Witaj,
Mistrz Gry
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t58-budowanie-postaci
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t179-listy-do-mistrza-gry
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t58-budowanie-postaci
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t179-listy-do-mistrza-gry
First topic message reminder :

RESTAURACJA "THE OLD TRUMPET"
Urządzone w bardzo stonowanym brytyjskim stylu miejsce serwuje brytyjską kuchnię w nowoczesnym wydaniu. Ogromne okna wyglądające na ogród botaniczny sprawiają, że nierzadko sala jest pełna po brzegi, chociaż najczęściej goście bardziej niż kuchnie chwalą tutaj wyjątkowo miłą i profesjonalną obsługę kelnerską.

[ukryjedycje]
Mistrz Gry
Wiek :
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru sekty satanistycznej
Judith Carter
ANATOMICZNA : 1
NATURY : 5
ODPYCHANIA : 24
WARIACYJNA : 1
SIŁA WOLI : 20
PŻ : 190
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 10
WIEDZA : 13
TALENTY : 24
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t381-judith-carter
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t424-judith-carter#1425
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t785-hey-jude
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t423-skrzynka-judith#1424
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f118-red-bear-stronghold
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1056-rachunek-bankowy-judith-carter
ANATOMICZNA : 1
NATURY : 5
ODPYCHANIA : 24
WARIACYJNA : 1
SIŁA WOLI : 20
PŻ : 190
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 10
WIEDZA : 13
TALENTY : 24
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t381-judith-carter
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t424-judith-carter#1425
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t785-hey-jude
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t423-skrzynka-judith#1424
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f118-red-bear-stronghold
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1056-rachunek-bankowy-judith-carter
Słysząc jego ton, szykuję się na srogi opierdol. Jeszcze nie wiem konkretnie, jakiej argumentacji przyjdzie mu tu użyć, ale czuję, jak moje mięśnie spinają się mimowolnie, a mózg wskakuje na obroty znacznie wyższe, jakby w automatycznym kontrataku, szykujący już kolejne argumenty.
Mogę mu powiedzieć to samo. Zrobił mi sieczkę z mózgu, bo za żadnym nie latałabym wzrokiem tak, jak latam za nim. Za żadnym bym nie ryczała. Żadnym bym się nie przejęła. Żaden nigdy nie zdobył choćby cienia mojej przychylności w stopniu takim, w jakim zrobił to Sebastian.
Mam w głowie trociny, myślę o niebieskich migdałach i czuję motyle w brzuchu. Jestem nastolatką durniejszą od mojej własnej córki, ale kiedy Sebastian łapie mnie, obraca, obejmuje i spija z warg słony pocałunek, wiem, że mi to nie przeszkadza. I wiem, że nie marzyłam o niczym innym od dwudziestego szóstego lutego. Od chwili, w której wyszedł z mojej sypialni.
Część mnie krzyczy w proteście. Nie tutaj, nie na środku ulicy. Jeżeli to dojdzie do naszych przełożonych, mamy przesrane. Mamy przesrane już teraz, przez nawał pracy, ale jeśli wyjdzie, że Carter i Vertity zżyli się ze sobą za bardzo, żadne z nas nie uniknie konsekwencji. Poważnej rozmowy, to na pewno. Czy wyrzucenia z pracy? Tego nie wiem. Z tego związku i tak nie zrodzą się dzieci. Nie będzie ślubu, nie będzie żyli długo i szczęśliwie.
Będzie żyli krótko, bezdzietnie, nieślubnie i kurewsko szczęśliwie. Teraz, trzymając go w ramionach, wierzę w to.
Oplatam ramionami jego ciało wpół i wtulam się jak wtedy, tamtej nocy, kiedy częściowo mu uciekłam. Wtedy nadszarpnął moje zaufanie. Teraz je naprawiał. Wtedy nie wiedział, co o tym myśleć. Teraz sam mnie do siebie przyciągał.
Nie powinniśmy. Nie w środku miasta. Jednak wiem, że tego chcę. Nawet jeśli nie możemy cieszyć się tym tak długo, jak tego chcemy.
Jego humor po raz pierwszy od dawna nie drażni mnie. Na ustach pojawia się uśmiech, który widział tylko on, dwudziestego szóstego lutego, na wysiedzianej kanapie w Red Bear Stronghold. Cichy śmiech, inny niż wszystkie, bardziej szczery, bardziej… prywatny wydziera się z moich ust, które zdobią nie tylko zastygłe krople łez, ale również i uśmiech.
Powiedziałabym, że niczego więcej nie chcę, aby zostać z nim do rana i zjeść tą paskudną, spaloną jajecznicę. Ale po pierwsze – nie jestem taka łatwa. Po drugie – jeszcze sobie wszystkiego nie odpokutował. A po trzecie – to nie w moim stylu.
Jak załatwisz mi ciuchy na jutro do roboty. Może jestem brudasem, ale nie aż takim.
Ocieram finalnie ostatnie łzy. Nie mam już powodu do płaczu. Może jestem głupia, ale ufam mu. A on nie ma powodu, żeby w jakikolwiek sposób mnie wykorzystać. Jesteśmy po jednej stronie barykady. Jesteśmy Gwardzistami, działamy w Kowenie Dnia, w imię jednego Lucyfera.
Nie ma żadnych powodów, aby mydlić mi oczy. Musiałby być skończonym skurwielem, aby to wszystko tylko odgrywać. Po co miałby się tak starać, gdyby nie zależało mu naprawdę?
Puszczam go. Chociaż chciałabym przejść z nim za rękę do samochodu, jak zakochana para gówniarzy, wiem, że pewne półśrodki to za dużo. Przechodzę więc sama, obok niego, i po raz kolejny wsiadam na miejsce pasażera. Gdziekolwiek mnie zawiezie. Jutro i tak oboje stawimy się w tej samej pracy, w tym samym budynku. Może być i o tej samej porze, i z tego samego samochodu. W końcu, jaka to różnica?

Judith i Sebastian z tematu
Judith Carter
Wiek : 48
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : Cripple Rock
Zawód : Sumienna - Czarna Gwardia