Witaj,
Mistrz Gry
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t58-budowanie-postaci
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t179-listy-do-mistrza-gry
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t58-budowanie-postaci
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t179-listy-do-mistrza-gry
Stare magazyny
Na granicy Hellridge, nieopodal nabrzeża, znajdują się cztery stare magazyny, które wiele lat temu służyły jako miejsce przechowywania wojskowego sprzętu dla pobliskiej bazy. Kiedy protokoły i potrzeby armii uległy zmianie, magazyny zostały opróżnione i wróciły pod protektorat urzędu — z racji odległości od Saint Fall oraz braku chętnych kupców, te ogołocone, jednopiętrowe imitacje budynków stopniowo popadały w ruinę. Po latach nieużytkowania z czterech magazynów ostały się tylko dwa; ich nadszarpnięte zębem czasu fasady, zastawione kratami okna i masywne, metalowe drzwi nie zachęcają do prób włamania nawet bezdomnych. Opustoszała okolica nie sprzyja też wyprawom ciekawskich nastolatków; poza tym od kilku lat magazyny nie cieszą się dobrą sławą. Niektórzy mówią, że są nawiedzone, inni — że  zwyczajnie przeklęte. W całym Hellridge jest tylko garstka ludzi, która wie, że te budynki wykorzystywane są przez rodzinę Paganini do celów znanych tylko familii; żwirowa ścieżka biegnie przez rachityczny, nabrzeżny lasek aż pod same drzwi magazynów, a rozlegające się z ich wnętrza krzyki — o ile usłyszane przez przypadkowego świadka — jedynie podsycają plotki o nawiedzeniu. Ich wnętrze nie zachwyca: nagi beton, połamane deski, pojedyncze krzesło są wszystkim, co można wypatrzeć w środku.

Rytuały w lokacji:
rytuał setek drzwi moc: 80
Locus metus moc: 67
Mistrz Gry
Wiek :
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru sekty satanistycznej
Valerio Paganini
ILUZJI : 20
ODPYCHANIA : 5
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 180
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 10
WIEDZA : 9
TALENTY : 9
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t568-valerio-paganini
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t599-valerio-paganini#3313
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t600-poczta-valerio#3315
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f122-red-poppy-1-6
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1102-rachunek-bankowy-valerio-paganini#10370
ILUZJI : 20
ODPYCHANIA : 5
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 180
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 10
WIEDZA : 9
TALENTY : 9
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t568-valerio-paganini
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t599-valerio-paganini#3313
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t600-poczta-valerio#3315
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f122-red-poppy-1-6
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1102-rachunek-bankowy-valerio-paganini#10370
20 lutego, 1985

Loredana Bertè śpiewa właśnie, że po trzeciej podwójnej whisky prawie wyznała miłość Wenecji.
Żwir pod oponami czarnego, nijakiego, wyjątkowo funkcjonalnego Forda trzeszczy cicho — kierowca zatocza półokrąg i wreszcie zatrzymuje samochód przed wejściem do magazynu. Lakier na nieskazitelnej masce błyszczy matowo; równie matowe są przyciemniane szyby, za którymi — Valerio to wie, czuje w powietrzu, które nagle nie jest chłodne; zaczyna pachnieć sycylijskimi pomarańczami i metaliczną obietnicą krwi — czeka przeznaczenie.
Una musica lenta ti tira su, ciężkie drzwi tłumią dolatującą z wnętrza magazynu melodię, Loredana i jej wenecki romans to niewyraźne zlepki nut. E vivi un po' di più; niedopałek wyskakuje spomiędzy palców i znika w pobliskim krzewie. Drzwi samochodu trzaskają głucho — tyle w zupełności wystarczy.
Valerio najpierw uśmiecha się szeroko — uśmiecha się uśmiechem kogoś, kto kocha siebie bardziej niż toskańskie wino. Tym uśmiechem próbuje zakryć wszystko, co w nim wstrętne.
Mio caro cugino! — do szerokiego grymasu rozbawienia dołącza jeszcze szersze rozłożenie rąk — powitanie kuzyna marnotrawnego odbywa się przy akompaniamencie ma stavo ancora là i motivi di un uomo; motywy ludzkie nie są piękne w przekładzie.
To ładne słowa, bardzo adekwatne — Loredana i jej delikatnie zachrypnięty głos zawsze śpiewają o tym, co prawdziwe.
Tylko na siebie spójrz — słowa ulatują w kierunku pochmurnego nieba razem z siwą mgiełką pary. Jest zimno, ale Paganini nie czuje chłodu; jego dłoń opada na ramię kuzyna, palce zaciskają się mocno w geście powitania, ale nawet to nie wystarcza. Valerio ma dziś piękny humor, którego źródło bije z rozszerzonych źrenic — buon umore kieruje jego dłoń z ramienia na policzek Serafino, lekkie klepnięcie opada na ciepłą skórę, włoskie pozdrowienie wibruje w nerwach i skażonej krwi.  
Un uomo così bello! Jeszcze nic nie zrobiłeś, a już czuję dumę — prawie ojcowską — dekadę temu to on stawiał się w magazynie na wezwanie Tomasso, a teraz?
Teraz patrzy na kuzyna i dostrzega ten sam potencjał. Wystarczy oszlifować diament, nadać mu kształt, stworzyć na swój obraz i podobieństwo. W oczach Serafino tkwi ten sam okruch, który Valerio każdego poranka obserwuje we własnym odbiciu; coś ostrego i twardego, odłamek rozbitego na tysiąc kawałków szkła, które u zarania dziejów wbito w ich włoskie mózgi. Odkąd kuzyn wrócił na łono Hellridge—matki, ten okruch staje się coraz ostrzejszy, coraz groźniejszy, coraz głośniej domagający się krwi.  
Dziś wreszcie nadeszła chwila, żeby wymierzyć go w konkretny obiekt, zanim wyrządzi krzywdę nosicielowi.
Gotowy na niespodziankę? — muzyka we wnętrzu magazynu milczy; kaseta musiała się zaciąć albo skończyć, albo ten robal wyrwał ręce z ciasnej pętelki sznura i wyłączył piękną Loredanę.
Stronzo, to bardzo nieuprzejme.
Zanim wejdziemy – ciemne spojrzenie mknie przez opustoszałą okolicę i zaparkowanego na uboczu Forda – ten, w przeciwieństwie do nijakiego modelu, którym na miejsce spotkania przywieziono kuzyna, jest charakterystyczny. Mustang ukrywa się za rogiem magazynu, o jego obecności świadczy jedynie groźnie wyszczerzony tył i głuchy szczęk zamykanego bagażnika. Jeden z ludzi Valerio wyciąga ze środka pospolitą, czarną torbę; coś w jej wnętrzu obija się o siebie głucho i szczęka metalicznie, kiedy pakunek zmienia właściciela i zawisa na ramieniu Paganiniego.  
Wybierz cyfrę od jeden do pięć.
Uno, due, tre, quattro, cinque.
Tak wiele możliwości — wkrótce wykorzystają każdą z nich.
Valerio Paganini
Wiek : 33
Odmienność : Rozszczepieniec
Miejsce zamieszkania : Little Poppy Crest
Zawód : szef egzekucji dłużników familii
Serafino Paganini
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t307-serafino-paganini#873
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t470-serafino-paganini#1893
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t469-poczta-serafino-paganiniego#1891
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f105-mieszkanie-serafino-paganiniego
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t307-serafino-paganini#873
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t470-serafino-paganini#1893
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t469-poczta-serafino-paganiniego#1891
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f105-mieszkanie-serafino-paganiniego
Przed przeznaczeniem nie można uciec. Zwłaszcza tym, które płynie we krwi, jest w nią wpisanym od samego poczęcia. Nazwisko Paganini zobowiązuje, wie to od dawna.
Papierosowy dym osiada mgłą na obiciach foteli, rozprzestrzeniając się po wnętrzu samochodu. Zalega na policzkach, wsiąka w ubrania, zamazując już i tak niewyraźny obraz przepływający za taflą brudnej szyby. Podobnie na umyśle Serafino osiada nagłe przekonanie, że ten dzień zostanie z już z nim na zawsze, stanowiąc pewnego rodzaju cezurę, stając się wspomnieniem swoistej inicjacji.
Nikotyna wydaje się tłumić (już pewnie na zawsze) zapach włoskich pomarańczy, stając się symbolem jego powrotu do Hellridge, bo dotąd nie przepadał za ich wonią, sięgał po nie jedynie okazjonalnie, ale odkąd powrócił do Ameryki ten nałóg staje się jego nowym nawykiem.
- Valerio, dobrze cię widzieć! - Odwzajemnia szeroki uśmiech, jeszcze wolny od nikotynowego osadu, który zapewne już za jakiś czas nieodwołalnie wgryzie się w białe szkliwo. Zatrzaskuje drzwi. Mimowolnie strzepuje niewidzialny pyłek z klapy marynarki. Odruch, który przylgnął do niego przed wielu laty. Ten towarzyszy mu zawsze, tuż przed wkroczeniem na scenę - w końcu dzisiaj też czeka na niego swoisty spektakl.
Rozpościera ramiona równie swobodnie jak kuzyn, w okamgnieniu wchodząc w rolę, równocześnie konstatując, że odkąd pamięta Valerio wydawał mu się bardziej włoski niż wszyscy znani mu Włosi razem wzięci. Może to wpływ Nonny, która od razu wzięła go pod swoje skrzydła. Niewiele pozostawało pod nimi miejsca dla reszty wnuków. Kiedyś podobne myśl, mimo że nigdy nie wypowiadane na głos, pozostawały w ustach nieco gorzkawy posmak. Serafino dawno jednak wyzbył się tej nuty niefrasobliwej zawiści, nieudolnej buńczuczności charakteru, przekonując się w końcu, że o rodzinę nie warto być zazdrosnym.
Kłania się teatralnie, wykonując dłonią w powietrzu zamach, obracając smukłym nadgarstkiem niemal w rytm dobiegającej z magazynu piosenki Loredany. Uśmiecha się półgębkiem, przyjmując komplement, poddając się nie tylko włoskiemu powitaniu kuzyna, ale i jego spojrzeniu. Czuje, że Valerio właśnie poddaje go dogłębnej analizie, sam mimowolnie wsłuchuje się w szepty okalające sylwetkę krewniaka, całe to miejsce, ślizga się po nich jednak jedynie pobieżnie, nie próbując wyłuskać z nich żadnych istotnych rewelacji, nie okraszając ich garstką nasuwających się mglistych wizji. Nauczył się nieco tłumić swoje umiejętności, spuszczać je ze smyczy wyłącznie w wybranym przez siebie momencie.
Ale to nie jest ten moment. Zbyt dużym darzy Valerio szacunkiem, aby podjąć chociaż próbę chwilowego wtargnięcia do jego umysłu, czy za pomocą dotyku spojrzeć w taflę nie swoich wspomnień.
Na to ostatnie może jeszcze przyjdzie dzisiaj pora.
- Sono pronto a tutto! - odpowiada, kierując wzrok w stronę wejścia do magazynu, wsłuchując się w nagłą ciszę pozbawioną włoskiej nuty, która jeszcze chwilę temu dobiegała zza zaryglowanych drzwi.
Marszczy brwi, aby zaraz potem unieść je do góry nieznacznie, sztywnieje lekko, czuje w dołku uczucie nagłej ekscytacji, może obawia się odrobinę, co zaraz nastąpi, zadania, jakie tego wieczoru wyznaczy dla niego Valerio. Wbija wzrok w brązowe tęczówki kuzyna, przygląda mu się w wyczekiwaniem, nieme pytanie odbija się w rysach przystojnej twarzy.
- Cinque - odpowiada jednym tchem, bez zastanowienia, zbyt ciekawy tego, co zaraz nastąpi, w jaką grę zaraz zagra, aby przesadnie długo zastanawiać się nad stojącym przed nim wyborem.
W końcu to jedynie niewinna liczba.
Serafino Paganini
Wiek : 29
Odmienność : Słuchacz
Miejsce zamieszkania : LITTLE POPPY CREST
Zawód : SKRZYPEK, EGZEKUTOR CYROGRAFÓW
Valerio Paganini
ILUZJI : 20
ODPYCHANIA : 5
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 180
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 10
WIEDZA : 9
TALENTY : 9
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t568-valerio-paganini
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t599-valerio-paganini#3313
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t600-poczta-valerio#3315
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f122-red-poppy-1-6
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1102-rachunek-bankowy-valerio-paganini#10370
ILUZJI : 20
ODPYCHANIA : 5
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 180
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 10
WIEDZA : 9
TALENTY : 9
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t568-valerio-paganini
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t599-valerio-paganini#3313
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t600-poczta-valerio#3315
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f122-red-poppy-1-6
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1102-rachunek-bankowy-valerio-paganini#10370
Sono pronto a tutto.
Tęsknota za papierosem zaczyna się od świerzbiących opuszków i kończy na ustach; te pierwsze nieruchomieją na pasku torby, te drugie rozciągają się w uśmiechu. To piękny dzień, chociaż niebo nad ich głowami uważa inaczej. To piękny dzień — w dni takie, jak ten, grzechy dzieją się same, pokuta nigdy nie nadchodzi, wiedza wypala się pod powiekami, krzyk brzmi jak śpiew. W dni takie, jak ten, zapach śniegu, ziemi, życia i krwi — prawdziwy zapach tej planety — jest wyraźniejszy.  
Prawie tak wyraźny, jak Serafino i jego gotowość do działania. Serafino i jego wspomnienie sycylijskich pomarańczy. Serafino i jego niezachwiana wiara w Valerio.
Sono pronto a tutto, mówi kuzyn i uśmiecha się, i zasługuje tym na mocniejszy uścisk. Jest jedną z niewielu osób na tym zgniłym świecie, w których ustach “Valerio, dobrze cię widzieć” nie brzmi jak kpina. O tym, że mówi prawdę, opowiadają jego oczy; Paganini zna się na spojrzeniach i wie, że w tym należącym do kuzyna odnajdzie tylko wymierzoną w siebie szczerość i skierowaną w kierunku magazynu ekscytację.  
Ciche cinque nagradza uśmiechem.
Pięć to ładna liczba. Nieszczęścia chodzą trójkami, jeźdźców apokalipsy jest czterech, cyfra szatana to sześć, ale w piątce tkwi inna odmiana magii. Piąty dzień tygodnia posiada najwięcej wyznawców, pentagram ma pięć ramion, pięć piątek to symbol aniołów, jebać ich rozpalonym prętem.
Dziś piątka jest synonimem inauguracji.  
Cinque, idealny przyrząd dla dłoni wirtuoza — zsunięta z ramienia torba ląduje na grudkach wydeptanego śniegu, ciche pac poprzedza dźwięk rozsuwanego zamka. Ruchy Valerio są kwintesencją precyzyjności — pochyla się, wyciąga z wnętrza torby coś, co wygląda jak powiększona parodia używanego codziennie przyrządu i cmoka z uznaniem. Torba zostaje w śniegu — teraz mściwa uwaga szorstkiej dłoni pochłaniana jest przez wyjątkowo poręczny niezbędnik każdego ogrodnika.
Sekator w ręce Paganiniego jest ostry jak jego spojrzenie.  
Cyk—cyk, mio caro. Dziś będziemy ciąć.
Jedno spojrzenie na Valerio wystarczy — nawet przez sekundę nie miał na myśli pobliskich krzaków. Uśmiech na jego ustach drga w posadach; gdyby mógł, rozdarły własną gębę na pół, żeby uśmiechnąć się jeszcze szerzej. Nie może — właściwie może, ale nie chce — i zamiast aktu samookaleczenia wybiera drzwi. Jedno szarpnięcie za zardzewiałą klamkę wystarczy, żeby wrota ich małego piekiełka rozwarły się zapraszająco — wnętrze magazynu jest jak ich serca.
Puste, zimne, cuchnące krwią.
La prima lezione. Po wejściu upewnij się, czy naprawdę jest przywiązany — wyblakła blizna na szyi, tuż nad lewym obojczykiem, to brzydkie przypomnienie, że dwudziestoletni Valerio zapomniał o pierwszej lekcji. Trzynaście lat później próbuje oszczędzić kuzynowi festiwalu krzyków, krwawienia jak zarzynany knur i zastanawiania się, czy właśnie tak umrze — pocięty kawałkiem brudnego szkła. Sekator zmienia właściciela — Valerio bez słowa przekazuje rekwizyt Serafino i rusza w kierunku przykutego do krzesła mężczyzny.
Jest obity, obdrapany, kulawy.
Krzesło też nie prezentuje się najlepiej.
Przywitaj się z moim kuzynem — ściągnięta strachem twarz może mieć nie więcej niż czterdzieści lat, ale skorupa zastygłej, popękanej krwi zamazuje rysy i przeinacza wiek; dopiero głos, szorstki jak papier ścierny, utwierdza w przekonaniu, że mężczyzna na krześle wciąż jest stosunkowo młody.
Niestety dla siebie, jest też głupi.  
— Nie!
Nie, nie, nie. Zawsze na nie, nigdy na tak. Uśmiech Valerio nie maleje, nie nasila się, nie znika — zmienia jedynie adresata. Teraz to uśmiech skierowany do mężczyzny, którego do krzesła nadal przytwierdzają kajdanki — grymas na ustach Paganiniego jest miły i sympatyczny; jak do kumpla, druha, najlepszego przyjaciela.  
Buongiorno, powiedziałby na miejscu mężczyzny ktoś lepiej wychowany.
Buongiorno, debilu jeden, odparłby Paganini.  
— Błagam, to pomyłka, ja— j—ja
Ty, ty, myśli Valerio i zatrzymuje się za plecami mężczyzny. Krzesło jest obdrapane, obdrapane są też nadgarstki; cienka strużka krwi spływa ze zdartego naskórka i opada na beton w rytm bełkotanych niewyraźnie słów. Paganini zaciska dłoń na ramieniu nowego przyjaciela i nagle kapryśnie zmienia zdanie — poluźnia uścisk i unosi rękę tylko po to, żeby zadać cios wierzchem dłoni. Uderzenie na odlew opada na skroń, łeb mężczyzny odskakuje w lewo, z jego gardła dolatuje dziwny dźwięk; jakby ktoś przepiłowywał grubą rurę piłką do metalu.  
To chyba jazgot, może krzyk, chyba szloch?
Przywitaj się. Dzień dobry wystarczy.
Głowa mężczyzny nadal tkwi pod dziwnym kątem, przechylona jak u zepsutego, samochodowego pieska. Gdyby Valerio zechciał poruszyć krzesłem — nie zechciał, teraz w jego dłoni kopci papieros — głowa kołysałaby się w przód, tył, przód, tył.
Pstryka zapalniczka i mężczyzna na krześle nie wie, co to oznacza — nie widzi, co dzieje się za jego plecami, więc całkiem rozsądnie zakłada najgorszy scenariusz. Kiedy myśli przypalanie, Valerio zaciąga się tytoniem. Kiedy mówi dzień dobry, Paganini wypuszcza dym nozdrzami i wydobywa z siebie zadowolone cmoknięcie.
Che bello! — krótkie klepnięcie spoconego mężczyzny w czubek głowy przypomina nagrodzenie kundla za wyjątkowo udaną sztuczkę. Papieros w kąciku ust Valerio podskakuje w rytm kolejnych słów, ciemne spojrzenie zastyga jak żywica na twarzy kuzyna, rozbawienie przepoczwarza się w oczekiwanie. — Zgadnij lekcję numer dwa, kuzynie.

/ wątek przerwany, z tematu
Valerio Paganini
Wiek : 33
Odmienność : Rozszczepieniec
Miejsce zamieszkania : Little Poppy Crest
Zawód : szef egzekucji dłużników familii
Valerio Paganini
ILUZJI : 20
ODPYCHANIA : 5
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 180
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 10
WIEDZA : 9
TALENTY : 9
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t568-valerio-paganini
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t599-valerio-paganini#3313
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t600-poczta-valerio#3315
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f122-red-poppy-1-6
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1102-rachunek-bankowy-valerio-paganini#10370
ILUZJI : 20
ODPYCHANIA : 5
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 180
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 10
WIEDZA : 9
TALENTY : 9
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t568-valerio-paganini
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t599-valerio-paganini#3313
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t600-poczta-valerio#3315
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f122-red-poppy-1-6
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1102-rachunek-bankowy-valerio-paganini#10370
31 marca, 1985

Jest ich dwóch.
Jeden prowadzi, drugi obstawia; jeden zatacza półokrąg samochodem, czarna karoseria błyszczy, żwir strzela spod kół — drugi siedzi z tyłu, pewnie trzyma na kolanach broń i uśmiecha się kwaśno. Matteo ma dziś wolne; coś o urodzinach ciotki, Valerio nie dopytywał — jego ciotkę dogłębnie poznał dwa lata temu i już wtedy była stara.
Magazyn za plecami milczy, stłumione echo muzyki we wnętrzu auta cichnie; po chwili milknie nawet silnik. Kierowca zostaje w środku, z tylnego siedzenia wyłania się ujarzmiona kilogramem brylantyny głowa i Paganini już wie — dziś mistrzem ceremonii jest Gino. Poczciwy chłopak, trochę tępy; kiedy był mały, nonna opuściła go na piec kaflowy.
Strzał zamykanych drzwi przypomina huk broni — tylko zamiast kul, świszczy oddech pod czarnym workiem. Wyciągnięcie kogoś z tylnego siedzenia samochodu jest trudniejsze niż wygląda; zwłaszcza, kiedy ostatni bastion ruchu oporu próbuje skuć mięśnie w nieustępliwym, żelaznym uścisku.
Dzisiejszy gość ma więcej rozumu niż brzmi; z auta wysiada posłusznie, nakierowany szarpnięciem Gino. Każdy ich krok to głośne chlupnięcie w bajorkach zeszłonocnej ulewy — Valerio nie wita ich winem i parmezanem, nie rozkłada rąk, nie rzuca śpiewnym buongiorno, miei amici. To popołudnie pod znakiem familii; w powietrzu czuć fantomową woń sycylijskich pomarańczy i znacznie wyraźniejszy smród strachu.
Kącik ust Valerio unosi się w górę; ten strach to najbardziej ludzka emocja, to przeczucie, które mówi uciekaj, ale dokąd uciekać? Nie ma ucieczki.
Jest tylko Paganini.
Zafeiriou — trzy sylaby, każda przeskakująca na coraz niższe tony. Za — wydech — fei — cisza — riou — kropka. Ragazzo z tatuażami, który wymienia żarówki, odprawia rytuały, dostaje pieniążki i milczy — o to ostatnie nie podejrzewałby go w trakcie pierwszego spotkania.
Zaciśnięty w ustach papieros rozpala się gwałtownie; wdech Valerio smakuje nikotyną i strzela rozżarzanym tytoniem. Niebo nad nimi zaczyna płakać — może już opłakuje grecki los.
Trudno cię znaleźć, ragazzo — biała smużka dymu — habemus papam, mamy papieża, na dodatek jest Włochem — rozmywa się w powietrzu zanim Gino zdąży ściągnąć z głowy worek. Ściskany w jego dłoni materiał zsuwa się posłusznie ze zmierzwionych włosów i dopiero teraz Valerio ma pewność, że chłopcy nie popełnili błędu; dostał, kogo chciał. — To dobrze. Wiesz dlaczego?
Młody jest, pewnie nie wie; na dodatek strach przejmuje kierownicę jego umysłu — Paganini słyszy przyspieszony oddech, va bene, adesso si calmi. Przecież jeszcze nikogo nie biją — może to tylko nietypowe zaproszenie na wino i pecorino?
A volte è difficile trovare persone di cui potersi fidare — obrócony w palcach papieros rysuje w powietrzu kolejne, białe smugi; Zafeiriou chyba nie wie nawet, co czuje, dezorientacja zatrzymała go w miejscu. Coś go tak zdziwiło, że o wszystkim zapomniał i próbuje pamiętać o podstawowych funkcjach — oddychanie to dobry start. — Ciężko znaleźć ludzi, którym można zaufać.
W tych czasach zaufanie to towar deficytowy; świat, w którym obudzili się po dwudziestym szóstym lutego, można uratować tylko palonym wapnem — szczęśliwie się składa, że w magazynie Paganini mają zapasik.
Wiesz, gdzie jesteśmy?
Od odpowiedzi zależy, jak wiele mu się przydarzy.

ekwipunek: świece niebieskie (zestaw x2)
Valerio Paganini
Wiek : 33
Odmienność : Rozszczepieniec
Miejsce zamieszkania : Little Poppy Crest
Zawód : szef egzekucji dłużników familii
Perseus Zafeiriou
POWSTANIA : 21
WARIACYJNA : 6
SIŁA WOLI : 6
PŻ : 162
CHARYZMA : 2
SPRAWNOŚĆ : 3
WIEDZA : 15
TALENTY : 14
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t255-perseus-zafeiriou
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t304-perseus-zafeiriou
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t303-poczta-perseusa-zafeiriou
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f82-archaios-2-1
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1103-rachunek-bankowy-perseus-zafeiriou
POWSTANIA : 21
WARIACYJNA : 6
SIŁA WOLI : 6
PŻ : 162
CHARYZMA : 2
SPRAWNOŚĆ : 3
WIEDZA : 15
TALENTY : 14
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t255-perseus-zafeiriou
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t304-perseus-zafeiriou
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t303-poczta-perseusa-zafeiriou
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f82-archaios-2-1
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1103-rachunek-bankowy-perseus-zafeiriou
W ilu językach należy nakazać sobie spokój, żeby naprawdę go poczuć?
Dwa to za mało, dwadzieścia dwa to akceptowalna średnia, dwieście dwadzieścia dwa to nieosiągalny, ale najbardziej efektywny limit.
Niekiedy — w dni takie, jak ten — zamiast dwóch i wielokrotności najlepiej wybrać zero. Zero języków, zero słów, zero sprzeciwu; zero pomocy, które do gardła ciśnie się na sekundę przed równie krótkim, ale zdecydowanie dosadniejszym kurwa. Zero zrozumienia dla splotu wydarzeń, kpiny losu, cyrku przypadku — bo to splot wydarzeń, kpina losu albo cyrk przypadku muszą kierować włoskimi dłońmi zarzucającymi czarne worki na głowy w zatęchłych zaułkach Little Poppy. Żaden rodzaj uwagi — nie, by Perseus cierpiał na jej nadmiar — nie jest w stanie przygotować na doskonale wyćwiczoną sekwencję ruchów.
Klatka pierwsza, kadr pierwszy — auto zatrzymujące się z piskiem opon, ponieważ bez pisku opon nie ma dobrego porwania.
Klatka druga, kadr drugi — trzask otwieranych drzwi i tupot niemałych stóp. Okolica jest pusta, marzec brzydki, papieros dopalony; zostało tylko jedno.
Klatka trzecia, kadr trzeci — najpierw worek na głowę, zanim spomiędzy rozchylonych w zdumieniu ust padnie którakolwiek z naturalnych sekwencji scenariusza; do pomocy i kurwa czasem warto dorzucić pożar, wtedy łatwiej o reakcję; ale kiedy zamiast słów jest cisza, szarpnięcie w kierunku drzwi i długa droga donikąd, żadne słowa nie są w stanie zrekompensować prostej prawdy.
Sam się doigrałeś.
Diagnoza (niedobre słowo; diagnoza kojarzyła się z Winnie, a nie może myśleć o Winnie, kiedy włoska mafia wypełnia wnętrze samochodu równie włoskim disco) postawiona bez konsultacji z innym specjalistą — sam się doigrał. Za kilka zmiętych banknotów, kilka rytuałów, kilka przegapionych telefonów, które każdego tygodnia pogłębiały drobną siateczkę zmarszczek w kącikach oczu Orestesa; sam się doigrał.
Klatka czwarta, kadr czwarty — podróż dobiega końca, następuje zmiana scenerii. Zamiast budynków, są magazyny; zamiast szumu miasta, rozlega się bezwzględna cisza. Zamiast pomocy jest—
Pan Paganini pan przez usta przecisnęło się z trudem; Paganini wypadło z nich łatwo. Jedno zabrzmiało wymuszenie, drugie było obelgą i nietrudno zgadnąć, które słowo otrzymało główną rolę w epizodycznej roli buntu.
O tym, że nie jest w pozycji do podżegania rewolucji, nie musiał przypominać Zafeiriou nikt.
Byłem—
W złym miejscu o złym czasie; z dala od mieszkania, jak ranne zwierzę, które ucieka z domu, kiedy wie, że jego dni są policzone.
Wiele prawdopodobnych odpowiedzi i żadna słuszna — połowiczne kłamstwo nie kosztowało wiele. Kilka wdechów, kilka zogniskować wzroku na budynku, którego
Zajęty.
Uciekaniem, unikaniem, poszukiwaniem odpowiedzi na pytania, które od dwudziestego szóstego lutego zakłócały porządek mikrokosmosmu Perseusa Zafeiriou; zaskakujące, jak łatwo stracić poczucie czasu, kiedy zaczyna się wątpić w jego upływ.
Zaskakujące, jak łatwo stracić życie, kiedy zaczyna się zatracać poczucie jego sensu.
Specyficznie przejawiasz zaufanie — worek na głowę, wciśnięcie na tylne siedzenie samochodu, żadnych odpowiedzi, kilka niezasłużonych szarpnięć, jedno zderzenie łokcia z żebrami; Zafeiriou nie musiał znać włoskiego, żeby rozpoznać uniwersalny język próżnej przemocy.
Wiem, gdzie jestem ja.
W czarnej dupie zabrzmiałoby nieco rasistowsko; w głębokiej poprawniej politycznie, ale zbyt geograficznie; po prostu w dupie to dobre określenie. Po prostu w dupie było miejscem na mapie hrabstwa lub niedaleko poza jego granicami. W starciu z przemocą znów zwyciężyły nauki ścisłe; nie jechali długo, a Perseus potrafił liczyć minuty; po pracy silnika rozpoznawał ilość obrotów na minutę, po czym łatwo określić prędkość poruszania się pojazdu; nawet z łokciem wbitym pod żebra był w stanie obliczyć potencjalnie przebytą odległość i w tym zrywie matematycznego geniuszu brakowało tak naprawdę jedynej wypadkowej — kierunku jazdy. Wystarczyłoby jednak wziąć mapę, cyrkiel i— 
Jakie było pytanie?
Nie mam pojęcia.
Nie mam pojęcia w uniwersalnym języku Perseusa Zafeiriou zawierało szeroką gamę możliwości; od nie mam pojęcia, co stało się z tym wazonem, Ores, przez wspomnienie innej konkluzji: Winnie, nie mam pojęcia, kto mógł usiąść w mokrych spodniach na twojej narzucie i odcisnąć na niej wiarygodny kształt pośladków, aż po nową odmianę: nie mam pojęcia, gdzie jesteśmy, Valerio, bo całą drogę próbowałem nie udusić się w worku naciągniętym na głowę.
Liczniejsze od potencjalnych możliwości znaczenia były tylko potencjalne końce tego spotkania; jeden rzut oka na opuszczone magazyny wystarczył, żeby zgadnąć.
Niewiele postronnych stąd wraca — a ci, którzy wracają, zwykle cierpią na ubytki.

ekwipunek: świece żółte (4 zestawy), świece fioletowe (4 zestawy)
Perseus Zafeiriou
Wiek : 26
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : Little Poppy Crest
Zawód : SPIKER RADIOWY, ZAKLINACZ, TECHNOLOG MAGII
Valerio Paganini
ILUZJI : 20
ODPYCHANIA : 5
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 180
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 10
WIEDZA : 9
TALENTY : 9
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t568-valerio-paganini
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t599-valerio-paganini#3313
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t600-poczta-valerio#3315
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f122-red-poppy-1-6
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1102-rachunek-bankowy-valerio-paganini#10370
ILUZJI : 20
ODPYCHANIA : 5
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 180
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 10
WIEDZA : 9
TALENTY : 9
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t568-valerio-paganini
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t599-valerio-paganini#3313
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t600-poczta-valerio#3315
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f122-red-poppy-1-6
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1102-rachunek-bankowy-valerio-paganini#10370
Znajomy schemat, poklatkowa mozaika, obrazek ulepiony z odpadów powtarzalności.
Little Poppy pożegnali o poranku — na obrzeża dotarli dwie godziny później. Strasznie tu pusto, zimno, śmierdzi — i to tyle, te trzy słowa wyczerpują temat. Okna opuszczonego magazynu przypominają szuflady w krematorium; kiedy Mustang pokonywał leśną dróżkę, nawet osamotniona sarenka nie wyjrzała z zagajnika — cywilizacja skończyła się kilka mil temu.
Tu nie ma nikogo; jakby wszystko, co żyje, bało się tego, co nastąpi. Interpretacja dowolna, fakty podane na srebrnej tacce poleceń — Valerio powiedział Gino, jeśli będzie się stawiać — wątpił, ale kto wie? Grecy kiedyś szczali na przechodniów i nazywali to filozofią — powiedz mu, że ma zamknąć ryja i wsiadać, albo połamię mu ręce i nogi, i wrzucę do studzienki kanalizacyjnej.
Musiało podziałać; Perseus wysiada z samochodu cały i zdrowy.
Jeszcze.
Byłeś zajęty. Certocerto; Valerio rozumie. W całej rozciągłości pomiędzy punktem A i punktem B — pomiędzy magazynem i samochodem, na tym dzikim zachodzie błotnistej ziemi i jeszcze brudniejszych intencji — Valerio to krystaliczna wyrozumiałość.
Że też na to nie wpadł; ludzie bywają zajęci.
Tak bardzo zajęci, tak mocno pochłonięci, w ciemnym kinie po kryjomu ocierając łzy, że mogą zapomnieć o obowiązkach — bo są, cazzo, zajęci.
Unikanie telefonów to pracochłonne hobby na pół etatu, więc, che bellissimo! — spadająca kometa papierosa wykonuje piruet w powietrzu, po czym ląduje w krzakach; świat bibułki i tytoniu zdycha w błocie. Valerio tego nie dostrzega; jedyne zdychanie, które chwilowo —chwilowo; bo życie to chwilówka, a on zaciągnął swoją na wysokie oprocentowanie — go interesuje, ma greckie korzenie i nos, na którym kobiety polubiłyby jazdę wyczynową. — Wreszcie znalazłeś czas dla mnie.
Świat dookoła pachnie roślinami; tak pięknie, tak obłędnie, jakby spadło mnóstwo deszczu, a potem z nieba uśmiechnęło się letnie słońce. Teraz uśmiecha się Valerio — pogodnie, żeby zrobiło się trochę milej — uważnie obserwując, co na to młody Zafeiriou. Ten próbuje uciec spojrzeniem na bok; ciche cmoknięcie — tsk, Percy, ładnie to tak? — zmusza błękitny wzrok, żeby przyjrzał się temu brudnemu uśmiechowi.
Specyficznie przejawiam radość. Zainteresowany?
A kto by nie był?
To dobry moment, żeby Perseus zdał sobie sprawę z kilku faktów — na zwolnieniu, perfekcyjnie ostro, w idealnym, panoramicznym ujęciu może zauważyć, że bryła budynku za plecami Valerio jest pusta; że jest ogrodzona starym, zardzewiałym drutem; że w okolicy nie ma żadnej żywej duszy, ale gdyby kiedyś zawitała tu medium, mogłaby posłuchać skomlenia kilkunastu martwych.
Allora — dość tego obijania kutasa o framugę; czas na zabawę — zapraszam do środka.
Metalowe drzwi magazynu robią to, co lubią najbardziej — a Valerio lubi je za to, że to lubią — i wydają z siebie przeciągły jęk protestu. Zardzewiałe zawiasy poruszają ciężkim skrzydłem; Gino musi zaprzeć się lśniącymi Ferregamo w błotku, żeby otworzyć gębę opuszczonego budynku; Paganini obserwuje go z pobłażaniem, bo to to, kurwa, widział — zakładać Ferregamo poza miasto.
Wszyscy wiedzą, że to starych magazynów jeździ się we francuskim gównie, którego nie żal wyrzucić; Dior albo inny Chujor N°5.
Widzisz, młody człowieku — echo pustej przestrzeni potęguje sylaby — —idzisz; —ody; —owieku przebrzmiewa, rechocze, zatacza koło i wraca do nich zwielokrotnionym przypływem. Valerio docenia akustykę; skoro tak ładnie rezonują tu słowa, jak brzmieć muszą krzyki? — Gdybyś odebrał pierwszy telefon, moi chłopcy nie musieliby odprawiać szopki.
W powietrzu unosi się specyficzna woń słonego powietrza, słodkiej zgnilizny i gorzkich słów — te ostatnie tak naprawdę mają zapach tytoniu i miętowej gumy; płaszcz Valerio najwyraźniej przemyca więcej niż jeden rodzaj gumek.
Gdybyś odebrał drugi, byłbym w znośnym nastroju.
W znośnym nie był od czterech dni, ale wreszcie — po zagęszczonej metanolem dawce kilkudziesięciu godzin bezsenności i kurhanie kolumbijskiej bieli — robi mu się wesoło, świeżo, chłodno. Jakby wyszedł z jeziora Como w upalny dzień i otworzył sobie zimne Montevertine Le Pergole.
Kiedy nie odebrałeś trzeciego telefonu — nieuprzejme; mafia też ma uczucia — zwykle głodu. — Wymyśliłem grę.
Drzwi za plecami Zafeiriou zamykają się z trzaskiem; to gong końca świata, kichnięcie apokalipsy. To huk metalu, który zderza się z framugą i odbija czkawką we wnętrzu pustego magazynu — wreszcie milknie nawet ten dźwięk, a Valerio zaczyna odczuwać straszny spokój. Tak jak ktoś, kto całe życie budził się w nocy zlany koszmarami wojny nuklearnej, musi mieć w sobie spokojną, cichą ulgę, widząc przez okno pierwsze grzyby atomowe.
Wybierz cyfrę od jeden do trzy. Uno, due, tre.
Na Mambo No. 5 jeszcze przyjdzie czas — w kącie magazynu radio wygląda jak przypadkowa aranżacja; coś doklejonego pospiesznie przez mało zdolnego grafika, ale nawet pomimo niedopasowania: działa.
Niezawodnie nadaje rytmu wytężonej pracy.
Valerio Paganini
Wiek : 33
Odmienność : Rozszczepieniec
Miejsce zamieszkania : Little Poppy Crest
Zawód : szef egzekucji dłużników familii
Perseus Zafeiriou
POWSTANIA : 21
WARIACYJNA : 6
SIŁA WOLI : 6
PŻ : 162
CHARYZMA : 2
SPRAWNOŚĆ : 3
WIEDZA : 15
TALENTY : 14
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t255-perseus-zafeiriou
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t304-perseus-zafeiriou
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t303-poczta-perseusa-zafeiriou
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f82-archaios-2-1
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1103-rachunek-bankowy-perseus-zafeiriou
POWSTANIA : 21
WARIACYJNA : 6
SIŁA WOLI : 6
PŻ : 162
CHARYZMA : 2
SPRAWNOŚĆ : 3
WIEDZA : 15
TALENTY : 14
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t255-perseus-zafeiriou
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t304-perseus-zafeiriou
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t303-poczta-perseusa-zafeiriou
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f82-archaios-2-1
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1103-rachunek-bankowy-perseus-zafeiriou
Po raz ostatni na niebo; po raz ostatni na las.
Po raz ostatni pod nogi — do czubka buta przywarły pożółkłe, zgubione przez sosnę igiełki. Mimowolny odruch, pamięć mięśniowa, gest dziecka; chciał pochylić się i wziąć je w palce, a później obracać między opuszkami, jakby były skrzydłami startującego helikoptera. Jeśli włoży w ten gest odpowiednią szybkość, wytworzy dość energii, żeby odważyć się na kolejne ostatni.
Ostatnia myśl o Winnie; nie zabierze wspomnień o niej do zatęchłego magazynu.
Nie będziesz rozczarowana, prawda?
Prawa do innych emocji — ze złością na przedzie stawki — nigdy jej nie odmówi.
Wiosenna porcja powietrza w płucach nadtopiła przymarznięty do podniebienia język. Słowa o smaku mrozu — skąd ma w sobie tyle zimna? — próbowały ugasić żar włoskich sylab.
Panie Paganini i co dalej, Percy? Słowa nie zamierzały układać się na języku, z krasomówczości zostawało tylko kraso; kolor krwi, która wsiąknie w stratowaną zimą ziemię, kiedy Valerio Paganini powie dość.
Tylko raz Perseus usłyszał jego dość; w tym jednym przypadku poprzedziło wystrzał.
Statystyka była po włoskiej stronie barykady — sto procent adresatów słowa dość nie przeżywało kolejnych sześćdziesięciu sekund.
Zamierzałem oddzwonić, ale koniec lutego—
Nie wiedział — skąd miałby? — że koniec lutego to niewłaściwa narracja; koniec lutego dla Perseusa oznaczało promenadę i ślady na przedramionach, i przekonanie, że śmierć tak naprawdę nie jest kwestią czasu — jest po prostu nieunikniona. W kalejdoskopie zdarzeń nie pomyślał o innych katastrofach tamtego dnia; o trzęsieniu w Cripple Rock, odkrytych tunelach, straconych duszach i tych, które — chociaż ocalały — nigdy się nie odnalazły.
Koniec lutego w historii Hellridge miał zostać frazą uniwersalną; Percy nie tłumaczył, co dokładnie sprawiło, że telefony w jego głowie i magia w jego ciele nie odgrywały nadrzędnej — ani żadnej — roli.
Koniec lutego, koniec marca; ostatnie dni miesięcy nie obchodziły się z nim łagodnie. Krok w kierunku magazynu był wypadkową przymusu i strachu — spróbujcie się nie bać, kiedy cisza dookoła jest milczeniem owiec — których spotęgowanie było łatwe. Wystarczyło trochę echa w zapomnianym budynku; trochę włoskiej naleciałości w sylabach cedzonych przez powietrze pachnące wodą kolońską — nie moją, solą morską — ocean? i krwią — nie chcę wiedzieć.
Nie musiał wiedzieć; wystarczy perspektywa dołączenia własnej do metalicznego aromatu bólu.
Gra w ustach Valerio była słowem odcedzonym ze stałego zestawu skojarzeń. Gra oznaczała zabawę; zabawa w słowniku Paganiniego nie oferowała kloców Lego, skakanek i namalowanych kredą klas. Zabawa była tym miejscem — echem, ciszą, obietnicą i pełną, niczym niezmąconą świadomością, że nikt nie usłyszy krzyków, które w opustoszałym magazynie stworzą symfonię warstw. Beethoven w środku lasu; a może Chopin?
Jego serce podobno wycięto z piersi — wkrótce mogą mieć coś wspólnego.
Dwa.
Due.
Jak w rymowance dla dzieci. Nie przyzna tego na głos — ani nawet po cichu — ale ta bajka nie będzie mieć szczęśliwego zakończenia.
Zsuwany z ramienia plecach zaklekotał łagodnie; znajomy ciężar rytualnych świec gwarantował maleńką otuchę. Skupiał się na nich — na wosku, na żółtym i fioletowym kolorze, na myśli, że magia rzadko go zawodziła poza—
Poza momentami próby, kiedy zawodziła zawsze.
Który rytuał mam odprawić? Mogę powstania lub—
Tylko nie trać głosu; nie teraz.
Lub wariacyjny.
Który chcesz, Percy, ufam ci; nie powiedział Valerio Paganini nigdy.
Słusznie — sam też sobie nie ufa.
Perseus Zafeiriou
Wiek : 26
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : Little Poppy Crest
Zawód : SPIKER RADIOWY, ZAKLINACZ, TECHNOLOG MAGII
Valerio Paganini
ILUZJI : 20
ODPYCHANIA : 5
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 180
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 10
WIEDZA : 9
TALENTY : 9
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t568-valerio-paganini
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t599-valerio-paganini#3313
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t600-poczta-valerio#3315
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f122-red-poppy-1-6
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1102-rachunek-bankowy-valerio-paganini#10370
ILUZJI : 20
ODPYCHANIA : 5
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 180
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 10
WIEDZA : 9
TALENTY : 9
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t568-valerio-paganini
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t599-valerio-paganini#3313
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t600-poczta-valerio#3315
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f122-red-poppy-1-6
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1102-rachunek-bankowy-valerio-paganini#10370
| TW | sugestie okaleczenia i trwałego uszkodzenia ciała

Zawsze zaczyna się tak samo.
Panie Paganini, ja nie— albo signor Paganini, to nie tak— lub — prywatnie ulubione — kierowniku, poratuje pan—. Refleksja nadchodzi za późno; trochę jak z nawróceniem. Dopalony papieros znika w czeluściach zapomnienia, a pozbawiony słów Grek — ah, si; nie odbierał, bo nie miał nic do powiedzenia — to mała, lśniąca mucha, którą Valerio w końcu znalazł i złapał, więc zostało tylko jedno.
Oderwać mu skrzydła i nóżki, i przypalić zapalniczką, i sprawić mu potworny ból; jeszcze jedno ale, a będzie godzinami torturował to jego ulotne, musze ciałko, z zemsty za to całe pierdolenie, unikanie i udawanie, że mafia to zabawa.
Nie, synuś; zabawa dopiero będzie.
Koniec lutego — dwa słowa, dwie gorzkie pigułki na języku. Zamiast spojrzenia Paganini ma tunele; dwie studnie, w których skażona, trupia woda tworzy jedność, śliską, smolistą, chorą. Dotnij Valerio gołą ręką, a wyżre ci tkankę do kości. — W co wpakował ciebie?
W magazynie jest chłodno; ten chłód pieści, pieści czulej i sprawniej niż dłoń studentki literatury. Zimno wpełzujące pod skórę składa na ofiarnym ołtarzyku przedsmak tego, co wydarzy się już za chwilę; za momencik, pazienza. Zna to zimno — tam, w tunelach; tam, na dole — było podobnie. Chłód, mgła i szepty, zepsuta kaseta, którą ktoś puszczał od tyłu, aż granica między prawdą i rzeczywistością przestała istnieć — nie ma, basta.
Dlatego Valerio musi stworzyć sobie nowy świat — świat swoich zasad i gier, zabawek i punktów odniesienia. W tym świecie nie ma miejsca na niesubordynację, nieodbierane telefony, zerwany kontakt, ciche panie Paganini, ja już nie chcę mieć nic do czynienia z familią.
Trudno, ragazzo; to nie ty kończysz z mafią.
To mafia kończy z tobą — stronzo, Ojca Chrzestnego nie oglądałeś?
Due.
Dwa to dobra cyfra; trzy byłoby lepsze, jeden nudniejsze, więc niech będzie — due. Nieszczęścia chodzą parami i można zagrać w dwa ognie, ale po co? Valerio wymyśla lepszą zabawę — autorską.
Tutto è perfetto, ragazzo. Wybrałeś sam, więc sam poniesiesz odpowiedzialność, no? — wielkie, błękitne jeziorka spojrzenia patrzą we włoską otchłań i nadal wierzą, że decyzja należy do nich. Zafeiriou wygląda jak żywe dzieło sztuki, poświęcone ludzkiej głupocie i desperacji. Jak ktoś, kto sam siebie skazał na wszystko, co za moment go spotka.
Wystarczy, że zapamięta proste zasady ich gry.
Dwa rytuały. Dwie szanse. Dwa kwadranse.
W systemie wartości Valerio to hojna oferta — zwykle nie daje drugich szans ani dwóch kwadransów; zazwyczaj jedyna dwójka, na którą się zgadza, to dwie kule w bębenku rewolwera.
Mózg młodego Zafeiriou to wspaniałe narzędzie; raz—dwa obliczyłby prawdopodobieństwo rozbryzgania go po ścianie. Na szczęście — Valerio, zdefiniuj szczęście, chyba pojebałeś pojęcia — dla Perseusa, broń została w aucie.
Na szczęście dla tego całego stanu, Valerio preferuje rozwiązania wymyślne.
Spierdol jeden — uniesiony w górę kciuk prezentuje włoski entuzjazm w obłąkanym wydaniu — uśmiech na ustach Paganiniego narysowano markerem, próbowano zmazać i znów namalowano; tak powstała brzydka szrama bez cienia wesołości — a utnę ci palca.
Wspaniała gra, dzieci; nie róbcie tego w domu.
Mi dispiace, tym razem dam wyboru, którego dokładnie.
To psułoby element niespodzianki — a przecież na tym polega zabawa.
Spierdol oba—
Najzabawniejsze jest to — prześmieszne, przekomiczne, prze—kurwa—krotochwilne — że gdyby Paganini zatłukł Perseusa tu i teraz — tak bez polotu, kula w łeb i na loda — w jego życiu nie zmieniłoby się nic a nic. Jest uciekinierem z zoo; wyrwanym z klatki drapieżnikiem, brudnym i głodnym, i takie ma obowiązki.
Musi zabijać i żyć dalej.
Ci divertiremo così tanto, mio bello.
W spontanicznym, nieadekwatnym do oryginału tłumaczeniu — miło było poznać. Gdyby Paganini był człowiekiem w słownikowym znaczeniu, mógłby pomyśleć — młody, obiecujący mężczyzna; po co ci to, Valerio? Żyj i daj żyć.
Questo è il problema; w tym rzecz.
Człowieczeństwa od dawna w nim niewiele.
Allora, najważniejsze to koniec? nadzieja topniejąca razem z ostatnimi spłachetkami śniegu w lesie; nie, młody człowieku. To dopiero początek. Torba pod ścianą magazynu jest lekka; na tyle, żeby jedno kopnięcie Paganiniego posłało ją pod grecki monument. Coś klekocze w środku; coś domaga się uwagi.
Pierwszy ma byćstuk— stuk, puk—puk; torba u nóg i zawartość, którą odsłania niedomknięty suwak — świec jest pięć, wszystkie niebieskie, więc—
Z magii iluzji.
Uśmiech  znika, pozostaje wąska, zaciśnięta kreska; tylko oczy są te same. To oczy, za którymi pali się wielki, radosny pożar — ilość ofiar? Wciąż rośnie.
Uśmiechnij się, Zafeiriou! Emozionante, no?
Jest; jest emocjonujące.
Jak teraz wygląda rachunek prawdopodobieństwa, Percy?

Gra w mafię:
Valerio Paganini
Wiek : 33
Odmienność : Rozszczepieniec
Miejsce zamieszkania : Little Poppy Crest
Zawód : szef egzekucji dłużników familii
Perseus Zafeiriou
POWSTANIA : 21
WARIACYJNA : 6
SIŁA WOLI : 6
PŻ : 162
CHARYZMA : 2
SPRAWNOŚĆ : 3
WIEDZA : 15
TALENTY : 14
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t255-perseus-zafeiriou
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t304-perseus-zafeiriou
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t303-poczta-perseusa-zafeiriou
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f82-archaios-2-1
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1103-rachunek-bankowy-perseus-zafeiriou
POWSTANIA : 21
WARIACYJNA : 6
SIŁA WOLI : 6
PŻ : 162
CHARYZMA : 2
SPRAWNOŚĆ : 3
WIEDZA : 15
TALENTY : 14
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t255-perseus-zafeiriou
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t304-perseus-zafeiriou
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t303-poczta-perseusa-zafeiriou
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f82-archaios-2-1
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1103-rachunek-bankowy-perseus-zafeiriou
Jak teraz wygląda rachunek prawdopodobieństwa?
Zaczął się od słowa — wyrwanego z kontekstu, ale przecież napiętnowanego balastem wydarzeń, które zburzyły sielankowy spokój Hellridge. Pisała o tym prasa, mówili ludzie, Valerio Paganini wiedział takie rzeczy; tajemnica za trzema sylabami cuchnęła spaloną skórą, krwią i prochem wystrzału.
Maywater.
Nie chciał, żeby to było jego ostatnie słowo.
Moment później nie tego musiał się obawiać; wystarczyło, żeby Valerio mówił dalej. Strach nie zaczął się nagle — był przecież obecny przez cały czas, odkąd worek na głowę zamienił popołudnie w kryminał; teraz po prostu zyskał formę.
Dwa.
Statystycznie najbezpieczniej celować w środek — skrajne wartości mają o wiele niższe prawdopodobieństwo wybrzmienia, ale tym razem statystyka śmiała mu się w twarz.
Mogłeś powiedzieć jeden.
To bez znaczenia — jeden oznaczało jedyną próbę; jeden było pierwszym i ostatnim rytuałem, a przecież Valerio Paganini nie skończył mówić — tyle, że Percy nie do końca słyszał. Ośrodek poznawczy odmówił współpracy, proszę się rozejść — Grek nie rozpoznaje definicji. Słowa płynęły przez echo, echo było słowami, nic nie miało sensu, aż—
Ah, Percy; przecież mówił po włosku.
Do czasu; najważniejszego nie powiedział. Najważniejsze było na tyle ważne, żeby nawet Valerio porzucił śpiewne głoski i wytarł je uśmiechem — wtedy Perseus zrozumiał bez zrozumienia.
Krew w jego żyłach stała się sorbetem; strach zamrażał od środka.
Nie znam—
Znasz.
Zimne palce na krtani, wieczna zmarzlina zamiast krwi; to, co wypełniło jego serce, to powiew z trzewi syberyjskiej tundry. Każde słowo powinno wyrywać z ust kłębki sinej pary, ale...
To tylko iluzoryczne uczucie. Jak magia, do której świecie zaciskał w zgrabiałych ze strachu palcach — ostatnia szansa, żeby policzyć je wszystkie; jeden, dwa, trzy, cztery, pięć, więc teraz druga dłoń; jeden, dwa, trzy, cztery, pięć. Pamięta pierwsze, matematyczne zagwozdki nad stołem w kuchni — uśmiech ojca znad gazety i spokojne policz jeszcze raz, Percy, na paluszkach.
Dwa plus dwa równa się cztery; magia iluzji plus Perseus równa się zero.
Teoria — magii i rytuałów — wykluczała różnice w przygotowaniu do inkantacji; pentagram był ten sam, gesty athame podobnie, układ świec w niczym nie odbiegał od tego, do którego przyzwyczaił się przez lata i ich kolor też nie miał znaczenia, ale—
Ale.
Skuteczność magii zależała od skupienia i intencji; z nożem przy gardle — na palcu? Którym? — myśli odskakiwały od zakurzonych ksiąg magii iluzji i wracały do punktu zwrotnego. Zamiast słów inkantacji, były słowa Valerio — dwa rytuały. Dwie szanse. Dwa kwadranse.
Po kolei.
Dwa kwadranse, pierwszy iluzji; od czego zaczniesz, Percy?
Lód w jego żyłach nie stopniał — do serca przez żyły przeciskała się spękana kra. Początek to nakreślenie pentagramu, więc z własnego plecaka — drżące dłonie, dziesięć palców — wydobył woreczek z rytualną mieszanką. W głuchym echu magazynu każdy gest, szelest i wydech były zwielokrotnioną zjawą; nierównie linie pentagramu wygładzał po każdym drgnięciu ręki, zbyt szybkie bicie serca otulając stanem niepoprawnym.
Milczeniem.
Milczał, kiedy piąte ramię domknęło proces; milczał, kiedy — co teraz, Percy? — u szczytu każdego z nich stawiał obcą, niebieską świecę. Milczał, kiedy wyłuskiwane z plecaka athame wcale nie było ciepłe; lód jego strachu musiał dotrzeć i tu.
Milczał, kiedy w sercu pentagramu próbował przywołać słowa z zakurzonych ksiąg i rozproszonych wspomnień kościelnej szkółki. Nie słuchał na zajęciach z magii iluzji; siewcą nie był pan Marwood, magia była obca, jego myśli wypełniał Orestes, który—
Coś w jego sercu pękło; chciał myśleć, że to odłamek góry lodowej.
W magii iluzji istniał rytuał, który wielu rówieśników potrafiło odprawić zanim nauczyli się utrzymywać alkohol w żołądku; był prosty, był dobry do lokalizacji, był—
Był pustką w głowie.
Pojedyncze słowa inkantacji nie składały się w całość — zamiast zdań, słyszał szarpnięcia źle intonowanych samogłosek. Rytuał Pana Domu i panowanie pustki w myślach — zapomniał, nie zdąży, ma tylko kwadrans; zapomniałeś, nie zdążysz, masz tylko kwadrans.
Jak będzie to po łacinie?
Trudniej niż sto drzwi.
Pod przymkniętymi powiekami rozbłysk zapomnianej wiedzy przypominał spadającą gwiazdę; znów był sierpień, perseidy żegnały się z życiem, a księga przed nim nosiła ślady użytkowania. Rytuał stu drzwi; zapamiętał, bo był zmyślny — bo nadawał się do pracy z magią powstania, więc—
Domus mea confundat gressus tuos et sensus tuos — athame w dłoni zadrżało tylko raz — wskazując na kolejne ramiona pentagramu, nie myślał o słowach; powinny popłynąć same, znalazł je od razu. Całą energię — magiczną, umysłu, pragnienia przetrwania — skupił na ostrzu i intencji, która stała za każdą sylabą wybrzmiewającą we wnętrzu magazynu jak echo zapomnianych dni; jakby dolatywało zza stu drzwi. — Ad perniciem et insaniam te perducat.
Nie odważył się rozchylić powiek.

rzut: rytuał setek drzwi | próg 45 | poziom I
zużywam niebieskie świece Valerio
Perseus Zafeiriou
Wiek : 26
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : Little Poppy Crest
Zawód : SPIKER RADIOWY, ZAKLINACZ, TECHNOLOG MAGII
Stwórca
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
The member 'Perseus Zafeiriou' has done the following action : Rzut kością


'k100' : 80
Stwórca
Wiek :
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru satanistycznej sekty
Valerio Paganini
ILUZJI : 20
ODPYCHANIA : 5
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 180
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 10
WIEDZA : 9
TALENTY : 9
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t568-valerio-paganini
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t599-valerio-paganini#3313
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t600-poczta-valerio#3315
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f122-red-poppy-1-6
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1102-rachunek-bankowy-valerio-paganini#10370
ILUZJI : 20
ODPYCHANIA : 5
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 180
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 10
WIEDZA : 9
TALENTY : 9
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t568-valerio-paganini
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t599-valerio-paganini#3313
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t600-poczta-valerio#3315
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f122-red-poppy-1-6
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1102-rachunek-bankowy-valerio-paganini#10370
Trzy sylaby i ani ćwierci zaskoczenia — Greków ciągnie do wody; a tego konkretnego pewnego pięknego dnia pociągnie na samo dno.
Dzieci, ryby i topielce w betonowych bucikach głosu nie mają.
Maywater — rozpierdolone, w częściach, gruzy — to, co tam zaszło, było dopiero początkiem całego merda tamtego dnia; Zafeiriou wdepnął w to samo gówno, ale na innym podłożu. — I przeżyłeś.
I przeżył, żeby dalej żyć w strachu — nagle powietrze w magazynie przesyca ten charakterystyczny odorek przerażenia. Gdzie kończy się udręka, gdzie zaczyna nowa męka, którędy do domu i dlaczego tak daleko? Studnie bez dna to oczy; zmrużone powieki to osłonki na reflektory, którymi Paganini próbuje prześwietlić to, co Perseus ma w sercu.
Zaczynam myśleć, że pomyliłem się co do ciebie, Zafeiriou.
Zaczyna myśleć, że greckie umiejętności wykraczają daleko poza zmyślne rytuały, wijące się tatuaże i swetry, których widok wzbudza grozę.
A nie lubię się mylić.
Proroczy wniosek, prorocza zapowiedź; echo tych słów czka w chłodnych ścianach, smród wilgoci, strachu i krwi tworzy esencję, którą dobrze byłoby zamknąć we flakoniku i rozpylać tam, gdzie przekonanie o własnej wartości wykracza poza cenę rynkową przekonanego o własnej wyjątkowości tonto. Kto tu jest idiotą, kto zwycięzcą?
Cztery minuty i pewność znika — bo kiedy drżące greckie dłonie usypują pentagram, a skupiona grecka twarz przypomina zamarzniętą maskę, Valerio pławi się w perspektywie przemocy. Jedni do życia potrzebują powietrza, inni krwi, pozostali — czegoś, co trudno nazwać.
Czasem jest momentem, w którym zrozumienie spływa na ciało i wypełnia żyły smrodem przerażenia; czasem to chwila, kiedy trzask pękającej kości przypomina łamane w pół grissini. Czasem to moment, kiedy posmak zwycięstwa na języku wypiera narastająca euforia; Valerio spragniony, Valerio wiecznie gotowy, Valerio głodny bólu — rozpoznaje pierwsze słowa rytuału i wie.
Wie, że ktoś tu nie szuka łatwych rozwiązań, nawet za cenę porażki; to przecież zwycięstwo samo w sobie, które—
Smakowałoby lepiej bez blasku świec — odwrotnie proporcjonalnie do kolacji.
To dzieje się szybko, chociaż nie powinno zadziać wcale; uśmiech na ustach Paganiniego karmi się przemocą i zastyga dopiero, kiedy jej wiza ulatuje w chłodne powietrze z pierwszą smużką dymu.
I kolejną.
I, cazzo, tre. Trzecią.
Dwa kolejne płomienie to ostatnie słowa rytuału — stu drzwi, stu zawiedzionych szans i jednej ocalonej głowy. Stawka spada o połowę; wszystkie pięć świec płonie, magia wypełnia powietrze, rytuał robi to, czego nie powinien — działa.
Mowa jest srebrem, milczenie złotem, Valerio słowami, które wprawiają kąciki ust w drgnięcie — fundamenty uśmiechu sypią się w posadach.
Bene, la cosa si fa interessante! — szorstkie dłonie — bez śladu krwi pod paznokciami; szkoda, tęskni — zderzają się z sobą. Plask, mówi echo.
Plask, mówi nieurżnięta dłoń.
Plask, dodaje ocalona noga.
Drugi rytuał.
Nie wszystko stracone — palców jest dziesięć, prawdopodobieństwa nie obliczy, ale wie jedno; magia wiodąca to zazdrosna puttana. Lubi zawodzić wtedy, kiedy potrzebna jest najbardziej — pamięta przecież własne mieszkanie i iluzję, która nie zapewniła mu nawet iluzji ochrony.
Tym razem coś ciekawszego, no?
Coś, po czym podamy sobie dłonie — skoro zachowa obie, pozostaje kwestia ich całości.
Valerio Paganini
Wiek : 33
Odmienność : Rozszczepieniec
Miejsce zamieszkania : Little Poppy Crest
Zawód : szef egzekucji dłużników familii
Perseus Zafeiriou
POWSTANIA : 21
WARIACYJNA : 6
SIŁA WOLI : 6
PŻ : 162
CHARYZMA : 2
SPRAWNOŚĆ : 3
WIEDZA : 15
TALENTY : 14
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t255-perseus-zafeiriou
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t304-perseus-zafeiriou
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t303-poczta-perseusa-zafeiriou
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f82-archaios-2-1
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1103-rachunek-bankowy-perseus-zafeiriou
POWSTANIA : 21
WARIACYJNA : 6
SIŁA WOLI : 6
PŻ : 162
CHARYZMA : 2
SPRAWNOŚĆ : 3
WIEDZA : 15
TALENTY : 14
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t255-perseus-zafeiriou
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t304-perseus-zafeiriou
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t303-poczta-perseusa-zafeiriou
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f82-archaios-2-1
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1103-rachunek-bankowy-perseus-zafeiriou
Uzasadnione niedowierzanie w mafijnym wydaniu; i przeżyłeś było stwierdzeniem z pogranicza neutralnego spostrzeżenia — musiał przeżyć, skoro dziś prawdopodobnie umrze — i zdumienia — przeżyłeś? T y? (sam się dziwię, Paganini, powinienem był zginąć tam trzy razy). Analiza słowotwórcza napotkała mur faktów; przeżył, ale—
Ledwie.
Lepka, pajęcza sieć koszmarów każdej nocy coraz ciaśniej oplatała się wokół wspomnień. Czasem miał wrażenie, że upływ czasu zacierał kontury; nie pamiętał już, jak wyglądały twarze staruszek w agonalnym skurczu — aż do snu, w którym wracały z wyrazistością najnowszej soczewki na obiektywie japońskiego cacka techniki. Niedawno uznał, że pogodzenie się z uszczerbkiem w jednolitości samego siebie; później pomyślał, że przecież istnieją sposoby, żeby zapomnieć.
Rytuały, dzięki którym butelkowanie uczuć i wspomnień to rzecz inkantacji i intencji; skupienia i woli przyznania, że poniosło się porażkę.
Dziś — dla odmiany — chciałby wygrać.
Pozory zwykle mylą, panie Paganini — ciche słowa zniknęły zanim echo opustoszałego magazynu poderwało je do lotu. Dźwięki mijały, smród nie; przelana tu krew zbyt mocno wsiąknęła w beton, żeby tak po prostu zniknąć — plama na lewo od czubka buta (wciąż tkwi na nim igliwie, Percy; nie wszystko stracone, nadal możesz odlecieć) przypominała rozbryzg źle wyciśniętego z butelki ketchupu.
Uścisk w żołądku i drętwienie języka; tak zaczynały się mdłości.
Były z nim przez cały czas — kiedy wchodził w serce pentagramu i gdy celował w każde z pięciu ramion. Zawiązywały coraz ciaśniejsze supełki w odpowiedzi na opuszczającą usta inkantację i nie minęły nawet, gdy echo ostatniego słowa przebrzmiało, zostawiając po sobie wdzięcznie dźwięczną ciszę oraz—
Woń siarki oraz dymu wypełniła nozdrza zanim odważył się rozchylić powieki; nawykłe do ciemności źrenice skurczyły się boleśnie na widok płonących raźno świec.
Pięć ogników na pięciu knotach — zabawne, że wystarczy tylko tyle, żeby uratować życie. Wreszcie zrozumiał, co czują magiczni lekarze — co będzie czuć Winnie w kitlu, z poczuciem misji, z jasnym okręgiem na palcu po—
Klaśnięcie przypominało wystrzał; mimowolnie skulone ramiona próbowały uniknąć nieistniejącej kuli. Głos Valerio nadał światu realności — pentagram był prawdziwy, świecie były prawdziwe, prawdziwe były słowa i zapowiedź, że to dopiero początek. Stawa nadal była wysoka; Percy lubił swoje palce, szczególnie z gitarą w dłoniach.
Miło byłoby podtrzymać tendencję pięciu na rękę.
Będzie dwuetapowy. Wymaga silnej woli do złamania, im skuteczniej go rzucę, tym—
Występując poza okrąg, obserwował gasnące knoty. Wystarczyło, żeby nie zapłonęły wcale, a rachunek prawdopodobieństwa przestałby mieć znaczenie; magia iluzji go nie zawiodła — sięgając po żółte świece i zastępując nimi te wypalone mógł jedynie modlić się do Lucyfera, by powstania zachowała się równie posłusznie.
Tym trudniej go pokonać.
Na początku miesiąca odprawił Metus w antykwariacie; powinno być łatwiej.
Pomiędzy powinno a będzie tkwiła zasadnicza różnica dokonania.
Pięć żółtych świec na krańcach pięciu ramion — pięć palców na obu dłoniach — pięć sekund przed wdechem, upewnieniem się, że nic nie naruszyło spójności pentagramu i wydechem, w trakcie którego athame poruszyło się razem z ustami.
Domus mea non est domus tua — intencja była prosta; każdy, kto przybywa tu z myślą inną niż dobro i bezpieczeństwo familii Paganini, poczuje skutek rytuału. — Impleat te timor, tolle spiritum tuum.
Musiał wierzyć; czasem to wszystko, czego potrzeba, by zamienić słowo w ciało.

rzut: Rytuał Metus [I etap]: próg 40 | magia powstania 21 + k100
zużyty ekwipunek: świece żółte [zestaw]
Perseus Zafeiriou
Wiek : 26
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : Little Poppy Crest
Zawód : SPIKER RADIOWY, ZAKLINACZ, TECHNOLOG MAGII
Stwórca
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
The member 'Perseus Zafeiriou' has done the following action : Rzut kością


'k100' : 22
Stwórca
Wiek :
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru satanistycznej sekty
Perseus Zafeiriou
POWSTANIA : 21
WARIACYJNA : 6
SIŁA WOLI : 6
PŻ : 162
CHARYZMA : 2
SPRAWNOŚĆ : 3
WIEDZA : 15
TALENTY : 14
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t255-perseus-zafeiriou
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t304-perseus-zafeiriou
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t303-poczta-perseusa-zafeiriou
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f82-archaios-2-1
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1103-rachunek-bankowy-perseus-zafeiriou
POWSTANIA : 21
WARIACYJNA : 6
SIŁA WOLI : 6
PŻ : 162
CHARYZMA : 2
SPRAWNOŚĆ : 3
WIEDZA : 15
TALENTY : 14
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t255-perseus-zafeiriou
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t304-perseus-zafeiriou
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t303-poczta-perseusa-zafeiriou
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f82-archaios-2-1
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1103-rachunek-bankowy-perseus-zafeiriou
O ile?
O włos.
O grubość przyklejonego do czubka buta igliwia; wiedział, że magia płynąca przez żyły buntowała się przeciwko wciąż świeżemu wspomnieniu obcych molekuł iluzji. Słowa wybrzmiewały echem w magazynie, który wydawał się osądzać każde drżące na samogłosce słowo — pod koniec strach przejął kierownicę i gwałtownym skrętem prawie skierował grecki wrak nad przepaść, ale—
Prawdopodobnie zdołał wcisnąć w ostatnią sylabę wystarczająco wiele magii; poczuł, że ta zaczyna nabierać tempa w żyłach i próbuje wydostać się na świat razem z echem ostatniej sylaby. Żadna z żółtych świec nie zapłonęła — to jeszcze nie był jej czas — ale odległa woń siarki wydawała się powracać; albo była tylko wspomnieniem poprzedniego rytuału?
Perseus nie patrzył w kierunku Valerio — wiedział, że Paganini przygląda mu się z bezpiecznej odległości od narażonego na czynną magię pentagramu tak, jak drapieżnik przygląda się nieświadomej zagrożenia ofierze. Czekał, aż drugi etap dobiegnie końca, żeby wtedy — zależnie od efektu — przystąpić do ataku lub zrobić to, czego Zafeiriou i tak podskórnie się spodziewał.
Niekiedy najgorszym rodzajem tortury jest tortura odwleczona w czasie.
Zamiast wyjaśnień, znów wyciągnął przed siebie athame. Wyprostowane ramię wskazało na pierwszy róg pentagramu, pozwalając ledwie wybrzmiałym słowom powrócić do życia.
Domus mea non est domus tua — tym razem z uporem; intencja pozostawała niezmienna — interes familii i jej bezpieczeństwo — podobnie jak słowa inkantacji, którą mógłby wyrecytować nawet po wyrwaniu ze snu. Ciało poruszało się razem ze słowami; magia wespół każdego gestu i sylaby. — Impleat te timor, tolle spiritum tuum.
Jeżeli wiara była warunkiem koniecznym do przetrwania, czym była nadzieja?
Prawdopodobnie matką głupich; jedyną, którą tak naprawdę posiadał.

rzut #1: Rytuał Metus [II etap]: próg 20 | magia powstania 21 + k100
rzut #2: skutki uboczne rytuału | k60 — 6
Perseus Zafeiriou
Wiek : 26
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : Little Poppy Crest
Zawód : SPIKER RADIOWY, ZAKLINACZ, TECHNOLOG MAGII