Witaj,
Mistrz Gry
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t58-budowanie-postaci
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t179-listy-do-mistrza-gry
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t58-budowanie-postaci
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t179-listy-do-mistrza-gry
First topic message reminder :

Łyse wzgórze
W oczy rzuca się sucha gleba, swoim nieurodzajem sprawiająca, że nawet chwasty szybko usychają, jakby nie docierały tam promienie słońca. Bezlistne drzewa, mgła otulająca szczyt w sezonie jesiennym, niepokój, duchota i wrażenie, że w powietrzu unosi się stęchły zapach śmierci - właśnie tym zjawiskom jeden z najbardziej charakterystycznych punktów w Cripple Rock, którego wysokość względna liczy sobie okazałe 297 metrów, zawdzięcza swoja nazwę.
Wzgórze od stu lat nie daje mieszkańcom Hellridge zapomnieć o wydarzeniach związanych z Wykreślonym Rokiem. To tu, 23 grudnia 1885 roku, znaczna część rodziny Fogartych, jaka krwawą tendencją zapisała się na kartach historii Saint Fall, pogrążając miasto nieomal na rok w bezwzględnym chaosie, została unicestwiona. Być może właśnie wtedy okolica zatonęła w objęciach martwicy.
Mistrz Gry
Wiek :
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru sekty satanistycznej
Abraham Alden
ANATOMICZNA : 5
ODPYCHANIA : 3
SIŁA WOLI : 20
PŻ : 208
CHARYZMA : 1
SPRAWNOŚĆ : 19
WIEDZA : 8
TALENTY : 14
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t1479-abraham-alden#16965
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t1497-abraham-alden#17232
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t1498-abe#17234
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t1496-poczta-abrahama#17229
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f229-apollo-avenue-13-alden-historic-house
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1499-rachunek-bankowy-abraham-alden#17238
ANATOMICZNA : 5
ODPYCHANIA : 3
SIŁA WOLI : 20
PŻ : 208
CHARYZMA : 1
SPRAWNOŚĆ : 19
WIEDZA : 8
TALENTY : 14
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t1479-abraham-alden#16965
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t1497-abraham-alden#17232
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t1498-abe#17234
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t1496-poczta-abrahama#17229
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f229-apollo-avenue-13-alden-historic-house
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1499-rachunek-bankowy-abraham-alden#17238
    Nic mu nie mówi. To źle. Cecil nie zdaje sobie sprawy jak bardzo, ale zdaje się, jakby cała sztywność twarzy Abrahama nabierała w tym momencie na mocy prawnej, a tańcujące wokół niego nieprzychylne cienie gęstniały – to powinno być odpowiednią wskazówką dla czujnych obserwatorów, bo słowa – szybko się okazuje, nie są wcale mocną stroną łowcy. Jakby złożył śluby milczenia, które zobowiązują go do wypowiedzenia konkretnej liczby zdań w ciągu miesiąca, usta związuje w supeł, tym ciaśniejszy, kiedy czuje dotyk jego palców. Wyraźnie napina mięśnie szczęki, pracuje mu także żuchwa, co Cecil z łatwością może wyczuć pod opuszkami lewej ręki. I tyle. Nic więcej Abraham nie robi, mierzy Fogarty’ego spojrzeniem, jakby gra toczyła się nie o dumę, czy o to, kto pierwszy się z tej gry wycofa, a o ich życie. Pozwala mu się dotknąć, pozwala mu mówić, tak blisko swoich ust, że czuje jego oddech na ustach, i gdyby tylko pochylił się jeszcze kilka milimetrów w jego kierunku, poczułby także ich fakturę. Nic nie mówi, nie reaguje, nie odpowiada, ale tak naprawdę nawet nie zakłada, że Cecil faktycznie spodziewa się jego odpowiedzi. Daje jego słowom rozbrzmieć między nimi i zawisnąć jako pytanie retoryczne, nawet jeśli takim nie było w zamiarze. Jeden mięsień jego twarzy drga tylko wtedy, kiedy kciuk Cecila zahacza o jego wargę. Poza swoją kontrolą ciche syknięcie wydziera się spomiędzy jego warg, charknięcie może nawet, przez które ma się wrażenie, że ta ręka, która teraz znajduje się w tej niedogodnej pozycji na jego twarzy, zaraz zostanie odgryziona. To była jego odpowiedź. Spróbuj – namawia Cecil, ale Abraham nie kieruje się taką pokusą, zamiast tego opiera się chęci gwałtownego szarpnięcia głową w bok. Lekko przymruża powieki, zadzierając zamiast tego podbródek w górę. Nie zauważa tego wcześniej, albo ignoruje, ale Cecil jest wyższy od niego, ale nie tylko to go drażni, a ten wymowny dreszcz Cecilowego ciała, którego nie jest w stanie ignorować, chociaż próbuje. Wraz z tym spostrzeżeniem zaciska zęby, żeby powstrzymać się od komentarza. To nie tylko gra – może jej elementy, ale bezwolna reakcja ciała chłopaka wskazuje na to, że nie wszystko imituje. Z jakiejś przyczyny Abraham czuje się tym rozeźlony.
    Cofają się od siebie w tym samym momencie.
    Abie – pada z jego ust i Alden zaczyna żałować, że się przedstawił. W tej chwili niejasne “Mr le ronchon” zdaje się mu bardziej opowiednie niż zdrobnienie zdrobnienia jego imienia. Próbuje się nie skrzywić, kiedy poprawia go chłodno, ale bez wyrazu zniecierpliwienia:
    — Abe.
    Przechyla głowę na bok na propozycję, jaka pada między nimi i… po prostu wisi między nimi, bo Abraham nie odpowiada, nie ma tego nawet w planach. Pokazowo wsuwa z powrotem dłonie w kieszenie spodni, ale tylko na chwilę. Kilka oddechów, w których pławi się kojącą ciszą między nimi. Może jednak powinien, jakoś to podsumować?
    — Nie. I nie obchodzi mnie to.
    Wysuwa ręce z kieszeni spodni i zbliża się kolejny raz w jego kierunku.
    — Wiesz dlaczego…?
    Nie dowie się, bo zanim Abraham udziela odpowiedzi, jego pięść wbija się w żołądek Cecila, a kiedy cios zgina go lekko w przód, drugą ręką celuje w punkt witalny na szyi. Nie jest łatwo go trafić tak, żeby pozbawić kogoś przytomności, dlatego w końcu zamiast tego, łokciem uderza w jego potylicę. Zaboli. I będzie bolało jeszcze kilka dni, ale Abe potrzebuje go nieprzytomnego. Do osuwającego się na ziemię bezwładnego ciała, rzuca:
    — Teraz dopiero mnie obrzydziłeś.
    I chwyta go pod ramiona, a wtedy wstrząsa jego własnymi barkami nieprzyjemny dreszcz, niesmaczny. Ughh. Mimo to, przerzuca go sobie przez ramię, z łatwością, jakby ważył nie więcej niż drobna kobieta.
    I chyba właśnie tak było.


| zt x2
Abraham Alden
Wiek : 36
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : Saint Fall
Zawód : łowca stworzeń magicznych
Abraham Alden
ANATOMICZNA : 5
ODPYCHANIA : 3
SIŁA WOLI : 20
PŻ : 208
CHARYZMA : 1
SPRAWNOŚĆ : 19
WIEDZA : 8
TALENTY : 14
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t1479-abraham-alden#16965
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t1497-abraham-alden#17232
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t1498-abe#17234
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t1496-poczta-abrahama#17229
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f229-apollo-avenue-13-alden-historic-house
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1499-rachunek-bankowy-abraham-alden#17238
ANATOMICZNA : 5
ODPYCHANIA : 3
SIŁA WOLI : 20
PŻ : 208
CHARYZMA : 1
SPRAWNOŚĆ : 19
WIEDZA : 8
TALENTY : 14
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t1479-abraham-alden#16965
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t1497-abraham-alden#17232
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t1498-abe#17234
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t1496-poczta-abrahama#17229
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f229-apollo-avenue-13-alden-historic-house
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1499-rachunek-bankowy-abraham-alden#17238
    Wie, że nie powinno go tu być, wie o tym już kiedy wysyła mu krótką notkę w odpowiedzi na jego list, który początkowo planuje zignorować. Uśmiecha się jednak gorzko do zamaszyście stawianych liter, bo prawda jest taka, że chce go zobaczyć – nieważne, jak nielogiczne i daremne wydaje się to spotkanie. Nie przemawia przez niego tęsknota, a czysta furia, jaką deklaruje w ostrym zakończeniu ogonka w “A” w swoim imieniu lub nazwisku – trudno powiedzieć, czym woli się przed nim przedstawiać. Imię wydaje się zbyt spoufałe, a nazwisko nierozsądne do zdradzania. Śmieje się gorzko – trochę szaleńczo, kolejny raz czytając linijkę listu Fogarty’ego. Jedną, za drugą – jak bardzo mały i zabawny wydaje mu się ten człowiek, który tak mocno objaśnia mu swoje motywy – czy jak pisze w liscie “ich brak” – jak niepewny siebie musi być i jak chory psychicznie, że chce się kolejny raz widzieć. Jak Abe, równie niezdrowy na umyśle, przystający na tą propozycję, jeszcze nie zdający sobie sprawy z tego, że niepewność, to cecha, jaką on sobą utożsamia.
    W swoim domu miał poczucie kontroli, miał przewagę nad czarownikiem, na Łysym Wzgórzu nic nie było pewne, mógł iść prosto w sidła pułapki, albo nawet zwykła rozmowa mogła zamienić się w krwawą masakrę. Jednak on jej łaknie – maskarady i konfrontacji. Ma bogate tygodnie, żeby zebrać informacje o Fogartych, o nazwiskach, jakie dzięki Cecilowi poznaje i zgłębia przez ten czas. Coś podskórnie w Aldenie, rwie się do tego, żeby uiścić pragnienie starcia z tym młodym człowiekiem, tak bardzo ciekawym, złowieszczym i zwodniczym jednocześnie. Tak bardzo potrzebnym mu do jego własnych celów i zbędnym zarazem, jako jednostka istnienia. Nie wie, czy idzie z zamiarem zabicia go, odkupienia własnych win, wykorzystania go, czy kieruje nim zwykła ciekawość, ale w końcu staje na wzgórzu, dokładnie w tym miejscu w jakim się spotkali i odpala fajkę.
    Co ma być – będzie.
    Nie przygotowuje się do tego spotkania w żaden strategiczny sposób. Przychodzi ze strzelbą na plecach, ale bez pentakla, bo wie, że w starciu z magią czarownika nie ma szans. W gruncie rzeczy w ogóle jej nie ma, kiedy jest ze sobą absolutnie szczery. Jest zdany na niego – aroganckiego szczyla – bardzo dobrze o tym wie. Czy to zaufanie? Nie. Realizm.
    — Czego?
    Nie widzi go jeszcze, ale najpierw słyszy, albo po prostu wyczuwa jego obecność, jak wprawiony łowca, jakim jest, a którym ostatnio staje się na pełen etat. Wydaje się, jakby agresywność tego pytania, miała zademonstrować jego siłę – a nie maskować słabość, ale czy Cecil wierzy w to, że Alden, bez brania go z zaskoczenia, może mu zagrozić?
    — Takiś stęskniony. Mogłeś mnie znaleźć w domu, nie musiałeś mnie ciągać na trupowisko.
Abraham Alden
Wiek : 36
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : Saint Fall
Zawód : łowca stworzeń magicznych
Cecil Fogarty
ANATOMICZNA : 20
ILUZJI : 8
SIŁA WOLI : 15
PŻ : 179
CHARYZMA : 15
SPRAWNOŚĆ : 7
WIEDZA : 5
TALENTY : 10
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t175-cecil-fogarty#374
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t250-cecil-fogarty#619
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t251-cecil-fogarty#620
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t281-poczta-cecila-fogarty-ego#776
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f192-arcanum-14-7
ANATOMICZNA : 20
ILUZJI : 8
SIŁA WOLI : 15
PŻ : 179
CHARYZMA : 15
SPRAWNOŚĆ : 7
WIEDZA : 5
TALENTY : 10
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t175-cecil-fogarty#374
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t250-cecil-fogarty#619
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t251-cecil-fogarty#620
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t281-poczta-cecila-fogarty-ego#776
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f192-arcanum-14-7
2 maja 1985, tuż po północy

Cel wędrówki wyznaczała oświetlająca mu drogę tarcza unoszącego się na niebie księżyca. Myślał, że nakreślony przezeń list, zostanie zignorowany. Myślał, że Abe nigdy więcej nie będzie szukał z nim kontaktu. Odpisał. Tego samego dnia.   Zabiegł o uwagę Cecila z podobną zapalczywością, równie bezwstydnie, co Cień, któremu ręka nie zadrżała nawet na ulotny moment zawahania.
Zbliżywszy się do miejsca zainicjowanego przez siebie spotkania, nie zadbał o dyskrecje. Kroki stawiał pewnie. Chciał zostać zauważony. Chciał, by jego cień padł na sylwetkę stojącego przy urwisku mężczyzny.
Mógł wtopić się w otoczenie, podejść do niego bezszelestnie, zakraść się za plecy, zimną stal noża przycisnąć do szyi, wykrzywić usta w grymasie imitującym zadowolenie i ukraść mu dech w piersi tak, jak wcześniej Abraham zabrał mu wolność.
Mógł, ale swoje chęci pozostawił w sferze wyobrażani, na krawędzi świadomości, w obszarze myśli, bo nie zależało mu na zemście, na krótkotrwałej chwili satysfakcji, na triumfalnym uśmiechu wykrzywiającym wargi.  
Tęsknota - kiedyś wydawało mu się prymitywnym uczuciem zależności, pielęgnowaną pustką tężącą pod sercem, której nie mogła zapełnić niczyją, nawet najbardziej nachalną obecnością. Obecnie zakradała się w na jego usta w formie cichego westchnienia, odległego w czasie i przestrzeni.  Nie wypierał się jej, nie udawał, że nie istnieje. Nie próbował się jej pozbyć, wydrzeć z piersi, zakopać trzy metry pod ziemią, wraz z wszystkim sekretami, które do groby zabrali jego przodkowie.
Nie musiał. Oswoił się z jej obecnością. Przywykł do uczucia żalu zaciskającego się pięścią na klatce piersiowej. Do głosu, który zamierał w krtani. Bo tam - w mieście, które nigdy nie zasypiało - czekał na niego ktoś, komu zależało. Ktoś, kto sprawiał, że nie czuł się samotny.
Tyle razy, mnąc pod językiem przekleństwa, wmawiał sobie, że  śmierć była wyłącznie kwestią czasu, próbą dokupienia win, zakończeniem przepełnioną rozczarowaniami podróży, ostatecznym rachunkiem sumienia. Nie miała kształtu, zapachu. Deptała mu po piętach wielokrotnie i podobną ilość razy patrzył w jej bezlistne, zimne oczy. Czuł jej lodowaty oddech na karku, który nigdy nie mógł się równać z kąsającym jego policzki wiatrem. I obecnością Abrahama - jego nieobliczalna, fascynującą naturą.
Czym mnie dzisiaj zaskoczysz, Abe? Co kryje się pod sklepieniem twojej czaszki? Jakie blizny skrywasz głęboko pod fałdami skóry? Tęsknota po żonie wciąż rozrywa na strzępy twoje serce, a może znalazłeś ukojenie w przypadkowym dotyku?
Ich znajomość nie mogła liczyć na szczęśliwe zakończenie.
- Za każdym razem, gdy próbowałem wdrapać się na sam szczyt Łysego Wzgórza odczuwałem irracjonalny lęk - szept wywodził się wąskiego kartelu krtani, gdy podszedł do mężczyzny, bez lęku, z fałszywą pewnością siebie tańcząca w kącikach ust pod postacią uśmiechu, która odbił się również iskrami w spojrzeniu. Zachował dystans pięciu kroków, dystans wyciągniętej ręki. Niezbędny, by nie pobudzać do życia drzemiących w Abrahamie nieuzasadnionych pokładów złości. – Za każdym razem wydawało mi się, że czuje unoszący się nad tym miejscem odór śmierci. Nie mogłem zapanować nad drżeniem rąk, jednak dzisiaj, gdy się tu znalazłem, nie towarzyszy mi strach. - Spojrzał mężczyźnie prosto w oczy, w ramach odpowiedzi czemu nie pojawił się na progu jego mieszkania.  Nie czuł się tam swobodnie, ani bezpiecznie. Tu, na neutralnym gruncie, obaj mogli poczuć się równie nieswojo, równie nie na miejscu. Czuć unoszącą się razem z napięciem niewiadomą. – Jakby demony przeszłości, które zawisły nad tym miejscem w końcu znalazły drogę do Bram Piekła. Powiedz, Abe, co czujesz, stojąc tu?
Cecil Fogarty
Wiek : 23
Odmienność : Cień
Miejsce zamieszkania : Deadberry
Zawód : ilustrator
Abraham Alden
ANATOMICZNA : 5
ODPYCHANIA : 3
SIŁA WOLI : 20
PŻ : 208
CHARYZMA : 1
SPRAWNOŚĆ : 19
WIEDZA : 8
TALENTY : 14
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t1479-abraham-alden#16965
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t1497-abraham-alden#17232
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t1498-abe#17234
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t1496-poczta-abrahama#17229
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f229-apollo-avenue-13-alden-historic-house
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1499-rachunek-bankowy-abraham-alden#17238
ANATOMICZNA : 5
ODPYCHANIA : 3
SIŁA WOLI : 20
PŻ : 208
CHARYZMA : 1
SPRAWNOŚĆ : 19
WIEDZA : 8
TALENTY : 14
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t1479-abraham-alden#16965
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t1497-abraham-alden#17232
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t1498-abe#17234
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t1496-poczta-abrahama#17229
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f229-apollo-avenue-13-alden-historic-house
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1499-rachunek-bankowy-abraham-alden#17238
    Nie wierzy mu. Dla zasady i dlatego, że nie warto mu wierzyć, kiedy każde jego słowo potrafi człowieka zwieść, nawet zadeklarowanego tropiciela, jakim był. Prycha więc, po prostu, zwyczajnie i bez oporu, bo nie ma sensu już zakładać maski, kiedy oboje zrzucili pierwsze fasady w piwnicy. Tam nie dał się ponieść swoim demonom, ale dzisiaj jego spojrzenie jest bardziej niespokojne, dzikie i niepoksromione. Dzisiaj patrzy na niego czarnymi, szeroko rozwartymi źrenicami, całkowicie pochłoniętymi myślami, które epatują niepokojącą esencją. Gdyby można było jej nadać konkretną barwę, nawet intensywna czerń nie byłaby odpowiednio głęboka, żeby wyrazić meandry jego myśli. Przypomina sobie cecilowe gry i wężouste słowa, którym nie można zawierzać, dlatego chociaż wyznanie wydaje się szczere, bez niego Abe może by uwierzył, że Cecil naprawdę czuje lęk, ale teraz zdaje się poddawać to w wątpliwość. Lustruje go spojrzeniem od stóp po głowę, jakby samym wzrokiem miał wedrzeć się do jego duszy i poznać jego zamiary, ale wiadomym jest, że nie dostrzeże nic, prócz wątłej sylwetki i fałszywego uśmiechu, który sięga nawet oczu.
    — Czyżby? – mruczy bez zaangażowania, bo nie chce dać się wciągnąć w tą dyskusję, łypie na niego znad pociągnięć fajki, nawet przez kłęby dymu nie spuszczając z niego spojrzenia. On też nie wyjaśnia swoich zamiarów, ale wyraźnie pluje na jego kilka stóp bezpieczeństwa, bo wyciąga w jego kierunku paczkę fajek, którymi go chce poczęstować. To zaproszenie do skrócenia dystansu, pozwala mu zgadywać, czy tylko do tego.
    — Whisky.
    Wydaje się obłąkany, bo odpowiada cecilowi, jakby w ogóle go nie słuchał, ale mimo absurdalnego brzmienia tych słów, to konkretny komunikat, który wyjaśnia się, kiedy Abe niechętnie doprecyzowuje swoje słowa.
    — Leczy drżenie rąk.
    Chłopak dzieli się z nim swoimi odczuciami i Abraham nie ma pojęcia dlaczego, ale wszystko staje się jasne, kiedy odbija piłeczkę – ”co czujesz, stojąc tu?”. Oczywiście. Gorzki śmiech wypełnia przestrzeń, gardłowy i nieprzyjazny. To wylana gorycz i nieprzyjazność świata, znajdująca swoją personifikację w tym śmiechu. Przelane w nim: jad, uszczypliwość, groźba i politowanie.
    — Że zabiję cię, ale nie mogę. Jeszcze.
    Nie odpowiada “co czuje” – pustkę, przez większość dni, wrogość, złość i nienawiść w inne, choć nawet one bledną i przemijają, bo w gruncie rzeczy wydaje się niezaznajamiony już z żadnymi emocjami.
    — Co Ci towarzyszy? – pyta beznamiętnie, wysuwając papierosa spomiędzy warg w przypadkowej zbieżności czasu z tym, że Cecil zdaje się być teraz bliżej. Zupełnie tak, jakby był gotów wsadzić mu tę fajkę w gardło. Ale to przecież tylko PRZYPADEK właśnie, że akurat teraz trzyma go między palcami, wypuszczając dym z ust na bok, gdzie dym nie przysłania mu cecilowych zamiarów.
    — Oprócz fetoru krwi na rękach i zgnilizny twojej rodziny?
    Brednie.
    Fetor krwi unosi się za Abrahamem – jego własnej, od kiedy od jakiegoś czasu nie może pozbyć się niechcianych ataków drapieżników, pikujących na niego z nieba. Jakby niebiosa chciały dać mu znak, że to już czas umierać.
Abraham Alden
Wiek : 36
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : Saint Fall
Zawód : łowca stworzeń magicznych
Cecil Fogarty
ANATOMICZNA : 20
ILUZJI : 8
SIŁA WOLI : 15
PŻ : 179
CHARYZMA : 15
SPRAWNOŚĆ : 7
WIEDZA : 5
TALENTY : 10
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t175-cecil-fogarty#374
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t250-cecil-fogarty#619
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t251-cecil-fogarty#620
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t281-poczta-cecila-fogarty-ego#776
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f192-arcanum-14-7
ANATOMICZNA : 20
ILUZJI : 8
SIŁA WOLI : 15
PŻ : 179
CHARYZMA : 15
SPRAWNOŚĆ : 7
WIEDZA : 5
TALENTY : 10
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t175-cecil-fogarty#374
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t250-cecil-fogarty#619
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t251-cecil-fogarty#620
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t281-poczta-cecila-fogarty-ego#776
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f192-arcanum-14-7
Wiara - lękliwie trzymane pod sercem stworzenie, wijące się jak węgorz wyciągnięty z wody w klatce piersiowej. Czasem, gdy wznosił modlitwy do Lilith, czuł jak wspinała się po szczeblach żeber, jak podtrzymywała płowy płomień niegasnącej w nim nadziei, jej żar, szczególnie tu, na Łysym Wzgórzu, gdzie jego przodkowie, z imieniem Matki Piekła na ustach, pożegnali się życiem doczesnym, płonął w trzewiach, często odcinając dopływ powietrza do płuc. Dzisiaj nie czuł bezdechu, duchoty. Nie czuł przytłoczenia. Nie czuł bezsilności, niemocy. Głos nie grzązł mu w krtani. Myśli były klarowane, nie układały się w mozaiki bezkształtnych, odbitych na dnie świadomości refleksji. Stał na ziemi uświęconej bez lęku i żalu. Stał, w towarzystwie człowieka, który, gdyby zacisnął palce na jego krtani, najprawdopodobniej mógłby go udusić w kilku gwałtownych uderzeniach serca.
Czyżby, jak otrzeźwiający świst podmuchu wiatru, otaczało skrawki przestrzeni nad ich głowami i nie doczekało odpowiedzi. Twarz Cecila pozostała nieruchoma, poza ustami, które wykrzywił w sardonicznym uśmiechu.
Nie kłamał. Nie tym razem, nie w tym wypadku, jednakże, umożliwiając tej ekspresji wtopienie się w rysy twarzy, pozwolił, by Abraham uwierzył, że to kłamstwo. Potrafił z prawdy stworzyć kłamstwo. Sam, czasem, balansując między fikcją  a rzeczywistością, nie wiedział, co jest prawdą, a co tylko wymysłem wyobraźni. Czuł się, jak akrobata spacerujący na linii dwa metry nad ziemią. Jeśli spojrzysz w dół, to spadniesz, Cecil, i złamiesz sobie kark. Abe mógł go złamać z łatwością. Jak spróchniałą gałęź pod podeszwą obuwia.
Sylwetka mężczyzny zachowała ta samą konstrukcje, co jego słowa – elektryzującą enigmatyczność, która, odnajdując drogę do aparatu słuchu Fogarty'ego, wprawiała mięśnie ciała w delikatne, niepohamowane i równie niezasadnie, niewyczuwalne drżenie. Wniosek był jeden, jego porada prowadziła do uzależnienia
- Nie lubię whisky - odpowiedź Cecila, na pozór pozbawiona sensu, wybrzmiała z jego ust, w jego głosie Abe mógł wyłapać nutę niezachwianej frywolności, chociaz iskry radości nie odbijały się na krawędzi jego źrenic. – Jest paskudna w smaku. Niemal, w tym aspekcie, dorównuje bimbrowi pędzonemu w Wallow. Znam przyjemniejszy sposób na pozbycie się drżenia dłoni.
Cecil, kiedyś, dawno temu, chciał wierzyć, że magia była odpowiedzią na wszystkie trapiące go problemy - nie była. Nie mogła uleczyć złamanego serca po stracie Anette. Nie mogła posklejać rozpadającego się pod żebrami kartonowego sumienia.  
Wyjął z wyciągniętej ku niemu paczki papierosa. Obrócił go kilka razy między palcami – odruchowo, z przyzwyczajenia.
Jeszcze zabrzmiało jak odroczenie wyroku śmierci. Jak groźba i prośba jednocześnie. Jak skowyt rannego zwierzęcia.
- Co cię powstrzymuje? Im dłużej zwlekasz, tym trudniej będzie się za to zabrać. Uświadomisz sobie, że moje imię i nazwisko to tylko powłoka, pod którą kryje się tez skóra i kości.
A może już sobie to uświadomiłeś, Abe? Może przywykłeś do barwy mojego głosu, do skóry, z której ściekała czerwień krwi, do ciepła bijącego od mojego ciała?
Cecilowi, w gorsze dni, jego skóra wydawała się cienka jak pergamin. Gdyby Abraham mocniej zacisnął palce na jej powierzchni, pozostawiłby na niej sine ślady swoich palców. Ugięłaby się pod jego palcami jak plaster cytryny. W smaku zapewne była równie kwaśne, co ten owoc.
- Głód nikotynowy.
Zmniejszył dzielący ich dystans. Tej czynności nie towarzyszyła intencjonalność, ani premedytacja. Tej czynności towarzyszyła potrzeba. Organizm tęsknił za nałogiem. Cecil zignorował prześlizgujące się po linii kręgosłupa przeczucie. Abraham wyciągnął asa trzymanego w rękawie. Argument nie do obalenia; z nałogiem Fogarty nie wygra nigdy.
- Masz ogień?
Fetor krwi przyległ do tego miejsca, jak zgorzkniałość, która bila od mężczyzny. Odór śmierci był, jak papierosowy dym, pozostawał wszędzie - w kącikach ust, w brwiach, we włosach, na dłoniach, w oddechu i w materiale chroniących ich przed chłodem nocy ubrań.
Zgnilizna zepsucia dopadła ich dawno temu - w stęchłej piwnicy, odciętej od źródła światła i ciepła. Cecil stopniowo dostrzegł coraz więcej podobieństw między nimi. Gnili od środka, jak nagryzione, kuszące swoim wyglądem jabłka.
Cecil Fogarty
Wiek : 23
Odmienność : Cień
Miejsce zamieszkania : Deadberry
Zawód : ilustrator
Abraham Alden
ANATOMICZNA : 5
ODPYCHANIA : 3
SIŁA WOLI : 20
PŻ : 208
CHARYZMA : 1
SPRAWNOŚĆ : 19
WIEDZA : 8
TALENTY : 14
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t1479-abraham-alden#16965
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t1497-abraham-alden#17232
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t1498-abe#17234
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t1496-poczta-abrahama#17229
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f229-apollo-avenue-13-alden-historic-house
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1499-rachunek-bankowy-abraham-alden#17238
ANATOMICZNA : 5
ODPYCHANIA : 3
SIŁA WOLI : 20
PŻ : 208
CHARYZMA : 1
SPRAWNOŚĆ : 19
WIEDZA : 8
TALENTY : 14
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t1479-abraham-alden#16965
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t1497-abraham-alden#17232
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t1498-abe#17234
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t1496-poczta-abrahama#17229
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f229-apollo-avenue-13-alden-historic-house
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1499-rachunek-bankowy-abraham-alden#17238
   Nikt nie lubi whisky, chciał powiedzieć, a milczał. Whisky nie pije się dlatego, że lubi się jej smak, gdyby tak było, Abe miałby jeden więcej problem. alkoholizm, a przynajmniej na razie jeszcze nie wierzy, żeby nim był – alkoholikiem. Zamiast jednak powiedzieć to głośno, kręci głową na boki i zamiast tego przyswaja odpowiedź Cecila, powoli i z rozwagą, dając sobie czas na zrozumienie drugiego dna tej wypowiedzi, a nie tylko słów, które padają między nimi, próbuje odczytać źródło nagłej niepowagi tonu, ale jak zawsze intencje młodego mężczyzny docierają do niego tylko połownicznie. Może jest już za stary, żeby zrozumieć zawiłe wariacje jeszcze trzeźwych, niezmąconych umysłów. Nadpisuje każde komentarze własnymi doświadczeniami i świat widzi przez ich pryzmat, czyli głównie na czarno, bez choćby iskierki rozjaśnienia. Nawet następne pytanie nie sprawia, że Abe dostrzega jakąś przyjemność w tym, co mówi:
   — Seks?
   Bezbarwność tonu Aldena budzi wrażenie obojętności, nawet jeśli zdrowy mężczyzna w jego wieku nie powinien być obojętny wobec tego tematu, on był. Mimo to, na ten temat ma też swoją opinię, którą dla odmiany się dzieli, jako wiedzą zupełnie bezużyteczną dla niego, jak i dla Cecila, w kontekście ich korelacji.
   — Najlepszy nie obywa się bez drżenia.
   Bardziej niż ten temat, interesowała go reakcja mężczyzny na kolejny wątek – ta była dość niewzruszona, jakby nie wierzył w groźbę rzuconą przez łowcę. Niedobrze, że tracił czujność i wiarę w to, że Abe naprawdę mógłby coś mu zrobić. Tylko niedobrze dla Abe’a, który tę pozę zachowywał, czy dla Cecila, który z przygaszoną ostrożnością móglby na tym ucierpieć? Abrahamowi oba “niedobrze” zdają się równie możliwe i poważne w swoich konsekwencjach. Nieważne czy dla niego samego, czy dla Fogarty’ego.
   — Mylisz się — zarzut, ostry opuszcza jego usta, wcale nie neutralny, agresywny, jakby przeprowadzał inwazję na jego myśli, albo przynajmniej chciał tymi dwoma słowami — odebranie komuś życia, nieważne, czy gnojowi czy nie, obcemu czy ukochanej osobie, nigdy nie powinno być łatwe albo łatwiejsze.
   To jest jego odpowiedź, która nie ma związku z nim – Cecilem, z tym, jakim jest człowiekiem, jak bardzo Abraham go nienawidzi, jakie obrzydzenie czuje do jego rodziny.
   — Spotkania z Tobą są jak wymienianie pieluch. Panuje przy tym kurewski gnój, jakbyś zmieszał zapachem gówno trolla, z rozmiarem łajna bydła, ale i tak to sobie robisz i dalej ją przewijasz – córkę, chociaż mógłbyś ją zostawić, żeby gniła sobie w swoim smrodzie. Z Tobą jest podobnie, dlatego od dzisiaj będę Ci mówił Pup (dop. aut. nawiązanie do Baby seal, in. “cile”, czyli dziecięcych kupek).
   Nie pozostawia mu przestrzeni do myślenia o tym, że go lubi, to ten trudny rodzaj sympatii, który nie ma swojej definicji i zapewne nigdy nie będzie miał. Abe nie szuka dla nich określenia, bo nie zakłada, że będą znali się dość długo i żyli, żeby mogli do określnia ich relacji doprowadzić. Wystarcza mu ta niewiadoma wokół tych dziwnych rozmów, które przeprowadzają, które z boku, dla niektórych mogą nie mieć sensu, ale mają – i dają mu więcej niż kilka miesięcy studiowania charakteru czarowników w księgach i fantazyjnych historiach, z których co najmniej połowa nie ma w sobie nawet ziarna prawdy.
   Czy miał ogień? Było to głupie pytanie, bo jakoś przecież odpalił swojego papierosa, poprawnie byłoby spytać, czy “da ogień”, ale czy chciał się czymś z Cecilem dzielić? Alden nie powstrzymuje się od ironicznego gestu, kiedy wyciąga zapalniczkę spod pazuchy i w zastanowieniu przekręca ją w palcach, aż w końcu wzrusza ramionami i odpowiada coś, co jest żywym zaprzeczeniem tego, co Cecil widzi:
   — Nie.
   Chowa zapalniczkę do kurtki, zaciagając się jednocześnie dymem papierosowym i chwilę wpatruje się z wyzwaniem w oczy Cecila, myśli, co zrobi. Co może. Zabrać mu ją, albo dalej prosić, to jedyne opcje. Odpuszczenie – nie wchodzi w grę, Abe już zdąża zauważyć, że “głód nikotynowy” Cecila dominuje nad jego zdrowym rozsądkiem. Jest zbyt silny, żeby mu się opierać. Dlatego wie, że kiedy zrobi to, co właśnie robi, a konkretnie zbliża się do Cecila, niedelikatnie zatrzaskując dwa palce na jego szczęce, żeby ją rozchylić, nawet jeśli Cecil nie będzie tego chciał, jego ciało zareaguje samo, kiedy Abe wypuści dym z ust. I tak też się stało. Korzystając z rozchylonych warg chłopaka, wpuścił do wnętrza jego ust drażniące kłęby papierosowe, znacznie mniej przyjemne niż te, które wciąga się do płuc. Nie tylko to jest jego zamiarem. Razem z tym ruchem, nakłada swoje wargi na jego w czymś, co odmawia sobie nazywać pocałunkiem, mimo wyraźnego styku warg, wymiany ciepła, oddechów i tarcia faktur skóry. Nie wie ile to trwa, trochę dłużej niż potrzebuje na pozbycie się dymu z ust, ale chyba niewiele dłużej.
   Odsuwa się powoli, jak zawsze nie tłumaczy się z niczego, nawet, kiedy mruczy niewyjaśnione.
   — Ciekawe.
   A chwilę potem pozbywa się smaku jego warg przez kolejne pociągnięcie z papierosowego filtra.
   — Myślałem, że jestem wyższy.
   Naprawdę, wiele razy patrzył na niego, zdaje się, z odrobinę niższej perspektywy, ale dopiero teraz to do niego dociera.
Abraham Alden
Wiek : 36
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : Saint Fall
Zawód : łowca stworzeń magicznych
Cecil Fogarty
ANATOMICZNA : 20
ILUZJI : 8
SIŁA WOLI : 15
PŻ : 179
CHARYZMA : 15
SPRAWNOŚĆ : 7
WIEDZA : 5
TALENTY : 10
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t175-cecil-fogarty#374
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t250-cecil-fogarty#619
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t251-cecil-fogarty#620
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t281-poczta-cecila-fogarty-ego#776
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f192-arcanum-14-7
ANATOMICZNA : 20
ILUZJI : 8
SIŁA WOLI : 15
PŻ : 179
CHARYZMA : 15
SPRAWNOŚĆ : 7
WIEDZA : 5
TALENTY : 10
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t175-cecil-fogarty#374
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t250-cecil-fogarty#619
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t251-cecil-fogarty#620
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t281-poczta-cecila-fogarty-ego#776
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f192-arcanum-14-7
Rozbawienie wygięło cecilowe usta w delikatnym uśmiechu, który był ledwie widoczny przez padające na jego twarze cienie. Sprowokował go do tej dość kąśliwej konkluzji, więc nie pozwolił, by odpowiedziało mu prychnięcie usiłujące wydostać się z obszaru wąskiego tunelu krtani; zasługiwał na więcej uwagi.
- Nie - zaprzeczenie przyszło kilka chwili później. Seks, bez rozlewających się po całej powierzchni ciała dreszczy, był zaledwie imitacją fizycznej przyjemności. – Miałem na myśli niezawodne i jednocześnie bezbolesne, ale niesamowicie kojące Tranquillita scorporis, ale nie będę polemizować z twoim doświadczeniem, z pewnością jest większa od mojego.
Przywykł do bezemocjonalnej powłoki, którą nasuwał na swoją twarz Abraham. Kilku zmarszczek, jakie przecinały powierzchnie jego czoła, a także tworzyło pajęczyny wokół kącików ust, gdy wykrzywiał je w grymasie. Przywykł do słów - gorzkich, oschłych w brzmieniu równie szorstkich, co jego zarost pod opuszkami palców. Przywykł do ciężaru jego spojrzenia-  oceniającego, jarzącego się w ciemności, jak ślepia dzikiej bestii, która bez chwili zawahania, w każdej chwili, mogła zacisnął palce wokół smukłej szyi i odciąć Cecilowi dostęp do powietrza.  
To nie prawda, że się nie bał. To nie prawda, że go lekceważył. Nadal żył w nim lęk. Nigdy nie o nim nie zapomniał. Towarzyszył mu, odkąd opuścił piwnice. Pielęgnował go, jak nawyki. Ale wiedział też, że słowa miały moc. Obracał je na języku, wciąż, nieustannie nimi prowokował, testował. Echo - kim jesteś, Abe? - w jego głowie nie cichło. Mógł się o tym przekonać. Włamać się do jego mieszkania. Przejrzeć rzeczy osobiste. Rozgryźć, co kryło się w tej enigmatycznej posturze. Poznać prawdę.
Nie wykonał tego kroku. Nie naruszył jego przestrzeni. Nie wdarł się do jego życia. Sekrety, na które składał się Abraham, chciał smakować powoli. Kęs po kęsie. Bez pośpiechu. Rozkoszować się barwą smaków, jaką pozostawiała pod językiem. Poznać. Zrozumieć. Badać. Był zagadką, która chciał rozszyfrować, stopniowo, na własną rękę.
Rozmowy z nim były zajmujące. Niejednokrotnie wywołały mnogość emocji. Uwiązały go sekrety, jakie sobie skrywał. Co kryło się za to postawą? Czemu go nie zabił, gdy miał ku temu okazje? Czemu uchylił mu drzwi do swojego życia? Dla rozrywki? Bez celu? Pytania się nawarstwiały. Chciał poznać odpowiedź na wszystkie.
Jedna została mu udzielona, ale nie zgadzał się z tezą postawioną przez mężczyznę. Nie potrafiłby podnieść ręki na osoby,które obdarzył uczuciami. Nie potrafiłby zatopić ostrze noża w ich szyjach. Nie potrafiłby wykonać na nich wyroku śmierci. Emocjonalne przywiązanie bezlitośnie zaciskało się na jego sercu. W przypadku osób mu zupełnie obcych, mógł na chwile odizolować się do emocji. Mógł udawać, że to nie żywa,oddychająca istota, a zagrożenie, które bez mrugnięcia wyśle go na tamten świat, jeśli zawaha się chociaż na ułamki sekund. Więc się nie wahał. Gdy zaciskał palce na rękojeści noża, dłonie nigdy mu nie zadrżały. Odebranie czyjegoś życia po upływie czasu staje się suchym faktem i jedyne co pozostaje po tym akcie, to czasem próbujące dojść do głosu wyrzuty sumienia. Nie pozwól im wybrzmieć, Cecil. Zagłusz je.
- I nigdy nie jest. Zazwyczaj to ostateczność.
Natura, która popycha do zbrodni. Sytuacja, emocje. Nienawiść. Żal. Strach. Wszytko to, czego nie można pomieścić w organie wybijającym rytm w piersi.
Ile krwi przylałeś w imię zemsty? Trupy, które po sobie pozostawiłeś, przyniosły ci ulgę? Z każdym życiem, które zgasiłeś, czujesz, że poczucie wyrządzonej ci krzywdy maleje?
Nie. Abraham kierował się prosto w objęcia obłędu.Uslyszec to mógl w słowach, które z siebie wyrzucał. Były piękne. Jak bukiet róż, który zazwyczaj pod naporem czasu obumierał. Podążali więc w tym samym kierunku.
- W takim razie  albo lubisz ten smród, albo tak mocno zakorzenił się w twojej świadomości, że nie możesz przestać bez niego żyć. Najpierw przewijałeś córce pieluchy i nie pozwoliłeś jej zgnić we własnych odchodach, a teraz, w odpowiedzi na mój list, zjawiasz się tu, by się ze mną spotkać.
Dlaczego, Abe? Co tobą steruje? Dlaczego?
Cecil list nakreślił pod wpływem impulsu. Wydawało mu się, że zostanie zignorowany, zagubiony pośród sterty korespondencji, a jednak odpowiedź nadeszła szybciej niż zakładał. I znowu znaleźli się w punkcie wyjścia - w miejscu, gdzie śmierć spotkała się życiem, w miejscu, gdzie przecięły się ich ścieżki.
Sympatia czy wrogość? Moneta była dwustronna, podobnie jak ich zrodzona z przypadku znajomość. Cecil nie czuł do Abrahama sympatii, nie czuł do niego również niechęci. Jego uczucia względem tego mężczyzny uplasowały się gdzieś pomiędzy jednym a drugim. Enigmatyczność, która od niego biła, go przyciągała i jednocześnie odpychała. Można było go porównać do ćmy, która leci w kierunku światła? Owszem - był na tyle lekkomyślny, by podejść bliżej i się sparzyć. Zachciała go do tego najpierw zapalniczka w dłoni Abrahama, a potem krótkie "nie", ale zanim zdołał wykonać chociaż jeden krok do przodu, mężczyzna go ubiegł. Poczuł palce zaciskające się szczęce Poczuł oddech układający się mgiełką na skórze. Nie krył grymasu, który przeciął jego twarz. Niechciany dotyk szorstkich palców parzył jego skórę. Ich twarze oddzielały milimetry. Odruchowo, bezwiednie rozchylił wargi i zaciągnął się kłębem dymu, który Abraham wypuścił z ust, niemal się nim krztusząc. Nieprzyjemnie gryzł w przełyk, w odcinki dróg oddechowych, które pokonał, by zapełnić powierzchnie płuc. Nie poczuł ulgi. Nie tym razem. Znieruchomiał, gdy wargi nieoczekiwanie zeszły się ze sobą  i gdy poczuł na skórze szorstkość zarostu i obcy smak ust, czego zupełnie się nie spodziewał. Spróbował się wycofać, ale palce Abraham, dociśnięte do kości żuchwy, nie zareagowały na paniczny odruch jego ciała. Mięśnie spięły się w napięciu. Ciało zadygotało. Wolną dłonią odepchnął go od siebie.
Nie wiedział, czy wskutek jego działań, czy braku reakcji, ale Abraham w końcu, chociaż powoli, się wycofał. Pierwszego słowa, które opuściło jego gardło, nie dosłyszał. Zagłuszone zostało przez tętniący w cecilowych uszach ciśnienia. Wycofał się dwa kroki w tył. Plecy napotkały przeszkodę w postaci drzewa. Wypluł pozostałości dymu z płuc. Zlizał z powierzchni dolnej wargi posmak obcych ust.
- Uwierzyłeś w to, bo przez kilka chwil poczułeś, że masz nade mną władzę - rzucił, chociaż nie odzyskał rezonu. Schował do kieszeni drżące dłonie, wcześniej wsuwając do ust papierosa. Zacisnął zęby na jego filtrze, łudząc się, że sama jego obecność ukoi wystawione na próbę nerwy.
Cecil Fogarty
Wiek : 23
Odmienność : Cień
Miejsce zamieszkania : Deadberry
Zawód : ilustrator