Witaj,
Mistrz Gry
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t58-budowanie-postaci
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t179-listy-do-mistrza-gry
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t58-budowanie-postaci
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t179-listy-do-mistrza-gry
CUKIERNIA "MARMOLADA"
Niewielka cukiernia mieszcząca się na parterze szeregowej kamienicy, z jakich słynie dzielnica. Właściciele od kilkunastu lat szczycą się domowej roboty wypiekami, które z czasem zyskały sławę w całej okolicy. W lokalu można też usiąść przy jednym z okrągłych stolików i cieszyć się smakiem rurki z kremem bądź cynamonowych rolek z mleczną kawą. Turystów sprzedawczyni wita zawsze szerokim uśmiechem i ciekawostką na temat Bostonu.
Mistrz Gry
Wiek :
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru sekty satanistycznej
Leander Kane
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t1216-leander-kane#11844
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t1219-leander-kane
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t1218-leander#11878
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
BANK : https://www.dieacnocte.com/
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t1216-leander-kane#11844
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t1219-leander-kane
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t1218-leander#11878
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
BANK : https://www.dieacnocte.com/

2 marca 1985 roku


Sobotnie popołudnie to czas, kiedy należy z wolna przygotowywać się do wieczornych imprez. Wziąć prysznic, wyprasować koszulę, spryskać się wodą kolońską i przećwiczyć przed rozciągającym się na pół ściany lustrem kilka tanecznych kroków. Na dziś nie ma jednak żadnych umówionych spotkań, Leander może cieszyć się chwilami spokoju i beztroski, na poświęceniu się sobie. Kino, teatr, partia szachów w parku ze starym przyjacielem? Lubi się rozpieszczać i w przepełnionym obowiązkami terminarzu zawsze stara się znaleźć miejsce na odpoczynek.
Stojąc przed lustrem poprawia kosmyk ciemnych loków i uśmiecha się do siebie, upewniając co do nieskazitelnej bieli zębów. Stara się, by zawsze,  na co dzień wyglądać dobrze, jako że twarz oraz sylwetka są przecież narzędziami pracy, a nigdy nie wie, czy akurat na ulicy nie spotka przypadkiem jednej ze swych klientek. Na sweter o barwie głębokiego brązu narzuca skórzaną kurtkę, a do kieszeni wsuwa portfel i miętową gumę do żucia. Na szyi spoczywa schowany pod koszulką pentakl.
Wychodzi z przestronnego mieszkania w kamienicy w starszej z dzielnic Bostonu. To z pensji żigolo i hojności pięknych pań jest w stanie sobie na nie pozwolić, nigdy zaś nie zaprasza doń klientek. Pilnuje, by mimo wszystko prywatne życie oddzielać od zawodowego, bo jeszcze tego brakowało, by nachodzony był podczas umówionego spotkania z inną. Także w tym mieszkaniu przechowuje wszelkie skradzione niemagicznym kobietom skarby, wpół jawnie zdradzając niechęć wobec ludzi, którzy powinni być podlegli czarownikom. Drobne bibeloty, złota bransoletka i pierścionek ze szlachetnym kamieniem spoczywają wśród innych kosztowności, jakie spienięża co jakiś czas, gdy wypada kupić nowy garnitur czy taneczne buty.
Podąża boczną alejką nieopodal swojego domu i przystaje przed kolorową witryną cukierni. Na wystawie pysznią się słodkie, oblane czekoladą i lukrem wypieki, a zza uchylonych drzwi dochodzi świeży zapach kawy. W Leandrze rośnie jakieś nagłe pragnienie zdobycia kawałka tortu bezowego w towarzystwie mocnej kawy. Unosi już rękę, by szarpnąć za klamkę lokalu, kiedy kątem oka dostrzega znajomą sylwetkę. Długonoga kobieta o hebanowych włosach i równie hipnotycznym spojrzeniu podąża w jego kierunku. Jest czarownicą o wyjątkowej urodzie, jakiej nie sposób pomylić z żadną inną.
- Cherry, moja piękna! - wita ją z szerokim uśmiechem, lustrując wzrokiem wspaniale nieidealną twarz. - Możesz już przyznać, że za mną tęsknisz. Nie trzeba mnie śledzić, wystarczy zadzwonić. - Puszcza młodej kobiecie oczko i ruchem głowy wskazuje cukiernię. - Skoro przeznaczenie uparcie chce nas ze sobą łączyć, coś musi być na rzeczy. Dasz sobie postawić kawę?
Leander Kane
Wiek : 36
Odmienność : Syrena
Miejsce zamieszkania : Boston
Zawód : nauczyciel tańca żigolo
Cherry Delahaye
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t1212-cherry-delahaye#11788
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t1221-cherry-delahaye#11939
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t1220-cherry-cherry-lady#11889
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t1222-poczta-cherry-delahaye#11940
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1352-rachunek-bankowy-cherry-delahaye#14184
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t1212-cherry-delahaye#11788
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t1221-cherry-delahaye#11939
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t1220-cherry-cherry-lady#11889
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t1222-poczta-cherry-delahaye#11940
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1352-rachunek-bankowy-cherry-delahaye#14184
Boston.
Co do wszystkich Loa robiła w Bostonie?
Według zaplanowanych wcześniej aktywności o tej godzinie powinna przekraczać próg ulubionego, niewielkiego pubu w Nowym Orleanie. Przepełnionego jazzem, papierosowym dymem i zapachem starego drewna. Miejsca, w którym bywała w każdy sobotni wieczór w celach czysto towarzyskich i w w którym śmiało nietypową dziewczynę można było zaliczyć w poczet stałej klienteli. Cały plan popsuło niewielkie, atłasowe pudełko znalezione między niewyprasowanymi koszulami i im dłużej o tym myślała tym bardziej dochodziła do wniosku, że pudełeczko było zwyczajnie zaczarowane. W sposób taki, że przeniosło syrenę w rzeczywistość inną do tej, w której żyła. Daleką oraz nieznaną aż niemal egzotyczną o ile kreolka w ogóle mogła cokolwiek nazwac mianem egzotycznego. Ostatnie kilka godzin było jedynie zlepkiem dziwnych, nie pasujących do siebie obrazów, następujących po sobie w dziwnej kolejności które doprowadziły ją właśnie tutaj. Na jedną z bostońskich ulic, pośród głównie nieznanej rzeczywistości, odrobinę zdezorientowaną, gdy w końcu dotarło do niej gdzie też się znalazła.
I choć była w mieście w gruncie rzeczy nieznanym, ulica jaką przyszło jej kroczyć wydawała jej się jakoś… dziwnie znajoma. A może jedynie zmęczony umysł płata jej figle? Może, będąc tak daleko od znanego Nowego Orleanu oraz jeszcze dalszego domu potrzebowała odrobiny znajomości? Nie odpowiedź była jednak teraz ważna a fakt, iż do głosu doszły zwykłe, przyziemne potrzeby, na których czele stała silna potrzeba uzupełnienia poziomu kofeiny w krwioobiegu. Ruszyła więc w kierunku pierwszego, lepszego szyldu na jakim spoczęły czarne oczy i…
Gdy znajomy głos dobiegł do jej uszu dziewczyna przystanęła na chwilę by zaśmiać się dźwięcznie, z niedowierzaniem kręcąc głową, a niesforne loki ułożyły się w artystyczny nieład.
- Cheri mwen! - Przywitała go egzotyką ojczystego języka oraz uśmiechem - tym obejmującym czarne oczy i sprawiającym, że pod przeciętnymi śmiertelnikami uginały się kolana. - Zadzwonić? Ależ to nie w naszym stylu, jakże bym śmiała złamać uświęconą tradycję zwyczajnego wpadania… - Nie kłamała, ich znajomość stworzyła serię dziwnych, zupełnie nieprzewidzianych spotkań, zupełnie jakby coś chciało utrzymać ich znajomość. A może to oni siłą własnej woli naginają rzeczywistość tak, aby byli w stanie spędzić trochę czasu w swoim towarzystwie? Zabawna to była teoria, zwłaszcza biorąc pod uwagę fakt, że każde z nich miałoby problem aby nie rozszarpać ludzkiej istoty, gdy tylko morska woda rozpoczynała swój śpiew.
Czuła, że nie potrzebuje słów miast nich posyłając mężczyźnie ciepłe, pełne ulgi spojrzenie i wchodząc do niewielkiej kawiarni przepełnionej przyjemnym zapachem kawy oraz różnokolorowymi słodkościami, aż proszącymi by je kupić.
Cherry nonszalancko, z delikatnością oparła się o ramię mężczyzny, wzrokiem wędrując między jego twarzą a ladą. - Jaki mamy dziś dzień? Bardziej cappuccino z tortem czekoladowym czy może beza i potrójne espresso? - Spytała, nie pewna czym dokładnie winna uczcić to spotkanie.  
W tej niewielkiej kawiarni tworzyli parę przy której nawet Madonna i Sean Penn wyglądaliby… nijako.
Cherry Delahaye
Wiek : 26
Odmienność : Syrena
Miejsce zamieszkania : Hellridge
Zawód : Szuka pracy
Leander Kane
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t1216-leander-kane#11844
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t1219-leander-kane
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t1218-leander#11878
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
BANK : https://www.dieacnocte.com/
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t1216-leander-kane#11844
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t1219-leander-kane
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t1218-leander#11878
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
BANK : https://www.dieacnocte.com/
Ma bardzo ciekawe szczęście do przypadkowych spotkań, zwłaszcza z pięknymi kobietami, na co narzekać nie może. Z każdej, nawet niekoniecznie przyjemnej rozmowy potrafi wyjść obronną ręką, obracając bieg wydarzeń tak, by mu odpowiadał. Uśmiech na twarzy Cherry przywodzi na myśl beztroskę, w jakiej wprost uwielbia się zanurzać.
- Masz rację, nie można bezcześcić tradycji - przytakuje z udawanie poważną miną. Zerka na zapięty na nadgarstku zegarek na srebrnej bransolecie. - Jest już po południu, Włosi zatłukliby cię, słysząc o cappuccino o tej porze - stwierdza z rozbawieniem, wracając wzrokiem do dziewczyny. - Masz szczęście, że właściciele nimi nie są, pewnie sami nie znają tych zasad - dodaje ściszonym głosem i kurtuazyjnie otwiera przed nią drzwi.
O ile na ulicy można było wyczuć słodkie zapachy, nęcące, by wejść do środka, o tyle po przekroczeniu progu uderza gęstwina lukru i owoców, potrafiąca przyprawić o zawrót głowy. Podchodząc do lady, uśmiecha się czarująco do sprzedawczyni, czym ewidentnie wprowadza tamtą w lepszy nastrój.
- Kawałek ciasta cytrynowego z białą czekoladą i espresso, a dla pani… - przenosi pytający wzrok na Cherry. Nie może się dziś obejść bez słodkości, a prezentowane w lodówkach wypieki aż prosiły się o zjedzenie.
Zapłaciwszy za wszystko gotówką, zostawia sprzedawczyni napiwek i wybiera dla nich miejsce przy oknie, skąd do środka wpadają ciepłe słoneczne promienie. Zgodnie z zasadami odsuwa przed swoją towarzyszką krzesło. To nie z domu wyniósł dobre wychowanie, choć matka robiła, co w jej mocy. Prosta kobieta nauczyła chłopca jak poruszać się w trudnym świecie, nie mając pojęcia, że ten wyląduje na salonach, nierzadko tych dla Kręgu. Tam zaś wymagano nienagannej prezencji, a w tej szkolił się przez długie lata, by stać się ideałem towarzysza.
Zajmuje miejsce obok i zakłada jedną nogę na drugą, lustrując Delahaye uważnym spojrzeniem. Jak bardzo zmieniła się od ich ostatniego spotkania?
- Czy to duchy sprowadziły cię do Bostonu? Daleko stąd do Luizjany - zauważa, dochodząc do wniosku, że dziewczyna musi prowadzić prawdziwie barwne życie. - A może to jakaś dalsza wyprawa? Spieszysz się na pielgrzymkę? - Nie widzi powodu, dla którego ma przesadnie ściszać głos. W cukierni jest już kilkoro gości, w najlepsze oddanych rozmowie. Szept byłby błędem i dawał ryzyko ściągnięcia na siebie uwagi, większe zresztą niż neutralna pogawędka.
Leander Kane
Wiek : 36
Odmienność : Syrena
Miejsce zamieszkania : Boston
Zawód : nauczyciel tańca żigolo
Cherry Delahaye
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t1212-cherry-delahaye#11788
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t1221-cherry-delahaye#11939
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t1220-cherry-cherry-lady#11889
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t1222-poczta-cherry-delahaye#11940
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1352-rachunek-bankowy-cherry-delahaye#14184
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t1212-cherry-delahaye#11788
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t1221-cherry-delahaye#11939
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t1220-cherry-cherry-lady#11889
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t1222-poczta-cherry-delahaye#11940
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1352-rachunek-bankowy-cherry-delahaye#14184
Tradycja była pojęciem, niezwykle mocno zakorzenionym w pannie Delahaye z którym spotykała się od najmłodszych lat. Tradycja bowiem była niezwykle ważną rzeczą dla babki Asefi, robiącej wszystko, by przekazać Cherry te najważniejsze prawdy, ukryte woalem lokalnych tradycji… Jakże innych niż te, których uczyła się później w Luizjanie z nadzieją, że reszta wielkiej Ameryki przypomina jej drugi dom.
Wywróciła ciemnymi oczami, lecz w geście bardziej rozbawienia niż poirytowania. Włoskie zasady zdawały jej się być równie egzotyczne co te, amerykańskie - jakże inne od zasad poznanych na rodzinnej wyspie, która wszak słynęła z produkcji ziarenek cudownego płynu.
- Kiedyś słyszałam, że Włosi mają w sobie posmak cappuccino… Ale żadnego jeszcze nie poznałam. - Dźwięcznym głosem wypowiedziała słowa pół żartem, puszczając mężczyźnie oczko i dość… niejednoznaczne spojrzenie. W swojej syreniej drodze przeszła wiele - od żalu, przez próby buntu aż po próbę kompletnej akceptacji tego, kim była. Fakt, że potrafiła żartować z krwiożerczych genów płynących w jej żyłach był dobrym znakiem, przynajmniej dla dwukolorowej dziewczyny.
Wybór zaś był… Przytłaczający. Cherry nie przywykła do dużego wyboru, bo choć babka będąca mambo sprawiała, że żyło im się lepiej niż większości sąsiadów, w porównaniu do amerykańskiego snu wiodło im się… jako-tako-.
- Poproszę kawę przelewową i kawałek szarlotki. - Poprosiła, jakoś nadal nie potrafiąc przekonać się do tych wszystkich wymyślnych ekspresów wydających się jej zwyczajnie pogwałceniem kawy samej w sobie.
Cherry splotła dłonie, by oprzeć na nic śliczną buzię, przez chwilę zwyczajnie przyglądając się przystojnym rysom swojego towarzysza nie będąc pewną, co powinna odpowiedzieć. Wyznać prawdę? Skłamać? A może jak zwykle lawirować między prawdą a fikcją?
- Ptaszki mi wyćwierkały, że serce ci pęka gdy mnie długo nie widzisz. - Żart, wypowiedziany z niewinną miną, pasujący do ich standardowych przekomarzań. - Może i duchy, wyszłam z domu i znalazłam się tutaj, jak dziwnie to nie brzmi. - Wzruszyła ramionami, nie potrafiąc tego lepiej wytłumaczyć, gdy te wszystkie godziny pomiędzy zbijały się w dziwny ciąg obrazów pozbawionych większego sensu. Na te tematy jednak jeszcze przyjdzie czas, może dziś a może podczas kolejnego, przypadkowego spotkania.
- O czym marzysz? Jakie jest twoje najgłębsze, najdziksze pragnienie? - Pytanie pozornie błahe  i proste, a jednak czarne oczy uważnie lustrowały buzię towarzysza, zupełnie jakby jego odpowiedź miała nieść ze sobą więcej, niż kontynuację rozmowy.
Cherry Delahaye
Wiek : 26
Odmienność : Syrena
Miejsce zamieszkania : Hellridge
Zawód : Szuka pracy