Witaj,
Mistrz Gry
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t58-budowanie-postaci
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t179-listy-do-mistrza-gry
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t58-budowanie-postaci
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t179-listy-do-mistrza-gry
RESTAURACJA "THE OLD TRUMPET"
Urządzone w bardzo stonowanym brytyjskim stylu miejsce serwuje brytyjską kuchnię w nowoczesnym wydaniu. Ogromne okna wyglądające na ogród botaniczny sprawiają, że nierzadko sala jest pełna po brzegi, chociaż najczęściej goście bardziej niż kuchnie chwalą tutaj wyjątkowo miłą i profesjonalną obsługę kelnerską.

[ukryjedycje]
Mistrz Gry
Wiek :
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru sekty satanistycznej
Leoluca Paganini
ODPYCHANIA : 15
WARIACYJNA : 5
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 176
CHARYZMA : 3
SPRAWNOŚĆ : 8
WIEDZA : 5
TALENTY : 14
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t216-leoluca-paganini
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t442-leoluca-paganini#1618
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t443-mlody-lew#1621
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t444-poczta-leoluci#1623
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
ODPYCHANIA : 15
WARIACYJNA : 5
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 176
CHARYZMA : 3
SPRAWNOŚĆ : 8
WIEDZA : 5
TALENTY : 14
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t216-leoluca-paganini
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t442-leoluca-paganini#1618
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t443-mlody-lew#1621
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t444-poczta-leoluci#1623
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
15.01.1985

Ten wujaszek Fabio.
Leoluca uwielbiał go, ale czasami kompletnie nie rozumiał. Na przykład to jego beztroskie podejście do interesów. Zamiast osobiście przypilnować wszystkiego, jak należy, wujaszek miał w zwyczaju wysługiwał się pośrednikami. Przy tym nie wahał się robić pośredników z  członków rodziny. Leoluca parę razy zdążył przekonać się, jak nieodpowiedzialny, a zarazem na swój sposób wyrachowany potrafi być wujek. A jednak wciąż dawał się wciągać w tą samą głupią grę. Dzisiaj nie było inaczej. Rzucił krótkie, stanowcze nie, nim jeszcze Fabio wypowiedział do końca prośbę o drobną, małą przysługę. Wuj zrobił w odpowiedzi rozczarowaną minę i przez chwilę wyglądał tak jakby pogodził się z odmową bratanka. Tylko przez chwilę. Jako, że mina rozczarowanego wujka nie wywołała stosownej reakcji, przystępował do poważnych argumentów. Odwoływania się do łączących ich relacji (No co ty? Nie pomożesz ulubionemu wujkowi?) i więzów pokrewieństwa (Nie bądź taki. Rodzina sobie pomaga) albo brania na litość (Zobacz tylko w jakiej sytuacji jest twój wujek. Nie pomoż... Luca? Gdzie się wybierasz? Wracaj! Luca!). Końcem końców Leoluca zgadzał się po raz ostatni wyświadczyć mu taką przysługę, a wujek solennie zarzekał, że po raz ostatni o takową przysługę prosi. Obaj doskonale wiedzieli ile w rzeczywistości były warte te deklaracje.
I tak to się kręciło.
Nie trzeba było długo czekać aż zbolały wyraz twarzy Fabio zniknie jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Dostał to czego chciał i mógł ponownie zmienić się w nonszalanckiego, zadowolonego z siebie mężczyznę. Leoluca z rosnącą irytacją wysłuchał jego instrukcji i czym prędzej opuścił zajmowany przez niego pokój. Słynny temperament Paganinich jeszcze skłoniłby go do rzucenia przy wujaszku paru niecenzuralnych słów.
Nie hamował się przed nimi jakieś dwie godziny później, gdy brnął w śniegu na miejsce umówionego spotkania. Zatrzymał się przed wejściem i spojrzał na szyld "The Old Trumpet". Wujek Fabio czuł dziwną niechęć do brytyjskiej kuchni. Od kiedy to robił interesy w brytyjskiej restauracji? Wzruszył ramionami i wszedł do środka. Musiał przyznać, że konkurencja urządziła się całkiem nieźle. Wnętrze sprawiało przyjemne wrażenie. Było dokładnie tak jak należało się spodziewać przychodząc do knajpy specjalizującej się w brytyjskim jedzeniu. Bardzo brytyjsko. Dodatkową atrakcję stanowił rozpościerający się za oknami, pogrążony w zimowym śnie ogród botaniczny. Leoluca przyjrzał się krytycznie stolikom. Było wczesne popołudnie. O tej porze dnia sala świeciła pustkami, mimo to zajął stolik w głębi, taki przy którym miał dobry widok na całe pomieszczenie. Uprzejmy kelner przyniósł menu i przyjął zamówienie. Po kilku minutach przed Lucą stała delikatna porcelanowa filiżanka z eleganckim wzorem. Na dworze było chłodno. Dlaczego nie miałby napić się tradycyjnej angielskiej herbaty? W Earl Grey wyczuł bergamotkę, do tego cukier i cytrynę. Pił bez pośpiechu, od niechcenia. Zastanawiał się kim była owa tajemnicza osoba z którą umówił się wujek. Zerknął mimowolnie na leżącą przy filiżance gałązkę róży. Wielokwiatowa ciemna ecru. Lucyfer jeden raczył wiedzieć, skąd Fabio wytrzasnął w środku zimy żywy, rozwinięty pąk róży. Nie żeby go to jakoś specjalnie obchodziło. Najważniejsze, że przyszły rozmówca zrozumie jej znaczenie.
Leoluca Paganini
Wiek : 22
Odmienność : Słuchacz
Miejsce zamieszkania : Little Poppy Crest
Zawód : student, muzyk, krupier
Teresa Fogarty
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t181-teresa-fogarty#382
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t421-teresa-fogarty#1390
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t439-teresa#1591
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t181-teresa-fogarty#382
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t421-teresa-fogarty#1390
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t439-teresa#1591
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
Miarowe echo jej kroków odbijało się od nierównego bruku uliczek. Styczniowy wiatr szarpał za poły jej płaszcza, falowały za nią, przegrywając w nierównej walce z żywiołem. Chłód wgryzał się w czubek nosa, zimne podmuchy rozwiewały włosy, ale wbrew przeciwnościom, beztrosko gwizdała pod nosem, mnąc między palcami filtr papierosa, zaciągając się co chwila szarawym dymem i wypuszczając z płuc rozrzedzoną chmurę, zmieszaną z parą własnego oddechu.
Nie przepadała za Paganinimi, tak jak oni - wraz z całą resztą miasteczka - nie przepadali za nią. Za Fabio w szczególności, ale nie mogła kręcić nosem na zarobek, jaki miał wpaść po wszystkim do jej kieszeni. Jeszcze nie teraz. Póki co nie było ją stać na nic innego prócz ręki wyciągniętej w uścisku, drobnego grymasu wykrzywiającego wargi, bo wszystko, co miała, sprowadzało się do papierowej imitacji prawdziwego biznesu.
Kiedyś się to zmieni - obiecywała sobie.
Ale na kiedyś nie było jeszcze miejsca.
Przystanęła przed szyldem, wyrzucając niedopałek do studzienki kanalizacyjnej, wyciągając z kieszeni parę smolistych rękawiczek i zasłaniając nimi poczerwieniałe knykcie. Z przyzwyczajenia czekała - na sylwetkę Jonah wyłaniającą się z którejś z uliczek, choć zbłądzony wzrok tasował szarość miasteczka na daremno. Nie było go w Hellridge - została skazana na samą siebie.
Głęboki oddech później uchylała już drzwi do restauracji. Wnętrze otuliło Teresę ramionami ciepła, względnie ładnym zapachem, choć w tej sprawie byli z Fabio zgodni - nie przypadała za brytyjską kuchnią.
Wolnym krokiem weszła wgłąb pomieszania, suwając palcem, po ciasno ustawionych stolikach. Zatrzymała się - z cieniem irytacji zarysowanym na jasnych brwiach i w zmarszczsze na czole - przy chłopaku, wbijającym jasne oczy gałązkę nieprzypadkowej róży.
Pierdolony Fabio.
- Wolne? - zagaiła, ale nie czekając na odpowiedź, usiadła naprzeciwko chłopaka. Oparła łokieć o drewno stolika, plecami skierowała się do ściany tak, żeby móc obserwować wejście i z lekkim uśmiechem błądzącym po wargach, przyjrzała się Paganiniemu. Wyglądał na młodego, być może młodszego od niej samej. Na pierwszy rzut oka nie pasował do okoliczności równie mocno kontrastując z płótnem podobnych targów, co ona. Gdzieś, pod grubą naroślą zobojętnienia, współczuła mu, równie mocno co współczuła sobie - za młodzi, za ładni, by traktowano ich poważnie. - Znasz się na interesach? Bo widzisz, mam pewien problem, chętnie skorzystałabym z rady. - Nie dokończyła, bo kelnerka zjawiła się niemal natychmiast. Ogarnęła parę wzrokiem zgarniając włosy za ucho, dopytując Teresy o zamówienie - nieco nadto ochoczo, zbyt szybko. Odeszła pośpiesznie, kreśląc w kajeciku prozaiczne zamówienie na czarną kawę. Była młoda, Fogarty przez krótką chwilę miała wrażenie, że skądś ją pamięta. Ze szkoły? Być może. - Podobno najbardziej newralgicznym punktem prowadzenia jakichkolwiek pertraktacji jest wzajemne zaufanie obu stron. Zgodzisz się? - uniosła lekko brew, wbijając piwne spojrzenie w chłopaka. Potem, niemal ostentacyjnie przeniosła wzrok na kwiat.
Umówiła się z Fabio.
Oczekiwała Fabio.
Nie podobało jej się, że znów ją zbagatelizowano.

/Teresa z tematu
Teresa Fogarty
Wiek : 25
Odmienność : Słuchacz
Miejsce zamieszkania : SAINT FALL, SONK ROAD
Zawód : geszefciarz, szmugler
Judith Carter
ANATOMICZNA : 1
NATURY : 5
ODPYCHANIA : 24
WARIACYJNA : 1
SIŁA WOLI : 20
PŻ : 190
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 10
WIEDZA : 13
TALENTY : 24
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t381-judith-carter
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t424-judith-carter#1425
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t785-hey-jude
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t423-skrzynka-judith#1424
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f118-red-bear-stronghold
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1056-rachunek-bankowy-judith-carter
ANATOMICZNA : 1
NATURY : 5
ODPYCHANIA : 24
WARIACYJNA : 1
SIŁA WOLI : 20
PŻ : 190
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 10
WIEDZA : 13
TALENTY : 24
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t381-judith-carter
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t424-judith-carter#1425
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t785-hey-jude
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t423-skrzynka-judith#1424
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f118-red-bear-stronghold
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1056-rachunek-bankowy-judith-carter
1 kwietnia 1985, po godzinie 20

Nie powinnam się zgadzać, ale nie mogłam się nie zgodzić. Tak naprawdę wystarczyło, żebym nie przyszła i go po prostu wystawiła. Zasłużył sobie. Ale nie chciałam. Nie chciałam też iść na kolację, z nim konkretnie.
Ech, pieprzyć to wszystko.
Nad raportem też się nie mogłam skupić. Przelewałam w końcu rzeczowe informacje z ustaleń dzisiejszego dnia. Akcja była szybka, przebiegła praktycznie od razu. Inne śledztwa potrafią wlec się całymi dniami, nawet miesiącami. Nic dziwnego, że jestem zmęczona – w jeden dzień zaczęliśmy i skończyliśmy sprawę dość tragiczną. Czy mnie poruszyła? Może trochę, w pewnym sensie. Byliśmy jednak świadkami wielu tragicznych historii. Taki zawód, nieprzyjemny, ale ktoś musi stać na straży porządku.
Akurat padło na mnie. No cóż.
Wyszłam z oddziału, już na mnie czekał. Jednak ucieczka się nie uda. Chociaż warto spróbować, może jestem jednak szybsza.
Odwozisz mnie potem do domu.
Nie chce mi się leźć w nocy przez pół miasta do Cripple Rock pieszo. Albo łapać jakiś autobus. Albo… generalnie. Muszę w końcu ogarnąć jeżdżenie i własny samochód, nie będę musiała polegać na innych. Wstyd, że do tej pory o to nie zadbałam. No ale, na stare lata też da się czegoś nauczyć.
Wsiadamy do samochodu Verity’ego, jakiego nigdy w życiu bym sobie nie sprawiła, bo szkoda mi pieniędzy. Po co ma utknąć w błocie na roztopy, albo rozjebać zawieszenie na wertepach drogowych. Bez sensu. Auto miejskie nie jest dla mnie.
Nie odzywam się słowem ani wtedy, gdy jedziemy, ani wtedy, gdy wysiadamy przed knajpą na starym mieście. Nie przejechaliśmy daleko, za to wiem, że stąd do domu czekałaby mnie droga naprawdę druga. I trudna.
A ja marzę tylko o tym, żeby się położyć, dodatkowo jeszcze urżnąć, i udać, że dzisiejszy dzień w ogóle nie miał miejsca.
Kiepski ten Prima Aprilis. Taki mało zabawny.
Kotlet szwajcarski z frytkami może być – rzucam do kelnerki, gdy już przyszła do nas, abyśmy złożyli zamówienie. – Whisky z colą do tego.
Mogłabym bardziej wykorzystać łaskawość Sebastiana, ale nie miałam ochoty. Ani nastroju. Chcę tylko, żeby ten dzień się skończył.
I chcę zostać sama.
Judith Carter
Wiek : 48
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : Cripple Rock
Zawód : Sumienna - Czarna Gwardia
Sebastian Verity
ODPYCHANIA : 25
SIŁA WOLI : 24
PŻ : 192
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 8
TALENTY : 19
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t620-sebastian-verity#3560
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t709-sebastian-verity
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t1145-sebastian-verity
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t711-poczta-sebastian-verity
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f142-willowside-14
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1114-rachunek-bankowy-sebastian-verity#10472
ODPYCHANIA : 25
SIŁA WOLI : 24
PŻ : 192
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 8
TALENTY : 19
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t620-sebastian-verity#3560
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t709-sebastian-verity
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t1145-sebastian-verity
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t711-poczta-sebastian-verity
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f142-willowside-14
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1114-rachunek-bankowy-sebastian-verity#10472
Może nie powinien kusić losu, a trochę to robi, nakłaniając Carter do wspólnej kolacji. Przecież cały dzień była ponura, zgryźliwa i nieprzystępna, doszło nawet między nimi do spięcia, które Sebastian ostatecznie pominął w raporcie. Trochę prosi się o baty, zapraszając wyjątkowo nadętą dziś Judith do jednego stołu. Ale Sebastian w tych kwestiach ma typowo chłopską pamięć – w samochodzie przecież Judith zwracała się do niego ciepło i wydawała się zapomnieć o tym, cokolwiek ją gryzło wcześniej. Verity sądzi więc, że atmosfera jest już oczyszczona z toksyn, których nie zdążył zidentyfikować.
On potrzebuje tej kolacji. Może i kazamata podziałała oczyszczająco, ale minie jeszcze trochę czasu nim całkowicie wyrzuci los Iris i nienarodzonego dziecka ze swojej głowy. Nie jest maszyną, ma emocje i swoją moralność, nawet jeśli te zwykle nie wychodzą na wierzch, bo przecież musi pilnować swojej reputacji. Utożsamianie się z losem ludzi, z którymi ma styczność w pracy, może zabić, nie dając sobie czasu na rozmyślania. To działa – zwykle tego czasu nie ma. Jest pracoholikiem, a wolny czas zapełnia innymi aktywnościami. Ze snem też nie ma problemów – zwykle, gdy już dociera do łóżka, jest tak padnięty, że nie ma sił na jakiekolwiek analizy i zasypia w ciągu kilku sekund. Kolacja z kimś sprawi, że będzie mógł szybciej zapomnieć o tym, co się dziś wydarzyło. Być może po niej wstąpi jeszcze do kościoła, pomodli się. Bądź co bądź, znów odebrał komuś życie. Może powinien czuć wyrzuty, że nie odczuwa tego tak samo jak wtedy, gdy zabija innych czarowników. Ale nie czuje. Krew chłopaka zupełnie po nim spłynęła i bardziej przejmuje się losem dziecka, które jeszcze przez sześć miesięcy nie pojawi się na tym świecie.
Oczywiście — przystaje na odwiezienie Carter szybciej niż jest w stanie sobie uświadomić, że Cripple Rock to nie są tereny dla jego pachnącego nowością Rolls-Royce’a. Później będzie się martwić zawieszeniem i nienaruszonym, czyściutkim lakierem.
Gdy już siedzą przy stoliku w restauracji, Sebastian czeka, aż Judith złoży zamówienie.
To samo — informuje kelnerkę, bo nie ma ochoty nawet zaglądać do menu. Zje cokolwiek. A whisky też może wypić, jeden drink nie przekroczy dozwolonych limitów na prowadzenie pojazdu. Potrzebuje go.
Tak się skupił dziś na pracy, że zapomniał o tej dziwnej atmosferze między ich dwójką. Ale owa atmosfera wcale nie zapomniała o nich, bo właśnie wdziera się na swoje wygodne miejsce, powodując długą chwilę ciszy i umykających spojrzeń.
Nie, to trzeba wyjaśnić. Tak się nie da funkcjonować.
Splata ze sobą palce dłoni i układa je na stole, pochylając się nieco w kierunku Judith. Zupełnie jak wtedy, gdy przesłuchiwał tamtą siksę. Najwidoczniej ma taki nawyk i nie do końca zdaje sobie sprawę z jego istnienia.
Chcesz… Pogadać? — Przez moment roluje wargi pod zęby, a potem robi dziwne wygibasy ustami. Po Sebastianie Veritym nieczęsto widać niepewność. Ale jak już zostało ustalone, Judith Carter najwidoczniej musi być z wielu niewyjaśnionych względów wyjątkowa i dlatego tym razem jest inaczej.
Sebastian Verity
Wiek : 49
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : North Hoatlilp
Zawód : Protektor
Judith Carter
ANATOMICZNA : 1
NATURY : 5
ODPYCHANIA : 24
WARIACYJNA : 1
SIŁA WOLI : 20
PŻ : 190
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 10
WIEDZA : 13
TALENTY : 24
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t381-judith-carter
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t424-judith-carter#1425
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t785-hey-jude
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t423-skrzynka-judith#1424
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f118-red-bear-stronghold
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1056-rachunek-bankowy-judith-carter
ANATOMICZNA : 1
NATURY : 5
ODPYCHANIA : 24
WARIACYJNA : 1
SIŁA WOLI : 20
PŻ : 190
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 10
WIEDZA : 13
TALENTY : 24
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t381-judith-carter
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t424-judith-carter#1425
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t785-hey-jude
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t423-skrzynka-judith#1424
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f118-red-bear-stronghold
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1056-rachunek-bankowy-judith-carter
Atmosfera jest na tyle gęsta, że można by ją siekać tymi nożami, które podają do krojenia dań. Unikam spojrzenia Sebastiana, chociaż może nie powinnam, stawia dzisiaj w końcu kolację. Ale z drugiej strony – co, że niby mnie nie stać? Najwyżej zapłacę sama za siebie, o matko, wielkie mi co, po prostu skandal. Jasne.
Rozpycham się na siedzeniu, nieświadomie zaplatając ramiona pod biustem. Kurtka wisi na oparciu krzesła. Na szczęście dzisiaj nie padało, więc jest sucha i ciepła po całodziennym jej noszeniu, nie przeszkadza w niczym.
I na moje nieszczęście, też nie pomaga. Czuję się jak pozbawiona zbroi, na widelcu. Szczególnie, gdy Verity nachyla się do mnie w taki sposób, w jaki nachyla się do przesłuchiwanych osób. Czyli teraz to ja jestem podejrzanym bądź świadkiem w kolejnej sprawie, którą za moment postara się wyjaśnić.
A ja jestem niewspółpracującą oskarżoną, która wszystkiego się wyprze i nie ma zamiaru mu nic powiedzieć. Mam krztynę szacunku dla siebie, nie zamierzam żebrać o jego uwagę.
Albo pamięć.
Spoglądam na niego krótko. Czy słyszę niepewność w jego głosie? Nie pasuje do postawy, którą przyjął. Nie pasuje do podejścia, które przyjął, nawet nie zauważając, że nie było mnie w jego życiu przez dobre kilka tygodni.
Nie – odpowiadam krótko, bo nie chcę mówić o tym, co mnie gryzie. – O czym? – dodaję, jakbym miała jeszcze naściemniać, że nie mam nic do ukrycia.
Mam. Mam i to bardzo wiele.
Jeszcze więcej ukrywam sama przed sobą.
W międzyczasie, gdy z kuchni wydobywają się zapachy, a ja uświadamiam sobie, że przez cały dzień zjadłam tylko śniadanie, kelnerka przychodzi, przynosząc nam zamówione drinki z lodem. Kiwam głową, ale na razie nie biorę, aby się napić. Nie chcę kusić losu. Jeszcze wyjdzie, że Judith Carter urżnie się jednym drinkiem i powie kilka słów za dużo. Niedoczekanie.
Judith Carter
Wiek : 48
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : Cripple Rock
Zawód : Sumienna - Czarna Gwardia
Sebastian Verity
ODPYCHANIA : 25
SIŁA WOLI : 24
PŻ : 192
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 8
TALENTY : 19
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t620-sebastian-verity#3560
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t709-sebastian-verity
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t1145-sebastian-verity
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t711-poczta-sebastian-verity
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f142-willowside-14
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1114-rachunek-bankowy-sebastian-verity#10472
ODPYCHANIA : 25
SIŁA WOLI : 24
PŻ : 192
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 8
TALENTY : 19
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t620-sebastian-verity#3560
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t709-sebastian-verity
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t1145-sebastian-verity
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t711-poczta-sebastian-verity
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f142-willowside-14
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1114-rachunek-bankowy-sebastian-verity#10472
Tak, Judith z pewnością nie jest współpracującym przesłuchiwanym. Czy spodziewał się czegoś innego? W zasadzie nie wie. Chyba nie miał żadnych konkretnych oczekiwań. Chce po prostu wyjaśnić tę dziwną atmosferę między nimi, bo zaczęła mu już uwierać. Może i nie widują się ostatnio zbyt często, ale jak już się widzą, dobrze byłoby móc normalnie ze sobą porozmawiać. Jak dawniej. A właściwie całkiem niedawno. Przed dwudziestym szóstym lutego.
Nie. O czym?
Hm. Czyżby sobie to wszystko ubzdurał? No przecież nie. Widzi, że coś jest nie tak. Ale Judith mówi, że jest inaczej, a Sebastian nie ma doświadczenia z kobietami i nie jest to tematem jego rozmów ze znajomymi. Skąd może wiedzieć, że „nie” oznacza „może, ale będziesz musiał się pomęczyć” i „domyśl się, wszystko ci trzeba tłumaczyć jak dziecku?”.
Wyprostowuje się więc w krześle, poddając się już na początku przesłuchania i bierze do dłoni drink, który przyniosła kelnerka.
Znów zapada cisza, znów jest dziwnie i jeszcze ciężej niż przed kilkoma chwilami.
Nie, nie ubzdurał sobie tego. Ale skoro wie, że coś jest nie tak i Judith też wie, że coś jest nie tak, to czemu, na wszystkie diabły, po prostu z siebie tego nie wyrzuci?! O ile łatwiej by było…
Sebastian mógłby myśleć nad strategiami podejścia do obrażonej kobiety. Mógłby przemyśleć swoje słowa, grać w gierki, używać eufemizmów. Mógłby. Ale to nie w jego stylu.
Tym razem nie bierze łyka na odwagę. Bierze go dopiero po swoich kolejnych słowach, sprawiając wrażenie, że te nie są niczym takim. Konwersacyjny ton i wyluzowana postawa również tak sugerują.
Byłaś dziś zazdrosna. O tę siksę z wydawnictwa. — To nie jest pytanie. I choć jego usta skrywają się za szkłem, wzrok ma utkwiony w Judith.
Sebastian Verity
Wiek : 49
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : North Hoatlilp
Zawód : Protektor
Judith Carter
ANATOMICZNA : 1
NATURY : 5
ODPYCHANIA : 24
WARIACYJNA : 1
SIŁA WOLI : 20
PŻ : 190
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 10
WIEDZA : 13
TALENTY : 24
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t381-judith-carter
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t424-judith-carter#1425
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t785-hey-jude
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t423-skrzynka-judith#1424
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f118-red-bear-stronghold
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1056-rachunek-bankowy-judith-carter
ANATOMICZNA : 1
NATURY : 5
ODPYCHANIA : 24
WARIACYJNA : 1
SIŁA WOLI : 20
PŻ : 190
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 10
WIEDZA : 13
TALENTY : 24
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t381-judith-carter
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t424-judith-carter#1425
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t785-hey-jude
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t423-skrzynka-judith#1424
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f118-red-bear-stronghold
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1056-rachunek-bankowy-judith-carter
Nie wiem, czego się spodziewałam. Może tego, że odpuści? Błagam. Verity, miałby odpuścić? W jego słowniku nie ma takiego wyrażenia, nawet w stosunku do mnie. Zna mnie za dobrze, żeby wiedzieć, że…
Nie na tyle dobrze, żeby wiedzieć, dlaczego się tak zachowuję a nie inaczej.
Nie byłam przygotowana na skonfrontowanie z prawdą, dlatego pierwszym, co robię, to spojrzenie na niego. Nie wiem, jak. Ze zdumieniem? Złością? Zdenerwowaniem? Nie umiem tego nazwać. Mija kilka ułamków sekund, nim prycham, jakbym chciała wyśmiać tą niedorzeczność i sięgam po drinka.
Ale wcale się nie śmieję. Teraz dopiero jestem wkurwiona.
Jeszcze wytknął mi zazdrość. Pieprzony Verity.
Nie schlebiaj sobie – mówię cierpko i upijam drinka, zaciskając palce na szkle tak mocno, że cudem nie pęka pod naporem mojego uścisku. – Zwracałam Ci uwagę, że są pewne granice, nawet w perswazji. Przekraczaj je sobie w samotności, nie mam ochoty tuszować w raportach, że żeby wyciągnąć informację ze świadka, dałeś się zaciągnąć gówniarze do łóżka.
Dobrze, hiperbolizuję, ale widziałam, że dziewczyna by go zerżnęła na tym biurku, gdyby tylko nie protestował i potrzymał jej rączkę chwilę dłużej.
Kurwa mać.
Odchylam się na krześle. Nie chcę na niego patrzeć, zamiast tego zaglądam w drzwi dla obsługi, wyczekując naszego jedzenia. W końcu jest – dostrzegam kelnerkę z dwoma talerzami, widzę te same potrawy i piętrzące się frytki. Stawia je najpierw przede mną, potem przed Sebastianem, z uśmiechem życząc smacznego. Odchodzi, ja nie pozostawiam jej żadnego komentarza, żadnego dziękuję. Sięgam po frytkę i przeżuwam ją z frustracją.
Niech przestanie drążyć. Nie ręczę za siebie, jeśli nie przestanie.
Chuj, najwyżej wyjdę. Będzie miał dwie kolacje do zjedzenia. Promocja.
Judith Carter
Wiek : 48
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : Cripple Rock
Zawód : Sumienna - Czarna Gwardia
Sebastian Verity
ODPYCHANIA : 25
SIŁA WOLI : 24
PŻ : 192
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 8
TALENTY : 19
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t620-sebastian-verity#3560
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t709-sebastian-verity
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t1145-sebastian-verity
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t711-poczta-sebastian-verity
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f142-willowside-14
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1114-rachunek-bankowy-sebastian-verity#10472
ODPYCHANIA : 25
SIŁA WOLI : 24
PŻ : 192
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 8
TALENTY : 19
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t620-sebastian-verity#3560
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t709-sebastian-verity
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t1145-sebastian-verity
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t711-poczta-sebastian-verity
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f142-willowside-14
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1114-rachunek-bankowy-sebastian-verity#10472
Aż się lekko cofa w miejscu, z uniesionymi brwiami, zupełnie jakby wybuch Judith miał swoje fizyczne oblicze i właśnie okładał go po twarzy. To umniejszające nie schlebiaj sobie może by go ruszyło, gdyby nie to, że jest pewien swojej racji. Judith, co jest aż zaskakujące, zachowuje się jak typowa zazdrosna kobieta i nawet nie próbuje tego maskować. Ba, mówi to, co każda zazdrosna kobieta by powiedziała, a potem jeszcze dokłada swoje z nawiązką, hiperbolizując tak, że aż można byłoby się zastanawiać, czy nie minęła się z powołaniem. Może powinna pisać sztuki teatralne.
Na demony piekielne, tylko siebie posłuchaj — zaczyna, ale cokolwiek więcej chciał powiedzieć, słowa te pozostają niewypowiedziane, bo zjawia się kelnerka, a on nie chce, by ich prywata doszła do niepowołanych uszu, nawet jeśli tych miałaby ona nic nie obchodzić. Judith siedzi nabuzowana i zapycha się frytkiem, więc to Sebastianowi pozostaje się uprzejmie uśmiechnąć i podziękować za przyniesienie dania.
Upija kolejny łyk whisky, patrząc na Judith z nietęgą miną, którą ciężko jest zinterpretować. Nic dziwnego, sam nie wie, co o tym myśleć i co ma teraz z tą wściekłą osą począć. Jeszcze mu brakuje sceny w restauracji na koniec dnia.
Judith nie jest osobą mówiącą o uczuciach wprost, a Sebastian nie jest typem, który wybiera kłótnie i poważne rozmowy, gdy może je obrócić w żart. A jeśli nie może, to i tak tego taktownie nie wyczuje. Przynajmniej nie w przypadku wkurwionej kobiety.
Dlatego właśnie wzdycha ciężko, opiera się wygodnie o krzesło, pakuje do ust frytka i uśmiecha się z teatralną satysfakcją.
Daj spokój, nie ma się co dziwić. — Wskazuje na siebie, jakby prezentował okazały diament. — Sam byłbym zazdrosny na twoim miejscu. Nie ma się czego wstydzić.
Te żarty są przecież stałą w ich relacji, zawsze poniekąd rozładowywały napięcie. Dlaczego teraz miałoby być inaczej?
Sebastian Verity
Wiek : 49
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : North Hoatlilp
Zawód : Protektor
Judith Carter
ANATOMICZNA : 1
NATURY : 5
ODPYCHANIA : 24
WARIACYJNA : 1
SIŁA WOLI : 20
PŻ : 190
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 10
WIEDZA : 13
TALENTY : 24
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t381-judith-carter
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t424-judith-carter#1425
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t785-hey-jude
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t423-skrzynka-judith#1424
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f118-red-bear-stronghold
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1056-rachunek-bankowy-judith-carter
ANATOMICZNA : 1
NATURY : 5
ODPYCHANIA : 24
WARIACYJNA : 1
SIŁA WOLI : 20
PŻ : 190
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 10
WIEDZA : 13
TALENTY : 24
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t381-judith-carter
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t424-judith-carter#1425
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t785-hey-jude
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t423-skrzynka-judith#1424
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f118-red-bear-stronghold
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1056-rachunek-bankowy-judith-carter
Tylko siebie posłuchaj.
No cóż, miło było Cię poznać, Sebastianie Verity, ponieważ Judith Carter odkryła w sobie powołanie na bazyliszka i właśnie obdarowuje Cię spojrzeniem tak jadowitym, że powinieneś nie tylko skamienieć, ale zdechnąć i właśnie obracać się w popiół.
Tylko siebie posłuchaj.
Czyli to ja jestem tą niedorzeczną, tak?! Ubzdurałam sobie, robię z igły widły! Głupia baba, napatrzyła się teraz jest, hehe, zazdrosna. Jeszcze dorzućmy tekst, że ma okres, będziemy mieli pełne Bingo, kurwa jego mać!
Nie odzywam się już do niego. Zajmuję się frytką, potem następną, aż nareszcie ryzykuję, sięgając po nóż i widelec, żeby pokroić mięso. Kroję je z taką namiętnością, jakbym kroiła… nie jestem pewna, czy bardziej jego, czy bardziej tamtą gówniarę.
Wkładam odkrojony kawałek do ust, przeżuwam, a zaraz połykam. Nawet whisky z colą wydaje mi się skiśnięte i niedobre w obliczu tego, czym raczy mnie właśnie Verity.
A raczy mnie takimi delikatesami, że mam ochotę wyciągnąć ręce i go po prostu udusić. Tutaj. Przy świadkach. Mam ochotę narobić sobie problemów do końca życia, ale, kurwa, warto będzie.
A najgorsze w tym wszystkim jest to, że…
Że w tym wszystkim miałam rację. Ma mnie w dupie. Jest dokładnie taki, jaki był lata temu, a ja jestem ostatnią kretynką, bo…
Kiedy piłuję następny kawałek mięsa, siła i zawziętość maleje. W ostateczności kompletnie zastygam, nie nabierając przekrojonego kawałka. Wpatruję się w niego, jakbym się wahała, czy chcę go na pewno jeszcze zjeść.
Ale już wiem, że nie chcę. Chce mi się rzygać. Rzygać, ryczeć i strzelić pieprzonemu narcyzowi w pysk.
Jednak nie chcę, żeby mnie odwoził do domu.
Kalkuluję w głowie każdy następny ruch. Chcę zadziałać impulsywnie, każdy nerw krzyczy, że powinnam stąd wyjść. Ale jeśli stąd wyjdę – będzie wiedział. Odsłonię się za bardzo, każdy idiota, nawet tak skamieniały, zidiociały narcyz jak on się domyśli, że to wcale nie są durne żarty, że wcale mi nie jest do śmiechu.
Ale jeśli będę siedzieć tu dłużej, to nie wytrzymam. Nie mogę na niego patrzeć. Nie chcę na niego patrzeć. Nienawidzę go. Nienawidzę jego, nienawidzę siebie za to, że mu zaufałam i raz w życiu mu uległam. Nienawidzę siebie za to, że go przed momentem jeszcze pocieszałam i…
Rzucam nóż i widelec z brzdękiem na talerz.
Wrócę taryfą – mówię krótko. Nawet nie dopijam drinka. Zapominam zostawiać drobne, najwyżej kiedyś indziej mu oddam. Wstaję, zabieram krótkim ruchem kurtkę z oparcia krzesła, mijam i wychodzę. Kurtkę zakładam dopiero na zewnątrz, kiedy owiewa mnie zimne wczesnowiosenne powietrze.
Wychodzę, zachłystuję się świeżym powietrzem, szukam drogi, która prowadzi mnie do najbliższego postoju taksówek i…
I pękam.
Jestem idiotką. Jestem skończoną kretynką.
Ruszam chodnikiem przed siebie. Gdzieś kiedyś dojdę. Może znajdę taryfę, może spacer mi pomoże. Na razie naciągam kaptur na głowę, wpycham dłonie w kieszenie, jeszcze ocierając skapującą łzę z powieki wcześniej, i idę, żeby pochłonęła mnie ciemność nocy.
Muszę wziąć wolne na kilka dni.
Judith Carter
Wiek : 48
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : Cripple Rock
Zawód : Sumienna - Czarna Gwardia
Sebastian Verity
ODPYCHANIA : 25
SIŁA WOLI : 24
PŻ : 192
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 8
TALENTY : 19
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t620-sebastian-verity#3560
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t709-sebastian-verity
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t1145-sebastian-verity
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t711-poczta-sebastian-verity
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f142-willowside-14
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1114-rachunek-bankowy-sebastian-verity#10472
ODPYCHANIA : 25
SIŁA WOLI : 24
PŻ : 192
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 8
TALENTY : 19
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t620-sebastian-verity#3560
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t709-sebastian-verity
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t1145-sebastian-verity
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t711-poczta-sebastian-verity
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f142-willowside-14
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1114-rachunek-bankowy-sebastian-verity#10472
Nie od razu orientuje się w sytuacji, ale zaczyna pojmować ją w momencie, w którym Judith marnieje, a jej nieuzasadniona złość przestaje przelewać się w każdy ukrojony kawałek mięsa. On swojego nawet nie ruszył, bo jest zbyt zajęty wpatrywaniem się w nią i próbą połapania się w sytuacji. Lecz pomimo wszelkich wysiłków, zupełnie tego nie rozumie. Nie wie, co zrobił nie tak. Chciał porozmawiać. O tym, co się między nimi wydarzyło, o tym, co to oznacza i o tym, dlaczego jest na niego taka cięta. Ale ona nie chciała, zupełnie, jakby pasował jej ten stan rzeczy. Ale Sebastianowi nie pasuje. Jest sfrustrowany i poirytowany. Zagubiony. Nie jest dobry w relacjach z kobietami i nie ma co mu się dziwić – od dwudziestu pięciu lat żadnej nie miał ani fizycznie, ani emocjonalnie. Tyle samo lat mieszka sam, a w tym kilka z nich spędził w pewnym odosobnieniu jako Wywiadowca.
Kiedy Judith unosi się czymkolwiek, co właśnie w niej siedzi i odkłada wymownie sztućce, a potem obwieszcza, że wróci taryfą, Sebastian siedzi sztywno i patrzy na nią ze skonsternowaną miną. Widać po nim nazbyt dobrze, że nie wie, co się właśnie dzieje, co zrobił nie tak i o co jej chodzi. Widać też, że nie pasuje mu ten obrót spraw. Przez chwilę wygląda, jakby miał ją zatrzymać, ale Judith jest szybsza niż jego działanie.
Zostaje sam i bije się z myślami.
Duma i zdrowy rozsądek walczą z kołaczącym się w piersiach sercem. Przecież nie będzie za nią leciał jak jakiś dureń, ona wcale nie ma powodu, żeby go tak traktować i odwalać takie sceny. Ale co, jeśli przekreśli całą ich relację, jeśli za nią nie poleci, jak ten skończony kretyn?
Nie powinien. Nie zrobił nic złego, a ona podjęła wybór. Woli stawiać między nimi mur, zamiast normalnie porozmawiać. Woli się wściekać, choć nie ma powodu, a jeśli ma, to nie chce się nim podzielić. Nie powinien za nią lecieć, zabiegać o rozmowę, którą już raz zaproponował. Ona przecież nie chce jej przeprowadzać.
Ale co, jeśli…
Kurwa.
Dopija jednym haustem drinka i rzuca na stół kilka banknotów, prawdopodobnie więcej niż powinien. Nie ma czasu ani głowy do tego, żeby odliczać koszt dań i napiwek. Niech sobie zarobią na jego prywatnym dramacie. Bo toć to jest jakiś dramat, rodem z filmów dla nastolatków. Albo komedia dla tych z mocno określonym poczuciem humoru.
Niech piekło pochłonie logikę kobiet, w pizdu jego mać.
Co za chujowy dzień.
Idzie szybkim krokiem, cudem powstrzymując się od biegu, w stronę postoju taksówek. Widzi ją z daleka, na szczęście ma dłuższe nogi od tej cholernej baby.
Carter, do diabła. — Nie łapie jej za nadgarstek, nie ogranicza jej swobody, nie ma zamiaru siłą zmuszać jej do rozmowy. To jest ostatnia szansa, żeby zachowali się jak ludzie, nie będzie przecież jej napastować. Wyrównuje krok z Carter, wyprzedza ją odrobinę i odwraca się do niej przodem. Jeśli będzie tylko chciała, minie go i…
Zaraz.
Pochyla się lekko, gdy światło odbija się od twarzy Judith i widzi, że coś się na niej skrzy.
Hej… — Ulatuje z niego cały bunt i duma, a wygrywa zagubienie i poczucie, że zrobił coś strasznego i na dodatek nie wie co. Nie radzi sobie z kobiecymi łzami, nie wtedy, gdy nie może ich zrzucić na obowiązki gwardzisty, gdy nie ma obowiązku tłumienia swoich uczuć. A poza tym… Gdy widzi się łzy kogoś takiego jak Judith Carter, oczywistym jest, że ma do nich powód. I pewnie nienawidzi go teraz za to, że za nią pobiegł, że je zobaczył. Zna ją wystarczająco dobrze, by to wiedzieć, ale najwyraźniej za mało, by znać ich przyczynę.
Może nie powinien, może nie ma do tego prawa, ale układa chłodną dłoń na jej policzku, ocierając tę samotną łzę kciukiem.
Fortuna za twoje myśli. Proszę cię, Judith.
J u d i t h.
Tak dziwnie smakuje na języku, tak nieswojo brzmi. Czy kiedykolwiek zwrócił się do niej po imieniu? Czy ta intymność, która właśnie wkrada się między nich to tylko jego wyobraźnia?
Zależy mu. Nawet Judith musi to widzieć. Z jego oczu wyziera desperacja, by dowiedzieć się, co może zrobić, by nie widzieć jej w tym stanie. Nie może znieść myśli, że w jakiś sposób jest to jego wina.
Sebastian Verity
Wiek : 49
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : North Hoatlilp
Zawód : Protektor
Judith Carter
ANATOMICZNA : 1
NATURY : 5
ODPYCHANIA : 24
WARIACYJNA : 1
SIŁA WOLI : 20
PŻ : 190
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 10
WIEDZA : 13
TALENTY : 24
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t381-judith-carter
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t424-judith-carter#1425
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t785-hey-jude
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t423-skrzynka-judith#1424
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f118-red-bear-stronghold
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1056-rachunek-bankowy-judith-carter
ANATOMICZNA : 1
NATURY : 5
ODPYCHANIA : 24
WARIACYJNA : 1
SIŁA WOLI : 20
PŻ : 190
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 10
WIEDZA : 13
TALENTY : 24
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t381-judith-carter
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t424-judith-carter#1425
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t785-hey-jude
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t423-skrzynka-judith#1424
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f118-red-bear-stronghold
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1056-rachunek-bankowy-judith-carter
Znajduję postój taksówek, o, kawałek dalej. Oczywiście, na moje nieszczęście, stoi tam tylko jedna i to w najdalszym zakątku, kurwa jego mać.
Rozglądam się krótko, ale nikogo w okolicy nie ma, kto mógłby mi ją podjebać. Nie widzę, żeby ktokolwiek szedł do samochodu, ale mimo wszystko nieznacznie przyspieszam kroku.
Przyspieszam go bardziej, gdy słyszę swoje nazwisko za plecami.
Nie mógł już zostać skończonym narcyzem, pieprzonym idiotą, nadętym osłem i siedzieć samemu w tej restauracji. Nie mógł. Po ki chuj za mną lezie, skoro i tak ma mnie w dupie? Po ki chuj! Podobno kobiety jest ciężko zrozumieć, ale on… on!...
On zrównuje ze mną krok szybciej niż zakładałam, że dotrę do taryfy. Szkoda, myślałam, że zdążę wsiąść, teraz muszę go omijać. Mam już taki zamiar, kiedy na ułamek nasze spojrzenia się krzyżują, a on widzi więcej niż chciałam mu pokazać od dnia dwudziestego szóstego lutego.
Zaciskam wargi w wąską kreskę, czując, jak wzbiera we mnie złość. Nie chciałam, żeby tak na mnie patrzył. Nie chciałam, żeby jego spojrzenie miękło tylko dlatego, że zobaczył kilka głupich łez na policzku. I jeszcze chłodną dłoń unosi, jakby był moim, kurwa, nie wiem kim, ale miał prawo do dotykania mojej twarzy i ocierania łez jak najlepszy przyjaciel.
Nie mam przyjaciół. Nawet rodzina mnie nie pocieszała, nikt nie ocierał moich łez. Po jakimś czasie nauczyłam się nie płakać. Jego też do tego nie potrzebuję. Po jakimś czasie nauczę się być obojętna i nie będzie mnie już ruszało to, że żałuję tego, co się między nami wydarzyło.
Odtrącam jego dłoń i sama krótkim ruchem wycieram własne łzy z policzków. Już? Nic nie widać. Nic nie było. Nic się nie stało. Można dalej przejść do punktu wyjścia, czyli do wsiadania do taryfy. Wystarczy kilka kroków, żeby otworzyć tylne drzwi i…
Zatrzymuje mnie tylko ostatnie zdanie.
Fortuna za Twoje myśli. Proszę Cię, Judith.
J U D I T H.
Od dawna myślę o nim tak, jak on zwrócił się do mnie. Sebastian. Verity wziera się tylko w formalnych sprawach, lub gdy zwracam się do niego na głos. Od dawna przekroczyłam we własnej wyobraźni pewną spisaną od zawsze barierę. Wpuściłam go też za własną, ale po tym, co między nami się działo, sądziłam, że…
Desperacja ziejąca z jego oczu kłóci się z obrazem, który widziałam zaledwie chwilę temu. Nie mogę się oprzeć wrażeniu, że teraz, teraz naprawdę chce wiedzieć.
Czy ja chcę mu powiedzieć?
Jedna sekunda. Dwie. Trzy. Kilka chwil więcej, w których sama nie wiem, co zrobić. Od czego zacząć. Wszystko, co mam w głowie, wygląda mi na absurd. Czy jestem na tyle odważna, aby postawić wszystko na ostrzu noża? Zaryzykować, przekroczyć granicę – i albo zepsuć tę relację, albo wnieść ją na wyższy, zakazany dla nas poziom?
Nigdy nie uważałam siebie za tchórza.
Ale nigdy nie musiałam walczyć z samą sobą.
Otwieram usta, szukając słów, w jakich mogłabym się do niego zwrócić. Wyjaśnić mu najlepiej, powiedzieć wszystko to, co czuję. Ale kiedy przez głowę przebiega mi tabun myśli, emocje znów zaczynają ściskać mi gardło, wyciskać kolejne łzy skapujące z rzęs. Kręcę krótko głową, podnosząc wzrok.
Chcę mu powiedzieć wszystko.
Chcę, żeby poczuł się tak samo plugawo jak ja.
Chcę, żeby wiedział, że czuję się jak pieprzona dziwka.
Że zaufałam mu. Że wpuściłam go do swojego życia.
Czemu on tego nie potrafił zrobić dla mnie?
Nienawidzę Cię – spada z moich ust, chociaż nie to chciałam mu powiedzieć.
Teraz już nie ma odwrotu. Jedna łza za drugą, wszystkie skrzą się w świetle latarni wiszącej gdzieś nieopodal nas, której wcześniej nie zauważyłam.
Nienawidzę Cię – powtarzam szeptem, odsuwając się o krok. – Zanim odszedłeś, potraktowałeś mnie jak dziwkę. W lutym. Zaufałam Ci, a Ty zrobiłeś mi coś takiego. – Chcę go popchnąć, chcę go odepchnąć, chcę, żeby go zabolało.
Ale tego nie robię.
Odchodzę jeszcze krok dalej.
Nawet się nie pożegnałeś.
Nie wiem, dlaczego mnie to boli. Nie powinno. Powinien być mi obojętny. To ja powinnam go tak potraktować. Powiedzieć dobry byłeś, powtórzymy to jeszcze. Zamiast tego, to ja czułam się tak, jakby wepchnął mi pieniądze za gumkę od majtek, klepnął w tyłek i stwierdził, że jeszcze tu wróci.
Nawet nie zwróciłeś uwagi, kiedy mnie przestałeś widywać.
Dzień jak co dzień. Dlaczego miałby się tym przejąć? Byłam dla niego nikim. Wykorzystał mnie, a potem byłam już zwykłą koleżanką z pracy. Taką jaką byłam wcześniej. Tylko z większym bałaganem w głowie.
Może to właśnie najbardziej go kręciło.
Nawet… - co? Nawet nie złożyłeś mi życzeń? Nawet tego nie oczekiwałam. – Nie pamiętałeś. Miałeś mnie w dupie przez cały ostatni miesiąc, a może więcej. Namąciłeś mi w głowie, a potem mnie zostawiłeś jak każdą, kurwa, inną, którą mogłeś przelecieć i wyjść bez powiedzenia do widzenia. Zepsułeś wszystko, co między nami było, traktujesz mnie jak zwykłą koleżaneczkę, szydzisz ze mnie przy stole i masz jeszcze czelność pytać mnie, o co mi chodzi? – Dźgam go w ostateczności palcem w pierś, bo jednak dzień bez przemocy byłby dniem straconym. – O nic mi, kurwa, nie chodzi. Chodzi mi o to, żebyś wyniósł się z mojego życia. Nienawidzę Cię.
Cofam się jeszcze o kilka kroków. Łzy skapują do moich warg, mieszają się ze śliną, pozostawiając słono-gorzki posmak nie tylko łez, ale i wspomnień tamtej nocy. Jednej z nielicznych nocy, kiedy byłam szczęśliwa.
Jednej z nocy, po których obudziłam się, czując się jak wykorzystana naiwna nastolatka, łudząca się, że jeszcze na nią spojrzy, że może sobie wyjaśnimy i wszystko będzie dobrze. Nie wiem, czy upadłam na głowę, czy na starość zwyczajnie zgłupiałam, ale wiem jedno.
Nie chcę tego.
Nie chcę Cię więcej widzieć.
Wciskam dłonie z powrotem w kieszenie kurtki i wymijam go, podchodząc do taksówki.
Niech się pierdoli. Niech się wali, niech się wynosi z mojego życia i nigdy więcej nie wraca.
A ja…
Ja będę nieszczęśliwa, że go w nim nie ma.
Ale wolę tak, niż być nieszczęśliwa, widząc go i wiedząc, że byłam dla niego nikim.
Judith Carter
Wiek : 48
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : Cripple Rock
Zawód : Sumienna - Czarna Gwardia
Sebastian Verity
ODPYCHANIA : 25
SIŁA WOLI : 24
PŻ : 192
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 8
TALENTY : 19
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t620-sebastian-verity#3560
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t709-sebastian-verity
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t1145-sebastian-verity
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t711-poczta-sebastian-verity
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f142-willowside-14
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1114-rachunek-bankowy-sebastian-verity#10472
ODPYCHANIA : 25
SIŁA WOLI : 24
PŻ : 192
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 8
TALENTY : 19
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t620-sebastian-verity#3560
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t709-sebastian-verity
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t1145-sebastian-verity
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t711-poczta-sebastian-verity
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f142-willowside-14
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1114-rachunek-bankowy-sebastian-verity#10472
To wszystko go przerasta. To nie jest sytuacja, z jaką potrafi sobie poradzić, w której wie co robić, jaka strategia tu zadziała. Ta sytuacja nie ma protokołu, a po dwudziestu pięciu latach pracy, Sebastian jest przyzwyczajony do słuchania i dawania wytycznych. Uczył się pół życia, jak opanować emocje, jak trzymać je w ryzach i jak się od nich dystansować, nic dziwnego więc, że w końcu zaczął pojmować je w sposób nienaturalny i czysto strategiczny. Nie umie kierować się sercem, bo tę umiejętność wypleniono w nim dawno temu. Judith jest gwardzistką zaledwie od siedmiu lat, ale jest też kobietą, być może te kwestie mają wpływ na to, jak porusza się w tej ferii uczuć. A Sebastian nie nadąża, nie potrafi, nawet jeżeli próbuje. Co wcale nie znaczy, że nie czuje. Bo czuje. I czuje się paskudnie.
Jego reakcja na pierwsze słowa, które wydobywają się z ust Carter to oszołomienie, pewnego rodzaju szok, który odbija się wyraźnie w jasnych oczach. Słowa te bolą go, nie trzeba wpatrywać się szczególnie mocno, by to zauważyć.
Wielu ludzi go nienawidzi. Podjął w życiu wiele ciężkich decyzji, skrzywdził wielu ludzi, rozbijał rodziny, upadlał gwardzistów, którzy potrzebowali nauczyć się trochę pokory. Wielu ludzi może wykrzyczeć mu w twarz, jak bardzo go nienawidzą i nie przejmie się, a co najwyżej rzuci im kpiący uśmiech. Ale nie Judith. Może i nie potrafi nazwać tego, co łączyło ich przez te wszystkie lata, ale wie, że to coś jest obecne i coś znaczy. I wcale nie jest zbudowane na nienawiści czy niechęci.
Czy jej wierzy?
Nie.
Wielu ludzi go nienawidzi, więc wie, jak wygląda nienawiść. To nie jest ona.
Chwilę później widać w jego twarzy niezrozumienie, jeszcze większy szok i gwałtowny protest na jej słowa. Wygląda jakby miał zaraz krzyknąć, jakby miał się oburzyć, choć z jego gardła nie wydobywa się nawet znikomy dźwięk.
Potraktował ją jak dziwkę? Nawet się nie pożegnał, nie zwrócił uwagi…?
To niesprawiedliwe.
O Judith mógłby powiedzieć, że jest rozsądna – tak ją dotąd widział. Wie doskonale, że Carter ma świadomość tego, co by się stało, gdyby został tamtej nocy do rana, gdyby ktoś ich nakrył. Na pewno rozumie, że musiał wyjść w środku nocy. Owszem, nie budził jej. Czemu miałby ją budzić, skoro specjalnie czekał, aż spokojnie zaśnie? Wpatrywał się z nią, tłumiąc w sobie uczucia, których wcześniej nie znał, a potem wyszedł, bo tak należało.
Rozpoczęła się apokalipsa. Nie jest pewien jak to wygląda w wydziale Judith, ale sam miał tyle roboty, że czasem w ciągu tygodnia przesypiał łącznie sześć godzin, a całą resztę był na nogach, w terenie, na przesłuchaniach, albo pisał raporty. Do tego musiał prowadzić ćwiczenia i samemu brać udział w sparingach, żeby przygotować się do nieuniknionej walki. To cud, że jeszcze nie padł, patrząc na to, że siłę czerpał z sześciu kaw dziennie i często znajdywał czas tylko na jeden posiłek w ciągu doby. Dni zlewały mu się w jedno, jak mógł zwrócić uwagę na to, że rzadziej się widywali? To oczywiste, że tak jest, w końcu świat wywrócił się do góry nogami.
Judith mówi dalej, więc Sebastian dalej przyjmuje na siebie te ciosy, nie próbując już jej dotykać. Najwyraźniej sobie tego nie życzy.
Czuje się dziwnie, gdy Carter zalewa się łzami. Nie chce tego. Nie chce czuć się za to odpowiedzialny, nie chce, żeby czuła się w ten sposób. Nie wie, czego nie pamiętał, bo przez ostatni miesiąc ledwie pamiętał, jak ma na imię.
Ale to, co mówi dalej?
Wygląda jak zbity pies coraz bardziej z każdym jej kolejnym słowem. Czy naprawdę sobie na to zasłużył? Namącił jej w głowie, zostawił i zepsuł to, co między nimi było?
Przecież do niczego jej nie zmusił, przecież obydwoje w tym uczestniczyli. Jak może zrzucać to wszystko na niego? Nie zaplanował sobie tego, że ją przeleci, nie zaplanował tego, że po tym ledwie znajdzie czas na spokojniejszy oddech, ani też nie wiedział, jak się zachować, bo nie była to sytuacja, w jakiej znajdował się codziennie. Najprościej mówiąc, sądził, że Judith woli, by tak pozostało, by nie wspominali o tym i żyli tak jak dawniej. Przecież sama również nie wyszła z inicjatywą, a nawet kiedy już chciał w końcu porozmawiać, ona tego nie chciała. Wolała się obrazić i boczyć. To tak ma to teraz wyglądać?
Chodzi o to, żebyś wyniósł się z mojego życia. Nienawidzę cię. Nie chcę cię więcej widzieć. I tyle. I zmierza do taksówki, zostawiając go z miną kogoś, kto właśnie usłyszał, że cała jego rodzina zginęła w wypadku.
Czy ona naprawdę wierzy w to wszystko, co właśnie powiedziała?
Obraca się w jej stronę, patrząc, jak podchodzi do taksówki. Czy ją powstrzymuje? Nie. Ne ma siły i czuje się trochę jak worek treningowy, na którym postanowiła się wyżyć. Czy słusznie? Jej łzy na pewno są prawdziwe, jej emocje też. Ale dlaczego posądziła go o takie rzeczy nim mieli szansę je sobie wyjaśnić?
Gdybym mógł, zostałbym — mówi ponuro, nawet nie siląc się na podnoszenie głosu, żeby na pewno usłyszała, żeby w ogóle zechciała zatrzymać się i go wysłuchać, nim wsiądzie. — W innym świecie może obudziłbym się przy tobie, pocałował na powitanie i zrobił ci zajebiście spaloną jajecznicę. Ale nie żyjemy w tym świecie i dobrze o tym wiesz. — Nie miał zamiaru się tłumaczyć. Nie należy do ludzi unoszących się emocjami, zwykle pierw myśli, potem mówi bądź robi. Ale teraz wzbiera w nim coś obcego, coś, czego nie ma siły powstrzymywać, gdy słowa wylewają się nieopanowanie spomiędzy jego warg.
Zostawiłem cię jak każdą inną? Traktuję cię jak koleżaneczkę? Mam cię w dupie? — Kręci głową z niedowierzaniem. — Jaką inną, do cholery? Odkąd dołączyłem do… - Hamulec. Choć jest mała szansa, ktoś może słyszeć. — Odkąd wykonuję swoją pracę, nie było żadnej innej. Nie mam cię w dupie, ale sądziłem, że wolisz w ten sposób, nie czytam ci w myślach.
Łatwo ci to przechodzi przez usta. — Spuszcza z tonu, stery zaczyna przejmować rezygnacja. — Nienawidzisz mnie, nie chcesz mnie widzieć. Bo co, bo okazałaś trochę tego, co postrzegasz jako słabość i boisz się, że to wykorzystam? Jesteś takim tchórzem, Carter? Nie jesteś. I każdemu innemu powiedziałabyś, żeby przestał być pizdą. Od kiedy to robisz z siebie ofiarę? Dobrze wiesz, że nie jesteś dla mnie nikim. A jeśli nie wiesz, to jesteś kurewsko głupia. — Za długi dzień, za dużo emocji, za dużo nerwów, za dużo frustracji.
Ma dość.
Zaciska zęby i odwraca się od pierdolonej taksówki i od Judith. Jej wybór.
Sebastian Verity
Wiek : 49
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : North Hoatlilp
Zawód : Protektor
Judith Carter
ANATOMICZNA : 1
NATURY : 5
ODPYCHANIA : 24
WARIACYJNA : 1
SIŁA WOLI : 20
PŻ : 190
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 10
WIEDZA : 13
TALENTY : 24
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t381-judith-carter
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t424-judith-carter#1425
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t785-hey-jude
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t423-skrzynka-judith#1424
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f118-red-bear-stronghold
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1056-rachunek-bankowy-judith-carter
ANATOMICZNA : 1
NATURY : 5
ODPYCHANIA : 24
WARIACYJNA : 1
SIŁA WOLI : 20
PŻ : 190
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 10
WIEDZA : 13
TALENTY : 24
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t381-judith-carter
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t424-judith-carter#1425
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t785-hey-jude
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t423-skrzynka-judith#1424
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f118-red-bear-stronghold
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1056-rachunek-bankowy-judith-carter
Czy naprawdę wierzę w to wszystko, co powiedziałam?
Nie.
Nie we wszystko.
Nie wierzę w to, że go nienawidzę. Wierzę w to, że czuję się skrzywdzona. Zlekceważona, odsunięta, wyśmiana momentami. Wierzę, że poczułam się odrzucona, gdy mnie zostawiał i zapomniana, gdy nawet się do mnie nie odezwał przez te kilka tygodni. Żadnego cześć, żadnego pocałuj mnie w dupę. Ja umierałam od wewnątrz, on zdawał się o mnie nie pamiętać. Nie chcę, żeby stawiał mnie ponad Lucyferem i obowiązkami względem niego, względem gwardii.
Ale nie chcę ginąć pomiędzy jedną kawą a  drugą. Nie chcę być niczym, na tyle nieistotna, że pamięć o mnie ginie w codzienności, w nawale pracy. Że przestaję istnieć tak… nagle.
Nie powinnam tego chcieć. I jest mi z tym gorzej.
Zostawiam go z miną zbitego psa. Jakbym właśnie rozdarła jego życie na pół. Zaledwie chwilę temu tego chciałam. Dlaczego mi się zmieniło, kiedy w końcu zobaczyłam odbicie mojej własnej tragedii w jego oczach?
Nie potrafię go nienawidzić. Mogę chcieć, mogę udawać. Ale to nie nienawiść do niego czuję. Mogę się na niego drzeć, obrażać się, boczyć i wyrzucać z życia, ale gdzieś w głębi siebie sama wiem, że tego ani trochę nie chcę.
Chcę czegoś przeciwnego.
Czegoś, czego nigdy nie powinnam chcieć.
Sięgam za klamkę, choć niechętnie, by otworzyć drzwi do taksówki i odjechać do domu, do bezpiecznego łóżka, które ostatnio znosiło więcej emocji niż podczas całego mojego życia. Zrobiłabym to. Gdyby się nie odezwał.
Palce drżą na plastiku. Uchwyt słabnie, a palce puszczają durny przedmiot, pozostawiając drzwi gotowe do otwarcia. Zabrakło siły, żeby to zrobić. Zabrakło chęci, żeby odjechać.
W innym świecie
Czy mam pretensje o to, jak wygląda nasze życie?
Nie.
Właściwie nie wiem, o co mam pretensje.
Najbardziej o to, że nie czułam ani odrobinę, aby odwzajemniał to, co ja czułam do niego. Co we mnie wywołał. Nie widziałam tego, bo, jak, kurwa, miałabym? Nie widując go? Po dwudziestym szóstym lutego nie widziałam ani cienia starania, aby to naprawić, a ja…
Mogę się burzyć. Mogę się wkurwiać na to, co mówił. Że jestem tchórzem. Że jestem głupia.
I po raz pierwszy w życiu nie zamierzałam za to nikomu wpierdolić. Po raz pierwszy w życiu nie zamierzałam się za to obrażać.
Zabieram dłoń z klamki. Nie jestem świadoma, że Sebastian odwraca się ode mnie, żeby odejść. Biję się z własnymi myślami, z wzbierającymi łzami, których wylałam tej nocy więcej niż przez całe moje życie. Zabawne. O ile pamiętam, płakałam przede wszystkim z jego powodu.
Jedzie pani tą taksówką? – głos odzywa się gdzieś z boku. Jest niepewny, ale jednocześnie nikt nie pyta, czy coś się stało. Zapłakana kobieta, odwrócony mężczyzna. Łatwo połączyć kropki.
Kręcę głową jakby mechanicznie. Pozwalam, aby ktoś wsiadł na miejsce, które miało być moje. Aby silnik rozbrzmiał, aby samochód odjechał w kierunku innym niż ja bym pojechała.
Zostaliśmy w ciszy i oddalającym się warkocie silnika.
Jestem kurewsko głupia – powtarzam za nim, choć się nie odwracam. Obejmuję się ramionami. Nagle dociera do mnie, jak zimna jest dzisiejsza noc. Pierwszy kwietnia. Pierwsze wiosenne noce żegnające na dobre zimę.
Podnoszę tylko lekko dłoń, żeby otrzeć swoje łzy. Jeszcze chwilę temu chciał to zrobić on. Czemu mu nie pozwoliłam?
Masz rację, Sebastian.Sebastian. Czy to nie pierwszy raz, gdy zwracam się do niego po imieniu tak… bezpośrednio? – Jestem kurewsko głupia. I jestem kurewsko wielkim tchórzem.
Nie w dziedzinach, które znałam. Nie, jeśli dochodzi do narażania życia. Nie, kiedy sięgam po broń i nie, kiedy staję w obronie Lucyfera oraz nakreślonych przez niego praw. Nie, kiedy staję do walki podczas Apokalipsy. Nie, kiedy widzę szczerzące się kły bestii, która za moment ma paść trupem u moich stóp. Nie, kiedy zaglądam śmierci w oczy.
Jestem tchórzem, bo staję przed obliczem tego, czego nigdy nie poznałam. Bo staję twarzą w twarz z czymś, co mnie zaskoczyło, co pojawiło się nagle i znikąd. A najśmieszniejsze w tym wszystkim jest, że wcale nie chcę, żeby sobie poszło.
Pociągam nosem, szukając chusteczek w kieszeniach kurtki. Nie mam. Zapalniczka, papierosy. Żadnej chusteczki.
Kurwa.
Jestem głupia, bo…
Bo…
Nie potrafię tego powiedzieć na głos.
Nie mogę tego powiedzieć na głos.
Nie tutaj.
Nie nigdy.
Czuję, jakbym chciała zabluźnić przeciwko Lucyferowi.
Bo wcale tak nie myślę. Nie chciałam z Tobą rozmawiać, bo myślałam, że Ty tego nie chcesz. Myślałam, że w ten sposób będzie tak, jak było wcześniej. Tak byłoby łatwiej, niż…
… mierzenie się z tym wszystkim.
Nie przerosły mnie barghesty, bezkostniki i sama śmierć.
Przerosła mnie konfrontacja z Sebastianem.
Dlatego jestem pieprzonym tchórzem.
Jeden, pierwszy raz w życiu. Powinnam się tego wstydzić. Może się wstydzę. Ale jestem zbyt zmęczona, aby dotarło to do mnie w pełni.
W chwili obecnej chcę czegoś innego. Chcę tego, czego przed chwilą mu zabraniałam.
I chcę, żeby to on mnie, kurwa, odwiózł do domu.
Judith Carter
Wiek : 48
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : Cripple Rock
Zawód : Sumienna - Czarna Gwardia
Sebastian Verity
ODPYCHANIA : 25
SIŁA WOLI : 24
PŻ : 192
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 8
TALENTY : 19
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t620-sebastian-verity#3560
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t709-sebastian-verity
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t1145-sebastian-verity
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t711-poczta-sebastian-verity
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f142-willowside-14
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1114-rachunek-bankowy-sebastian-verity#10472
ODPYCHANIA : 25
SIŁA WOLI : 24
PŻ : 192
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 8
TALENTY : 19
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t620-sebastian-verity#3560
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t709-sebastian-verity
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t1145-sebastian-verity
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t711-poczta-sebastian-verity
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f142-willowside-14
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1114-rachunek-bankowy-sebastian-verity#10472
Słyszy warkot silnika i myśli, że odjechała. Zatrzymuje się i obraca z jakąś pustką w sobie, sądząc, że zobaczy światła taksówki niknące za rogiem. Ale kiedy się okręca, Judith nadal stoi w miejscu i znów się odzywa.
Sebastian.
Ciarki przechodzą po jego plecach, gdy słyszy swoje imię w jej ustach. Mogą zwracać się po imieniu do każdego, ale między sobą zawsze zachowywali ten jeden ton. Carter, Verity, oficer. Tak już nakreślona została ich relacja. Dwoje gwardzistów, którzy przez wiele lat darzyli się różnymi sprzecznymi emocjami, aż połączył ich jeden cel. Ale teraz już nie są dla siebie tylko Carter i Veritim, są także Judith i Sebastianem, a tego nie da się cofnąć. Czy w ogóle chcą to cofać?
Sebastian wie podświadomie, że to uczucie, które kotłuje się w jego klatce, to problem. To się nigdy nie powinno stać. Są na to za starzy, prowadzą zbyt niebezpieczne życie, prawdopodobnie nie dotrwają do przyszłego roku, a jeśli nawet, to zapewne zginą na którymś etapie apokalipsy. Nie będą już opłakiwać tylko własnych żyć. Będą się o siebie martwić, będą się na siebie oglądać, stracą skupienie i zginą szybciej. Tak jest jak się o kogoś dba, a na dodatek walczy się u jego boku. To w niczym nie pomaga. Miłość to słabość.
Czy mogą tu mówić o miłości?
Nie wie, nie chce wiedzieć, nie chce o tym myśleć, nie wie, jak to odbierać. Nigdy nie kochał drugiej osoby w ten sposób. I nigdy nie walczył o kogoś, kto mówi, że nie chce go widzieć. A jednak nadal tu stoi, patrzy na jej plecy i czuje się wrośnięty w ziemię. Wcale nie chce odchodzić.
To jest jego ostatnia szansa, żeby to uciąć, odepchnąć od siebie to uczucie i postąpić słusznie.
Nie potrafi.
Nie chce.
Trwa tak krótko, a już uzależnił się od tego uczucia, od tych emocji, od świadomości, że widzi inne oblicze Carter, niedostępne dla oczu nikogo, absolutnie nikogo innego. Tylko dla niego. Otworzyła się przed nim, a mu jest z tym dobrze, nawet mimo tego kołowrotka emocjonalnego.
Ona myślała, że on nie chce, on myślał, że ona nie chce i oto stoją tu jak dwójka nastolatków po imprezie ze zbyt wielką ilością promili w swoim krwiobiegu.
Kurwa, robisz mi sieczkę z mózgu — wyrzuca z siebie z nerwem, ale jest już w drodze do niej. Kilka dużych kroków i jest obok, tym razem nie dbając o to, że już raz odtrąciła jego dotyk. Obraca ją ku sobie, obejmuje dłońmi mokre policzki, pochyla się i spija słone łzy z jej ust. Nie jest delikatny, nie jest czuły. Jest taki jak zawsze. Trochę szorstki, stanowczy i nieustępliwy. Ale kiedy przerywają pocałunek, kiedy układa czoło na jej czole, a chwilę potem składa na nim lekki pocałunek, widać, jak wiele się zmieniło. Przesuwa dłonie z jej polików na plecy, przyciąga ją do siebie i mocno przytula, zanurzając usta w jej włosach, gdzie składa kolejne drobne pocałunki.
Nie wie, czy tego oczekuje od niego Judith, czy tak powinien się zachować. Wie, że tego chce, na to ma ochotę i to właśnie zrobi.
Osmarkasz mi płaszcz — stwierdza po krótkiej chwili, gdy tak stoją jak jedno ciało, jedno przy drugim, spleceni w swoich objęciach. — Za to będziesz musiała spędzić u mnie noc i zjesz tę paskudną jajecznicę. — U niego nikt nie musi wymykać się w środku nocy, w końcu mieszka sam. Może całej tej absurdalnej sytuacji by nie było, gdyby tamtego wieczora pili u Sebastiana.
Jest mu dobrze, gdy ją tak trzyma, gdy może poczuć, że zaczyna być oparciem, a nie powodem do płaczu. Potem będzie się martwić konsekwencjami.
Zresztą… Co za różnica? I tak długo nie pożyją. Może nie powinni tyle myśleć.
Sebastian Verity
Wiek : 49
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : North Hoatlilp
Zawód : Protektor