Witaj,
Mistrz Gry
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t58-budowanie-postaci
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t179-listy-do-mistrza-gry
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t58-budowanie-postaci
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t179-listy-do-mistrza-gry
Łyse wzgórze
W oczy rzuca się sucha gleba, swoim nieurodzajem sprawiająca, że nawet chwasty szybko usychają, jakby nie docierały tam promienie słońca. Bezlistne drzewa, mgła otulająca szczyt w sezonie jesiennym, niepokój, duchota i wrażenie, że w powietrzu unosi się stęchły zapach śmierci - właśnie tym zjawiskom jeden z najbardziej charakterystycznych punktów w Cripple Rock, którego wysokość względna liczy sobie okazałe 297 metrów, zawdzięcza swoja nazwę.
Wzgórze od stu lat nie daje mieszkańcom Hellridge zapomnieć o wydarzeniach związanych z Wykreślonym Rokiem. To tu, 23 grudnia 1885 roku, znaczna część rodziny Fogartych, jaka krwawą tendencją zapisała się na kartach historii Saint Fall, pogrążając miasto nieomal na rok w bezwzględnym chaosie, została unicestwiona. Być może właśnie wtedy okolica zatonęła w objęciach martwicy.
Mistrz Gry
Wiek :
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru sekty satanistycznej
Abraham Alden
ANATOMICZNA : 5
ODPYCHANIA : 3
SIŁA WOLI : 20
PŻ : 208
CHARYZMA : 1
SPRAWNOŚĆ : 19
WIEDZA : 8
TALENTY : 14
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t1479-abraham-alden#16965
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t1497-abraham-alden#17232
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t1498-abe#17234
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t1496-poczta-abrahama#17229
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f229-apollo-avenue-13-alden-historic-house
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1499-rachunek-bankowy-abraham-alden#17238
ANATOMICZNA : 5
ODPYCHANIA : 3
SIŁA WOLI : 20
PŻ : 208
CHARYZMA : 1
SPRAWNOŚĆ : 19
WIEDZA : 8
TALENTY : 14
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t1479-abraham-alden#16965
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t1497-abraham-alden#17232
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t1498-abe#17234
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t1496-poczta-abrahama#17229
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f229-apollo-avenue-13-alden-historic-house
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1499-rachunek-bankowy-abraham-alden#17238

9 kwietnia


   To zwykły, kwietniowy wieczór. Ani szczególnie chłodny, ani szczególnie ciepły. Słońce już zachodzi, ale nie ma to znaczenia, bo na Łysym Wzgórzu nigdy nie przebija się przez suche, smętnie powykręcane gałęzie. Jakby aura tego miejsca odpowiadała na rzeź, jaka miała tu miejsce. Wydawałoby się, że nie będzie chciała zapuścić się tu żadna dusza, ale jest coś nietypowego w tym obrazku. Sylwetki dwóch nieprzypadkowych person. Twoja. I Jego.
   Nie znasz go. Widzisz go, jak pochyla się nad ziemią, bada opuszkami glebę, biorąc garść zwiędłej ściółki między palce, ale tak naprawdę nie kłania się przed ziemią, suchym piaskiem, jaki przesypuje mu się przez palce. Pochyla się nad historią, jaka ma korzenie w tym miejscu. Z daleka nie jesteś w stanie dokładnie określić, jakie emocje przemykają mu przez twarz, ale możesz być prawie pewien, że w którymś momencie, jest to uśmieszek. Pogardliwy, z jakim unosi tylko jeden kącik ust i jaki cieniem odbija się na jego twarzy. Jeśli masz dobry słuch, wyczulony, a cisza tego miejsca w żaden sposób nie zakłóca nasłuchiwań, możesz usłyszeć jego prychnięcie.
   Gardzi tą ziemią. Gardzi Twoją rodziną. Gardzi Tobą.
   To jedyny słuszny wniosek, jaki można wyciągnąć ze sposobu, w jaki, ze zobojętnieniem obejmuje spojrzeniem teren. Bez współczucia, bez krzty szacunku dla wzgórza i wydarzeń, jakie miały tu miejsce. Przechodzi się pewnie po ziemi, dokładnie tak, jakby robił to z premedytacją. Jakby chciał zdeptać kości tych, którzy tu polegli, jakby chciał okazać im brak poszanowania, bezczeszcząc glebę, w której zakopuje czubek buta i rozgarnia nim runo leśne.
   Nawet bez tego wydawałby się mało sympatyczny. Jego twarz jest bardzo statyczna, a rysy surowe. Niezadbany, nierówno ścięty zarost buduje wokół niego obraz człowieka godnego pożałowania, dopełnia go wysłużonym materiałem skórzanej kurtki, zadartej na łokciach i obdartej przy krawędziach. Wszystko w nim, bardzo spójnie i konsekwentnie buduje jego sylwetkę na kształt wypisz-wymaluj prowincjusza. Staje przy jednym z drzew, wyciąga z kieszeni kurtki fajki i jedną z nich wkłada sobie między usta. Możesz zauważyć, że znacznie więcej szacunku okazuje korze spróchniałego drzewa, niż miejscu masakry Twojej rodziny, bo zanim odpali zapałkę o konar, zawiesza dłoń i ostatecznie męczy się z nadgniecionym, porwanym kartonowym pudełkiem, dopóki ogień nie zabłyśnie mu przed oczami.
   W odbiciu płomieni widzisz, że patrzy wprost na Ciebie.
   — Co tu robisz?
   Jego głos, gardłowy i nieprzyjemny współgra ze stroną, z jakiej jak dotąd dał Ci się poznać.




Ostatnio zmieniony przez Abraham Alden dnia Nie Sty 14, 2024 2:33 pm, w całości zmieniany 1 raz
Abraham Alden
Wiek : 36
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : Saint Fall
Zawód : łowca stworzeń magicznych
Cecil Fogarty
ANATOMICZNA : 20
ILUZJI : 8
SIŁA WOLI : 15
PŻ : 179
CHARYZMA : 15
SPRAWNOŚĆ : 7
WIEDZA : 5
TALENTY : 10
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t175-cecil-fogarty#374
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t250-cecil-fogarty#619
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t251-cecil-fogarty#620
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t281-poczta-cecila-fogarty-ego#776
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f192-arcanum-14-7
ANATOMICZNA : 20
ILUZJI : 8
SIŁA WOLI : 15
PŻ : 179
CHARYZMA : 15
SPRAWNOŚĆ : 7
WIEDZA : 5
TALENTY : 10
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t175-cecil-fogarty#374
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t250-cecil-fogarty#619
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t251-cecil-fogarty#620
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t281-poczta-cecila-fogarty-ego#776
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f192-arcanum-14-7
To zwykły, kwietniowy wieczór. Półmrok, krok po kroku, zalewał skrawki przestrzeni. Ciepło ulotniło się wraz z zachodzącym słońcem. Na niebie pojawiały się pierwsze oznaki wschodzącej nocy - ciemne plamy, które niedługo usłane będą małymi migoczącymi punktami i księżycem. Zimny, porywisty wiatr chłodem chłostał policzki. Czuł jak od zimna mrowieją mu wiecznie chłodne palce. Wsunął je do kieszeni, szukając w podszewce namiastki utraconego ciepła. Znalazł tam tylko paprochy, komplet kluczy, zwinięty banknot dziesięciodolarowy, paczkę papierosów i zapalniczkę.
Odwaga - towar deficytowy. Nie płynęła razem z krwią w jego żyłach. Była zaledwie echem dudniącego w piersi serca, które obijało się boleśnie o mostek, gdy Cecil zagryzał pod zębami przejawy zdrowego rozsądku. Gdy zbliżał się na spierzchnięty szczyt Łysego Wzgórza, zaczynał za nią tęsknic. Napięcie paraliżem obejmowało jego mięsnie. Zatrzymywał się w połowie kroku, bo nie mógł dalej iść, nogi, najzwyczajniej świecie, odmawiały mu posłuszeństwa.
Nie teraz. Nie dzisiaj. Kiedy indziej. Jutro. Za tydzień. Za miesiąc. Za rok. Może nigdy.
Wymówek było dużo, jednak nie mogły przybrać konkretnego kształtu. Rozmywały się w płynących pod kopułą czaszki myślach.
Dzisiaj przywiodło go tutaj postanowienie.
Kiedy księżyc swoją poświatą zaleje wierzchole Łysego Wzgórze, odmówi tam, gdzie życie spotkało się ze śmiercią, modlitwę do Lilith.
Dzisiaj, albo nigdy.
W tym stwierdzeniu nie było miejsca na kompromis. Wahał się. Mógł zabrać ze sobą Nevella. Mógł poczekać, aż Tessa wróci nie wiadomo skąd, nie wiadomo kiedy. Ale też mógł zacisnąć zęby i stłumić  tężący pod sercem niepokój.
Pozbawione listowia, spróchniale, wyschnięte na wiór gałęzie drzew z daleka wyglądały, jak powyginane pod groteskowym kątem ludzkie kończyny. W ich kształcie dostrzegł gest zachęty.  Kilka kroków dzieliło go od przełamania wewnętrznej blokady.
Zarys rysującej się na tle zbliżającego się mroku sylwetki zamajaczył mu przed oczami. Najprawdopodobniej należał do mężczyzny. Co tu robił? Czego tu szukał?
Pochylał się nad ziemią, badał pod opuszkami glebę. Jakby w dłoń chciał zmierzyć ciężar historii, jaka okrucieństwem zakorzeniła się w tym miejscu. Cienie skupione wokół sylwetki, uniemożliwiły Fogarty'emu odgadniecie emocji, jakie zastygły na rysach twarzy intruza. Intruza, chociaż ziemia, po której stąpali obecnie obaj, była ziemią niczyją. Nie należała do żadnego z nich. Wiośnie też się nie pokłoniła. Pojedyncze prychnięcie wystarczyło, by zacisnąć w pięść irytację, która Cecilem zawładnęła, ciemniejąc jego spojrzenie brudnym odcieniem brązu.  
Nieznajomemu towarzyszyła pogarda do tego miejsca. Dostrzegł w jego sylwetce. W wyprostowanych plecach, pewnym kroku.  
Pomyślał o nożu. Zetknął z jego rękojeścią palce. Wystarczyło scalić się z otoczeniem, zakraść się za plecy i napoić chłodną, spragnioną stal tętnicą w naczyniach krwionośnych krwią.
Ogień tlący się na główce zapałki odbił się w niemal zwierzęcym spojrzeniu intruza. Wymierzył go wprost w cecilową sylwetkę. Gardłowe, nieprzyjemne dźwięki odnalazły drogę do jego uszu.
- Podziwiam panoramę* - uśmiechem powitał swojego rozmówcę, w między słowa wkładając nutę, wydawać by się mogło, naiwnego, wręcz dziecięcego rozbawienia, rozlanego na wargach pod postacią subtelnej zawiesiny uśmiechu, która iskrami zatańczyło na krawędzi źrenic. Dobór słów, jak to bywa w przypadku Fogarty’ego, nieprzypadkowy. Panorama - miejsce, gdzie sierpniowa noc roku 1945 trwała całą wieczność. - Polecam zajrzeć tu w Noc Kupały - cecilowy spokój był grą pozorów. Grymas zawisły na jego wargach obłudną maską złudzeń. – O zachodzie słońca niebo wygląda jakby płonęło. Hipnotyzujący widok.
Chociaż biorąc pod uwagę wydarzenia z dwudziestego szóstego dnia lutego mógł wzbudzać wyłącznie przerażenie u osób, które tamtego dnia przebywały w okolicy placu Aradii. Tę myśl zachował dla siebie.
- A pana co tu sprowadza? To samo, co mnie - widoki?
A może pogarda do historii, która okala Łyse Wzgórze?
Wsunął papierosa do ust, wcześniej rozluźniając palce zamknięte w pięść, by wydobyć go z kieszeni. Zacisnął zęby na filtrze.
Czemu plujesz w ziemię przesiąknięta krwią moich przodków?, niezdane pytanie zatańczyło na opuszku języka.
Oderwał wzrok od swojego rozmówcy i objął nim przestrzeń przed sobą, wpatrując się w jeden punkt, jakby był w stanie dostrzec coś majaczącego poza linią horyzontu.


* nawiązanie do "Lśnienie" S. Kinga.
Cecil Fogarty
Wiek : 23
Odmienność : Cień
Miejsce zamieszkania : Deadberry
Zawód : ilustrator
Abraham Alden
ANATOMICZNA : 5
ODPYCHANIA : 3
SIŁA WOLI : 20
PŻ : 208
CHARYZMA : 1
SPRAWNOŚĆ : 19
WIEDZA : 8
TALENTY : 14
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t1479-abraham-alden#16965
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t1497-abraham-alden#17232
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t1498-abe#17234
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t1496-poczta-abrahama#17229
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f229-apollo-avenue-13-alden-historic-house
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1499-rachunek-bankowy-abraham-alden#17238
ANATOMICZNA : 5
ODPYCHANIA : 3
SIŁA WOLI : 20
PŻ : 208
CHARYZMA : 1
SPRAWNOŚĆ : 19
WIEDZA : 8
TALENTY : 14
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t1479-abraham-alden#16965
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t1497-abraham-alden#17232
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t1498-abe#17234
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t1496-poczta-abrahama#17229
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f229-apollo-avenue-13-alden-historic-house
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1499-rachunek-bankowy-abraham-alden#17238
   Abraham Alden nie łapie referencji do Kinga. Abraham Alden kiedyś być może doceniłby tę drobną aluzję, może nawet skojarzyłby ją z książką, którą niegdyś czytał, obok rozpraw historycznych, ale Abraham Alden nie przypomina już w niczym Abrahama jakim był kiedyś, więc literacki charakter tej rozmowy ginie wraz z wypowiedzianymi słowami i z myślą Cecila. Wyraźnie widać, kto z tej dwójki stanowi tę bardziej intelektualną stronę – zabawne, bo “intelektualista”, to słowo, które kiedyś bardzo dobrze opisywało mężczyznę, którego obecnie znacznie lepiej definiowało określenie “łowcy”.
   Ma czujne spojrzenie. Nawet w cieniu drzew, nawet kiedy udaje, że nieznajomy go nie interesuje, widzi, że mężczyzna zanurza dłonie w kieszeniach odzienia i nie ma w tym nic dziwnego, a mimo to Abraham śledzi jego ruch, jakby jakaś magnetyczna siła nie pozwalała mu go od niego oderwać. Brak zaufania – to był wektor tej siły. Przechyla głowę na bok, ale chociaż gest ten powienien budzić zainteresowanie, rodzi zupełnie inne emocje. Przez to ma się wrażenie, jakby Abe przyglądał się swojej ofierze. Analizuje jego zachowanie, sylwetkę, postawę, słowa. Mężczyzna używa kwiecistego języka, takiego, który powinien budzić podziw i uznanie dla jego wykształcenia, ale zamiast tego budzi aldenowe politowanie. Uśmiecha się kpiąco pod nosem i nie myśli nawet wchodzić w ten literacko-romantycznie rozbrzmiewający dyskurs. Nawet jeśli posępna i melancholijna aura tego miejsca temu sprzyja. Upłyca znaczenie słów, które się do niego kieruje, kwitując dobór zdań mężczyzny i ukrytych znaczeń. Kwitując najbardziej trywialnie, jak umie:
   — W Noc Kupały, nie tylko słońce płonie i na pewno nie ono ściąga tu takich młodzików jak Ty.
   W końcu odpala papierosa i zaciąga się upragnionym dymem, którym karmi płuca, jakby było to coś zdrowotnego dla jego ciała, i było. Poczucie ulgi, choć niewielkie i trwało ledwie w czasie, w jakim zaciągał się z filtra, łagodziło gorzki smak życia, dla odmiany papierosowej goryczą. Tę Abe woli znacznie bardziej niż to, co prezentuje mu los i codzienny trud… bycia. Wraz z popiołem z pierwszego, drugiego i trzeciego bucha, strzepuje też swoją frustrację i niechęć, z jaką przyjmuje nowe towarzystwo. Nie wie, co nieznajomy tu robi i chyba nie wierzy w ani jedno słowo, które ten do niego kieruje, bo prycha i nie próbuje nawet ukryć swojego braku przekonania do jego słów, ani w tym geście, ani w żadnym swoim następnym słowie.
   — Słońce? – rzuca z powątpiewaniem. Słońce nad ich głowami jest jak każde inne, jak ponad koronami każdych drzew. Niczym się nie wyróżnia. Widok. Jak widok. Abraham nie potrafi go docenić, za to znacznie bardziej doceniłby pragmatyzm chwili. W tym momencie zaburzony przez obecność tego, który szczyci się nazwiskiem (i niepochlebną sławą) Fogartych.
   — Co naprawdę tu robisz? — pyta ponownie, bo, jak widać nie przyjmuje jego odpowiedzi. Nie podoba mu się. Nie ma powodu mu nie wierzyć, ale nie wierzy, bo może. Bo, kiedy Cecil Fogarty zaciska dłoń na rękojeści noża, Abraham chowając zapałki do wnętrznej kieszeni kurtki, robi to samo. Zaciska palce na athame, bo noszenie go budzi znacznie mniej podejrzeń niż strzelba i zastanawia się, z kim ma do czynienia. Spotkał w swoim życiu dość niecodziennych stworzeń i tyle razy złamał wszelkie statystyki, które zaprzeczają wielu absurdom, jakie zdarzają się w jego życiu, że nie wyklucza, że mężczyzna może być wszystkim. Nikim. Kimkolwiek. Mordercą. Zbłąkanym turystą. Uciekinierem z psychiatryka. Narkomanem. Męską dziwką. Czarownikiem. Ostatnie Abrahamowi podoba się najmniej.
   — Widok nie jest nawet w połowie tak dobry, jak w Noc Kupały.
   Nieważne czy mówią o prześwitach agresywnego słońca, czy nagich ciałach w naturze – z czym znacznie bardziej Abrahamowi kojarzy się Noc Kupały.
   Historycznie.
   
Abraham Alden
Wiek : 36
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : Saint Fall
Zawód : łowca stworzeń magicznych
Cecil Fogarty
ANATOMICZNA : 20
ILUZJI : 8
SIŁA WOLI : 15
PŻ : 179
CHARYZMA : 15
SPRAWNOŚĆ : 7
WIEDZA : 5
TALENTY : 10
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t175-cecil-fogarty#374
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t250-cecil-fogarty#619
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t251-cecil-fogarty#620
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t281-poczta-cecila-fogarty-ego#776
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f192-arcanum-14-7
ANATOMICZNA : 20
ILUZJI : 8
SIŁA WOLI : 15
PŻ : 179
CHARYZMA : 15
SPRAWNOŚĆ : 7
WIEDZA : 5
TALENTY : 10
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t175-cecil-fogarty#374
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t250-cecil-fogarty#619
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t251-cecil-fogarty#620
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t281-poczta-cecila-fogarty-ego#776
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f192-arcanum-14-7
- To z własnego doświadczenia wyciąga pan te wnioski? -  w cecilowych oczach jaśniejszymi refleksjami zagnieździło się rozbawienie, które rozświetliło ciemną toń spojrzenia. – Ale ma pan racje, poza słońcem, płonie też skóra.
To z własnego doświadczenia wyciągasz te wnioski, Cecil?, mruknął rocznie w przestrzeń swojego umysłu, gdzie myśli - jedna po drugiej - lawirowały w bliżej niesprecyzowanym kierunku, tworząc nieskoordynowana mozaikę wymykających się spod ram logiki refleksji, swoim konstruktem przypominając zlepki przypadkowych wyrazów.
Oczekiwał od niego szczerość, a tymczasem sam zwlekał z odpowiedzi. Roszczeniowo. Bezczelnie. Zuchwale. W innym wypadku ta postawa Cecilowi by zaimponowała. W obecnej chciała zmarszczką irytacji zmiąć czoło, ale w porę zapobiegł temu procesowi.
Cecilowy uśmiech nadal wił się w kącikach ust, aczkolwiek, pod wpływem szorstkiej barwy głosu rozmówcy, odrobine zbladł. Czując, jak zimniejszy podmuch wiatru owiewa mu odsłonięte skrawki skóry, postawił kołnierz płaszcza.
Zamiast na rękojeści noża, palce Fogarty'ego zamknęły się na zapalniczce. Podczas tego zabiegu nie spuszczał oczu ze swojego rozmówcy, który, podobnie jak on, sięgnął ręką za pazuchę i, chociaż obiekt jego zainteresowania, nie znajdował się w zasięgu wzroku Cienia, jednak, oceniając go własną miarą, podejrzewał, że sięgnął po to, co wcześniej Cecil - po broń.
Ironia losu. On, Cecil Fogarty, rekomenduje widok płonącego nieba i słońca znikającego za linią horyzontu. On, który w panice uciekał przed płomieniami i promieniami bijącej od kuli ognia zwieszonej daleko na nieboskłonie, w obawie, że jego skóra stopi się niczym wosk świecy.
Kim był jego rozmówca?
Czarownikiem, jak on? Entuzjastą mocnych wrażeń? Pogromcą mitów? Historykiem? Kimkolwiek był, pielęgnował w sobie pogardę, a może nawet nienawiść. Widział to wcześniej, gdy, bez wyrzutów sumienia, stąpał po przesiąkniętej krwią przodków Cecila ziemi.
- Studiuję dziennikarstwo na bostońskim uniwersytecie - wyznanie opuściło cecilowe wargi wraz z papierosowym dymem i ciepłem oddechu, który otulił czule prawy policzek mężczyzny, gdy zbliżył się do niego na odległości zaledwie dwóch kroków, choć, być może, za kilkanaście sekund pożałuje tej decyzji. Świadomość ta tętniła w nim z dreszczem płytko biegnącym pod skórą i strachem kołaczącym w piersi, który zawsze mu towarzyszył. Był wiernym kompanem każdej zbrodni. – Szukam tematu, który poruszy zastygłą w wyrazie beznamiętności twarz mojego wykładowcy. Sprawia wrażenie człowieka, który widział i czytał już wszystko. Jakby nie potrafił cieszyć się z życia. Beznadzieja, prawda? - Wsunął na powrót papierosa do ust, czemu towarzyszyła niewiarygodna, wręcz naiwna beztroska. – Fascynuje mnie historia tego miejsca. Nawet teraz, gdy o tym mówię, mam ciarki. Proszę spojrzeć. - Podwinął rękaw płaszcza, by zademonstrować mężczyźnie utworzoną na powierzchni skóry reakcje pilomotoryczną. – Podobno, w odległej o sto lat przeszłości, przelana tu krew. Nie wiele informacji znalazłem na ten temat - przyznał niechętnie, co było udawane, jak każda emocja zastygła na jego twarzy. – O Hellridge krąży dużo osobliwych plotek. - Strzepał popiół z końcówki papierosa, czując na opuszku języka cierpki posmak własnych słow. – Niektórzy twierdzą, że, co pełnie, na tym wzgórzu odbywa się sabat czarownic - do głosu zakradła sie lekceważąca, wiec kpiarska nuta. – Jest pan stąd? Może pan byłby w stanie zaspokoić moją ciekawość?
Kłamstwa - jeden za drugim - z niewymuszoną swobodą układały się na jego wargach. Były jak druga skóra - elastyczne, dopasowane do sytuacji, na miarę.
- Myśl pan, że mu nie dorównuje? - Cecil wpadł w udawaną zadumę, pod zębami czując filtr papierosa. – By się o tym przekonać, musimy tu zajrzeć w Noc Kopuły.
Dwuznaczność, jaka pobrzmiewała w tych słowach, łaskotkami rozbawienia podrażniła cecilowe podniebienie. Obrócił, jakby od niechcenia, papierosa między palcami. Prowokacja iskrami zapłonęła w jego spojrzeniu.
Cecil Fogarty
Wiek : 23
Odmienność : Cień
Miejsce zamieszkania : Deadberry
Zawód : ilustrator
Abraham Alden
ANATOMICZNA : 5
ODPYCHANIA : 3
SIŁA WOLI : 20
PŻ : 208
CHARYZMA : 1
SPRAWNOŚĆ : 19
WIEDZA : 8
TALENTY : 14
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t1479-abraham-alden#16965
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t1497-abraham-alden#17232
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t1498-abe#17234
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t1496-poczta-abrahama#17229
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f229-apollo-avenue-13-alden-historic-house
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1499-rachunek-bankowy-abraham-alden#17238
ANATOMICZNA : 5
ODPYCHANIA : 3
SIŁA WOLI : 20
PŻ : 208
CHARYZMA : 1
SPRAWNOŚĆ : 19
WIEDZA : 8
TALENTY : 14
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t1479-abraham-alden#16965
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t1497-abraham-alden#17232
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t1498-abe#17234
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t1496-poczta-abrahama#17229
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f229-apollo-avenue-13-alden-historic-house
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1499-rachunek-bankowy-abraham-alden#17238
   Prycha, dymem, ni to rozbawieniem, ni to rozdrażnieniem młodzieńczą próżnością. Chłopak może mieć nie więcej niż dwadzieścia pięć lat, a chociaż nazywa go “Panem”, jego ton nie pozostawia wątpliwości, że traktuje Abrahama na równi, nie, jako wyższego sobie. A może to tylko Aldenowa paranoja? Przechyla głowę na bok, ani na moment nie dając się wkręcić w tę jego grę pięknych słów. Nie dlatego, że wie, że Cecil kłamie, bo nie ma podstaw sądzić, że tak jest. Brzmi on bardzo wiarygodnie, głos mu się nie waha nawet w jednej nucie, a słowa spływają tak dźwięcznie i naturalnie z jego ust, że nawet wysoka czujność i spostrzegawczość Abe’a, nie ostrzega go przed możliwym łganiem. Nie podoba mu się jednak rozmówca. Jego młodzieńczy wigor, lekkość i swoboda z jaką widocznie się mu żyje. Cecil stara się uczynić rozmowę prostą i spontaniczną, ale Abraham ma kilka tytułów w nieprzyjazności i niezręczności, dlatego świat, do którego Fogarty stara się go wciągać, tworzy wokół aurę nieufności i dyskomfortu, zamiast naturalnej rozmowy. Skutecznie jednak odrzuca myśli Abrahama o tym, że młody mężczyzna może stwarzać zagrożenie. Dłoń Aldena wsunięta pod poły płaszcza rozluźnia się na rękojeści athame, a sam jej właściciel, rozważa nawet całkowite jej wycofanie. Bada jednak dalej teren, słowami, bo niczym innym na razie nie może. Na opcjonalną agresję przyjdzie jeszcze pora – jeśli pora przyjdzie także na konieczność.
   — Z własnego doświadczenia wyciąga pan te wnioski?
   Abraham, nie tak biegły, jak Cecil w barwnym dobieraniu słów, tępo powtarza jego pytanie. Nie wie, że odbija je echem, za tą samą treścią, jaką Cecil zarzuca własne myśli. Abe przecież ich nie czyta. Nie może dlatego wiedzieć, jakimi pięknymi kłamstwami karmie go chłopak. Przy wyznaniu “studiuję dziennikarstwo na bostońskim uniwersytecie”, czujność łowcy na chwilę się gubi. Naprawdę? – zdaje się pytać intensywność jego oczu, kiedy Abe przechyla głowę na bok i taksuje spojrzeniem chudzielca. Wygląda na studenta, jednego z wielu, jakich kojarzy z czasów profesorskiej kariery. Odpowiednio niefrasobliwy, młody, tylko ambicja się nie zgadza. Młodzi nie mają ambicji, pasja to coś u nich rzadko spotykanego. Dlatego tak łatwo łyka kolejne, studenckie słowa — “jakby nie potrafił cieszyć się z życia”, “Beznadzieja”. Przemawia do niego studencka arogancja i lekceważenie.
   Abraham, podskórnie jednak wie, że jeszcze nie powinien odpuścić, tylko intuicja podpowiada mu kolejne słowa. Zerkając na gęsią skórkę na młodzianym przedramieniu, wraca spojrzeniem do jego oczu.
   — Aha? Ja mam taką, bo po środku niczego nie spodziewałem się spotkać żywej duszy. A co dopiero studenta… głodnego wiedzy.
   Ten element łgarstwa mu jeszcze nie pasuje. “Pasjonujące” miejsce. Prychnięcie samo opuszcza jego usta, wraz z kolejnym kłębem dymu, znów. Nie gryzie się w język, bo sam też jest podekscytowany. Jednak jego ekscytacja ma zupełnie inne korzenie niż cecilowa, spełnia go myśl o tym, że krew, która jak Cecil zauważył, została tutaj przelana, należała do tych, którzy z pewnością na to zasłużyli, dlatego kiwa głową i burczy:
   — Nie była to krew niewinnych — dopełnia fakty zdobyte przez studenta, skoro już jest jej ciekaw — morderców, psów i dziwek — dodaje, śledząc uważnie cienie na młodzieńczej twarzy. Znacznie gładszej, bledszej i młodszej od jego własnej – zmęczonej, naznaczonej zmarszczkami i szorstkością, jaką zapewne wspierał sposób, w jaki sztywno zaciska szczękę, zaciągając się z filtra. Całkiem spójnie z resztą leniwych, ale surowych, nieco skąpych ruchów.
   Uwaga chłopaka zbija go z tropu, ale tylko na chwilę, tylko dlatego, że się jej nie spodziewa wcale. Nie odciąga fajki od ust, utrzymując ją między wargami i ten gorzki smak, który gromadzi mu się w ustach, a następnie w płucach, jest dokładnie jedynym, jaki Abraham chce kosztować. W Noc Kupały, czy w zwykły kwietniowy wieczór taki jak ten.
   — Nie dorównujesz. Mogę stwierdzić bez wracania tu w Noc Kupały.
   Wyraźnie zaznacza swoje upodobania, bo chociaż nie jest zdecydowany, czy Cecil naprawdę jest zainteresowany, czy tylko się z niego nabija, nie chce pozostawić co do tego cienia wątpliwości. Nawet gdyby jego ciało znalazło miejsce na dewiacje, które nigdy go nie interesowały, to serce i tak należało jeszcze do dalej zmarłej żony. I szacunek. Lojalność. Jego ciało. Tylko do niej. I tylko na trzeźwo, bo po alkoholu męskie instynkty odbierały kontrolę nad ciałem właśnie. Alkohol przemawiał do niego innym językiem niż dawno złożone i już nieważne obietnice.
   Językiem bardziej pierwotnym i sycącym dla ciała.
Abraham Alden
Wiek : 36
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : Saint Fall
Zawód : łowca stworzeń magicznych
Cecil Fogarty
ANATOMICZNA : 20
ILUZJI : 8
SIŁA WOLI : 15
PŻ : 179
CHARYZMA : 15
SPRAWNOŚĆ : 7
WIEDZA : 5
TALENTY : 10
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t175-cecil-fogarty#374
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t250-cecil-fogarty#619
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t251-cecil-fogarty#620
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t281-poczta-cecila-fogarty-ego#776
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f192-arcanum-14-7
ANATOMICZNA : 20
ILUZJI : 8
SIŁA WOLI : 15
PŻ : 179
CHARYZMA : 15
SPRAWNOŚĆ : 7
WIEDZA : 5
TALENTY : 10
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t175-cecil-fogarty#374
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t250-cecil-fogarty#619
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t251-cecil-fogarty#620
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t281-poczta-cecila-fogarty-ego#776
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f192-arcanum-14-7
Człowiek to istota zdolna zaadoptować się do każdej sytuacji. Fogaty więc przywykł do nienawiści, którą widział w jego spojrzeniu i słyszał w słowach. Prędzej naplują ci w twarz, niż podadzą rękę, Cecil, usłyszał słowa dziadka zdudniające pod sklepieniem czaszki.
Świadkiem podobnych spojrzeń  był wielokrotnie. Jad sączący się z ust słyszał, odkąd pierwszy raz przekroczył próg szkoły kościelnej. Stały się kwestią przyzwyczajenia - jak każde rozczarowanie żarem papierosa wypalone na skórze.
- Może pan rozwinąć swoją myśl? – pytanie zadał tonem głosu, któremu nie można było odmówić wiarygodności. Nadal utrzymał kontakt wzrokowy ze swoim rozmówcy. – I nie nazwałbym tego chęcią pogłębienia wiedzy, a raczej, nie będę ukrywać, poszukiwaniem sensacji. Bogaty księgozbiór tutejszej biblioteki jest chwalony nawet przez mojego niezadowolonego z życia wykładowcę. Gdybym chciał podążać śladem historycznej prawdy, udałbym się w pierwszej kolejności właśnie tam, a nie szlajał po zapomnianych przez Boga – po wszystkim będzie musiał przepłukać kilka razy usta – wzgórzach.
Chociaż mężczyzna nie był tego świadom, potomek wspomnianych przezeń morderców, psów i dziwek stał przed nim. I tliła się w nim determinacja, by zamieć jego życie w koszmar, jednakże nie miał najmniejszego zamiaru, tu na Łysym Wzgórze, uprzedzać faktów. Kłębek szarego, papierosowego  dymu, którego wypluł, przyniósł na moment jego twarz. Czoło - przez ułamki sekund - przecięła pojedyncza zmarszczka, ale stłumił złość, zanim pożarem gniewu wybuchło w trzewiach. Tym razem nie złapał ją w pieść. Tym razem pozwolił jej się ulotnić wraz z papierosami oparami.
- Słyszał pan o Hailey Aubry? - spytał po chwili, z tym samym grymasem przyklejonym do warg, co wcześniej, chociaż jego głos wybrzmiewał o oktawę niżej, zniżony został niemal szeptu, w którym pobrzmiewała konspiracja. – Uchodzi za wybitną specjalistkę w zakresie demonologii, opętań i nawiedzeń, chociaż, jeśli mam być szczery, uważam, że nie dorównuje do pięt Warrenom - kontynuował swój monolog. – Temu małżeństwu od nawiedzonej kukły imieniem Annabelle.
Osobliwym zbiegiem okoliczności lalka była imienniczką Annabelle Fogarty, która straciła życia z rąk łowców czarownic, w sposób tak bestialski, że nawet funkcjonariusze nieobdarzeni wrażliwym żołądkami, odwrócili wzrok od jej zwłok, wydalając ustami ostatnio zjedzony posiłek.
Zręczne wplątanie w historie imienia Anabelle było kolejnym elementem, póki co niewinej gry, na jaką Cecil zuchwale sobie pozwolił.
- Hailey pisze felietony. Jeden skupił się wokół wydarzeń z 1885. Te wszystkie niewyjaśnione zgony i zaginięcia tłumaczyła krwawymi rytuałami odprawionymi przez sektę, która oddawała cześć Lucyferowi. Brzmi absurdalnie, prawda? - uśmiechnął się pobłażliwie, jakby nie wierzył w brednie napisane ręką Hailey. – I ci ludzie, co tu zginęli, według niej, albo popełnili rytualne samobójstwo, albo padli ofiarą samosądu mieszkańców, którzy oskarżali ich o uprawienie magii. Która wersja jest bliższa prawdy? Jak pan uważa?
Spojrzenie Cecila skoncentrowało się na twarzy stojącego nieopodal mężczyzny, który, pomimo skróconego dystansu, nadal stał tam, gdzie wcześniej.  Jakby scalony z popękaną ziemią. Jego dłonie musiały być równie szorstkie, co spróchniałe pnie drzew i zimne, co stal noża wtopiona w skórę.
Co wiesz? Jaką wiedzą dysponujesz?, chciał zapytać Cecil, jednak w porę ugryzł się w język. Lepka sieć kłamstw, jaka utkał słowami, czule oplatała procesy myślowe zachodzącego w głowie mężczyzny.
Wdzięczny śmiech, brzmieniem przypominający bardziej chichot, zaplątał się między dolną a górną wargą Cecila. Rozbawienie iskrami zajrzało do jego spojrzenia, przez co ciemny brąz został przełamany nieomalże miodową barwą.
- Widok. Chciałem porównywać widoki, chociaż, skoro przykułem pańskie spojrzenie na dłużej, być może wzbudzam w panu większe zainteresowanie niż krajobraz, jaki rozpościera się za moimi plecami.
Upodobanie mężczyzny nie znajdowały się w zasięgu zainteresowań Fogarty'ego. Badał jego granice. Sprawdzał. Bawił się słowami. Testował granice. Ile kroków musi wykonać, by zbić go z pantałyku? Już źle interpretując cecilowa słowa wydawał się odrobinę skołowany.
Byłby w stanie wpaść w sieć, zaplątać się w nią jak mucha w pajęczej?
Fogarty pragnął poznać odpowiedź na te pytanie.
Cecil Fogarty
Wiek : 23
Odmienność : Cień
Miejsce zamieszkania : Deadberry
Zawód : ilustrator
Abraham Alden
ANATOMICZNA : 5
ODPYCHANIA : 3
SIŁA WOLI : 20
PŻ : 208
CHARYZMA : 1
SPRAWNOŚĆ : 19
WIEDZA : 8
TALENTY : 14
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t1479-abraham-alden#16965
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t1497-abraham-alden#17232
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t1498-abe#17234
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t1496-poczta-abrahama#17229
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f229-apollo-avenue-13-alden-historic-house
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1499-rachunek-bankowy-abraham-alden#17238
ANATOMICZNA : 5
ODPYCHANIA : 3
SIŁA WOLI : 20
PŻ : 208
CHARYZMA : 1
SPRAWNOŚĆ : 19
WIEDZA : 8
TALENTY : 14
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t1479-abraham-alden#16965
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t1497-abraham-alden#17232
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t1498-abe#17234
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t1496-poczta-abrahama#17229
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f229-apollo-avenue-13-alden-historic-house
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1499-rachunek-bankowy-abraham-alden#17238
   — Mogę.
   W pierwszej kolejności pada właśnie to słowo. Oczywiście, że może, skoro już Cecil pyta, to przecież takie proste, wystarczy otworzyć usta i udzielić mu odpowiedzi – aż za proste. Zanim Fogarty zdąży się na stałe oswoić z tą myślą, a Abraham daje mu tego czasu całkiem sporo, kiedy wypuszcza dym przez usta, za moment łowca dorzuca, bez cienia złośliwości tak naprawdę, a z pełną bezpośredniością:
   — Ale nie chcę.
   Za dużo słów. Za dużo rozwinięć, za mało gwarancji, że te słowa naprawdę nic między nimi nie zmienią. Alden nie może przestać ulegać wrażeniu, że z jakiejś przyczyny nie może ufać tym ustom, które wyrażają się tak lekko i tak kwieciście. Tak chętnie. Ludzie nie rozmawiają z nim chętnie, Abe nie rozsiewa wokół siebie aury, którą można byłoby uznać za chociaż odrobinę sympatyczną, przyzwyczaja się już od dawna, że to, co budzi w ludziach to w najlepszym przypadku syknięcia, warknięcia, jad, burknięcia, a w najlepszym milczenie – sugerujące koniec rozmowy. Nikt nie jest nigdy zainteresowany słowami łowcy, a tym bardziej rozwinięciem myśli. W tym właśnie momencie Abraham decyduje się, że młody student jest… niebezpieczny, bo są myśli, które Abe woli zachować dla siebie i zwykle mu się to z łatwością udaje. Teraz, musi trzymać myśli na uwięzi, ostrożnie dobierać słowa, bo jest coś w tej lekkości łatwości z jaką chłopak z nim rozmawia, przez co naprawdę chce się mu zdradzić swoje sekrety. Na razie jednak starszy od niego mężczyzna pozostaje czujny, tak dla zasady, instynktownie, niż naprawdę dlatego, że chłopak dał mu do tego prawdziwe powody. Wydaje się…
   Abraham jeszcze to ocenia, jaki.
   Tak samo, jak teraz ocenie podlega także wiedza łowcy. Alden dziwi się, że młodzieniec w ogóle o to pyta. Zwykle nikt nie zakłada, że ta kupa mięśni, która ma przed sobą, może posiadać jakiekolwiek pojęcie o czymkolwiek. Skłamałby, gdyby ten jeden raz w rozmowie, nie poczuł się tak, jak nie czuł się już od dawna. Jak intelektualista rozmawiający z innym intelektualistą, nawet pomimo tego, że Abraham głównie milczy, a kiedy zadaje się mu pytanie, przekłada papierosa w dłoniach, zaciąga się nim przytrzymując go najpierw jedną ręką, a później palcami drugiej, oklepując kurtkę w poszukiwaniu… czegoś. Czuje pod nimi bezpiecznie spoczywającą stal i tyle mu wystarcza, żeby na chwilę rozluźnić mięśnie i kiwnąć w zgodzie na słowa Cecila. To kiwnięcie to była jedyna sugestia, żeby mówił dalej. Nie, Abraham nie słyszał o Hailey Aubry, a jeśli słyszał, nie chce tego po sobie w żaden sposób poznać.
   Prycha tylko raz. Gdzieś na poziomie wspominek o opętaniach i rodzinie Warrenów, zaraz potym jak pada imię Anabelle. Prychnięcie to jest silne, tak samo jak milczenie łowcy. Nie przerywa Fogartemu, wsłuchując się w jego ton. Zastanawia się, czy Cecil lubi brzmienie własnego głosu, bo bardzo szeroko rozwija każdą swoją myśl. Dużo mówi.
   Raz też brwi Abrahama lekko drżą, ale to tyle, jeśli chodzi o jego reakcje.
   Zastanawia się wtedy, czy chłopak zdawał sobie sprawę z tego, że sugerował mu odpowiedź. Kiedy snuje swoje opowieści, używa sformułowań “Absurdalne, prawda?”, czym wśród mniej bacznych słuchaczy wywołałby sugestię. Abe myśli, czy kiedy Cecil pyta go “Jak pan uważa?”, czy w istocie czeka aż Abraham potwierdzi to, co on sam myśli na ten temat, czeka na jego zaprzeczenie, czy naprawdę jest ciekawy. Czy Cecil z pełną premedytacją kontroluje bieg tej rozmowy, czy zupełnie przypadkiem. Alden nie udziela mu żadnej z tych zasugerowanych odpowiedzi. Przeczy im obu, kiedy rzuca:
   — Policja nie ma żadnych potwierdzonych przypadków rytualnych samobójstw w sekcie, dzieciaku. Bajki. Jak składanie ofiar z dziewic.
   To wszystko bajki, jakie się im opowiada. Tę myśl Abraham też mógłby szerzej rozwinąć, ale postanawia tego nie robić. Rzuca niedopałek na ziemię i rozprowadza go butem po ziemi pod swoimi stopami. Który to już papieros? Podczas tej rozmowy, chętnie miąłby w ustach następnego, na tym koncentrując swoje gesty, kiedy akurat próbował maskować nimi prawdziwe emocje, jakie w nim buzowały i chciały znaleźć ujście.
   Fakt, że zaprzeczył jednej Cecilowej teorii nie oznacza jednoczesnej zgody na drugą. Mężczyzna jasno daje to do zrozumienia w twardym, pełnym zwątpienia spojrzeniu, jakim go traktuje.
   — I to twoje jedyne teorie? Powielane słowa nie tak wybitnej felietonistki, skoro nikt o niej nie słyszał. Jakie jest Twoje zdanie?
   Odwraca pytanie, bo jeszcze waży w głowie, czy chce udzielić mu swojej odpowiedzi. Nie jest ona miła, ani pochlebna, wykracza poza ogólne konwenanse. Założenie Abrahama jest takie, że w tym miejscu nikt nie padł niczyjemu samosądowi o niesłuszne oskarżenia uprawiania magii. Tu naprawdę ktoś ją uprawiał. Nie wie dlaczego, ale czuje, że tak jest – w dziwnych, smętnych wibracjach w otoczeniu, a nawet w tych historiach, które ledwie przypadkiem liznęły trochę prawdy.
   — Nie jestem historykiem… – już nie – … ale ja tu widzę wewnętrzne porachunki. O tym Hailey nie pisze? – prycha znów.
   — Dwa fronty. I przynajmniej jeden z nich gryzie glebę. Za mało.
   Ostatnią myśl rzuca do siebie. Ma nieodparte wrażenie, że jedna ze stron wyszła tu zwycięsko, a druga poniosła klęskę i to dla niego… definicja za mało. Za mało poległych w tym miejscu. Za mało winnych, którzy nie ponieśli winy za swoje zbrodnie. Za mało sprawiedliwości.
   Za dużo wstrętnej magii.
   Spluwa obok swojego buta zniesmaczony, chociaż udaje, że to tylko przez gorzki posmak fajek w ustach, w próbie odgonienia suchości.
   — Dłużej niż grobowiec pod naszymi nogami?
   Abraham chwyta tę zaczepkę tym razem zupełnie inaczej niż wcześniej, łapie ją i kwituje swoją kpiną, bo tym razem jest już na nią gotowy, już się jej spodziewa, nie jest dla niego zaskoczeniem. Zaraz potem dorzuca, z wyraźną ironią.
   — Niezłe osiągnięcie, chłopcze.
   Specjalnie go bagatelizuje, specjalnie używa słów, które można uznać za pobłażliwe. Specjalnie klepie go po ramieniu, jak klepie się dziecko, które jeszcze dużo musi się nauczyć o świecie.
Abraham Alden
Wiek : 36
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : Saint Fall
Zawód : łowca stworzeń magicznych
Cecil Fogarty
ANATOMICZNA : 20
ILUZJI : 8
SIŁA WOLI : 15
PŻ : 179
CHARYZMA : 15
SPRAWNOŚĆ : 7
WIEDZA : 5
TALENTY : 10
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t175-cecil-fogarty#374
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t250-cecil-fogarty#619
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t251-cecil-fogarty#620
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t281-poczta-cecila-fogarty-ego#776
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f192-arcanum-14-7
ANATOMICZNA : 20
ILUZJI : 8
SIŁA WOLI : 15
PŻ : 179
CHARYZMA : 15
SPRAWNOŚĆ : 7
WIEDZA : 5
TALENTY : 10
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t175-cecil-fogarty#374
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t250-cecil-fogarty#619
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t251-cecil-fogarty#620
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t281-poczta-cecila-fogarty-ego#776
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f192-arcanum-14-7
Mogę, ale nie chcę.
Odpowiedź, która nie wymagała komentarza. Odpowiedź, która cieniem uśmiechu ułożyła się na cecilowych wargach.
Co znaczyć miała ta enigmatyczna, wymowna odpowiedź? "Gówno wiem", czy "nie zaspokoję twojej ciekawości, gówniarzu"?
Z twarzy mężczyzny odpowiedzi nie wyczytał. Jego spojrzenie, skupione na cecilowej sylwetce również jej nie przyniosło. Za mało słow. Za mało konkretów. Za mało ekspresji.
Próbował przestudiować mimikę twarzy nieznajomego, ale musiał pogodzić się z brakiem rezultatów na tej płaszczyźnie, bo chociaż towarzyszem rozmowy był niewdzięcznym i nie operował językiem z podobną skutecznością, całkiem przyzwoicie, w masce obojętności, ukrywał emocje, co pogłębiało wzbudzoną w  Fogartym ciekawość.
Mężczyzna, najwyraźniej, swoim sceptycyzmem, usiłował mu zafundować brutalne pożegnanie z bajkami. Zupełnie nieskutecznie.
- Czyżby? Niektóre bajki przenikają do rzeczywistości. - Wyrzucił peta na podłoże i zdusił jego ostatnią wolę życia pod podeszwą buta, czego robić nie powinien na uświęconej przez Lilith ziemi, ale nie mógł też pozwolić, żeby jego kamuflaż został zdemaskowany. Cel uświęcał środki. – Nie słyszał pan o Gujanie i sekcie religijnej, bodajże Jonesa? - spytał Cecil, pozwalając, by do tonu jego głosu wkradło się zaskoczenie. – Odnaleziono około 900 ciał członków tej sekty. Policja udowodniła, że ponieśli samobójczą, rytualną śmierć. To też pan uzna za bajką?
Mężczyzna pozbył się peta w podobny sposób, co Cecil. W podobny, bo z wyraźną premedytacją rozprowadził jego zwłoki po ziemi. Jakby chciał coś swojemu rozmówcy udowodnić. Nie musiał, już wcześniej okazał kompletny brak szacunku do miejsca, gdzie jego przodkowie rozstali się życiem.
- Chciałbym wierzyć, że prowodyrem tego zdarzenia była magia, ale najwyższy czas dziecięce mrzonki włożyć między mity, nie sprzedają się najlepiej - przyznał, z cichym westchnieniem, jakby naprawdę sprawiło mu to zawód. – Podobno mafia zaciska zęby na Hellridge, więc może porachunki? - zasugerował, z udawaną ostrożnością, sięgając do kieszeni po kolejnego papierosa, bo nie miał najmniejszego zamiaru odmawiać sobie kolejnej dawki nałogu. – Felietony Hailey trafiają do wąskiego grona odbiorców, bo sugerują istnienie zjawisk paranormalnych, wiec wniosek nasuwa sie właściwie sam - nie porusza w nich tematów, które wzbudzają duże zainteresowanie.
Wsunął cygaretkę do ust. Czując filtr między zębami, łatwiej było mu zapanować nad emocjami - nad złością, która wybijała rytm w jego piersi i rozdrażnieniem, które zaciskało niewidzialną pięść na jego krtani.
- Za mało? - pochwycił, z błyskiem rozdrażnienia w spojrzeniu, który jednak, przez krzywiznę uśmiechu nakreśloną na wargach, wyglądał jak iskra rozbawienia.- Jest pan wielbicielem krwawych wendet?
Ostatnia myśl, która ledwo szeptem odnajduje drogę do uszu Fogarty'ego, najbardziej przykuła jego uwagę i jednocześnie utwierdziła go w przekonaniu,  że pojawienie się mężczyzny na Łysym Wzgórzu nie było dziełem przypadku.
Czego tu szukał?
- To pytanie, na które pan sam musi odnaleźć odpowiedź.
Właśnie, Cecil, to odpowiedź, na którą sam musisz odnaleźć odpowiedź.
Czując ciężar obcego dotyku na ramieniu, nie zareagował, choć mięśnie spięły się pod wpływem tego nagłego, niespodzianego gestu. Prześlizgnął wzrokiem po twarzy mężczyzny, krzyżując z nim swoje spojrzenie, nadal z tym samym błyskiem prowokacji płonącym w spojrzeniu.
Był właścicielem pentaklu, magia przepływała przez pory jego skóry?
Z niefrasobliwą swobodą owinął palce wokół nadgarstkach nieznajomego, gdy ten wycofał dłoń z jego ramienia. Skóra, którą poczuł pod palcami, była cieplejsza od temperatury jego palców. Były niemalże lodowate. Zdawać by się mogło, że nie dopływała do nich krew.
Niechciany dotyk za niechciany dotyk. Kontakt fizyczny trwał ledwie kilka sekund, dziesięć uderzeń serca, dwa oddechy. Na cecilowym opuszku języka tańczyła inkantacja, ale nie zwerbalizowała się pod postacią słowa. Pozostała ledwie szeptem w obszarze jego myśli.
- Szczerze mówiąc, niezbyt satysfakcjonujące. - Strzepał popiół z krańca papierosa, także lekceważąco.
Dłoń, zamkniętą na obcym nadgarstku, wycofał.
Cecil Fogarty
Wiek : 23
Odmienność : Cień
Miejsce zamieszkania : Deadberry
Zawód : ilustrator
Abraham Alden
ANATOMICZNA : 5
ODPYCHANIA : 3
SIŁA WOLI : 20
PŻ : 208
CHARYZMA : 1
SPRAWNOŚĆ : 19
WIEDZA : 8
TALENTY : 14
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t1479-abraham-alden#16965
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t1497-abraham-alden#17232
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t1498-abe#17234
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t1496-poczta-abrahama#17229
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f229-apollo-avenue-13-alden-historic-house
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1499-rachunek-bankowy-abraham-alden#17238
ANATOMICZNA : 5
ODPYCHANIA : 3
SIŁA WOLI : 20
PŻ : 208
CHARYZMA : 1
SPRAWNOŚĆ : 19
WIEDZA : 8
TALENTY : 14
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t1479-abraham-alden#16965
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t1497-abraham-alden#17232
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t1498-abe#17234
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t1496-poczta-abrahama#17229
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f229-apollo-avenue-13-alden-historic-house
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1499-rachunek-bankowy-abraham-alden#17238
   Abraham ma dla niego jedną odpowiedź dla odmiany. Czeka z nią jeszcze, aż Cecil rozwinie wszystkie wątki, podeprze je argumentami, a ma ich bardzo dużo, tylko czy chociaż jeden z nich jest podparty dobrym źródłem, czy stanowią jedynie efekt kreatywnego myślenia młodego, jeszcze rześkiego i lotnego umysłu? Fogarty jednak nie wyjaśnia mu, w jaki sposób jego zdaniem bajki przenikają do świata żywych, a ta kwestia zdaje się Aldena interesować. Bajki, powtarza jego spojrzenie, kiedy zerka na chłopaka z uniesioną z pobłażaniem jedną brwią. I wydaje się, że ta część dialogu zostaje już zamknięta, ale dopiero kiedy temat zostaje przerzucony, Abe dzieli się tą odpowiedzią, którą pielęgnuje w sobie i cierpliwie z nią czeka, aż w końcu nie wypowiada jej głośno. Konkretnej i jedynej, na jaką można liczyć.
   — Nie.
   Nie zgadza się z jego zdaniem? Czy odpowiada na jego pytanie, zresztą retoryczne? Trudno powiedzieć, bo po “nie”, nie następuje nic więcej. Głucha cisza i ponowne skinienie głowy, kiedy POZWALA Cecilowi kontynuować te jego mrzonki, barwne, sensacyjne historie. Abraham sprawia wrażenie, jakby każdą z nich zbywał ciszą, ale tak naprawdę umysł, który wydaje się dośc toporny i nie nadążający za tempem tej rozmowy, jest bardzo pojemny, kiedy zapisuje w nim, w pamięci, wszystkie imiona i nazwiska – uczonych, demonologów, felietonistów, okultystów. Niektóre faktycznie już zna, więc nie jest to aż tak trudne do zapamiętania, ale inne są całkiem nowe. Jeśli znajduje jakieś nieprawidłowości w słowach młodego mężczyzny, nie daje tego po sobie poznać. Splata ręce na piersi, staje w lekkim rozkroku, a chociaż to zwykła rozmowa, jego sylwetka wskazuje, jakby szykował się do odparcia ataku i odpiera – falę słów, jedną za drugą, na którą kręci głową na boki.
   Znów się nie zgadza. 900 osób — powtarza za nim w myślach i zaciska szczękę przed wypowiedzią.
   — Wśród nich znajdziesz może pięćdziesiątalbo mniejosób, które naprawdę chciały umrzeć. Pozostałe dały się oszukać, zmanipulować, zastraszyć, może grożono ich rodzinie, może część tej rodziny, tak samo jak oni stała się ofiarami tej masakry. Masowe morderstwo — zaprzeczył teorii samobójstwa — pod okiem jednego lubującego się w kontroli socjopaty, pławiącego się swoim geniuszem, bądź szaleńca, który umarł razem z nimi.
   Ludzie nie chcą z natury umierać. Chyba, że stracą dość dużo, żeby życie przestało się dla nich liczyć, ale nawet wtedy, szarpnięcie się na swoje życie wydaje się zbyt dużym wysiłkiem, a życia – dostateczną karą, za to, co przesnuło się przez palce, żeby żyć dalej. Abraham coś o tym wiedział. Jest jedną z takich osób. Inne? Dla innych samobójstwo to nie chęć pozbawienia się życia, to wołanie o pomoc. Mało wołania o nią w zbiorowej śmierci.
   — Jesteś głupi? — wyrzuca w końcu z siebie, a wzrok, jeszcze przed chwilą nieczuły i obojętny, nabiera na ostrości. Jest zły, ale gwałtowność tej złości jest na tyle wyraźna i niespodziewana, żeby można podejrzewać, że nie jest to gniew skierowany w jego stronę. Zresztą zaraz ogień w oczach Aldena gaśnie, a on rzuca za niego — Nie wyglądasz na głupiego. Daj fajkę.
   Reflektuje się, po pierwszej obeldze, ale może tylko zależy mu na papierosie, po który wyciąga dłoń, ale nie czeka cierpliwie, tylko pozwala sobie zręcznie wysunąć tego spomiędzy cecilowych warg i wsunąć filter pomiędzy własne. Albo stara się nie myśleć, gdzie przed chwilą ten się znajdował, albo zdaje się go to zupełnie nie obchodzić, bo pociąga z niego bez żadnych oporów, za to z ulgą, kiedy dym opuszcza płuca, a Abe nie czuje jeszcze długo obowiązku w ogóle się odzywać. W końcu usta ma zajęte – pali i nie jest tak biegły w multizadaniowości jak Cecil, który potrafi palić i mówić jednocześnie.
   — Wierzę, że Ci którym zabrano wszystko, w kogo rodzinie przelano krew, mogą chcieć wybaczać, torturować albo zabijać – i należy im się wszystko to. Błędne koło? Może. Nie znam ludzi tak szlachetnych, żeby je przerwać. Śmierć za śmierć. Dla Ciebie to krwawa vendetta, dla nich sprawiedliwość. Nie masz prawa tego oceniać. Dla tych, kogo bliskich zabito… to za mało.
   Nie wycofuje się, przypieczętuje swoje słowa tym monologiem, najdłuższym, na jaki na razie sobie pozwolił, a chwilę później piorunuje spojrzeniem chłopaka. Chociaż sam go dotyka, nie podoba mu się, że ten zamyka jego nadgarstek w swoich palcach. Jego spojrzenie jest drapieżne i ostrzegawcze, ale także intuicyjne. Zaciska zęby na filtrze papierosa w ustach, a jego postawa momentalnie się zmienia, mięśnie napinają, nogi bardziej stabilnie wczepiają się w ziemię, jakby całe jego ciało reagowało na ten jeden ruch. Nie zdąża powiedzieć “puść”, kiedy ten puszcza, ale czy tak naprawdę Abraham chciał o to prosić? Nigdy się tego nie dowiemy. Teraz prycha i zmienia tok rozmowy.
   — Znasz Fogartych?
   Historycy sprzeczają się o ofiary, jakie składali w pobliskim lasie i Abraham wierzy, że to właśnie oni mają związek z tym, co działo się na tych ziemiach – masową śmiercią, i za to, co o nich się mówi, nie żałuje żadnej krwi, która była tu przelana.
Abraham Alden
Wiek : 36
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : Saint Fall
Zawód : łowca stworzeń magicznych
Cecil Fogarty
ANATOMICZNA : 20
ILUZJI : 8
SIŁA WOLI : 15
PŻ : 179
CHARYZMA : 15
SPRAWNOŚĆ : 7
WIEDZA : 5
TALENTY : 10
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t175-cecil-fogarty#374
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t250-cecil-fogarty#619
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t251-cecil-fogarty#620
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t281-poczta-cecila-fogarty-ego#776
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f192-arcanum-14-7
ANATOMICZNA : 20
ILUZJI : 8
SIŁA WOLI : 15
PŻ : 179
CHARYZMA : 15
SPRAWNOŚĆ : 7
WIEDZA : 5
TALENTY : 10
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t175-cecil-fogarty#374
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t250-cecil-fogarty#619
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t251-cecil-fogarty#620
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t281-poczta-cecila-fogarty-ego#776
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f192-arcanum-14-7
Słowa, która mężczyzna z siebie wyrzucał, nie brzmiały już tak, jakby gryzł, po każdym z nich, odłamki szkła pod zębami. Wypowiadał coraz więcej zdań. Jakby, stopniowo, krok po kroku, uczył się, jak robić użytek z języka.
Język był przewodnikiem po ich cieńszym, nieoczekiwanym spotkaniu. Wymianę zdań mogli zakończyć tu, ale również mogli ją przenieść i zakończyć gdzie indziej. Gdzie ich zaprowadzi? Zostaną tu - w otchłań nocy, a może otuli ich jasność wynurzającej się za linii horyzontu jutrzni?
Sekwencja słów, która padła z obcych ust, ulokowała kilka refleksji w obszarze cecilowych myśl. Zachował je jednak dla siebie, bo wszystko znowu sprowadzało się do kwestii wiary. Uwierzyły, manipulacją i zastraszeniem, że chcą umrzeć i umarły. Fakt, którego mężczyzna nie mógł zbagatelizować.
Niezależnie, w jakie piękne słowa oprawiają ich śmierć, śmierć to śmierć. Życia im to nie wróci.
Masowy grób. Sterta ciał. Sztywnych, zimnych.
Zagłuszył strumień własnych myśli w hauście mroźnego powietrza. Mężczyzna odwdzięczył się przytykiem.
- Nie sądzę – obrócił papierosa w palcach, po czym wsunął go do ust. Zaciągnął się, pozwolił, by dym zaległ w płucach na chwile dłużej. Pozwolił organizmowi nacieszyć się obecność nałogu. I dopiero, słysząc "nie wyglądasz na głupiego" wypuścił opary.  – Niepoprawny to lepsze określenie i z pewnością nieco oszołomiony pańską obecnością, ale na pewno nie głupi i... - urwał, zanim na ustach zarysował się kształt słowa.
"Daj fajkę" nie było prośbę. Poczuł muśniecie jego palców na swoich wargach, gdy sięgnął po papierosa. Nawet nie drgnął, chociaż uśmiech nadal ślizgał się na jego ustach, odrobinę zbladł. W milczeniu prześledził drogą papierosa do ust nieznajomego, z których uczynił swój obiekt obserwacji. Krótki, bo zreflektował się cztery uderzenia serca później, wbijając spojrzenie w czarną otchłań jego spojrzenia.
Mrużąc lekko oczy, wsłuchał się w monolog, najdłuższy, na jaki sobie nieznajomy pozwolił w jego obecności. Barwa głosu mu się nieco zmieniła. Nie brzmiała już jak silnik zdezelowanego samochodu. Była płynniejsza.
- Więc, nie wiem, czy dobrze zrozumiałem, sugeruje pan, że polubowne, bezkrwawe rozwiązanie nie istnieje? - uśmiech, który dotychczas ścielił się na jego ustach, przepadł w brzemieniu słów, jakie z siebie wyrzucał. – Myśli pan, że nienawiścią należy się nasycić, trzeba ją pielęgnować, pogłębiać, pozwolić, by zakorzeniła się w umyśle, przeniknęła do szpiku kości?
Cecil nie spodziewał się, że mężczyzna przypadkowo spotkany na Łysym Wzgórze będzie takim intrygującym egzemplarzem upadku człowieczeństwa.
Wsunął palce w jego dłoń, zamknął paliczki na papierosie, którego wcześnie nieznajomy wyjął mu z ust. Kciukiem, z premedytacją, przesunął wzdłuz brzegu jego ręki.
- Można zatem uznać, że zemsta jest trochę jak mechanizm zegara. - Kolejna aluzja, kolejna zwieszona w powietrzu zagwozdka. Zęby zacisnął na filtrze. Pod językiem, wcześniej, gdy włożył go sobie do ust, poczuł na filtrze odcisk obcych zębów. Tym razem wyjął z kieszeni zegarek. Mały zegarek kieszonkowy, którego wręczył mu wuj, gdy osiągnął magiczną dojrzałość, w dniu, w którym otrzymał pentakl. – Należy ją stale nakręcać.
Dym wydmuchał mu prosto w twarz. W trakcie tego precedensu Cecil nachylił, by jego usta znalazły się na poziome usta nieznajomego. W ramach prowokacji, dla zabawy, w celu przetestowania jego granic, które sam osobiście zacierał.
Ich sproszkowane kości leżą pod naszym stopami? Ich krwią przesiąkła ta jałowa ziemia?, chciał zapytać, ale słowa zdławi w krtani.
Przekazał mężczyźnie papierosa, najpierw wzruszeniem ramion kwitując jego pytanie.
- Kim są?
Nie powiedział "nie", nie powiedział też "tak." W pytaniu, które zadał kryło się drugie dno.
Ile wiesz? Kim dla ciebie jest moja rodzina?  Czemu interesuje cię miejsce ich egzekucji? Dlaczego tu przyszedłeś? Dlaczego opluwasz ich śmierć?
Przyszedłeś dokonać własnej zemsty? Zmiażdżyłbyś mi krtań pod uściskiem swoich dłoń, gdybyś dowiedział się, że pogarda, jaka iskrami pali się w twoim spojrzeniu, jest adresowana ku mnie?
Wiele pytań kłębiło się pod sklepieniem cecliowej czaszki. Na wiele z nich, póki co, nie znajdzie odpowiedzi.
Zbrodnia i kara.
Zemsta i kara.
Mechanizm, który od zarania dziejów nakręcał ten świat.
Cecil Fogarty
Wiek : 23
Odmienność : Cień
Miejsce zamieszkania : Deadberry
Zawód : ilustrator
Abraham Alden
ANATOMICZNA : 5
ODPYCHANIA : 3
SIŁA WOLI : 20
PŻ : 208
CHARYZMA : 1
SPRAWNOŚĆ : 19
WIEDZA : 8
TALENTY : 14
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t1479-abraham-alden#16965
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t1497-abraham-alden#17232
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t1498-abe#17234
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t1496-poczta-abrahama#17229
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f229-apollo-avenue-13-alden-historic-house
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1499-rachunek-bankowy-abraham-alden#17238
ANATOMICZNA : 5
ODPYCHANIA : 3
SIŁA WOLI : 20
PŻ : 208
CHARYZMA : 1
SPRAWNOŚĆ : 19
WIEDZA : 8
TALENTY : 14
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t1479-abraham-alden#16965
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t1497-abraham-alden#17232
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t1498-abe#17234
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t1496-poczta-abrahama#17229
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f229-apollo-avenue-13-alden-historic-house
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1499-rachunek-bankowy-abraham-alden#17238
   ”Oszołomiony” naprawdę czy nie, Abraham postanowił ignorować wszystkie te górnolotne słowa, nie dlatego, że ich nie rozumiał, czy wydawały mu się zbyt zawiłe, ale zwyczajnie, każdą hiperbolę, jaka między nimi padała, traktował jako kwestię, którą poddawał w największą wątpliwość. Cecil mówił “oszołomiony”, żeby koncentrować uwagę Abrahama na tym słowie, założenie łowcy jest proste – chce podstępnie wkraść się w przedsionek jego ego i mile go połehtać, żeby oderwać jego uwagę od innych kwestii, ale ego Abrahama nie jest tak proste w ugłaskaniu, jak może się chłopakowi wydawać. Osiąga odwrotny efekt, jeśli to podejrzenie jest prawdziwe. Alden splata ręce na piersi i splata je tak ciasno, jakby przez zacisk mięśni na sobie, odgradzał swoją duszę od Cecilowej analizy jego osoby. Teraz to Cecil poddawany jest ocenie. Zanim jednak Abe wyda jakiś osąd, a w wyrokowaniu zwykle jest bardzo szybki, Fogarty urywa myśl, a starszy mężczyzna traci grunt, którego może się chwycić, bo oprócz kilku nieważnych faktów historycznych, Cecil nie daje mu nic, przez co mógłby dać się poznać.
   Dlatego, przynajmniej na razie, Abraham traci zainteresowanie próbą dowiedzenia się czegoś konkretnego, postanawia sam wziąć aktywny udział w dyskusji.
   — Bynajmniej – zaprzecza podejrzeniom studenta z wyraźnym, tryumfatorskim uśmieszkiem na ustach, choć ten odznacza się w ledwie widocznym uniesieniu kącika ust — Wybaczenie. Zemsta. Nienawiść. Są równowarte. Zemsta nie wypełnia pustki w sercu, ale daje cel, a wybaczenie go odbiera, dlatego tak niewielu się na nie decyduje.
   Nie do końca zaprzecza temu, co przed chwilą sam powiedział, wyjaśnia, dlaczego nie wierzy w szlachetność. Wybaczenie, nawet udzielone – nie wierzy, że występuje od serca. Wybaczyć można przyjacielowi potknięcie, żonie zdradę, ale nie obcemu śmierć najbliższego. Tutaj, można jedynie tolerować czyjeś istnienie – wybór tchórzy i tych, którzy karmią się kłamstwem o przebaczeniu.
   — Ty wybaczyłbyś swojemu wrogowi? – pyta, jeszcze zanim chłopak wyrywa niezadowolone syknięcie z jego ust. Abraham przywiązuje się już do papierosa, który posiadł, nie planuje go oddawać, ale Cecil nie pyta o zwrot, sam po niego sięga i sięga też po coś innego – frustrację Abrahama. Wyraża ją w zniesmaczeniu, z jakim okręca dłoń, kiedy kciuk sięga jego skórę. Odejmuje wtedy palce od papierosa i pozwala mu go zabrać, po prostu, rażony i jakby obrzydzony tym dotykiem, ociera dłoń o spodnie, zanim chowa ją razem z drugą do kieszeni spodni.
   Łapie jednak lekko przenośnię, jaką Cecil rzuca – o zegarze.
   — Nienakręcany mechanizm jest wadliwy.
   Takie jest też jego zdanie. Zegarek do wyrzucenia – ledwie cień tego, czymby mógł być, gdyby się go nakręciło – a wtedy działałby jak dobrze naoliwiony. Ostry i czujny. Nie zdąża jednak tego dodać, bo dym wstępuje mu przed twarz, pali jego nozdrza i wdziera się nieprzyjaźnie do gardła, ale nie w ten mrowiący sposób sięgający płuc. Przymruża oczy, pozwalając sobie tym razem emanować swoim niezadowoleniem. Cecil go testuje, a Abraham nie chce być testowany, nie lubi być wykorzystywany w czyichś gierkach, stawia im kres. Ale dlatego, że ręce ma w kieszeni i nie chce nawet sugerować, że jest tym przejęty, ani nie chce dać Cecilowi myśleć, że może zmusić go do wielkiego zaangażowania, nie potrzebuje ich nawet uwalniać. Wykorzystuje jego pozycję przeciwko niemu. Pochyla się w jego kierunku, w końcu dzieli ich nie więcej niż kilkanaście centymetrów, a za chwilę już tylko kilka, aż w końcu jedynie milimetry, Jego usta nieomal muskają wargi Cecila, kiedy Abraham zębami chwyta bletkę, w miejscu, w którym jej żar nie wypala się boleśnie na ustach. Mieli w nich fajkę i wypluwa na ziemię. Nawet teraz, nie sili się żeby wyciągnąć ręce z kieszeni – chociaż gorzki smak tytoniu pozostaje mu w gardle. Niezdrowo.
   Ale palenie też szkodzi – a jakoś nigdy się tym nie przejmował.
   — Co zrobili – poprawia go niewzruszenie, jakby nie dostrzegał absurdu sytuacji sprzed chwili.
   — To pytanie powinieneś sobie zadać, jak będziesz pisał pracę dla profesora.
Abraham Alden
Wiek : 36
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : Saint Fall
Zawód : łowca stworzeń magicznych
Cecil Fogarty
ANATOMICZNA : 20
ILUZJI : 8
SIŁA WOLI : 15
PŻ : 179
CHARYZMA : 15
SPRAWNOŚĆ : 7
WIEDZA : 5
TALENTY : 10
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t175-cecil-fogarty#374
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t250-cecil-fogarty#619
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t251-cecil-fogarty#620
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t281-poczta-cecila-fogarty-ego#776
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f192-arcanum-14-7
ANATOMICZNA : 20
ILUZJI : 8
SIŁA WOLI : 15
PŻ : 179
CHARYZMA : 15
SPRAWNOŚĆ : 7
WIEDZA : 5
TALENTY : 10
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t175-cecil-fogarty#374
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t250-cecil-fogarty#619
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t251-cecil-fogarty#620
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t281-poczta-cecila-fogarty-ego#776
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f192-arcanum-14-7
Intrygujący - tym epitetem Cecil obecnie określał stojącego nieopodal mężczyznę, którego umysł był bardziej lotny, niż jego właściciel chciał to przyznać. Jego ego nie uginała się pod naporem nienachalnie wplątanych w wypowiedzi Cienia pozornie czułych słów, które przyświecał właściwie jeden cel - miały za zadanie go połechtać, nieco uśmierzyć rozczarowanie pierwszym wrażeniem, które niezidentyfikowanym grymasem ułożyło się na obcych wargach.
Nieznajomy grał w grę, którą rozpoczął Fogarty, na swoich własnych zasadach, chociaż nie obowiązywały ich żadne reguły. Kreowali je w trakcie, naginając rzeczywistość rozmowy na swoją modłę. Raz po raz wytrącali sobie asy z rękawów, urywając wątki, zanim stały się głównym tematem ich dysputy.
Zemsta nie wypełnia pustki w sercu, ale daje cel, a wybaczenie go odbiera, dudniło pod sklepieniem cecilowej czaszki. Kierował się w życiu tą sentencją? Brzmiał jakby mówił z własnego doświadczenia. W czyją stronę wymierzył sztylet swojej zemsty? Komu złorzeczył? Z jego powodu w jego trzewiach spłonęła pożoga nienawiści?
Cecil wyciągnął ku niemu dłoń. Przez chwile - ułamki sekund - chciał dotknąć jego szorstkiego, naznaczonego zarostem policzka. Przez chwile - dwa uderzenia serca - chciał rozniecić w jego piersi ten żar. Zobaczyć na własne, jak w brązowych oczach płoną iskry nienawiść. Jednak ułamki sekund i dwa uderzenia serca rozciągły się w czasie wystarczająco, by stłumić te pragnienie.
- Proszę wybaczyć śmiałość, ale mam wrażenie, że mówi to pan z własnego doświadczenia - odezwał się, dłoń wycofując. Spłynęła wzdłuż ciała. Wsunął ją do kieszeni. Dotknął opuszkami palców zapalniczkę. Kto zalazł panu za skórę?, chciał zapytać, ale pytanie te mogło zabrzmieć zbyt infantylnie i z pewnością było zbyt osobiste, wiec zaniechał tej próby.
Jednakże jego rozmówca, w przeciwieństwie do samego Cecila, nie wzbronił się przez zadaniem osobistego pytania.
Wiec jak Cecil - potrafiłbyś wybaczyć swojemu wrogowi?
Może to rozczarowujące, ale definicja wybaczenia nie znajdowała się w jego prywatnym słowniku.
- Nigdy nie byłem postawiony przed takim dylematem, jednak nie wydaję mi się, że stać mnie na taki altruistyczny odruch. Często ulegam emocją. – Zazwyczaj negatywnym, niechcianym. Tym, które zawiścią paliły skórę. Tym, które wybijały gwałtowny rytm w jego piersi. Nazwać mógł je wszystkie swoimi słabościami.
Frustracja była odpowiedzią mężczyzna na jego zuchwały gest. Tłumiąc rozkwit triumfu na twarzy, obserwował, jak nieznajomy, niemalże teatralnie, wytarł dotyk jego kciuka o materiał swoich spodni. Jakby powierzchnie skóry skonfrontował z czymś obrzydliwym, czymś zepsutym, chorobogennym.
- Wzbudzam w panu takie wielkie obrzydzenie? - spytał, ale spojrzenie mówiło co innego: Wcześniej nie brzydziłeś się chwycić w zęby papierosa, którego miałem w ustach.
Test, na który sobie pozwolił, skomentował został skwitowany został równie spontanicznym, wręcz zuchwałym działaniem. Cecil, na okres chwili, znieruchomiał, pierwszy raz w towarzystwie mężczyzny czując się nieswoje. Moment, kiedy ich wargi niemalże się o siebie otarły, nie został przemilczany przez jego serce. Zabiło mocniej w piersi, próbowało wykraść z niej głębsze westchnienie.
Niezwykle udana demonstracji – inaczej  postawy mężczyzny określić nie potrafił.
- Nie spodziewałem się, że ulega pan spontaniczności, Mr le ronchon - silił się na swobodny ton głosu. Udawał, że policzki nie zalazły się bladym różem. I przede wszystkim, by skoncentrować na czymś myśli, zgniótł pod podeszwą buta niedopałek, który, za sprawą odważnych działań nieznajomego, wylądował między nimi, na jałowym gruncie.
Potraktował ją jak granice, którą mężczyzna, dla własnego komfortu, wyznaczył, by zachować bezpiecznych dystans, jednakże Cecil przyzwyczajony był do balansowania na krawędzi, wiec nie mógł przejść obok tej, być może nieświadomej prowokacji, zupełnie obojętnie. Tymczasem obcy nie cofnął się nawet o krok. Nadal czul bijące od jego ciała ciepło. Nadal czul jego oddech na swojej szyi. Nadal ich usta dzielił kilkucentymetrowy skrawek przestrzeni.
Gdyby nie szanował własnej przestrzeni osobistej i miejsca śmierci swoich przodków, przekonałby się, jaką strukturę mają obce, wygięte w pogardliwym uśmiechu wargi.
- Czym smakują? - spytał, wzrok bezwstydnie prześlizgując po łuku kupidyna. – Wyłącznie dymem papierosowym?  - Zawiesił na moment spojrzenie na jego ustach, swoje, nieco sugestywnie, swawolnie, oblizując koniuszkiem języka.
Co dalej? Przekroczysz granice, które już przesunąłeś? Odważysz się?, pytanie chociaż nie wybrzmiała z cecilowych warg, przekleiło do nich nieco drwiący uśmiech.
Znał odpowiedź - nie odważy się.
Ludziom jego pokroju brakowało odwagi, by zakończyć, to co zapoczątkowali.
Wbił w niego pytające spojrzenie, dłonie splatając z kark, czemu towarzyszyło zadziwiające wiec rozluźnienie, które uśmiechem wylało się na wargi.
- Znowu pozostawi mnie pan bez odpowiedzi? - dopytał, ale to, czego dotyczyło te pytanie - Fogartych i ich zbrodni, a może wcześniejszego ekscesu – nie sprecyzował. Interpretacja zależna było od toku rozumowania Mr le ronchon.
Cecil Fogarty
Wiek : 23
Odmienność : Cień
Miejsce zamieszkania : Deadberry
Zawód : ilustrator
Abraham Alden
ANATOMICZNA : 5
ODPYCHANIA : 3
SIŁA WOLI : 20
PŻ : 208
CHARYZMA : 1
SPRAWNOŚĆ : 19
WIEDZA : 8
TALENTY : 14
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t1479-abraham-alden#16965
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t1497-abraham-alden#17232
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t1498-abe#17234
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t1496-poczta-abrahama#17229
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f229-apollo-avenue-13-alden-historic-house
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1499-rachunek-bankowy-abraham-alden#17238
ANATOMICZNA : 5
ODPYCHANIA : 3
SIŁA WOLI : 20
PŻ : 208
CHARYZMA : 1
SPRAWNOŚĆ : 19
WIEDZA : 8
TALENTY : 14
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t1479-abraham-alden#16965
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t1497-abraham-alden#17232
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t1498-abe#17234
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t1496-poczta-abrahama#17229
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f229-apollo-avenue-13-alden-historic-house
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1499-rachunek-bankowy-abraham-alden#17238
   Te zgrabne słowa, którymi Abraham zostaje karmiony, są zdradzieckie – tak samo dla Cecila, jak i dla Abrahama, ten powoli zaczyna zdawać sobie sprawę z tego, po co je rzuca. Bardzo nieśpiesznie, mozolnie wręcz, ale z tych skrawków informacji, jakie Cecil mu rzuca, Alden składa sobie jego jestestwo. Kawałek po kawałku, słowo po słowie, gest za gestem. Jest cierpliwy, nigdzie mu się na razie nie śpieszy, łączy te fakty w jedno. Pozwala myśleć, że się otwiera, że mu ulega, ofiarowuje mu trochę wiedzy o nim. Błąd. Skrytość za skrytość. Otwartość za otwartość. Tajemnica za tajemnicę. Im bardziej Abraham się odsłania, tym bardziej odsłania się on. Odsłania swoje intencje i swój charakter. Na chwilę skupia się na coraz zachłanniejszym wyciąganiu z łowcy informacji – i to go zdradza. Jego pytania nie są przypadkowe, niewinność czysta, zadaje je precyzyjnie, tak samo, jak precyzyjnie dobiera słowa i Abraham zaczyna tą prawidłowość dostrzegać. Przechyla głowę na bok, niemalże śmieje się na dwa słowa. “Proszę wybaczyć śmiałość”. Już wie, że to nie jest prośba. To bogato zaowulowana sugestia, żeby się przed nim zdradził, żeby okazał mu swoje słabości, swój charakter i swoją historię.
   I… Abraham decyduje się, z sobie tylko znanych przyczyn, trochę mu rąbka tej historii uchylić.
   — Nie mojego wybaczenia szukasz — zauważa trzeźwo — ani sensacji — karty na stół.
   — Żona i córka — dodaje tylko krótko, jakby to wszystko wyjaśniało.
   To jego historia. Jaka jest jego? Dlaczego to, co tu robią i ta rozmowa jest taka ważna? Gdyby nie była, już dawno by skończyli, gdyby słowa, nie miały znaczenia, gdyby naprawdę rzucane były tak lekko, jak początkowo Abrahamowi się wydaje, nie byłoby napięcia między nimi, a jest. Powietrze aż drga od ich oddechów, od oczu, wpatrzonych w siebie i wypatrujących drobnych drgnień, słabości, zdradzieckich refleksów w oczach i grymasów na twarzy. Zauważył? Że raz za razem coraz bardziej niedbale wsuwał na siebie maskę, która teraz, opadła? Już nie mówi słowami miernych felietonistów. Jego słowa są znacznie ciekawsze, głębsze, równie ostrożne, co wcześniej, ale bardziej pierwotne – dosięgają sedna, zamiast krążyć, jak niezaspokojone głodem sępy wokół tematu.
   — Na kim się mszczę, to nie Twoja sprawa.
   Tu wyraźnie stawia granicę. Zresztą, nie wie, czy to jedna z tych, które mogą przekroczyć.
   Jaka jest twoja historia? – ponownie pytają oczy Abrahama. Fakt za fakt. Takie są warunki tej wymiany zdań. Taki rytm teraz obiera ten dialog – czy Cecil go podejmie, czy porzuci? Abraham jeszcze tego nie wie, ale już gotowy jest przyjąć rozczarowanie, jeśli ten stchórzy. Nie każdy jest w stanie się targować, jeśli miarą są fakty z jego życia. Alden? Alden nie ma nic do stracenia, już wszystko stracił. Taka jest między nimi różnica. Potwierdza to postawa młodszego z nich i potwierdzają to jego słowa. Taki jeszcze wrażliwy… takie wrażliwe ego… taka wrażliwa tożsamość, którą jeszcze stara się chować przed światem. Pozwala jej tylko na lekkie nadszarpnięcie, lawirowanie na granicy fałszu i prawdy, ale przed prawdą się wzbrania i przed odsłonięciem siebie. Jakby odkrycie, kim był miało znaczenie – a nie ma. Jedynie takie, że opuszczenie maski, może osunąć mu grunt na którym stoi. Abraham też coś ukrywa, ale ukrywa to nie dla swojej przewagi – z szansy na przeżycie. Tylko i wyłącznie.
   Nigdy nie byłem postawiony przed takim dylematem – to te słowa, które pozwalają myśleć Aldenowi, że jeszcze dobrze go nie przeżył i jeszcze wiele przed nim, zanim będą rozmawiać na równym poziome, bo ten, bez jednakowych doświadczeń, nieważne jak bardzo stymulujący by nie był, dalej nie był prowadzony na prostej linii.
   — Obrzydza mnie jego zamiar, nie sam gest.
   Rozproszenie. Test. Zdal? Czy to był jeden z tych testów, które można zdać?
   Lekkie uniesienie brwi ku górze zdradza, że Abraham nie zna francuskiego, ani w podstawie, ani tym bardziej w rozszerzeniu. Szuka w pamięci nawiązań do popkultury, czegoś, co może go naprowadzić na znaczenie tego sformułowania, ale kiedy go nie odnajduje… po prostu daje sobie spokój. Rzuca w ripoście jedyne, co przychodzi mu do głowy – swoje imię, a przynajmniej jego część.
   — Abe.
   Dla przyjaciół. Dla innych tylko Abraham. Cecil nie jest jego przyjacielem, ale jest niespodziewaną rozrywką tego wieczoru. Rozrywką też nie pogardza. Nawet jeśli poszczególne jej elementy odbijają się frustracją na jego twarzy. Nie nudzi się, nie mógłby. Teraz, filtruje właśnie jego słowa w głowie. Smak… O jakim smaku mowa? Nie od razu wie. Jego myśli krążą innym torem niż te, które należą do jego rozmówcy. Nie daje jednak sygnału o swojej niewiedzy. Po prostu trwa chwilę w ciszy, nic podejrzanego, w końcu już wcześniej zdarza mu się nie odzywać. Pytanie formułuje się jaśniej z następnym, które spływa z ust Cecila. Rzuca mu wyzwanie. Abraham warzy je w głowie i rozważa przynajmniej kilka ścieżek, jak na nie zareagować. Ostatecznie odpowiada mu lustrzane odbicie jego – sugestywnie naznaczone językiem wargi.
   — Sam sprawdź — prycha, ale to dziwne prychnięcie, nieznające granic dobrego smaku i poczucia własnej moralności — Nie spodoba mi się — dodaje, choć nie musi, ale chce to zaznaczyć.  
   Tak jak gorzkim śmiechem chce wyznaczyć odpowiedź na ostatnie pytanie:
   — Tak.
   To była jedna z najłatwiejszych dotąd odpowiedzi.
Abraham Alden
Wiek : 36
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : Saint Fall
Zawód : łowca stworzeń magicznych
Cecil Fogarty
ANATOMICZNA : 20
ILUZJI : 8
SIŁA WOLI : 15
PŻ : 179
CHARYZMA : 15
SPRAWNOŚĆ : 7
WIEDZA : 5
TALENTY : 10
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t175-cecil-fogarty#374
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t250-cecil-fogarty#619
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t251-cecil-fogarty#620
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t281-poczta-cecila-fogarty-ego#776
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f192-arcanum-14-7
ANATOMICZNA : 20
ILUZJI : 8
SIŁA WOLI : 15
PŻ : 179
CHARYZMA : 15
SPRAWNOŚĆ : 7
WIEDZA : 5
TALENTY : 10
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t175-cecil-fogarty#374
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t250-cecil-fogarty#619
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t251-cecil-fogarty#620
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t281-poczta-cecila-fogarty-ego#776
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f192-arcanum-14-7
Nieznajomy, mimo iż dotychczas lakoniczny, unikający odpowiedzi, uchylił przez Cecilem drzwi do swoich skrywanych pod sercem tajemnic.
Żona i córka.
Ton, jakim wypowiedział te dwa pozornie nic nieznaczące słowa, choć nie zdradził wiele, był sugestywny, niczym głębokie, wydobywające się spomiędzy warg westchnienie.
Rozstały się życiem, w sposób nagły, niekontrolowany, a on, najprawdopodobniej niepogodzony z tą stratą, trwający w zawieszaniu, między przeszłością, a teraźniejszością, bo być może nie wybiegał myślami dalej niż kilka godzin w przód, chciał własnym rękoma dokonać zemsty.
Cecil wiedział jak to jest stracić kogoś, kogo się kochało. Wiedział, jak to jest nosić pod wolną przestrzenią żeber żałobę. Wiedział, jak to jest, gdy smutek i rozpacz próbowały rozedrzeć serce na pół. Wiedział, jak trudne było pożegnania.
Przysięgam, Dahlio, przysięgam, że wszyscy, którzy doprowadzili cię do tego stanu, za to zapłacą, wyrzucił przez zaciśnięte zęby stojąc w świetle księżyca nad jej grobem – jakby sama Lilith deklarowała, że pomoże dokonać mu tej zemsty W skostniałej od zimna dłoni ściskał pojedynczą czarną różę. Jej kolce wbijały mu się w skórę. Policzki, wilgotne od łez, kąsały uporczywie chłodne podmuchy wiatru.
Nigdy nie byłem postawiony przed takim dylematem było kłamstwem, niemalże jak każde słowa, jakie z siebie wyrzucił dzisiejszego wieczora.
Tekst, którego poddał mężczyznę, nie miał gotowego klucza odpowiedzi. Był pozbawiony zasad i ściśle określonych reguł. Nie mógł go zdać, ale nie mógł go też oblać. Uczynił zatem coś, co wykraczało poza obszar pojmowanie Fogarty'ego. Przyjął jego warunki. Pozwolił, by oplątała go sieć kłamstw. "Abe" postawiło kropkę na "i", rozbudzając cecilowe zainteresowanie. „Abe” było jak zapieczętowanie obietnicy. W tym wypadku mógł mu zaoferować to samo - imię.
- Cecil.
Zachęcony przez prychnięcie, które należeć mogło jedynie d kogoś, kto już dawno rozstał się z przyzwoitością i poczuciem własnej moralności, rozplątał splecione za karkiem palce, by spełnić zachciankę sprzed paru minut. Palce prawej dłoni zetknął z lewym policzkiem mężczyzny. Szorstki w dotyku zarost, pod naporem opuszków, zaszeleścił. Lewa dłoń natomiast zamknęła się na obcym ramieniu. Poczuł, jak w odpowiedzi na ten nagły uściski, mięśnie Abrahama napięły się pod materiałem kurtki.
- Więc to twoja taktyka? Przerzucasz na mnie odpowiedzialność decyzji- zbadał po opuszkami jego policzek, a potem zniecierpliwionym palcami powędrował niżej -  obawiając się, że, być może, popełnisz błąd? - kciukiem obrysował kontur jego dolnej wargi, przez co poczuł przyjemne ciepło oddechu na własnej skórze, ale na tym nie poprzestał. Chwilę później odnalazł, nieco na oślep, bo wzroku nie spuszczał z otchłań jego spojrzenia, kość żuchwy. Była wyraźne zarysowana, dobrze wyczuwalna pod długimi, smukłymi palcami. – Spróbuj - po ujęciu w dłoni jego podbródka, uniósł go niespodziewanym i, gwałtownym gestem na wysokość swojego spojrzenia. – Czyny przemawiają do mnie głośniej niż słowa – szept pozostawił w prawym kąciku ust mężczyzny mgiełkę ciepłego oddechu, gdy się Cecil ku niemu nachylił, nosem dotykając krzywizny jego nosa. Blisko. Zdecydowanie za blisko. Ta odległość była pełna niebezpiecznych pragnień i zakus.
Złapał z nim kontakt wzrokowy. Swoje czoło oparł o jego czoło. Wydawało mu się, że intymność tej chwili odebrała mu dostęp do życiodajnego tlenu. Trwając tak bez ruchu, słyszał echo obijającego się o żebra organu, które wybijało niespokojny rytm w unoszącej się i opadając gwałtownie klatce piersiowej. Wydawało mu się, że wskazówki kieszonkowego zegara zamarły bez ruchu. I nie miałby nic przeciwko, gdyby czas został zawieszony w ich krótkich oddechach. W jego poczucie rzeczywistości ta chwila trwać mogła całą wieczność.
Na słodycz pocałunku sobie nie pozwolił, chociaż ich usta dzieliły milimetry zbędnej, przerywanej przez szelest oddechu przestrzeni.
Na słodycz pocałunku sobie nie pozwolił, bo zainicjonowany przezeń kontakt fizyczny był wystarczająco wymowny. Podobnie, jak rozciągający się na wargach uśmiech. Podobnie, jak dreszcz przebiegający płytko pod skórą. Był jak wyładowania elektryczne. Wprawiał ciało w delikatne, ledwie wyczuwalne drżenie, na którym zapanować nie był w stanie.
- Abie.
Imię, które wymamrotał wprost w, z sekundy na sekundę, coraz bardziej znajome usta, pozostawiły na języku posmak niedosytu, gdy obie dłonie wycofał i, wykrzesując z siebie ochłapy zdrowego rozsądku, odsunął się od mężczyzny na dystans trzech kroków. Jakby nagle przypomniał sobie czym były granic przekroczonej przez niego przyzwoitości.
Lewą ręką zanurkował do kieszeni, by palce zakleszczyć na paczce papierosów.
- Za dwa dni wracam do Bostonu - cichy szeptem zakłócił cisza, która między nimi zapadła. – Zatrzymałem się w Hushed Motel. Wiesz gdzie to jest?
Co Abe zdecyduje się zrobić z tą informacją zależało wyłącznie od niego. Cecil, pierwszy raz od dawna, zdecydował się pozostać biernym obserwatorem.
Cecil Fogarty
Wiek : 23
Odmienność : Cień
Miejsce zamieszkania : Deadberry
Zawód : ilustrator