Witaj,
Mistrz Gry
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t58-budowanie-postaci
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t179-listy-do-mistrza-gry
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t58-budowanie-postaci
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t179-listy-do-mistrza-gry
Pokój służbowy
Każde miejsce pracy, zwłaszcza to prowadzone dla państwa, powinno mieć pokój służbowy — nie inaczej jest na komisariacie policji. To niewielkie, do bólu nieciekawe pomieszczenie pociągnięto chorobliwie kremową farbą i wyposażono w niezawodny zestaw chybotliwych stolików oraz niewygodnych, plastikowych krzeseł. W pokoju służbowym, poza miejscami siedzącymi, znajduje się też sfatygowany czajnik, słoje z fusiastą kawą, a nawet kuchenka, na której zwykle nocne zmiany przygotowują wątpliwej jakości posiłki z puszki. Pojedynczy obrazek na ścianie nie rekompensuje surowości pomieszczenia; był to w stanie uczynić dopiero automat ze słodkimi przekąskami, który rok temu postawiono pod jedną ze ścian i szybko zyskał miano najpopularniejszego pracownika komisariatu — nawet, jeśli raz na sześć tur zjada wrzuconą do środka sumkę i nigdy nie wypluwa kupionego produktu.
[ukryjedycje]
Mistrz Gry
Wiek :
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru sekty satanistycznej
Barnaby Williamson
ANATOMICZNA : 5
ODPYCHANIA : 33
WARIACYJNA : 1
SIŁA WOLI : 11
PŻ : 189
CHARYZMA : 8
SPRAWNOŚĆ : 14
WIEDZA : 5
TALENTY : 16
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t285-barnaby-williamson#794
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t404-barnaby-williamson#1290
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t405-poczta-barnaby-ego-williamsona
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f107-ulica-staromiejska-9-6
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1062-rachunek-barnaby-williamson
ANATOMICZNA : 5
ODPYCHANIA : 33
WARIACYJNA : 1
SIŁA WOLI : 11
PŻ : 189
CHARYZMA : 8
SPRAWNOŚĆ : 14
WIEDZA : 5
TALENTY : 16
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t285-barnaby-williamson#794
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t404-barnaby-williamson#1290
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t405-poczta-barnaby-ego-williamsona
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f107-ulica-staromiejska-9-6
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1062-rachunek-barnaby-williamson
5 — III — 1985

Cztery, dwadzieścia dziewięć, tysiąc do jednego.
Czwarty papieros w przeciągu godziny, dwadzieścia dziewięć sfatygowanych akt na blacie, jedna szansa na tysiąc, że w stosie ofiarnym policyjnych kartotek ukrywa się Jednooka Sroka.
(Tytuł roboczy i zdecydowanie lepszy od Bliźnioczka; bo blizna i oko, i—).
Nie pogrążaj się, Williamson.
Kawa — przesada i obelga dla całych generacji kawowca — w obitym kubku, z którego piło prawdopodobnie trzecie pokolenie lokalnych gliniarzy, smakowało dokładnie tym, czym powinna; trochę spalenizną, odrobinę mydlinami, na pewno znajomą goryczką zmęczenia i subtelną nutą czegoś, nad czym Williamson postanowił się nie zastanawiać. Konsystencja kranówki, kolor rozwolnienia, tylko zapach znajomy — na cokolwiek nie szły pieniądze podatników, nie był to Jacobs.
Osamotniona plamka tuszu w starciu z miękką bibułką niedopałka — czwarty trup papierosa w popielniczce, czas na zapalenie ofiary numer pięć — odmierzała tykający zegar nadgodzin. Kadet Evans trzeci raz w przeciągu kwadransa wsunął głowę do pokoju socjalnego, wyraźnie zamierzając o coś zapytać; oficer Williamson — ani razu od kwadransa — nie podniósł wzroku znad rozłożonej przed sobą kartoteki, żeby uraczyć go uprzejmym czego, Tommy?
Evans ma godzinę na przyswojenie lingwistycznych zawiłości i sformułowania własnego pytania; kiedy wskazówka wskoczy na dziesiątą, po Williamsonie zostanie tylko umyty kubek na suszarce, złożona w ciasny kwadrat serwetka i kurhan niedopałków w popielniczce. Sześćdziesiąt minut do godziny zero; sześćdziesiąt szans na odnalezienie w stosie kartotek wybrańców, którzy spełniają warunki poszukiwanego.
Odnalezienie w archiwum — wyobraźcie sobie czasy, w których wystarczy wpisać coś do piekielnego mechanizmu komputera i zakończyć poszukiwania kilkoma kliknięciami; obłęd — dwudziestu dziewięciu kandydatów oszacowano w międzynarodowej walucie cierpliwości i czasu. Po dziesięciu dniach od cynku Vandenberg i jednym początku końca świata, z przepaści policyjnych archiwów Williamson wyłowił dwadzieścia dziewięć akt z ostatniej dekady. Nie było łatwo (kiedy jest?) ani przyjemnie (kiedy będzie?) — i właśnie dlatego zaczął szukać tropu.
Niełatwo i nieprzyjemnie; tak, jak lubi.
Rozłożony na blacie notatnik pochłaniał kolejne porcje tuszu, kiedy pierwsza z przewertowanych kartotek zamieniła się w kolejną, następną, jeszcze jedną. Czas od momentu postawienia pierwszej kropki nad i — właściwie kreski w A; inauguracyjny podejrzany nazywał się Andy Anderson i po serii napaści na stacje benzynowe zasłużył na osiem lat odsiadki; właśnie zaczynał piąty rok za kratkami, potwierdzone przez dyspozytora w Bangor — przestał istnieć.
Williamson podążył jego śladem; w świecie kryminalnych przeszłości nieistnienie to sposób na przetrwanie. Każdą z odłowionych z archiwum kartotek wybierał w oparciu o zestaw nagranych na automatycznej sekretarce informacji; ściany salonu na Staromiejskiej po ósmym odtworzeniu — o siedem więcej, niż wymagała tego porcja znośne zaintonowanych słów — znały je na pamięć.
Cechy szczególne: blizna zamiast oka.
Specyficzne obrażenie, które w policyjnych aktach — albo zeznaniu świadka — mogło przybrać formę blizny na wysokości oka, blizny nad okiem, blizny w okolicach oczodołów, blizny na twarzy w odcinku oczno—nosowym (co za idiota pisał ten raport?). Wyselekcjonowanie podejrzanych w oparciu o bliznę gdziekolwiek—na—ryju było najłatwiejszym i najszybszym punktem poszukiwań; schody zaczęły się później i był to pierdolony wieżowiec — Williamson przeskakiwał po dwa stopnie, na samą górę.
Prawdopodobnie zatrzymany za: kradzież, rabunek, szabrownictwo, napaść, pobicie (?).
Oko można stracić od łyżeczki w herbacie — rzekomo. Bliznę w okolicach oczodołów można zarobić od wszystkiego — paznokci byłej dziewczyny, rozbitego na twarzy kufla, spawania bez maski, walki na noże, pięści albo tulipany po butelkach taniego wina. Winy przeszłości nie miały znaczenia; w stosie zarzutów Williamson szukał słowa—klucz: cmentarz. Dom pogrzebowy. Kaplice przycmentarne.
Prawdopodobne miejsce zamieszkania i/lub urodzenia: Sonk Road, Saint Fall, hrabstwo Hellridge, stan Maine.
Prawdopodobieństwo określone logiką i geografią; skoro był magiczny i wiedział, gdzie dokładnie grzebać w cmentarnych kryptach, musiał być zaznajomiony z niuansami lokalnych nagrobków i podziałem odpowiedzialności Kręgu.
Wiek: od dwudziestu dwóch do sześćdziesięciu pięciu lat. Na pewno był starszy niż dwadzieścia—coś; Vandenberg użyłaby wtedy pochodnych słowa gówniarz, nie określenia typ spod ciemnej gwiazdy. Mężczyźni ze skazą tego genu posiadają konkretny zestaw cech: ryj z kategorii nieprzyjemnych, zwykle zarost, więcej niż jedną bliznę, ekspresję podpitego wuja na weselu albo nagrobka i—
Nie brzmi znajomo, Williamson? Pytanie, w którym ktoś przeciągał samogłoski; jakby świeżo po przebudzeniu.
Mhm.
Evans, co chcesz?
Głowa w drzwiach po raz czwarty — dopalony papieros dołączył do pobratymców, akta numer dwadzieścia cztery zasiliły stos już przejrzanych.
— Panie oficerze, bo ja mam dziś patrol i—
Akta numer dwadzieścia pięć; pierwsza strona i rozwiane wątpliwości — Peter Walsh nie obrobił żadnego grobu; od pół roku leżał we własnym.
— Mój partner się rozchorował. Znaczy się, McDawson i albo znajdę zastępstwo albo nie pojadę, bo sam jeszcze nie mogę, a jest już późno—
Blizna na oku, możliwe miejsce zamieszkania—
Byłeś kiedyś w Sonk Road nocą?
Evans w drzwiach trzymał się framugi, jakby ta była pierwszym cyckiem, za który złapał.
— Co?
Może pora odwiedzić barmana w Midnight Mirage?
Słyszałeś.
Tommy wreszcie przekroczył próg pokoju; cudem załapał się na dolny pułap wzrostowych wymagań w policji, a pod chłodnymi grudkami spojrzenia wydawał się jeszcze niższy.
— Nie, jestem z Alberty, przeprowadziłem się tu do narzeczo—
Akta dwadzieścia sześć i dwadzieścia siedem; jeden na powiece miał tatuaż, drugi bliznę — w ciemności i pod presją rabunku można byłoby założyć, że—
Evans, nie pytam co musiała zrobić twoja narzeczona, żebyś zgodził się na przeprowadzkę do Saint Fall.
Nazwiska z akt dołączyły do zaschniętego tuszu w notatniku razem z ostatnimi znanymi adresami zameldowania.
— Nie byłem.
Akta numer dwadzieścia osiem; mężczyzna zatrzymany za próbę kopulacji ze świeżo usypanym—
Co do chuja?
Gratuluję. Dziś będziesz.
Dłoń zawahała się nad notatnikiem; jak go, kurwa, zapisać, żeby Vandenberg doszczętnie nie zwątpiła? Kopulo—ludek, niech będzie: nazwisko, imię, ostatni adres zameldowania, blizna na prawym policzku i kutas wtykany tam, gdzie nie powinien.
— Ale—
Zgłoś dyżurnemu, że z tobą pojadę. Obręb patrolu też.
— Ale—
SR—09. Obręb. Zapamiętasz?
— Tak, ale—
Akta numer dwadzieścia dziewięć; zdjęcie zaczepione agrafką krzyczy typ spod ciemnej gwiazdy — blizna na fotografii jest paskudna, kartoteka tym bardziej. Williamson nie musi się zastanawiać; nazwisko, imię, ostatni adres zameldowania.
Hm?
Evans znalazł się tuż obok — szelest zamykanej kartoteki zlał się z cichym pytaniem.
— Ale mogę prowadzić radiowóz?
Co było pierwsze — jajko czy kura huk zatrzaskiwanego notesu czy monosylabiczność Williamsona?
Nie.
Dwudziesta druga osiemnaście, siedem nazwisk wyłowionych z dwudziestu dziewięciu, notes zapełniony detalami ich kryminalnego dorobku.
Noc dopiero się zaczyna — podobnie jak to śledztwo.

   
z tematu
Barnaby Williamson
Wiek : 33
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : Stare Miasto
Zawód : oficer oddziału Czyścicieli w Czarnej Gwardii
Mistrz Gry
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t58-budowanie-postaci
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t179-listy-do-mistrza-gry
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t58-budowanie-postaci
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t179-listy-do-mistrza-gry
Barnaby, niewiele było na tym świecie ludzi bez oka. Niewiele ludzi miało w tym miejscu bliznę, a piraci już dawno zniknęli z mórz i oceanów, przynajmniej ci noszące czarne opaski i papugi na ramionach. Przeglądając raporty, jedynie dwa mogły wzbudzić twoją ciekawość.

Raport incydentu: SFMPD-1983-2268.
Data zdarzenia: 10 grudnia 1983
Sprawca: Malcolm Lester (5 stóp i 6 cali, 132 funty, rude włosy; znaki szczególne: bielmo na prawym oku, blizna pod prawym okiem)
Miejsce zdarzenia: Kino "Nowy Świat", 1452 Jefferson St, Saint Fall, Maine
Szczegóły zdarzenia: O godzinie 9:15 pm mężczyzna o wzroście 5 stóp i 6 cali, z rudymi włosami, zauważalnym zezem i ważący około 132 funty, uzbrojony w rewolwer kaliber .38, dokonał napadu na Kino "Nowy Świat". Sprawca zażądał pieniędzy od kasjera, grożąc użyciem broni. Z kasy zostało skradzione 13 dolarów.
Świadkowie: Dwóch świadków, pracowników kina, potwierdziło tożsamość sprawcy oraz sposób przeprowadzenia napadu.
Podjęte działania: Sprawca został natychmiast schwytany przez ochroniarza obiektu, byłego żołnierza, który użył technik obezwładniania. Następnie został przekazany patrolowi policji, który przybył na miejsce zdarzenia w ciągu 5 minut od zgłoszenia.
Wynik śledztwa: Śledztwo wykazało, że sprawca był wcześniej notowany za drobne wykroczenia. Ze względu na niską szkodliwość społeczną czynu, śledztwo zostało umorzone. Sprawa została skierowana do sądu, który wydał zakaz posiadania broni palnej sprawcy oraz nałożył karę grzywny w wysokości 200 dolarów.
Dodatkowe uwagi: Sprawca wyraził skruchę i twierdził, że motywacją do przestępstwa była desperacka sytuacja finansowa. Zalecono skierowanie go na obowiązkowe konsultacje z pracownikiem socjalnym.

Raport incydentu: SFMPD-1985-0136.
Data zdarzenia: 16 stycznia 1985, 1:00 am
Sprawca: mężczyzna, około 35 lat, wzrost 6 stóp i 2 cale, około 220 funtów, długie ciemne włosy, charakterystyczny chiński tatuaż smoka na karku, wisior ze znakiem diabła, brak lewego oka
Miejsce zdarzenia: droga stanowa odcinek Broken Alley, Saint Fall — Cripple Rock.
Pojazd: Czerwony Ford Mustang, rocznik 1979, numer rejestracyjny: ---------
Zachowanie kierowcy: Podczas rutynowego zatrzymania, kierowca wykazał się agresywnym zachowaniem. Odniósł się z wrogością do poleceń funkcjonariuszy, odmawiając podania swoich danych osobowych oraz jakichkolwiek informacji. Wulgarnie wyrażał swoje niezadowolenie. Kierowca niespodziewanie zaatakował jednego z funkcjonariuszy, próbując go uderzyć. Interwencja drugiego funkcjonariusza zapobiegła eskalacji konfliktu. W trakcie interwencji pies kierowcy (biały typu duży kundel, charakterystyczna obroża z ćwiekami) również wykazał agresję, jednak został opanowany.
Przeszukanie pojazdu: W bagażniku znaleziono cztery łopaty i dużą ilość ziemi, ale brak śladów krwi czy innych dowodów wskazujących na przestępczą działalność. W kabinie pojazdu również była obecna duża ilość ziemi. Kierowca zasugerował swoją przynależność do miejscowego klubu ogrodnika. W schowku znaleziono mapę prowadzącą do Przytułku i sanatorium Nostradamusów w New Hampshire. Policja stanowa New Hampshire potwierdziła brak istnienia takiego miejsca. Patrol policji NH oświadczył, że we wskazanym miejscu znajduje się las, brak jakichkolwiek zabudowań.
Postępowanie: Mężczyzna został zatrzymany i przewieziony do aresztu. Zwolniony po 48h.
Dodatkowe uwagi: Brak potrzeby dalszej interwencji. Nie wykazuje się traktowania mężczyzny jako osoby potencjalnie niebezpiecznej. Sprawa umorzona. Podejrzenie choroby psychicznej.

Rzadko kiedy policja nie dochodziła swojej racji, zwłaszcza gdy w grę wchodziło pobicie jednego z was. Malcolm Lester opłacił grzywnę i kto wie — może nawet wiódł teraz życie zgodne z prawem. Drugi — anonimowy — chociaż zaatakował funkcjonariuszy, został zwolniony po 48h. Jako gwardzista doskonale wiedziałeś, co to oznacza, zwłaszcza jeśli na szyi miał znany ci symbol. Ktoś dokładnie zadbał o to, by numer rejestracyjny samochodu został wykreślony, a tego typu mustangów było wiele w tym kraju...

Jest to jednorazowa ingerencja Mistrza Gry w związku ze zgłoszoną potrzebą odpowiedzi przez Barnaby'ego.
Barnaby, podane raporty to jedyne co mogło ci się rzucić w oczy w związku z podejrzanym pozbawionym oka. Możesz bez trudu zauważyć, że ktoś doszczętnie wykreślił numer rejestracyjny samochodu. Jeśli zdecydujesz się porozmawiać z funkcjonariuszami, którzy go spisali i byli obecni na miejscu zdarzenia, wkrótce okażę się, że nie mają oni bladego pojęcia, o czym mówisz. Jeśli będziesz kontynuować śledztwo na własną rękę, proszę o wysłanie mi linków prywatnie (Frank), abym miała do nich dostęp. Mistrz Gry może się w takich wątkach pojawić (poproszony albo niezapowiedziany).
Mistrz Gry
Wiek :
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru sekty satanistycznej
Barnaby Williamson
ANATOMICZNA : 5
ODPYCHANIA : 33
WARIACYJNA : 1
SIŁA WOLI : 11
PŻ : 189
CHARYZMA : 8
SPRAWNOŚĆ : 14
WIEDZA : 5
TALENTY : 16
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t285-barnaby-williamson#794
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t404-barnaby-williamson#1290
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t405-poczta-barnaby-ego-williamsona
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f107-ulica-staromiejska-9-6
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1062-rachunek-barnaby-williamson
ANATOMICZNA : 5
ODPYCHANIA : 33
WARIACYJNA : 1
SIŁA WOLI : 11
PŻ : 189
CHARYZMA : 8
SPRAWNOŚĆ : 14
WIEDZA : 5
TALENTY : 16
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t285-barnaby-williamson#794
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t404-barnaby-williamson#1290
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t405-poczta-barnaby-ego-williamsona
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f107-ulica-staromiejska-9-6
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1062-rachunek-barnaby-williamson
26 — IV — 1985

Co ty wyprawiasz?
Dogaszany w brzydkiej popielniczce papieros — cały, może zostanie mu wybaczone; może nie; może po wszystkim nie będzie miał kto wybaczać — nie udzielił sensownej odpowiedzi. W ostatnich trzech dobach sensu nie było wiele — snu jeszcze mniej, ale skłamałby (potrafisz już kłamać?) usprawiedliwiając własne decyzje zmęczeniem; pulsujące pod skórą napięcie było dowodem ostatecznym w sprawie — zdecydował wiele miesięcy temu. Gdzieś pomiędzy kolejną kolizją policji i Gwardii, gdzieś pomiędzy musisz wybrać i dlaczego muszę? werdykt zapadał sam. Los to wynik dodawania zdarzeń w życiu — raport z całej gamy przypadków, wypadków i precedensów; to bunt wobec tego, co zgotowało przeznaczenie, pogodzenie się ze stanem faktycznym, obojętność wobec nieuchronności tego, co jeszcze wyrzyga codzienność na tylne siedzenie radiowozu.
Echo cichego pukania rozniosło się hukiem armatniego wystrzału po całym korytarzu — za oknami komisariatu słońce wydawało ostatnie, agonalne tchnienia; Williamson wyprostował się przed drzwiami w odpowiedzi na głuche wejść i nie zamierzał dłużej wahać.
Pół roku w rozkroku — tego nie osiągnęła nawet cyrkowa przeszłość rodziny Overtone.
Naciśnięte klamki wyłuskało mankament zawiasów; ciche skrzypnięcie nie mogło odwlec w czasie tego, co nieuniknione — koperta w dłoni była brązowa, brzydka i duża. Richie powiedziałby, że jak Kubanka, ale—
— Williamson.
Kapitan Luke Moore nie skazał go na odwieczny dylemat — usiąść czy nie? i gestem dłoni wskazał fotel naprzeciwko biurka.  Kości zostały rzucone, powiedział Juliusz Cezar, a potem go zadźgano; krok w głąb biura był wyrzuconą na sześcianie jedynką. Kolejne skrzypnięcie zamykanych drzwi — piątką.
Sumując, miał wszystko.
Kapitanie Moore—
Zmęczona twarz poruszyła się razem z głową; nie, mówił kręcący się na szyi czerep, straciłeś prawo głosu.
— Ani słowa, Williamson — pod mundurem kapitan nosił pokaźny brzuszek; środy z pączkami robiły swoje — to przez jego biuro karton przechodził najpierw. — Mogłeś uprzedzić.
Mogłem.
Lewy kącik ust Moore'a drgnął, kiedy wzrok napotkał mur krótkich, treściwych sylab; to i tak sporo — w powtarzanym w myślach scenariuszu, Williamson zamierzał powiedzieć po prostu tak.
— Nie zamierzasz tego ułatwić, co? — teraz jego kolej na przeczące pokręcenie głową; kapitan wygląda na kogoś, kto rozważa zapalenie, ale rzucił dwa lata temu — musi zadowolić się posterunkową specjalnością: kawą z chemicznego roztworu chuj—wie—czego.  — W kopercie są wszystkie dokumenty?
Skinięcie podbródkiem na wciąż trzymany w dłoni pakunek wprawiło ramię w ruch — Williamson wyciągnął ramię, Moore przechwycił kopertę i natychmiast zanurkował palcami do środka; Barnaby miał przeczucie, nawet nie próbując jej zaklejać.
Za porozumieniem na samej górze. Odznaka, broń i mundur są już zdane — moment wahania, sekunda na odpowiednie wyważenie intonacji; zapaliłby kolejnego papierosa, ale nawet Moore miał granice cierpliwości — przez ostatnie cztery lata Barnaby skutecznie testował wytrzymałość bezpośredniego przełożonego i wiedział, gdzie rozciąga się cienka linia. — Bez czapki, zgłosiłem zaginięte w dziale zasobów.
Mniej więcej tutaj; kiedy siwe brwi marszczą się nad nosem, a palce próbują uchwycić fajkę, którą widowiskowo wyrzucił do kosza na odprawie.
— Nieodwołalnie nieodwracalna decyzja, hę?
Nieodwołalnie nieodwracalna — wypowiedzenie z raportem, uzasadnieniem i oświadczeniem woli kurzyło się w szufladzie od trzech tygodni; zwlekał tak długo, jak mógł. Później wydarzyło się wszystko — ta Meksykanka i ostatnie oplucie odznaki, telefon od ojca i pytanie, czy znalazł sposób na rozciągnięcie doby o kolejne dwadzieścia godzin, bo dokładnie tyle czasu będzie potrzebować na udźwignięcie policji, gwardii i ośrodka; wreszcie Richie i jego załatwione? powielane każdego dnia o szóstej rano — co do sekundy.
— Na co powołałeś się w oświadczeniu woli?
Głos kapitana zwęża świadomość; rzeczywistość zwinęła się po własnych śladach, zamykając ich w tym ciasnym gabinecie tego niewielkiego miasteczka w zapomnianym przez boga — ale nie Lucyfera — hrabstwie.
Zmiana kierunku zawodowego — najszczersza prawda oddalona od prawdy faktycznej tak bardzo, jak to tylko możliwe; Moore był niemagiczny — nie wiedział o Gwardii, o Deadberry, o tym, co naprawdę wydarzyło się z końcem lutego i kto stał za ostatnimi napaściami w Little Poppy.
Williamson od czterech lat karmił go ochłapami informacji; to, czego nie chciał połknąć po dobroci, dosalał magią.
— Znudziło cię stanie na straży bezpieczeństwa obywateli?
Niemagicznych? Cóż—
Skąd. Wybrałem branżę prywatną.
Czarna Gwardia to własność Kościoła, ośrodek będzie własnością magicznego społeczeństwa, chociaż rodzina Williamson nikomu nie pozostawi złudzeń, dzięki kogo inicjatywie powstał; znów nie kłamstwo.
Po prostu niejasny rodzaj prawdy.
— Detektyw?
Prawie.
Robi wielką różnicę; dowiedzą się za trzydzieści lat po innej stronie Żelaznej Kurtyny. Szeleszczące między palcami Moore'a papiery chwilowo nie wybierały się nigdzie; sekundy zamieniały się w minuty, w trakcie których kapitan przeskakiwał spojrzeniem po maszynopisie. Odręczne były tylko podpisy, data, miejsce; dwudziesty szósty kwietnia, tysiąc dziewięćset osiemdziesiątego piątego roku.
Niżej podpisany Barnaby Alxander Williamson—
— Zaniosę to wyżej, Williamson. Decyzja może zająć kilka dni, ale pewnie dlatego czekałeś do końca miesiąca, bo—
Płytki wdech przypomina mu o zmęczeniu; o nieodebranym telefonie przed południem i odłożeniu słuchawki, kiedy pierwsza samogłoska automatycznej sekretarki pozbawiła go złudzeń; o ostatnim mandacie, który—
Odpowiedź powinienem dostać przed końcem miesiąca.
Może powinien rozegrać to inaczej; może Ben powiedziałby mu, że powinien zaczekać dłużej, ale Verity od trzech dób milczał, a Williamson nie mógł go winić.
— Wiesz, że to nie definitywne? Gdybyś chciał wrócić—
Kapitan Moore patrzył teraz inaczej; z okruchem ojcowskiego zrozumienia, gdyby tylko Barnaby wiedział, jak wygląda ojcowskie zrozumienie.
Nie będę, ale nie będę, bo istnieje inny świat, który potrzebuje całej uwagi; całej energii; całego mnie dziękuję, kapitanie. Za—
Obojętnie machnięcie papierami wprawiło kartki w cichy szelest; przypominały suchy śmiech.
— Nie ma tematu. Tylko postaw chłopakom kolejkę, kiedy będzie po wszystkim, co? — wyciągnięta nad biurkiem dłoń czekała na uścisk — Williamson podniósł się z miejsca, nie każąc czekać kapitanowi w niewiedzy; podane sobie ręce przypieczętowały jedenaście lat.
Postawię nawet trzy.
Nie tylko dlatego, że wuj ma wybory do wygrania; połowa gliniarzy nie zasługiwała ani na alkohol, ani na prawa wyborcze, ale ponad dekada w tych murach uczyła przynajmniej tego — lojalności.
Przez sekundę miał ochotę uśmiechnąć się pokrzepiająco, dostrzegając nerwowość dłoni kapitana; to przecież nic wielkiego. To tylko los Williamsona zbliża się do finału, więc musi zrobić wszystko, by ten był widowiskowy.

z tematu
Barnaby Williamson
Wiek : 33
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : Stare Miasto
Zawód : oficer oddziału Czyścicieli w Czarnej Gwardii