Witaj,
Mistrz Gry
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t58-budowanie-postaci
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t179-listy-do-mistrza-gry
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t58-budowanie-postaci
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t179-listy-do-mistrza-gry
ACORN STREET
Beacon Hill to historyczna dzielnica Bostonu, znana od pewnego czasu dzięki słynnemu zdjęciu zespołu The Beatles. Nieopodal znajduje się wzgórze, na którym mieści się siedziba władz stanu Massachusetts. Zabudowana jest domami szeregowymi w stylu federalnym, a jej wąskie uliczki oświetlone są gazem, natomiast ceglane chodniki zdobią okolicę, która jest powszechnie uważana za jedną z bardziej pożądanych i kosztownych w Bostonie. Czerwona cegła, z której zbudowane są szeregowce, jest przyjemna dla oka i dodaje dzielnicy dodatkowe walory estetyczne.
Mistrz Gry
Wiek :
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru sekty satanistycznej
Judith Carter
ANATOMICZNA : 1
NATURY : 5
ODPYCHANIA : 24
WARIACYJNA : 1
SIŁA WOLI : 20
PŻ : 190
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 10
WIEDZA : 13
TALENTY : 24
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t381-judith-carter
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t424-judith-carter#1425
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t785-hey-jude
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t423-skrzynka-judith#1424
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f118-red-bear-stronghold
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1056-rachunek-bankowy-judith-carter
ANATOMICZNA : 1
NATURY : 5
ODPYCHANIA : 24
WARIACYJNA : 1
SIŁA WOLI : 20
PŻ : 190
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 10
WIEDZA : 13
TALENTY : 24
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t381-judith-carter
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t424-judith-carter#1425
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t785-hey-jude
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t423-skrzynka-judith#1424
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f118-red-bear-stronghold
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1056-rachunek-bankowy-judith-carter
1 kwietnia 1985, około godziny 16

Wkurwienie odbiera mi mowę.
Najpierw byłam wkurwiona samym towarzystwem Sebastiana. Potem byłam wkurwiona, że zaczął włazić w moje kompetencje. Następnie byłam wkurwiona tym, że mnie zlał, a teraz za to jestem wkurwiona, że wlecze się za mną jak smród po gaciach i jakby nigdy nic pali sobie fajka. Nawet mnie nim bezczelnie poczęstował. Kurwa.
Chcę zostać sama. Wiem, że przesadzam, ale nie jestem w stanie przestać. Nie, kiedy mam go za plecami i wiem, że sam ma mnie w dupie. Chcę chociaż przez moment zostać bez niego, pozbierać się w pięć minut i wrócić z powrotem do roboty. To jest pierwszy raz, jak emocje zakłócają mi misję poprzez samo jego towarzystwo. Lubiłam przecież je, kiedyś. Dlaczego teraz przestałam?
Docieramy do portalu i przechodzimy przez niego. Trochę nam zajmuje rozeznanie się w mieście, dlatego uznaję, że podejście do najbliższego sklepu turystycznego nie jest najgorszym pomysłem. Nie chcę polegać na innych. Nie lubię polegać na innych, zazwyczaj mnie zawodzą. Żywy przykład miałam przed sobą.
Kup mapę, ja idę do kibla – rzucam, odchodząc kawałek. Nie mam potrzeby, ale to jedyne, co udało mi się wymyślić naprędce, żeby przywrócić się do porządku.
Zamykam za sobą drzwi i oparłszy się o umywalkę, patrzę w lustro. Widzę w sobie wiele emocji i nawet już nie złość, co pewien żal.
Żal – o co? Poza nim widzę gorycz i zawód, a ja nie wiem, dlaczego to wszystko czuję i nie wiem, jak sobie z tym poradzić, bo nigdy wcześniej nie czułam tylu emocji na raz. Nikt nigdy nie doprowadzał mnie tak bardzo do szału jak on. A najgorszym w tym wszystkim jest, że nawet nie wiem, dlaczego. Dlatego, że jest wobec mnie obojętny? A czego innego ja się spodziewałam? Wszystko, co między nami było, było przez jedną noc. Mogę podpiąć to pod zwykłą przygodę, której nigdy nie miałam, bo nie były w moim guście.
A może wcale nie chodzi o to. Może chodzi o to kilka sekund, podczas których pokazałam mu swoją inną twarz, złamaną, wrażliwszą – tą, której nikt wcześniej przed nim nie widział i… to wszystko zanikło, jakby było bez znaczenia.
Nie potrafię się pozbierać po tamtym momencie. Pozwoliłam mu ukruszyć mur, który stawiałam przed sobą skrupulatnie, z roku na rok był coraz większy, coraz grubszy, coraz bardziej nie do sforsowania. Pozwoliłam na to, aby wydrążył w nim szczelinę, a on się zaczął sypać. A wraz z nim – ja sama.
Zaciskam mocniej dłonie na umywalce i zamykam oczy, zwieszając głowę. Nie rycz, nie jesteś beksą, powtarzam sobie. Jesteś na misji. Jesteś twarda i profesjonalna. Tego się od Ciebie wymaga.
Nigdy nie powinnam pozwalać, aby mnie dotknął.
Biorę głęboki wdech, podnoszę głowę i patrzę sobie w oczy raz jeszcze. Widzę coś innego. Wraz z oddechem wracam do siebie, tej dawnej, opryskliwej, trudnej obyciu – ale takiej, którą znam. Muszę zbudować ten mur na nowo. Lucyfer zesłał nas razem na tą misję, żebym to z powrotem zrobiła. Dał mi szansę na zniwelowanie konsekwencji tamtej nocy, a ja nie potrafiłam go od razu zrozumieć. Teraz już wiem. I wykorzystam ją, tak jak każdą inną szansę, którą dawał mi Pan.
Odkręcam wodę i ochlapuję nią twarz. Zmywam trud i ciężar, który dzisiaj sobie sama włożyłam na plecy. Wycieram się dokładnie, pozostawiając jedynie kilka zawilgoconych kosmyków. To nie ma znaczenia. Wyglądam jak siedem nieszczęść, czyli w zasadzie – jak zwykle. Taką siebie znam. Taka właśnie jestem. Nie patrzę, aby komuś się podobać, bo nie ma to żadnego znaczenia. Nauczyłam się podchodzić do siebie bezpłciowo. Jestem bronią w rękach Lucyfera, którą kieruje wedle swojej woli, a ja tnę ostro i bezlitośnie. Strzelam głośno i celnie. Jestem jego żołnierzem i jestem jego świadectwem. Sam mi to powiedział.
Na koniec myję jeszcze ręce, nim wychodzę z kibla. Nie wiem, ile tam siedziałam, ale kogo to obchodzi. Przyjaciółeczka Iris i tak się nas nie spodziewa, nie czeka na nas, tym lepiej, jeśli zajdziemy ją z zaskoczenia.
Podchodzę do Sebastiana, który miał kupić mapę.
Znalazłeś te adresy? – pytam, jakby nic się przed chwilą nie stało.
Judith Carter
Wiek : 48
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : Cripple Rock
Zawód : Sumienna - Czarna Gwardia
Sebastian Verity
ODPYCHANIA : 25
SIŁA WOLI : 24
PŻ : 192
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 8
TALENTY : 19
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t620-sebastian-verity#3560
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t709-sebastian-verity
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t1145-sebastian-verity
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t711-poczta-sebastian-verity
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f142-willowside-14
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1114-rachunek-bankowy-sebastian-verity#10472
ODPYCHANIA : 25
SIŁA WOLI : 24
PŻ : 192
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 8
TALENTY : 19
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t620-sebastian-verity#3560
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t709-sebastian-verity
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t1145-sebastian-verity
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t711-poczta-sebastian-verity
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f142-willowside-14
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1114-rachunek-bankowy-sebastian-verity#10472
Gdyby znał choć część myśli Judith, może wszystko potoczyłoby się inaczej. W rzeczywistości nie przypuszcza, że to, do czego między nimi doszło, wywołało w Judith choć połowę emocji, z którymi musi się teraz borykać. Nie, może nie do końca. Widział te odbijające się w jej oczach i słowach uczucia tamtego wieczoru, tamtej nocy. Czuł je. Ale pomyślał po prostu, że Judith chce o tym zapomnieć, a nawet jeśli nie zapomnieć, to odsunąć na dalszy plan. Sądził, że nie pragnie robić z tego niczego wielkiego. Nie poruszyła tematu ich wspólnej nocy, on też tego nie zrobił. Wydaje się, że to najlepsza droga, bo przecież nie powinni w to brnąć, nawet jeśli nie do końca im to odpowiada.
Sebastianowi nie przyszło do głowy, że Judith może dojść do wniosku, że jest jedyną zaangażowaną stroną. Ale dla Veritiego tamta noc również coś znaczyła, nawet jeśli jeszcze nie do końca wiedział co. Faktem jest to, że pierwszy raz od dwudziestu pięciu lat dopuścił do siebie kobietę. Ba, został na noc w jej łóżku, choć mógł wyjść po wszystkim, gdyby rzeczywiście miał to w dupie. Ale Judtih poprosiła, by został, a on chciał zostać. I podejrzanie dobrze zasypiało mu się, trzymając ją w ramionach, choć spodziewałby się napotkać problemy w zaśnięciu przy kimkolwiek. Życie gwardzisty generowało problemy z zaufaniem w tym względzie. Ale przy Judith nie miał tego problemu, nawet jeśli nie mógł pozwolić sobie na głęboki sen, by nie przespać momentu, w którym powinien się ulotnić.
Nie protestuje i gdy Judith oddala się w stronę toalet, on wchodzi do niewielkiego sklepu turystycznego z przeróżnymi bibelotami, zawieszkami czy pocztówkami. A także mapami. Kupno zajmuje mu tylko chwilę, więc czeka na Carter w miejscu, w którym się rozstali. Gdy jej wizyta w toalecie się przedłuża, Sebastian z braku laku odpala kolejnego papierosa. Gdy dopala go, a Judith wciąż nie ma, zaczyna się lekko niepokoić. Czy to możliwe, by napotkała aż takie kolejki?
W końcu znajoma sylwetka pojawia się w zasięgu wzroku i nic nie wskazuje na to, by wydarzyło się coś specjalnego. No, może poza zmoczonymi kosmykami.
Sebastian, widząc Judith w tym stanie, przez chwilę wygląda, jakby miał zamiar coś powiedzieć. Ostatecznie jednak nic takiego się nie dzieje i żaden komentarz nie opuszcza jego ust. Dopiero zapytany o adresy, odpowiada.
Tak. – Rozkłada mapę, gdzie długopisem zostały zaznaczone dwa obszary. – Wydawnictwo jest po drodze do mieszkania Iris. Całkiem niedaleko stąd.

Do wydawnictwa docierają względnie szybko. Budynek jest niewielki i na pierwszy rzut oka widać, że jest to małe przedsiębiorstwo, które nasuwa na myśl prędzej lokalną gazetę niż biznesowy moloch traktujący o najgorętszych wiadomościach ze świata. Atmosfera już na wejściu wydaje się raczej rodzinna i ciepła. Zabudowana drewnem recepcja znajduje się tuż przy biurze i sprawia wrażenie przytulnej, kobieta za ladą również wita ich sympatycznym uśmiechem.
Witam, w czym mogę pomóc?
Sebastian sili się na lekki uśmiech, kiedy przelotnie pokazuje fałszywą legitymację policji w Massachusetts.
MSP. Szukamy kobiety o imieniu Lily, pracuje tutaj. Mamy kilka pytań. – Tym razem na twarzy kobiety nie widzi przerażenia, a raczej dyskomfort i wahanie. Z jej buzi nie schodzi jednak lekki uśmiech, gdy prosi, by chwilę poczekali i znika za drzwiami, które – jak sądzi – prowadzą do biur.
Pięć minut później pojawia się przed nimi lekko przysadzista, młodziutka dziewczyna. Wydaje się szczerze zaskoczona tym, że policja może mieć do niej sprawę.
Czy możemy chwilę porozmawiać na osobności? – prosi, a Lily bez protestu prowadzi ich do niewielkiej sali konferencyjnej.
Sebastian Verity
Wiek : 49
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : North Hoatlilp
Zawód : Protektor
Judith Carter
ANATOMICZNA : 1
NATURY : 5
ODPYCHANIA : 24
WARIACYJNA : 1
SIŁA WOLI : 20
PŻ : 190
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 10
WIEDZA : 13
TALENTY : 24
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t381-judith-carter
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t424-judith-carter#1425
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t785-hey-jude
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t423-skrzynka-judith#1424
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f118-red-bear-stronghold
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1056-rachunek-bankowy-judith-carter
ANATOMICZNA : 1
NATURY : 5
ODPYCHANIA : 24
WARIACYJNA : 1
SIŁA WOLI : 20
PŻ : 190
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 10
WIEDZA : 13
TALENTY : 24
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t381-judith-carter
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t424-judith-carter#1425
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t785-hey-jude
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t423-skrzynka-judith#1424
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f118-red-bear-stronghold
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1056-rachunek-bankowy-judith-carter
Kiedy spoglądam na niego, czuję, że już mi lepiej. Już nie jestem tak wkurwiona jak byłam, w zasadzie nie jestem wkurwiona w ogóle. Jestem bardziej… obojętna. I bardzo dobrze mi w tej obojętności. Tak powinno być od samego początku, a mi się zachciało jakichś…
Nie ma sensu tego roztrząsać.
Spoglądam jeszcze raz na mapę w jego rękach i kiwam głową, nie z uznaniem, nie z podziwem. Każdy głupi potrafi znaleźć ulicę na mapie miasta. Przyjmuję do wiadomości informację, którą mi podał i bez sprzeciwu zmierzam w tamtejszym kierunku razem z nim. Milczymy, ale ta cisza mi już nie przeszkadza.

Budynek, do którego docieramy, nie wygląda na prestiżowe wydawnictwo, raczej na jakąś lokalną szmirę, której najpewniej nikt nie czyta. Może dla młodej dziewczyny to faktycznie okazja życia, a może chciała uciec z domu. Przyjdzie nam to ustalić w trakcie śledztwa, tymczasem wchodzimy i daję Sebastianowi przedstawić się jako funkcjonariusz policji stanowej. Zdziwiona jestem jedynie tym, że sama recepcjonistka nie wydaje się zdziwiona najazdem policji na wydawnictwo, ale może myśli, że dzięki temu dostaną informacje z pierwszej ręki. Niesamowity news dnia, policja przychodzi do wydawnictwa i zadaje pytania. Następny news dnia – metro spóźniło się o trzy minuty.
Na szczęście wszystko odbywa się bez większych problemów. Niebawem widzimy dziewczynę imieniem Lily, która prowadzi nas do sali konferencyjnej i siada naprzeciwko nas z miną dość zdziwioną. Wygląda, jakby właśnie robiła sobie rachunek sumienia, czego mogła się dopuścić że interesują się nią funkcjonariusze prawa.
Pani Lily Paterson? – zaczynam, bo Verity się chwilowo nie kwapi.
Tak…
Zna pani Iris Madden?
Dziewczyna unosi brwi.
No… tak. Pracujemy razem.
Od jak dawna ją pani zna?
Tak około… dwa lata będzie już, jak przyszła do nas do pracy. Coś jej się stało? – widzę, że dziewczyna zaczyna nabierać podejrzeń i to niekoniecznie we właściwą stronę. Lepiej, żeby nie zakładała najgorszego. Jeszcze nie. Gdyby była dzieckiem Lucyfera, rozmawialibyśmy inaczej, a póki co, nie ma sensu wpędzać jej w dodatkowy stres.
Kiedy ostatni raz się pani z nią widziała? – zadaję jednak kolejne kluczowe pytanie.
Tak jakoś… przed weekendem. Iris wzięła wolne już w czwartek. Szefowa była trochę zaskoczona, bo przecież Wielkanoc jest w przyszłym tygodniu, ale Iris się upierała, że to najwyżej może być bezpłatny…
Mówiła pani, z jakiego powodu udawała się na urlop?
Kobieta milczy, przyglądając się przez moment mnie, a zaraz Sebastianowi, jakby oceniała, czy jesteśmy faktycznie godnym zaufania źródłem, któremu mogłaby powiedzieć coś niekomfortowego. Widzę jej wahanie, dlatego dodaję:
Jeżeli pani coś wie, proszę nam o tym powiedzieć. To może być ważne dla śledztwa.
Czy Iris się coś stało? Jest o coś podejrzana…?
Pani Paterson. – Tracę cierpliwość. Dzisiaj wszyscy wystawiają moje nerwy na próbę. Verity, samym swoim istnieniem. Ta dziewczyna. Ciekawe, kto jeszcze dołączy do tej puli. – Proszę nie utrudniać śledztwa.
Jest na urlopie zdrowotnym.
Urlopie zdrowotnym? – Unoszę brwi, zerkając na Sebastiana. Jakoś mi się nie chce wierzyć. To najbardziej żywotna chora osoba, jaką bym poznała.
Tak.
Dziennikarze potrafią kłamać, ale po pierwsze – ci dobrzy, a po drugie – kłamca zawsze rozpozna kłamcę. Ja też mam aspekt, w którym okłamałam wielu ludzi, dlatego wiem, że dziewczyna nie jest z nami szczera. Rozpieram się na krześle i patrzę na nią nieco z góry. Metaforycznie. Fizycznie jesteśmy praktycznie na tym samym poziomie.
To wersja oficjalna, a nieoficjalna?
Dziewczyna spogląda na mnie z dezorientacją.
Nieoficjalna? – powtarza za mną.
Nie mówi nam pani prawdy. Gdzie naprawdę pojechała pani koleżanka?
Lily milczy, spoglądając to na mnie, to na Sebastiana, jakby myślała, że w nim znajdzie oparcie, albo przynajmniej dobrego policjanta. Niedoczekanie.
Judith Carter
Wiek : 48
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : Cripple Rock
Zawód : Sumienna - Czarna Gwardia
Sebastian Verity
ODPYCHANIA : 25
SIŁA WOLI : 24
PŻ : 192
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 8
TALENTY : 19
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t620-sebastian-verity#3560
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t709-sebastian-verity
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t1145-sebastian-verity
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t711-poczta-sebastian-verity
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f142-willowside-14
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1114-rachunek-bankowy-sebastian-verity#10472
ODPYCHANIA : 25
SIŁA WOLI : 24
PŻ : 192
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 8
TALENTY : 19
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t620-sebastian-verity#3560
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t709-sebastian-verity
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t1145-sebastian-verity
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t711-poczta-sebastian-verity
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f142-willowside-14
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1114-rachunek-bankowy-sebastian-verity#10472
Sebastian przysłuchuje się prowadzonej przez Judith rozmowie w ciszy, robiąc notatki w głowie. Nie przeszkadza mu perspektywa obserwatora, bynajmniej. Wychodzi z założenia, że śledztwa nie bez powodu przeprowadzane są we dwie osoby. Dobrze jest porównać swoje perspektywy, dobrze też poznać je od różnych stron. Jako obserwator ma szansę wychwycić kwestie, na które być może nie zwróciłby uwagi, zadając pytania.
Podłapuje spojrzenie Judith i ta może odnaleźć w oczach Sebastiana nieme potwierdzenie, że się z nią zgadza. Dziewczyna nie mówi prawdy, widać to jak na dłoni. Być może nie chce zaszkodzić przyjaciółce, a nie znając sprawy, nie wie jeszcze czym mogłaby to zrobić. Lub jak mogłaby jej pomóc. Możliwe, że dlatego wybiera bycie Szwajcarią i polega na neutralnym gruncie. Na oficjalnej wersji. Ale zarówno Judith jak i Sebastian wiedzą już, że coś się za tym kryje. Lily jest na ten moment ich najlepszym tropem, bez niej zostaje tylko mieszkanie i cokolwiek, co w nim znajdą. To oczywiste więc, że nie mogą sobie pozwolić na wyjście stąd bez informacji.
W takich momentach żałuje, że niemagiczni nie wiedzą, z kim mają do czynienia. To przerażenie, które wzbudzają w czarownikach, bardzo przydałoby się teraz. Nie miałaby odwagi kłamać. Ale najwidoczniej niemagiczne władze nie mają takiego posłuchu, jak owiana tajemnicą i znana ze swojej bezwzględności Czarna Gwardia. Niestety.
Tak więc przychodzi mu zostać dobrym policjantem. Oczywiście. Bo jakie ma wyjście?
Sebastian wzdycha krótko, nim się prostuje na krześle, a potem pochyla nad stołem, splatając na nim palce. Posyła dziewczynie lekki, pokrzepiający uśmiech, pełen wyrozumiałości, której Verity za grosz w sobie teraz nie ma.
Kilka dni temu doszło do napadu z użyciem broni na niewinnym człowieku. Podejrzanym jest mężczyzna, z którym Iris utrzymywała bliskie relacje – wtajemnicza dziewczynę pokrótce, obserwując mieszankę szoku i lęku, która rozgaszcza się w jej oczach. Być może nie przypuszczała nawet, że może chodzić o coś tak poważnego, jak nastawanie na życie drugiej osoby. – Lily, Iris może być w niebezpieczeństwie, to nieobliczalny człowiek. Czas gra tu dużą rolę, więc proszę, byś…
Pojechała do niego. – Lily gwałtownie wstaje, na co Sebastian powoli prostuje się do poprzedniej pozycji, z opanowaniem obserwując dziewczynę. – O mój boże, pojechała do niego. Czy ona żyje? Proszę mi powiedzieć…
Proszę się uspokoić – upomina dziewczynę i daje jej chwilę, żeby usiadła z powrotem, nie bacząc na gwałtowne drżenie ciała, w jakie wprawiła ją ta informacja. Sebastian na moment zostaje ze swoimi myślami. Lily wzięła urlop już w czwartek, a więc tego samego dnia, którego doszło do napadu. Jeśli pojechała do podejrzanego, to była u niego lub z nim, gdy ten zaatakował kapłana.
Sebastian rozważyłby, czy Iris rzeczywiście ma szansę być w tym wszystkim ofiarą zmanipulowaną, zastraszoną i obezwładnioną przez to gabrielowskie ścierwo. Tylko że prędzej wygląda mu to na ustawkę, jakby dziewczyna chciała się w ten sposób zabezpieczyć na wypadek, gdyby coś nie wyszło. Na potencjalną drogę obrony. Przecież nawet jeśli dałaby sobie odebrać pentakl i stałaby się poniekąd bezbronna, to Czarna Gwardia byłaby w stanie bez problemu ją wyśledzić. A Iris bez wątpienia chroni rytuał bądź coś innego, co zakrywa ją przed wzrokiem gwardii. Albo więc jest w to wszystko zamieszany kolejny czarodziej, albo to tylko teatrzyk przygotowany specjalnie dla nich.
Ale czemu wzięła urlop, a nie się zwolniła? Nie mogła przypuszczać, że po popełnieniu takiego przestępstwa będzie w stanie dalej sobie beztrosko żyć tak jak dotychczas.
Czy wie pani coś o tym mężczyźnie, do którego pojechała Iris? – dopytuje, gdy dziewczyna już jest w stanie spokojniej mówić.
Ma na imię George. – Czyli przynajmniej to było prawdą. – Poznali się jakoś przed gwiazdką, był z kolegami na tej samej potańcówce co my i kilka dziewczyn z pracy. Wydawał się w porządku…
Kiedy dokładnie to było?
No… Mieliśmy wigilię w pracy… To będzie jakoś… Ostatni piątek przed wigilią. – Dziewczyna liczy krótko dni na palcach. – Dwudziesty pierwszy bodajże.
Gdzie?
Disco 88. To dyskoteka kawałek stąd, ze dwie przecznice będzie. Ale George’a tam raczej nie znajdziecie. On tak wyjątkowo na tańcach był, bo od tamtej pory, jak się z Iris wzięli ku sobie, to on już nigdzie nie wychodził. Dziki taki trochę był, chciał ją tylko dla siebie. Już jak na święta do domu pojechała, to mówiła, że był niepocieszony, a przecież dopiero co się poznali…
Cóż, brzmi jak ktoś z potencjałem do zadźgania przechodnia nocą. Żeby to chociaż był przypadkowy przechodzień. Ale nie był.
Czy od tamtego czasu widziała go pani jeszcze?
Raz tylko. W środę, jak Iris ostatni raz w pracy była. Przyszedł po nią pod wydawnictwo.
Jak się zachowywał?
Chyba normalnie… Cichy, ułożony, jak i wtedy na dyskotece. Iris trochę się stresowała, jak tak sobie teraz myślę… Ale ja założyłam, że to tak tym ściemnianym chorobowym, że jakieś ważne plany ma… O mój boże, o boże, przecież ja mogłam się domyślić, że coś jest nie tak!
Nie mogła pani. – Sebastian pochyla się, by położyć swoją dłoń na rozedrganej dłoni Lily, dodając jej otuchy. Widzi, że trochę serdeczności działa na dziewczynę lepiej niż stanowczość, co choć nie jest jego wymarzonym scenariuszem, stara się akceptować. – Proszę jeszcze o opisanie tego George’a. Może jakieś przypuszczenia odnośnie tego, gdzie go znajdziemy? Lub gdzie może znajdować się teraz Iris?
Sebastian Verity
Wiek : 49
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : North Hoatlilp
Zawód : Protektor
Judith Carter
ANATOMICZNA : 1
NATURY : 5
ODPYCHANIA : 24
WARIACYJNA : 1
SIŁA WOLI : 20
PŻ : 190
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 10
WIEDZA : 13
TALENTY : 24
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t381-judith-carter
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t424-judith-carter#1425
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t785-hey-jude
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t423-skrzynka-judith#1424
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f118-red-bear-stronghold
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1056-rachunek-bankowy-judith-carter
ANATOMICZNA : 1
NATURY : 5
ODPYCHANIA : 24
WARIACYJNA : 1
SIŁA WOLI : 20
PŻ : 190
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 10
WIEDZA : 13
TALENTY : 24
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t381-judith-carter
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t424-judith-carter#1425
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t785-hey-jude
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t423-skrzynka-judith#1424
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f118-red-bear-stronghold
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1056-rachunek-bankowy-judith-carter
Sebastian nie jest palcem robiony (kilka lat temu nie przeszłoby mi to nawet przez myśl – teraz tylko nie przejdzie przez gardło, dostrzegam postęp w docenianiu jego persony) i widzę, że też wie, że dziewczyna kłamie jak z nut. Nie zamierzam odpuszczać, a przy tym mogę liczyć na jego wsparcie. Gdy się nachyla, gdy słyszę pierwsze słowa jego głosu wiem, że przybrał taktykę dobrego policjanta. Nie przeszkadza mi to. Ja się nie nadaję na współczującą niewiastę, która przytuli do piersi i pocieszy. Za to on, patrząc po tym, jak skutecznie wywołał szok u Paterson i pięknie ją zmanipulował, nadawał się o wiele lepiej.
Tym razem to ja przyglądam się akcji z bocznego fotela. Nie odzywam się, nie psioczę w myślach. Jestem zdystansowana wobec niego i całej sytuacji i tak powinno być od samego początku, powinnam zachować chłodny profesjonalizm. Zamiast tego miotałam się jak gówniara, której rodzice dali szlaban na telewizję.
Jestem skończoną kretynką i najwyższy czas z tym skończyć.
Przysłuchuję się toczącej się beze mnie rozmowie. Chłopak w rzeczywistości miał na imię George. Poznał Iris stosunkowo niedawno, bo tuż przed Narodzinami Aradii, przekładając z pierdolonego na nasze, na potańcówce, pewnie jakiejś świątecznej. Z tego co mówi Paterson, George nie był typem, który chadzał na potańcówki, a wyciągnęli go najpewniej koledzy. Świat zna mnóstwo takich historii – zahukany chłopiec czy dziewczyna dają namówić się kolegom i poznają miłość życia. Brzmi jak scenariusz na komedię romantyczną.
Gdyby tylko ta nie skończyła się zaatakowaniem kapłana i interwencją Czarnej Gwardii. Cóż, widocznie będzie to bardziej Romeo i Julia, sami przeciwko światu, niż Grease z Travoltą.
Tak czy inaczej – warto zajrzeć do Disco 88, zweryfikować, czy chłoptaś faktycznie był tam pierwszy raz, czy też raczej stale tam bywał, tylko wciskał kit wszystkim laskom dookoła. O wiele lepszym tropem byłoby jednak dowiedzenie się, gdzie mieszkał – a więc znalezienie jakiegoś kolegi i odpowiednie nastraszenie, aby zaczął gadać.
Miałam zamiar odezwać się i wydusić z dziewczyny rysopis tego George’a, albo jakieś informacje na temat jego koleżków, kiedy dostrzegłam jeden, drobny, zupełnie nieważny szczegół.
Oczy zmrużyłam zupełnie nieświadomie, za to zupełnie świadomie przygryzłam boki policzków i czubek języka, żeby tylko niczego nie powiedzieć. Wciągnęłam powietrze do płuc przez nos i patrzyłam, jak Verity bezczelnie trzyma za łapkę biedną, kurwa, Lily Paterson, żebym się nie popłakała i nie wzruszyła jej biednym losem.
Ktoś się tu chyba za bardzo wczuł w rolę pocieszyciela i dobrego policjanta.
Albo takie młode siksy są po prostu w jego guście. On na pewno jest w guście tej konkretnej młodej siksy, patrząc na to, że wcale nie zabrała dłoni, a jedynie drgnęła lekko i spojrzała na Sebastiana tak, jakby miał zawyrokować o jej istnieniu.
Kurwa, zaraz stąd wyjdę.
George był dość wysoki i taki bardzo szczupły. Ma brązowe włosy, zazwyczaj je czesze na żel. Wie pan, to taka moda teraz jest – Lily nagle stała się niesamowicie wylewna pod wpływem cudownego dotyku Sebastiana, widzę. – Jak go widziałam, ubierał się tak dość przeciętnie. Dżinsy, bluzka, czasem jakaś luźna bluza. I miał oczy w dwóch różnych kolorach. Iris się to bardzo podobało. Nie mam pojęcia gdzie mieszka…
A gdzie mieszka Iris?Tego też pani nie wie?, mam na końcu języka, ale nie mogę być wredna.
Lily Paterson spogląda na mnie, jakby zaskoczona, że w ogóle tu jeszcze siedzę. No proszę, taka smutna niespodzianka, że nie są jednak na randeczce. Ale ręki, widzę, wcale nie zabrała.
Dwie przecznice dalej wynajmowała mieszkanie – odpowiada mi, ale patrzy teraz na Sebastiana. Mam ochotę jej zanucić jakąś słodką balladę Jacksons 5. – Mogę pana zaprowadzić.
Wystarczy, jak pani napisze adres na kartce. – Bardzo szybko wyleciałam z tej rozmowy i jestem pod wrażeniem, że jeszcze nie liczę jej zębów leżących na podłodze. – Tak jak adres tej dyskoteki.
Dalej sobie poradzimy sami, bez zbędnego balastu.
Paterson patrzy na Sebastiana, jakby miał zawyrokować, czy faktycznie lubimy takie zabawy, czy ignorujemy wredną jędze, która jest tylko piątym kołem na tym przemiłym spotkaniu. Niesamowite, kto by pomyślał, że tak łatwo można się zakochać – wystarczy dotknąć rączkę i troszkę poklepać po główce.
Judith Carter
Wiek : 48
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : Cripple Rock
Zawód : Sumienna - Czarna Gwardia
Sebastian Verity
ODPYCHANIA : 25
SIŁA WOLI : 24
PŻ : 192
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 8
TALENTY : 19
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t620-sebastian-verity#3560
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t709-sebastian-verity
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t1145-sebastian-verity
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t711-poczta-sebastian-verity
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f142-willowside-14
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1114-rachunek-bankowy-sebastian-verity#10472
ODPYCHANIA : 25
SIŁA WOLI : 24
PŻ : 192
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 8
TALENTY : 19
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t620-sebastian-verity#3560
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t709-sebastian-verity
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t1145-sebastian-verity
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t711-poczta-sebastian-verity
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f142-willowside-14
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1114-rachunek-bankowy-sebastian-verity#10472
Sebastian z pewną ulgą przyjmuje fakt, że drobna manipulacja zadziałała i dziewczynie rozplątał się język. Dzięki temu mogą ruszyć dalej, składać kolejne elementy układanki i ruszyć ze śledztwem. Nienawidził, gdy te stawały w martwym punkcie, dlatego docenia to, że do tej pory udało im się uniknąć podobnego scenariusza w przypadku sprawy kapłana. Właściwie sprawa wydaje się dość prosta, sprawca jest jasny, a jedyny cel to znalezienie jego i czarownicy, która musi stanąć przed sądem, by wyjaśnić swój udział w tym karygodnym przestępstwie. W zasadzie Verity byłby rozczarowany, gdyby dwójce doświadczonych gwardzistów, takiej, jaką są z Judith, nie udało się tej sprawy rozwiązać w ciągu maksymalnie kilku dni. Na szczęście nic nie zapowiada niepowodzeń. Choć co idzie zbyt łatwo, zazwyczaj ma ostry haczyk, który wyjątkowo nieprzyjemnie wbija się w te najwrażliwsze miejsca. Cóż, nie ma co wybiegać.
Dłoń Sebastiana wysuwa się z objęć Lily dopiero, gdy Judith zaleca jej zapisanie adresów, a sam Verity popiera ten pomysł, zachęcająco wskazując gestem wyjęty wcześniej notesik z długopisem. Właściwie nie zdawał sobie nawet sprawy z tego, jak długo trzymał jej dłoń. Nie jest to coś, co wywarłoby na nim jakiekolwiek wrażenie, nic więc dziwnego, że nie zwrócił na to uwagi. I byłby niezmiernie zaskoczony, gdyby tylko dowiedział się, jak inaczej odczuła to Carter.
Gdybym mogła jeszcze jakoś pomóc… – Lily uśmiecha się trochę bezradnie i z przejęciem, ale serdecznie, gdy przekazuje notes do ręki Sebastiana. Ten raczy ją drobnym skinięciem głowy na znak, że przyjął do wiadomości jej chęć pomocy, ale teraz już nie sili się na sztuczny uśmiech czy inne niepotrzebne zabiegi. Mają już to, po co przyszli.
W razie potrzeby skontaktujemy się z panią, do widzenia.
Po drodze na dwór przyjrzał się zapisanym adresom. Jeden z nich, ten do domu Iris, porównał z notatką zostawioną przez rodziców czarownicy. Adres, podobnie jak imię mężczyzny, również nie odstępuje od informacji, które już mieli.
Zaskakująco szczera, jak na młodocianą recydywistkę. – Recydywistka to wyjątkowo delikatne słowo na potencjalnego zdrajcę Lucyfera, kościoła i wszystkich wartości, które są świętością dla każdego czarownika. Ale „potencjalny” to słowo klucz, dlatego Sebastian nie posuwa się do obelg, w końcu nawet jeśli najoczywistszą wersją wydaje się ta, w której dziewczyna jest winna, to nie ma prawa wysuwać wniosków niepopartych twardymi faktami i dowodami. Jest na to jeszcze za wcześnie.
Co o tym wszystkim myślisz? – zagaduje do Judith, podejmując krok w stronę mieszkania, które według mapy jest trochę bliżej niż klub. W międzyczasie odpala kolejnego już dzisiaj papierosa i tym razem również, drogą nawyku, oferuje go Judith.
Sebastian Verity
Wiek : 49
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : North Hoatlilp
Zawód : Protektor
Judith Carter
ANATOMICZNA : 1
NATURY : 5
ODPYCHANIA : 24
WARIACYJNA : 1
SIŁA WOLI : 20
PŻ : 190
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 10
WIEDZA : 13
TALENTY : 24
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t381-judith-carter
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t424-judith-carter#1425
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t785-hey-jude
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t423-skrzynka-judith#1424
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f118-red-bear-stronghold
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1056-rachunek-bankowy-judith-carter
ANATOMICZNA : 1
NATURY : 5
ODPYCHANIA : 24
WARIACYJNA : 1
SIŁA WOLI : 20
PŻ : 190
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 10
WIEDZA : 13
TALENTY : 24
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t381-judith-carter
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t424-judith-carter#1425
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t785-hey-jude
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t423-skrzynka-judith#1424
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f118-red-bear-stronghold
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1056-rachunek-bankowy-judith-carter
Gasnąca nadzieja w oczach delikwentki daje mi tylko cień satysfakcji. Verity prawdopodobnie nawet nie jest świadomy, jak bardzo ugasił podsycone przez niego własnoręcznie pragnienie i myśli, które szalały we własną stronę, prowadząc tam, gdzie nawet nie miałam ochoty docierać domysłami, a jednak i tak to zrobiłam i byłam przez to na Lily Paterson kurewsko wkurwiona.
Oddycham głębiej w chwili, w której wychodzimy z redakcji. Oglądam się jeszcze za siebie, żeby zobaczyć, jak dziewczyna stoi w lekkim oddaleniu od szyby. Jeszcze chwila a wyciągnie chusteczkę aby nią pomachać i obetrzeć łzy po odejściu ukochanego, kurwa. Kto by pomyślał, że kręcą ją tacy dojrzali faceci.
Ta nasza kultura lubi podwójne standardy. Kobieta – im młodsza tym lepsza. Facet – im starszy tym lepszy. Kobiety szybko się zużywały i faceci, szczególnie ci bogaci, nie mieli żadnych oporów, aby zastąpić je lepszym modelem. Najlepsze w tym wszystkim jest to, że nawet bym o tym teraz nie myślała, gdyby nie tamta sytuacja sprzed miesiąca, która załamała moje postrzeganie siebie jako osobę bezpłciową, poza sferą jakiejkolwiek atrakcji.
Tak myślałam o sobie przez całe życie i teraz czułam się cholernie źle, nie wiedząc, na czym stoję, ale udając, że wszystko jest w porządku i jest nawet całkiem wygodnie.
Do tej pory nie wiem, czemu Verity to zrobił. Nie wiem też, czemu ja to zrobiłam i nie wiem, dlaczego teraz wariuję na punkcie myśli, że jakaś gówniara obślinia szybę, patrząc jak jej wątpliwa miłość odchodzi, by szperać dalej w ludzkich brudach.
Spoglądam na Sebastiana, kiedy ten się do mnie odzywa, jakby nic się nie stało. W jego głowie pewnie tak to wyglądało. Może tego nie zauważył, a może jest skończonym skurwielem, który zabawił się z jedną, a teraz ma chęć na drugą. W tym momencie nie jestem w stanie powiedzieć nic na jego temat i wiem, że nic nie wiem.
Albo nie jest psychopatką i to, co zrobiła, zrobiła przez głupotę. Wygląda mi to na liche zacieranie śladów albo uznanie, że zamknięcie oczu sprawi, że nagle zniknie.
To tak poniekąd wyglądało. Stało się – wydało się, trzeba było z tym żyć i myśleć, co zrobić, żeby zatuszować błędy i zatrzeć ślady.
Opcją jest, że był jeszcze jeden czarownik, który by ukrył wystarczająco skutecznie ową recydywistkę, tylko o tym czarowniku nie mógłby wiedzieć nikt, skoro jeszcze nie natrafiliśmy na jego trop.
Drugą opcją jest, że ktoś nas okłamał i pomagał się ukrywać Iris.
Następnym razem spróbuj zaprosić jakąś laskę na randkę, to może przyniesie Ci Iris w zębach. – Chciałam sobie darować, ale nie mogłam. Patrzyłam w bok, wyciągając krótkim i szybkim ruchem fajkę z opakowania Sebastiana. – Oszczędzi nam to łażenia.
W zasadzie nie wiem, dlaczego jestem o to zła. Za mało zła, żeby ciskać w niego piorunami z oczu, za bardzo zła, żeby sobie darować ten przytyk.
Szukam po kieszeniach zapalniczki, bo nigdy się z nią nie rozstaję. Teraz tym bardziej nie mam ochoty prosić Verity’ego o ogień.
Judith Carter
Wiek : 48
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : Cripple Rock
Zawód : Sumienna - Czarna Gwardia
Sebastian Verity
ODPYCHANIA : 25
SIŁA WOLI : 24
PŻ : 192
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 8
TALENTY : 19
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t620-sebastian-verity#3560
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t709-sebastian-verity
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t1145-sebastian-verity
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t711-poczta-sebastian-verity
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f142-willowside-14
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1114-rachunek-bankowy-sebastian-verity#10472
ODPYCHANIA : 25
SIŁA WOLI : 24
PŻ : 192
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 8
TALENTY : 19
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t620-sebastian-verity#3560
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t709-sebastian-verity
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t1145-sebastian-verity
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t711-poczta-sebastian-verity
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f142-willowside-14
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1114-rachunek-bankowy-sebastian-verity#10472
Czy rzeczywiście Iris poświęciła swoje życie w dosłownym znaczeniu tego słowa, przez zwykłą, młodzieńczą głupotę? Przykry scenariusz. Sebastian czułby się dużo lepiej, gdyby okazała się perfidną zdrajczynią, która wie co robi i zwyczajnie miała nadzieję, że uda jej się przechytrzyć gwardię. Ale zbrodnia karana śmiercią przez zamydlenie oczu wątpliwą miłostką do byle śmiecia? Jakiż to koszmar dla rodziców i jakie marnotrawstwo życia oraz daru Lucyfera. Sebastian nie ma problemu z zabijaniem na rozkaz, ale to nie znaczy, że znaczenie tych wszystkich śmierci zupełnie po nim spływa. Nawet po tych wszystkich latach żałuje niemal każdego życia, które przyszło mu zabrać. Nie tylko magicznego, ale i tego, na którego łaska Lucyfera jeszcze czekała. Bo przecież to nastanie. Magia opłynie cały świat i nie będzie potrzebne już rozróżnienie. Wszyscy będą zjednoczeni pod ręką jedynego słusznego Pana.
Czy naprawdę można być aż tak durnym? Jeśli masz rację, co ona sobie myślała? – Frustracja przebija się przez głos Sebastiana, aż wyładowuje ją na nieco gwałtowniejszym buchu. Nie ma co. Jeszcze nie wiedzą, jaka jest prawda. Zresztą, w gruncie rzeczy to tylko kolejna sprawa, o której niedługo zapomni. Był świadkiem dużo bardziej przykrych scenariuszy, potrafi radzić sobie z tą frustracją.
Idą przez chwilę w ciszy, aż Judith znów się odzywa, sprowadzając na siebie zaskoczone spojrzenie Sebatiana. Ten patrzy na nią bez zrozumienia, aż w końcu mruży delikatnie oczy, a jego usta wyglądają, jakby zaraz miały wygiąć się w niedowierzającym uśmiechu.
Czy ty… – Nie. To nie miejsce i nie czas. Zresztą, ta myśl, nawet jeśli jako jedyna ma sens w obliczu tego, co właśnie powiedziała Judith, wydaje się niedorzeczna. Judith Carter zazdrosna o przypadkową siksę? Judith Carter zazdrosna? O kogokolwiek?
Nie może teraz o tym myśleć, mają sprawę do rozwiązania i nie potrzebują rozproszenia.
Nieważne. To tutaj. – Zatrzymuje się przed kamienicą. Poświęca chwilę na dopalenie papierosa i gdy tylko obydwoje porzucają niedopałki, wchodzą na zimną klatkę, korzystając z tego, że drzwi są otwarte.
Puka do drzwi mieszkania, do którego mają adres, ale jak można się domyślić, nikt im nie odpowiada. Ze środka nie docierają też żadne dźwięki.
Aperite. – Słychać cichy zgrzyt zamka i już moment później przekraczają próg niewielkiego, jednopokojowego mieszkania, w którym panuje dość pokaźny bajzel. – Albo myli łóżko z szafą, albo pakowała się w pośpiechu – myśli głośno, zerkając na porozwalane wkoło ubrania.
Bez zwlekania bierze się za przeszukiwanie szuflad i przeglądanie dokumentów. A nuż coś tutaj będzie stanowić jakąkolwiek wskazówkę.

Rzucam na Aperite, udane.
Sebastian Verity
Wiek : 49
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : North Hoatlilp
Zawód : Protektor
Judith Carter
ANATOMICZNA : 1
NATURY : 5
ODPYCHANIA : 24
WARIACYJNA : 1
SIŁA WOLI : 20
PŻ : 190
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 10
WIEDZA : 13
TALENTY : 24
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t381-judith-carter
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t424-judith-carter#1425
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t785-hey-jude
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t423-skrzynka-judith#1424
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f118-red-bear-stronghold
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1056-rachunek-bankowy-judith-carter
ANATOMICZNA : 1
NATURY : 5
ODPYCHANIA : 24
WARIACYJNA : 1
SIŁA WOLI : 20
PŻ : 190
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 10
WIEDZA : 13
TALENTY : 24
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t381-judith-carter
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t424-judith-carter#1425
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t785-hey-jude
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t423-skrzynka-judith#1424
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f118-red-bear-stronghold
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1056-rachunek-bankowy-judith-carter
To co myślą zakochane nastolatki? – odpowiadam mu pytaniem, nim wzruszam ramionami. – Nie wiem, nie pytaj mnie, zapytaj jakąś nastolatkę albo zakochaną dziewczyneczkę. Czy ja Ci na taką wyglądam?Nie kuś losu, Judith, bo jeszcze usłyszysz coś, czego usłyszeć nie chcesz.Może Padmore Ci prędzej powie. Albo Marwood – dopowiadam, nim podkuszę go, żeby faktycznie się zastanawiał nad faktem, czy wyglądam na osobę zakochaną. A z kolei Padmore i Marwood wyglądają na szczęśliwe w swoich małżeństwach, więc one prędzej by odpowiedziały, jakie głupoty robi się z miłości, szczególnie w durnym wieku młodości. Zdaje się, że Winnifred miała prawie tyle samo lat co delikwentka, więc łatwo można porównać.
Trochę żałuję tego, co powiedziałam, a trochę nie. Nie, bo należało mu się, zachciało mu się macać po łapach jakieś młodsze dziewczynki, które mogłyby być jego córkami. A tak, bo… ten głupi uśmieszek sugerujący zbyt wiele wkurwia mnie na tyle, że mam ochotę go zetrzeć. Ale tego nie robię. Ograniczam się jedynie do morderczego spojrzenia, bo co on właściwie sobie śmie sugerować? Że miałabym być zazdrosna o jakąś ładną małolatę i trzymanie za rączkę?
W życiu.
Na szczęście temat się urywa, bo docieramy na miejsce. Na szczęście.
Verity elegancko radzi sobie z zamkniętymi drzwiami. Miejsce nie było zabezpieczone żadnym potężniejszym zaklęciem ani rytuałem, a jakże. Na wszelki wypadek rzucam jeszcze cicho Quidhic, rozglądając się bacznie. Jakaś część mnie wyczuwa wyraźnie magiczną obecność – dziwne szarpnięcie, jakby pod skutkiem rytuału. Czyli jednak mieszkanie było zabezpieczone.
Nie na tyle w pośpiechu, żeby darować sobie rytuały – stwierdzam, rozglądając się bacznie, lecz nie po rzeczach, a ścianach, sufitach i podłogach. – Nie czuję się inaczej niż przed wejściem tutaj. Być może to rytuał bezobcy. Madden najwidoczniej chciała mieć pewność, czy i kiedy ktoś jej będzie szukał.
Nasz błąd, że nie sprawdziliśmy tego przed wejściem. Z drugiej strony – to mógł być ktokolwiek. Rodzice, przyjaciele.
Chyba że ktokolwiek o tym wiedział. Lub ktokolwiek odprawił rytuał za nią.
Przechodzę do dalszych pomieszczeń – namalowany pentagram potwierdza moje przypuszczenia, a na jego brzegach widzę poprzewracane, niedopalone świece.
Jeśli to ona odprawiła rytuał, mamy wyścig z czasem. I kilka pytań do jej rodziców, czy na pewno córeczce w czymś nie pomogli. – Wracam do pomieszczenia, gdzie w stercie ubrań grzebał przed chwilą Verity. – Znalazłeś coś jeszcze?

Quidhic, 41+20=61, próg osiągnięty
Judith Carter
Wiek : 48
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : Cripple Rock
Zawód : Sumienna - Czarna Gwardia
Sebastian Verity
ODPYCHANIA : 25
SIŁA WOLI : 24
PŻ : 192
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 8
TALENTY : 19
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t620-sebastian-verity#3560
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t709-sebastian-verity
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t1145-sebastian-verity
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t711-poczta-sebastian-verity
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f142-willowside-14
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1114-rachunek-bankowy-sebastian-verity#10472
ODPYCHANIA : 25
SIŁA WOLI : 24
PŻ : 192
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 8
TALENTY : 19
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t620-sebastian-verity#3560
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t709-sebastian-verity
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t1145-sebastian-verity
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t711-poczta-sebastian-verity
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f142-willowside-14
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1114-rachunek-bankowy-sebastian-verity#10472
To, co myślą zakochane nastolatki. Sebastian nie ma pojęcia co się za tym kryje, może się tylko domyślać. W przeciwieństwie do Judith, nigdy nie miał nastoletniej córki, więc z pewnością nawet Carter wie lepiej od niego, do jakiej głupoty zdolne są zakochane siksy. On ma w nie trochę więcej wiary, zapewne właśnie dlatego, że nigdy na dłużej nie miał z żadną do czynienia. Ale prawda jest taka, że w swojej karierze spotkał się z różnymi rodzajami skrajnego kretynizmu i naiwności. Chyba dziwi się już tylko z zasady, by zachować jakieś pozory i przekonać się, że ma w sobie jeszcze jakieś człowiecze odruchy, że coś wciąż może go negatywnie zaskoczyć. Jak dotąd najbardziej zaskoczył go początek apokalipsy, ale i z tym już zdążył się oswoić. Chyba czas pogodzić się z tym, że po dwudziestu pięciu latach w gwardii nie jest się już w pełni człowiekiem. Ta praca wypiera z ludzkich odruchów i emocji, które powinno się czuć. Tak, nawet ta frustracja może i jest trochę wymuszona. Z zasady.
Wbrew obawom Judith, nawet nie zastanawia się nad jej pytaniem, czy wygląda mu na zakochaną nastolatkę. Znów – to nie miejsce i nie czas, woli skupić się na zadaniu. Poza tym nie wiadomo, co musiałoby się stać, żeby Sebastian tracił czas na tak absurdalne rozważania, a na dodatek odniósł je do siebie. Judith zakochana w nim – to nie wyglądało jak prawdopodobny scenariusz nawet po nocy, którą razem spędzili. Może gdyby zatrzymał się dłużej na tym temacie, inaczej by to wszystko widział, może doszedłby do niepokojącego wniosku, że owszem, ta noc zmieniła więcej niż by sobie życzyli. Ale na szczęście jego myśli podążają w zupełnie innym kierunku.
Po swoich szybkich poszukiwaniach dołącza do Judith i zerka na krąg. Świece nadal się dopalają, mimo że Iris wyjechała rzekomo w środę, a mają przecież już poniedziałek. Wróciła tu, żeby odprawić lub wznowić rytuał, czy ktoś zrobił to za nią?
Tak – odpowiada na pytanie Judith i unosi dłoń z cienkim albumem, zawierającym głównie zdjęcia z dzieciństwa. Podchodzi do Carter i wskazuje konkretnie kilka z nich, gdzie w tle widać charakterystyczny, drewniany domek, a na niektórych również skrawek znajdującego się za nim jeziora bądź sadzawki. – Chyba warto przypomnieć rodzicom Iris konsekwencje zatajania informacji. Odpuśćmy sobie klub. Tak jak mówisz, od teraz to wyścig z czasem.

Judith i Sebastian z/t.
Sebastian Verity
Wiek : 49
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : North Hoatlilp
Zawód : Protektor
Agatha Rauschenberg
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t1267-agatha-rauschenberg#12824
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t1281-agatha-rauschenberg#13212
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t1283-agatha-rauschenberg#13215
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t1282-poczta-agathy#13214
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1284-rachunek-bankowy-agatha-rauschenberg#13216
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t1267-agatha-rauschenberg#12824
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t1281-agatha-rauschenberg#13212
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t1283-agatha-rauschenberg#13215
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t1282-poczta-agathy#13214
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1284-rachunek-bankowy-agatha-rauschenberg#13216
10 marca 1985

Miała o tyle szczęścia, że drogę z Salem do Bostonu pokonywało się w przeciągu godziny.
Jakim cudem więc ta odległość aż tak ich podzieliła?
Jakimś sposobem i Agatha, i Mark przez ten czas wyprowadzki do Salem nie znaleźli drogi do siebie. Jakby wszystkie szosy przestały istnieć, a samochody przestały jeździć. Nie było dróg, nie było środków transportu. Z czasem nie było również listów ani telefonów. Po prostu – cała cywilizacja zanikła wraz z dystansem, jaki ich podzielił.
Już wcześniej nie było kolorowo. Małżeństwo nie było szyte na miarę, a z pewnością nie było skrojone na Agathę. Mark chciał być dobrym mężem i się nie stawiał. Agatha chciała… chciała nie widzieć w sobie odbicia własnej matki siedzącej po pachy w pieluchach, która do niczego w życiu nie doszła. Dlatego wybrała karierę ponad męża i dziecko.
Być może wciąż nie docierała do niej waga tej podjętej decyzji. Być może wciąż nie widziała dokładnie momentu, w którym to wszystko koncertowo się zjebało.
Wygląda na to, że tak właśnie wygląda małżeństwo. Niekolorowo, pełne zimnej wojny i smutku, kiedy jedno ciągnie w jedną, drugie w drugą, a gdzieś pośrodku pozostaje niczemu niewinne dziecko, patrzące to w jedną, to w drugą stronę.
Być może Agatha powinna jakoś zareagować, kiedy odebrała list.
Był to dzień, w którym została mianowana na prokuratora. Miała co świętować i świętowała – do domu wróciła zmęczona i szczęśliwa. I niezbyt trzeźwa. Matka przekazała jej list, Agatha go przeczytała. I wypiła jeszcze więcej wina.
Potem sprawa jakoś tak sama rozmyła się, rozeszła po kościach. Nigdy nie było czasu, nigdy nie było sposobności. Być może Agatha wyparła w swojej podświadomości fakt, że taki list w ogóle otrzymała i go przeczytała.
Mimo wszystko gdzieś z tyłu głowy kołatała się myśl, że coś się rozpadało.
Parkując przy zadbanej alejce, którą znała bardzo dobrze z lat poprzedniego życia, kiedy jeszcze mogła powiedzieć śmiało mam rodzinę, mam męża i mam syna, stwierdziła, że tutaj, w przeciwieństwie do jej życia, nic się nie zmieniło.
Być może każdy na jej miejscu zastanowił się przed tym, z czym tu przyjechała. Czy to w ogóle wypada, czy nie lepiej spróbować inaczej. Tylko to, z czym przyjeżdżała, było ważniejsze niż rozwód i ważniejsze niż zawody miłosne. Chodziło o jej karierę i jej dobre imię.
Nie miała pojęcia, czy Mark będzie w domu. Przyjechała tu bez ostrzeżenia, pod adres starego mieszkania, nawet niepewna, czy wciąż mieszka w tym samym domu. Bez planu, bez pomyślunku, co mu dokładnie powie. Nie miała na to czasu. Na nic nie miała czasu i powinna czym prędzej poprzekładać również spotkania – ale najpierw chciała rozwiązać kwestię pomocy.
Zadzwoniła pod stary adres. Odczekała kilka sekund, nim zadzwoniła ponownie. Za drzwiami usłyszała ruch i ciężkie kroki, nim drzwi się otworzyły (była pewna, że wpierw sprawdził przez judasza, kto przed drzwiami stoi i zastanowił się dwa razy, czy te drzwi faktycznie otworzyć).
Decyzja zapadła, a zza drzwi wyłoniła się znajoma, nieświeża, nieco rozespana twarz.
Agatha? – Mark nie krył zdziwienia. W przeciwieństwie do niej, nie był zbyt dobry w te kłamstwa i aktorskie gierki.
Cześć. Mogę wejść? – rzuca krótko na powitanie, zaglądając już w głąb mieszkania.
Mark po krótkim wahaniu robi krok w tył, wpuszczają swoją (jeszcze) żonę do środka.
Nie powinna w ogóle o to pytać – mieszkanie powinno być tak samo jego, jak i jej. Tylko, że obecnie było jak było. Nie wiedziała, czy da się to jakoś zmienić.
Coś się stało? – pyta ostrożnie. – Coś nie tak z Erickiem?
Jej wizyty były na tyle rzadkie, że musiało się coś świat. Musiał zawalić się świat. Musiało coś się stać ich synowi, być może musiała zbankrutować, stracić dach nad głową. Albo mieć właśnie w rękach walący się świat.
Nie. Chciałam z Tobą porozmawiać o czymś innym.
Oboje przedostali się z korytarza do salonu, gdzie usiedli za stołem. Bez wody, bez herbaty. Mark był zbyt rozespany, zmęczony i zszokowany, żeby pamiętać o odpowiednim ugoszczeniu własnej żony. Żony, która nie powinna być tutaj tylko gościem.
To bardzo poważna sprawa, dlatego chcę, żebyś mnie najpierw wysłuchał. Dobrze?
Skupienie na twarzy Marka staje się coraz bardziej widoczne. W skupieniu kiwa głową. Jest zrezygnowany, przemęczony. Mieszkanie wciąż wygląda na w połowie puste, jakby Agatha miała za moment wrócić z dzieckiem i wszystko miało być znów dobrze.
Być może pozew rozwodowy wcale nie miał być szczerym odruchem „mam tego dość”, a wołaniem o uwagę.
Zaledwie przed chwilą rozmawiałam z diakonem w Salem. Nie chciałam tego, ale dostałam bardzo trudną sprawę od znajomego, który się rozchorował i nie mógł przyjść na spotkanie… nieważne. Ważne, że… ten diakon, to też sędzia. W cholerę trudny sędzia, ale jakimś cudem dał mi szansę się wykazać. Według sprawy, z którą udało mi się zapoznać, mężczyzna miał być oskarżony o zdradę Lucyfera dla chrześcijańskiej kobiety, chciał przejąć jej wyznanie, z tym tylko, że nie ma obecnie żadnych dowodów i świadków, a kobieta rozpłynęła się w powietrzu. Udało mi się go przekonać, że to poważne przestępstwo, a on dał mi dwa tygodnie na odnalezienie tej kobiety. Nie znam się na tropieniu i prowadzeniu śledztw, ale od razu pomyślałam o Tobie. Ty, jako agent FBI, mógłbyś mieć dostęp do baz danych, może udałoby się ją w jakiś sposób odnaleźć prędzej niż tylko za moją pomocą. To sprawa życia i śmierci. Pomożesz mi, Mark?
Głucha cisza zawisa pomiędzy jednym a drugim. Echo ostatnich słów krótkiego streszczenia Agathy odbija się jeszcze od na w pół pustego mieszkania. Mark siedzi, nie patrząc na Agathę. Dłonie położone ma na blacie stołu, a wzrok spuszczony w dół. Nie wydobywa się żaden dźwięk, jeszcze przez krótką chwilę.
Czyli… - zaczyna cicho, wciąż nie podnosząc głowy. – Przyjechałaś tu po to, żeby prosić mnie o pomoc w Twojej sprawie?
Teraz, kiedy mówił to takim tonem, miała wrażenie, że to, co zrobiła, brzmiało dla niego jak obelga. Dlaczego?
Nie obchodzi Cię, że nasza rodzina się rozpada. Że Erick może stracić matkę, ojca, że jest rozdzielony od obojga rodziców, że zamiast matki wychowuje go babcia. Że w styczniu, do cholery, złożyłem pozew o rozwód. Jak myślisz, dlaczego, Agatha? – Kiedy podnosi twarz, wcale jej się nie podoba to, co w niej widzi. – Bo mam taki kaprys? Mogłem sprowadzić tu jakąś kobietę. Ale nie. Mieliśmy umowę i myślałem, że się z niej wywiążesz. Jaki byłem głupi… A teraz, po latach ciszy, po tym wszystkim, Ty przychodzisz do mnie i jedyne, co Cię interesuje, to Twoja praca?
Agatha patrzy na niego z niedowierzaniem. W jej głowie trwa proces – gdzie popełniłam błąd? Co takiego się stało, że Mark zaczął być taki zły? Czy to taka zbrodnia – poprosić męża o pomoc?
Wyjdź stąd – mówi chłodno, wstając od stołu. – Wyjdź i mi się tu nie pokazuj.
Mark, Ty nie rozumiesz…
Nie, to Ty nie rozumiesz. – Krótki, ironiczny śmiech wydobywa się z jego ust. – W ogóle się nie zmieniłaś. Jesteś jeszcze gorsza niż kiedy się stąd wynosiłaś.
Mark…
Wyjdź. Zobaczymy się na sali sądowej. W końcu to z nią mnie zdradzałaś przez te wszystkie lata.
Agatha podnosi się z miejsca niepewnie, wciąż kalkulując, co takiego się stało, że Mark tak bardzo się na nią wkurzył. Mimo wszystko krótki stukot obcasów oznajmia jej trasę do drzwi. Nawet, jeśli nie rozumie, co się stało.
I pożegnaj się z Erickiem. Żaden sąd nie odda dziecka takiej matce jak Ty.
Słowa nikną za zatrzaśniętymi drzwiami. Krótkie kliknięcie zamka dzieli ją od dawnego życia na zawsze.

Agatha z tematu
Agatha Rauschenberg
Wiek : 38
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : Salem, Massachusetts
Zawód : prokurator / adwokat
Barnaby Williamson
ANATOMICZNA : 5
ODPYCHANIA : 33
WARIACYJNA : 1
SIŁA WOLI : 11
PŻ : 189
CHARYZMA : 8
SPRAWNOŚĆ : 14
WIEDZA : 5
TALENTY : 16
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t285-barnaby-williamson#794
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t404-barnaby-williamson#1290
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t405-poczta-barnaby-ego-williamsona
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f107-ulica-staromiejska-9-6
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1062-rachunek-barnaby-williamson
ANATOMICZNA : 5
ODPYCHANIA : 33
WARIACYJNA : 1
SIŁA WOLI : 11
PŻ : 189
CHARYZMA : 8
SPRAWNOŚĆ : 14
WIEDZA : 5
TALENTY : 16
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t285-barnaby-williamson#794
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t404-barnaby-williamson#1290
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t405-poczta-barnaby-ego-williamsona
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f107-ulica-staromiejska-9-6
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1062-rachunek-barnaby-williamson
10 — IV — 1985

Cyk—cyk; przerwa; cyk.
Zegar z kukułką bez kukułki — wywarzone drzwiczki w drewnianej obudowie ujawniały brak zamieszkującego wnętrze ptaszka; Williamson potrzebował kilku sekund i cichego odchrząknięcia, żeby oderwać wzrok od ziejącej smutną pustką dziupli.
Nie zabiorę panu dużo czasu.
Wciśnięty w sprany fotel mężczyzna przypominał rannego, wyliniałego bizona; mógł mieć osiemdziesiąt lat, ale tylko pod warunkiem, że wyceniający jego wiek obserwator był w hojnym nastroju. W nieregularnych odstępach — dziwnie zgranych z nierównym tykaniem zegara — wydawał z siebie ciche he; przywitało Williamsona w progu, kiedy z wizytówką w dłoni pukał do drzwi oznaczonych przekrzywioną ósemką — wisiała na gwoździu poziomo, imitując nieskończoność.
— Zabrałeś pięć minut, to całkiem sporo.
Zasuszony daktyl zamiast twarzy, ale język ostry — gdyby Barnaby nie był szybki, staruszek zatrzasnąłby mu drzwi przed nosem.
Panie Webster—
— Andrew.
Herbata w filiżance miała kolor moczu; gdyby nie parowała, Williamson nie odważyłby się wziąć łyka.
Panie Andrew—
— Po prostu Andrew.
Utrzymanie lewej brwi na tym samym poziomie, co prawej, dziś będzie graniczyć z cudem.
Andrew. Profesor Hasty wspomniała, że posiadasz praktyczną wiedzę na—
He; gospodarz wyciągnął nogi, postukując o siebie czubkami papciów.
— Eleonore powinna skupić się na rzeźbieniu w mózgach studentów zamiast zakłócać spokój starego człowieka — Andrew siorbnął herbaty z własnej filiżanki; miała ten sam kolor, co ta Williamsona. — Nie za stary jesteś na tajne komplety?
Gdyby właśnie brał łyka, poobijany, drewniany stolik padłby ofiarą tego, co w ustach; na szczęście swoje i własnej dumy, Barnaby nie siorbał — wolał zaczekać, aż herbata przestygnie.
Nie jestem studentem.
Pan Webster — Andrew — ani myślał krępować się z unoszeniem brwi; dwie krzaczaste, siwe gąsienice powędrowały w górę czoła.
— Zawsze wolała młodszych, ale w tym wieku to już lekka przesada.
He; tym razem to gardło Williamsona wydało ten dźwięk — coś pomiędzy ochotą zwymiotowania i próbą powstrzymania tego samego.
Nie—
To trzeci raz, kiedy w przeciągu dwóch miesięcy oskarżają go o romans ze staruszką — jeszcze trochę i naprawdę zacznie w to wierzyć.
Profesor Hasty udziela mi prywatnych zajęć z magii odpychania i teorii magii.
Najszczersza prawda zabrzmiała, jakby próbował coś ukryć; pan Webster podzielał to zdanie — he zabrzmiało powątpiewająco.
— Albo bardzo dobrze płacisz, albo zauważyła potencjał.
Jedno nie wyklucza drugiego.
Chyba powiedział to za szybko; chyba wdepnął w minę lądową i ktoś powiedział uśmiech.
— Jak się nazywasz, synu?
Przedstawił się w drzwiach, ale Andrew właśnie mamrotał coś o pierdolonych wizytówkach sprzed dekady i tym, że powinienem przeprowadzić się do Kentucky i paść kurczaki do KFC.
Barnaby Willia—
— Z tych Williamsonów? — żołnierskie skinięcie głową rozwiało wątpliwości; nikt w Kręgu nie ma drutu kolczastego zamiast mięśni. — Czyli dobrze płacisz. Dwie stówy i możesz stracić kolejne pięć minut mojego życia, a wiedz, synu, że nie zostało mi wiele.
Jak na kogoś na łożu śmierci, Andrew Webster wyglądał żwawo; zaparzenie herbaty w kuchni i powrót do małego salono—sypialni—biura zajęło mu tylko dwie minuty — miał albo bardzo dobry gaz w mieszkaniu albo rytualnie zmodyfikowany czajnik.
Będę mówić szybko a intonować? Głos w głowie przeciągał się leniwie, wybudzony z drzemki na główną część nauki. — Poszukuję praktycznych wskazówek dotyczących wykorzystania magii odpychania na eksperckim poziomie. Opanowałem każde zaklęcie i każdy rytuał z—
Reticulum magicum tendere. Jaki rytuał zaczyna się od tego?
Andrew nawet nie drgnął w fotelu; filiżanka przy jego ustach parowała tak samo. Williamson spodziewał się testu, ale nie przed pierwszym ciastkiem; te wyłożone na talerzyk wyglądały, jakby poprzedni gość nadgryzł połowę.
Sieci osłabiającej.
To nie było trudne; nie, odkąd zaczął czytać podręczniki do łaciny od Orestesa.
He. Inkantacja na kulę u nogi?
To też nie było trudne — od dwóch miesięcy Williamson nosił się z zamiarem rzucenia tego rytuału we własnym mieszkaniu; los podsunął mu pod nos wskazówkę, że najwyższa pora się za to zabrać.
Sit tibi magica ligamen cum sua potestate ut locus tuus factus est in carcerem.
W pomarszczonej twarzy staruszka nic nie uległo zmianie; nadal wpatrywał się w swojego gościa wodnistymi oczami kogoś, kto widział zbyt wiele i nie ma ochoty oglądać niczego więcej — zwłaszcza młodszych, szukających naukowego wsparcia gwardzistów.
— Przynajmniej wiem, że nie kłamiesz — wymamrotane do filiżanki słowa utonęły w moczniko—herbacie. — Co chcesz wiedzieć? Teorię musiała wyłożyć ci Eleonor, więc?
Skórzana okładka trzymanego na kolanach notesu stuknęła cicho pod niecierpliwym gestem opuszków palców; Williamson zabrał notatnik i długopis, nad wyrost zakładając, że dostanie się do mieszkania — teraz nie żałował.
Jak zgromadzić w pentaklu odpowiednią ilość mocy, żeby—
He; pan Webster wreszcie się poruszył — skrawek jego twarzy nabrał barw.
— Synu, tu nie o moc chodzi. Moc masz wszędzie, magia jest tu i tu, i tam, i pewnie tam, gdzie sram — odstawiona na spodek filiżanka stuknęła cicho; Barnay odebrał to jako zaproszenie do zrobienia tego samego. — Tu chodzi o poświęcenie.
Pentakla, athame czy—?
— Masz ty pojęcie, jaką cenę trzeba ponieść, żeby rzucić Lapidatio Gradualis? Ile zapłacić Piekłu, żeby użyć Satisvitae? — tym razem he zabrzmiało prawie nagannie; Andrew nie zamierzał czekać na odpowiedź. — Moc to jedno, determinacja to drugie, opłata to trzecie. Zatrucie magiczne po tych zaklęciach skacze jak pchła. W górę, w dół, w górę, a wszystko to w kilka sekund. Jak nie jesteś zwyczajny—
Otworzony notes na kolanach i długopis w połowie drogi do niezapisanej kartki; Williamson potrzebował sekundy na zdecydowanie, ile może powiedzieć temu bostońskiemu staruszkowi z dziwną herbatą i bliżej nieokreśloną przeszłością.
Jestem.
Najwyraźniej dużo; więcej, niż własnym przyjaciołom.
He. Czułem psa, ale myślałem, że to kundel sąsiada — staruszek nie wyglądał na wstrząśniętego; słowa wypływały z niego bez wahania. — Musisz być skupiony i chcieć tego, co próbujesz osiągnąć. Rozumiesz? To magia, którą trzeba podtrzymywać i karmić samym sobą. Trochę jak z esencjomagią.
Ciemny atrament na kremowym papierze; cichy szelest poruszającej się pod długopisem kartki nie przeszkadzał panu Webster w praktycznej analizie.
— Trzeba mieć upór, skupienie i świadomość tego, co próbuje się osiągnąć, żeby w ogóle spróbować. Czarowanie bez pentakla jest trudniejsze niż magia niewerbalna, ale obie wymagają stalowych nerwów — krótki moment ciszy skłonił Williamsona do podniesienia wzroku znad notatek; Andrew patrzył prosto na niego. — Masz stalowe nerwy, synu?
Ciężko powiedzieć.
Pracuję nad tym.
Od niedawna ma dobrą praktykę; siły woli uczy się od najlepszych.
— Pracuj mocniej. Próbuj używać magii bez słów albo mamrocząc pod nosem, niewyraźnie. Później dokładaj kolejne poziomy trudności, gadaj tylko pół zaklęcia, wreszcie wcale. Musisz skupić wzrok na celu i zogniskować na nim całą moc, jasne? A potem—
Staruszek sięgnął po filiżankę, pociągając z niej porządny łyk mocznikowej herbaty; Williamson powielił ten gest, chociaż mniej zachłannie — dziś robił to, co potrafił wyjątkowo dobrze; słuchał.
— Jeśli chcesz być ekspertem, próbuj. Nie czytaj, tylko próbuj. Rytuały, zaklęcia, czuj pentakl i jego reakcje. A kiedy uznasz, że jesteś gotowy spróbować bez niego, próbuj jeszcze bardziej — fotel skrzypnął cicho pod ciężarem staruszka; mimo wieku, nadal był postawnym mężczyzną i nie trzeba było być gwardzistą, żeby wysnuć prosty wniosek; Andrew Webster nie spędził dnia za biurkiem. — Magia odpychania odpychająca jest tylko z nazwy, cała reszta to babranie się w niej po pachy. Każda pomoc się przyda, konsekrowane przedmioty, magiczne wspomagacze. Znasz działanie kła Cerberusa?
Dłoń mimowolnie powędrowała do szyi; wydobycie spod koszuli rzemyka kosztowało Williamsona pół szarpnięcia — na czerń materiału opadł kremowy, otoczony onyksową zawieszką kieł. Był większy niż zwykłego psa, nawet barghesta; Andrew rozpoznał go od razu.
— Bardzo dobrze. Do tego kości, proch i srebrna figurka miecza na najtrudniejsze rytuały. Każda pomoc w próbach opanowania tak potężnej magii jest niezbędna. Bez praktyki, nie będziesz mieć wyników.
To prawda uniwersalna, bez względu na stopień zaawansowania; w tym koktajlu tkwił jednak składnik, z którego nie można zrezygnować.
A siła woli?
Krótkie skinięcie głową w wykonaniu staruszka było potwierdzeniem, aprobatą albo tikiem.
— Jest najważniejsza. Nie możesz sobie pozwolić na to, że cię coś rozbije, jakaś sytuacja, zwłaszcza taka, która cię dotyczy osobiście — Andrew pochylał się teraz w fotelu, dobitnie skupiony na własnych słowach. — Magia odpychania to są naprawdę poważne sprawy, tu nie ma żartów. Może przyjdzie dzień, że trzeba będzie podjąć takie decyzje, że człowiek sobie nie wyobraża, że musiałby takie decyzje podjąć.
Coś mówiło Williamsonowi, że akurat tego notować nie powinien; Andrew wpadł w pułapkę własnych nie—myśli.
— I nie może być tak, że ty masz jakieś osobiste problemy, które powodują, że jesteś niesprawny do podjęcia takiej decyzji. Po prostu musisz, albo umiesz, albo nie umiesz, jak nie umiesz, to znaczy, że się nie nadajesz — harde skinięcie głową prawie rozlało herbatę — Andrew zapomniał, że znów sięgnął po filiżankę. — Taki jest składnik na sukces poziomu eksperta. Dziesięć procent szczęścia, dwadzieścia umiejętności, piętnaście skoncentrowanej siły woli. Z pięć procent przyjemności, pięćdziesiąt procent bólu i—
Chociaż hardy, nadal staruszek; pan Webster potrzebował chwili na zaczerpnięcie oddechu.
— Sto procent gotowości na to, że kiedy poniesie się porażkę, trzeba próbować od nowa — ciche klaśnięcie w pomarszczone dłonie wyglądało na koniec spotkania, ale tak naprawdę było preludium do kolejnego pytania. — Przyjechałeś samochodem, synu? Mam tu naleweczkę, sam pędziłem, człowiek na emeryturze to się nudzi.
Przyjechał samochodem — na dodatek tunelami. Jeśli zamierza wracać dziś, nie powinien, ale—
To zależy. Opowiesz o tym, na co zwracać uwagę przy rytuale Jagielskiego?
Od czego są hotele?
Uśmiech Andrew odejmował mu lat; Williamson zrozumiał, że nalewka przyda się na bolący od notowania nadgarstek.
— Usiądź wygodnie, a ja pójdę po karafkę. To będzie długi wykład.
Dwie godziny później wiedział, że Andrew nigdy nie kłamie.

z tematu
Barnaby Williamson
Wiek : 33
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : Stare Miasto
Zawód : oficer oddziału Czyścicieli w Czarnej Gwardii
Benjamin Verity II
ODPYCHANIA : 15
SIŁA WOLI : 5
PŻ : 169
CHARYZMA : 28
SPRAWNOŚĆ : 7
WIEDZA : 20
TALENTY : 3
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t713-benjamin-verity-ii
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t765-benjamin-verity-ii
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t2147-audaces-fortuna-iuvat
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t766-skrzynka-pocztowa-benjamina-verity
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f144-willowside-10
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1069-rachunek-bankowy-benjamin-verity-ii
ODPYCHANIA : 15
SIŁA WOLI : 5
PŻ : 169
CHARYZMA : 28
SPRAWNOŚĆ : 7
WIEDZA : 20
TALENTY : 3
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t713-benjamin-verity-ii
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t765-benjamin-verity-ii
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t2147-audaces-fortuna-iuvat
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t766-skrzynka-pocztowa-benjamina-verity
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f144-willowside-10
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1069-rachunek-bankowy-benjamin-verity-ii
marzec 16, 1985

Hotel. Z tych droższych, z tych gdzie za dyskrecje płaci się złotą kartą kredytową, a czyste i prasowane dolary wciska się konsjerżowi w kieszeń, jakby był ledwie skarbonką — przechowalnią na później. Odwdzięczy się przysługą. Hotele tego typu kryją w sobie 3 tajemnice. Kochanków, którzy nie potrafią utrzymać rąk przy sobie; samotnych biznesmenów w delegacjach, którzy do 1 w nocy ślęczą nad dokumentami na spotkanie z klientem następnego dnia; kokainistów, którzy znaleźli się tam przypadkiem po zakrapianym wieczorze. Kategorie ludzi czyniły z nich społeczeństwo, a Benjamin uwielbiał kategoryzować wszystkich i wszystko.
Ona — Valentina — kategoria tych, które podpalały język, które tylko swoją urodą potrafiły zniweczyć dowolny plan na dowolny wieczór. Mógł usilnie trzymać się tej swojej wierności tak długo, jak długo wokół nie istniały bodźce. Pierwszy pojawił się początkiem lutego — Valerio doskonale wiedział, co robi, posypując plastikowe menu białym proszkiem, formując go w równe kreski, a następnie podsuwając pod nos zwinięty w rulon banknot. Valentina doskonale wiedziała, co robi, gdy jej cienki papieros i kolejny drink zaprowadziły Verity'ego prosto do opuszczonej w zimowej porze oranżerii. Zima się kończyła, ale wrażenie pozostało — przekraczanie granic, za którym tak bardzo tęsknił, było teraz na wyciągnięcie ręki.
Odebrany pokój potwierdził 50% napiwkiem, gdy recepcjonistka zmrużyła lekko oczy. Nie wolno jej było nic powiedzieć, więc wzrok mówił wszystko. Kilkaset dolarów musiało wystarczyć, by ktokolwiek kto w przyszłości spyta — nie uzyskał odpowiedzi. Recepcjonistka wiedziała, kto przyjeżdża o tej porze bez nawet jednej walizki.
Potem winda — stanął gdzieś w jej tyle, opierając się o jej ścianę, gdy windziarz wcisnął guzik z 24 piętrem. Bostoński West End miał swoje zalety — widok na miasto, na rzekę. Widok na nią — nie potrafił oderwać wzroku od momentu, gdy dwoje ust, ot tak od niechcenia, przyległo do siebie w ciasnym pomieszczeniu, w morzu tkanin, kolorów, brokatów. Posmak alkoholu nijak miał się do jej zapachu, który osiadł na skórze Benjamina, którego nie chciał się już pozbyć.
Dziękujemy — chłopcu hotelowemu wręczył kilkadziesiąt dolarów napiwku — milczenie jest bezcenne — gdy drzwi do ładnego pokoju urządzonego w typowym dla tych lat stylu, zamknęły się, zostawiając ich samych w jasnym pomieszczeniu. Jeden pstryk na ścianie po prawej — zgasło górne światło. Światła miasta z tej wysokości, dwie boczne latarnie na ścianie i jej blask, to wszystko, czego teraz potrzebował.
Nie było mowy o czekaniu, cierpliwość skończyła się, gdy płaszcz odrzucił na krzesło, poluźniając krawat i zbliżając się kilka kroków.
Nic nie mów — to jak ostrzeżenie, gdy dwie dłonie dotknęły jej ciała.
Jedna wplątana w jasne włosy, ledwie smagane przez wiatr. Drugą oparł na talii, aby tylko była bliżej, aby nie wycofała się, nie zapomniała, oddała.
Benjamin Verity II
Wiek : 33
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : North Hoatlilp
Zawód : adwokat twój i diabła
Valentina Hudson
ILUZJI : 8
POWSTANIA : 5
WARIACYJNA : 6
SIŁA WOLI : 3
PŻ : 177
CHARYZMA : 8
SPRAWNOŚĆ : 12
WIEDZA : 15
TALENTY : 2
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t715-valentina-verity-budowa#4539
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t726-valentina-hudson#4692
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t727-poczta-valentiny#4693
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f141-golden-avenue-114
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1070-rachunek-bankowy-valentina-hudson#9251
ILUZJI : 8
POWSTANIA : 5
WARIACYJNA : 6
SIŁA WOLI : 3
PŻ : 177
CHARYZMA : 8
SPRAWNOŚĆ : 12
WIEDZA : 15
TALENTY : 2
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t715-valentina-verity-budowa#4539
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t726-valentina-hudson#4692
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t727-poczta-valentiny#4693
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f141-golden-avenue-114
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1070-rachunek-bankowy-valentina-hudson#9251
Finezyjne marzenia prosto z nastoletnich żurnali zostawiamy za sobą prędko, żegnając się swobodą życzliwości z Fiandacą i jego mekką mody i miłości do niej — na ostatnim okręceniu obcasa jestem święcie przekonana, że spodobałoby się tutaj Vittori, że wymieniłaby z projektantem słówko lub dwa, uśmiechnęła się, najładniej jak tylko ona potrafiła i—
Sceneria przeskakuje, to klisza filmu z obsadą iście gwiazdorską — może James Dean dostałby angaż do roli Bena? — który trwa dalej, kolejna destynacja naszej podróży to ostatnie słowo na końcówce języka, którego nie wypowiada żadne z nas. Cisza niemal mnie dusi.
Rolls Royce warczy pod jego butem jak zniecierpliwiony pies przy zamkniętych na cztery spusty drzwiami, a w radiu mruczy jakaś swobodna piosenka, znana, monotonna i zerżnięta siedemnaście razy w każdej możliwej stacji i każdym odbiorniku; ale kiedy patrzę na pustą, ciemną szosę, nie potrafię nawet przypomnieć sobie jej słów.
Więc milczę. Milczę niecodziennie, przyłapując się na oplataniu opuszkami palców paznokci i na odwrót, na niewygodnym przesuwaniu nóg o ledwie pare centymetrów na czystej wycieraczce; na tym drażniącym czekaniu, nie wiem na co, nie wiem jak długo, jakbym przez cały dzień nie miała w ustach wody i z kulawą nadzieją czekała, aż na horyzoncie pojawi się stacja benzynowa, w niej stare lodówki, a w lodówkach pokryte szronem butelki.
Najpierw parking.
Najpierw parking, potem chodnik o idealnie równej kostce, następnie lobby i recepcja; złoto-bordowe dywaniki to nadrzędna cecha luksusu w miejscach takie jak to, idealnie upięty kok i obrysowana kredką linia warg recepcjonistki, które właśnie przyjmują na siebie anielski uśmiech, to kolejne elementy tej układanki — znamy to zbyt dobrze. Gdzieś migają zielone papierki, gdzieś łapię szarmancki uśmiech kelnera z butelką szampana, który mknie w kierunki sali restauracyjnej, finalnie daję się porwać w kierunku stalowych wind. Towarzysze podróży to Verity i młody boy hotelowy, do kompletu wrażenie, jakbym się dusiła, bo wyprawa na dwudzieste czwarte piętro w prawie całkowitej ciszy oplecionej jedynie lichą muzyką płynącą z głośnika sprawia, że instynktownie szukam dłoni Bena, błądzę palcami w okolicach rękawa jego marynarki, a kiedy dotyk dociera do ciepłej skóry, wmawiam sobie, że wszystko jest dobrze.
Finisz tej wojaży to rozległy pokój w jasnej kolorystyce i okrągły stolik przykryty obrusem, z dwoma wysokimi kieliszkami i obfitą butelką szampana zanurzoną w wiaderku z lodem. To dwa łagodne punkty światła z kinkietów lamp, kiedy on, jednym ruchem gasi główne światło w pomieszczeniu. To panorama bostońskiej nocy i ucisk w żołądku, przez który niemal tęsknie patrzę na przygotowany dla nas alkohol.
— Chyba nigdy nie nocowałam w Bostonie — komentarz zbędny, zbędny i głupi, drgający nerwowością w krokach przez pokój. Jego płaszcz na krześle, moja torebka zaraz obok, kurtka została na tylnym siedzeniu samochodu, jakby wiedziała, że wcale nie będzie nikomu potrzebna.
Co ty robisz, Val? nie przebija się przez świergot podekscytowania, nie ma szans z szybkim gestem, w którym Verity przyciąga mnie do siebie i wypowiada trzy słowa, przez co kolejne, nerwowe i głupiutkie pytanie więdnie w mojej krtani i przez podmuch trzech sekund czuję coś, co mogłoby być strachem.
— Ben... — pierwszy błąd, spacer po minowym polu, zakaz złamany w szepcie niepewności noszącym jego imię. Za plecami mam krajobraz nocy i tysięcy świateł; szerokie i wysokie okna rozciągnięte niemal na całej ścianie to bariera odgradzająca nas od świata — zupełnie jak gdybyśmy mieli rozgrywać sztukę na scenie wobec całego miasta, wyniesionej na dwudzieste czwarte piętro.
Przed sobą mam obłęd — niepewność, niecierpliwość, niepohamowanie, nienasycenie; to obłęd czy obietnica? Zgłupiałam wtedy, w tej przeklętej oranżerii, czy teraz, kiedy błądzę po jego twarzy, słyszę jak dudni mi serce i niepewnie go całuję, subtelnie, zaraz potem dobitniej, jakbym bała się, że wspomnienie z tamtego butiku zwyczajnie mi się przyśniło?

idziemy tutaj
Valentina Hudson
Wiek : 25
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : noarth hoatlilp
Zawód : organizatorka przyjęć, aspirująca ekonomistka