Witaj,
Mistrz Gry
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t58-budowanie-postaci
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t179-listy-do-mistrza-gry
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t58-budowanie-postaci
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t179-listy-do-mistrza-gry
Olive Street
Jedna z najbardziej typowych ulic w tej okolicy. Pomiędzy budynkami osadzonymi blisko siebie wisi niezliczona ilość sznurków na pranie, na których okoliczni mieszkańcy suszą każdą część swojej garderoby. Dość niskie zabudowania oraz nieznacznie zakrzywione dachy czynią z tej uliczki wyjątkowo przyjacielskie i sąsiedzkie miejsce.
Mistrz Gry
Wiek :
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru sekty satanistycznej
Valerio Paganini
ILUZJI : 20
ODPYCHANIA : 5
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 180
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 10
WIEDZA : 9
TALENTY : 9
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t568-valerio-paganini
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t599-valerio-paganini#3313
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t600-poczta-valerio#3315
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f122-red-poppy-1-6
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1102-rachunek-bankowy-valerio-paganini#10370
ILUZJI : 20
ODPYCHANIA : 5
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 180
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 10
WIEDZA : 9
TALENTY : 9
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t568-valerio-paganini
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t599-valerio-paganini#3313
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t600-poczta-valerio#3315
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f122-red-poppy-1-6
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1102-rachunek-bankowy-valerio-paganini#10370
22 lutego, 1985

Strzela zapalniczka, oczko papierosa jarzy się jaśniutko, gaśnie, znów rozpala. Cicha okolica uwydatnia dźwięki, każdy chrzęst pod podeszwami butów, każde echo zatrzaskiwanych drzwi, każde przeraźliwe, kocie miauknięcie — w jego głowie wszystko brzmi tak samo. Viola, dwadzieścia trzy lata, nogi długości lokalnych rynien, aspirująca — to jest, kurwa, prześmieszne, powiedział jej wieczora, kiedy się poznali i nawet nie mogła zaprzeczyć — wiolonczelistka opowiedziała mu kiedyś o zawodowej chorobie muzyków, tinnitus auris. Paganini pamięta nazwę tylko dlatego, że kojarzy się z cyckami. Nieszczęśnik słyszy szum, szmer, pisk, bezustannie, nawet we śnie, bez względu na to, co robi. Też to mam, uśmiech posyłany Violi smakował chianti, tyle, że ciągle słyszę twój głos.
Tamtej nocy odkrył, że wiolonczelistki nie tylko palce mają zwinne.
Prawda jest połowiczna — też to mam. Tyle, że zamiast szumu, słyszy chrzęst łamanych kości. Czasami odnosi wrażenie, że pod jego czaszką ocierają się o siebie ogromne lodowce, a pomiędzy nimi przelewają się przemarznięte, czerwone strumienie krwi.
Dziś chrzęst jest prawdziwy. To serce Violi pęka w pół.
Wygląda jak upiór; wymięta sukienka spływa z niej jak czarny tren. Valerio wie, że bierze zaleplon, hydroksyzynę, chyba buspiron; dlatego w ogóle może chodzić i mówić. Teraz powtarza nie, nie, nie — Valerio nie potrzebuje wiele siły, żeby ją od siebie odczepić, taka jest słaba. Trochę go bawi, ale bardziej brzydzi; jest napięta, pod skórą ma drewno i drut. Pierdolenie jej od tygodnia przypominało posuwanie sidła na niedźwiedzie — dreszczyk emocji był niewspółmierny do przyjemności. To jedyne wyjście, mia bella, mówi na wiecznie nie—do—zobaczenia, kładzie dłoń na klamce, otwiera drzwi i znika z jej życia na zawsze.
Minutę i bezpieczne sto metrów później odpala papierosa, słysząc trzy najmniej prawdopodobne słowa, które zasłyszeć można po wymieceniu z życia kobiety.  
— Papier do dupy — przystający u wlotu uliczki chłopak ma może dwadzieścia lat i naprawdę tępy ryj. Przypomina nieobranego, pobazgranego mazakiem kartofla; larwa, larwa, podpowiada zmęczony cyrkiem rozstania umysł.
Coś ty powiedział?
Przesłyszenie wcale nie jest nieprawdopodobne; chłopak zyskuje cenne osiem sekund na zastanowienie się, czy warto zagadywać wspartego o mur, spokojnie dopalającego papierosa mężczyznę, który do okolicy pasuje jak kurwa do zakonu.
— Masz pan papier do dupy na podeszwie.
Papieros w ustach Valerio zastyga — o tym, że nie obumarł doszczętnie, świadczy tylko smużka dymu. Paganini gapi się na chłopaka przez chwilę; naprawdę ma ciekawy ten ryj, małe oczka jak dziurki w wielkim kamieniu.  
Mógłby wyskrobać je śrubokrętem.
Sam masz—
Papier do dupy na bucie.
Zerknięcie w kierunku włoskiej, lśniącej, nieskazitelnie czarnej skóry wyprowadza Valerio z błędu.
Naprawdę ma papier do dupy — przyklejony do podeszwy i obecny tam od chuj wie jak dawna. Ostatni przystanek na la pipì zaliczyli w publicznej toalecie na granicy Hellridge. Wiecie, czym różni się szczanie w Sonk Road i wetknięcie rozpalonej igły w kutasa?
Matteo, che idiotto, próbował zgadnąć — igła jest czystsza?  
Nie, stronzo. Niczym.
Może dlatego przemilczał papier przyklejony do podeszwy szefa; obraził się za żart.
Może dlatego Valerio wysadził go z Mustanga kilometr temu; puenta Matteo była zabawniejsza.
Cazzo — przydepnięcie papieru prawą podeszwą nie zdaje się na wiele — kawałek szarego, obrzydliwego skrawka tkwi dokładnie tam, gdzie przykleił go parszywy los. Chłopak u wylotu uliczki przypatruje się temu z obojętnością drewnianego kloca — właściwie nie robi nic, tylko wzrusza ramionami i chyba chce wrócić do swoich klocowych spraw.
Wróciłby, gdyby nie Paganini.
W głowę się jebnij.
Cztery słowa i jeden sposób na poprawienie nastroju.  
In realtà...
W głowę się jebnij — sam.  
Intempestivus.
Istniało pięćdziesiąt procent szans na to, że stronzo jest niemagicznym; to daje jakieś dwadzieścia pięć procent szans na to, że Gwardia uzna niewinny czar za wykroczenie. Na początku nie dzieje się nic — to wielkie, cuchnące nic posyła wzdłuż kręgosłupa zimny prąd, który nakłania język do powtórzenia, znacznie głośniej:
Intempestivus!
Jest też sto procent satysfakcji w widoku, który właśnie rozgrywa się u wylotu opustoszałej uliczki — skumulowana magia uderza w chłopaka, a chłopak uderza siebie. Własną pięścią, prosto w nos, który od samego początku nie grzeszył urodą.
Tym razem chrupnięcie w głowie Valerio to nie lodowce i pękające serce; to tylko maleńka dawka przemocy.

rzut #1 & #2 Intempestivus: #1 (k100: 5, nieudany), #2 (k100: 70, udany)
Valerio Paganini
Wiek : 33
Odmienność : Rozszczepieniec
Miejsce zamieszkania : Little Poppy Crest
Zawód : szef egzekucji dłużników familii
Judith Carter
ANATOMICZNA : 1
NATURY : 5
ODPYCHANIA : 24
WARIACYJNA : 1
SIŁA WOLI : 20
PŻ : 190
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 10
WIEDZA : 13
TALENTY : 24
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t381-judith-carter
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t424-judith-carter#1425
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t785-hey-jude
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t423-skrzynka-judith#1424
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f118-red-bear-stronghold
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1056-rachunek-bankowy-judith-carter
ANATOMICZNA : 1
NATURY : 5
ODPYCHANIA : 24
WARIACYJNA : 1
SIŁA WOLI : 20
PŻ : 190
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 10
WIEDZA : 13
TALENTY : 24
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t381-judith-carter
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t424-judith-carter#1425
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t785-hey-jude
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t423-skrzynka-judith#1424
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f118-red-bear-stronghold
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1056-rachunek-bankowy-judith-carter
Przez czterdzieści osiem lat życia nie znalazłam sensownego powodu, dla którego miałabym opuszczać z własnej, nieprzymuszonej woli Cripple Rock.
Nie biorę pod uwagę oczywistego faktu jak zakupy. Ale poza tym?
Bród, smród i ubóstwo miałam wszędzie, a jeśli zapuszczałam się do miasta – miałam na barkach dodatkowo zgraję idiotów. W Cripple Rock było o tyle dobrze, że każdy imbecyl, który wyszedł sobie do lasu podziwiać dziką przyrodę, najczęściej gubił się i błądził godzinami, bo te miejskie szczury za grosz nie miały orientacji w terenie. A jak się już nażarł tego strachu, to nie widziało mu się wracać i spierdalał w podskokach do swojej miejskiej norki, do hałasu i łatwych do rozróżnienia uliczek. Chociaż gdybym była zgorzkniała, nazwałabym je nudnymi i dokładnie takimi samymi.
Weźmy takie Sonk Road. Podobno znawcy mogą upić się tutaj obrazami wspaniałej architektury. Ja widzę tu spelunę, gniazdo ćpunów i pijusów, do którego sama zaglądam, kiedy akurat przechodzę obok. Nie muszą mnie uznawać za swoją, w większości przypadków mam w dupie to, czy zachleją się na śmierć w ciemnym zaułku i czy wyżebrane pieniądze przeznaczą na alkohol, żeby dobić się w samotności i słodkim dla nich upojeniu. Ode mnie i tak nic nie dostają.
Może poza barmanem, który polewał mi właśnie gównianej jakości piwo. Było chrzczone jak nic, ale w drodze do domu i tak nie miałam niczego bardziej przystępnego, normalnego, dobrego. Wkurwił mnie tym. Ale nic mu nie zrobiłam. Każdy se radzi jak może. Może dlatego te szczyny są tu takie tanie – całej reszty nie było stać na coś dobrej i sprawdzonej jakości.
Wracam więc wkurwiona podwójnie – że musiałam wyjść do miasta, i że jeszcze mój napitek można było rozlać na pola Padmorów, byłby przydatny dokładnie tak samo i szkodliwy w takim samym stopniu. Po mojej minie nie da się tego poznać.
Moja mina zawsze wyraża jedno i to samo, nawet jeśli jestem szczęśliwa.
Szczęśliwa. Mogłabym się zastanowić, czy kiedykolwiek doświadczyłam, co to znaczy.
Ale zaraz złapałabym się na gapieniu w obszczaną ścianę i wymyślaniu, czymże jest szczęście, co mogłoby być bezpośrednim skierowaniem mnie do psychiatryka.
Tam się jeszcze nie wybierałam.
Wybierałam się drogą najbardziej przystępną do domu – a że było to miasto, gdzie się nie spojrzało, popierdalał właśnie idiota. Na przykład tu, jeden przy murku stał, z papierem do dupy pod podeszwą. Było to akurat najmniej absurdalnym, co mogłam zobaczyć w tej dzielnicy i pewnie zlałabym to ciepłym moczem, gdyby nie dwie kwestie – tocząca się dyskusja i znajomy odpowiadający głos z naleciałością włoskiego. Paganini. Jeszcze ich tu brakowało w tej zapomnianej przez Lucyfera dziurze.
I była też trzecia, najważniejsza.
Właśnie wkurwił wkurwioną Judith Carter.
Krótko się zastanawiałam, z której strony go podejść. Mogłam się wjebać na trzeciego bezpośrednio pomiędzy panów. Mogłam się oprzeć o murek za idiotą, który właśnie walił się po mordzie pod wpływem zaklęcia. A mogłam stanąć za idiotą, który właśnie używał zaklęcia na osobie najpewniej niemagicznej.
Trzecia opcja była najbardziej kusząca.
Mogłabym od razu na serdeczne powitanie kopnąć go w dupę.
Oparłam się bokiem o murek za nim, patrząc na niego tak, jak patrzyłam zazwyczaj. Z bliska rozpoznałam, którego idiotę z Paganinich mam przed sobą – i już wiedziałam, że spotkanie będzie co najmniej przyjemne dla nas obu.
Dobrze się bawisz? – warknęłam mu za plecami, krzyżując ramiona pod biustem.
Był jeszcze jeden powszechnie znany wśród Kręgu fakt na mój temat.
Dubeltówka przyrosła mi już dawno do ramienia.
Przywykłam do zdziwionych spojrzeń i szczerze – miałam je w dupie tak długo, jak broń działała jak strach na wróble i powodowała, że niektórzy kilka razy się zastanowili, zanim do mnie podeszli. Dzięki temu miałam spokój.
Ze spokojem na najbliższy czas może pożegnać się Valerio Paganini.
To nie była moja działka.
Ale dziś widocznie miał pecha. A znając jego i jego wyparzoną buźkę – za moment będzie miał jeszcze większego.
Dalej, powkurwiaj Judith Carter jeszcze trochę. Będzie fajnie.
Judith Carter
Wiek : 48
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : Cripple Rock
Zawód : Sumienna - Czarna Gwardia
Valerio Paganini
ILUZJI : 20
ODPYCHANIA : 5
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 180
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 10
WIEDZA : 9
TALENTY : 9
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t568-valerio-paganini
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t599-valerio-paganini#3313
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t600-poczta-valerio#3315
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f122-red-poppy-1-6
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1102-rachunek-bankowy-valerio-paganini#10370
ILUZJI : 20
ODPYCHANIA : 5
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 180
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 10
WIEDZA : 9
TALENTY : 9
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t568-valerio-paganini
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t599-valerio-paganini#3313
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t600-poczta-valerio#3315
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f122-red-poppy-1-6
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1102-rachunek-bankowy-valerio-paganini#10370
Zdechłe truchło słońca przesuwa się po zimowym niebie — nisko, niżej, wychyla główkę zza brzydkiego dachu brzydkiej kamienicy i nie dokonuje cudu. Olive Street wciąż cuchnie zastałą wodą i psem, którego nadal nie widać — jakby zdechł z głodu tuż za domem. Sonk Road nie zmienia się nigdy; ulice są brudne, budynki szare, ludzie jak z półwytrysku — ten postapokaliptyczny świat nieruchomieje tylko na chwilę. Moment przed uderzeniem zawsze zastyga w czasie, jakby energia z okolicy kumulowała się w pięści, którą kartoflany chłopak obserwuje z narastającym zaskoczeniem — a później?
Łup.
Zaciśnięte wokół papierosa usta Valerio układają się w robaczywy, brzydki uśmiech.
Masz, cazzo, swój papier do dupy.
Wypuszczona przez nos smużka dymu wiruje w chłodnym powietrzu; Paganini wie, że satysfakcja jest ulotna, a okolica niedługo może paść ofiarą smrodu innego — czarnego — psa. Czas nigdy nie gra w jego drużynie; niekiedy przygląda się poczynaniom Valerio z ławki rezerwowych, ale zawsze przypomina o swoim upływie. Nawet teraz pod gołym niebem wisi wielki zegar; cyk—cyk, mówi wskazówka sekundnika, popatrz jeszcze pół minutki i wracaj do czasu teraźniejszego.
Ciche skomlenie bólu u wylotu uliczki utwierdza w przekonaniu; warto było. Przemoc nie jest rozwiązaniem — zwłaszcza obecnego problemu; kilka listków obrzydliwe szarej rolki nadal tkwi pod podeszwą i nigdzie się nie wybiera — ale czasem umila dzień. Specjalista od papierów do dupy właśnie wyciera spod nosa krew i w popłochu rozgląda się na lewo, prawo, lewo, prawo — Valerio ma na końcu języka posmak papierosa i słowa; coś o tym, że kolejnym razem wepchnie mu ten papier w gardło i pozwoli zapić szczynami.
Z rozchylonych ust słowa nie padają tylko dlatego, że za jego plecami rozlega się pytanie. Paganini nie musi spoglądać przez ramię, żeby wiedzieć.
Trutka na insekty. Pułapka na myszy. Morderca libido. Judith Carter.
Valerio nie odwraca się gwałtownie, nie podskakuje w miejscu, nie doznaje nagłego ataku czkawki — przez moment wygląda na kogoś, kto nawet nie dosłyszał pytania. Papieros wędruje z palców między wargi i z powrotem, spomiędzy warg w pułapkę palców. Paganini zaciąga się dymem, obserwuje opustoszały wylot uliczki, gdzie moment temu przypadkowy chłopak dokonywał aktu samoprzemocy i dopiero, kiedy ostatnia kropelka nadziei na wielki powrót umiera, następuje ruch.
Judith, mia cara.
Krąg to parada poskręcanych gałęzi drzew genealogicznych; te całkiem świeże splotły z sobą rodziny Carter i Paganini w ciasnym, krwiożerczym uścisku, z którego wyrosło kilka uschniętych listków. Jeden z nich właśnie wspiera się o mur budynku i ma minę kogoś, komu do dubeltówki nasrał kot; Valerio zna ten wyraz twarzy — obracając się w stronę Judith, doskonale wie, że zastanie go tam, gdzie zawsze.
Przedziwna sytuacja. Stoję tu, palę papierosa i leczę złamane serce, a wtedy on—
Niesprecyzowany ruch dłonią w kierunku wylotu z uliczki przypomina odganianie od siebie natrętnej muchy; zimą o muchy trudno — o oziębłe kuzynki znacznie łatwiej.
Tych Valerio ma więcej niż prezerwatyw w kieszeni.
Uderza się w twarz. Un tipo strambo!
Ta sytuacja nie jest poważna; w życiu nic nie jest poważne. Rzeczywistość to iluzja, czas to koncept, Valerio to ponad metr osiemdziesiąt nieprzewidywalności i przekonania, że jest panem — swojego, cudzego, naszego i waszego — losu. Ryzykując skalaniem doskonale skrojonego płaszcza, opiera się o mur w lustrzanym odbiciu sposobu, w jaki robi to Judith; mało kto lubi albo chce patrzeć jej w oczy.
Valerio nie chce, ale lubi.
Próżność najlepiej widać w oczach, które płoną niechęcią.
Wiem, że Sonk Road pełne jest szczurów — niektóre z nich mają nawet ludzkie wymiary, imiona i nazwiska — pierwsze lepsze z brzegu, Fogarty, mogło być przyczyną tego smrodu niemytego psa. — Ale strzelba to jednak przesada.
Jeden z pięciu ulubionych dowcipów w Kręgu: czym różnią się Carterowie od swoich strzelb?
Niczym. Jedno i drugie trzeba zgiąć w pół, a później ładować od tyłu.
Co sprowadza cię do tej zapomnianej przez Lucyfera dzielnicy?
I czy masz ochotę odtworzyć dowcip w warunkach polowych?
Valerio Paganini
Wiek : 33
Odmienność : Rozszczepieniec
Miejsce zamieszkania : Little Poppy Crest
Zawód : szef egzekucji dłużników familii
Judith Carter
ANATOMICZNA : 1
NATURY : 5
ODPYCHANIA : 24
WARIACYJNA : 1
SIŁA WOLI : 20
PŻ : 190
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 10
WIEDZA : 13
TALENTY : 24
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t381-judith-carter
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t424-judith-carter#1425
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t785-hey-jude
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t423-skrzynka-judith#1424
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f118-red-bear-stronghold
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1056-rachunek-bankowy-judith-carter
ANATOMICZNA : 1
NATURY : 5
ODPYCHANIA : 24
WARIACYJNA : 1
SIŁA WOLI : 20
PŻ : 190
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 10
WIEDZA : 13
TALENTY : 24
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t381-judith-carter
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t424-judith-carter#1425
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t785-hey-jude
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t423-skrzynka-judith#1424
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f118-red-bear-stronghold
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1056-rachunek-bankowy-judith-carter
Znam Paganinich lepiej niż bym chciała i jeszcze zanim ten konkretny się odwraca, wiem, czego się spodziewać.
Moja matka jest bez wątpienia wspaniałą osobą. O ciętym języku, charakterze. Nienagannym wyglądzie pomimo siwizny na włosach i zmarszczkach przypominających rowy mariańskie pod oczami – zawsze perfekcyjna, piękna i zadbana jak na swój wiek, nawet się, kurwa, na lekkie obcasiki zdobędzie, jakby miały zatuszować jadowite kły wystające z paszczy jej charakteru, cięty język i krytykę nawet nie ukrytą w spojrzeniu. Włosi jawią mi się od zawsze jako oślizgłe typy zasłaniające się cygarami, makaronem i elegancją, a Paganini to ich najlepszy przykład. I najgorszy typ człowieka, z jakim mam ochotę się zadawać.
Tak się składa, że akurat są częścią mojej rodziny, więc, kurwa, nie mam wyboru.
Najgorszym jest, że widzę w sobie część tych zasranych cech. Temperament i upór, przede wszystkim. Urodę nietypową dla Carterów, egzotyczną, ale przekazaną mi po jeden wielki chuj, bo nigdy nie wykorzystywałam go jako swojego atutu, czego o Janice powiedzieć nie mogę. Ta o wiele bardziej wrodziła się w swoją babkę niż we mnie, ale czy mi to przeszkadza? Jest małą żmijką, która może być prawdziwie niebezpieczna w najmniej oczekiwanym momencie. Chociaż strzelcem wyborowym nie jest, potrafi sobie poradzić. Widzę w niej małego, ale nieprzewidywalnego drapieżnika. Nie widzę w niej ani krztyny mojego męża, a głównie cechy mojej matki.
Co znaczy, że Paganini jednak mają swoje mocne strony, ale dopóki widzę przed sobą wykrzywioną gębę Valerio, nie mam ochoty tego przyznawać.
Bardzo bym się zdziwiła, gdyby właśnie mi wyłożył dokładnie i prawdziwie jak sytuacja przebiegła – i przyznał się do tego, co przed chwilą mamrotał. Oraz, dlaczego un tipo strambo okładał się pięścią po nosie, a Valerio miał pod butem papier do dupy. Może nawet doceniłabym tą szczerość i uznała, że Lucyfer mu wybaczy po tak ładnie skruszonej spowiedzi.
Zamiast tego słyszę piękną bajkę, którą mogłabym sprzedawać dzieciakom na dobranoc i patrzę na sylwetkę Paganiniego przyjmującą moje lustrzane odbicie, jakby miało to nawiązać niemą nić porozumienia.
Kto tu jest un tipo strambo.
Wysłuchuję tej historii w milczeniu. Nawet nie drgnie mi kącik ust, kiedy ładnie zwraca uwagę na przewieszoną przez ramię strzelbę. No dobra, może jednak odrobinę.
W tym czasie, kiedy Valerio główkuje się, jak tylko odciągnąć moją uwagę od tego, co właśnie widziałam, mierzę go w milczeniu spojrzeniem od stóp do głów, zatrzymując się na butach. Bardzo nietypowych, jak na obecnie panujące kanony.
Muszę być bardzo zacofana, bo o modzie na buty z papierem do dupy nie słyszałam.
Sama sięgam wymownie do kieszeni po papierosa i wyjmuję za moment zapalniczkę, aby go odpalić. Zaciągam się dymem po to, aby przedłużyć tylko tę wątpliwie komfortową ciszę. Żadne z nas nie chce tu być, ale z naszej dwójki tylko jedna osoba nie jest idiotą.
A druga ma pecha trafiając na Cartera.
Widać jakie czasy, taka moda.
Raz jeszcze wydmuchuję dym z płuc, wciąż spojrzeniem błądząc jakby obok sylwetki Valerio, zupełnie jakbym nie miała ochoty zaszczycać go swoim zainteresowaniem.
Bo nie mam. Ale muszę.
Zasrane obowiązki.
Słyszałam, że Sonk Road to dzielnica cudów, ale ten zakrawa o bajkę dla dzieci. – Dopiero teraz przenoszę na niego znużony wzrok. Musi wiedzieć, że nie łykam tej historii. Nie może być aż takim idiotą. – Zastanawiałeś się kiedyś, czy Gwardia lubi słuchać bajek? – Unoszę brew dość wymownie.
Cóż, mam dzisiaj dobry dzień i daję mu jeszcze jedną szansę na wyznanie swoich przewinień.
Najwyżej pobawimy się w policjantów i złodziei, skoro już zaczarował mnie baśniowym klimatem.
Judith Carter
Wiek : 48
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : Cripple Rock
Zawód : Sumienna - Czarna Gwardia
Valerio Paganini
ILUZJI : 20
ODPYCHANIA : 5
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 180
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 10
WIEDZA : 9
TALENTY : 9
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t568-valerio-paganini
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t599-valerio-paganini#3313
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t600-poczta-valerio#3315
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f122-red-poppy-1-6
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1102-rachunek-bankowy-valerio-paganini#10370
ILUZJI : 20
ODPYCHANIA : 5
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 180
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 10
WIEDZA : 9
TALENTY : 9
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t568-valerio-paganini
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t599-valerio-paganini#3313
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t600-poczta-valerio#3315
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f122-red-poppy-1-6
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1102-rachunek-bankowy-valerio-paganini#10370
Cartera znać nie trzeba — jaki jest Carter, każdy widzi.
W Libertà nie mówi się o nich głośno; to jakby rozmawiać o gównie nad risotto. Ani to smaczne, ani potrzebne, a już na pewno niestrawne — z trzech właściwych dla własnej rodziny cech, Judith posiadała tylko jedną; dwie pozostałe zniwelowała włoska matka. Gdyby Valerio prowadził ranking najbardziej lubianych krewnych — prowadził — Carter plasowałaby się w połowie stawki, gdzieś pomiędzy jednym, a drugim śledziem, bo nic nie dodaje życiu smaku tak, jak rodzinne niesnaski ściśnięte na kilku metrach kwadratowych.
Teraz niesnaski też się ściskają — szkoda, mogliby ściskać się sami zainteresowani — na tym zapomnianym przez Lucyfera, Lilith i każdą nieboską istotę skrawku brudnego bruku. Paradoksalnie czysty jest tylko papier toaletowy; kącik ust Valerio drga, komiczna sytuacja zostaje nagrodzona przelotnym uśmiechem, Carter w nagrodę otrzymuje wesołe mrugnięcie. Jeszcze moment i Paganini uwierzy w istnienie jej poczucia humoru; może wyhodowała je razem z wrzodami żołądka od nieodmiennie skwaśniałego wyrazu twarzy?
Praktyczne rozwiązanie dla gównianych sytuacji.
Papier pod butem, wkrótce w sprzedaży.
Na moment rezygnuje z prób oderwania go od podeszwy; gdyby znów poległ, Judith naprawdę uznałaby go za idiotę; bywa nim, ale nie aż takim — całą energię (tej ma sporo) i dobrą wolę (tej nie ma nigdy) skupiając na tym, co do powiedzenia ma kuzynka po dziesiątej wodzie. On o winie, ona o marinie; przywołanie do tej rozmowy Czarnej Gwardii to nieładny cios poniżej pasa — zwykle Valerio nie miałby nic przeciwko, ale teraz—
Może i użył magii na niemagicznym; słowo przeciwko słowu, ofiara zniknęła, wszyscy żyją, nie było świadków, ja tu tylko palę papieroska, a poza tym sytuacja jest taka, panie oficerze, że rucham cię kutasem.
Nie muszę się zastanawiać, co lubi Gwardia, Carter. Ja to wiem.
Wiem, oświadcza z uśmiechem i spokojem, i niezachwianą pewnością we własną nieomylność. Paganini nie zamierza przyznawać się do winy, bo Paganini nie zrobił niczego złego — gdyby Gwardia szczuła za każdy przejaw napędzanej magią autoprzemocy, nie miałaby czasu porządnie się wysrać; a to przecież niezdrowe. Można nabawić się permanentnego wyrazu niezadowolenia na twarzy — jak Carter.
Banda dorosłych, która wierzy, że służba Kościołowi zapewni im—
Właściwie — co? Wysokie pensje, wczesną emeryturę, gwarancję spokojnej starości i własną winnicę?
Lepszy widok na jezioro ognia w Piekle? Non mi sembra per nulla equo — dłoń z papierosem wykonuje lekki gest — dym płynie przez chłodne powietrze i rozmywa się pod tym machnięciem, a Paganini nie wygląda na kogoś, kto boi się aresztowania. To dobry pretekst, żeby zadzwonić do Bena. — Z drugiej strony — czego się nie zrobi, żeby uniknąć małżeństwa, no?
To prywatny żart i prywatna jest też krótka salwa śmiechu po nim. Czego się nie robi, żeby uniknąć płacenia alimentów nasuwa się jako kolejny dowcipem w kolejce, ale widownia nie wygląda na taką, która docenia dobry humor. Może szukają chętnych — dodanie tego na głos byłoby kuszeniem losu, a jedyne co dziś zamierza kusić Valerio, to barmanka w Deadberry — byłbym cennym nabytkiem.
Zaciągnięcie papierosem kupuje mu osiem sekund ciszy; w osiem sekund mógłby znaleźć tego stronzo i dokończyć to, co zaczął — własną pięścią.
Nie patrz tak, Carter. Wkurwił mnie i zanim zauważyłem, co się dzieje, przeprowadził operację na nosie.
Sam.
Musiała być udana — kiedy oni gawędzili, ofiara niepokornej pięści zniknęła bez śladu.
Valerio Paganini
Wiek : 33
Odmienność : Rozszczepieniec
Miejsce zamieszkania : Little Poppy Crest
Zawód : szef egzekucji dłużników familii
Judith Carter
ANATOMICZNA : 1
NATURY : 5
ODPYCHANIA : 24
WARIACYJNA : 1
SIŁA WOLI : 20
PŻ : 190
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 10
WIEDZA : 13
TALENTY : 24
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t381-judith-carter
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t424-judith-carter#1425
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t785-hey-jude
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t423-skrzynka-judith#1424
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f118-red-bear-stronghold
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1056-rachunek-bankowy-judith-carter
ANATOMICZNA : 1
NATURY : 5
ODPYCHANIA : 24
WARIACYJNA : 1
SIŁA WOLI : 20
PŻ : 190
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 10
WIEDZA : 13
TALENTY : 24
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t381-judith-carter
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t424-judith-carter#1425
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t785-hey-jude
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t423-skrzynka-judith#1424
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f118-red-bear-stronghold
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1056-rachunek-bankowy-judith-carter
Prycham krótko, choć w prychnięciu pobrzękuje rozbawienie. Jak na pokaz braku dystansu do siebie, którego zaledwie przed chwilą byłam świadkiem, Paganini wykazuje się nim w zaskakująco dużej ilości. Mrugnięcie, które mogłabym uznać za zalotne, ale nie chce mi się rozkwaszać mu mordy i ścierać potem krwi z pięści (kosztowałoby to nas zapewne odrobinę rodzinnej sympatii, której ja osobiście wobec tego konkretnego Paganiniego nie odczuwam; no i przy okazji małżeństwo, czy też raczej poświęcenie, mojej matki, której marzeniem z pewnością nie było wyjście za Cartera – byłabym głupia, gdybym naiwnie wierzyła, że jakakolwiek damulka chciałaby spotkać się z brutalną rzeczywistością, w której żyjemy), i ten komentarz skłaniają mnie do zastanowienia się, jaka jest różnica między mną a tamtym niemagicznym. Znajduję ich dokładnie trzy.
Pierwsza – tamten był niemagiczny, więc, siłą rzeczy, odwinąć się nie może.
Druga – strzelba przewieszona na ramieniu często działa jako świetny strach na idiotów i skłania nawet największego chojraka do przemyślenia, jak szybko jestem w stanie tę strzelbę zdjąć, przeładować i wystrzelić (nawet nie muszę celnie, huk i rozrzut będą tak wielkie, że na pewno w coś trafię i na pewno nie będzie z tego powodu przyjemnie).
Trzecia – jestem kobietą. Paradoksalnie, dla niektórych jest to powód do innego traktowania (albo chociażby wypłacania mniejszej wypłaty, bo cycki zamiast chuja widocznie mają duże znaczenie w pilnowaniu sumienia czarowników, tylko jeszcze go nie odkryłam) i chociaż powątpiewam w dżentelmeńskie zapędy Paganiniego, tak zapewne ma tysiąc innych powodów do innego traktowania.
Byłaby jeszcze czwarta – jestem osobą z Kręgu, a nasze rodziny jakimś cudem sympatyzują ze sobą. Ja nie chcę tego psuć. Nie wiem, jak daleko sięga jego wyobraźnia i myślenie o kimkolwiek innym poza własną dupą.
Unoszę brew, przyglądając mu się teraz z zaciekawieniem. Wypowiedział się właśnie koneser Czarnej Gwardii, skoro wie, w czym gustujemy. Aż jestem ciekawa, co powie. We łzach wdów? W niszczeniu dobrej zabawy?
Mniej więcej tak brzmi odpowiedź Paganiniego, ale jestem nią zawiedziona. Brzmi raczej jak rozhisteryzowany dzieciak, który usłyszał coś o Gargamelu, że jest zły, duży i trzeba go nie lubić, bo stoi w sprzeczności z interesami większości szemranych typów, niż osoba, która faktycznie z Gwardzistami do czynienia miała. Dobrze dla niego, mnie jednak nudzi słuchanie o tym samym po raz setny.
Ciekawa teoria, przedstaw im kiedyś i daj znać, co powiedzieli – rzucam z miną dokładnie taką samą, jaką miałam przez resztę mojego życia – obojętną i pretensjonalną. I znudzoną. Tak, dokładnie tak się czuję.
Paganini nie ma pojęcia o czym mówi, więc nie reaguję na jego żart w żaden sposób. Ja, na przykład, małżeństwa nie uniknęłam, choćbym bardzo chciała. Z drugiej strony, zważywszy na społeczne konwenanse – ile Paganini miał obecnie lat? Wyglądał na jakieś trzydzieści, więc wedle większości już jest starym kawalerem.
Zresztą, co mnie to obchodzi, czy już się ożenił czy też nie, jego sprawa. To, co mnie interesuje, to scena, której przed momentem byłam świadkiem – a jego tłumaczenie, w żaden sposób nie przekonujące, bo ciężko jest jednak zaprzeczyć temu, co widziałam na własne oczy, zaczyna mnie już męczyć.
Daj se już spokój z tym wciskaniem kitu. Moja propozycja jest taka – i niech nawet nie próbuje odmawiać, bo nie chce się przekonać, co się stanie, kiedy nadepniesz staremu Carterowi na odcisk – złapiesz tego chłoptasia i mi go przyprowadzisz. Ja sobie z nim porozmawiam, a Ty dupę będziesz miał w miarę bezpieczną. Będziesz mi tylko wisiał jakąś niewielką przysługę. Może mi się kiedyś przydasz. – Wątpię i w głowie nie mam żadnego konkretnego zadania dla niego, ale Włosi sami egzekwowali swoje długi bardzo skrupulatnie, pewnie ta myśl będzie uwierać go wyjątkowo dotkliwie. – Jest jeszcze druga opcja. Zawijam Cię do kwatery gwardzistów i tam będziesz im mógł osobiście powiedzieć to, co przed chwilą mnie. Albo pójdę tam bez Ciebie i sami pofatygują się do Twojej hacjendy. Mnie to obojętne. – Wzruszam ramionami.
Tyle mojej dobrej woli.
Może i rzucanie zaklęć przy niemagicznym, a dokładniej na niego nie jest jakimś wielkim przestępstwem, ale jest wystarczającym, aby trochę wkurwić czyściciela.
Judith Carter
Wiek : 48
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : Cripple Rock
Zawód : Sumienna - Czarna Gwardia
Valerio Paganini
ILUZJI : 20
ODPYCHANIA : 5
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 180
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 10
WIEDZA : 9
TALENTY : 9
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t568-valerio-paganini
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t599-valerio-paganini#3313
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t600-poczta-valerio#3315
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f122-red-poppy-1-6
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1102-rachunek-bankowy-valerio-paganini#10370
ILUZJI : 20
ODPYCHANIA : 5
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 180
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 10
WIEDZA : 9
TALENTY : 9
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t568-valerio-paganini
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t599-valerio-paganini#3313
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t600-poczta-valerio#3315
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f122-red-poppy-1-6
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1102-rachunek-bankowy-valerio-paganini#10370
Zabawne, nużące, nużąco—zabawne, w zasadzie nieprawdziwe — nic nie jest prawdziwe, Carter, mogę wsunąć lufę twojej strzelby w usta i nacisnąć spust, i nic mi się nie stanie, che è ridicolo — spotkanie zaczyna nabierać rumieńców. Ktoś prycha z dokładnie dobranymi proporcjami rozbawienia i pogardy, ktoś inny wystrzeliwuje niedopałek papierosa na bruk i dorzuca drobną dotację do brudu Sonk Road.
Che è ridicolo; papier do dupy na podeszwie wygląda, jakby się zgadzał — a skoro o gównie mowa, czar wrócić do Czarnej Gwardii.
Niech się, cazzi, najpierw zaczną legitymować — obojętności i pretensjonalności wyrazu twarzy Carter co nieco włoskiego szyku dodaje uśmiech Valerio. Dla niego to nie jest prawdziwa sytuacja; to sen albo odklejenie po zabrudzonej ścieżce kokainy, albo rozszczepił się chuj—wie—gdzie, chuj—wie—po—co i dryfuje teraz przez czas, przestrzeń, rzeczywistości i wspomnienia.
Tylko co robi tu Judith — poza tym, że wygląda?
Carter — w ustach Valerio Carter brzmi jak czknięcie — śmiech, który wypada z jego gardła sekundę później, toczy się po brudnym chodniku garstką śliskiego ha—ha. — Z chujem się na rozumy pozamieniałaś czy strzelba huknęła ci za blisko ucha?
Istnieje też trzecia opcja, nie byłby zdziwiony — pomyliła broń z kutasem i teraz zamiast logiki, z ust wypada jej śrut. Może powinien się bać — ktoś inny na jego miejscu byłby przerażony. Może powinien połączyć kropki na planszy — cosa c'è, Judith, skąd tyle wiesz o gwardii? — i uznać rozmowę za coś więcej niż czcze pogróżki znudzonej życiem wdowy—kuzynki—wciąż—pięknej—kobiety. Może powinien zamknąć pysk, chociaż raz w życiu — ale kim byłby wtedy Valerio Paganini?
Stupido wpełzł do swojej nory dwie minuty temu. To Sonk Road, jeśli nie był uchlany albo ujarany, albo jedno i drugie, musiał być turystą — elegancki płaszcz, eleganckie buty, nieelegancki papier do dupy na podeszwie — o gównianości tej sytuacji Paganini może przekonać się, patrząc pod nogi.
Nie patrzy; zajęło go liczenie zmarszczek w kącikach oczu Carter.
Certo, ciekawe — czwarta, piąta, szósta; przy piekielnej cyfrze matematyka schodzi na drugi plan — Valerio zaczyna opowieść, włoską sagę o niewinności i dziurach w planie. Gdyby nie niedawne pożegnanie z Violą, rozważyłby wyruchanie jednej z nich. — Co powiesz na miejscu? Valerio Paganini stał w zaułku z papierem do dupy na podeszwie, aż kilka metrów od niego—
Wypalonego papierosa zastępuje nowiutki; świeży i czysty — w przeciwieństwie do tego zaułka i mieszkańców Sonk Road.
Nieokreślona bliżej ofiara walnęła się w ryj. Wtedy Valerio Paganini, już bez papieru do dupy na podeszwie, doda — zapalniczka robi pstryk; po nim zdublowane pstryk—pstryk i przez sekundę dzieli ich tylko płomień — nieszczęśliwie, nie miłości. — Ah, si, widziałem to! Obsrał go gołąb i chłopu się pięść zapędziła.
Smużka dymu spomiędzy rozchylonych ust tańczy w powietrzu z lekkością, której mogłyby pozazdrościć jej nawet tancerki z Pinkkitties; papierosowe widmo nie ma cycków, więc przegrywa w tym konkursie już na wstępie.
Nie szkoda ci czasu? Funduszy ciężko pracujących czarowników? — oparty o zimny mur, nieporuszony, z wesołym uśmiechem przeskakującym pomiędzy kącikami ust i spojrzeniem, przez które ludzie krwawili — Valerio nie wybiera się nigdzie. — Rano obudzi się z podbitym okiem i uzna, że pocałował klamkę.
Broń albo od drzwi — bez różnicy.
Valerio Paganini
Wiek : 33
Odmienność : Rozszczepieniec
Miejsce zamieszkania : Little Poppy Crest
Zawód : szef egzekucji dłużników familii
Judith Carter
ANATOMICZNA : 1
NATURY : 5
ODPYCHANIA : 24
WARIACYJNA : 1
SIŁA WOLI : 20
PŻ : 190
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 10
WIEDZA : 13
TALENTY : 24
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t381-judith-carter
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t424-judith-carter#1425
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t785-hey-jude
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t423-skrzynka-judith#1424
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f118-red-bear-stronghold
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1056-rachunek-bankowy-judith-carter
ANATOMICZNA : 1
NATURY : 5
ODPYCHANIA : 24
WARIACYJNA : 1
SIŁA WOLI : 20
PŻ : 190
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 10
WIEDZA : 13
TALENTY : 24
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t381-judith-carter
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t424-judith-carter#1425
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t785-hey-jude
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t423-skrzynka-judith#1424
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f118-red-bear-stronghold
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1056-rachunek-bankowy-judith-carter
Nie jestem pewna, czy ta sytuacja bardziej zaczyna mnie nużyć, nudzić, czy męczyć. Za kilka miłych słów pod moim adresem Paganini powinien dostać w mordę – pięścią, strzelbą, w zasadzie czymkolwiek, co miałam pod ręką. Zamiast tego jedynie unoszę brew, wystarczająco wysoko, aby każdy, kto rozum miał na właściwym miejscu (a więc z pewnością nie był to Valerio Paganini) zrozumiał, że właśnie tańczy na cienkiej, czerwonej linii, i jeden krok w bok wystarczy, żeby się przekonać, jak bardzo jest to ryzykowne zajęcie.
Ale mówiąc o tym na głos, jeszcze bym go do tego zachęciła.
Rodzina Carterów była pozlepiana z przeróżnych osobowości, dzięki jakże wspaniałym małżeństwom mającym umocnić więzy i rodzinne koligacje. I właśnie przede mną był dorodny owoc absolutnej niefunkcjonalności tego układu między Carterami a rodziną mojej matki. O, taki Valerio, właśnie.
Nie był najbardziej wkurwiającym, którego mogłabym wytknąć palcem (zdetronizował go marnie jeszcze jeden pan, który pojął niegdyś za żonę jedną z moich kuzynek, nieszczęśliwie – czy raczej szczęśliwie – już odpoczywającą po tym związku w Piekle), ale w tym momencie grał mi na nerwach.
Może ja też bym mu zagrała.
Przysłuchując się tłumaczeniom i argumentacji, dochodzę do wniosku, że nie warto. Jeśli Paganini mógł mieć rację (nie przejdzie mi to przez gardło, ani odrobinę), będzie tak, jak wysnuł to z teorii. Gorzej, jeśli nie – a za moment zacznie rozchodzić się plotka o tym, że po okolicy czai się magia i spotkał na drodze czarno-kurwa-księżnika. Wezmą go za ujaranego wariata, ale Gwardia będzie musiała się z nim rozprawić, albo w jedną albo w drugą stronę. Pewnie drugą, podsycając plotki o tym, że jest nienormalny. Tak byłoby łatwiej.
Ale dlaczego ja miałabym cokolwiek ułatwiać Paganiniemu. Co bym z tego miała? Nawet odrobiny radości, co za niesprawiedliwe życie.
Dobra, jużzamknij się, powiedziałabym, ale z nas dwojga chociaż jedno powinno sprawiać pozory. – Mam dziś wyjątkowo dobry humor, każdy inny za tyle komplementów skończyłby z kulką w czole – nie mam humoru ani odrobinę, a obcowanie z Paganinim mi go wcale nie poprawia. – Z tej całej historii najmniej wierzę, że szkoda ci funduszy ciężko pracujących czarowników – naturalnie, jego do tej grupy nie zaliczam.
No i co ja mam z Tobą zrobić – spytałabym, ale znam odpowiedź na to pytanie, dlatego przedłużam chwilę ciszy tylko dla dramatyzmu sytuacji.
Wzdycham ostatecznie przeciągle. To spotkanie i tak trwa zbyt długo, abym była w stanie je dłużej znosić bez jakichkolwiek szkód moralnych.
Jak będą szukać czarownika z Sonk Road, to na pewno sobie o Tobie przypomnę.
Czy to rodzinna solidarność? Odrobina dobrej woli? Niekoniecznie. Rozciągam wargi w dziwacznym kaprysie, nim spada z moich ust:
Daj ciotce buzi na do widzenia i zjeżdżaj mi stąd, niech Cię nie widzę.
Jeśli ma trochę oleju w głowie, dopowie sobie, że pierwszej części nie warto jednak realizować.
Judith Carter
Wiek : 48
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : Cripple Rock
Zawód : Sumienna - Czarna Gwardia
Valerio Paganini
ILUZJI : 20
ODPYCHANIA : 5
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 180
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 10
WIEDZA : 9
TALENTY : 9
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t568-valerio-paganini
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t599-valerio-paganini#3313
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t600-poczta-valerio#3315
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f122-red-poppy-1-6
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1102-rachunek-bankowy-valerio-paganini#10370
ILUZJI : 20
ODPYCHANIA : 5
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 180
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 10
WIEDZA : 9
TALENTY : 9
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t568-valerio-paganini
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t599-valerio-paganini#3313
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t600-poczta-valerio#3315
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f122-red-poppy-1-6
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1102-rachunek-bankowy-valerio-paganini#10370
Niepewność to nieporadna puttana — wszystko trzeba jej pokazać, wytłumaczyć, opowiedzieć. Każdy element rzeczywistości — czym jest rzeczywistość, Valerio? Podziel się z klasą — traktuje z wrogim nastawieniem, krzywi się na widok faktów; zżera ją od środka niekontrolowany, włoski element.
Niepewność to stan, którego Valerio nie rozpoznaje — nawet z lufą strzelby Carter przy skroni zastanawiałby się, ile metrów w górę jego mózg zbryzgałby brzydki mur w Sonk Road i czy ktoś za pół roku pod tą samą ścianą posuwałby od tyłu studentkę antropologii. Byłoby miło; jego DNA świadkiem aktu stworzenia.
Istnieje la seconda opzione — panie i panowie, kandydatka numer dwa — w brązowej toni spojrzenia tapla się śmiech, któremu do wesołości równie blisko, co Judith do dwudziestki. — Po prostu, tak zwyczajnie mnie lubisz. Groza, Carter. Co ludzie powiedzą?
To, co Valerio Paganini podsunie na chłepczące plotki, włoskie języki; mają romans, jest jej synem, planują ucieczkę do Jaboatão dos Guararapes. Za zakrętem selektywna pamięć zapomni, co Judith na sobie miała — przy Mustangu będzie bardziej skupiony na wyobrażaniu, czego mieć nie powinna (wszystkiego). Gdyby natknęli się na siebie w warunkach alkoholowych, barze, pubie, Palazzo, z winem w ręce i śpiewem na ustach, może zamiast strzelby trzymałaby papierosa — podanego z ust do ust i intencji do intencji.
Sonk Road i romantyzm nie idą jednak w parze; jedno jest kulawe, drugie ślepe i trzeba odstrzelić je jak konie.
Ze wszystkich rodzin Kręgu, to mojej — nie przesadza po raz pierwszy od początku tego spotkania — najbliżej do uczciwej, manualnej pracy. È persino comica.
Jest — jest zabawne. Jest komiczne. Jest prawdziwe; w szczęce Kręgu istnieje ubytek, zaropiała rana, pulsujące próchno, a imię jego Paganini. Niektórzy twierdzą, że zepsucie zaczyna się od głowy, ale to nieprawda; włóż komuś nóż w usta i najwyżej się pochlasta ze strachu przed utratą języka — wsuń go w dupę, a szybko zacznie kwilić.
Niedopałek zdycha pod podeszwą, która ma dość; tego miasta, tej rozmowy, tych słów mielonych bez szczypty oregano. Judith też jest zmęczona i Valerio bez trudu rozpoznaje to w jej oczach — tego znużenia nie wycisną z gałek łzy (bo Carter nie potrafi płakać) ani ból (bo Carter bólem zagryza śniadania). Nawet sen nie zażegna konfliktu zaognionych receptorów znużenia; Paganini ma panaceum i, gdyby tylko Judith zechciała zrobić z ręki użytek, rozwiązanie w kieszeni spodni.
Po białej ścieżce do celu — powinna kiedyś spróbować.
Znasz mój adres, Judith. Zajrzyj w porze kolacji, przygotuję saltimbocca alla Romana — smak tytoniu i ślina wypełniają usta; zasługa jedzenia czy perspektywy buziaka? Przez ćwierć momentu kołysze się na podeszwach włoskiego kunsztu obuwniczego — hops do przodu i całus aż do wzwodu; hops do tyłu i dupa w kupę pyłu.
Jej usta nadal tkwią rozciągnięte w kaprysie — jego w uśmiechu.
Solo parole parole, bacio bacio, amore! Nie jestem łatwy, żadnych pocałunków przed gałą — głuche echo kroku dopełnia nieuniknionego — nadszedł rozstań czas. Balansując na granicy nieprzyzwoitości, rany postrzałowej głowy i aktu kazirodztwa o bliżej nieokreślonym stopniu, Valerio dokonuje jeszcze jednego cudu — papier spod podeszwy odkleja się pod szarpnięciem buta i po chwili jest jedynym dowodem obecności Paganiniego. Trzy kroki od miejsca zbrodni, która zdegradowana została do aktu kaprysu, dłoń Valerio wskazuje na szary fragment toaletowej rzeczywistości — czas na pożegnanie.
Papier, gdybyś miała płakać z tęsknoty.
Arrivederci jest zbyt oklepane — Judith zasługuje na wszystko, co nietypowe; śluby, dzieci, obiad, pogrzeb.

z tematu
Valerio Paganini
Wiek : 33
Odmienność : Rozszczepieniec
Miejsce zamieszkania : Little Poppy Crest
Zawód : szef egzekucji dłużników familii
Judith Carter
ANATOMICZNA : 1
NATURY : 5
ODPYCHANIA : 24
WARIACYJNA : 1
SIŁA WOLI : 20
PŻ : 190
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 10
WIEDZA : 13
TALENTY : 24
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t381-judith-carter
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t424-judith-carter#1425
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t785-hey-jude
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t423-skrzynka-judith#1424
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f118-red-bear-stronghold
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1056-rachunek-bankowy-judith-carter
ANATOMICZNA : 1
NATURY : 5
ODPYCHANIA : 24
WARIACYJNA : 1
SIŁA WOLI : 20
PŻ : 190
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 10
WIEDZA : 13
TALENTY : 24
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t381-judith-carter
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t424-judith-carter#1425
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t785-hey-jude
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t423-skrzynka-judith#1424
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f118-red-bear-stronghold
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1056-rachunek-bankowy-judith-carter
Przez całe to wątpliwie przyjemne spotkanie trzymałam się dzielnie w ryzach. Ale po tym, co usłyszałam, już nie mogłam dłużej.
Głuche parsknięcie śmiechu wydobyło się z moich ust na samą myśl, że Valerio Paganini mógłby mieć rację, a ja, z jakiegoś powodu, miałabym darzyć go sympatią.
W rzeczywistości nie zdobył szczytu moich najmniej ulubionych kuzynów-cholera-wie-kogo-jeszcze, ale byłam pewna, że znajduje się gdzieś na podium, a przynajmniej w top pięć najbardziej wkurwiających rodzinnych skurwysynów.
Zmień skład tych swoich papierosków, bo Ci szkodzą – mówię, nie dzieląc się ani odrobiną szczerej troski. Nie wiem, czy istniała osoba, która w rzeczywistości by cieszyłaby się moją troską. Ale ja żyję w nieco innym świecie. W świecie, w którym każdy potrafi sobie radzić i nie zawraca innym dupy swoimi problemami. Wiedzą to nawet moje dzieci, więc co dopiero taki Valerio.
Przynajmniej wygląda na starszego od mojego syna. A jak to jest z wiekiem mentalnym?
Wygląda na to, że mentalnie młodszy jest od mojej córki. Ostatnimi tekstami zdobywa szczyty absurdu, z których chce mi się śmiać, choć nijak w sposób faktycznie szczery. Bardziej z zażenowania. Na przykład – Paganini i uczciwa praca. Chciałabym go zobaczyć faktycznie, ciężko pracując w tej swojej włoskiej restauracyjce.
Niemniej z zaproszenia nie zamierzam korzystać, aby faktycznie zobaczyć przyrządzane dla mnie danie. Ani mi po drodze z włoską kuchnią, ani z Valerio, ani z jego wyobraźnią. Jakiego rodzaju wyobraźnią? Odpowiedź dostaję w ostatnim zdaniu, przez co brew wystrzeliwuje mi w górę, a usta krzywią się w geście obrzydzenia.
Takie teksty niech sobie sadzi swoim rówieśniczkom.
Dlatego, rozejrzawszy się krótko po ulicy (cóż za zrządzenie losu, akurat byliśmy sami), mamroczę krótko pod nosem: Pulvis. Pył z ulicy nagle zbiera się i uderza w twarz Valerio, zostawiając mu wątpliwie soczysty i wątpliwie przyjemny pocałunek z syfu Sonk Road na twarzy.
Popiół, gdybyś potrzebował ugasić pożarw gaciach, bym dodała, ale w przeciwieństwie do niego, najwidoczniej, mam jeszcze odrobinę taktu.
Puszczam go wolno, niech idzie i mnie nie wkurwia. Ten jeden raz bezkarnie. Potem sobie pogadamy w inny sposób.

Pulvis: 38 + 24 = 62 > 50 | zaklęcie udane

Judith z tematu
Judith Carter
Wiek : 48
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : Cripple Rock
Zawód : Sumienna - Czarna Gwardia
Cecil Fogarty
ANATOMICZNA : 20
ILUZJI : 8
SIŁA WOLI : 15
PŻ : 179
CHARYZMA : 15
SPRAWNOŚĆ : 7
WIEDZA : 5
TALENTY : 10
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t175-cecil-fogarty#374
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t250-cecil-fogarty#619
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t251-cecil-fogarty#620
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t281-poczta-cecila-fogarty-ego#776
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f192-arcanum-14-7
ANATOMICZNA : 20
ILUZJI : 8
SIŁA WOLI : 15
PŻ : 179
CHARYZMA : 15
SPRAWNOŚĆ : 7
WIEDZA : 5
TALENTY : 10
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t175-cecil-fogarty#374
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t250-cecil-fogarty#619
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t251-cecil-fogarty#620
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t281-poczta-cecila-fogarty-ego#776
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f192-arcanum-14-7
25 kwietnia 1985, kwadrans przed północą

Dwie przeszkody zostały wyeliminowane.
Perez i Voller.
Voller pochwyciły wybrakowane dłonie sprawiedliwości w styczniu bieżącego roku. Huxley, nieświadomie wyświadczył Fogarty'emu przysługę.  Nawet Czarnej Gwardii, od czasu do czasu, zdarzały się połowicze sukcesy.
Fach przemytniczy był jednak jak hydra - po odcięciu jednej głowy, pojawiały się dwie kolejne, bardziej chciwe, bardziej krwiożercze, bardziej nieokrzesane. Duet złączony więzami krwi przejął jego interesy i skonfiskował całą, wartą kilkadziesiąt tysięcy dolarów kolekcje znamienitych dzieł sztuki.
Cecil nie nazywał tego kradzieżą. Obrazy od lat kursowały z rąk do rąk, a ich właściciele nie żyli od dawna  - wśród nich znajdował się Rambrandt, Picaso, a nawet da Vinci, który został okrzyknięty perłą w koronie w przemytniczej karierze Steve'a Vollera, ale to nie  Leonardo stal w centrum cecilowych zainteresowań. Leonardo był jedynie pretekstem, wymówkę, kolejnym kłamstwem, jaki swobodnie cisnął się na usta.
Perezem, chociaż niechętnie, zajął się sam - w stęchłym magazynie na tyłach nieczynnego supermarketu, gdzie wylądowały wszystkie zgromadzone przez Vollera obrazy.
Nadal czuł ciężar noża w dłoń. Nadal wydawało mu się, że krew spływała mu po skórze. Nadal wydawało mu się, że czuje na sobie jego martwe spojrzenie, od którego nie mógł oderwać wzroku. Sekunda przed śmiercią. Moment, gdzie przychodzi świadomość końca. Okrutne piękno kryjące się w zimnych okowach cierpienia wtopionych w ryzach twarzy, kiedy w gardle zatopił zimną stal noża. Śmierć - jej obecność go hipnotyzowała, zatrzymywała w bezruchu, w bezdechu, wstrzymywał prace organu w piersi. Przyciągała wzrok, jak szkielet płonącego budynku. Nie poczuł ukucia satysfakcji w czwartym żebrze od końca. Nie wykrzywił usta w podłym grymasie uśmiechu. Pod placami, wciąż zaciskającymi się na rękojeści noża, wyczuwał grawer.
Cinis et manes et fabula fies.
W plątaninie wijących się pod sklepieniem czaszki myśli, upewnił się, że wziął go dzisiaj ze sobą, chociaż być może wcale go nie potrzebował. W stęchłej piwnicy w jednym z domów przylegających do Apollo Aveneu pozostawił rzuconą w przestrzeń refleksje.
Każdy człowiek ma ciemną stronę osobowości - nazywała sie Cień.
Kim dzisiaj jesteś, Cecil? Sobą, czy cieniem samego siebie?
Był Cieniem.
Nie pamiętał, jakie to uczucie być sobą. Nie pamiętał, bo, ilekroć patrzył w lustro, miał wrażenie, że w gładkiej tafli szkła widzi kogoś, kogo przestał poznawać.   Miał wrażenie, że skryta w zakolach jego duszy ciemność, pożerała go od środka - kawałek po kawałku. Była jak papierosy, których żar gasił na skórze - zajmowała coraz większą powierzchnie.
Zapalił papierosa, przystając przy fasadzie szkaradnego, obdartego z atrakcyjnego budynku, który prezentował się niczym wrak porzuconego przy autostradzie samochodu, pożartego przez szczękę boleśnie zaciskającego się nim czasu. Olive Street przywitała go przygnębiającym widokiem ubóstwa. Czasami, które nadal pamiętał.
Poza Perezem i Vollerem, pozostały jeszcze dwie rysy na szkle -  Sinclair i drugi z braci. Dwa ostatnie pionki na szachownicy. Gibson wyniósł się z miasta sam. Może kasyna w Vegas będą dla niego przyjaźniej nastawione od kapryśnych automatów w Championie. Skoro, mocą sugestii, zszedł mu z drogi, Cecil zobojętniał na jego los.
Pod adresem Olive Strett 12, w oknach w mieszkaniu na trzecim piętrze nie paliło się światło. Uznał, ze to dobry omen. Liczył, ze Hazel, długoletnia miłostka Vollera, striptizerka w klubie burleski, dzisiejszą noc spędzi w pracy.
Przed wejściem na klatkę schodową, spróbował scalić się z otoczeniem. Skupił się na krwi tętniącej w żyłach, na spokojnym, miarowym rytmie wybijanym przez serce, na oddechu bezszelestnie przecinającym powietrze, synchronizowanym ze stawianymi krokami. Skupił się na podłużonym cieniu własnej sylwetki rozlanym na ścianie i dopiero wtedy wszedł przez lekko uchylone drzwi do środka, truchło ugaszonego na ścianie papierosa wciskając  w papierośnice.  
U szczytu schodów stał pies. Rasa Cecilowi nie była znana. Bezbiałkowe, czarne ślepia wbił prosto w niego. Sierść na karku miał zajeżoną. Zademonstrował garnitur zębów.
Nie chciał zrobić mu krzywdy. Nie chciał, ale musiał go uciszyć, uspokoić, zanim zaalarmuje swojego pana o nieproszonym gościu płatającym się po klatce schodowej.
- Corstilla.
Magia iluzji była mu posłuszna. Pies pokornie znieruchomiał, kiedy iluzjonistyczna fala energii, promieniująca z wystawionej ku niej dłoni, dosięgła jego masywnego ciała.
Dlaczego go dostrzegł? Wyczulone psie zmysły wyczuły jego obecność, a może utkany z ciemności kamuflaż nie był wystarczający? Małe, podręczne lusterko wyjęte z kieszeni przyniosło odpowiedź.
Pokonał kolejną kondygnacje. Na trzecim piętrze było tylko jedno mieszkanie, wynajmowane przez Hazel. Zanim, miedzy palcami pojawił się wytrych, jeszcze raz skoncentrował się na otaczającej go materii. Wyobraził sobie ,że rozbija ją na atomy, małe cząsteczki, które, lawirując w powietrzu, znowu chciał się ze sobą scalić. Tym właśnie był - czymś ulotnym, nieuchwytnym.  
Wyszeptane Leviora przyniosła rozbłysk światła, które oświetliła mu drzwi. Wytrych wcisnął w szczeliną na klucz, w zamek. Ręce pod materiałem rękawiczki nie były spocone. Nie towarzyszyło mu zdenerwowanie, a jedynie lekkie drażniące zniecierpliwienie.

Wtopienie, 57, 80-99, próg 20-39
Corstilla, 64/60, skuteczne
Wtopienie,  91, 80-99, skuteczne
Leviora
, 94/30, skuteczne

włamanie, k100 + 15, próg 50
Cecil Fogarty
Wiek : 23
Odmienność : Cień
Miejsce zamieszkania : Deadberry
Zawód : ilustrator
Stwórca
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
The member 'Cecil Fogarty' has done the following action : Rzut kością


'k100' : 40
Stwórca
Wiek :
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru satanistycznej sekty
Cecil Fogarty
ANATOMICZNA : 20
ILUZJI : 8
SIŁA WOLI : 15
PŻ : 179
CHARYZMA : 15
SPRAWNOŚĆ : 7
WIEDZA : 5
TALENTY : 10
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t175-cecil-fogarty#374
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t250-cecil-fogarty#619
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t251-cecil-fogarty#620
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t281-poczta-cecila-fogarty-ego#776
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f192-arcanum-14-7
ANATOMICZNA : 20
ILUZJI : 8
SIŁA WOLI : 15
PŻ : 179
CHARYZMA : 15
SPRAWNOŚĆ : 7
WIEDZA : 5
TALENTY : 10
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t175-cecil-fogarty#374
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t250-cecil-fogarty#619
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t251-cecil-fogarty#620
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t281-poczta-cecila-fogarty-ego#776
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f192-arcanum-14-7
Dziesięć uderzeń serca później było po wszystkim. Zamek nie stawiał oporu przed manipulacją, jaką dopuścił się bezlitośnie Cecil w jego mechanizmie. Na jego ustach pojawił się cień uśmiech - na perfekcyjnie skrojonej masce utkanej ze stoicyzmu wyglądał jak pękniecie, które odnotował na ścianie, prześlizgując wzrok po ciasnym przedpokoju. W powietrzu unosił się ten sama woń co w jego własnych - papierosów, a przez ni a przebijał się subtelny, niemal niewyczuwalny aromat kobiecych perfum.
Zamknął za sobą drzwi, ale nie od razu wszedł do środka. Zatrzymał się tuz przed progiem. Odczekał kilka chwil. Nawet nie wiedział, czy mieszkanie stało puste, jednak cisza panująca w środku właśnie to sugerowała, dlatego po ślamazarnym upływie minuty, zrobił kilka kroków w głąb pomieszczenia.
Przeszedł przez drzwi. Prowadziły do salonu. Leviora, swoim blaskiem, sięgnęła kilku metrów kwadratowych majaczących przed nim przestrzeni. Przystanął wpół kroku.
Tapeta była podniszczona, pożółkła od papierosów. Na małym, okrągłym stoliku stał kubek, na jednej ze ścian dostrzegł odbity ślad czerwonej szminki. Obok niego leżała otwarta książka - zbiór bajek dla dzieci, ironicznie ilustrowana ręką Belmana, i przepełniona petami popielnica. Sweter zwisał samotnie przewieszony przez oparcie fotela.
Pierwszy raz od dawna mial dylemat, czy szperać w mieszkaniu. Pierwszy raz od dawna objęcia strachu zacisnęły się na jego krtani. Nie musiał mówić. Wolał szeptać.
Usprawiedliwiał się, że nie przyszedł tu w celach zarobków. Okraść z ostatnich dolarów. Pozbawić kobiety środków do życia.
Hazel pewnie nie wiedziała nic. Voller nie był pozbawianym rozumu oszołomem. Nie wlał w niej swoich sekretów, ale być może zostawił w mieszkaniu swojej kochanki coś, co przybliży Cecila do poznanie schowanej w starych ramach prawdy.
Odetchnął. Magia odpychania nie znajdowała się w obszarze jego zainteresowania, ale, ze względu praktycznych, przyswoił sobie kilka czarów z tego zakresu. Teraz miał niepowtarzalną okazje, by wiedzę zdobytą drogą edukacji w Szkole Kościelnej, pogłębionej przez książką, która kiedyś znalazł na regale w mieszkaniu Foggy'ego, gdy mężczyzna, po ciężkim dyżurze, poszedł wziąć prysznic, przekuć w praktykę.
Cichym, wyszeptanym Quidhic chciał odkryć magiczne sekrety żyjące w tym mieszkaniu. Poczuł, jak magiczna energia przepływa przez pory skóry i odetchnął. Ślady magicznej energii, w formie wiązek światła, prowadziły do kolejnego pomieszczenia - sypialni i urywały się w okolicy toaletki uginającej się pod ciężarem kosmetyków. Rzucił ukradkowe spojrzenie na niepościelone łóżko, aby się upewnić, ze nikt w nim nie spał - było puste. Trwające w ciszy, nie usłyszał, by w łazience lała się woda. Spełniły się jego prognozy, Hazel nie było w domu.
Podszedł bliżej obiektu swojego zainteresowania - mebla wyposażonego w lustro. W szczotce były zaplątane włosy. Poza nią - szminka, puder, perfumy i przedmioty, których Cecil nazwać nie potrafił. Otworzył jedyną szufladę. Jeszcze więcej kosmetyków. W tafli lustra nie zobaczył swojego odbicia - dobry znak.
Voller, gdzie schowałeś swoje tajemnice?
Na pytanie, które zadał w myślach, odpowiedź się nie pojawiła.
Spróbował przesunąć toaletkę. Zaklęciem. Ryzykowanie, bo znowu musiał ratować się magią odpychania.
Obexmoveo odmówiła posłuszeństwa. Za każdym razem, a prób było pięć. Zaklęcie pozostawiała mrowienie w palcach. Tylko pierwsza próba była bliska sukcesu. Poczuł wówczas ciepło w opuszkach. Czwarta spowodowała przeszywające ukłucie w skroniach, jakby ktoś, z premedytacją, wbił do skóry kilkanaście małych, ostrych igieł. Musnął dłonią tafli lustra. To też nic nie dało.
Co kryło się za toaletką?
Chciał, musiał poznać prawdą. Jeszcze raz spróbował.
Obexmoveo cichym szeptem opuściło jego usta. Tym razem toaletka bez kompromisów odsunęła się do ściany. Fiołka z perfumami zatańczyła niebezpiecznie na krawędzi blatu. Fogarty złapał buteleczkę w palce, zanim spadła.
Dostrzegł ją -  szczeliną w ścianę. Włożył tam rękę, bo chciał wiedzieć, co Voller tam ukrył. Dłoń napotkała podłużony przedmiot, chyba pudełko. Wyjął go z trudem, w dwóch próbach. Otworzył jego zawartość. W środku znalazł kilka rzeczy. Gotówkę na czarną godzinę - plik dwudziestodolarowych banknotów. Pierścionek zaręczynowy. Pistolet. I notes. Przekartkował go. Pozornie był pusty, ale wprawne oko Cecila dostrzegło ślady użytkowania – ślady atramentu, odciśnięty na drugiej kartce kciuk, wgięcia na rogach – ślady, które pobudziły do życia jego ciekawość. Coniuro miało mu pomóc rozwikłać ukryte tajemnice.
Pierwsza próba wywołała nieprzyjemne mrowienie w palcach, druga ich lekki odrętwienie. Zacisnął zęby na dolnej wardze, by stłumić syk. Chciał jeszcze raz spróbować. Do trzech razy sztuka. Zacisnął mocniej palce na przedmiocie.
- Coniuro - wysyczał przez zaciśnięte zęby. Na kartce zaczęły pojawiać się litery, które kształtując się w słowa, stopniowo budowały zdania. Nie przeczytał żadnego. Nie zdążył, bo wtedy usłyszał szmer za swoim plecami. Oderwał oczu od notatnika. Pudełko już wcześniej odłożył tam, gdzie go znalazł. Instynktownie wsunął odręczne notatnik do kieszeni.
- Mamusiu - cichy, dziecięcy głosik rozległ się w pokoju. Cecil zwrócił twarz ku małej, stojącej u progu sypialni swojej matki dziewczynce. Bezdźwięczne westchnienie ulgi próbowało wydostać się spomiędzy jego warg.
Weszła do środka.
- Mamusiu - powtórzyła płaczliwym głosem.
Nie odezwał się nawet słowem. Minął ją.
Mamusia pewnie niedługo wróci. Ja już wychodzę.
Nie rozejrzał się za siebie, a jedynie przed siebie. Wyszedł na klatkę schodową i zamknął drzwi od zewnątrz, oddając dziewczynce odrobinę namiastkę bezpieczeństwa.  
Miał nadzieję, że w odręcznych notatkach, które – jak mniemał – pozostawił Voller, znajdzie jakiekolwiek informacje o obrazie Verity’ego. Choćby potwierdzenie, że mężczyzna miał z nim styczność. Mała iskra nadziei.

z tematu

Quidhic, 93/60, skuteczne
Obexmoveo – 1, 2, 3, 4, nieskuteczne
Obexmoveo - 80/50, skuteczne
Coniuro - 1, 2, nieskuteczne
Coniuro - 50/30, skuteczne
Cecil Fogarty
Wiek : 23
Odmienność : Cień
Miejsce zamieszkania : Deadberry
Zawód : ilustrator
Mistrz Gry
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t58-budowanie-postaci
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t179-listy-do-mistrza-gry
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t58-budowanie-postaci
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t179-listy-do-mistrza-gry
Głucha noc w Sonk Road przecinana była okazyjnym przejazdem radiowozu na sygnale. Słyszałeś je z oddali. Raz mogło ci się nawet wydawać, że była to karetka, ale wszystkie te dźwięki były dostatecznie daleko, by nie zajmowały ci głowy. Zdołałeś wtopić się w otoczenie, zupełnie ukryć w cieniach i mroku, tak aby nawet dzieci (a jak wiemy, te zawsze zjawiają się nieproszone), dostać się do wybranego mieszkania.
Portret Verity'ego owiany był zbyt wieloma legendami, aby można było jednoznacznie określić, jak wielką ma wartość. Od wieku nikt o nim nie słyszał, dopiero ostatnie plotki z podziemi miłośników sztuki w Saint Fall, zdawały się dawać jakikolwiek trop. Mimo to włamanie do mieszkania człowieka, który mógł bardzo ci zaszkodzić, było niezwykle ryzykowne. Czego się nie robi dla własnych obsesji?
Wyjęty ze ściany notatnik pozornie nie skrywał w sobie nic. Był dostatecznie lekki, byś mógł stwierdzić, że nikt nie schował w nim piersiówki. Puste kartki w niektórych miejscach miały atramentowe oznaczenia na marginesach — odkryłeś to dopiero później, gdy w spokojnym i dobrze oświetlonym miejscu przyglądałeś się jego zawartości. Nie byłeś pisarzem, ale tusz to nie tylko ich domena. Celny strzał, który miał ujawnić ukryty atrament w starym kajeciku, okazał się wyjątkowo sprytnym posunięciem. Właściciel przedmiotu może i był znamienitym czarownikiem, ale ewidentnie bagatelizował moce innych, również podobnych tobie.
Ze wszystkich stron zapisanych było góra kilkanaście. Przeglądając je, mogłeś z powodzeniem domyślić się, że Voller zapisywał tam tylko konkretne informacje, nie pozwalając sobie na bzdurne brudnopisy. Oprócz paru numerów telefonów oznaczonych tylko inicjałami oraz symbolami — na zmianę — SF, Sal, Bos, NY, była tam cała strona poświęcona numerom o symbolu Mw. Co znaczyły? To musiałeś rozszyfrować sam, bo nigdzie w dzienniku nie było klucza. Twoją szczególną uwagę mogły przyciągnąć dwa inicjały, bo to przy nich nie było żadnego numeru: PL opisany był symbolem gwiazdki, natomiast AO symbolem... kutasa. Widać Voller wyjątkowo nie lubił tego drugiego.
Na kolejnych stronach mogłeś znaleźć pełen spis nazw obrazów, kilka z nich nawet rozpoznałeś: „Apolonia” była przecież dziełem słynnego Leandra Lestera, która zaginęło blisko 10 lat temu z muzeum w Bostonie. „Sześć kotów na poduszce” — autor anonimowy — wiekowe dzieło, o którym słyszałeś jeszcze w czasie nastoletnim na zajęciach w szkółce z magii powstania. Krążyła o nim legenda, że koty to chowańce, które ktoś zamknął na płótnie. Obydwa obrazy opisane były kwotami, kolejno: 43.500$ oraz 122.000$. Widać przemytnik prowadził w tym notatniczku zestawienia i rachunki, mieszając dzieła zarówno niemagiczne, jak i magiczne. Łatwo było zauważyć, że te pochodzące od magicznych autorów miały znacznie większą wartość, przynajmniej według jego oceny.
Dopiero na szóstej stronie tej obszernej listy, trafiłeś na szukane przez siebie nazwisko:
Portret Titusa Verity'ego — Pierre L'Orfevre — 500.000$ (nie na sprzedaż): Mw, 3r4pp — Bos; T.Gomez.
Symbol Mw widziałeś już wcześniej, ale 3r4pp? Nic w notesie nie miało podobnej sygnatury. Owszem, parę obrazów oznaczonych też „Mw” miało przy sobie różne cyfry i litery, jak np. 1r4pl albo 45r1pl, ale nigdzie nie widziałeś niczego, co zaczynałoby się na „3r”. Niestety, na liście inicjałów, nieważne jak wiele razy ją przeglądałeś, nie było też żadnego T.Gomeza ani nawet TG, a tym bardziej jego numeru telefonu. To nazwisko występowało w notatniku tylko raz, właśnie przy portrecie Verity'ego.
Na ostatnich stronach nie było już nic, prawdopodobnie zostały puste by Voller mógł je w przyszłości zapisać. Co to wszystko znaczyło? Na te zagadki odpowiedź musiałeś odnaleźć sam. Jedno było pewne — trafiłeś właśnie na prawdopodobnie najważniejszy obiekt z kolekcji przemytnika.

Jest to pojedyncza ingerencja Mistrza Gry w związku ze zgłoszeniem Cecila. Cecilu, dziennik możesz zatrzymać, ale do wniosków na temat ewentualnych symboli będziesz musiał dojść sam. Na ten moment to wszystkie informacje, jakie posiadasz.
Jeśli w przyszłości będziesz badać sprawę dziennika i portretu, proszę, byś podesłał mi takie wątki i opowiadania, w których nie potrzebujesz ingerencji prywatnie (można na Discord), bo Mistrz Gry może się w nich pojawić niezapowiedziany. Jeśli będziesz potrzebować ingerencji, możesz zgłaszać się do dodatkowych aktualizacji. Pamiętaj, żeby fabularnie odegrać zbadanie dziennika, jeśli dojdziesz do jakichś wniosków w sprawie tych wszystkich symboli (jeśli będziesz potrzebować pozafabularnej pomocy z interpretacją, to służę uprzejmie).
Mistrz Gry nie kontynuuje wątku, w razie pytań zapraszam na priv (Frank).
Mistrz Gry
Wiek :
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru sekty satanistycznej