Witaj,
Mistrz Gry
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t58-budowanie-postaci
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t179-listy-do-mistrza-gry
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t58-budowanie-postaci
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t179-listy-do-mistrza-gry
Autostrada dla traktorów
Ciągnąca się przez pola Padmorów szeroka ubita piachem droga popularnie nosi nazwę autostrady dla traktorów. Po jednej i drugiej stronie ciągną się pastewniki dla zwierząt, a dzieląca je ścieżka jest najszybszą trasą dojazdową dla maszyn rolniczych pomiędzy częściami rozległych ziem. W czasie, w którym na polach nie trwa robota, droga stoi pusta, co najwyżej czasem goszcząc rowerzystów albo spacerowiczów i oczywiście myszy polne. Ci mieszkańcy Wallow, który wiedzą o autostradzie lubują się w spacerach, zwłaszcza letnimi wieczorami, po tej trasie, jako że prowadzi ona przez piękne wzgórza, z których rozpościerający się widok zapiera dech w piersi.
Mistrz Gry
Wiek :
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru sekty satanistycznej
Mistrz Gry
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t58-budowanie-postaci
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t179-listy-do-mistrza-gry
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t58-budowanie-postaci
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t179-listy-do-mistrza-gry
26 lutego 1985, około 16:00

Ten dzień zbliżony był do wybryku natury. Czerwona chmura nisko wisząca nad Hellridge stopniowo rozluźniała się, kolory stawały neutralne, a szum związany z tym zjawiskiem powoli zamieniał się w szepty twierdzące, że to tylko gra świateł. Wy, czarownicy, wiedzieliście, że to niemożliwe. Jeśli nie brała w tym udziału zwykła magia natury, tak musiało być to coś więcej. Coś, co być może już zawsze miało zmienić oblicze tego miasta. Saint Fall na pozór spokojne, dzisiaj przeżywało swoje katharsis. Ludzi na ulicach było jeszcze mniej niż na co dzień. Widać wszyscy pochowali się w domach, gotowi przeczekać tę nieprzyjemną szkarłatną aurę. Deadberry płonęło, w Maywater podobno miała miejsce tragedia, ale dzielnice takie jak North Hoatlilp, Sonk Road czy nawet Little Poppy Crest, niewiele różniły się od swojej typowej natury. Kilka karetek przejechało przez miasto, zmierzały w stronę Eaglecrest, ale przecież to nie dziwne, że karetki wracają do szpitala. Podobno na uniwersytecie doszło do wypadku, podobno ktoś zginął. W sklepie, na przystanku, w miejscu pracy — ludzie zawsze szeptali.
Popołudnie złapało każdego z was, niezależnie od tego, jak spędziliście poranek. To, gdzie się znajdowaliście, nie miało znaczenia dla magii, która zamierzała chwycić was w swoje sidła. Każde z was w jednym momencie zaczęło odczuwać niebywałe ciepło, jakby ciało nagle zaczęło wypełniać się gorączką, nawet jeśli nie mieliście innych objawów. Dziwny dreszcz gdzieś na karku i głos rozsądku nakazujący zniknąć z oczu każdemu, kto śmiały je na was zwrócić. Czuliście pod powiekami szczypanie, na które nie pomagały nawet przecierania dłonią, czy przemycie twarzy. Świat zaczynał wirować, a ścisk gardła się wytężać. W ciągu kilku minut wszystko to, co robiliście, musiało zejść na dalszy plan. Bylibyście w stanie podnieść nawet panikę, pozwolić sobie na nerwy, ale obraz rozdwajał się, jakby coś próbowało wyrwać się z waszego ciała, albo...
Gdy nikt nie widział, jak gdyby magia czekała na ten moment, każdy z was poczuł szarpnięcie w okolicy serca. Nie było bolesne, chociaż swoim uczuciem przypominało moment, w którym szaman wyrywa bijące jeszcze karo z końskiej piersi. Trwało to sekundę, może dwie.
Zamknęliście oczy w dezorientacji, a gdy je otworzyliście, świat wyglądał inaczej.

Zima w Wallow nie przypominała tej w mieście. Kilka śnieżnych zasp czekających na opustoszałych polach, z zadowoleniem przytulały resztki chłodnych powiewów. Niebo tutaj wyglądało jak namalowane. Piękne zimowe popołudnia dotarły i do Maine, choć słońce wisiało jeszcze na horyzoncie, przypatrując się wam nieśmiało. Fiolety i pastelowe róże pojawiały się na niebie, chowając się za chmurami. Do zmierzchu zostało jeszcze może półtorej godziny, co sugerowała najjaśniejsza gwiazda na niebie. Księżyc jeszcze nie zjawił się w tym miejscu. Dni stawały się przecież coraz dłuższe, a ten dzisiejszy wydawał się trwać w nieskończoność. Kilka ptaków zaświergotało radośnie w okolicy, przebudzając się z zimowego snu. Istna sielanka na amerykańskiej wschodniej wsi.
Pola wokół były przykryte białą i ledwie widoczną kołderką śniegu, ten topniał pod naporem zbliżającego się ciepła. Kilka drzew wciąż miało zmarznięte gałęzie, rozpościerać miały je dopiero za wiele tygodni. Wiatr był cichy, ale pełen sprytu. Przemykał pomiędzy wzgórzami, czasem zbierając się na silniejsze porywy.
Gdy tylko rozejrzeliście się dookoła, wasze spojrzenia spoczęły na pola uprawne. Należały do Padmorów. Znaliście te tereny z corocznych dożynek, chluby czarowniczego Wallow. Tam, gdzie jeszcze parę miesięcy temu prowadziła droga do dyniowego pola, teraz była pustka, ledwie kilka wystających ponad glebę skał. Po waszej lewej stronie ciągnęło się szerokie pole, na którym uprawiano kukurydze, teraz nieobsiane. Po prawej rozchodziła się nieogrodzona łąka, zimna i twarda. Zwykłe doświadczenie życiowe nakazywało domyślać się, że pokryta jest zmarzniętymi na kość kałużami. Staliście na kamiennej ścieżce, która przez lata porosła już trawą i obsypana była ziemią. Droga była nienaprawiana od lat, kilka dziur na jej powierzchni i ogromna ilość zimnego piachu i błota, brudzącego podeszwy butów. Parę gołych krzewów, na części z nich z jakiegoś powodu ostały się zeszłoroczne liście. Coś innego rzuciło się wam w oczy. Na ziemi wokół was, w nieregularnych odstępach, znajdywały się plamy czerwonej krwi o bardzo nieregularnych kształtach. Krew wsiąkała częściowo w ziemię, czyniąc ją czarną i martwą. Kleksy były różnych wielkości, część z nich nie była większa niż otwarta kobieca dłoń, inne niemal mogły równać się wielkością kołu traktora. Tereso, ty miałaś już do czynienia z takimi plamami. Widziałaś je w Maywater i doskonale pamiętałaś, jak wiele problemów wam przysporzyły. Krew była dość świeża, mogła spaść tutaj nie dalej niż kilkadziesiąt minut, może 2 godziny, ale nie więcej.
Zanim otrząsnęliście się z zaskoczenia, orientując w swoim położeniu, dwie polne myszy przebiegły pomiędzy wami, z determinacją pędząc w stronę, w którą zwróceni byliście plecami. Jasne słońce nieco was oślepiało, ale bardzo wyraźnie dostrzegliście kobietę, którą wszyscy z was znali. Stała przodem do was, delikatnie i spokojnie uśmiechnięta. Jej usta pokryte były czerwoną pomadką, twarz idealnie wypielęgnowana i blada. Na głowie miała czarny kaptur i długą pelerynę, która za przeciętnego śmiertelnika mogłaby zostać wzięta za gustowne ponczo z kolekcji mody pogrzebowej. Długa hebanowa suknia ciągnęła się za nią, być może krepując nawet ruchy, ale ta zdawała się mieć to za nic. Jej oczy były czarne, a ton spokojny, gdy odezwała się do was:
Nasza matka powierzyła w moje ręce magię, bym mogła dziś was tu zebrać. Bardzo niezwykłą magię... — odetchnęła głęboko świeżym wiejskim powietrzem. W istocie wokół siebie dostrzegliście pozostałości wspomnianej magii, a właściwie rytuału. Kilka świec zostawionych daleko, ogromny pentagram wyrysowany na ziemi, który stopniowo rozmywał wiatr.
Zuge zbliżyła się powoli do was, zaczynając od Xiulan. Podeszła spokojnie, wyciągając dłoń ku twojemu czołu, zaraz potem składając na nim czuły pocałunek. — Powiedziałaś mi tak wiele. To dzięki tobie jesteśmy silniejsi, dzięki tobie otwierają się przed nami granice, które wcześniej były jedynie mglistą mrzonką spowitą w niebiańskiej krwi. I ty Tereso — uśmiechając się przeszła do panny Forgaty, tak samo, jak wcześniej składając i na jej czole pocałunek. — Jestem z was tak dumna... — odwróciła się do Terence'a. — Mój chłopcze — i na jego czole złożyła usta, chwytając go jeszcze za dłoń, której nie puszczała. — Za wami przepaść, a czeka jeszcze więcej — czarne niczym heban oczy były delikatne, pełne matczynego ciepła. Nie zostawiając żadnego z was, podobne pocałunki złożyła na czołach Cecila, Gill, Lyry, Blair i Colette. — Nie obawiajcie się o swoje pozycje, kochani. Nasza matka ma swoje sposoby, by nikt kto przy was był nie zauważył tego zniknięcia. Nie spotykamy się dzisiaj tylko w naszym gronie. Dane nam będzie poznać istotę, której wiedza może nieść światło i ciemność, ale najpierw musimy go znaleźć. Nie mamy wiele czasu, choć widzę, że macie pytania. Pytajcie, moje dzieci. Mnie i siebie. Pytajcie, zanim ruszymy — oświadczyła, przymykając łagodnie oczy, by matczynym ciepłem okalać każde z was. Prefekt waszego kowenu była blisko z Lilith, musiała mieć odpowiedzi przynajmniej na część z pytań.

Witam Was na wydarzeniu Na całej połaci krew - część 2. Mistrzem Gry jest Frank.
Od tej pory Wasze postacie znajdują się w sytuacji zagrożenia zdrowia lub życia, a to oznacza, że nie powinniście rozgrywać wątków mających miejsce po 26 lutego 1985.
Do momentu publikacji pierwszego posta w wydarzeniu możecie jeszcze kupować potrzebny ekwipunek lub zgłaszać ewentualny rozwój postaci. Następnie taka opcja zostanie wstrzymana aż do zakończenia wydarzenia. Przez cały czas trwania wydarzenia możecie kupować przedmioty w sklepie Mistrza Gry, jednak nie będzie można dopisać ich do waszego ekwipunku.

W pierwszym poście powinniście wypisać swój ekwipunek. Zasady i limity w ekwipunku znajdziecie w temacie mechaniki fabularnej. Opiszcie też swój ubiór. Im dokładniejszy będzie opis, tym lepiej Mistrz Gry będzie w stanie odnosić się do niego. Zaznaczcie też rzeczy nieznajdujące się w sklepiku, które macie ze sobą (np. papierosy albo łyżka do butów). Proszę o umieszczenie zarówno ekwipunku mechanicznego, niemechanicznego oraz ubioru w adnotacji pod postem.

W poście powinniście odnieść się do tego, co zostało w nim opisane, a także (co najważniejsze) do tego, co zrobiliście po pojawieniu się w Wallow.

Parę zasad:
- Mistrz Gry bierze pod uwagę tylko akcje opisane w poście, nie będzie uznawać domysłów albo informacji przekazywanych prywatnie. W każdym poście możecie zawrzeć 2 akcje (od tej zasady będą obowiązywać odstępstwa, opisane przeze mnie każdrorazowo w adnotacjach). Pierwszego rzutu kością możecie dokonać w kostnicy, a następnie zamieścić link do owego rzutu. Drugi rzut powinien być wykonany w poście.
- Przemieszczanie się nie jest akcją (w granicach zdrowego rozsądku). Akcją nie będzie też chwycenie przedmiotu, przeładowanie strzelby, podanie komuś przedmiotu. W razie wątpliwości co jest akcją, a co nie proszę o kontakt prywatny. Proszę też o zachowanie zdrowego rozsądku w ilości akcji niemechanicznych. Znaczenie oddalenie się od grupy, czyszczenie broni, czy plecenie wianków itp. można uznać za akcję, gdyż zajmuje sporo czasu.
- Nie należy rzucać kością na perswazję, kłamstwo, aktorstwo, dowodzenie, lub inne czynności z zakresu charyzmy. Będę brać pod uwagę odegranie danej zdolności oraz statystykę postaci.
- Jeśli chcecie przyjrzeć się czemuś bliżej, należy wskazać w poście obiekt, a następnie rzucić kością na statystykę talentu dodając odpowiedni bonus za percepcje.
- Czas na odpis będzie wynosić mniej więcej 72 godziny. Mistrz Gry uznaje nieobecności graczy, ale akcja na czas nieobecności nie zostanie wstrzymana. W przypadku nagminnych spóźnień z odpisami albo całkowitego zniknięcia postać mogą spotkać (i spotkają) przykre konsekwencje. Mistrz Gry uznaje tylko nieobecności zgłoszone wcześniej w temacie aktualizacji.
- Przypominam, że post z rzutem nie może być edytowany. W najlepszym przypadku akcja zostanie uznana za nieważną. W razie potrzeby edycji (literówki, drobne błędy i inne takie), proszę o kontakt ze mną.
- Dla wspólnej dobrej zabawy proszę by wszystkie postaci biorące udział w wydarzeniu uzupełniły pole triggerów oraz informacji dla mistrza gry.
- Aby (nieco ślepy) Mistrz Gry nic nie pominął, proszę Was o używanie znacznika [ b ] przy dialogu oraz znacznika [ u ] przy oznaczaniu wykonywanej akcji. Warto też będzie wypisać w adnotacji dokonywane akcje, dzięki czemu (ten sam ślepawy) Mistrz Gry nie popełni błędu.

Przypominam, że postacie, które w wyniku 1 części wydarzenia otrzymały konsekwencje fabularne oraz mechaniczne, są nimi zobowiązane już od tego wątku (np. rzuty kością, szczególne objawy zdrowotne itp).

W razie jakichkolwiek pytań albo wątpliwości zapraszam na discorda, albo na pw na konto Franka.

Czas na odpis macie do czwartku (18.05) do 22:00.
Powodzenia i dobrej zabawy!
Mistrz Gry
Wiek :
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru sekty satanistycznej
Blair Scully
ILUZJI : 23
NATURY : 1
ODPYCHANIA : 5
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 178
CHARYZMA : 8
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 15
TALENTY : 14
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t222-blair-scully
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t261-blair-scully#673
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t282-blair-scully#778
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t260-poczta-blair-scully#672
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f73-ulica-znana-z-niczego-1-3
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1052-rachunek-bankowy-blair-scully
ILUZJI : 23
NATURY : 1
ODPYCHANIA : 5
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 178
CHARYZMA : 8
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 15
TALENTY : 14
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t222-blair-scully
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t261-blair-scully#673
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t282-blair-scully#778
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t260-poczta-blair-scully#672
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f73-ulica-znana-z-niczego-1-3
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1052-rachunek-bankowy-blair-scully
Przesiadywanie w ciszy przy szpitalnym łóżku Charlotte nie pomagało mi w tym całym przygnębieniu. Próbowałam wymazać wszystkie makabryczne sceny z umysłu. Nie chciałam wiedzieć, co się działo w mieście, gdy przypominałam sobie makabryczne obrazy z izby przyjęć w magicznym oddziale miejscowego szpitala. Co jakiś czas zbierałam końcówki swoich włosów i przykładałam je do nosa. Wydawało mi się, że dalej czuję swąd palonego ciała Abernathy'ego, którym musiały przejść na dobre. Gdy zamykałam oczy, widziałam jeszcze dwie żywe pochodnie, które szybko nie raczą opuścić mojej głowy, a serce przyspieszało mi w niemocy i marności.
Nie dane było mi jednak długo tak zanurzać się w przeszłości, gdy matka Williamson weszła do pomieszczenia. Zdecydowałam się wyjść, żeby dać im prywatność, której niewątpliwie potrzebowały. Czekałam na korytarzu. Zastanawiając się, kiedy Charlotte się obudzi, przypominałam sobie kolejne sceny z dzisiejszego pechowego dnia - głuchy trzask, gdy jej ciało z impetem uderzyło w ścianę. Nie widziałam dokładnie momentu, w którym Sługa Jedynego ją zaatakował. Byłam akurat wtedy odwrócona plecami do, jak przynajmniej wtedy myślałam, martwego ciała Abernathy'ego. Dokładnie za to moje oczy były zwrócone ku tracącej przytomność dziewczyny, która swoimi słowami obudziła we mnie kolejne pokłady nienawiści do anioła. Gdyby nie one i wcześniejsza podniesienie na duchu przez samą Lilith, pewnie nie zebrałabym w sobie odwagi, żeby złapać za jej sztylet i przy pomocy magii przebić nim jego serce. Upadł, przeklinając mnie, co do teraz na samą myśl jeży mi włos na plecach.
Przed piętnastą trzydzieści zdecydowałam się opuścić teren szpitala. Obrażenia przyjaciółki wydawały się zbyt rozległe, żeby szybko zdążyła się wybudzić. Miałam tylko nadzieję, że niedługo po tym, jak otworzy oczy, skontaktuje się ze mną w jakikolwiek sposób, żebym mogła iść do szpitala. Jej athame dalej znajdowało się w moim posiadaniu, a do tego bardzo chciałam jej opowiedzieć, jak wszystko się skończyło. Najlepiej przed Czarną Gwardią, która na pewno przyjdzie zadawać pytania w sprawie Marshalla. Domyślałam się, że nieznajoma mi blondynka i Cavanagh nie będą zeznawać na moją i jej korzyść, dlatego chciałam jeszcze ustalić naszą wersję wydarzeń, w której przy minimalnym kłamstwie, wyjdziemy jak najbardziej niewinnie.
Wchodziłam właśnie do domu, gdy poczułam coś dziwnego. Obraz zaczął mi się kręcić przed oczami, a ja słysząc coś w głowie, ruszyłam do swojego pokoju. Musiałam najpierw pokonać schody, na których dalej leżała zakrwawiona kurtka, którą rzuciłam tu po powrocie z kampusu. Udało mi się wejść po nich z trudem i ostatnich tchem zatrzasnęłam się za drzwiami. Nie zdążyłam zdjąć nawet kurtki, gdy zamknęłam powieki i czułam, że nie znajduję się już w swoim pokoju.
Nagle znalazłam się w Wallow. Nigdy nie zdarzyło mi się być tutaj zimą, ale udało mi się skojarzyć to miejsce, gdzie latem odbywały się dożynki - byłam na polach Padmorów. Byłam jeszcze lekko oszołomiona, ale rozejrzałam się, rozpoznając znajome twarze z Kowenu, choć nie wszystkie kojarzyły mi się dobrze. Utkwiłam na moment wzrok w Cecilu, jakby dając mu tym znać, co o nim myślę, a to oczywiście nie były serdeczne myśli. Ich obecność tutaj dała mi do zrozumienia, że nie wezwał nas nikt inny, jak Zuge, którą ujrzałam, odwracając się zaraz za polnymi myszami.
Słuchałam jej uważnie i uśmiechnęłam się, gdy uraczyła mnie swoim pocałunkiem. Czułam od niej bijącą matczyną aurę, której tak mi brakowało ostatnim czasem. Mimo że byłam w miarę ciepło ubrana, to dalej odczuwałam skutki zimnej temperatury, która na wsi wydawała się jeszcze niższa niż w mieście. Czarna wełniana czapka, czerwona kurtka puchowa, szara bluza z herbem uczelni, zwykłe jeansy i wysokie, czarne trampki, które szybko przemokną jeśli nie będę uważać i zanurzę stopę w grubszej warstwie śniegu, nie chroniły mnie skutecznie przed ilością stopni w Wallow. Miałam przy sobie jeszcze torbę ze swoim athame i athame Charlotte, którego nie zdążyłam odłożyć i parę innych drobiazgów.
- Zgaduję, że nie tylko ja byłam dziś świadkiem wydarzeń, które całkowicie wychodziły poza poznane przez nas schematy? - Zaczęłam pierwsza, powoli ruszając temat. - Uniwersytet został odwiedzony przez... anioła..? Nazywał siebie Sługą Jedynego i jego jedynym celem było zabicie czarowników. Przybierał różne postacie, jakby osłonięty był iluzoryczną skórą, a rdzeń jego natury siedział gdzieś głęboko pod tą fałszywą otoczką. Po spotkaniu z nim Charlotte z rodu Williamson leży nieprzytomna w szpitalu, a nie przeżył go Marshall z rodu Abernathy, którego ciało później zostało opętane przez tę istotę.. Nie jestem pewna, jak do tego doszło, ale gdy udało mi się wyinkantować poprawnie czar "Cellula", w klatce pozostała tylko skóra, a on w jakiś nieznany mi sposób przejął to martwe ciało - Wytłumaczyłam wszystkim zgromadzonym sytuację z dzielnicy Eaglecrest. W szczególności moje słowa kierowałam do Zuge, z którą nie miałam wcześniej okazji się skontaktować. - Zabiłam go. Przebiłam jego serce athame, gdy znajdował się w ciele Marshalla. Ostrze te wydaje się czymś, na co mogą być wrażliwe inne anioły. Jakim cudem udało im się nas znaleźć? Nie wierzę, że to był przypadek. - Skierowałam teraz pytanie do Zuge po tym, jak w skrócie opowiedziałam, co działo się na uniwersytecie. Nie powiedziałam jednak wszystkiego. Niektóre sprawy chciałam zostawić na osobności, czyli np. temat tego, jak ostatnim tchnieniem anioł przeklął mnie, czy to, co powiedziała mi Lilith. W dzisiejszym gronie nie znajdowały się same osoby, którym zdolna byłabym zaufać, więc niektóre tematy musiały poczekać. Trudno mi się mówiło o wspominanych rzeczach, w szczególności, gdy Marshall prawdopodobnie nie przeżył przez mój błąd, ale starałam się tego nie pokazywać. Liczyłam jeszcze na to, że może ktoś z innych członków Kowenu, raczy opowiedzieć, co działo się w mieście, bo nie zdążyłam jeszcze zapoznać się z przyczyną, czemu tyle ludzi było poparzonych czerwoną mazią na izbie przyjęć, nie wspominając o innych drastycznych przypadkach, które tam widziałam.

Ekwipunek: pentakl, athame, athame Charlotte Williamson.
Ekwipunek spoza sklepu MG: chusteczki, papierosy, zapalniczka, prawo jazdy.
Ubranie: Czarna czapka; czerwona kurtka puchowa; czarny podkoszulek na ramiączka; szara bluza z herbem uniwersytetu; luźne jeansy; szare trampki, z których wystają grube, białe skarpety; mały, skórzany tornister.
Blair Scully
Wiek : 23
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : saint fall, stare miasto
Zawód : studentka, prowadzi antykwariat
Terence Forger
ANATOMICZNA : 20
NATURY : 1
ODPYCHANIA : 9
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 166
CHARYZMA : 13
SPRAWNOŚĆ : 3
WIEDZA : 9
TALENTY : 10
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t203-terence-forger
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t377-terence-forger#1160
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t375-poczta-terence-a-forgera#1158
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f98-mieszkanie-terence-a-forgera
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1053-rachunek-terence-forger#9068
ANATOMICZNA : 20
NATURY : 1
ODPYCHANIA : 9
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 166
CHARYZMA : 13
SPRAWNOŚĆ : 3
WIEDZA : 9
TALENTY : 10
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t203-terence-forger
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t377-terence-forger#1160
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t375-poczta-terence-a-forgera#1158
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f98-mieszkanie-terence-a-forgera
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1053-rachunek-terence-forger#9068
Parę godzin to za mało by uśmierzyć zszargane nerwy. Nagromadzony niepokój nie potrafił znaleźć swojego ujścia nawet, kiedy będąc w pustym mieszkaniu wreszcie usiadł ze szklanką whisky wyciągniętą z tej średniej półki w sklepie z alkoholami. Spisanie wszystkich wydarzeń zajmowało czas, a przywoływanie szczegółów, które mogły okazać się istotne nie zajmowało wiele czasu; wszystko to pozostawało żywe w jego pamięci. Szkarłatne niebo, grzmot, tysiące piór, a na końcu ogień i orły, których skwir rezonował nawet teraz pod jego czaszką. Rozmasował skroń, gdy pulsowanie w jej okolicy stawało się coraz silniejsze. Przepił kolejnym łykiem nasilające się nudności, gdy pod swoim świadectwem składał tylko dwie litery. “T.F.”, Zuge będzie wiedziała.

Nie oczekiwał natychmiastowej odpowiedzi. Przypuszczenia Cecila okazały się słuszne, chaos objął nie tylko Deadberry, ale dotarł również w inne miejsca w hrabstwie. W szpitalu zobaczył wielu innych poparzonych, zapewne nie tylko czarowników. Zdezorientowanych i przestraszonych. Jeśli więcej księżycowych zostało zaatakowanych w podobny sposób, prawdopodobnie już teraz spływały do prefekt kolejne listy czy sami przybywali, aby poinformować ją o tym. Nóż obracany w jego dłoni zazwyczaj służył mu jedynie do otwierania kopert. W zamyśleniu zacisnął na nim palce, kolejny raz przypominając sobie o drogich mu osobach, które również mogły znaleźć się w niebezpieczeństwie, w szpitalu nie zdołał się dowiedzieć czy znajdują się być może na oddziale ratunkowym. Zagryzł policzek od wewnątrz aż poczuł na języku metaliczny posmak, walcząc na chwilę ze sobą, jednak porywczość znów ostatnimi dniami wygrała ze zdrowym rozsądkiem. Nie musiał jechać ani do Little Poppy Crest, ani do Sonk Road, aby dowiedzieć się, czy bliskie mu osoby są bezpieczne, mimo to chwilę później stał już ubrany, wertując szafki w korytarzu, by znaleźć kluczyki do auta. Nim nacisnął na klamkę z zamiarem zbiegnięcia po klatce schodowej, dreszcz przebiegł po jego plecach. Ciepło zapowiadało coś, co miało wydarzyć się już wkrótce; magiczną ingerencję. Zamknął oczy, opierając się czołem o drzwi wyjściowe w nagłej słabości. Na nowo je otwierając, wiedział, że nie jest w swoim mieszkaniu, w Eaglecrest.

Gdy obraz wyklarował się, rozejrzał się dokładnie wokół, mrużąc nieco jasne oczy, próbując określić, gdzie właściwie został ściągnięty. Wallow. Nie był w stanie przypomnieć sobie czy kiedykolwiek na hellridgowskiej wsi inaczej niż przejazdem o tej porze roku. Ocenił niebo i piękny zachód, jaki właśnie miał miejsce, nie odnajdując na nim krwawej barwy, która ostatnio zwiastowała koszmar. Otwarta przestrzeń pozwalała na prędkie dostrzeżenie innych postaci przeniesionych na pola uprawne Padmore’ów. Przemykając spojrzeniem po znajomych sylwetkach, łącząc to wszystko w jedną całość – Kowen Nocy. Znajdując się bliżej Gill, delikatnie ujął jej przedramię nim spojrzała na niego, w myślach odetchnąwszy z ulgą. Przynajmniej ona była bezpieczna. Nie zwracał szczególnej uwagi na resztę, jedynie w stronę Fogartych i Lyry popatrzył dłużej, ledwo zauważalnie skinając głową na powitanie z bladym uśmiechem. Terence każdą pojedynczą głoskę z ust Zuge chwytał z zapartym tchem, chociaż słowa dalej spowite były tajemniczością. Cierpliwie czekał na odpowiedzi, na swoją kolej, aby zadać pytania, najpierw ze szczerym uśmiechem dostrzegając jak zbliża się w jego stronę.

Pani Zuge — powiedział cicho, patrząc na kobietę z wyraźnym poruszeniem. Ujął jej dłoń, pochylając głowę w pełnym szacunku geście. Znała ich Matkę najlepiej, wtajemniczona w jej plany i dzieląca się nimi z pozostałymi członkami kowenu. Musiała być zatem kobietą o niezwykłej wrażliwości, musiała być wyjątkowa, Lilith wybierała tylko znamienne jednostki. Dziewięć lat podążał za nią i chociaż wciąż wahał się przed wykonaniem kolejnego kroku, został tutaj wezwany razem z innymi. Ekscytacja nie opuszczała go jeszcze długo, podsycona wspomnieniem o ważnym spotkaniu, jakie miało szansę dzisiaj się odbyć.

To, co spotkało studentkę, różniło się od jego własnych przeżyć. Wieść o aniele spowodowała konsternację. Najwyraźniej ogromne, drapieżne ptaki nie były najgorszym, co nawiedziło Saint Fall tego dnia. Zapamiętał też informacje dotyczącą athame, która mogła okazać się istotna. Mimo przesłania listu do Zuge, widział po twarzach innych, że nie tylko Blair Scully oczekiwała świadectwa zgromadzonych, co do dzisiejszych wydarzeń. Dlatego przemówił jako kolejna osoba, w kieszeniach skrywając drżące dłonie, jako jedyne zdradzające strach wywołany dzisiejszymi wydarzeniami. Wyraz twarzy pozostał spokojny, jedynie pustym spojrzeniem zdradzając przejęcie, gdy kolejny raz przypominał sobie rozszarpane ciało Narcissy padające na kostkę brukową i twarz zastygającą w bólu. Żółć podeszła do gardła, organizm był w stanie funkcjonować już tylko na wzmożonym kortyzolu, bo myśl o jedzeniu nawet w mieszkaniu nie przebiegła mu przez myśl.

Na Deadberry pojawił się deszcz śnieżnobiałych piór i strzała, pozornie znikąd. Potem spanikowany tłum uciekający w stronę kościoła zaatakowały ogromne orły, a pióra, które zajęły się ogniem wywołały pożar — wyjaśnił, zaraz potem kierując swoje spojrzenie ku Cecilowi, szukając potwierdzenia na swoje słowa. Zaraz po tym Forger przyjrzał się każdemu, oceniając ich reakcje. Następnie znów zwrócił się całym ciałem w kierunku Zuge, wykorzystując moment. — Ten ogień, orły wyszarpujące wątrobę wypełniając mityczną karę… Czy to wojna wypowiedziana przez Gabriela? — Czy znów my mamy stać się pionami w grze Lucyfera…? — spytał z powątpiewaniem. Wiedziała to? Czy ich matka ostrzegła także ją, skoro co najmniej jednemu z nich ukazała się i wydała swoje ostrzeżenie?

| Ekwipunek: papierosy, zapalniczka, nóż sprężynowy, jednorazowe chusteczki, pentakl, athame
Ubiór: z wierzchu długi, ciemny płaszcz, dół sięga połowy ud; pod nim gruby, bordowy sweter oraz ciemne spodnie w kant, na nogach mokasyny, widać część długich, ciemnych skarpet
Terence Forger
Wiek : 34
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : eaglecrest, saint fall
Zawód : egzorcysta / pielęgniarz
Cecil Fogarty
ANATOMICZNA : 20
ILUZJI : 8
SIŁA WOLI : 15
PŻ : 179
CHARYZMA : 15
SPRAWNOŚĆ : 7
WIEDZA : 5
TALENTY : 10
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t175-cecil-fogarty#374
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t250-cecil-fogarty#619
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t251-cecil-fogarty#620
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t281-poczta-cecila-fogarty-ego#776
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f192-arcanum-14-7
ANATOMICZNA : 20
ILUZJI : 8
SIŁA WOLI : 15
PŻ : 179
CHARYZMA : 15
SPRAWNOŚĆ : 7
WIEDZA : 5
TALENTY : 10
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t175-cecil-fogarty#374
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t250-cecil-fogarty#619
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t251-cecil-fogarty#620
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t281-poczta-cecila-fogarty-ego#776
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f192-arcanum-14-7
Powietrze stężało od wilgoci i zlepku kurzu zgromadzonego na każdym skrawku składającej się na strych powierzchni. To była pierwsza myśli, jaka towarzyszyła Cecilowi, gdy wspinał się po szczeblach wysuwanej drabiny i znalazł się na miejscu traumatycznych wspomnień, które rozbiły jego kruchą od nadmiaru wrażeń psychikę na kawałki. Krew wsiąkło w podłogę. Odnalazł wzrokiem ciemną plamę, której zatrzeć nie zdołał mieszkający w tym miejscu brud. Przymknął powieki, próbując odtworzyć z wiązek pamięci obrazy, jakie przechowywał w zbiorniku wspomnień. W takich chwilach, jak te nagle stawało się jasne, że śmierć nie przychodziła bez przyczyny – była sumą gromadzących się w płucach oddechów, boleścią odciśniętą w porach skóry, efektem miarodajnego upływu czasu.
Zadrżał, czując subtelny dotyk na swoim policzku. Palcem sięgnął ku własnej skórze, stykając je z czarnymi, włochatymi odnóżami. Pająk. W całej rezydencji Fogartych było mnóstwo pająków. Kiedy ta myśl zagościła w jego umyśl, jak sparaliżowany stanął bez ruchu, a w miejscu zatrzymał się czas. Szarpnięcie w okolicy serca wydarł mu dech w piersi. Stan ten utrzymywać musiał się przez ułamki sekund.
Krajobraz się zmienił razem z kalejdoskopem przysłaniających mu widok barw. Chłód zakąsał go w skórę. Drżącymi palcami postawił kołnierz, by nagi kark uchronić przed chłodem. Szalik musiał zostawić w ojcowskim gabinecie. Spojrzenie, zamiast na odrapanych ścianach, spoczęło na polach uprawnych.  Zamrugał kilkukrotnie, by wzrok przystosować do nowych okoliczności. Namierzył nim najpierw Scully - obdarzył ją pozbawionym szczerości uśmiechem, który oczu nie sięgnął. Potem objął nim Teresę i Lyrę. Serce wybiło mocniejszy akord w piersi, ale nadal stał tam, gdzie stał. Grymas na ustach stał się jedynie odrobiny szczery. Nie mógł do nich podejść i ulgi, jaką poczuł, wyrazić w słowach przepełnionych serdecznością. Żyły. Były całe i zdrowe. Otworzył usta by się odezwać, ale potok słów zagłoszony został znajomą barwę głosu Zuge. Oglądając się na nią, na krótko kontakt wzrokowy złapał z Forgerem i jego towarzyszką.
W chwili kiedy wilgoć ust dotknęła jego czoła, żylaste, kościste palce oplótł wokół jej nadgarstka, na tyle mocno, by pod ich wrażliwymi na dotyk opuszkami poczuć napięty pod skórą labirynt sinych żył. Nie był do dotyk, który sprawiał ból.  Sięgnął ustami do jej ucha, wyginając ich kąciki w lekkim, zawadiackim uśmiechu, jakby chciał napawać się jej bliskością.
- Poświecenie wymaga ofiar - cichym szeptem sparafrazował słowa, które dudniły echem pod sklepieniem jego czaszki, a jakie wyrzekała w jego kierunku Lilith  w doświadczonej przezeń krótkiej, rozmytej przez splot wydarzeń wizji.
Kradzież boskiego ognia wiążę się z karą.
Nadal wyraźnie słyszał jej głos. Wypełniał wolną przestrzeń jego umysłu. Sprawiały, że dreszcz spływał wzdłuż linii kręgosłupa. Łudził się, że, szepczące je Zuge do ucha, tempo pulsującego w rytm kołaczącego się w piersi serca ulegnie zmianie i wyczuje tą subtelną, pozornie nic nie znacząca różnice, ale kontaktu fizycznego nie mógł przedłużać w nieskończoność. Trwał zaledwie kilka sekund.

Zainicjowane przez Scully wydarzenia skwitował pozorną obojętnością - na twarz nasunął bezemocjonalną maskę i tylko troska odbita na ułamki sekund w spojrzeniu demaskowała paletę gotując się w cecilowej piersi.  Nienawidził tego uczucia i nie rozumiał czemu zamknąć  go nie mógł w kufrze na zakurzonym strychu, gdzie ukrył przed światem wszystkie sentymenty. Lubił myśleć, że skrupuły i zasady moralne pogrzebał na jego dnie i że wcale nie było mu potrzebne. Granice tych drugich przesunęły się w noc, kiedy w kałuży krwi tonęło ciało Anette i zaczęły zanikać, odkąd ostrze noża musnęło po raz pierwszy obcej szyi. W przypadku skrupułów – wątpi, czy w jego wypadku wykształcone zostały w pełni. To, co nie powinno znaleźć w zasięgu obcego spojrzenia, ukrywał pod fasadę złudzenia. Pozostało tylko dopasowujące się do sytuacji elastyczne i odkształcone od podejmowanych decyzji sumienie, która zapełnia puste przestrzenie między kartami żeber lękiem, materializujących się w słabości. Wyplenić ich nie zdołał. Obleczone w złote nici przywiązania nosiły wiele twarzy, które na pomarszczonej, niewygładzonej przez upływ czasu tafli tworzyły szpetne, głębokie, stale pogłębiające się rysy. W tych szczelinach pobrzmiewały ich imiona. Jedno z nich opuściło usta Blair.
Jesteś cała, Charlie?
Scully o to pytać nie zamierzał. Odpowiedź będzie musiał zweryfikować we własnym zakresie. Zaś słowa Terencea skwitowane zostały przez niego potakującym skinięciem głowy.
- Między piórami tych ptaszysk dostrzegłem błysk brązowego metalu, a z ciał, które znalazły się w ich szponach, wydobywały się wstęgi srebrzystej poświaty – uzupełnił je w szczegóły, które przechowywał w pamięci. Szczegóły. Właśnie za nie cenił holenderskie malarstwo i im poświęcał najwięcej czasu przenosząc obrazy majacząc na granicy jaźni muśnięte kolorami wyobraźni na strony szkicownika. Jednak to nie główny temat, jaki chciał porzuć. To nie ten problem pulsował nieznośnym poczuciem zdrady w skroniach. – Madlen - imię prawej ręki Zuge opuścił jego wargi wraz skroplonym w obłączek pary oddechem, który zakrył kwaśny grymas, jaki na chwile zawitał na jego twarzy. Wsunął do ust papierosa, wzroku nie spuszczając z matczynej troski iskrzącej się w kobiecym spojrzeniu.
Matkę miał jedną. O jedną za dużo. Nie potrzebował kolejnej.
- Była tam, stała w tłumie. Jak podejrzewam, wykorzystała zamieszenia, by coś zarekwirować na użytek kowenu. – Pamięć o kartce, którą trzymała w dłoni, nadal była żywa na rozciągniętym w jego umyśle niewyblakłym płótnie pamięci i drażniła go jak świeża rana po ugaszonym na skórze papierosie. – Próbowałem ją wyśledzić, ale nie znalazłem żadnego śladu jej obecności. Tym razem skutecznie zniknęła mi z oczu. Co to było?
Nie miał wątpliwość, że Madlen wykorzystała zamieszenie, jakie rozpętało się na placu. Nie miał wątpliwości, że jej pojawienie się tam nie było dziełem przypadku.
Wiedziała? Wiedziały obie?
Tymczasową ciszę, jaką zapadła, spożytkował, znowu robiąc użytek ze swoich strun głosowych.
- Co nas czeka na końcu drogi? Z kim mamy się spotkać, Zuge?
Powiedz, jaką ofiarę mamy złożyć.
- Mogę ją wytropić.
Tę osobę próbowało wspiąć się po ścianie gardła, ale zamarło w krtani z następnym haustem powietrza. Zaciągnął się papierosem.  Nie miał pojęcia czy ten byt chociaż w najmniejszym stopniu przypominał człowieka.
- Absolutaudite - wyrzucił z siebie, a potem dodał jeszcze: - Absolutvisio. - Wolał słyszeć i widzieć nadciagające zagrożenie. Wolał zareagować w porę. Wolał nie być zaskoczony. Wolał… - Jedno twoje słowo... - ciężar ponaglającego spojrzenia spoczął na Zuge. Od zniecierpliwienie czuł mrowienie w karku.
Wolał czynami zadeklarować gotowość do działania. Nie były tu potrzebne żadne gesty czułości, ani uprzejmości. Ku chwale Lililth.


Oba zaklęcia anatomiczne o progu 35.
ekwipunek: papierosy, zapalniczka, paczka zapałek, nóż, pentakl, athame
ubiór: długi, szary płaszcz z wysokim kołnierzem, trapery z grubą podeszwą, pod spodem czarny golf i spodnie tego samego koloru
Cecil Fogarty
Wiek : 23
Odmienność : Cień
Miejsce zamieszkania : Deadberry
Zawód : ilustrator
Stwórca
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
The member 'Cecil Fogarty' has done the following action : Rzut kością


'k100' : 1, 94
Stwórca
Wiek :
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru satanistycznej sekty
Xiulan Yimu
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t213-xiulan-yimu#689
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t264-xiulan-yimu#692
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t266-relacje-xiulan#696
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t265-poczta-xiulan-yimu#693
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t213-xiulan-yimu#689
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t264-xiulan-yimu#692
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t266-relacje-xiulan#696
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t265-poczta-xiulan-yimu#693
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
Po niedawnych wydarzeniach Xiulan starała się prowadzić całkiem spokojny tryb życia, w większości ograniczający się do trasy między domem a herbaciarnią. O ile dosyć szybko przełamała się w kwerstii postrzegania Zatoki Syreniego Żalu jako swój dom, a nie jako miejsce niebezpieczne, w końcu spędziła tam dużo więcej przyjemnych chwil i godzin, niż jedno traumatyczne, choć nadal pojedyncze wydarzenie. Była przecież osobą o silnej psychice i pewną siebie, a przynajmniej za taką chciała uchodzić. Wciąż jednak nerwowo reagowała na koloro czerwony i nijak nie udało się nad tym zapanować. Dlatego też ograniczała swoje podróże po miasteczku, o ile nie były absolutnie niezbędne, by uniknąć drażniącej jej nerwy obecności tego koloru. Na szczęście jako osoba zamożna mogła sobie na to pozwolić. Szepty na temat tego co wydarzyło się w Maywater zbywała milczeniem.
Teraz była w drodze do swojej herbaciarni. Miała ochotę na filiżankę dobrej jakości japońskiej herbaty. Wtedy w jednej chwili zaczęła się czuć osobliwie. Jednak nie towarzyszył jej niepokój jaki odczuwała będąc zamkniętą we mgle. Dreszcz po plecach, dziwne mrowienie w oczach jak najbardziej, jednak nie towarzyszył temu lek, zamiast tego głos rozsądku podpowiadał jej by zejść z pola widzenia. Posłuchała go i weszła głębiej w pierwszą alejkę, która przy takiej zimowej aurze była opuszczona. Tuż potem, w mgnieniu oka, znalazła się w rolniczym Wallow, otoczona przez łąki i nieobsiane pola kukurydzy należące do rodziny Padmore. Zdecydowanie nie było to jej ulubione miejsce, tak daleko od wody. Szybko jednak spostrzegła, że nie jest tutaj, a z innymi członkami Kowenu Nocy. Nawet Zuge była obecna. Ulżyło jej nieco. Poprawiła wełnianą czapkę i uśmiechnęła się przede wszystkim do Lyry, cieszyła się bowiem, że dziewczyna jest cała, zdrowa i bezpieczna, przynajmniej na pierwszy rzut oka. Wciąż bolało Xiulan, że nie mogła nic zrobić by pomóc swojej siostrze z Kowenu Nocy. Teraz nawet stanęła tuż przy niej, żeby na wszelki wypadek po prostu być obok. Nie zdążyła jednak nic powiedzieć bowiem wtedy odezwała się Zuge. Pozostałości rytuału świadczyły, że zdarzyło się tutaj coś ważnego, skoro zostali tak nagle wezwani. Słysząc słowa skierowane do siebie, jedynie z pokorą skinęła głową. Robiła co mogła by przysłużyć się Kowenowi, nawet jeżeli obwiniałą samą siebie, że wtedy w Zatoce nie zrobiła więcej. -Dziękuję, Pani. Wszystko co mogłam zrobić, zrobiłam dzięki naszej Matce, Lilith. Wtedy wszyscy po kolei opowiedzieli to co im się przydarzyło. -Wtedy w Zatoce, za sprawą anioła otoczyła nas czerwona mgła, straciliśmy orientację. Potem były głosy dzieci, dzieci bez ciał, które jednak mogły nas pochwycić i oskarzycielksi anioł, który próbował wedrzeć się do naszych głów... o samym spotkaniu z aniołem i co się działo dalej Lyra na pewno powie więcej. -Gdyby nie głos Matki, nie wiem czy bym, stamtąd wyszła. kiedy skończyła, Xiulan rozejrzała się nieco dokładniej po miejscu, w którym się znajdowali.
-Pani, jaki jest powód tego, że tak pilnie wezwano nas do tego konkretnego miejsca? musiał jakiś być i to bardzo ważny, prawda? Raczej nikt nie pojawia się pośrodku pola kukurydzy Padmorów bez wyraźnego powodu.

Ekwipunek: pentakl, athame, tasak i aparat fotograficzny
Ubiór: Szara, wełniana czapka, szary szalik, czarny, zimowy płaszcz sięgający aż po kostki, białe skarpety, cieple kozaki na solidnym obcasie, niebieski sweter, kremowa koszula, czarne spodnie, skórzane, pełne rękawiczki
Xiulan Yimu
Wiek : 32
Odmienność : Syrena
Miejsce zamieszkania : Maywater
Lyra Vandenberg
ILUZJI : 22
ODPYCHANIA : 5
SIŁA WOLI : 24
PŻ : 172
CHARYZMA : 19
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 9
TALENTY : 6
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t201-lyra-vandenberg#457
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t247-lyra-vandenberg#599
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t248-poczta-lyry-vandenberg#600
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f203-riverbend-st-1-13
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1059-rachunek-bankowy-vandenberg-lyra#9093
ILUZJI : 22
ODPYCHANIA : 5
SIŁA WOLI : 24
PŻ : 172
CHARYZMA : 19
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 9
TALENTY : 6
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t201-lyra-vandenberg#457
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t247-lyra-vandenberg#599
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t248-poczta-lyry-vandenberg#600
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f203-riverbend-st-1-13
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1059-rachunek-bankowy-vandenberg-lyra#9093
Lyra nigdy nie była wielką fanką dożynek.

Po dzisiejszym dniu również teleportacja dołączyła do tej listy. Wystarczyło jej nagłych zmian miejsca oraz utraty gruntu pod nogami już do końca następnego miesiąca, dlatego chwilę zajęło jej zorientowanie się w sytuacji, w której się znalazła. Odruchowo wręcz dotknęła ramienia Teresy, jakby chciała sprawdzić, czy namacalnie faktycznie się tu znajduje.

Potem zobaczyła Zuge i wszystko (w teorii) stało się jasne. Jaśniejsze.

Wciąż nie czuła się oswojona ze swoją, co prawda marną, ale rolą w kowenie. Była intruzem, nową osobą, która nie miała jeszcze zbyt wielu okazji, aby wykazać się zaangażowaniem w sprawę. Czasami zastanawiała się, czy chciała. Czasami chciała cholernie bardzo. Dzisiaj?

Dzisiaj chciała, kurwa, zapalić.

Przeczuwała jednak, że mogłoby to być lekko niegrzeczne. Dookoła nich czyste, wiejskie powietrze, zdecydowała się tego, póki co nie psuć, jedynie więc dotknęła kieszeni spodni, upewniając się, że nadal znajdują się tam papierosy. Czekała cierpliwie na swoją kolej z opowieścią; czuła się nią już zmęczona, ale zbiorowa terapia, jaka się tu wytworzyła, sprawiała, że odczuwała lekki przymus.

Byłam na plaży razem z Xiulan — powiedziała cicho, gdy ta skończyła swoją historię. Miała wrażenie, że każdy na nią patrzył, choć pewnie to jedynie przewrażliwienie po dzisiejszym dniu. — ale rozdzieliłyśmy się, znaczy się, zostałyśmy rozdzielone, gdy kumpel Gabriela zdecydował otworzyć ekspresowy transport do nieba. Uciekłyśmy mu, w sensie ja i jeszcze jedna czarownica, właściwie w ostatnim momencie, zaraz przy portalu do... cóż, pewnie ich jebanego nieba.

Wolała utrzymać tożsamość Lotte w tajemnicy. Sama nie wiedziała dlaczego; być może z powodu wspólnych ogonów, którymi żadna z nich się nie chwaliła. Być może była to pozostałość opiekuńczych uczuć, które w niej obudziła.

W głowie miała bardzo wiele pytań, ale żadnego z nich nie chciała mówić na głos.

Ekwipunek:

— Papierosy, nóż (scyzoryk), zapalniczka, miętowe gumy do żucia, taśma klejąca, pentakl, athame.
— Ubiór: zimowa kurtka, wełniana czapka, jeansowe spodnie, czarna bluza z kapturem, podkoszulek, zimowe, sznurowane buty (skarpetki i bielizna też, wizualizacja na priv).

Dodatkowo tutaj znajduje się rozmowa z Teresą zaraz po wydarzeniach z I części.
Lyra Vandenberg
Wiek : 27
Odmienność : Syrena
Miejsce zamieszkania : SAINT FALL, SONK ROAD
Zawód : aktorka, anonimowy dawca łusek, dostawca morskich skarbów
Teresa Fogarty
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t181-teresa-fogarty#382
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t421-teresa-fogarty#1390
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t439-teresa#1591
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t181-teresa-fogarty#382
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t421-teresa-fogarty#1390
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t439-teresa#1591
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
Wszytko, ją bolało — świeże rany pod materiałem wyciągniętego ze skrzypiącej szuflady swetra, skroń pulsująca nieznośnie jakby wydarzenia z południa były wystarczającą kolekcją ekscesów jak na jeden dzień, własna duma utracona pod plastikowym zadaszeniem wiaty. 
Przynajmniej tym razem, do tylnej kieszeni spodni się wśliznęła zapalniczkę. 
Zaciągając się siwym dymem, zwijając na palcu kabel plastikowego telefonu, którym obdzwaniała w poszukiwaniu Cecila każde miejsce, jakie tylko przyszło jej na myśl, powtarzała w głowie jak mantrę, że nie mogło być już gorzej. 
Cokolwiek jeszcze kilka godzin wcześniej wydawało się preludium, w gruncie rzeczy musiało być przecież zakończeniem. 
Musiało. 
Trzasnęła słuchawką, klnąc pod nosem. 
—  Gdzie jeszcze? —  zapytała spoglądając na Lyrę, zmęczona i rozdrażniona. Kilka kręconych kosmyków spadło na czoło dziewczyny, w jakiś kuriozalny sposób sprawiając, że wyglądała jeszcze młodziej niż zwykle. A może czarna maź przyprawiła ją też o zwidy. 
Westchnęła ciężko, stawiając krok w kierunku kuchni. Potrzebowała whisky i nowego planu. 
Potrzebowała znaleźć Cecila. 
Wbiła paznokcie w skórę nadgarstka, jakby ponaglająco, znów przesuwając się odrobinę. 
A potem się pojawiły: dreszcz wkradający się po długości kręgosłupa, pieczątce powieki, świat nagle tracący ostrość, jakby wypił cały alkohol, który Fogarty skrzętnie chowali w barku. 
Straciła serce — a przynajmniej na kilka chwil miała takie wrażenie. Coś wdarło się przez tarcze żeber, pochwycając bijący mięsień, wyrywając go brutalnie nim zdążyła mrugnąć. 

Papieros syknął, upadając na drewno podłogi. 
Cisza. 
Sekunda. 
Nie stała już na własnej posadzce. 

Chwilowe mroczki ustąpiły, pejzaż wokół wyostrzył się, by ukazać przed piwnymi tarczami tęczówek Wallow. 
Pierdolone Wallow pośrodku jej pierdolonego salonu. 
A może odwrotnie? 
Rozejrzała się wokół, odnajdując z ulgą postać Lyry. A potem — tak jak zwykle — po prostu wiedziała; obejrzała się za ramię, bez najmniejszego trudu odnajdując znajomą sylwetkę. 
Emocje były zdradliwe, zabójcze — wbijały nóż w plecy, zanim zdążyło się zauważyć błysk stali. Tym razem, mimo mglistej obecności reszty Zakonu, pozwoliła sobie chwycić ostrze i wycelować je prosto w pierś — zerwała się nagle, rzucając w ramiona Cecila. 
Przysięgam na Lilith, kiedyś własnoręcznie ukręcę ci łeb — warknęła, z ulgą odkrywając, że jest cały i zdrowy. 
Czas ani Zuge nie pozwolili im jednak na dalsze ckliwości. 
Słuchała kobiety, na chwilę ogniskując uwagę na śladach w ziemi — znajomych plamach, które wywołały u niej lekkie wzdrygnięcie. Świeże strupy zapiekły delikatnie, nie pozwalając o sobie zapomnieć. 
—  Ta istota. Czym jest? —  I czy dzieli umiejętności z glutem, który niedawno wniknął przez oko Williamsona. — Czy również pragnie być wysłuchana? 
Potem milczała, pozwalając reszcie snuć opowieści, odpalając kolejnego papierosa w towarzystwie małych i dużych opowieści.

Ekwipunek: Papierosy, rewolwer, zapalniczka, pentakl, athame.
Ubiór: bawełniana koszulka, wełniany biały sweter, garniturowe spodnie, wojskowe buty.
Rzut: k3 na efekty pod otwartym niebem.
Teresa Fogarty
Wiek : 25
Odmienność : Słuchacz
Miejsce zamieszkania : SAINT FALL, SONK ROAD
Zawód : geszefciarz, szmugler
Stwórca
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
The member 'Teresa Fogarty' has done the following action : Rzut kością


'k3' : 3
Stwórca
Wiek :
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru satanistycznej sekty
Gill Collingwood
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t659-virginia-collingwood
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t697-virginia-collingwood#4328
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t698-gill#4330
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t696-virginia-collingwood#4327
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f135-mieszkanie-g-collingwood
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t659-virginia-collingwood
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t697-virginia-collingwood#4328
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t698-gill#4330
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t696-virginia-collingwood#4327
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f135-mieszkanie-g-collingwood
Dzień zbliżony do wybryku natury.
Buty na szpilce uwierają, kostium wydaje się przywierać do skóry zbyt ciasno, a czerwone chmury na niebie wywołują niespokojne myśli.
To ten dzień kiedy chce się wrócić do domu i upewnić się, że ci uznawani za najbliższych są bezpieczni…
A jednocześnie to ten dzień kiedy biurko tonie pod górą papierów wymagających pilnej atencji.
Ma swój ulubiony cichy kąt na tyłach kancelarii. Gdzie w ciszy może napić się kawy z papierowego kubka i wypalić papierosa. Albo dwa.

Nagłe uderzenie gorąca powoduje mdłości, z podejrzliwością spojrzy na swoją kawę. Ból w piersi, przechodzi jej przez myśl, że może to już to. Wiek jezusowy - przeklęty! - na karku, praca o dużym ryzyku zawodowym, dopadł ją. Zawał serca. W ciemnym zaułku za kancelarią, w niewygodnych butach i czerwonym kompleciku.
Przymknie oczy.
Wiejskie powietrze pachnie zupełnie inaczej.

Powoli otwiera oczy, uważnie rozglądając się dookoła. Kawa rozlała się, brudząc płaszcz - kubek wciąż trzyma w dłoni. Zaakceptowanie wszystkiego przychodzi zaskakująco prosto, jakby podobne wydarzenia spotykały ją w każdy trzeci wtorek miesiąca.
A może to już czwarty?
Uniesie w górę brew, przyglądając się kałużom krwi na wybrakowanej, asfaltowej drodze. Nieomal jakby wiedziała, że podchodzi, lekko uniesie przy tym ramię by Terry mógł za nie złapać. Uśmiechnie się do niego ciepło, w opiekuńczym geście odgarniając jasny kosmyk włosów opadający na czoło.
Ukłoni się Zuge, miłe ciepło rozleje się po ciele przy matczynym pocałunku. A wzrok przenosi się z opowieści do opowieści, stara się zapamiętać każdy szczegół. Wyłapać każdą wskazówkę. Punkt wspólny. Sens w tych opowieściach.
Sama milczy.
Nie tylko dlatego, że mało mogą dodać tu ploteczki z kancelarii.
Kiedy opowieści ucichną, przeniesie wzrok na otaczające ich pola. Chcąc dostrzec każdy z możliwych szczegółów.
Musi być w pełni sił by spełnić wolę Lilith. Dlatego cicho zamruczy - Oculiapertis.

Nie spała dobrze tej nocy.

Ekwipunek: czas w butelce, pentakl, athame, czerwona szminka, paczka papierosów, prezerwatywa i papierowy kubeczek po kawie.

Ubiór: Cienki, brązowy prochowiec, dopasowany zestaw składający się z czerwonej garsonki i spódnicy sięgającej do kolan, cieliste rajstopy z ciemnym paskiem z tyłu, buty na obcasie.

Rzuty:
1. Percepcja (poziom II)
2. Oculiapertis by pobudzić samą siebie(próg 60, + 20 do rzutu)
Gill Collingwood
Wiek : 33
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : Sonk Road
Zawód : asystentka prawna i świetna towarzyszka
Stwórca
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
The member 'Gill Collingwood' has done the following action : Rzut kością


'k100' : 57, 5
Stwórca
Wiek :
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru satanistycznej sekty
Mistrz Gry
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t58-budowanie-postaci
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t179-listy-do-mistrza-gry
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t58-budowanie-postaci
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t179-listy-do-mistrza-gry
W istocie. Tak. W Eaglecrest pojawił się dzisiaj anioł, którego dane ci było spotkać, Blair — Zuge uśmiechnęła się łagodnie, tym uśmiechem, który zna prawdę. Łatwo dostrzegliście to w jej oczach, były nad wyraz spokojne i roztropne, tak jakby przeczuwała, że żadne pytanie nie może jej zaskoczyć.  Kobieta wysłuchała twoich słów i pytań, powoli kiwając głową. — Nie szukał was i właśnie dlatego was znalazł. Czy to nie piękne, jak przypadki potrafią zrujnować czyjś świat? Nasz świat — w jej oczach wszyscy mogliście dostrzec jasny cień, jakby zapaliła się w nich żądza zemsty. — Anioły potrafią to robić. Potrafią przybierać skóry, niemal ludzkie formy, gdy poruszają się po Ziemi. Ich zaawansowanie jest różne, ale tak jak nasza siostra Aradia wędrowała po świecie w swojej ludzkiej formie, tuż przed jej ostatnim poświęceniem i gdy pierwszy raz Lucyfer wysłał ją tutaj, tak samo i one są w stanie wtopić się w tłum. Ten... Ten musiał być wyjątkowo potężny. Opętał twojego przyjaciela i zabrał jego ciało, właściwą duszę porzucając na zapomnienie — ze zrozumieniem słuchała historii o tym, jak Sługa Jedynego stracił życie, przebity athame. — Athame ma potężną moc, nigdy tego nie ignorujcie. Jest w stanie wyrządzić wiele szkód i pożytku. Dobrze zrobiłaś, Blair. Miejmy tylko nadzieję, że nikt nie przyjdzie go pomścić — rozchyliła czerwone usta w łagodnym uśmiechu, niemal ironicznym.
Zuge wysłuchała też ciebie Terence.
To w istocie wojna. Nie można tego nazwać inaczej. Tak potężne stworzenia nie zjawiają się na Ziemi bez powodu. Te pióra - prawdopodobnie sami domyślacie się do kogo należały, ale powinniście usłyszeć to ode mnie. To anielskie pióra. Nasza matka podarowała mi podobne wiele lat temu, otrzymała je od naszego sojusznika. Najciekawsze jest to, jak znalazły się na ziemi, czyż nie? — w oczach kobiety pojawiła się iskra aż łaknąca, żeby się tego dowiedzieć. Chociaż wiedzieliście, jak wiele informacji przekazuje jej Lilith, nawet jej wiedza nie była pełna. — Nasz dom jest pełen złych znaków — wysypana na stół sól, kisnące mleko, chleb w piecu pękający w pół na znak krzyża, czarny kot przebiegający w poprzek ulicy. Żyjemy w świecie symboli, Terencie — jak zwykle enigmatycznie, potwierdziła twoje przypuszczenia. Mity, znaki i symbole stanowiły podwaliny życia czarowników. Wszystko było wypełnione właśnie nimi. — Więc tak. To w istocie wojna, ale nie każda wojna jest zła. Czasem jest początkiem czegoś nowego. Od istoty, którą mamy znaleźć dowiemy się, co zwiastuje.
Przy tobie Cecilu, Zuge zatrzymała się na dłużej. Szept, który posłałeś do jej ucha, odebrała z uśmiechem, gładząc cię po ramieniu i policzku.
Masz w sobie wiele złości, chłopcze. Wkrótce znajdziesz jej ujście, obiecuję — złożyła drugi pocałunek na twoim policzku. — Dzisiaj na ziemię spadły symbole, których nie sposób ograniczać do anielskich piór. Strzały i to... — z kieszeni płaszcza wyciągnęła zwinięty w rulon pergamin. Już na pierwszy rzut oka, chociaż nie wręczyła go w wasze dłonie, mogliście dostrzec, że jest nie tylko bardzo stary, ale także świetnie zachowany. Stronica była gruba, materiał nie prześwitywał, a jego brzegi delikatnie błyszczały jakby złotą łuską. — Nie wiem, czym jest, przykro mi, że cię zawodzę. Odkryjemy to razem, ale jeszcze nie teraz. W tej układance brakuje wielu puzzli, które musimy odnaleźć, by obraz stał się pełny — rozwinęła świstek, pokazując wam chowaną tam treść. Kartka była zupełnie pusta. Tą ponownie zwinęła i schowała do kieszeni czarnego długiego płaszcza. — Istota, z którą mamy się spotkać, nie spodziewa się naszego przybycia i może być wrogo nam nastawiona. Dostała się do Nieba. Jeśli patrzyliście dziś w górę, to widzieliście poświatę spadającą w tę okolicę. Z taką siłą na Ziemię spadają tylko istoty nad wyraz potężne. Istoty, które ktoś strącił — mogliście pamiętać podobne historie o Lucyferze, przed którym Gabriel zamykał bramy Niebios, które pojawiały się na lekcjach historii przed laty.
Kobieta spokojnie wysłuchała cię, Xiulan:
Jej słowa są potężniejsze niż magia, którą dziś tu ujrzeliście. To wielki zaszczyt, Xiulan, że zwróciła się do ciebie bezpośrednio. Matka nigdy nie zostawia swoich dzieci — przypominała wam o tym przy każdej okazji, traktowała niczym mantrę. — To, czego doświadczyliście, tam było kawałkiem nieba... Oderwaniem chmury niebiańskiej, wypełnionej czerwoną krwią, która postanowiła osadzić się na ziemi pod postacią tej paskudnej krwi, a wraz z nią z nieba spadło coś jeszcze. Coś, czego nigdy nie powinno tam być... — dusze dzieci. Biednych młodych dzieci, które nigdy nie powinny się tam znaleźć. W końcu to najmłodszych było najtrudniej upilnować, czyż nie? — Potrzebuję waszej pomocy, Xiulan, dlatego was wezwałam — odpowiedziała po raz kolejny, już wcześniej uchylając rąbka tajemnicy. — Mamy spotkać się tutaj z istotą, która, chociaż nie spodziewa się naszego przybycia, może zdradzić nam wiele — a wiedza to potęga.
Czy ta czarownica, droga Lyro, jest twoją przyjaciółką? Znasz nasze zasady i nie zdziwi cię to, co teraz powiem. Świat nie jest nam przychylny. Rządzony twardą ręką Lucyfera, który prowadzi nas do zagłady, ma w sobie wielu wrogów. Upewnij się, że ona się nim nie stanie. Jeśli była tam z tobą, w miejscu, które co również podejrzewam, że mogło być Niebem, a właściwie przedsionkiem Nieba, być może byłaby bezpieczniejsza bez tych wspomnień. Jeśli zaplanuje zrobić z nich użytek na naszą niekorzyść... Kto wie, co jeszcze nas czeka? — powiedziała tajemniczo. Zuge miała tendencje do mówienia półsłówkami i tajemnicami, ale jej łagodne spojrzenie często wyrażało więcej. Skoro dziewczyna, o której wspominałaś, nie była członkiem waszej grupy, czy wiedza, którą dziś posiadła była jej przydatna?
Tereso, ta istota jest aniołem — wybrzmiało twardo, ale i ze spokojem, a Zuge zaraz potem kontynuowała: — Tak przypuszcza nasza Matka. Aniołem, który z jakiegoś powodu został strącony z Nieba. Dusze nie spadają z niego z podobną mocą. Słysząc wszystko to, co mi mówicie, wiem już, że jego upadek był skutkiem wszystkich dzisiejszych wydarzeń. Skutkiem lub... — na krótki moment zawiesiła głos, marszcząc czoło, ale nie wypowiedziała żadnego słowa więcej, jakby odtrącając od siebie myśl i zmieniając temat. — Jeśli nie pragnie podzielić się z nami swoją wiedzą, to... cóż rzec... wierzę, że nie będzie to problemem — usta rozchyliła szerzej, odsłaniając zęby. Łagodny dotychczas uśmiech nabierał nowych barw, niemalże szaleńczych. Doskonale wiedzieliście, że dla Lilith Zuge była gotowa na wszystko, tak samo, jak część z was, gdy w trakcie chrztu przysięgała jej swoją wierność.

Czary, które na siebie rzuciłeś Cecilu, miały wspomóc w tropieniu postaci, o której wspominała Zuge. Obydwa oblały twoje ciało. Poczułeś, jak wyostrza się twój słuch, stopniowo każda sylaba staje się wyraźniejsza i bardziej doniosła; poczułeś, jak wyostrza się twój wzrok, stając się wrażliwszym na szczegóły. Ten drugi zatrzymał się w jakimś punkcie, jaśniejące i wyraźniejsze zarysy obiektów nie były rażące w oczy, natomiast słuch... Dźwięki rosły. Wkrótce każdy pisk ptaka stawał się przeraźliwy, każde zabrzęczenie owada niemożliwe do zniesienia, a kolejne słowa twoich towarzyszy niemal rozrywały ci bębenki, aż nagle nastała cisza. Całkowita, absolutna i niczemu niepodobna cisza. Wszystko widziałeś wyraźnie, ale nie słyszałeś już nic.

Gill, chociaż słuchałaś bardzo wnikliwie, byłaś w stanie wywnioskować niewiele więcej niż podsumowywała to Zuge. Znalazłaś się w dziwnym położeniu i zdawało się, że wszyscy wokół poranek spędzili zdecydowanie w większych potwornościach niż ty. Historie miały swoje elementy wspólne, ale żeby złączyć je w spójną całość, ewidentnie potrzebowaliście więcej wskazówek. Być może istota, z którą mieliście się spotkać, miała być rozwiązaniem. Czar, który na siebie rzuciłaś, chociaż delikatnie otworzył twoje powieki, zdawał się nie wywołać w organizmie żadnych większych zmian. Magiczne espresso wyraźnie było zbyt słabe.

A teraz ruszajmy, jeśli jesteście gotow- — nie dokończyła, gdy za jej plecami rozpoczął się dziwny szum. Zdążyła tylko odwrócić głowę, a wy, tak samo, jak i ona, dostrzegliście na horyzoncie zbliżające się zwierzęce sylwetki. Biegły szybko, podobnie jak wcześniej polne myszy pomiędzy waszymi nogami. Gnały ile tchu w kopytach. Nacierało na was 6 zająców, 4 białe sarny i 2 łosie. Wszystkie były rozjuszone, mknęły ścieżką, na której staliście i zdawały się zupełnie nic nie robić sobie z waszej obecności, napierając w przód, gotowych staranować was. Były niedaleko i mieliście tylko chwilę na reakcje. W ten sposób nadciągająca zwierzyna leśna nie mogła być przecież nastawiona przyjaźnie...

Tura 2
Witam Was gorąco jeszcze raz. Bardzo się cieszę, że prawie wszyscy dotarliście na Austoradę dla traktorów.

Obecnie, jak zaznaczone wyżej, nacierają na was zwierzęta (6 zająców, 4 białych saren i 2 łosie). Znajdą się tuż przy was już w następnej turze, to ostatni moment na reakcję na ich towarzystwo. W przypadku chęci obrony powinny zadziałać wszystkie czary oznaczone jako działające dla ataków o mocy do 100.

Przypominam o zasadzie 2 akcji na turę.

Colette, z racji niepojawienia się w tej turze, twoja obecność nie została uwzględniona. Jeśli chcesz brać udział w wątku razem z grupą, powinnaś zamieścić posta w tej turze, lub Mistrz Gry uzna, że nie pojawiłaś się w Wallow i nie będzie już możliwe dołączenie na późniejszym etapie do gry.

Cecilu, w wyniku wyrzucenia krytycznej porażki, tymczasowo całkowicie straciłeś słuch. Odzyskasz go za 2 tury. Obecnie musisz polegać tylko na swoim wzroku.

Statystyki zwierząt:
Zając x6 - sprawność 1, zwinność 25, punkty życia: 20/20
Biała sarna x4 - sprawność 10, zwinność 10, punkty życia: 70/70
Łoś x2 - sprawność 25, zwinność 10, punkty życia: 130/130

Punkty życia:
Blair Scully: 161/161
Cecil Fogarty: 174/174 (głuchota: tury 1/2)
Gill Collingwood: 171/171
Lyra Vandenberg: 153/153
Terence Forger: 164/164
Teresa Fogarty: 174/174
Xiulan Yimu: 157/157

Aktywne czary:
Absolutvisio na Cecila 1/3 (+10 do wzroku)

ekwipunek:

Termin odpisu do poniedziałku (22.05) do 22:00.
Mistrz Gry
Wiek :
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru sekty satanistycznej
Blair Scully
ILUZJI : 23
NATURY : 1
ODPYCHANIA : 5
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 178
CHARYZMA : 8
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 15
TALENTY : 14
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t222-blair-scully
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t261-blair-scully#673
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t282-blair-scully#778
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t260-poczta-blair-scully#672
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f73-ulica-znana-z-niczego-1-3
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1052-rachunek-bankowy-blair-scully
ILUZJI : 23
NATURY : 1
ODPYCHANIA : 5
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 178
CHARYZMA : 8
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 15
TALENTY : 14
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t222-blair-scully
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t261-blair-scully#673
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t282-blair-scully#778
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t260-poczta-blair-scully#672
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f73-ulica-znana-z-niczego-1-3
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1052-rachunek-bankowy-blair-scully
Z dreszczem na plecach słuchałam tego, co stało się Marshallowi. Smutek tylko narastał, gdy myślałam o jego duszy. Okrutnie wysłana w jakąś nicość. Czy spotkamy się kiedyś w piekle? Czy Abernathy kiedykolwiek uzyska zaszczyt wstąpienia do piekieł? Serce kuło mnie w niemocy i frustracji, a ja zagryzłam tylko zęby, żeby nie uronić kolejnych krwawych łez winy. Jeszcze niepokój uderzył we mnie, gdy Zuge wspomniała o zemście. Jeżeli jego ostatnie tchnienie miało jakąkolwiek moc, to będzie ciążyć nade mną prawdopodobnie potężna klątwa. Niech Lilith ma mnie w swojej opiece.
Nadszedł czas na kolejne spowiedzi innych członków zgromadzenia. Najpierw zaczął Terence opowiadając o tym, co działo się w Deadberry. Nie chciałam nawet pytać o bilans ofiar po spotkaniu z wielkimi orłami i deszczem zapalających się piór. Te na uniwersytecie się chyba nie zajęły ogniem. Trudno mi być pewną, gdy przez ponad półgodziny próbowałam przeżyć starcie ze Sługą w zamkniętej sali, a czerwona mgła za oknem ograniczała nam skutecznie widoczność. Jeszcze zaciekawiła mnie odpowiedź Zuge odnośnie wojny. Wojna w niebie?
Potem przekręciłam zirytowana oczami, gdy Cecil zaczął swoją gadkę i denerwujący mnie fanatyczny popis. Następna była jego chyba dziewczyna, jej obecność przypomniała mi o obietnicy, którą złożyłam Fogarty'emu jeszcze nie tak dawno. Dalej biłam się z myślami, czy ją ziścić, ale teraz nie była to odpowiednia pora. Potem był jeszcze pusty fragment pergaminu, ale nie zadawałam odnośnie jego żadnych pytań. Jestem pewna, że z czasem poznamy jego tajemnicę.
Maywater też odwiedziła mgła, nie jestem jednak pewna, czy taka sama jak kampus uniwersytecki. Oskarżycielski anioł też nie brzmiał jak bułka z masłem. Do tego ten portal do nieba..? Cały dzień zdawał się być tylko złym snem, z którego nie jestem w stanie się wybudzić.
Reszty informacji wysłuchałam równie uważnie. Bardzo ciekawiło mnie, z czym lub kim mamy się spotkać. Już miałam kiwać głową na tak, gdy wypowiedź Zuge nagle została przerwana. Stado przerażonej zwierzyny biegło prosto na nas. Nie widziało mi się, żeby zostać rozdeptaną przez rozszalałe łosie, ale ważniejsza była Zuge. To ona była naszą powierniczką i to ona musi obyć się bez szwanku. Nie myślałam długo i rozpoczęłam rzucanie czarów:
- Sibiluscreare - Wyinkantowałam najpierw, ale zaklęcie jak na złość spełzło na niczym. - Decemcolorum - Spróbowałam teraz czegoś innego, skupiając się na jednym z łosi, licząc, że jego błędnik zwariuje i może się przewróci.

rzuty:
1. Sibiluscreare - rzut w kostnicy: 22 + 20 < 50= nieudane
2. Decemcolorum - rzut niżej, próg: 65 - 20
Blair Scully
Wiek : 23
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : saint fall, stare miasto
Zawód : studentka, prowadzi antykwariat
Stwórca
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
The member 'Blair Scully' has done the following action : Rzut kością


'k100' : 11
Stwórca
Wiek :
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru satanistycznej sekty