętał ją jak przez mgłę — hebanowe włosy, pełne biodra i popękaną skórę na dłoniach. Larissa takiej nie miała, nie miała też dwudziestu dzieciaków posadzonych w wąskich drewnianych ławkach w małej kościelnej klasie. Miała siedem pustych stołów w sali głównej restauracji, dwóch kelnerów szykujących się do skończenia zmiany, drobinki mąki wplątane miedzy włókna bluzki i długie paznokcie, którymi haratać mogła gardła. Być może za to lubił Paganinich. Zepsucie zawsze ciągnie do zepsucia. Finezyjny gust do półmiska drogocennego makaronowego dobra.
U Veritych nie jadano w ten sposób. Drób zapiekany w cytrusach, sałaty w przeróżnych sosach, świeże bagietki łączone z marmoladami albo tłoczony przed minutą sok pomarańczowy, ale nigdy calzone. Nigdy makaron. Nienawidził tego wtedy, dzisiaj te same zasady stosował we własnym domu, choć najbliżej gotowania w swojej kuchni był wtedy, kiedy nalewał sobie szklankę wody. Spowiedzi przy kolacjach u Veritych (pierwszych) tyczyły się pracy. U Veritych (drugich) zaś milczenia. Kolacja w Palazzo di Fuoco miała dotyczyć doznań. Jakich? Och, kwestia gustu. Tego finezyjnego, który na nadchodzące ciasto (był pewien, że Larissa przygotowała ciasto) mógłby wysypać płatki jadalnego złota dla uczczenia samego siebie.
Porządek? Jestem nieuporządkowany? — roześmiał się przez charakterystyczne zaciśnięte zęby, wyczuwając napięcie gdzieś wyżej w szczęce. Nie ze złości albo nie ze złością. W jej stronę? Absolutnie nie. — Zawsze wydawało mi się odwrotniebzdura.
Z ich dwojga — Paganiniego na V i Verity'ego na B — to on był ten stabilniejszy. Nie wychodził z własnego ciała, nie opuszczał duszy na pastwę losu. Tą sprzedał już dawno, zostawił w auli na Harvardzie — nie. Porzucił w którymś z sądów, gdy po raz kolejny suprarenina kipiała w jego żyłach schowanych pod białą jedwabną koszulą, na której leżała równie wyszukana marynarka. Dobrze, że w Stanach nie nosili tych durnych peruk, które widział w Wielkiej Brytanii, w trakcie którejś tam podróży z ojcem. Nie było tak wiecznie. Larissa musiała o tym pamiętać, gdy jeszcze siedem, może osiem lat temu, gnębił własną głowę proszkami w kolorze mąki (które mąką nie były), jedząc przy tym samym stole rozbieżny rodzaj mąki (z jajkiem, wybełtanej i ugotowanej w formie wstążek). Wtedy z lewej dziurki prostego nosa pociekła mu krew. Prosto na koszulę lub obrus. Sześć kropli, potem dziewięć. Patrzył na nią nie z przerażeniem, a okiełznaniem własnej natury, która w żaden sposób nie mieściła się w szkarłacie, nawet jeśli przez tamten moment aura adwokata biła tym odcieniem. Dzisiaj był on szary. Albo biały. Albo czarny. Nie znał się na tym i poznawać nie zamierzał. Nie ćpał, nie bił żony, nie zdradzał żony, nawet na jebanego golfa jeździł trzeźwy.
Och, to były pyszne ciasteczka. Pasowały do kawy — w natłoku obowiązków jedzenie nie stanowi pierwszego z priorytetów. — Jeśli zapraszasz, to z przyjemnością. Wiesz jednak, że moje godziny pracy są dość nienormowane. Przygotujesz mi ravioli o drugiej w nocy? Nie odpowiadaj. Nie obudziłbym cię o drugiej w nocy — czy aby na pewno? — Nie dla ravioli. Być może dla ossobuco.
Tak, diabeł tkwił w detalach. Tkwił w delikatnym sosie i zapachu czystego morza (bez brudu syren i moczu marynarzy). Tkwił w zachowaniu kelnera, na którego Benjamin nawet nie podniósł wzroku, skupiony na swojej towarzyszce. To nie była randka — Audrey, przestań wymyślać takie bzdury, wiesz, że potrzebujemy dobrych kontaktów z każdą z rodzin w Kręgu — dobrze było mieć kogoś, kto rozumie. Kobietę, która nie jest żoną. Kobietę, która nie jest nastawiona na zysk i nieistotna. Kobietę, która nie ma kutasa. Rzekomo takie też się spotyka.
Doskonałe — odpowiedział szeptem, być może zbyt pospiesznie, na ostatnie słowa wdowy Paganini, traktujące mu o bukiecie na talerzu. Wtem pierwszy z kęsów ugrzązł na języku, rozpłynął się dalej na podniebieniu, podparty winem i odpuszczeniem sobie nawzajem grzechów. — Doskonałe — tym razem nieco głośniej, jakby w potwierdzeniu, lecz nim wykonał kolejny gest widelcem, odczekał aż Larissa również to zrobi. Nie wypadało przecież rzucać się na półmisek jak chuderlawy proletariusz, wracający z budowy do harującej przy garach żonki (zupa była za słona). — Jestem...na tafli szerokiego jeziora. Wokół mnie tylko szum drobnych fal i ranne majowe słońce rodem z lazurowego wybrzeża, które świeci mi w przymknięte oczy. Opieram się wodzie i dryfuje na niej w błogostanie, a ta oblewa moje ciało, nagie i zmęczone. Kark i lędźwie prostują się, a ja palcami muskam to, co pode mną i obok mnie. Raptownie światło załamuje się, za kostki i nadgarstki pod powierzchnie wciąga mnie coś, czego podstępu nie pokonam własną siłą. Ciemność okrywa mnie całego, płuca napełniają się wodą, a ja krzyczę, lecz nie słyszy mnie świat....zmęczony. W ostatnim czasie zajmowałem się kilkoma angażującymi sprawami i czas widocznie się skurczył w moich dłoniach. Ale to nic. Rok jeszcze młody. Tamten był — przełknięcie śliny, kolejny łyk wina, nie po to, żeby zwilżyć gardło, a po to, by kupić sobie wartościowe sekundy — niespodziewanysyn mi umarł. Nigdy się nie narodził, a i tak umarł. Widzisz Larisso, jakie to cyniczne?Dość o problemach. Dość o mnie. Czy wszystko w porządku? Palazzo widocznie nie może narzekać na dobór klientów, ale jeśli potrzebujesz, bym rozpuścił nieprzyjemne plotki na temat tej francuskiej kuchni dwie przecznice dalej, to wystarczy słowo.
Benjamin Verity II
Wiek : 33
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : North Hoatlilp
Zawód : adwokat twój i diabła
Mistrz Gry
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t58-budowanie-postaci
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t179-listy-do-mistrza-gry
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t58-budowanie-postaci
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t179-listy-do-mistrza-gry

Palazzo di FuocoLittle Poppy Has a Little Problem


Szum podziemnego życia Palazzo odbijał się od wygłuszonych ścian piwnic — rytuały miały za zadanie chronić mniej legalną działalność restauracji przed wścibskimi osobnikami, jednak — skoro dźwięk nie docierał na zewnątrz, to nie docierał również i do środka.

Włamywanie się o tej porze było ryzykowne; było, aczkolwiek to słowo zarówno dla Bonnie, jak i dla Clyde'a, było przyjemnym łaskotaniem w podbródki, gdy w zaparkowanym z daleka od ulicznych lamp samochodzie, po raz ostatni wymieniali się śliną, w dramatycznym geście dwóch kochanków przed ryzykowną akcją, jaką chcieli się podjąć.

Weszli przez otwarte zaklęciem okno na zapleczu i już całe górne Palazzo stało przed nimi otworem. Następnym, oczywistym krokiem, było zamknięcie drzwi od piwnicy — poruszali się tak sprawnie, jakby doskonale wiedzieli, gdzie się znajdują. Jakby kiedyś już tu byli.

Clyde, sprawdź kuchnię — poleciła kobieta, w ciemności wygaszonej restauracji poruszając się całkiem sprawnie między stolikami.

Zaaferowani sobą oraz celem swojego włamania, mogli nie zauważyć, że nie są tu sami.

Mechanika


Wątek musi mieć miejsce między 15, a 25 kwietnia.

Po wejściu do wątku przez pierwszą postać druga i każda kolejna ma równo 48h od posta pierwszego gracza, żeby dołączyć. Po wejściu do lokacji wszystkie posty musi dzielić maksymalnie 48h. Po przekroczeniu tego terminu lokacja staje się wolna i mogą do niej wejść inne postacie.

Pierwszeństwo 72h do pojawienia się w lokacji ma Valerio Paganini i wszystkie postacie pracujące lub blisko związane z Palazzo di Fuoco.

Orientacja


Postacie orientują się w sytuacji i decydują na interwencję w sytuację. Ten etap może trwać 1 lub 2 kolejki, w których może dojść do ataku z zaskoczenia na NPC. Po upływie 2 kolejek NPC orientują w sytuacji i atakują postacie.

Walka


Na tym etapie, tuż po pierwszym ataku postaci na NPC lub w 3 turze wątku dochodzi do walki. Walka ze strony postaci NPC będzie trwać aż do ostatniej kropli krwi lub do powstrzymania NPC przed dalszym atakiem. Bandyci nie zmienią zdania niezależnie od przekonywania ich, uznając sytuację za konieczną do doprowadzenia do końca.

Atakami NPC postacie mogą kierować w swoich postach lub poprosić o pomoc Zjawę. Walkę można stoczyć w Kostnicy lub w postach. W każdej turze postacie lub Zjawa rzucają kością k100 na powodzenie ataków i obrony postaci NPC, zgodnie z mechaniką magicznych pojedynków.

Statystyki NPC:

Bonnie:

punkty życia: 120
magia wariacyjna: 25
siła woli: 5
Rzuca z pętli czary: Aliquo, Vespidotransfigura, Pictoratus oraz broni się zaklęciami: Securus i Securus Magnus, gdy jest taka konieczność.

Clyde:
punkty życia: 120
magia odpychania: 25
siła woli: 5
Rzuca w pętli czary: Magipugnus, Diruo, Exigo oraz broni się zaklęciami: Ordinatio i Ordinatio Magnus, gdy jest taka konieczność.


Sojusznik:

Ochroniarz:
punkty życia: 80
magia odpychania: 15
siła woli: 10
Rzuca w pętli czary: Magipugnus i Celer oraz broni się zaklęciem: Ordinatio, gdy jest taka konieczność.

Walka kończy się na 3 możliwe sposoby:
a) Ucieczka/wycofanie/unieszkodliwienie postaci graczy. W przypadku pż postaci graczy równego 0 dochodzi do omdlenia.
b) Zabicie postaci NPC, zniżając ich wartość punktów życia do 0.
c) Unieszkodliwienie postaci NPC, zniżając ich wartość punktów życia do 30 lub mniej.

Gracze mogą samodzielnie nakreślać środowisko i dodatkowe przeszkody czyhające na nich w zakamarkach restauracji. Dodatkowo raz na turę możecie rzucić k6 na to, czy ochroniarz z bocznego wyjścia przyjdzie wam na pomoc. Jeśli wyrzucicie k6, tak się stanie, a mężczyzna będzie od tego momentu waszym sojusznikiem.

W trakcie walki należy korzystać z mechaniki pojedynków magicznych.

Zakończenie walki


Po zakończonej walce należy zgłosić się do Mistrza Gry odpowiedzialnego za wątek (Lyra) z prośbą o ingerencję.
Mistrz Gry
Wiek :
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru sekty satanistycznej
Valerio Paganini
ILUZJI : 20
ODPYCHANIA : 5
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 180
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 10
WIEDZA : 9
TALENTY : 9
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t568-valerio-paganini
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t599-valerio-paganini#3313
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t600-poczta-valerio#3315
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f122-red-poppy-1-6
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1102-rachunek-bankowy-valerio-paganini#10370
ILUZJI : 20
ODPYCHANIA : 5
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 180
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 10
WIEDZA : 9
TALENTY : 9
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t568-valerio-paganini
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t599-valerio-paganini#3313
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t600-poczta-valerio#3315
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f122-red-poppy-1-6
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1102-rachunek-bankowy-valerio-paganini#10370
20 kwietnia, 1985

Saint Fall pozornie śpi.
Pozornie, ale nie do końca. Nikogo nie ma na ulicach i to fakt. Nie ma korków — i to też fakt. Saint Fall śpi, ale jest czujne; po prostu jego życie przeniosło się za zasłonę, do środka, do żołądka. Do trzewi Palazzo wypełnionych papierosowym dymem i ciężkimi perfumami — do betonozy cementu i psychozy białego proszku. Powietrze gęste od muzyki, przekleństw i alkoholu smakuje pożądaniem; w dłoni Valerio szklanka jest nieważka i ma podobny do otoczenia posmak. Tylko dźwięki — chociaż wszechobecne — dobiegają zza grubego muru; ktoś dosypał mu do Jacusia Collinsa bardzo brzydkiej rzeczy albo to—
— słyszysz nas — ?
— coś innego. Pęknięcie pod czaszką; koleina rozszczepienia, która tłumi muzykę i zaciera kontury. Ludzie w podziemnym klubie zatracają kształty — są bezładną masą, ulepkiem z mięcha, kości i gówna, i gdyby wrzucić ich do maszynki, wyszłoby to, co w fast foodach nazywają kotletem w hamburgerze.
Valerio upija łyk drinka, Morze Czerwone głów rozstępuje się posłusznie, wędrówka w górę piwnicy to krok—łyk—krok i nieświadomość, że po wydostaniu się na powierzchnię wcale nie będzie lepiej. Może ciszej, ale nadal paskudnie; to miasto rozpada się w fundamentach. Coś pożera jego podwaliny, drąży podziemne tunele i wysysa magię z mieszkańców. Noc za restauracją cuchnie moczem; osamotniony ochroniarz bez słowa kiwa Paganiniemu głową, kiedy ten znika za drzwiami zaplecza — idę się odlać, mówi drab, a Valerio macha obojętnie ręką; butów nie zaszczaj, zostawiam uchylone drzwi.
Droga do kuchni jest krótka, drink pusty, poczucie rzeczywistości gęstsze niż na dole — łeb już nie rozczepia się w pół; tylko myśli skaczą po nieskazitelnych blatach martwej kuchni i mroku rozświetlonym przez cztery punkty światła. Dwa pierwsze to zepsute, migoczące jarzeniówki — jedna nad kuchenkami, druga w okolicy komicznie wielkich lodówek. Trzeci punkt światła to fluorescencyjne exit nad drzwiami kuchni; czwarte to uciekający ludzik w stronę wyjścia ewakuacyjnego.
W tym świecie skąpego blasku i całkowitego mroku Valerio próbuje otworzyć butelkę wina; Bartolo Mascarello z siedemdziesiątego trzeciego na przepłukanie kubków smakowych, ale wtedy rzeczywistość wypina dupę.
Właściwie nie — jedyna dupa to ta, w której znalazła się nieznajoma sylwetka wchodząca do kuchni tak, jakby była u siebie.
Mija sekunda; Valerio oparty o metalowy blat odkażonej kuchni, obcy mężczyzna zatrzymujący się w drzwiach.
Mija druga sekunda; dość czasu, żeby z mroku wyłowić nieznane twarze i oczywiste intencje.
Mija trzecia sekunda i—
Che bello — ktoś inny mógłby spróbować ukrywać się w półcieniach — ktoś inny mógłby czekać, aż przewaga z żadnej awansuje na minimalną.
Valerio Paganini nie jest kimś innym; Valerio Paganini jest sobą i za chwilkę, już za momencik, nowy znajomy odkryje, że rozrywkowy z niego stronzo.
Zabawimy się?
Retoryka pytania bawi — sitcom właśnie się zaczyna; zamiast reżyserskiego klapsa, wybrzmiewa parsknięcie śmiechem.
Valerio nie czeka na buonasera ani na signor wybaczy, kibla szukam — zamach butelką przekreśla intencje, rzut wieńczy zamiar, śmiech w powietrzu, przez które przelatuje dwunastoletnie Nebbiolo, brzmi jak płachty metalu piłujące kość.
Co za noc!

k10 na dysocjację: 10, ale rzucam na siłę woli k100 z wynikiem 93, więc łapię rzeczywistość za ryj

rzuty poniżej:
k6 na zwrócenie uwagi ochroniarza
k100 na rzut butelką wina w Clyde'a, bo dlaczego nie. Korzystam z mechaniki walki wręcz: sprawność (10) + walka wręcz (20) + (k100) = próg 55
k20 na obrażenia w wypadku powodzenia rzutu: sprawność (10) + (k20 / 2)
Clyde ma możliwość uniknąć butelki zgodnie z mechaniką walki wręcz.
Valerio Paganini
Wiek : 33
Odmienność : Rozszczepieniec
Miejsce zamieszkania : Little Poppy Crest
Zawód : szef egzekucji dłużników familii
Stwórca
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
The member 'Valerio Paganini' has done the following action : Rzut kością


#1 'k6' : 2

--------------------------------

#2 'k100' : 86

--------------------------------

#3 'k20' : 13
Stwórca
Wiek :
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru satanistycznej sekty
Thea Sheng
ANATOMICZNA : 5
ILUZJI : 5
ODPYCHANIA : 10
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 176
CHARYZMA : 1
SPRAWNOŚĆ : 8
WIEDZA : 10
TALENTY : 9
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t209-thea-dawei-sheng#1039
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t352-thea-sheng#1042
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t351-skrzynka-thei-sheng#1041
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f103-zapyziala-kamienica-13-6
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1061-rachunek-bankowy-thea-sheng#9114
ANATOMICZNA : 5
ILUZJI : 5
ODPYCHANIA : 10
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 176
CHARYZMA : 1
SPRAWNOŚĆ : 8
WIEDZA : 10
TALENTY : 9
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t209-thea-dawei-sheng#1039
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t352-thea-sheng#1042
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t351-skrzynka-thei-sheng#1041
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f103-zapyziala-kamienica-13-6
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1061-rachunek-bankowy-thea-sheng#9114
Pracowników “West Coast” dawno przestały dziwić dynamicznie pchnięte drzwi na dziesięć minut przed zamknięciem, choć agresywne dźwięczenie sklepowego dzwoneczka w późnych godzinach irytowało tak samo, jak za pierwszym razem—w obliczu gniewnie zmarszczonych brwi, Thea zawsze obiecuje punktualność przy następnym spotkaniu. Z jakiegoś powodu, nikt z personelu nie bierze jej już na poważnie.
Odłożywszy na blacie “Koszmar z ulicy Wiązów” oraz “Obcego”, Thea wróciła do zaparkowanego przed wypożyczalnią samochodu. Przeciągłe ziewnięcie towarzyszyło dobiegającym z radia głosom Dr. Hook i ich zachwytowi nad uwodzicielskimi oczami podmiotu lirycznego. Linia melodyjna przywoływała wspomnienie zgranego na kasetę kantońskiego coveru Deanie Ip, którego tekst (przynajmniej zdaniem przepełnionego zachwytem nad chow mien jej ojca studenta z Hong Kongu) odznaczał się znacznie większą wrażliwością i romantyzmem w wykonaniu hongkońskiej piosenkarki. Wobec nieznajomości języka nie mogła pojąć sensu śpiewanych słów. Niemniej, lekkość kobiecego głosu wpadała w gusta Thei znacznie bardziej niż skandowane do oporu refrenne “sexy eyes”.
Reminiscencja rozmów nad parującym półmiskiem makaronu z kurczakiem rozmyła się jednak, gdy gasnący w połowie drogi samochód pamięcią przywołał drażniące zmysły zapachem smaru i spirytusu wspomnienie minionego lata.
Gāisǐ… — przeklęła, ponownie przekręcając kluczyki w stacyjce. Te jednak stanowczo odmówiły posłuszeństwa mimo ewidentnie bezusterkowej pracy rozrusznika. Na języku prawie odżyło cierpkie wino i spływające jego śladem sekrety.
Kupa złomu.
W kpinie spowijającego ulicę Little Poppy Crest mroku, nie była sama. Towarzystwa dotrzymywał jej znajdujący się nieopodal budynek restauracji, oraz zauważalnie niklejsze obrysem auto zaparkowane w jej cieniu. Włączywszy światła awaryjne, opuściła głuche wobec usterki wnętrze Forda, oddając się poszukiwaniom właściciela porzuconego pojazdu.
Ledwie kilka kroków przybliżających ją do uchylonych drzwi zaplecza wystarczało, by przepełnić ją niepokojem i podejrzliwością—rumor docierający do jej uszu z momentem przekroczenia restauracyjnego progu odpowiadał twierdząco każdym domysłom rodzącym się w jej myśli. Avisceleritas wyszeptała dwa razy, każde kończąc przekleństwem nieco żarliwszym od poprzedniego. Niewiele rzeczy mąciło atmosferę tak bardzo, jak rozładowujący się w trakcie jazdy akumulator w parze z nieugiętą w swojej niechęci magią.
Przechadzka opustoszałym korytarzem końca dobiegła zaskakująco szybko, gdy z jego cienia wyłoniła się kobieca sylwetka. Thea zastygła w miejscu, jak gdyby imitując lustrzane odbicie nieznajomej, która łypała na nią w półmroku.
Dobry wieczór — usztywnione szokiem kończyny jak i chyboczący się po skali oktaw głos, jawiły się plamą na jej zwykle zdroworozsądkowym wizerunku.
Ma pani może kable rozruchowe?


rzut #1: Avisceleritas (nieudane)
rzut #2: Avisceleritas (nieudane)
Thea Sheng
Wiek : 26
Odmienność : Medium
Miejsce zamieszkania : saint fall, deadberry
Zawód : grabarz
Valerio Paganini
ILUZJI : 20
ODPYCHANIA : 5
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 180
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 10
WIEDZA : 9
TALENTY : 9
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t568-valerio-paganini
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t599-valerio-paganini#3313
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t600-poczta-valerio#3315
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f122-red-poppy-1-6
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1102-rachunek-bankowy-valerio-paganini#10370
ILUZJI : 20
ODPYCHANIA : 5
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 180
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 10
WIEDZA : 9
TALENTY : 9
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t568-valerio-paganini
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t599-valerio-paganini#3313
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t600-poczta-valerio#3315
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f122-red-poppy-1-6
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1102-rachunek-bankowy-valerio-paganini#10370
Cyk — klatka.
Cak — klisza.
Cyk—klak, brzdęk — w przeciągu kilku sekund rabunek (parmezan jest drogi, ale bez przesady) zamienia się w cyrk — tyle, że zamiast areny, wszystko zastyga w mrocznych powijakach kuchni. Lśniące blaty są niemym świadkiem początku końca; czyjego?
To się dopiero okaże.
Głos z ciemności — głos ciemnością będący — przywołuje uwagę scemo, który do Palazzo wlazł jak do siebie i spodziewał się poczęstunku; może, kurwa, tiramisu na drogę? Clyde kontra Valerio, Valerio kontra Clyde, tyle, że pominięto etap uścisku dłoni i zapoznawczego kieliszeczka porto; uśmiech Paganiniego musi wystarczyć.
To całkiem ładny widok na sekundę przed śmiercią.
— Bonnie! Jakiś pan o ciebie pyt—
Słowa szybko napotykają opór faktów; a fakty, Signore e Signori, są takie, że Valerio wyjątkowo ceni sobie bezpieczeństwo familii; dbałość o nie zaczyna się w momencie, kiedy butelka średnio smacznego rocznika Nebbiolo frunie przez powietrze prosto w stronę rabusia — Clyde ma kilka sekund na zrozumienie, że etap negocjacji skończył się trzydzieści trzy lata i jedną macicę temu.
— O skurwesyn — sapnięcie i odskok w bok — trochę za późno, trochę zbyt niezdarnie, trochę opieszale — to za mało, żeby uniknąć porcji włoskiego wina. Zakorkowana butelka z winem w starciu z czołem wybrzmiewa cichym bam! — to bam! to pusty łeb rabusia i pęknięta skóra; zderzenie ze szkłem uświadomiło Clyde'owi jedną, istotną rzecz.
Naprzeciwko siebie ma roześmianego Włocha — nie trzeba znać się na topografii włoskich umysłów, żeby wiedzieć, że to zły znak.
Prawdę mówiąc, przejebane.
Magipugnus!
Magiczny odwet świszczy w powietrzu i capi odpychaniem; zaklęcie wymierzone prosto w ryj Paganiniego to w pełni uzasadniona reakcja — spróbujcie dostać butelką wina w łeb i nie stracić zimnej krwi — która powinna napawać obawami, że to nie będzie zwykłe starcie.
Valerio czasami zapomina, czym jest strach; dziś nazywa go meraviglioso.
Zajebiście.
Cazzo, ale się teraz wpierdoliłeś.
Clyde nie potrzebuje potwierdzenia — Clyde widzi, że merda, w które wdepnął, ma plan; jaki?
Jak zwykle, kurwa, sprytny.
Valerio nawet nie próbuje uniknąć czaru — nie podnosi tarczy, nie zasłania srebrną tacką, nie próbuje ukryć za jednym z metalowych regałów; wiązka magii bierze zamach i uderza w niego z werwą wściekłej pięści. Coś chrupie w żebrach — małe, nieistotne coś, które nawet nie potrafi zetrzeć uśmiechu z jego ust.
Są pełne grzechu i zbieranej na czubku języka magii — nawet pierdolona czarna żandarmeria nie będzie mogła postawić mu zarzutów; ten stronzo zaatakował pierwszy.
Sonolique.
Po jedne nutce — zabawimy się, panie włamywaczu?

rzut (w kostnicy): Clyde wykonuje unik | 10 (sprawność) + 5 (szybkość) + 5 (k100) = 20, nieudany
Punkty Życia: 120 — 16 (obrażenia za udany cios średni) = 104
rzut (w kostnicy): Clyde rzuca Magipugnus | próg 40 | 25 (magia odpychania) + 91 (k100) = 116, udany

rzut #1: Valerio rzuca Sonolique | próg 60 | 20 (magia iluzji) + k100
Punkty Życia: 180 — 10 = 170
k6 na zwrócenie uwagi ochroniarza


Jeśli kobiety posiadają szósty zmysł, ten Bonnie to czołowy przedstawiciel podejrzliwości — wejście do wnętrza Palazzo było łatwe; stracenie z oczu partnera, jeszcze łatwiejsze.
A odkrycie, że nie ą tu sami? Zbyt szybkie.
Ze wszystkich restauracji w Saint Fall (ilu? Sześciu?) akurat w tej późną nocą musiały zjawić się nie jedna, ale dwie przeszkody; głos dobiegający z kuchni zwykle sprawia, że Bonnie miękną kolana — jednak teraz rozbudza gryzące w trzewiach wrażenie, że coś tu cuchnie i nie są to Włosi.
— Clyde?
Imię zamienione w pytanie zbiega się w czasie, w którym na restauracyjną scenę wkracza kolejny pionek; plansza zaczyna się zapełniać, od kuchnie Bonnie dzielą tylko kroki, ale zamiast znajomej twarzy swojego mężczyzny, w półmroku musi wpatrywać się w kobietę, która wylazła—
Chyba spod ziemi — przekopała się z Chin, ale jaja.
— Znalazłam nam koleżankę — słodki ton współgra z ładną twarzą — Bonnie potrafi wykorzystywać swoją urodę, kiedy wymaga tego sytuacja; ta nie wymagała. — Żadnych kabli, złociutka. Mam coś lepszego na rozruch.
Całość trwa kilka sekund — w tych kilka sekund Thea ma okazję do zastanowienia się, czy naprawdę potrzebne jej auto, może przecież latać na dywanie czy jakimkolwiek innym środkiem ajzatycko—lokomocji; zanim przydatność czterech kół i odmawiającego współpracy akumulatora do niej dotrze, musi zakodować jeszcze dwie istotne informacje.
Po pierwsze — Bonnie nie żartuje; naprawdę ma coś lepszego na rozruch.
Pictoratus!
Po drugie — to zdecydowanie było zaklęcie; a Bonnie definitywnie właśnie przebiega ostatnie kroki oddzielające ją od kuchni i znika w jej wnętrzu, śmiejąc się w głos — przynajmniej dopóki...
— Clyde, twoja piękna twarz!
No i masz.

rzut #2: Bonnie rzuca Pictoratus | próg 50 | 25 (magia wariacyjna) + k100
Valerio Paganini
Wiek : 33
Odmienność : Rozszczepieniec
Miejsce zamieszkania : Little Poppy Crest
Zawód : szef egzekucji dłużników familii
Stwórca
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
The member 'Valerio Paganini' has done the following action : Rzut kością


#1 'k100' : 3

--------------------------------

#2 'k6' : 5

--------------------------------

#3 'k100' : 19
Stwórca
Wiek :
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru satanistycznej sekty
Thea Sheng
ANATOMICZNA : 5
ILUZJI : 5
ODPYCHANIA : 10
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 176
CHARYZMA : 1
SPRAWNOŚĆ : 8
WIEDZA : 10
TALENTY : 9
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t209-thea-dawei-sheng#1039
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t352-thea-sheng#1042
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t351-skrzynka-thei-sheng#1041
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f103-zapyziala-kamienica-13-6
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1061-rachunek-bankowy-thea-sheng#9114
ANATOMICZNA : 5
ILUZJI : 5
ODPYCHANIA : 10
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 176
CHARYZMA : 1
SPRAWNOŚĆ : 8
WIEDZA : 10
TALENTY : 9
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t209-thea-dawei-sheng#1039
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t352-thea-sheng#1042
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t351-skrzynka-thei-sheng#1041
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f103-zapyziala-kamienica-13-6
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1061-rachunek-bankowy-thea-sheng#9114
Trybiki w głowie Thei pracowały pełną mocą, choć konkurujące z ferworem Bonnie puste spojrzenie wydawało się bliższe osłupieniu, niż wnikliwej analizie. Ta jednak oddała się czynności, z której znana była dla większości kierujących się uprzedzeniami. Liczyła. Widocznie tej nocy w Palazzo znalazło się nie dwóch, a najmniej trzech intruzów włącznie z nią samą.
Jej pojazd miał zdolność do psucia się w najmniej dogodnych momentach—czy to podczas holowania, czy w pobliżu obrabowywanej restauracji.
Nim Thea zdążyła odgryźć się kobiecie nietuzinkowo wymyślnym "Huh?", skierowane w jej stronę zaklęcie skutecznie pozbawiło ją głosu, w zamian oferując nieznacznie przyspieszone tętno. Odskok był intuicyjny, nawet jeśli magiczna wiązka skierowana w jej stronę zaczęła i skończyła się na rzuconej inkantacji. Ogarniająca ją dezorientacja była jak echa śmiechu, tracącego się w oddali, błądzącego wraz za kobietą znikającą w kuchennym wnętrzu. Thea pozostawiana została przed znaczącym dylematem: spieprzać stąd póki sytuacja nie eskalowała, bądź samodzielnie powstrzymać bezmyślną parę złodziei. Niewątpliwie kryjąca się za opcją numer jeden obojętność względem rabunku była bezpieczniejsza i wygodniejsza. Wprawdzie, blask dumy bijący poświęceniem na rzecz restauracji, z którą styczność ma po raz pierwszy, blaknął wobec poświaty rzucanej przez telewizor tranzystorowy i wypełniony tanim winem kieliszek. Nawet perspektywa pokonania dystansu dzielącego ją od Deadberry pieszo nie wydawała się tyle zniechęcająca, co połamane w rezultacie starcia kości i obolałe mięśnie...
Nogi, jednak, zamiast do wyjścia, natychmiast skierowały ją w stronę kuchni.
Cholera... — zdecydowanie nie tak planowała spędzić resztę tego kwietniowego wieczoru.
Zdecydowanie nie wzięła też pod uwagę prawdopodobieństwa spotkania czwartej twarzy w kuchennym półmroku.
Ty...?!
Na dodatek tak znienawidzonej.
Wszelkie interakcje z Ba Valerio musiały jednak poczekać w obliczu starcia z parą złodziei—mężczyzna zdawał się widocznie zajęty obiektem westchnień imieniem Clyde, co skłoniło Theę do ponownego skierowania uwagi na znajomą już kobietę.
Diruptio!
Jaką miarką mierzysz, taką ci odmierzą.
Choć samo spojrzenie w rzucone kierunku przebrzydle znajomej twarzy wystarczyło, by podnieść jej ciśnienie, okoliczności nie pozwalały na praktykowanie tego samego w stosunku do Włocha. Choć, mimo znacznej niechęci, Thea odczuwała ulgę widząc, iż nie tylko ona pobrudzi sobie tego wieczoru ręce.


rzut#1: Diruptio | próg 60 | 10 (magia odpychania) + k100
Thea Sheng
Wiek : 26
Odmienność : Medium
Miejsce zamieszkania : saint fall, deadberry
Zawód : grabarz
Stwórca
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
The member 'Thea Sheng' has done the following action : Rzut kością


'k100' : 93
Stwórca
Wiek :
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru satanistycznej sekty
Zjawa
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t122-szukam-zjawy
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t180-listy-do-zjawy
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t122-szukam-zjawy
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t180-listy-do-zjawy
Chociaż wszystkie palniki były zgaszone, w kuchni Palazzo zawrzało — niezidentyfikowane obiekty latające w formie butelek włoskiego wina skonfrontowane zostały z siłą, z której użyciem należy być ostrożnym; zwłaszcza w niemagicznej dzielnicy. Uśpione Little Poppy jeszcze nie wiedziało, że w murach restauracji właśnie dochodziło do ciągu zaskakujących przyczyn i skutków; pojednania dawnych nie—znajomych i nagłe sprzymierzenie wobec zagrożenia tworzyły piękny scenariusz filmu akcji.
Takiego z mafią w tle.
Zwarci w tańcu na zaklęcia Valerio oraz Clyde kątem oka mogli dostrzec, że na kuchenny parkiet dołączyły partnerki; Paganini nie miał wiele czasu na powitanie panny Sheng radosnym Jessica! (a później pewnie coś po włosku) — zaklęcie złodzieja właśnie łupnęło go w twarz. Zabolało, zapiekło i odbiło się na czarze Valerio; rzucone przez niego Sonolique nie przyniosło żadnych skutków — nawet kichnięcie magii nie wypełniło powietrza, więc Clyde skorzystał z momentu w zrozumiały dla Paganiniego sposób: przemocą.
Exigo! — krótko, zwięźle, na temat i dwukrotnie — Exigo!
A wszystko to, żeby spojrzeć w kierunku właśnie próbującej osłonić się przed atakiem ukochanej.
Bonnie, jesteś cała?

Bonnie cała — jeszcze przez chwilę — była.
Obecność kobiety w teoretycznie opuszczonej restauracji krzyżowała plan na szybki, sprawny, przyjemny i przede wszystkim cichy włam. Gdzieś tam ochroniarz mógł wrócić lada chwila, gdzieś tutaj dźwięk rozbijanej butelki oznaczał, że Clyde też miał towarzystwo, gdzieś pomiędzy westchnięciem zaskoczenia i nieudanym Pictoratus Bonnie traciła cierpliwość. Przestąpienie przez próg kuchni pozbawiło ją złudzeń; we wnętrzu Palazzo była nie jedna, ale dwie osoby — plan zaczął pruć się w szwach, ale Bonnie i Clyde nie byliby sobą gdyby byli inni chwilowa przeciwność miała ich powstrzymać.
Walka dopiero się rozpoczynała.
Znacie się, dzióbku?
Skierowane do Thei pytanie musiało zaczekać na odpowiedź; Bonnie właśnie została — całkiem brutalne — zaatakowana. Próba rzucenia tarczy była prędkim odruchem:
Securus Magnus!
W trakcie którego postawiła kolejny krok w tył; teraz tylko dwa metry oddzielały ją od mężczyzny jej snów — i tym razem nie mowa o Paganinim — właśnie atakującym klnącego Włocha. Bonnie nie zamierzała pozostawiać dłużna; własną magię wymierzyła w jeden z rondelków zawiedzonych nad kuchenną wyspą.
Oby Paganini nie byli przywiązani do garnków; tej nocy wiele z nich może zniknąć bez śladu.
Vespidotransfigura.
Zaklęcie miało zamienić rondel w szerszenie, które posiadały tylko jeden cel — miał na imię Thea.

W Zjawę i postaci NPC wciela się Orestes, zapraszam Was do kostnicy, gdzie odbędzie się część pojedynkowa. W tym poście wykonuję cztery rzuty z racji posiadania przez Was oraz NPC dwóch akcji na turę — z racji, że Clyde nie musiał się bronić, wykonuje dwa ataki, ale Valerio może bronić się przed nimi jedną, adekwatną tarczą.
Wasze kolejne wiadomości powinny pojawić się w kostnicy.

Bonnie:
rzut #1: Securus Magnus | próg 90 | k100 + 25
rzut #2: Vespidotransfigura na Theę | próg 50 | k100 + 25
k6 na ilość szerszeni

Clyde:
rzut #3 & #4: Exigo na Valerio | próg 60 | k100 + 25
Zjawa
Wiek : 666
Stwórca
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
The member 'Zjawa' has done the following action : Rzut kością


#1 'k100' : 13

--------------------------------

#2 'k6' : 1

--------------------------------

#3 'k100' : 29

--------------------------------

#4 'k100' : 63

--------------------------------

#5 'k100' : 81
Stwórca
Wiek :
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru satanistycznej sekty