Witaj,
Mistrz Gry
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t58-budowanie-postaci
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t179-listy-do-mistrza-gry
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t58-budowanie-postaci
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t179-listy-do-mistrza-gry
First topic message reminder :

Mała ślepa uliczka
Mała ślepa uliczka na końcu Sonk Road tylko pozornie wydaje się brudna i opuszczona. Ta "perła architektury" słynie z niesłychanej ilości bezdomnych kotów kręcących się w pobliżu w poszukiwaniu jedzenia. Co ciekawe - zwierzęta te są na tyle przyzwyczajone do ludzi, że chętnie przymilają się o kolejne głaski. Na ulicy króluje stary kocur bez ucha, na którego okoliczni mieszkańcy wołają Zabijaka. Według sąsiedzkich legend Zabijaka to chowaniec, który przed Laty zgubił swojego właściciela.

Mistrz Gry
Wiek :
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru sekty satanistycznej
Lyra Vandenberg
ILUZJI : 22
ODPYCHANIA : 5
SIŁA WOLI : 24
PŻ : 172
CHARYZMA : 19
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 9
TALENTY : 6
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t201-lyra-vandenberg#457
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t247-lyra-vandenberg#599
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t248-poczta-lyry-vandenberg#600
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f203-riverbend-st-1-13
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1059-rachunek-bankowy-vandenberg-lyra#9093
ILUZJI : 22
ODPYCHANIA : 5
SIŁA WOLI : 24
PŻ : 172
CHARYZMA : 19
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 9
TALENTY : 6
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t201-lyra-vandenberg#457
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t247-lyra-vandenberg#599
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t248-poczta-lyry-vandenberg#600
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f203-riverbend-st-1-13
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1059-rachunek-bankowy-vandenberg-lyra#9093
21 kwietnia, 1985

TW: przemoc wobec kobiet

W Sonk Road zapach oceanu to smród ścieków wpuszczanych do rzeki. Bryza ludzkiego zepsucia miesza się ze wciąż chłodnym, porannym powietrzem. Świt byłby dobrym punktem startowym — gdyby tylko nadchodził.

Zamiast niego, do zaułka zawitał typ spod ciemnej gwiazdy.

Dawno cię tu nie było, niunia.

Stwierdzenie — niestety — nieprawdziwe. Tu w kontekście tego konkretnego, ślepego zaułka miało jakieś podstawy; tu, jako w zatopionej dzielnicy ludzkiej moralności? Stąd nie potrafiła uciec, chociaż bardzo próbowała.

Zimno jest. Ryby słabo biorą.

Zabawne, Vandenberg. Ale uważaj, bo—

Znajoma intonacja słusznie ostrzegała. Kolega po fachu miał brzydką tendencję dociekać do źródła prawdy; źródła złotych łusek, które od kilku (kilkunastu?) miesięcy dostarczała mu w podobnych miejscach.

Gdzie ty je znajdujesz, tak właściwie?

Ostrzegawcza lampka powinna zaświecić w jej głowie. Życie nie zawsze — a raczej rzadko — toczy się tak, jak powinno. Dziś nie miał być wyjątkiem od tej reguły, a jej przykrym potwierdzeniem. Przypomnieniem, że na lądzie, łańcuch pokarmowy wygląda odwrotnie niż w oceanie.

Chciałbyś wiedzieć.

Ano — zrobił krok do przodu. Wydawał się większy, niż przed chwilą. — Chciałbym.

Walczyła z odruchem, by się nie cofnąć. Zawsze pytał, dzisiaj jednak robił to bardziej nachalnie, niż zazwyczaj.

Jeden wdech wystarczył, by udało jej się przywołać wiarygodną nonszalancję do głosu. Grunt to nie stracić go pod nogami; drapieżniki wyczuwają strach. Coś o tym wiedziała — ponoć sama była jednym.

Nie ma problemu — byłby problem i to ogromy; dla niej. — One i tak wolą, gdy jest więcej mięsa. Na pewno się ucieszą z odwiedzin.

Dostrzegła, jak wykrzywia twarz. Doskonale wiedziała, że robi to dla kasy — jeśli mógł zdobywać łuski bez ryzykowania życiem potyczką z syreną, to zawsze wybierze tę opcję. Nikt nie lubił — jesteś pewna, Vandenberg? — niepotrzebnie nim ryzykować. Woleli, gdy ktoś robił to za nich.

Dobra, dobra. Po prostu przestań się bujać z dostawą. Też mam zobowiązania.

Pokiwała głową. Tak jest, szefie. Nie zmieniało to nic — wydobycie łusek nie jest takie łatwe, gdy trzeba się martwić o stan ogona. Maksymalnie, ile jest w stanie wytrzymać, to trzy przy jednej próbie — i to pod warunkiem, że każda będzie udana. Warunek rzadko spełniany.

Nie wspominając o tym, że koniec świata trochę ograniczył jej możliwości czasowe.

W milczeniu podała mu woreczek z dwoma, ostatnimi łuskami, jakie miała w zapasie. Był wyjątkowo ostrożny, gdy brał je do ręki. Sześćset dolarów nie chodziło piechotą — ani dla niego, ani dla niej. Nie płacił jej oczywiście pełnej ceny rynkowej. Nazywał to podatkiem od zmniejszonego ryzyka, a ona wolała nie pytać, jak wyglądało pełne ryzyko.

Duże jest zainteresowanie? Mogłabym—

Podniósł na nią spojrzenie. Nie była pewna, czy z zaciekawienia, czy irytacji, że znowu się odzywa. Kolega — w głowie nazywała go Calvin, ale niekoniecznie wymieniali się imionami, po prostu do niego pasowało — nie raz dał jej do zrozumienia, że mówi zbyt dużo.

—mogłabym zdobyć więcej, jeśli masz wielu klientów.

Wyraźnie się rozluźnił wizją większego zamówienia.

Ano, jest jeden taki — zaczął, chowając ostrożnie łuski do torby i przeliczając między palcami banknoty. — Strasznie zafiksowany, ponoć się zadeklarował, że jak ktoś mu ogarnie sto łusek, to czterdzieści koła zapłaci.

Szybka matematyka; to znacznie więcej na łuskę, niż zazwyczaj. Jeszcze szybsza matematyka; to ryzyko znacznie większe, niż zazwyczaj. Ciężko byłoby wydobyć tyle z jednej syreny — nawet martwej. Nawet przebite harpunem, wracają do stanu domyślnego — ludzkiego. Kłusownicy często o tym zapominali; że po drugiej stronie jest człowiek.

Haczyk jest taki, że chce je na wczoraj. Wszystkim siadło to na bani i już wydali w głowie hajs. Szukają okazji, by zajebać towar drugiego. Albo dostawców.

Uśmiechnął się kpiąco, jakby miał opowiedzieć zaraz jakiś żart, tyle że nikomu nie było do śmiechu. Jej w szczególności.

Uważaj, mała, jeszcze cię ktoś zaatakuje za rogiem i wyciągnie z tych ślicznych usteczek, gdzie masz rybie źródełko.

Nie brzmiało to jak przestroga — bardziej, jak groźba, którą bardzo poważnie rozważał. Lyra była dla niego wygodną opcją — stałą dostawą łusek naprawdę dobrej jakości. Nawet nie pytał, dlaczego wszystkie mają podobny kolor. Najpewniej wolał nie wiedzieć, ale miał swoje teorie. Nie zmieniało to jednak prawdy uniwersalnej. Każdy na końcu wybierze czubek własnego nosa.

Zacisnęła zęby; próbowała, naprawdę próbowała się powstrzymać, ale—

Miło, że ostrzegasz.

Ano. Nie każdy byłby tak miły, wiesz? — przekrzywił głowę, przypatrując się jej uważnie. Nie podobało jej się to, że sprawiał wrażenie, jakby się nad czymś zastanawiał. Wolała go niemyślącego. — Inni by już dawno ucięli pośrednika, ale nawet cię lubię — masz ładną buzię, chociaż za dużo nią klepiesz. Szkoda byłoby ją uszkodzić.

Urocze — szybciej odpowiedziała, nim zdążyła przewidzieć tego konsekwencje.

Powiedziałem, że byłoby szkoda — kolejny krok w jej stronę. Byli w Sonk Road; to oceanu daleko, a podłoże nie było śliskie. Tym razem groźba mogłaby się spełnić. — Nie, że tego nie zrobię, jak mnie wkurwisz, więc lepiej mnie nie wkurwiaj, co?

Vandneberg, przestań—

Ostrzegawcza syrena znajomego szczekania wyła w jej głowie, ale było już za późno. Mężczyzna zdecydował, co zrobi, jeszcze zanim otworzyła usta.

Może popracuj nad—

Uderzyła z głuchym trzaskiem o ścianę budynku. W tym momencie albo w Sonk Road było trzęsienie ziemi, albo ona oberwała za mocno w tył głowy, popchnięta z impetem wolną od dolarów ręką. Mężczyzn zrobiło się trzech, a ona wciąż była jedna.

—samokontrolą.

Stul pysk.

Tym razem nie dał szansy na odpowiedź, chwytając w uścisk jej twarz. Grube palce wbiły się boleśnie w żuchwę, a ona próbowała skupić wzrok na tyle, by przestało jej się troić przed oczami.

Dotarło?

Chciała pokiwać głową; nie było widać, ale na jej szczęście, było czuć. Rozluźnił uścisk, klepiąc — uderzając, nazywajmy rzeczy po imieniu — ją w policzek. Twarz sama przechyliła się na bok, pod wpływem impetu.

Dotarło — odpowiedziała. Skóra na policzku piekła, gdy dotknęła jej dłonią.

Zachowuj się, to ci nawet odpalę więcej za następne. O ile dostarczysz mi je na początku miesiąca. Jak nie, to—

Zacisnął pięść na banknotach, zgniatając ze sobą papier. Ręka wprawiona w ruch miała jeden cel i precyzyjnie wylądowała tam, gdzie pod warstwą ubrań czekało znamię czarownicy. Pentakl zadrżał; rozgrzał się, jakby sam próbował ją namówić do ataku.

To byłoby bardzo bolesne samobójstwo, a teraz tak naprawdę jeszcze nie bolało — jedynie duma ucierpiała, gdy musiała chwycić pomiętą wypłatę.

Sonk Road nie jest takie duże, jak ci się wydaje — odsunął się, zupełnie, jakby nic z tego nie miało miejsca. — Wychujasz mnie jeszcze raz z terminem i tym razem ja przyjdę do ciebie.

Pokiwała głową, myśląc o tych wszystkich rytuałach w swoim mieszkaniu i poczuła, że nie jest to nawet w ułamku wystarczające.

Następnym razem weźmie na spacer psa.

Lyra z tematu
Lyra Vandenberg
Wiek : 27
Odmienność : Syrena
Miejsce zamieszkania : SAINT FALL, SONK ROAD
Zawód : aktorka, anonimowy dawca łusek, dostawca morskich skarbów