Witaj,
Arlo Havillard
ODPYCHANIA : 5
POWSTANIA : 20
SIŁA WOLI : 5
PŻ : 169
CHARYZMA : 6
SPRAWNOŚĆ : 7
WIEDZA : 4
TALENTY : 24
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t1729-arlo-havillard#23861
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t1739-arlo-havillard#24099
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t1734-arlo-havillard#24078
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t1732-poczta-arlo-havillarda#24075
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f236-waterbury-place-5-8
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1733-rachunek-bankowy-arlo-havillard#24076
ODPYCHANIA : 5
POWSTANIA : 20
SIŁA WOLI : 5
PŻ : 169
CHARYZMA : 6
SPRAWNOŚĆ : 7
WIEDZA : 4
TALENTY : 24
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t1729-arlo-havillard#23861
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t1739-arlo-havillard#24099
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t1734-arlo-havillard#24078
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t1732-poczta-arlo-havillarda#24075
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f236-waterbury-place-5-8
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1733-rachunek-bankowy-arlo-havillard#24076
POKÓJ DZIENNY
Salon jest najprawdopodobniej najbardziej zagraconym pomieszczeniem w całym mieszkaniu. To tu ladują rzeczy zupełnie niepotrzebne, wciskane są do szafy, czy komody- zapominane i niechciane. Pokój jest zapełniony bibelotami, a jego największa atrakcją jest wygodna kanapa, stolik kawiarniany i gramofon, z którego sączy się na ogół muzyka.
Arlo Havillard
Wiek : 31
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : saint fall
Zawód : detektyw policyjny, zaklinacz
Philip Duer
POWSTANIA : 20
SIŁA WOLI : 5
PŻ : 163
CHARYZMA : 3
SPRAWNOŚĆ : 4
WIEDZA : 8
TALENTY : 30
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t1172-philip-duer#23062
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t1707-philip-duer#23071
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t1705-poczta-philipa-duera#23064
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f231-waterbury-place-5-13
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1706-rachunek-bankowy-philip-duer#23070
POWSTANIA : 20
SIŁA WOLI : 5
PŻ : 163
CHARYZMA : 3
SPRAWNOŚĆ : 4
WIEDZA : 8
TALENTY : 30
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t1172-philip-duer#23062
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t1707-philip-duer#23071
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t1705-poczta-philipa-duera#23064
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f231-waterbury-place-5-13
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1706-rachunek-bankowy-philip-duer#23070
14.04.85

Dwa jednorazowe kubki z identyczną kawą — taktyka podpatrzona na praktykach w banku, gdyby jedna z nich się rozlała, wciąż dysponował dla szefa drugą — chwiały się w rytmie kroków na źle wyważonej podstawce.
Sześć — pierwsza liczba doskonała nie w tym przypadku — schodków przed drugim piętrem wydało mu się, że słyszy trzaśnięcie drzwi na trzecim piętrze, więc przeskoczył o dwa stopnie w górę, mało co nie oblewając szarej marynarki kawą spod niestarannie domkniętej pokrywki.
Potencjalna plama na drogiej wełnie była atrakcyjniejszą alternatywą od spotkania zdziwaczałego sąsiada—alchemika, który wedle podejrzeń oraz rachunków Duera (i jego nosa) od dłuższego czasu konserwował się w formalinie, bo przeciętni ludzie tyle nie żyją, Arlo. Starszy mężczyzna na ogół był nieszkodliwym i niezawadzającym lokatorem Waterbury Place 5/9, ale...
Były takie dni jak ten, kiedy Philip był prawie pewien, że jest o jedną historię o pozyskiwaniu nitek z kociej wątroby od swojego limitu i jeśli Havillard przekręcił zamek w drzwiach... Wolna dłoń zacisnęła się dość rozpaczliwie na chłodnej klamce, która niespodziewanie gładko ustąpiła pod jej ciężarem.
Normalnie ulga, że weź. Nie zdawał sobie sprawy, że na chwilę wstrzymał oddech, a papierowa podstawka zdążyła w tym czasie wypić połowę zawartości jednego z kubków, rozmiękając coraz mocniej i grożąc samounicestwieniem. Jako zakładnika postanowiła wziąć ładny parkiet w jodełkę, znacząc drewno kilkoma ciemnobrązowymi kroplami. Philip powstrzymał się przed roztarciem ich podeszwą buta. Wystarczająco nieeleganckie było wchodzenie bez wcześniejszego zaanonsowania się, ale wyższa konieczność to wyższa konieczność i każdy mieszkaniec Waterbury Place 5 przyznałby mu rację.
Wstałeś już? — starannie przekręcił zamek w drzwiach i pochylił się do judasza, żeby upewnić się w swoich podejrzeniach. Nie pomylił się, amator gołębich oczu wyruszył na łowy. Dobrze, ostatnio znowu obsrały mu karoserię samochodu. — Bo jest prawie trzecia.
Odpowiedziała mu cisza.
Krótkie spojrzenie na tarczę złotego zegarka zapiętego na lewym nadgarstku.
Dokładnie za siedem trzecia.
Parkiet skrzypnął w proteście, a Philip wszedł do pokoju dziennego. Pozornie pustego, ale wcale nie wykluczał możliwości, że Havi po prostu mógł się gdzieś zawieruszyć wśród wszechobecnych gratów i bibelotów. Już dawno przestał proponować, że podeśle tu Abigail, żeby odzyskała zagrabioną przestrzeń.
Odstawił papierową tackę na stolik — na marcowy numer Piekielnika donoszącego o zniszczeniach w Deadberry i kłopotach przedsiębiorców — i wyciągnął z niej szczelny kubek. Arlo będzie musiał zadowolić się tą zawiesistą prawie—smołą, którą nazywał parzoną kawą. Ale to nic—a—nic nie szkodzi, bo z nieznanego Duerowi powodu zaklinacz sprawiał wrażenie prawdziwie zadowolonego ze swoich baristycznych zdolności. Może to i prawda, że praca z demonami z biegiem czasu przytępiała niektóre zmysły.
Kolorowa okładka Zwierciadła — tego samego, które kupił prawie trzy tygodnie temu i zostawił przy stole w jasnobeżowej kuchni — przykuła do siebie zmęczone spojrzenie, zaraz znajdując wygodne miejsce pomiędzy ciepłymi palcami wertującymi kolejne strony.

[ukryjedycje]

Ostatnio zmieniony przez Philip Duer dnia Pon Mar 25, 2024 6:42 pm, w całości zmieniany 1 raz
Philip Duer
Wiek : 31
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : saint fall
Zawód : jubiler, zaklinacz
Arlo Havillard
ODPYCHANIA : 5
POWSTANIA : 20
SIŁA WOLI : 5
PŻ : 169
CHARYZMA : 6
SPRAWNOŚĆ : 7
WIEDZA : 4
TALENTY : 24
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t1729-arlo-havillard#23861
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t1739-arlo-havillard#24099
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t1734-arlo-havillard#24078
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t1732-poczta-arlo-havillarda#24075
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f236-waterbury-place-5-8
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1733-rachunek-bankowy-arlo-havillard#24076
ODPYCHANIA : 5
POWSTANIA : 20
SIŁA WOLI : 5
PŻ : 169
CHARYZMA : 6
SPRAWNOŚĆ : 7
WIEDZA : 4
TALENTY : 24
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t1729-arlo-havillard#23861
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t1739-arlo-havillard#24099
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t1734-arlo-havillard#24078
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t1732-poczta-arlo-havillarda#24075
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f236-waterbury-place-5-8
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1733-rachunek-bankowy-arlo-havillard#24076
Sen był płytki, nieprzyjemny. Miał osiem lat. Jechał na rowerze. To tylko pięć przecznic od domu, powtarzał w myślach, chociaż wcześniej wizja pokonania niewielkiej trasy, która oddzieliła go od domy do szkoły, nie spędzał mu sen z powiek. Przyczyniły się do tego między innymi czarno-biale, identyczne zdjęcia Simone Artell uśmiechające się do niego z pni mijanych w drodze do szkoły drzew.
Sceneria uległa zmianie. Teraz Havillarda powitał szczypiący go w policzki mróz i zamarznięta tafla jeziora. Klęczał kilka metrów od brzegu, z przerażeniem przypatrując się trupiobladej twarzy dryfującej centymetry nad jego powierzchnią, ciemne, długie włosy częściowo zakrywały twarz topielca - otwarte, zielone oczy i sine wargi. Palce zwinięte w pięść uderzały raz za razem o lód. Z knykci lała się krew, jednak na zmarzlinie nie pojawiło się nawet pojedyncze pękniecie.
Obudził go odgłos kroków. Z dłońmi zaciśniętymi na brzegu kołdry, usiadł gwałtownie. Był sam. Blade promienie słońca wdzierały się do środka. Oddech miał spłycony. Serce biło mocniej w piersi. Dopiero, usłyszawszy znajomą barwę głosu, odbijającą się zniekształconym echem od ścian, z ust uleciało przepełnione ulgą westchnienie. Z pościeli wyplątał się kilka sekund później. Zanim dołączył do niezapowiedzianego gościa, obmył twarz chłodną wodę, by wymazać spod oczu obraz martwej Simone. Być może, gdyby nie był najprawdopodobniej ostatnią osobą, która rozmawiała z ośmioletnią dziewczynką przed jej zaginięciem w 1962 roku, nie traktowałby tej sprawy tak osobiście.
- Kolejna godzina bliżej wieczności - na wargach Arlo zatańczył półuśmiech, kiedy, stojąc na progu pokoju, spojrzenie zetknął ze znajomą, pochłoniętą w lekturze czasopisma, któremu było zdecydowanie bliżej do szmatławca, sylwetką. – Panie Duer, co pana sprowadza w moje skromne progi o tak - nie powstrzymał płynącego prosto z serca ziewnięcia, chociaż, nie zapominając, że przebywa obecnie w kulturalnym towarzystwie, zdołał ukryć usta w dłoni – nieludzkiej godzinnie? - Co tu robił? Jak tu wszedł? Evander, wychodząc, zapomniał przekręcić klucza w zamku, a może to on nie zadbał o podstawowe środki bezpieczeństwa, zachęcając potencjalnych złodziei do splądrowania mieszkania? Druga opcja była bardziej prawdopodobna; nie spał całą noc i połowę kolejnego dnia. Evana w domu nie było, gdy wrócił po służbie. Zerknął na zegar ścienny. Za półgodziny zaczyna się jego audycja. - Ciesz się, ze nie jestem paranoikiem, jak Hawthorne.
Arlo nie miał wątpliwości, że gdyby Philip postanowił wejść bez pukania do lokum znajdującego się piętro niżej, gdzie mieszkał miłośnik teorii spiskowych i weteran wojenny, który w ostatnim tygodniu służby stracił nogę, a wraz z ni zaufanie do każdej istoty żywej, poza swoimi pięcioma albo siedmioma (świadkowie nie byli zgodni w tej kwestii, a policjant nie przeprowadził śledztwa, by ustalić ich właściwą ilość) kotami, być może pożegnałby się z życiem, gdyż mężczyzna nie rozstawał się ze swoim jednym przyjacielem - pistoletem, a każdy głośniejszy dźwięk brzmiał dla niego jak odgłos wystrzału. Skądinąd Havillard robił wszystko co w swojej mocy, by unikać emerytowanego pułkownika, domagającego się sprawiedliwości dla swojego - ósmego? - kota, który zaginął w niewyjaśnionych okolicznościach niecały rok temu. Pan Hawthorne swoje oskarżenie skierował pod adres konserwującego się w formalnie alchemika i niestrudzenie od pół roku namawiał policjanta, by przeprowadził śledztwo mające na celu udowodnić winę sąsiada spod dziewiątki, który - jak zaklinacz podejrzewał -regularnie występował w sennych koszmarach Phillipa. Dla Arlo osobliwy starzec był osiedlową legendą. Widział go raptem raz w życiu, przez krótką chwile - trzy lata temu, stał w drzwiach, jakby kogoś wyczekiwał, mamrocząc pod nosem słowa brzmiące jak klątwa. I chociaż nieobecne spojrzenie alchemia zainicjowało kontakt wzrokowy, zaklinaczowi wydawało się, że go nie zauważył, bo pięć uderzeń serca później jego sylwetka zniknęła, zatopiona w półmroku korytarza. Havi, kiedy alchemik znikał mu z oczu, usłyszał jedynie głuchy zgrzyt kości i przemieszczających się stawów. Czasem, przebywając w kamienicy, wydawało mu się, że mieszka w domu dla obłąkanie chorych.
Zatonął w miękkich objęciach fotela, zgarniając ze stolika paczkę papierosów. Zwierciadło w rękach Duera nie wzbudziło zainteresowania Havillarda. Stare wydanie gazet stanowiły stały asortyment pokoju dziennego. Niedawno natknął się na czasopismo dokumentujące historyczny wyczyn Bruce'a McCandlessa z 7 lutego 1984 roku.
Arlo Havillard
Wiek : 31
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : saint fall
Zawód : detektyw policyjny, zaklinacz
Philip Duer
POWSTANIA : 20
SIŁA WOLI : 5
PŻ : 163
CHARYZMA : 3
SPRAWNOŚĆ : 4
WIEDZA : 8
TALENTY : 30
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t1172-philip-duer#23062
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t1707-philip-duer#23071
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t1705-poczta-philipa-duera#23064
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f231-waterbury-place-5-13
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1706-rachunek-bankowy-philip-duer#23070
POWSTANIA : 20
SIŁA WOLI : 5
PŻ : 163
CHARYZMA : 3
SPRAWNOŚĆ : 4
WIEDZA : 8
TALENTY : 30
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t1172-philip-duer#23062
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t1707-philip-duer#23071
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t1705-poczta-philipa-duera#23064
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f231-waterbury-place-5-13
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1706-rachunek-bankowy-philip-duer#23070
Śliskie kartki magazynu przesuwały się pod cierpliwymi palcami, które zamarły na kilka sekund na zdjęciu apetycznie wyglądającego placka Aradii — w tegoroczne święta Marceline prawie wytruła nim połowę rodziny, jakimś cudem myląc cukier z solą. Philip zmarszczył ze wstrętem pokryty bladymi piegami nos i zanim przewrócił kolejną stronę, upił z kubka łyk kawy, jakby to mogło pomóc w spłukaniu wspomnienia kulinarnych eksperymentów młodszej siostry. Na tropie sensacji przerzucił bez cienia zainteresowania, minęły ponad dwa tygodnie od wydania gazety i świeższy od tych doniesień był nawet alchemik z trzeciego piętra — w tym czasie Cabot zdążyłby wziąć ślub i pochować kolejną żonę, zresztą wszystko to Philip czytał już wcześniej.
Głos od progu przywołał jego uwagę, spojrzenie powędrowało do wysokiej sylwetki gospodarza, którego rozczochrane włosy były potwierdzeniem przypuszczeń — obudziło go trzaśnięcie drzwi czy dopiero pytanie przecinające ciszę mieszkania?
Wracałem z galerii i pomyślałem, że przyniosę ci kawę, ale rozlała się po drodze — się rozlała. — Trochę chyba zostało.
Skinął głową w stronę papierowego kubka, który to już zdążył zostawić mokrą otoczkę na Piekielniku. Havi przynajmniej będzie miał motywację, żeby w końcu wyrzucić ten stos zbędnej makulatury. Z wizyty Philipa jak zwykle były same korzyści, a największa z nich właśnie cicho prychnęła z rozbawieniem pod nosem, rozsiadając się wygodniej w miękkim fotelu i wyciągając przed siebie nogi.  
Hawthorne jest jedyny w swoim rodzaju — i dzięki niech będą Lucyferowi, dodał cień uśmiechu wślizgujący się w kąciki warg. Emerytowany pułkownik był osobnikiem specyficznym, co było określeniem w każdym calu dyplomatycznym. — Ale drzwi faktycznie mógłbyś zamykać.
Dwa lata po przeprowadzce Duera na Waterbury Place Hawthorne dał się przekonać, że ten nie jest sowieckim szpiegiem — przynależność do Kręgu Salem nie była dla starszego czarownika wiarygodnym argumentem — i zaprosił go do siebie i swoich (wtedy pięciu) kotów na szklaneczkę czegoś mocniejszego.
Philip skończył wieczór bogatszy w wojenne historie, uboższy o przegrane w karty pięćdziesiąt siedem dolarów i ze smrodem, którego nie mógł zidentyfikować przez kolejne trzy dni. Obecnie bezbłędnie rozpoznawał zapach kocich szczyn i nigdy więcej nie zostawił płaszcza na wieszaku w przedpokoju pułkownika, któremu od czterech lat regularnie dostarczał prasę z pobliskiego kiosku.
Posłuchaj tego — magazyn otworzony na stronie z horoskopem cicho zaszeleścił w dłoni. — W życiu zawodowym zaufaj intuicji i nie bój się zaryzykować, czeka przed tobą ogromny sukces!
Lepiej, żeby pani Boswell się nie pomyliła.
Jak się spisuje świąteczny prezent? — oto i preludium, gazeta wylądowała na szklanym stole tuż obok niewielkiego stosiku jeszcze nieotwartych listów, a Philip śladem Arlo sięgnął do kieszeni marynarki po wygniecioną paczkę papierosów. Powinien sprawić sobie nową papierośnicę.

[ukryjedycje]

Ostatnio zmieniony przez Philip Duer dnia Wto Mar 19, 2024 12:15 am, w całości zmieniany 1 raz
Philip Duer
Wiek : 31
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : saint fall
Zawód : jubiler, zaklinacz
Arlo Havillard
ODPYCHANIA : 5
POWSTANIA : 20
SIŁA WOLI : 5
PŻ : 169
CHARYZMA : 6
SPRAWNOŚĆ : 7
WIEDZA : 4
TALENTY : 24
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t1729-arlo-havillard#23861
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t1739-arlo-havillard#24099
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t1734-arlo-havillard#24078
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t1732-poczta-arlo-havillarda#24075
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f236-waterbury-place-5-8
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1733-rachunek-bankowy-arlo-havillard#24076
ODPYCHANIA : 5
POWSTANIA : 20
SIŁA WOLI : 5
PŻ : 169
CHARYZMA : 6
SPRAWNOŚĆ : 7
WIEDZA : 4
TALENTY : 24
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t1729-arlo-havillard#23861
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t1739-arlo-havillard#24099
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t1734-arlo-havillard#24078
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t1732-poczta-arlo-havillarda#24075
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f236-waterbury-place-5-8
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1733-rachunek-bankowy-arlo-havillard#24076
Phillip, z całą listą (czasem udawanych, a czasem nieistniejących) zalet nie pasował do wystroju pokoju. Wyglądał, jak przybysz z obcej planety. Na widok jego perfekcyjnej fryzury Arlo przeczesał zmierzwione włosy dłonią, chociaż otrzymał efekt odwrotny od zamierzonego.
Wylało się brzmiało jak westchnienie rezygnacji.  
Cóż za marnotrawstwo. Zamiast na bruku, kawa powinna wylądować w przełyku Havillarda. Jego organizm, w chwili obecnej, był spragniony tytoniu i kofeiny, więc zapach kawy, którą Phillip popijał z plastikowego kubka nie tylko drażnił kubki smakowe gospodarza, ale także testował jego cierpliwość. Palce, nękane ledwo widocznym drgawkami,  delikatnie drżały, gdy zacisnął palce na paczce Marlboro.
- Doceniam poświecenie, ale - ujął w palce drugiej dłoni wilgotny kubek –jak decydujesz się na taki akt dobroci, następnym razem popracuj nad koordynacją ruchową. - Opróżnił go w trzech łykach.
Duer zbudował mu pretekst, by udać się do kuchni, ale tym razem z niego nie skorzystał. Evander zawsze zostawiał mu wiadomości na lodówce, w czym pomagał mu zdewastowany magnes z Florydy, którego nabyli na wspólnej wycieczce dwa lata temu. Zwykle  ograniczały się do krótkich komunikatów – nie pij mleko, bo skisło, ale nie miałem czasu go wylać. Tym razem jednak nie zajrzał w pierwszej kolejności do kuchni zaraz po wydostaniu się z objęć Morfeusza. Tę przyjemność odroczył w czasie.
- Przypomnij mi, ile razy ograł cię w karty. - Odrobinę sardoniczny uśmiech osiadł na jego wargach. Współgrał z nutą złośliwością wybrzmiewającą w tonie głosu. Kiedy pułkownik po raz pierwszy oskarżał Duera o związek z sowietami, Arlo z wielkim trudem zdławił w sobie śmiech. Bliżej było mu Szwaba.
Pan Hawthorne - dowód nieudawanego patriotyzmu. Chociaż z wojny wrócił wiele lat temu, nigdy nie odnalazł drogi do domu. Słuchać to było w jego opowieściach. Widać to było w wyrazie jego twarzy i z roku na rok coraz bardziej matowiejącym spojrzeniu. Ze słów mężczyzny wybrzmiewała tęsknota za czasem utraconym, chociaż trząsł się w lękliwych konwulsjach, a do oczu napływały łzy, gdy jego opowieści zdradzali coraz mroczniejsze oblicze wojny. Arlo kiedyś bywał u niego częściej. Robił mu zakupy. Udawał, że koniak, który pijał mężczyzna, mu smakuje, jednak obecnie, konieczność spędzenia czasu z osamotnionym staruszkiem zrzucił na barki Duera. Nie mógł znieść ropiejących blizn głęboko ukrytych pod płatami skóry.
- Rozważę twoje postulaty. - Zamykał. Zazwyczaj chronił własną (i nie tylko swoją) prywatność. Przytłaczające, zwalające z nóg zmęczenie wysłało jego koncentracje na wakacje, przez co tym razem, bagatelizując zagrożenie płynące z otwartych drzwi,  nie przekręcił klucza w zamku. Mógł skończyć z poderżniętym gardłem. Mógł skończyć z dziurą postrzałową w głowie. Mógł, ale widocznie w Piekle obecnie nie było dla niego miejsca.  
W ramach solidarności poddał Duerowi zapalniczkę, gdy sam zapalił. Popielnica, zapełniona truchłami martwych papierosów, leżała pod ręką, na stoliku. Obiecał sobie, że nie będzie palił w mieszkaniu, ale obietnicy tej nie dotrzymał. Przegrywał z nawykami.
- Cudownie. Czekam na ten prezent od losu - zaśmiał się, rozsiadając się wygodniej w fotelu. Znowu się zaciągnął, tym razem pozwolił dymowi pozostać w płucach na kilka sekund dłużej. Przymknął na moment powieki, delektując się nałogiem.
Pani Boswell zazwyczaj nie miała racji, a on nie zwykł czekać aż los się do niego uśmiechnie.
- Strzał w dziesiątkę.
Pamiętał - pisał, że mu się odwdzięczy. Czyżby Phillip zajrzał tu po obiecaną nagrodę?
Ciąg przyczynowo skutkowy zaczynał układać się w logiczną całość.
Arlo Havillard
Wiek : 31
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : saint fall
Zawód : detektyw policyjny, zaklinacz
Philip Duer
POWSTANIA : 20
SIŁA WOLI : 5
PŻ : 163
CHARYZMA : 3
SPRAWNOŚĆ : 4
WIEDZA : 8
TALENTY : 30
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t1172-philip-duer#23062
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t1707-philip-duer#23071
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t1705-poczta-philipa-duera#23064
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f231-waterbury-place-5-13
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1706-rachunek-bankowy-philip-duer#23070
POWSTANIA : 20
SIŁA WOLI : 5
PŻ : 163
CHARYZMA : 3
SPRAWNOŚĆ : 4
WIEDZA : 8
TALENTY : 30
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t1172-philip-duer#23062
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t1707-philip-duer#23071
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t1705-poczta-philipa-duera#23064
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f231-waterbury-place-5-13
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1706-rachunek-bankowy-philip-duer#23070
Palce drżące na paczce papierosów i spojrzenie na dnie, którego rozlało się pięć galonów zmęczenia; wszystko to Philip odnotował między kolejnym nieśpiesznym łykiem kawy, a ściągnięciem przeciwsłonecznych Ray—Banów z czubka głowy i schowaniem ich do kieszeni marynarki. Arlo prezentował się dość gównianie i był to fakt — nie opinia. Pasował do swojego rozmiękłego kubka z kawą, a Duer ani przez ćwierć sekundy nie pomyślał, że może powinien odstąpić mu swój, ten — jeszcze przed chwilą — pełen.
Następnym razem twoja kolej — oczywista oczywistość. — Przyda ci się spacer i więcej świeżego powietrza.
Wiedział o czym mówi, w końcu sam był dzisiaj w Maywater. Przez kwadrans i przejazdem, ale na chwilę otworzył okno samochodu, głównie po to, żeby zawołać za Anniką, że zapomniała torebki, ale uznał, że spokojnie można podciągnąć to pod kontakt z naturą, szczególnie, że od oceanu wyjątkowo mocno zawiewało glonem. A może była to kanalizacja? Pewne było jedno — prawdopodobnie pobił rekord stanu Maine w kręceniu korbą, żeby z powrotem unieść szybę i odciąć się od wsi sielskiej anielskiej.
No i po co te złośliwości, panie Havillard? — wycelował w stronę gospodarza jeszcze nieodpalonego papierosa; między Lucyferem, a prawdą, jakiś czas temu porzucili z pułkownikiem grę w karty na rzecz szachów i dopiero na tym polu Philip ponosił porażkę za porażką, nie będąc godnym przeciwnikiem dla wciąż zaskakująco bystrego, choć wyniszczonego i z miesiąca na miesiąc coraz bardziej rozpadającego się, umysłu byłego wojskowego. Było to na swój sposób odprężające. — Gdybyś nie migał się od sąsiedzkich obowiązków to wiedziałbyś, że dwa razy, ale półtora miesiąca temu zmarł pan Rice i wciąż brakuje nam czwartego do brydża.
Prawdopodobieństwo, że Arlo będzie wiedział o kim mówi wynosiło mniej więcej tyle, ile procent miała śmietanka w jego wypitej już kawie. Pan Rice był pół Indianinem mieszkającym dwie ulice dalej. Philip z panem Howthornem byli zgodni, że przesądy rasowe w Ameryce są rzeczą straszną w dwudziestym wieku, dlatego traktowanie rdzennego z równą pogardą, co jakiegoś byle czarnucha, meksykańca czy makaroniarza, uważali za karygodne i poniżej ich amerykańskiej godności. Przez prawie trzy lata spotykali się razem dwa razy w miesiącu na Waterbury Place 5. Ostatni raz kilka dni przed złożeniem przez Duera zamówienia na wieniec pogrzebowy u Bloodworthów.
To się dobrze składa — bo to strasznie niewdzięczne gówno było, nie dopowiada na temat rodonitu, zajmując usta filtrem papierosa, którego koniec odpala zapalniczką oferowaną przez Arlo. Spotkanie płuc z dymem daje Havillardowi bardzo krótką chwilę pauzy — ciszy. — Bo potrzebuję kilku rzeczy.
Zapalniczka wraca do swojego właściciela, a Philip podnosi się z fotela i podchodzi do okna, przez które wygląda na cichą, pozbawioną większego ruchu uliczkę. Jest niedziela, godzina trzecia popołudniu i—
Nie jesteś głodny? Zamówiłbym coś — to doskonała pora obiadowa. W Bostonie byłby już po deserze — dwóch szklankach koniaku. W Hellridge bez zaproszenia na obiad do dziadków czy wujostwa zazwyczaj może zbierać ulotki stałego klienta w okolicznych knajpach. Kuchnia na czwartym piętrze stoi praktycznie nieużywana od sześciu lat. — Do końca kwietnia będę potrzebował Pursona.
Nigdy nie odpowiadał na jego wezwania i Philip stracił do gnoja cierpliwość.
I Ose.
Odwraca się od okna, żeby obrzucić krótkim—pytającym spojrzeniem Arlo.
To co, Chyży Ghoul? — numer zna na pamięć, a to przeważająca nad wszystkimi innymi zaleta.
Philip Duer
Wiek : 31
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : saint fall
Zawód : jubiler, zaklinacz
Arlo Havillard
ODPYCHANIA : 5
POWSTANIA : 20
SIŁA WOLI : 5
PŻ : 169
CHARYZMA : 6
SPRAWNOŚĆ : 7
WIEDZA : 4
TALENTY : 24
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t1729-arlo-havillard#23861
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t1739-arlo-havillard#24099
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t1734-arlo-havillard#24078
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t1732-poczta-arlo-havillarda#24075
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f236-waterbury-place-5-8
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1733-rachunek-bankowy-arlo-havillard#24076
ODPYCHANIA : 5
POWSTANIA : 20
SIŁA WOLI : 5
PŻ : 169
CHARYZMA : 6
SPRAWNOŚĆ : 7
WIEDZA : 4
TALENTY : 24
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t1729-arlo-havillard#23861
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t1739-arlo-havillard#24099
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t1734-arlo-havillard#24078
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t1732-poczta-arlo-havillarda#24075
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f236-waterbury-place-5-8
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1733-rachunek-bankowy-arlo-havillard#24076
Przesuwający się po sylwetce Havillarda błękit znajomego spojrzenia wyłapał zapewne wszystkie symptomy zmęczenia, jakie mu towarzyszyły, a przecież wyglądał jak ktoś, kto dopiero zwlekł się łóżka i tego się trzymał. Skoro trzy łyki kawy nie przepędziły z jego organizmu zmęczenia, jego gość miał słuszność  – spacer mógł mu się jedynie przysłużyć. Nie przyznał mu jednak racji na głos. Nie mógł pozwolić, by obrósł w piórka.
- Poczułem się do tego sprowokowany, panie Duer - stłumił rozbawiony grymas, który chciał postępem wślizgnąć się na wargi. O złośliwość pokusił się bez celu. Sprawdzał kondycje swojego rozmówcy, chociaz niewykluczone, że to jego własna była zastana. Wycelowany w niego papieros mógł to potwierdzić.
Dwa razy? T y l k o dwa?, chociaż zdziwił się okrutnie w myślach na tę wyznanie, nie przelał zaskoczenia w słowa. Czyżby starczy umysł pułkownika mógł być jedynie biernym obserwatorem karcianych stłuczek Phillipa? Niewykluczone. Jego upodobnienie do hazardu nie mogło się skończyć wyłącznie na długach. Sukces był zapisany w kodzie genetycznym tej rodziny.
- Czy to subtelna sugestia, że tym czwartym do brydża powinienem być ja?  - Sąsiedzkie obowiązki nie leżały w zakresie jego aspiracji. Po klatce schodowej już dawno rozniosła się pogłoska, że Havillard nie trwonił czasu na spotkania towarzyskie, wolał wspinać się po szczeblach kariery. Nigdy jej nie zdemontował. Duer natomiast sprawdzał się na tym polu świetnie. Odkrył w sobie duszę altruisty i Arlo nie chciał przyćmić tego blasku.
Właśnie dlatego wspomniany pan Rice nie mówiło Arlo absolutnie nic. Kim był tajemniczy mężczyzna? Jakie tajemnica zabrał ze sobą do groby? Chociaż z początku nie przepisał go do żadnej mijanej na dzielnicy twarzy, dopiero po dłużej chwili, buch później, skojarzył mężczyznę o indiańskich rysach twarzy, któremu wystawił mandant. Nie złośliwie i nie z powodu rasistowskich pobudek. Za przekroczenie prędkości, na co poskarżył się pieszy, który niemal wylądował na przedniej szybie jego samochodu.
To się dobrze składa było zapowiedzią koncertu życzeń, jednak lista przedstawiona mu przez Phillipa była krótka. Zadziwiająco krótka.
Zapalniczka wylądowała na stoliku, obok popielnicy.
Purson i Ose.
Po co mu Ose? Póki co zatrzymał te pytanie dla siebie, nie zaspokoił swojej ciekawości, za to pozwolił wyobraźni wysunąć kilka teorii na ten temat, ale żadna nich nie była na tyle przekonywująca, by zwerbalizować ją w słowa. Domyślał się, że pan Hawthorne lepiej sprawdziłby się na tym polu.
- Purson to inwestycja długoterminowa. W jaki przedmiot ci go zakląć?
Z Ose sprawa była prostsza. Nadawał się każdy przedmiot, jaki bez żalu można zniszczyć. Najlepiej warte o połowę mniej niż jedno szkło Ray—Banów, które Duer schował do kieszeni marynarki.
Ostatni raz zaciągając się papierosem, przyglądał się jego skąpanej słońcu sylwetce, gdy jej właściciel zbliżył się do okna, by popodziwiać rozciągający się z niego widok na wąską, pewnie o tej porze nie cieszącą się popularnością uliczkę.
- Chyży Ghoul - zdecydował w końcu. – Zadzwoń, wiesz, gdzie jest telefon, ja tymczasem pójdę do łazienki. - W doborze menu dał Duerorwi wolną rękę. Znał jego gust kulinarny. Imponujący staż znajomości do czegoś zobowiązywał.
Wrzucił niedopałek na starte petów. Aż cud, że w popielnicy nie rozwinęło się jeszcze nowe życie. Będzie musiał ją w końcu opróżnić, skoro Evander się nie kwapił, by to uczynić.
- Chcesz piwo? - Pytanie zdał na progu, jedną nogą w wąskim korytarzu. Nie, nie trzymał piwa w łazience. Po prostu przypomniał sobie o istnieniu kilku puszek. Wszystkie chłodziły się w lodówce i czekały na lepsze czasy. Te czasy nadeszły właśnie dzisiaj, właśnie teraz. Potrzebowały okazji.
Arlo Havillard
Wiek : 31
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : saint fall
Zawód : detektyw policyjny, zaklinacz
Philip Duer
POWSTANIA : 20
SIŁA WOLI : 5
PŻ : 163
CHARYZMA : 3
SPRAWNOŚĆ : 4
WIEDZA : 8
TALENTY : 30
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t1172-philip-duer#23062
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t1707-philip-duer#23071
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t1705-poczta-philipa-duera#23064
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f231-waterbury-place-5-13
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1706-rachunek-bankowy-philip-duer#23070
POWSTANIA : 20
SIŁA WOLI : 5
PŻ : 163
CHARYZMA : 3
SPRAWNOŚĆ : 4
WIEDZA : 8
TALENTY : 30
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t1172-philip-duer#23062
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t1707-philip-duer#23071
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t1705-poczta-philipa-duera#23064
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f231-waterbury-place-5-13
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1706-rachunek-bankowy-philip-duer#23070
Ani przez chwilę nie sądził, że Havillard zechce dołączyć do ich brydżowego towarzystwa, w którym ostatnio zwolniło się jedno miejsce — nie było to zawoalowane zaproszenie, a zwykłe stwierdzenie faktu, który Philip dodatkowo nagiął do własnych potrzeb.
Dwa razy ostatnio, nie w ciągu całej znajomości, ale to nieistotne i nie trzeba tego precyzować.  
Skąd. Nie będę się dzielił tytułem drogiego młodzieńca — uśmiech wygiął kącik ust. — Chwilowo przerzuciliśmy się na szachy.
Tajemnice towarzyskie Duera.
Bywały tygodnie albo i miesiące — takie jak ten — kiedy było to maksimum jakie potrafił z siebie wykrzesać, a nienachalna obecność starszych sąsiadów była w pewien sposób odprężająco—niewymagająca. Arlo nie zawsze miał czas, żeby pić piwo na kanapie i oglądać kolejny mecz futbolu w telewizji, a potężnie przebodźcowany magią Philip nie miał ochoty na wiele więcej. Niewątpliwą zaletą pana Howthorna było to, że nigdy nie cierpiał na deficyt wolnego czasu, choć sam pułkownik nazywał to przekleństwem starości.
To powinno się nadać — za słowami szły nieśpieszne gesty. Wyłowił spod błękitnej koszuli cienki, złoty łańcuszek i ściągnął go przez głowę. Położył go na stoliku obok powoli przepełniającej się popielnicy. Powstrzymał się od komentarza na jej temat, ograniczając się do ledwie dostrzegalnego zmarszczenia piegowatego nosa. Jeszcze chwila i jej zawartość ogłosi niepodległość, anektując przy tym przezroczystą przestrzeń blatu.  — Dla Ose mam szklany kamień, później ci go przyniosę.
Całkiem udana imitacja bezbarwnego diamentu. Z daleka praktycznie nierozpoznawalna dla kogoś, kto nie ma jubilerskiego doświadczenia, a po wprawieniu w biżuterię łatwo (i bez żalu) będzie można zniszczyć go, choćby pod podeszwą starannie wypastowanego buta.
To było na już—teraz.
Pozostałe pozycje na liście chciejstwa Philipa mogły jeszcze zaczekać. Skutki pracy nad rodonitem wciąż były zbyt żywe i nie czuł się na siłach, żeby wyrywać demony z piekielnych czeluści. Konsekrację kolejnych przedmiotów mogą przesunąć nawet na maj — podobnie jak naukę.
Powoli dojrzewał do bliższego zaznajomienia się z tą sztuką — być może i była diablo—nudna, ale nie mógł zaprzeczyć, że przydatna. Miło by było nie musieć zawracać głowy Arlo za każdym razem, kiedy tylko postanowi przywołać demona czy odprawić rytuał na przedmiocie. Nie ze względu na czas, który Havillard musiał na to poświęcić, a wyłącznie własną wygodę.
Duer nie lubił czekać — rzadko kiedy musiał. Nie chciał być zależny, bo gniotło go to w szyję niczym za ciasno zawiązany krawat. Nie zawsze lubił zwierzać się ze swoich planów, mimo że przez lata znajomości nigdy nie miał powodu, żeby podważać zaufanie, jakim obdarzał Arlo.
Skinął lekko, przytakująco głową na zgodę Haviego, co do wyboru knajpy. W zagraconym pokoju czuł się swobodnie, jakby wcale nie on był gościem, tylko gospodarzem — słuchawka przylgnęła do gładko ogolonego policzka, kiedy wykręcał numer na tarczy telefonu.
Chcę — rzucił jeszcze do pleców mężczyzny znikającego za drzwiami łazienki, zanim sygnał w słuchawce urwał się, zastąpiony miłym, damskim głosem pytającym w czym może pomóc.
Do piwa idealny będzie średnio wysmażony stek, a do steku porcja frytek. Nie, bukiet surówek nie będzie potrzebny. Albo będzie, ale tylko do jednej porcji — Arlo wyglądał jakby potrzebował dawki witamin, Philipowi wystarczą te z zimnego piwa. Tyle jeśli chodzi o dietetyczne rozterki, ziemniaki to w końcu też warzywo. Miły głos w słuchawce rozpoznał podyktowany adres i obiecał, że postarają się dostarczyć zamówienie jak najszybciej — uprzejmość wypracowana wieloma sowitymi napiwkami.
Słuchawka trzasnęła cichutko w kontakcie z widełkami telefonu, a Philip powrócił w miękkie objęcia fotela. Z kieszeni spodni wyciągnął nieduże pudełeczko na biżuterię, które położył na blacie stołu z nadzieją, że pety z popielniczki nie porwą go jako zakładnika.
Mam coś dla ciebie — palce kilkukrotnie uderzyły w wieczko, kiedy Arlo w końcu wynurzył się z czeluści łazienki. — Powinno uspra—
—wnić.
Uprzyjemnić zaklinanie.
O ironio, Havillard przez ostatnie dwa tygodnie został obdarowany większą ilością zaklętej biżuterii, niż jakakolwiek kochanka Duera przez cały zwykle krótki okres znajomości.

przekazuję Arlo srebrny pierścionek z jadeitem

[ukryjedycje]

Ostatnio zmieniony przez Philip Duer dnia Pon Kwi 22, 2024 11:00 pm, w całości zmieniany 3 razy
Philip Duer
Wiek : 31
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : saint fall
Zawód : jubiler, zaklinacz
Arlo Havillard
ODPYCHANIA : 5
POWSTANIA : 20
SIŁA WOLI : 5
PŻ : 169
CHARYZMA : 6
SPRAWNOŚĆ : 7
WIEDZA : 4
TALENTY : 24
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t1729-arlo-havillard#23861
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t1739-arlo-havillard#24099
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t1734-arlo-havillard#24078
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t1732-poczta-arlo-havillarda#24075
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f236-waterbury-place-5-8
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1733-rachunek-bankowy-arlo-havillard#24076
ODPYCHANIA : 5
POWSTANIA : 20
SIŁA WOLI : 5
PŻ : 169
CHARYZMA : 6
SPRAWNOŚĆ : 7
WIEDZA : 4
TALENTY : 24
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t1729-arlo-havillard#23861
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t1739-arlo-havillard#24099
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t1734-arlo-havillard#24078
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t1732-poczta-arlo-havillarda#24075
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f236-waterbury-place-5-8
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1733-rachunek-bankowy-arlo-havillard#24076
Dużo go ominęło. Bardzo dużo. Ciągle w biegu, zaniedbał sąsiedzkie życia.
- Z sowieckiego agenta awansowałeś na drogiego młodzieńca? Kiedy to się stało? - spytał głos zniżając do konspiracyjnego szeptu, który został zniekształcony przez włożone między słowa wyraźnie pobrzmiewające w tonie głosu rozbawienie. Sam uważał, że drogi do Philipa nie pasował. Drogie były ubranie, które nosiły, okulary, które zakładał i nazwisko, z którym się obnosił.  
Niezastąpiona ironia okruszona rozbawieniem była językim ich znajomości i chociaż ciągnęła się już długie lata, nadal nie straciła daty ważności, przypieczętowane przypadkowym spotkaniem na wernisażu biżuterii  w galerii  L'orfevre, gdzie Pihilip dopiero co planował rozwijać swoje skrzydła w jubilerstwie, wyjątkowo swoje zainteresowania nie lokując w spóźnicie swoich przodków, w bankierstwie. Może dlatego, że miał większa smykałę do hazardu. Może bał się, ze właśnie to zrujnuje rodzinny majątek.
- Ile partii wygrałeś? - Podejrzewał, że w tej konkurencji Duer czuć mógł się lepiej, swobodniej.  Szachy brzmiały nieco bardziej ambitnie od brydża - wymagały zaangażowania szarych komórek i kalkulacji. Sędziwy wiek pana Hawthorne w tym wypadku prawdopodobnie nie był jego przyjacielem.
Tajemnice życia towarzyskiego Duera zostały odkryte.
Arlo, pochłonięty pracą, często nie miał czasu na podobne aktywności, na rozwijanie swoich pasji, ani tym bardziej na leniwe sączenie piwa na kanapie w akompaniamencie meczu futbolu. Podczas trudniejszych śledztw, od których nie mógł się odciąć emocjonalnie, rzadko wracał z pracy do domu - poświęcał wówczas niewiele czasu na sen,  skupiony na tym, by jak najszybciej znaleźć sprawcę, zacisnąć na jego nadgarstkach zimną stal kajdanek, zwrócić jego ofierze sprawiedliwość. Czasem, chociaż fizyczny bywał w mieszkaniu, myślami był gdzie indziej, w pracy, analizował wszystko - kadr po kadrze, wracał do miejsca zbrodni, nie mógł wyrzucić go z głowy, jakby w nim został, jakby nadal się w nim znajdował. Evan czasem mu to wypominał, pytał, kiedy znajdzie drogę do domu.
Przetarł zaczerwienione od deficytu snu oczy, kolejne ziewniecie kryjąc w wierzchu dłoni. Czasem był obecny - tak jak teraz. Czasem, w chłodniejsze wieczory, gdy grywała drużyna, której wspólnie kibicowali, pojawiały się odstępstwa od tej reguły. Obiecał nawet Duerowi, że zorganizuje bilety na chociaż jeden frapujących ich mecz w tym sezonie.
Obdarzył złoty łańcuszek krótkim spojrzeniem i przytaknął. Nadawało się. Purson powinien być zachwycony kunsztem wykonania tej błyskotki, pod warunkiem, że odpowie na wezwanie Hallivarda. Aby się o tym przekonać, będzie musiał zażyć kilka godzin głębokiego, spokojnego snu, mając nadzieje, że tym razem obraz Simony nie zakradnie  się pod jego powieki i nie przeobrazi spokojne śnienie w koszmar minionych lat.
Podejrzewał, że lista chciejstwa Duera ciągnęła się na kilka kilometrów, wiec tym bardziej Arlo był mu wdzięczny, że póki co ograniczył ją do dwóch, najbardziej naglących pozycji.
W trybie pilnym, zgodnie z zapowiedzią, odwiedził skromne wnętrze łazienki. Najpierw opróżnił pęcherz, potem, przez chwile stał przy umywalce. Umył ręce, twarz opukał lodowatą wodą, by nieco się rozbudzić. Wyglądał okropnie - zmęczenie namalowało sine pręgi pod oczami. Może faktycznie powinien skorzystać z kilka dni urlopy,  by doprowadzić się do porządku. Jego dzisiejszy wyczyn na drodze- prawie przejechał na czerownym, co spotkało się z niepochlebnym komentarzem z ust jego partnera policyjnego oraz głośnym, ogłuszającym dźwiękiem klaksonu - skłaniał go ku tej decyzji.
Do Philipa wrócił po pięciu minutach. Po drodze odwiedził jeszcze kuchnie. Kartka na lodówce tym razem zawierała krótki komunikat: Wyśpij się w końcu. Stellę zawiozłem do Barbary. Nieznaczny uśmiech zafalował w kącikach ust. Sięgnął po dwie z czterech butelek.
- Dodzwoniłeś się do Ghula? - zapytał, wróciwszy do salonu. Podał Philipowi zimną butelkę Samuela Adamsa i znowu, wsłuchując się w słowa jubilera, zatonął w miękkich objęciach fotela. – Pan Duer zapragnął się ustatkować? - grymas rozbawienia rozlał się na jego wargi, gdy sięgnął po pudełeczko i zerknął do środka. Srebrny pierścionek, z kamieniem, którego nazwa wyparowała z pamięci Arlo. Od razu poznał, że całość była wykonana rękami Duera. Hojny podarunek, kolejny w przeciągu dwóch tygodni.  – Pierścionka zaręczynowego się nie spodziewałem, ale rozważę tę propozycję. Jest objęta limitem czasowym?
Uniósł trzymaną w dłoni butelkę w geście toastu, ale nie powiedział "na zdrowie", bez słowa nawilżył przełyk bursztynowym, zimnym napojem i nawet się przy tym nie wzdrygnął. Potrzebował zastrzyku otrzeźwienia, chwili relaksu, odrobiny uśmiechu i dobrego towarzystwa. Obecność Duera gwarantowała wszystko jednocześnie.
Arlo Havillard
Wiek : 31
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : saint fall
Zawód : detektyw policyjny, zaklinacz
Philip Duer
POWSTANIA : 20
SIŁA WOLI : 5
PŻ : 163
CHARYZMA : 3
SPRAWNOŚĆ : 4
WIEDZA : 8
TALENTY : 30
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t1172-philip-duer#23062
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t1707-philip-duer#23071
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t1705-poczta-philipa-duera#23064
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f231-waterbury-place-5-13
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1706-rachunek-bankowy-philip-duer#23070
POWSTANIA : 20
SIŁA WOLI : 5
PŻ : 163
CHARYZMA : 3
SPRAWNOŚĆ : 4
WIEDZA : 8
TALENTY : 30
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t1172-philip-duer#23062
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t1707-philip-duer#23071
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t1705-poczta-philipa-duera#23064
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f231-waterbury-place-5-13
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1706-rachunek-bankowy-philip-duer#23070
Mniej więcej wtedy, kiedy wezwałem weterynarza do tego jego czarnego zaszczańca — mówił oczywiście o jednym z licznych kotów sąsiada — pułkownik innych czarnych nie wpuszczał za próg mieszkania, co było wiedzą powszechną na całej rozciągłości Waterbury Place. — Niska cena za pozbycie się łatki komuszego szpiona.
To wciąż było na tyle absurdalne, że wywoływało mimowolny uśmiech na ustach Philipa. Wiele można było mu zarzucić, określić jeszcze większą mnogością obraźliwych terminów, ale żeby wpaść na połączenie nazwiska Duer z czymś innym, niż czysty wyzysk i konsumpcjonizm? Piękny nonsens i jeszcze jedna historia więcej do opowiadania przy golfowym dołku w Country Clubie, gdzie raz na kilka tygodni całkiem nieźle udawał, że lubi, a co więcej potrafi grać w golfa.
Nie wiem, nie liczyłem — gdyby wierzyć podaniom co prostszych czarowników, obejmujące filtr papierosa wargi Philipa powinny w tym momencie pokryć się brzydkimi, czerniejącymi wykwitami. — Ale niewiele, stary nie uznaje miękkiej gry.
Dedukcja Arlo w tym względzie była więcej niż nietrafiona — oby w pracy radził sobie lepiej, czego nie potwierdzały doniesienia z gazet, na których łamach wskaźniki przestępstw i niewykrywalność ich sprawców nieodmiennie od lat miesięcy rosły. Nie, żeby to wyjątkowo niepokoiło Duera, było mu to raczej obojętne, bo nie dotyczyło go bezpośrednio — poza tym Hellridge to nie Boston, porównując, niewiele się tu działo.
Chyba, żeby wziąć pod uwagę ciąg katastrof z końca lutego, ale to inny czynnik — inne okoliczności. Wyglądając przez okno nie widział skutków nieszczęścia, które bezpośrednio dotknęło Deadberry — ich ulica znajdowała się na uboczu. Pierwsze wyceny strat zaczęły pojawiać się w Bostonie jeszcze przed pierwszym marca, niedługo później ich śladem ruszył ciąg wniosków o kredyty — w niemagicznym banku ciężko byłoby wyjaśnić wszystkie okoliczności, a ubezpieczenia? Temat mętna rzeka, a Arlo jakby wyczuwając co zaczyna kłębić się głęboko zza niebieskimi tęczówkami, ewakuuje się w bezpieczne rejony łazienki.
Kiedy wraca, Philip jest już myślami daleko od Duer's Coin Bank, a znacznie bliżej galerii L'Orfevre, gdzie spotkali się po raz pierwszy — nie ze względu na jakikolwiek sentyment, a pudełeczko pokryte czarnym zamszem.
Mhm, powinni być za jakieś trzydzieści, czterdzieści minut — pierwsze objawy głodu postanowił zapić zimnym Adamsem, za którego szklanym gwintem uśmiechnął się na kolejne słowa Arlo. — Młodszy się nie robisz, nie ma na co dłużej czekać. Moją mamę znasz, lubicie się, a to ponoć też nie zdarza się często.
To zabawne, bo prawdziwe.
Lubicie to niedopowiedzenie stulecia, kiedy spotyka się ze sobą dwoje tak utalentowanych zaklinaczy, między którymi nie ma cienia rywalizacji.
Limitem czasowym? Chyba żartujesz, przyjrzałeś się w ogóle temu pierścieniowi? — w jego głosie prawie dałoby się dosłyszeć oburzenie, gdyby efektu nie psuło rozbawienie, którego nie udało mu się spłukać łykiem piwa. — Sam bym za siebie wyszedł, gdybym dostał coś podobnego.
Półprawda—półnieprawda, kamienie w odcieniach zieleni nie należały do jego ulubionych, ale już srebrna forma była zbliżona do jego gustu.
No, dalej. Przymierz — skinął butelką w stronę przyjaciela. — Powinien ściśle przylegać do skóry.
Żebyś go przypadkiem nie zgubił na komisariacie, wiadomo, że tam co cenniejsze rzeczy lubią nie wracać do właścicieli, przyklejając się do tłustych paluchów stróżów prawa. Dopowiedziałby, ale akurat starał się zgasić papierosa, tak aby sterta niedopałków nie wysypała się poza przepełnioną popielniczkę.
Wtedy są najlepsze efekty.
Philip Duer
Wiek : 31
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : saint fall
Zawód : jubiler, zaklinacz
Arlo Havillard
ODPYCHANIA : 5
POWSTANIA : 20
SIŁA WOLI : 5
PŻ : 169
CHARYZMA : 6
SPRAWNOŚĆ : 7
WIEDZA : 4
TALENTY : 24
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t1729-arlo-havillard#23861
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t1739-arlo-havillard#24099
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t1734-arlo-havillard#24078
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t1732-poczta-arlo-havillarda#24075
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f236-waterbury-place-5-8
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1733-rachunek-bankowy-arlo-havillard#24076
ODPYCHANIA : 5
POWSTANIA : 20
SIŁA WOLI : 5
PŻ : 169
CHARYZMA : 6
SPRAWNOŚĆ : 7
WIEDZA : 4
TALENTY : 24
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t1729-arlo-havillard#23861
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t1739-arlo-havillard#24099
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t1734-arlo-havillard#24078
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t1732-poczta-arlo-havillarda#24075
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f236-waterbury-place-5-8
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1733-rachunek-bankowy-arlo-havillard#24076
Nawet Duera było stać na ludzkie odruchy (nawet więcej niż jeden w przeciągu miesiąca), czego dowodem były jego słowa. Havillard ani nie zaklaskał, ani nie pogratulował mu dobroci, a jedynie skwitował te wyznanie krótkim skinięciem głowy.
Nie podzielał miłości wojskowego do kotów. Miał ich za dużo. Sąsiad już dawno stracił nad nimi panowanie. Często były poza jego kontrolą. Często wchodziły mu na głowę. I równie często wchodziły w konflikt z bojowo nastawioną do nich Stellą, której szczek odbijał się głośnym echem o klatkę schodową, z każdym razem, gdy jej droga przecinała się z wydeptaną przez kocie łapy ścieżką.
- Zacznij przeklinać po niemiecku - podsunął mimochodem. – Przyklei cię nową łatkę, a nawet zarzuci kolaboracje z panem alchemikiem.
Co nie było ani trochę zabawne. Arlo obawiał się, ze kiedyś ta sąsiedzka niechęć eskaluje. Chociaż, pomimo dziwactw pułkownika, darzył Hawthorne'a nieskrywaną sympatią, obawiał się, że jego paranoiczna natura nie wytrzyma i w środku nocy usłyszą przecinający ciszę huk, jaki zwykle towarzyszyły wystrzałowi. Broń, którą trzymał pod poduszka, mogła w każdej chwili okazać się jego największym wrogiem.
Zapadając się w miękkich objęciach fotela, pod wpływem przyjemnego głosu Duera, złapany w bezlitosne sidła zmęczenia, balansował na pograniczu snu. Szachy i brydż majaczyły na krawędzi świadomości - nie był nimi zainteresowany, zupełnie, jak sąsiedzkim zaciskaniem więzi. Wobec tego odwiedzany łazienki było decyzją słuszną. Zimna woda w połączeniu z kilkoma łykami kawy i posmakiem papierosa, który nadal czuł pod językiem, nieco go otrzeźwiła. Ochłodzony Adams dołożył do tego cegiełka, gdy już znalazł się w salonie i ponownie zanurzył się w rozmowie z Phillipem.
Colette Duer poznał równie przypadkiem, co jej syna. Ku zdziwieniu wszystkich, a już zwłaszcza Philipa, który od zawsze twierdził, że jego matka miała wybredny gust, z zadziwiającą łatwością znaleźli wspólny język. Pomimo że dzieliła ich grubo ponad dekada, Havillard, w kontakcie z kobietą o francuskim temperamencie, nie czuł tej druzgoczące różnicy wieku. Do dzisiaj, chociaż sporadycznie, utrzymywali kontakt korespondencji, gdyż nie mieli zbyt wielu okazji na spotkania w cztery oczy, w zaciszu jednej z kawiarni przylegającej do Starego Miasta lub niesamowitego miejsca spotkań, jaką na przestrzeni lat stała się Galeria L'Orfevre. Matka Phillipa większość czasu spędzała poza granicami swojego rodzinnego miasta, w odległym o kilkadziesiąt kilometrów Salem, który Arlo nie był zupełnie po drodze.
- Nie miałem okazji, bo nie ukląkłeś przede mną na jedno kolano i nie otworzyłeś wieka, by zademonstrować mi tę błyskotę. - Kolejnym łykiem piwa stłumił śmiech. Zgodnie z instrukcjami przyjaciela (i przechwałkami na temat pierścionka), sięgnął po wręczony mu drobiazg. – Winę za ten brak manier obarczę zmęczenie i tym razem przymknę na to oko.
Obrócił w palcach kunsztownie wykonaną błyskotkę, przyglądając jej uważnie pod światłem, jakby był znawcą sztuki jubilerskiej, chociaż posiadał na ten temat co najwyżej połowiczą, niezbyt wyśrubowaną wiedzę. Przyglądając się biżuterii, musiał jednak przyznać, że srebro i zieleń to doskonałe połączenie. Kamień błyszczał zachęcająco w świetle, który zalewał pokój.
- Nawet nie wiem, jakimi komplementami go obsypać - nie krył rozbawienia, które szło za tymi słowami, widoczne było na wygiętych w szerszym uśmiech ustach i iskrach w spojrzeniu, ale nie kłamał. Brakowało mu właściwych epitetów, a "ładny" wydawał się sporym niedopowiedzeniem, czego na głos nie powiedział. Ego Duera było już wystarczająco połechtane. Najwyższy czas ukrócić ten trwający w najlepsze koncert komplementów. – Uznajmy, że w pełni zrekompensował mi brak twoich manier.
Uległ namową i przymierzył pierścionek; tym razem nie wytknął jubilerowi, że to on, zgodnie z tradycją, powinien mu go wsunąć na palec, choć spojrzenie, jakie przy tej okazji rzucił, było wystarczająco sugestywne.
- Nieco ciasny.
Chociaż po prawdzie pasował jak ulał i faktycznie, zgodnie z zapowiedzią, przylegał do skóry. Kleptomańskie skłonności kilku pracowników komisariatu nie zostaną zaspokojene, jeśli padnie im w oko ta błyskotka.
Stek zapukał do drzwi punktualnie pół godziny później. Oba pusta, dopominający się o uwagę swoich właścicielki żołądki jego obecność przywitały z ulgą.

___
zt x2
Arlo Havillard
Wiek : 31
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : saint fall
Zawód : detektyw policyjny, zaklinacz
River Silverthorn
ANATOMICZNA : 21
SIŁA WOLI : 13
PŻ : 167
CHARYZMA : 2
SPRAWNOŚĆ : 2
WIEDZA : 16
TALENTY : 17
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t1386-river-silverthorn-w-budowie#14858
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t1468-river-silverthorn#16520
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t1467-poczta-river#16519
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1492-rachunek-bankowy-river-silverthorn#17218
ANATOMICZNA : 21
SIŁA WOLI : 13
PŻ : 167
CHARYZMA : 2
SPRAWNOŚĆ : 2
WIEDZA : 16
TALENTY : 17
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t1386-river-silverthorn-w-budowie#14858
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t1468-river-silverthorn#16520
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t1467-poczta-river#16519
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1492-rachunek-bankowy-river-silverthorn#17218
7 maja 1985
   W zależności od tego, jak toczą się koleje życia, telefon z banku może być zwyczajnie kolejnym, zaprzątającym dzień połączeniem, zjadającym cenne minuty wolnego czasu — o ile takowy w ogóle istnieje. W niektórych przypadkach, niestety jest inaczej. Telefon z banku jest powodem, dla którego pospiesznie wybiega się z pomieszczenia, przepraszając, tak jak River dziś po południu, za drzwiami pokoju z pościelą i produktami czyszczącymi, ogryzając skórkę wokół paznokcia, przysłuchiwała się temu, co pracownik administracyjny lokalnej placówki miał jej do powiedzenia. Pewna była, że to znów finanse Georga, wypłynęły na wierzch jakieś długi, właśnie teraz, kiedy powoli zaczynała łapać rytm w spłacaniu ich — nie było to wcale łatwe, wymagało wielu wyrzeczeń, ale skrupulatnie, wykluczając wszelkie luksusy, zaczynała mieć na każdą z rat, opłacenie rachunków i skromne to skromne, ale życie. Kiedy mężczyzna po drugiej stronie urządzenia, przedstawiający się z silnym, południowym akcentem jako James, zaczął informować ją o wygasaniu umowy na wynajem skrytki w podziemnym sejfie, nie wiedziała, czy prędzej robi się jej zimno, czy gorąco, krew odpływa z twarzy, czy zaraz ciśnienie w skroniach zamyka się na jej głowie niewidzialnym imadłem.
   Skrytka. George miał skrytkę w sejfie, o której nie było jej wiadomo. Po rozłączeniu się długi czas wpatrywała się w wyciemniony ekran telefonu, ignorując rozerwany przy kciuku zadzior, pęczniejący kroplą krwi. Jaką, do kurwy nędzy, skrytkę?
   W banku pojawiła się dwanaście minut po otwarciu, pośród popijających pierwszą kawę doradców, była prosto po jednej z siedemnastogodzinnych zmian w szpitalu. Zmęczona, wkurwiona, domagająca się odpowiedzi. Plik dokumentów, który od dawna leżał zamknięty na dnie kredensu, akt zgonu, odpisy notarialne, wszystko, co mogło pozwolić jej zamknąć wszelkie sprawy, jakie George pozostawił po sobie jeszcze w tej rzeczywistości, kwadrans później spuchł potrójnie. Skrytka nie była duża, wypełniona jednak po brzegi szarymi folderami, opieczętowanymi symbolami, które jej nic nie mówiły, pęk listów, spiętych recepturką, kilka paragonów, niedbale wyrwanych z jakichś biednych książek stron. Przeglądała dokumenty, wychodząc na ulicę i nie mówiły jej zupełnie nic. Czuła, jakby to była jakaś pomyłka, jakiś błąd w systemie, jakby te teczki nie należały wcale do jej męża, przecież miałaby, chociaż mgliste ich wspomnienie. Na krawędzi decyzji wyrzucenia ich do kominka, w końcu dotarła do pliku listów i zatrzymała się w pół kroku, widząc powtarzające się wciąż i wciąż nazwisko nadawcy, nazwisko, które przecież dobrze znała.
Nazwisko znajdujące się na miedzianej plakietce, przykręconej przy drzwiach eleganckiej, odrestaurowanej niespełna dziesięć lat temu kamienicy, której przyglądała się od dobrego kwadransa, wciąż tuląc do siebie dokumenty, tak, jak chwyciła je pod pachę w banku, tak dalej, jakby jej przyrosły do żeber. Ile zajęło jej przyjście tu spod banku? Trudno powiedzieć, nie pamiętała drogi. W uszach brzęczał jej szmer rozstrojonego radioodbiornika, działała instynktownie.
   Pociągnęła nosem, dopalając papierosa i rzuciła go w brudny ściek, ciągnący krawędzią chodnika do studzienki. Mogło nie być go w domu, ale... mógł być.
Nacisnęła brzęczyk domofonu.
River Silverthorn
Wiek : 36
Odmienność : Słuchacz
Miejsce zamieszkania : Saint Fall, Hellridge
Zawód : ratowniczka w szpitalu im. Sary Madigan
Arlo Havillard
ODPYCHANIA : 5
POWSTANIA : 20
SIŁA WOLI : 5
PŻ : 169
CHARYZMA : 6
SPRAWNOŚĆ : 7
WIEDZA : 4
TALENTY : 24
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t1729-arlo-havillard#23861
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t1739-arlo-havillard#24099
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t1734-arlo-havillard#24078
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t1732-poczta-arlo-havillarda#24075
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f236-waterbury-place-5-8
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1733-rachunek-bankowy-arlo-havillard#24076
ODPYCHANIA : 5
POWSTANIA : 20
SIŁA WOLI : 5
PŻ : 169
CHARYZMA : 6
SPRAWNOŚĆ : 7
WIEDZA : 4
TALENTY : 24
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t1729-arlo-havillard#23861
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t1739-arlo-havillard#24099
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t1734-arlo-havillard#24078
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t1732-poczta-arlo-havillarda#24075
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f236-waterbury-place-5-8
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1733-rachunek-bankowy-arlo-havillard#24076
Papieros dogasł między wargami; strony akt zaszeleściły pod naporem palców; ciszę zakłóciło głośne, dudniące w uszach dzyń-dyzń telefonu, podwójnie irytujące, gdy w pomieszczeniu panował spokój. Nie zwlekając ani chwili dłużej, podniósł słuchawkę.
- Komisariat policji stanowej w Hellridge. W czym mogę pomoc?
Odpowiedział mu ciężki oddech po drugiej stronie aparatu, a potem dźwięk przerwanego połączenia. Kolejny głuchy telefon w tym tygodniu, jeden z wielu. Skwitował to głębszym wdechem.  
Odłożył słuchawkę na widełki i rozmasował kark. Myśl o tym, by się stąd wynieść, wtapiała się coraz głębiej w zakamarki umysłu. Systematycznie dojrzewała w nim ta decyzja. Był bliższy obiecania Evanowi, że Nowy Rok powitają w nowym mieszkaniu, w Bostonie, kilkadziesiąt kilometrów od małomiasteczkowego Saint Fall.
Wsunął do ust papierosa. Zaciągnął się nim ostatni raz; żar niemal dosięgnął filtra. Lektura kolejnych stron akt sprawy, która spędzała mu sen z powiek, pochłonęła go na dobre, aż w końcu stracił rachubę czasu.  \Zanurzony w rutynie, czasem zapomniał, który jest dzień tygodnia.
Komisariat opuścił dwie godziny później, po przeprowadzeniu dokładnej analizy dwóch, w wielu aspektach podobnych do siebie spraw, jedna miała miejsce ledwie początkiem marca, druga rozegrała się trzy lata temu. Nie mógł odsunąć do siebie wrażenie, że modus operandi sprawcy, w tych dwóch przypadkach, był zbieżny, ale nie mial za kim podzielić się tą refleksją. Venoir do pracy nie zajrzał od tygodnia, nie odbierał telefonu, nie odpowiadał na listy, nie dawał znaku życia. Lee powiadomił go oschle, że wziął tygodniowy urlop. Opuścił granice miasta? Wyjechał, by odetchnąć? Arlo wykluczył taką opcji. Nie uczyniłby tego bez zapowiedzi.
Chociaż dni były dłuższe i cieplejsze, a wiosna na dobre rozgościła się w Hellridge, to wraz ze słońcem, nie przyniosła podtrzymujących na duchu wieści. Niepokój na stałe przyległ do brukowanych uliczek miasta i stał się elementem codzienności. Malował się na twarzach przechodniów, których mijał. Dystans, jaki dzielił go od komendy do domu, jak zawsze pokonywał na piechotę. Miał więc nieco czasu, by skonfrontować się z własnymi przemyśleniami, odciąć się od pracy, nie zabierać ją do domu.
Tymczasem River od kilku chwili stała przed kamienicą i próbowała zmusić lokatorów mieszkania numer osiem przy Watebury Place 5 do reakcji na rozlegający się w mieszkaniu dźwięk domofony. Na próżno, w odpowiedzi otrzymała milczenie. Nikogo nie zastała, ale towarzyszył jej łut szczęścia – Arlo zjawił się na miejscu sekundy później. Dostrzegł ją, gdy w końcu fasada znajomego budynku rzuciła cień na jego sylwetkę.
- River? - zdziwienie przebiegające w tonie głosu Havillard nie było udawane, odcisnęło się także podwójną zmarszczką na czole, gdy podszedł na tyle blisko, by znaleźć się w zasięgu wzroku kobiety. – Co cię tu sprowadza?
Przyszła tu, by się z nim spotkać, a może, poza nim, utrzymywała znajomość z innym mieszkańcem kamienicy. Druga opcja wydała się Haviemu bardziej prawdopodobna. Kobieta nie składała mu przyjacielskich wizyt. Nie zajmowało mu czasu, jakby zupełnie nie wierzyła w ludzką bezinteresowność. Zwykle pojawiła się na progu jego mieszkania z jednego powodu - na jego prośbę, by go polatać. Dzisiaj na swojej drodze nie napotkał żadnej tragedii. Chciał to uczcić butelką schłodzonego piwa.
- Wejdziesz do środka? – Nie czekał na potwierdzenie. Otworzył drzwi na klatkę schodową i wpuścił ją przodem. Była zdenerwowana; opowiadał o tym sposób, w jakim trzymała, niemal pod sercem, plik dokumentów, jakby to on był powodem jej odwiedzin. Nie pojawiła się tu bez żadnego celu; komunikowała to zacięta ekspresja jej twarzy.
Arlo Havillard
Wiek : 31
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : saint fall
Zawód : detektyw policyjny, zaklinacz
River Silverthorn
ANATOMICZNA : 21
SIŁA WOLI : 13
PŻ : 167
CHARYZMA : 2
SPRAWNOŚĆ : 2
WIEDZA : 16
TALENTY : 17
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t1386-river-silverthorn-w-budowie#14858
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t1468-river-silverthorn#16520
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t1467-poczta-river#16519
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1492-rachunek-bankowy-river-silverthorn#17218
ANATOMICZNA : 21
SIŁA WOLI : 13
PŻ : 167
CHARYZMA : 2
SPRAWNOŚĆ : 2
WIEDZA : 16
TALENTY : 17
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t1386-river-silverthorn-w-budowie#14858
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t1468-river-silverthorn#16520
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t1467-poczta-river#16519
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1492-rachunek-bankowy-river-silverthorn#17218
   W świecie, w którym żyli, w rzeczywistości, która ich otaczała, kwestia pozornie błaha, jaką było nieokreślone przeczucie była znacznie bardziej zrozumiała i tolerowana, niż pomiędzy ludźmi, dla których czary były jedynie bujdą wysnutą z bajek. Odejmując palec od brzęczyka, przyglądała się chwilę zdartej skórce, marszcząc brwi w niemym zdziwieniu, bo nie mogła przypomnieć sobie kiedy do tego doszło. Takie krótkie momenty są jak kamień, prowokujący lawinę — jedna autoagresywna krzywda zmieniała się za chwilę w poczucie kompletnej utraty panowania nad własnym życiem, pojawiające się jak wielki cień za plecami, na którego źródło strach obejrzeć się przez ramię. Ściskała pod ramieniem teczki przez tę dłużącą się przez wieki sekundę, zamykając oczy i biorąc wdech, drugi, zanim to zimno i ten strach nie zostaną rozwiane dźwiękiem znajomego głosu.
   Obejrzała się na detektywa, którego tak bez zapowiedzi zdecydowała się nachodzić, nim rzeczywiście przemyślała tę decyzję. Dotarło do niej to, że tu jest, zakotwiczając myśli w rzeczywistości, a nie lękliwym gdybaniu, dopiero kiedy dostrzegła jego zawiniętą w płaszcz postać, twarz wcale niemniej zmęczoną niż jej własna, z uważnym wzrokiem złotych oczu, który wydawał się oczywistym dla kogoś, kto znał profesję Havillard'a. Patrzył na nią, ale jednocześnie zdawał się rejestrować wszystko wogół, w szczegółach, które jej samej nie zainteresowałyby nigdy.
   - Arlo. - przywitanie godne królów. Udowodnili sobie, że pamiętają swoje imiona.
   Odruchowo już, chyba pchana doświadczeniem, przyzwyczajeniami wykutymi w tych niemal przypadkowych, rozsiadnych w siatce dni miesięcy spotkań, przyjrzała mu się wzrokiem lekarza. Badawczo, kontrolnie. Spojrzenie na linię włosów, kolor warg, białka oczu czy nie przekrwione, kolor skóry, kiedy wyciągnął rękę do klamki to i stan dłoni. Czy był okazem zdrowia? Jedno i drugie wydawało się doskonale maskować swoje potencjalne problemu.
   - Wejdę. - powiedziała w końcu, choć nawet po tych słowach chwilę stała na wycieraczce, przyglądając mu się spod ciemnych brwi, jakby jeszcze ostatnich kilka oddechów boksowała się z jakąś myślą w swojej głowie.
   Odwracając od niego twarz gdzieś w kąt, w bok, spojrzeniem ślizgając się po ścianie, wyminęła go i ruszyła do mieszkania.
   Stojąc w przedpokoju, obserwowała pokój dzienny, kiedy pan domu dopełniał swoich małych rytuałów. Zostawienie kluczy w ich miejscu, odwieszenie płaszcza, odłożenie bibelotów na półkę. Patrzyła w głąb pomieszczenia, łapiąc się na tym, że nie wie, czy wygląda tak jak zawsze. Zazwyczaj, kiedy się tu pojawiała, stan i wystrój mieszkania nie interesowały jej szczególnie bardzo. Była tu na chwilę, robiła, co do niej należało i wychodziła, nie zadając pytań, bez uścisków i pożegnań jak prostytutka. Zmarszczyła lekko brwi, biorąc głębszy wdech i przecięła długim krokiem dywan, skutecznie zagłuszający skrzypienie gumowych podeszew chodaków, w których wyszła z pracy i których kompletnie nieświadomie nawet nie zmieniła na normalne obuwie. Spojrzenie przeczesało rzędy książek, jakby pomiędzy nimi mogła znaleźć dobre słowa albo chociaż trochę więcej odwagi, by zadać niezadawalne pytania, mające zaspokoić jej toksyczną ciekawość. Bała się odpowiedzi, bała się dowiedzieć, że była żoną kogoś, kto nie istniał, kto był tylko przykrywką Georga, którego nigdy nie znała.
   Odwróciła się do gospodarza i spojrzała mu w oczy, odrywając teczki od siebie z takim trudem, jakby jej rzeczywiście pod tym sercem już przyrosły, w geście niepewnej potrzeby podzielenia się tym, co znalazła. Chciała go spytać, czy wiedział, czy poznawał, czy widział te teczki, czy top on, czy nie on, czy jego ojciec, brat, kuzyn, ale wydawało się jej, że na chwilę zapomniała wszystkich języków. Mogła jedynie jak słaby na umyśle neandertalczyk potrząsnąć dziwnie ramieniem, w geście zachęcającym go do wzięcia dokumentów i zajrzenia w teczki, w listy. Podświadomie nie wątpiła w to, że był szalenie inteligentny, wierzyła i wiedziała, że wyczyta z tych skarbów więcej, niż ona kiedykolwiek by mogła. Nie tylko dlatego, że był to jego zawód, ale i dlatego, że koślawe zapiski o zaklinaniu mieściły się w spektrum jego zainteresowań.
River Silverthorn
Wiek : 36
Odmienność : Słuchacz
Miejsce zamieszkania : Saint Fall, Hellridge
Zawód : ratowniczka w szpitalu im. Sary Madigan
Arlo Havillard
ODPYCHANIA : 5
POWSTANIA : 20
SIŁA WOLI : 5
PŻ : 169
CHARYZMA : 6
SPRAWNOŚĆ : 7
WIEDZA : 4
TALENTY : 24
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t1729-arlo-havillard#23861
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t1739-arlo-havillard#24099
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t1734-arlo-havillard#24078
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t1732-poczta-arlo-havillarda#24075
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f236-waterbury-place-5-8
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1733-rachunek-bankowy-arlo-havillard#24076
ODPYCHANIA : 5
POWSTANIA : 20
SIŁA WOLI : 5
PŻ : 169
CHARYZMA : 6
SPRAWNOŚĆ : 7
WIEDZA : 4
TALENTY : 24
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t1729-arlo-havillard#23861
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t1739-arlo-havillard#24099
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t1734-arlo-havillard#24078
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t1732-poczta-arlo-havillarda#24075
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f236-waterbury-place-5-8
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1733-rachunek-bankowy-arlo-havillard#24076
Obuwie, jakie miała na nogach świadczyły o tym, że najprawdopodobniej w emocjach zapomniała założyć inne i przyszła do niego zaraz po dyżurze.
Nie był w stanie pozbyć się zawodowych nawyków, zbyt głęboko wtopiły się w jego skórę, stały się niekontrolowanym odruchem, równie prozaiczną czynnością, co oddychanie, dlatego, wyczulony na zachowanie odchodzące od normy, analizował jej ton głosu, gesty i słowa, które używała, jakby ograniczała ich przestrzeń pokoju przesłuchań i łączyło tylko jedna - ledwo napoczęte akta świeżo otwartej zbrodni. Nie była mu dłużna; jej wzrok był równie uważny, równie czujny. Badała go, oceniała stan jego zdrowia. Potrafił, całkiem umiejętnie, maskować napady migreny, które chciały odebrać mu kontrolę, a które były przykrą konsekwencją nadużywania magii. Zerkając ku niej, przez ramię, wargi Arlo na moment drgnęły, ale nie przeciął je żaden grymas, nawet uśmiech.
Towarzyszyło ich nieznośne, ciążące mu na sumieniu milczenia, gdy pokonali kondygnacje i znaleźli się przed drzwiami jego mieszkania. Otworzył je kluczem. Stelli nie była w środku, inaczej od progu powitałby ich pisk, którym chciała wielokrotnie wysadzić mu bębenki.
Odwiesił kurtkę, odłożył klucze na swoje miejsce, zerknął do kuchni. Krótka wiadomość - Stella jest ze mną. Wrócimy wieczorem. Ekspres już działa - przyczepiona została magnesem do lodówki.
- Napijesz się czegoś? Kawa, herbata, piwo? - podniósł głos, by, znajdująca się w salonie kobieta, mogła skorzystać nie zawsze oczywistego przejawu gościnności. Miał nadzieję, że wybierze piwo; jej wizyta, chyba, nie miała charakteru zawodowego, on też był po służbie.
Czuł na karku ciężar jej spojrzenia, dlatego nie przedłużał momentu konfrontacji i obrócił się, by w świetle lampy przyjrzeć się uważnie emocjom zamierającym na jej twarz, sekundy później ich oczy spotkały się na jednej wysokości. Chciał powiedzieć "nie stój tak, usiąść", ale nie przerywał ciszy, która otuliła ich szczelnie milczeniem. Chociaż przez chwile nie wiedział, jak intepretować jej zachowanie, czuł jedynie, jak napięcie tężeje w powietrzu, a od River bije niepewność wymieszana z bezradnością, nie czekał aż w końcu słowa zamierające w gardle odnajdą drogę do ust i odpowie na frapujące go pytanie co ją tu sprawdza. Kobiecy gest kobiety był wystarczająco czytelny, by bez słowa przejąć od niej teczki z ich zawartością. Zagadkowy powód jej wizyty musiał znajdować się w środku. Zanim ciekawość zwyciężyła z dobrymi manierami, powiedział to, co już wczesnej powinno opuścić jego gardło:
- Nie strój tak, usiąść.
Sam dostosował się do własnych słów - zatonął w miękkich objęciach fotela, z niemym, kotłującym się pod sklepieniem czaszki pytaniem: co to za dokumenty? Znalazła wśród rzeczy jednego z pacjentów niepokojące treści, które zaalarmowały ją na tyle, by nieoficjalnie, w kameralnym gronie, skonsultować je ze znajomym pracownikiem komisariatu?
Arlo sięgnął po jedną z teczek i ją otworzył. Listy, pełno listów zapełnione znajomych Havillardowi chara krem pisaka. Poznał go od razu.
- Skąd to masz? - zapytał, zapoznając się z treścią jednego z nich. Charakterystyczny kształt liter nie pozostawiał żadnych wątpliwości; list, który czytał, niewątpliwie został napisane ręką jego ojca.
W pierwszej chwili poczuł się tak, jak kiedyś, kiedy, bez nadzoru rodzica, zakradł się do garażu, gdzie mężczyzna składał swoje frankensteiny i, podążając za swoją intuicją, która jeszcze nigdy nie wywiodła go w pole, zerknął do jednej z szuflad w poszukiwaniu skonfiskowanej przez ojca fiolki z olejem tulipanowym. Zamiast niej natknął się na startem korespondencji, jaką ojciec prowadził w ramach swoich prac badawczych. Choć próbował, nie zaspokoił swojej ciekawości, nie zdołał zapoznać się z ich treścią. Ojcowski ton odbił się od sklepienia pomieszczenia, gdy, stojąc w progu, nakrył Arlo na gorącym uczynku. Francis nie wyciągnął bolesnych konsekwencji, jednakże nazajutrz zabezpieczył swoją przydomowa pracownie kilka rytuałami, żeby mieć pewność, że taka sytuacja się nie powtórzy.
Nigdy się nie powtórzyła, aż do dzisiaj. Arlo Nie wiedział, czy powinien zaznajamiać się z lekturą listów. Czytać cudzą korespondencje. Ojciec, jak każdy, miał swoje sekrety. Niektóre zapewne chciał zabrać do grobu.
- Jestem pewny, że ten list napisał mój ojciec. Kim jest odbiorca?
Georg Silverthorn. Podejrzewał, ze jej zmarłym mężem. Wspomniała o nim tylko dwa razy. Raz przypadkiem, mimochodem. Drugi, gdy wyznała mu, że boi się ludzi, u których zadłużył się mężczyzna. Arlo nigdy nie ciągnął ją za język. Nie chciał rozdrapywać starych ran.
Tym razem było inaczej. Pytania mnożyły się w głowie.
Skąd to wzięła? Gdzie to znalazła? W rzeczach męża, które postanowiła uporządkować? Czy to właśnie te listy były źródłem jej podenerwowania? Dlaczego ojciec utrzymywał kontakt z jej mężem? Mógł jedynie podejrzewać, po treści listu, że ku tej relacji popchnęły go zobowiązania zawodowe.
Arlo Havillard
Wiek : 31
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : saint fall
Zawód : detektyw policyjny, zaklinacz