Witaj,
Mistrz Gry
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t58-budowanie-postaci
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t179-listy-do-mistrza-gry
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t58-budowanie-postaci
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t179-listy-do-mistrza-gry
Sala ćwiczeń
Jedno z dwóch głównych pomieszczeń Ośrodka odznacza się na tle pozostałych całkowitym brakiem umeblowania czy wystroju. W zależności od aktualnie organizowanych zajęć, na w sali ćwiczeń mogą znaleźć się rekwizyty lub maty, ale poza tym to przestronne, puste pomieszczenie, którego punktem charakterystycznym są plamy światła przesączające się przez kwadratowe, nieregularnie rozmieszczone otwory w przyciemnionych oknach — zabieg, na pierwszy rzut oka celowy, sugeruje, że wnętrze sali w zależności od potrzeb może zostać zupełnie zaciemnione. Pod północną ścianą pomieszczenia znajduje się sparingowy oktagon, na którym przeprowadzane są bardziej zaawansowane ćwiczenia w walce wręcz bądź magicznej.
Mistrz Gry
Wiek :
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru sekty satanistycznej
Barnaby Williamson
ANATOMICZNA : 5
ODPYCHANIA : 33
WARIACYJNA : 1
SIŁA WOLI : 11
PŻ : 189
CHARYZMA : 8
SPRAWNOŚĆ : 14
WIEDZA : 5
TALENTY : 16
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t285-barnaby-williamson#794
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t404-barnaby-williamson#1290
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t405-poczta-barnaby-ego-williamsona
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f107-ulica-staromiejska-9-6
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1062-rachunek-barnaby-williamson
ANATOMICZNA : 5
ODPYCHANIA : 33
WARIACYJNA : 1
SIŁA WOLI : 11
PŻ : 189
CHARYZMA : 8
SPRAWNOŚĆ : 14
WIEDZA : 5
TALENTY : 16
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t285-barnaby-williamson#794
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t404-barnaby-williamson#1290
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t405-poczta-barnaby-ego-williamsona
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f107-ulica-staromiejska-9-6
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1062-rachunek-barnaby-williamson
13 — V — 1985

Świeża plama na mapie Deadberry — punkt koloru krwi, w którego korytarzach nadal czuć świeżość. Farba, środki czystości, aceton, subtelny odorek magii, szelest zielonych — miejsca w samym sercu ciasnych dzielnic nie powstają z niczego, u ich fundamentów zawsze leży pieniądz. Ośrodek to prawdopodobnie jeden z nielicznych przykładów, gdzie ten pieniądz próbuje zrobić coś dobrego; dla dzielnicy, magicznego społeczeństwa, Kręgu?
Po co wybierać.
Podobno we wnętrzu nie można palić; od otwarcia minęły niespełna dwa tygodnie, Williamson dziesięć razy zdążył złamać zakaz i właśnie był w połowie jedenastego — papieros w ustach rozżarzał się i przygasał w takt tylko sobie znanej melodii. Gdyby miał zgadywać, czego słuchałaby wetknięta w kieszeń kurtki paczka Lucky Strike, odparłby, że Johnny'ego Cash; Ring of fire, tyle, że nie do końca — sparingowe serce ośrodka miało kształt oktagonu.
Carter — echo kroków, echo słów, echa ech — zdążył zgasić papierosa, odwiesić kurtkę i oszacować szanse na zwycięstwo — pół na pół to uczciwa oferta. — Witam w podziemnym kręgu.
Z kręgu obecne były tylko nazwiska, z podziemi — półmrok rozświetlany przez nierówno rozsiane okna. Plamy światła przesączały się przez kilka kwadratów w wysokiej ścianie, zamieniając podłogę w szachownicę; kto był w tej grze gońcem, kto królem, kto wieżą, kto pomylił planszę i przyszedł z pionkami do chińczyka?
Oprowadzić cię? — od pustego wnętrza — to pół—sala, pół—hala; zamiast zbędnych mebli, mnóstwo niezbędnej przestrzeni — słowa odbijały się warstwami. Skinięcie głową wskazało na środek pomieszczenia; w kwadratowych plamach światła wirowały drobinki kurzu. — Tutaj się bijemy, a tam—
W kącie sali wstawiono cudo, które Williamson — dzieckiem przestał być w dzieciństwie, ale dziecięcego entuzjazmu do magii odpychania z krwi nie wydrze żadna data w metryczce — przetestował pierwszego wieczora po dotarciu do ośrodka. Sparingowy oktagon był zmyślnym połączeniem teorii magii z praktyką; pozwalał na obserwowanie pojedynków bez zagrożenia dla zgromadzonego wokół tłumku.
Tam się napierdalamy.
Dziś byli sami; ucierpieć mogli jedynie oni sami.
Saint Fall dopiero budziło się do życia, ale gwardia nigdy nie śpi — ośrodek od kazamaty oddzielało tylko kilka ulic i Williamson mógł tylko zgadywać, z którego kierunku nadeszła Carter. Dopiero teraz wzrok zatrzymał się na niej na dłużej; jawne oznaki zmęczenia to nic nowego. Carter, wyglądasz jak gówno to stwierdzenie, za które można stracić pół twarzy — i to tylko, kiedy chybi.
Uwagę zachował dla siebie; zmarszczenia brwi nie zdążył.
Jakie zasady?
Czarna Gwardia traciła żołnierzy na porządku tygodniowym — za wykluczenie gwardzisty ze służby, bo nie wyznaczono granicy na treningu, zsyłano na tygodniowe czyszczenie prycz w lochach z gówna.
Do odklepania, odebrania pentakla, piątej rany otwartej?
Tyle możliwości, tak wiele potencjału i tylko jeden cel — poderwać magię odpychania do tego, do czego została stworzona.
Barnaby Williamson
Wiek : 33
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : Stare Miasto
Zawód : oficer oddziału Czyścicieli w Czarnej Gwardii
Judith Carter
ANATOMICZNA : 1
NATURY : 5
ODPYCHANIA : 24
WARIACYJNA : 1
SIŁA WOLI : 20
PŻ : 190
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 10
WIEDZA : 13
TALENTY : 24
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t381-judith-carter
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t424-judith-carter#1425
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t785-hey-jude
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t423-skrzynka-judith#1424
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f118-red-bear-stronghold
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1056-rachunek-bankowy-judith-carter
ANATOMICZNA : 1
NATURY : 5
ODPYCHANIA : 24
WARIACYJNA : 1
SIŁA WOLI : 20
PŻ : 190
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 10
WIEDZA : 13
TALENTY : 24
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t381-judith-carter
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t424-judith-carter#1425
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t785-hey-jude
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t423-skrzynka-judith#1424
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f118-red-bear-stronghold
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1056-rachunek-bankowy-judith-carter
A więc tu się znalazły te wszystkie zebrane pieniądze.
No-no, muszę przyznać, gdybym była bardziej naiwna, nawet bym pomyślała, że gest bardzo szlachetny. Na szczęście umiem czasem spoglądać dalekosiężnie, na przykład na koniec czerwca i zaznaczoną zapewne na czerwono datę w kalendarzu każdego Williamsona, oznaczającą jedno – wybory.
Jedno magiczne słowo powodujące, że nagle politycy zaczynają gadać ludzkim głosem.
Tego konkretnego Williamsona lubię dlatego, że nie jest typowym Williamsonem. Gdyby był, być może nie wytrzymałabym z nim pół minuty. Oczywiście zakładając, że pierdoliłby o polityce – z jakiegoś powodu nasze rodziny się lubią; może z czystej przedsiębiorczości. Jak to Sebastian ostatnio ujął, dobrze jest żyć dobrze z Carterami czy coś takiego. Urokliwe hasełko, gdyby to nie był Sebastian, nawet bym się zaśmiała.
Wracając.
Inicjatywa dobra i szlachetna – czasy są chujowe i bardzo niebezpieczne. Zawsze uważałam, że warto jest umieć się bronić, stąd też nawet jeśli myśl była interesowna, ostatecznie przysłuży się dobru czarowników – a więc nie mam nic do gadania, do pyskowania też nie, nawet nie skrzywię się bardziej niż zazwyczaj.
Carter wita mnie w progu, a ja witam się z skinieniem głowy, spoglądając na fajka między wargami Williamsona. Dość wymowna tabliczka obok nas krzyczy o zakazie palenia, a mi tylko warga drga w tym rozbawieniu. Tak się szanuje publiczne pieniądze, co?
Dobra, obiecuję, to ostatni żart (narzekanie?) z polityków i podatków.
(Wcale nie).
No prowadź po tym nowym królestwie – rzucam mu z rozbawieniem, wchodząc dalej. Sale pachniały wręcz świeżością, co kontrastowało dość mocno z salami, które znam z Kazamaty (osobiście wyrąbałam dziurę w jednej z nich), że aż prawie nie mogę się przyzwyczaić. – I najważniejsze, z czego są te ściany? – Kolega pyta. – Mam nadzieję, że są lepsze niż w Kazamacie. Ktoś tam ostatnio wyjebał niezłą dziurę, nie wiem, czy widziałeś, fajny skrót się zrobił.
Bardzo.
Gdybym nie musiała go jeszcze opłacać naprawianiem naprędce kubka jednej szychy, bo mu się potłukł od strzelających odłamków.
Macie tu sale praktycznie do wszystkiego.
Powiedziałabym, że ktoś doświadczony je projektował, ale nawet nie wiem, czy Williamsonowie wiedzą, że ten konkretny Williamson jest Gwardzistą i mógł służyć za poradę praktyczną.
Ciekawe. Może będę tutaj wracać, zamierzam nad sobą popracować. Szczególnie odkąd prawie powiesiłam się na własnym zaklęciu i jedna gówniara miotała czarami z magii iluzji. Niebezpieczne skurwysyństwo, muszę znaleźć sposób, żeby się przed tym zabezpieczyć.
Zacznę od spędzenia nieco więcej czasu z magią odpychania i wszelką możliwą formą obrony.
Stajemy w końcu w jednej z sal, która będzie nam dzisiaj przeznaczona do naszego małego sparingu. Ostatnio lałam się (nie licząc bandy małoletnich heretyków i Lanthiera) z Hudsonem i Sebastianem, czyli to praktycznie nie była żadna walka. Z Williamsonem mogę pozwolić sobie na więcej; ani on nie popuści, ani ja nie popuszczę.
Do odklepania – zarządzam, zabierając się już za podwijanie rękawów mojej koszuli. Do nieprzytomności brzmi zbyt mocno jak na pierwszy raz (nie wiem, czy Williamson lubi na ostro), więc pozwólmy się rozkręcić.
Coś mokrego nagle prześlizguje się po moim ramieniu i dopiero wtedy skupiam wzrok na swoich palcach.
Kurwa – syczę pod nosem.
Już mi się to zdarzyło, po raz pierwszy tuż po tym, jak wróciłam do Sebastiana po otwarciu Wrót Piekieł. Nie miałam wątpliwości, dlaczego się to dzieje, ale nie wiedziałam też, kiedy przestanie się dziać. Czy przestanie się dziać. Rytuał, który wtedy odprawiałam, zbyt mocno mnie poskładał; może część tak nieopisanej mocy już zawsze będzie zatruwać moje ciało.
Trudno. To tylko ciało. Dusza wciąż jest nietknięta i podąży do Lucyfera w swoim czasie. Nie mam czym się przejmować.
Chyba że tym, że przytrafia mi się to przy osobie niewtajemniczonej i jest to problem. Opuszki palców u obu dłoni pokrywają się ciemną, leistą mazią przypominającą smołę, a wargi wyglądają wystarczająco karykaturalnie; mniej więcej tak, jakbym wysmarowała je czarną szminką albo nagle zaczęła cierpieć na syndrom kłamcy.
Przejeżdżam odkrytym przedramieniem po ustach, zgarniając tę maź z ust – naturalny kolor zaczyna ponownie się przebijać pomiędzy czarnym płynem.
W ramach oprowadzania możesz zaprowadzić mnie do kibla.
Już się raczej nie wyłgam ani nie wmówię mu, że tego nie widział.
Więc tylko spokój nas uratuje.

Rzuty na konsekwencje po evencie:
zatrucie - 1, czarna maź activated | klaustrofobia - 4, przynajmniej nie mdlejemy
Judith Carter
Wiek : 48
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : Cripple Rock
Zawód : Sumienna - Czarna Gwardia
Barnaby Williamson
ANATOMICZNA : 5
ODPYCHANIA : 33
WARIACYJNA : 1
SIŁA WOLI : 11
PŻ : 189
CHARYZMA : 8
SPRAWNOŚĆ : 14
WIEDZA : 5
TALENTY : 16
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t285-barnaby-williamson#794
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t404-barnaby-williamson#1290
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t405-poczta-barnaby-ego-williamsona
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f107-ulica-staromiejska-9-6
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1062-rachunek-barnaby-williamson
ANATOMICZNA : 5
ODPYCHANIA : 33
WARIACYJNA : 1
SIŁA WOLI : 11
PŻ : 189
CHARYZMA : 8
SPRAWNOŚĆ : 14
WIEDZA : 5
TALENTY : 16
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t285-barnaby-williamson#794
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t404-barnaby-williamson#1290
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t405-poczta-barnaby-ego-williamsona
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f107-ulica-staromiejska-9-6
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1062-rachunek-barnaby-williamson
Dzień dobry; ma pani chwilę, żeby porozmawiać o naszym panu i zbawcy Ronaldzie Williamson?
Ośrodek cuchnął pieniędzmi, świeżą farbą i polityką — ta ostatnia milczała, kiedy mówił Barnaby, ale nawet cisza bywa nośnikiem; ostatnie dni czerwca rezonowały w korytarzach, salach ćwiczeń, biurach, w ścianach i sufitach.
Każdy centymetr kwadratowy tego miejsca miał być dowodem na skuteczność kandydata na burmistrza, który — jeśli rozegra to mądrze, a intelektu Ronaldowi nie odmówi nikt — z dniem pierwszego lipca przekreśli pierwsze słowo; zostanie po—prostu—burmistrz.
Dobre pytanie, Carter — ściany mają uszy — na dźwięk słów Judith, spociły się pod farbą. — Są na gwarancji, więc napierdalaj do woli. Tylko nie w nośną, to byłaby defraudacja pieniędzy podatników.
Poprawka — defraudacja pieniędzy podebranych z portfeli Kręgu.
Poprawka do poprawki — napierdalaj w co chcesz, Carter.
Wycieczka krajoznawcza dobiegła końca w przedsionku przemocy; sala ćwiczeń była klejnotem koronnym — nie dlatego, że w sparingowym oktagonie wszystkie chwyty dozwolone; nawet te z klejnotami w tytule — Ośrodka i owocem kilku(nastu) sugestii Barnaby'ego. Williamsonowie wiedzieli — przynajmniej ci, którzy powinni; rodzeństwo, rodzice, sam Ronald — o praktycznej wiedzy wyniesionej z trzewi kazamaty; wszystko, co w tym budynku, było odświeżonym projektem tamtejszych sal.
Polityka polityką, ale tego — umiejętności obrony samych siebie — nie nauczy żadna mównica; Barnaby złożył odznakę dla tej misji — do kazamaty bliżej z Ośrodka niż komisariatu.
Dziś mieli przetestować wytrzymałość tynku; Carter podwinęła rękawy, Williamson zsunął przez głowę bluzę — zaplątany między kaptur, jeden ze sznurków przy nim i własną wersję kurwa, przegapił inauguracyjny moment objawienia. Cztery sekundy temu Judith była gotowa do walki; teraz opływała czernią.
Cisza; wdech; spojrzenie — wzrok Williamsona przesunął się z koniuszków palców Carter na pociemniałe usta. Skłamałby — idzie mu coraz lepiej — że to pierwszy raz, kiedy widzi coś podobnego; skłamałby udając, że nie zauważył wcale, więc—
Zatrucie? — czarne, gęste, znajome; pod koniec lutego — w połowie małego końca świata — Williamson zachłysnął się czymś podobnym. Nikt nie ostrzegł, że w cenie poczęstunku dostanie bilet na spontaniczną randkę z żoną; było prawie miło.
Ona martwa, on opętany.
Carter nie wygląda na kogoś, kto w czasie rzeczywistym odwiedza nieświętej pamięci męża — czerń na jej ustach to zakładowy bonus; zamiast owocowych czwartków, maziowe środy.
Nieźle, Carter. Widzieliśmy się—
W Deadberry wieczorową porą; gdzieś pomiędzy tamtą misją i dzisiejszą nie—randką, świat znów zatelepał się w posadach i wypluł na powierzchnię nową porcję magii — Czyściciele każdego dnia natykali się na niemagicznych, którzy widzieli zbyt wiele i czarowników, którzy nie byli pewni, co właściwie zobaczyli.
Trzy tygodnie temu i jedyną czernią — właściwie dwoma; Czarna Gwardia to narrator domyślny — był proch strzelniczy.
Postrzelony przez Judith diler pewnie zdążył zapomnieć, jak wygląda słońce — kazamata to głęboka dziura z wieloma kanałami.
Widok mazi na dłoniach i ustach w każdym innym — w każdym, kto nie wiedział, czym Carter para się zawodowo — wzbudziłby mechaniczną serię niewygodnych pytań. Williamson przepracowywał ten obraz na własnej częstotliwości; nie pytał co to? Zmarszczone brwi sygnalizowały dlaczego tak szybko? Nadgodziny wśród Sumiennych? Wzmożona ilość rytuałów? Narażenie na nieprzefiltrowane, magiczne zjawisko? Pytania pomnożone przez ciszę; dopiero smuga na odsłoniętym przedramieniu wprawiła usta w ruch.
Wyślę ci mieszankę do naparu. Smakuje szczynami, cuchnie szczynami i ma kolor szczyn, ale jeśli się skupisz, możesz udawać, że to szampan — nie leczyła objawów, ale wspomagała oczyszczanie organizmu; pomogło jemu, pomogło Vandenberg, powinno pomóc—
Za drzwiami w lewo.
Tylko spokój ich uratuje; ten w głosie Williamsona był potwierdzeniem, którego Carter mogła podświadomie szukać — widziałem, ale rozumiem; przejebana robota, co?
Kiedy wrócisz — bo to nie kwestia jeśli; trzeba znacznie więcej niż trochę węglowej plwociny, żeby zatrzymać Carter w damskiej toalecie — był na tyle subtelny, żeby nie sugerować wspólnego spaceru do umywalki — zamiast dzień dobry, sprzedaj mi zaklęcie.
Przed chwilą doznała spontanicznych objawów podwyższonego zatrucia magicznego i każdy medyk zasugerowałby jej Trzy Wielkie O — Odpoczynek, Odespanie, Odtruwanie. Williamson magicynę znał, ale lekarz z niego taki, jak z jego brata farmer; kiedyś, żeby sprawdzić czucie w nodze, wbił w nią nóż.
Zabolało, więc poczuł — diagnoza była trafna.
Barnaby Williamson
Wiek : 33
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : Stare Miasto
Zawód : oficer oddziału Czyścicieli w Czarnej Gwardii
Judith Carter
ANATOMICZNA : 1
NATURY : 5
ODPYCHANIA : 24
WARIACYJNA : 1
SIŁA WOLI : 20
PŻ : 190
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 10
WIEDZA : 13
TALENTY : 24
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t381-judith-carter
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t424-judith-carter#1425
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t785-hey-jude
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t423-skrzynka-judith#1424
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f118-red-bear-stronghold
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1056-rachunek-bankowy-judith-carter
ANATOMICZNA : 1
NATURY : 5
ODPYCHANIA : 24
WARIACYJNA : 1
SIŁA WOLI : 20
PŻ : 190
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 10
WIEDZA : 13
TALENTY : 24
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t381-judith-carter
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t424-judith-carter#1425
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t785-hey-jude
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t423-skrzynka-judith#1424
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f118-red-bear-stronghold
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1056-rachunek-bankowy-judith-carter
Nie wiem, czy dają nam inne rodzaje gwarancji, ale gdy ostatnio sprawdzałam, to kompletne zesranie czegoś już jej nie obowiązywało.
To po pierwsze, po drugie – jak ściany mogą być na gwarancji? Jak gwarancja działała na ściany? Czy na gwarancji był cały budynek? Tyle pytań, tak mało odpowiedzi, bo i tak nic z nich nie jest ważne w tej chwili. Tamto zaklęcie było wyjątkowym pechem, a jak wszyscy doskonale wiemy – magia bywa kapryśna, niebezpieczna i nieprzewidywalna, a opanowanie jej jest niemałą sztuką. Gwardziści są inną formą człowieka, lecz wciąż człowieka. Może znamy ją w pewnym sensie lepiej, lecz ryzyko obcowania z nią nadal pozostawało takie samo.
Sala ćwiczeń była bardzo przestronnym miejscem docelowym. Nie rozglądam się na boki, nawet nie zdążam zająć własnego miejsca, bo w tym momencie z ust i palców cieknie mi czarna maź, i to przed oczami Williamsona, który powinien widzieć jak najmniej z tego, co właśnie się ze mną dzieje.
I, na szczęście, sam dochodzi do odpowiedniego wniosku, nawet jeśli po drodze zapewne musi zrobić niezłą kurwę z logiki.
Mhm – przytakuję mu niemrawo, wycierając jeszcze raz usta przedramieniem dla pewności. Metaliczny posmak znów wkurwia moje kubki smakowe i sprawia, że zaczynam doceniać ten przysmak polskiej kuchni, który wyglądał jak gówno okraszone cebulką. Nasza jedna z pierwszych i nieświadomych randek z Sebastianem. Teraz byłaby nawet zabawna.
Kolejne przedramię zyskuje barwę pasty do butów, a mój wzrok podnosi się na Williamsona, gdy ten zaczyna za mocno analizować, kiedy się ostatnio widzieliśmy i jak bardzo po mnie nie było widać zatrucia. Ano nie było, bo wtedy jeszcze nie otwierałam Wrót Piekieł. Taka mała zależność.
Powiedziałabym Ci, Williamson, ale, z całym szacunkiem, nie mam co do Ciebie pewności. Chociaż pracujemy razem dla Kościoła, nigdy o nim nie rozmawialiśmy, śmieszne, co?
Prycham krótko i kręcę  głową.
Niedawno byłam na odtruwaniu. – Nie było mnie dobry tydzień, bo poza zatruciem, o wiele bardziej widoczna była niesprawna ręka, sina aż po łokieć. Po tygodniowych zabiegach wróciła do naturalnego koloru i pełni sprawności, a ja mogłam odetchnąć z ulgą, bo i przywrócili mnie do działania w terenie, i mogłam ponownie posługiwać się bronią palną bez obawy, że nie dam rady nacisnąć na spust, bo akurat mi mięśnie nie zadziałają. – Jeden rytuał wyszedł mi bokiem, w końcu przejdzie.
Albo i nie. Właściwie nie wiemy tego ani ja, ani Sebastian, ani Frank, ani Imani – nikt, kto tamtego dnia był przy Wrotach Piekieł i je otwierał. Może po prostu będę musiała z tym żyć. Chociaż przypuszczam, że po prostu organizm się musi sam oczyścić i wyrzucić to, co zostało wtedy w środku. Ja miałam wyjątkowego pecha, mogłam tam zdechnąć.
Nie pierwszy raz (choć pierwszy tak drastyczny i tak często). I pewnie nie ostatni.
Kiwam głową i kieruję już kroki w stronę wyjścia, kiedy słyszę pożegnalne słowa Williamsona.
Kącik ust drga lekko, a ja kontynuuję swoją podróż do łazienki, żeby to gówno z siebie zmyć.

Idziemy do kostnicy
Judith Carter
Wiek : 48
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : Cripple Rock
Zawód : Sumienna - Czarna Gwardia