Witaj,
Mistrz Gry
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t58-budowanie-postaci
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t179-listy-do-mistrza-gry
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t58-budowanie-postaci
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t179-listy-do-mistrza-gry
First topic message reminder :

PERŁOWE ŁUKI
Są jednym z najstarszych i najbardziej zagadkowych miejsc w całym Deadberry; Perłowe łuki, niepozorne z daleka i imponujące po bliższym poznaniu, to zbiegające się z sobą drewniane konstrukcje, które od lat — tak wielu, że nawet najstarsi mieszkańcy miasta mogą to potwierdzić — oplata krystalicznie biały, nigdy niewiędnący bluszcz. Nawet w najsroższe zimy Perłowe łuki nie poddają się mrozom; ich kwiaty nie więdną ani nie kurczą się w sobie, wedle legendy swoją siłę czerpiąc z magii natury, którą ktoś przed wiekami zaklął pod powierzchnią tutejszego spłachetka ziemi. Pod Perłowymi łukami postawiono ławkę, która zwykle zajmowana jest przez pary zakochanych — dzięki oddaleniu od centrum niewielkiego parku, białe kwiaty często są świadkami największych tajemnic czarowników.
Mistrz Gry
Wiek :
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru sekty satanistycznej
Cecil Fogarty
ANATOMICZNA : 20
ILUZJI : 8
SIŁA WOLI : 15
PŻ : 179
CHARYZMA : 15
SPRAWNOŚĆ : 7
WIEDZA : 5
TALENTY : 10
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t175-cecil-fogarty#374
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t250-cecil-fogarty#619
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t251-cecil-fogarty#620
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t281-poczta-cecila-fogarty-ego#776
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f192-arcanum-14-7
ANATOMICZNA : 20
ILUZJI : 8
SIŁA WOLI : 15
PŻ : 179
CHARYZMA : 15
SPRAWNOŚĆ : 7
WIEDZA : 5
TALENTY : 10
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t175-cecil-fogarty#374
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t250-cecil-fogarty#619
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t251-cecil-fogarty#620
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t281-poczta-cecila-fogarty-ego#776
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f192-arcanum-14-7
Carl - niepozorny, niezapadający w pamięć  -nie pozostawił sobie ani pozytywnego, ani negatywnego pierwszego wrażenia. Szybko rozpuszczał się w strugach ulotnej pamięci.
Marcus Verity stanowił jego zupełne przeciwieństwo. Nieustępliwy, z wybrakowanym kręgosłupem moralnym, wspinający się po szczeblach zawodowej kariery, dbający o swoją prezencje, elokwentny, lubiący stawiać kropę nad "i".
Czyż nie dlatego zapragnął poznać Carla osobiście?
Chciał mieć ostatnie zdanie.
Chociaż Cienia czasem korciło, by rozplątać supeł tajemnic, jakie oplotły się wokół adwokata, nie zdecydował się zahaczyć o niego swoich palców. Póki ich współpraca układa się po jego myśli, pozostały tam, gdzie ich miejsce - daleko poza zasięgiem jego wzroku.
Ku jego zadowoleniu, Marcus w kontaktach międzyludzkich był równie wylewny, co na sali sądowej, wiec nie musieli się martwić o zbędne kurtuazje i wyszukaną szermierkę słowną. Carl natomiast bez mrugnięcia powiek odnalazł  rytm, jaki został przez Verity'ego narzucony, o dziwo całkiem swobodnie czując się w jego towarzystwie. Napięcie, jakie mu towarzyszyło, przestało istnieć między jedną a druga wymianą spojrzeń, chociaż nie uległ zupełnie temu złudzeniu - nie spuścił gardy.
- Nie, na całe szczęście. Ominęły mnie, podobnie jak zbędne przejawy troski, chociaż nie mogłem pozostać na to wszystko obojętny .
Uprzejmie zainteresowanie tą kwestią Marcusa mógł schować do kieszeni, co Carl zasugerował mu w przedostatnim członie swojej odpowiedzi. Nie potrzebował udawanego przejawu troski. Nie potrzebował zbędnego, wyimaginowanego współczucia, tak jak mężczyzna nie wymagał od niego szczerości.  
Zasłona dymna, który przysłoniła im widok na ich twarze, mogła ukryć zbędną ekspresje, jaka się na nich tliła, chociaż ta należące do Carl była równie nijaka jak przedtem.
- Cóż mogę powiedzieć - na cecilowych ustach nadal błąkał się uśmiech, był zarówno łagodny, jak i zupełnie nieszczery, utkany z iluzji kłamstwa, ale dzięki temu, że pasował do osobowości Carla, zarzucenie mu wiarygodności najprawdopodobniej wykraczało poza kompetencje prawnika, który obcował na co dzień z układającymi się na wargach swoich klientów drobnym, w ich mniemaniu, nieszkodliwym kłamstwami, które mogły rzutować na cały przebieg rozprawy i wtrącić z rąk ich adwokatów wszystkie asy, dotychczas skryte w rękawie. -  Sullivan miał wbrew pozorom sporo zalet, chociaż okazywał je w osobliwy sposób i - czego nie można mu odmówić - bywał użyteczny, dlatego umieszczenie go za kratami byłoby wielką stratą.
Źródłem niebanalnego gustu  Nicholasa była interesowność Cecila Fogarty'ego, bez tych dwóch czynników ta niezależność nigdy by nie zaistniała.
Koperta zaadresowana do Marcusa Verity'ego nie pojawiła się znikąd, była celowym, zaplanowanym, knutym przez miesiące działaniem, podobnie jak fotografie, które zagwarantowały Sullivanowi kilka kolejnych lat bezkarności, chociaż Carl podejrzewał, ze to tylko kwestia czasu, kiedy klient prawnika znowu odnajdzie drogę do jego kancelarii, ale wtedy najprawdopodobniej będzie mógł liczyć wyłącznie na siebie, bo wbrew słowom, jakie opuściły jego gardło - Sullivan zasługiwał na długoletni pobyt w więzieniu.  Pomimo tej świadomości, nigdy nie zakuły go wyrzuty sumienia. Bowiem nie dążył do jego niewinności w charakterze anonimowego stróża praworządności. Cel, który mu przyświecał, nie miał związku z zasadami moralnymi. Verity, mając styczność z tym człowiekiem, musiał zdawać sobie z tego sprawę. Musiał wiedzieć też, że Carl nie był na tyle wylewny, by zdradzić kryjącą się w jego działaniach motywacje.
- Nie wierzysz w niewinność swoich klientów? – drwina w głosie Nicholasa była wyraźnie słyszalna. Zaciągnął się papierosem, ale tym razem nie pozwolił, aby dym dużej pozostał w płucach. Szybko go wypluł raz z ledwie słyszalnym westchnieniem.
To dlatego Marcus nalegał na te spotkanie - chciał wypytać o sprawę Sullivana?
To trochę rozczarowujące.
Obrócił papierosa między palcami. Jego skład był znaczenie lepsze od czerwonych marlboro, którymi truł płuca.
Cecil Fogarty
Wiek : 23
Odmienność : Cień
Miejsce zamieszkania : Deadberry
Zawód : ilustrator
Marcus Verity
ILUZJI : 5
WARIACYJNA : 5
SIŁA WOLI : 7
PŻ : 163
CHARYZMA : 13
SPRAWNOŚĆ : 3
WIEDZA : 25
TALENTY : 13
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t1331-marcus-verity
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t1337-marcus-verity
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t1336-poczta-marcusa-verity
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f214-willowside-16
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1335-rachunek-bankowy-marcus-verity
ILUZJI : 5
WARIACYJNA : 5
SIŁA WOLI : 7
PŻ : 163
CHARYZMA : 13
SPRAWNOŚĆ : 3
WIEDZA : 25
TALENTY : 13
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t1331-marcus-verity
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t1337-marcus-verity
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t1336-poczta-marcusa-verity
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f214-willowside-16
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1335-rachunek-bankowy-marcus-verity
W melodię nocy wdarł się cichy śmiech Verity’ego. Z naszkicowanej naprędce listy przymiotów Nicholasa wykreślił subtelny. Zastanawiał się, co taki dzieciak robił, mieszając się w jego procesy i prześladując coraz to możniejszych członków ich społeczności. Z całym szacunkiem, jakim zdążył obdarzyć jego umiejętności, szczerze wątpił, by kontakt z Marcusem był jego inicjatywą. Wyglądał, jakby ledwie skończył szkołę, jakąś rejonówkę bez wielkich perspektyw, jedną z wielu, w jakich przepadały dzieciaki, które miały pecha urodzić się w rodzinie z pozostałych 99% społeczeństwa.
Może miał wielkie ambicje i determinację, może nawet talent, ale to nie one dyktowały ludzki los. Pewnie niedawno wynajął pierwszą stancję, albo i pokój w studenckim mieszkaniu bez centralnego ogrzewania  ani szczelnych okien. Dorabiał, by wesprzeć rodziców lub utrzymać się na powierzchni ubóstwa, z każdym kolejnym dniem zapominając o swoich “wielkich ambicjach”. Robotę znalazł sobie co najmniej niekonwencjonalną. Nie, nie wyglądał na wybitną, wyjątkową jednostkę, która odważyłaby się wyłamać z ram, jakie naszykowała dlań fortuna. Być może teraz działał na własną rękę, zachęcony łatwym pieniądzem i dreszczykiem emocji, bądź satysfakcją z odegrania się na tym pazernym 1 procencie, ale za tą pierwszą sprawą musiał stać ktoś jeszcze.
Przejadły ci się? – nie ukrywał swojego rozbawienia carlową bezpośredniością.
Umiał pozostać niezauważonym, ale nie obawiał się zaznaczyć swojej obecności. Stawiał, lub próbował stawiać, granice i swoje warunki. Ciekawe, czy często wzbudzał współczucie swoich rozmówców. “Nie potrzebuję twojej litości”, jakże typowe dla tych, którzy znajdowali się w godnych politowania okolicznościach. To duma czy oszczędność czasu stały za jego niechęcią do uprzejmości?
Hm. I jaki użytek niejaki Carl Nicholas mógłby mieć z takiego Sullivana? – w jego głosie zamiast drwiny pobrzmiewała ciekawość. Mało obchodził go Sullivan i jego narkotyczne imperium, a to, co go obchodziło, to podpisany czek i honorarium. Ponadto chciał wiedzieć, dlaczego tak małe rybki pchają się do akwarium piranii.
Niewinność moich klientów nie jest kwestią wiary – skarcił, a kłamstwo spłynęło z jego ust tak gładko, jak kolejna chmura siwego dymu. – Niezawisły sąd prawomocnym wyrokiem ogłosił go niewinnym. Gdybym nie wierzył w wygraną mojego klienta, nie zostałby moim klientem.
Lata praktyki w zawodzie nauczyły go, jak odpowiadać na pytania bez udzielania jakiejkolwiek definitywnej odpowiedzi. Wierzył, że Carl doceni jego kunszt, tak jak i Marcus potrafił docenić jego. Póki co, współpraca malowała się w obiecujących barwach.
Marcus Verity
Wiek : 29
Odmienność : Słuchacz
Miejsce zamieszkania : North Hoatlilp
Zawód : adwokat (również diabła)
Cecil Fogarty
ANATOMICZNA : 20
ILUZJI : 8
SIŁA WOLI : 15
PŻ : 179
CHARYZMA : 15
SPRAWNOŚĆ : 7
WIEDZA : 5
TALENTY : 10
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t175-cecil-fogarty#374
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t250-cecil-fogarty#619
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t251-cecil-fogarty#620
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t281-poczta-cecila-fogarty-ego#776
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f192-arcanum-14-7
ANATOMICZNA : 20
ILUZJI : 8
SIŁA WOLI : 15
PŻ : 179
CHARYZMA : 15
SPRAWNOŚĆ : 7
WIEDZA : 5
TALENTY : 10
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t175-cecil-fogarty#374
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t250-cecil-fogarty#619
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t251-cecil-fogarty#620
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t281-poczta-cecila-fogarty-ego#776
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f192-arcanum-14-7
Śmiech Verity'ego naruszył cisze nocy i zabrzęczał w uszach Carla. Nie poszedł za jego przykładem. Pogłębił jedynie grymas imitujący uśmiech, jaki osiadł na wargach.
Carl Nicholas stanowił zagadkę, zagwozdkę, bo nie istniał naprawdę. Byl wymysłem, tworem, projektem. Bytem zrodzonym z iluzji kłamstw, która czule otuliła cecilowe rysy twarzy.
Carl - o człowiek o wielkich ambicjach, który przedwcześnie skonfrontował się z brutalną rzeczywistością. Mieszkał w małym, wynajmowanym, dwupokojowym mieszkaniu na ostatnim piętrze. Zimą panował tam chłód, latem gorąc, którego trudno było znieść. Niemal pusty portfel nie ciążył w kieszeni.
Całkowite przeciwieństwo Marcusa Verity’ego. Człowieka, który bez wysiłk sięgnąć mógł po wszystko, co znajdowało się w zasięgu jego dłoni. Nazwisko dawało prestiż. Prestiż koneksje.  Koneksje otwierały drzwi do sukcesu.  
- Znużyły.
Brakiem szczerości, zwisło w skrawkach dzielącej ich przestrzeni, ale nie zwerbalizowały się spod strun głosowych w formie słow.
Chciało się rzec, i jaki użytek, nijaki Marcus Verity, mógłby mieć z takich informacji, ale dzisiaj cecilowy carlowy język nie wyprzedzał myśli. Emocjom, które uśmiechem politowanie chciały ułożyć się na jego ustach, nie pozwolił dojść do głosu.  
Gdyby Veirty zapytał Sulivana o nijakiego Carla Nicholasa, najprawdopodobniej mężczyzna zbyłby go milczeniem. Całkiem słusznie, bowiem najprawdopodobniej nie znał człowieka ukrywającego się pod ową tożsamością.
- Czemu mają służyć te pytania? Zawodowej ciekawości?  -prychniecie zatrzymał w krtani Verity'ego nie darzył pogardą, a zalążkiem lękliwej fascynacji, która została pogłębiona przez prawniczą bezpośredniość i determinacje w dążeniu do poznania „prawdy”, chociaż w tym wypadku „prawda” zwężona była do jedynie punktu widzenia. Nadal, pytanie co skłoniło go do naruszenia ram ich znajomości, głośno wybrzmiewało w myślach informatora. – Tobie, prawnikowi, z sukcesami na koncie, termin "zachowanie tajemnicy służbowej" nie jest, jak mniemam, obcy - w tonie głosu Nicholsa nie pobrzmiewało nic poza uprzejmością, która refleksami objęła także toń ciemnego spojrzenia. – Mnie obejmuje w podobnym zakresie, co ciebie. Powiem wprost. Jestem zaprzyjaźniony ze swoim językiem i nie chcę go stracić, Marcusie.
Verity'emu Carl intelektu odmówić nie mógł. Rachować potrafił. Pewnej kalkulacji zapewne już dokonał. Carl Nicholas nie rozdawał żadnych kart, nie trzymał asa w rękawie. Był tylko gońcem na czarno-białej szachownicy. Złapany w lepką, zawiła sieć powiązań, uwikłał się w sprawy, które, być może, w końcu przerosną jego możliwości, bo małą rybkę pływającą w akwarium pełnym krwiożerczych piranii nie czekało nic poza pewną śmiercią.
- Więc, tak czy owak, to kwestia wiary - wtrącił, z cieniem rozbawienia zabłąkanym na sinych od chłodu wargach – wiary w własne możliwości.
Zaciągnął się papierosem, podarunkiem od Marucusa. Dym czule połaskotał go w ściany dróg oddechowych, zanim wypełnił powierzchnie płuc.
Co to za marka?
Pewnie taka, na którą nigdy nie będzie go stać.
- Jak mogę ci pomóc? Co mogę dla ciebie zrobić?
Dlaczego mnie tu ściągnąłeś?
Tylko po to, by zaspokoić swoją ciekawość?
Cecilowe rysy twarzy nadal były niewyraźne, zatopione w mroku nocy. Cudotwórca był z niego żaden.
Cecil Fogarty
Wiek : 23
Odmienność : Cień
Miejsce zamieszkania : Deadberry
Zawód : ilustrator
Marcus Verity
ILUZJI : 5
WARIACYJNA : 5
SIŁA WOLI : 7
PŻ : 163
CHARYZMA : 13
SPRAWNOŚĆ : 3
WIEDZA : 25
TALENTY : 13
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t1331-marcus-verity
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t1337-marcus-verity
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t1336-poczta-marcusa-verity
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f214-willowside-16
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1335-rachunek-bankowy-marcus-verity
ILUZJI : 5
WARIACYJNA : 5
SIŁA WOLI : 7
PŻ : 163
CHARYZMA : 13
SPRAWNOŚĆ : 3
WIEDZA : 25
TALENTY : 13
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t1331-marcus-verity
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t1337-marcus-verity
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t1336-poczta-marcusa-verity
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f214-willowside-16
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1335-rachunek-bankowy-marcus-verity
Odpowiedź mężczyzny była przynętą zbyt skromną, by ciekawość Verity’ego rzuciła się na haczyk. Skwitował ją jedynie uśmiechem i w gestii Carla leżało zdeterminowanie, czy był on tak samo szczery, co jego współczucie. Marcus nie szastał litością. W jego profesji brakowało miejsca na litość czy wielkoduszność, a wszelkie jej okruchy już dawno wysypały mu się z kieszeni. Jedyne, czym mógł poczęstować Nicholasa, to papieros, prawdopodobnie najlepszy, jaki kiedykolwiek wypali. Jeśli wszystko pójdzie po jego myśli, może nawet podaruje mu jeszcze jednego. Nikt nie mógł oskarżyć go o skąpstwo.
Ciekawość, natomiast, pozostawała jego grzechem głównym. Osobista, naukowa, zawodowa — brał je wszystkie, jak leciało. Nie umykała mu ironia jego odmienności. Całe dekady wiedzy, nieustannie na wyciągnięcie dłoni, szumiące w uszach niby odległy rój złośliwych szerszeni. Surowa kara za podsłuchiwanie rozmów dorosłych, ale kimże był, by kwestionować decyzje Lucyfera? Nie kara, dar, poprawiłby Sebastian. Dziwne, że nigdy nie chciał się wymienić podarunkami od losu.
Czy odnalazłby odpowiedź na wszystkie swoje pytania w uprzejmym uścisku dłoni? Te, które padały z ust Nicholasa były przewidywalne, choć wciąż odrobinę rozczarowujące. Zniecierpliwienie trzymało się z daleka od jego twarzy. Szkoda byłoby psuć ładną kompozycję uprzejmych uśmiechów i swobody, w jakiej planował zaaranżować ich dzisiejszą pogawędkę.
Faktycznie, mogłoby to być nieco niewygodne — przyznał, wyglądając, jak gdyby poważnie rozważał taką ewentualność. — Przynajmniej nie musiałbyś daleko szukać pełnomocnika, wygralibyśmy ci ładne odszkodowanie. Byłbym nawet skłonny rozważyć drobny upust, z racji na naszą owocną współpracę. Jak pewnie doskonale wiesz, nie zajmuję się pro bono.
Obrócił papierosa w palcach. Ognik żaru zbliżał się powolutku do filtra,  odmierzając kolejne minuty ich rozmowy.
Jeżeli tak ci na niej zależy — Marcus Verity chodził na ustępstwa tylko w tych sprawach, które były mu całkowicie obojętne. Kwestie wiary i jej definicji przestały go interesować kilka lat temu. Zostawił ją bratu, w jego rękach była bezpieczniejsza. Sam miał z niej użytek tylko na sali sądowej, żonglując dogmatami. — Cieszę się w takim razie, że i ty znalazłeś w sobie wiarę w moje możliwości. — brzmiało to tak samo śmiesznie, jakim było. Cholera, nawet brzmiał odrobinę, jak Sebastian, gdy pouczał go o niezbadanych wyrokach Lucyfera. Jednak na coś przydawała się jego zagorzałość.
Wreszcie padło pytanie, które towarzyszyło im przez tych kilka krótkich, wspólnie spędzonych minut. Znów skupił wzrok na Carlu, próbując dostrzec potencjał w płaszczu z cieni, fałszu i papierosowego dymu.
Jak mógł mu pomóc? Dobre pytanie.
Robisz już dostatecznie wiele, Carl, ale dziękuję za propozycję. — zawyrokował w końcu, dopalając papierosa, nim mógłby oparzyć opuszki palców. Żar zniknął pod podeszwą buta. — Doceniam twoją pomoc i determinację. Mam nadzieję, że nie masz mi za złe, że chciałem to zaangażowanie zobaczyć na własne oczy. Wiesz, jak jest. Łatwiej zaufać człowiekowi z krwi i kości, niż jego mglistemu wyobrażeniu, a przecież współpracę trzeba budować na zaufaniu, nie sądzisz?
Potrafił być przekonujący. Kontynuowanie współpracy na nierównym gruncie byłoby w końcu skrajnie nierozsądne. Obawy Verity’ego były uzasadnione.
Nie będę cię dłużej zatrzymywał. Dobrze cię w końcu lepiej poznać — z nieco cieplejszym uśmiechem na ustach wyciągnął dłoń do mężczyzny.
W końcu wciąż nie przypieczętowali swego partnerstwa jak należy.
Marcus Verity
Wiek : 29
Odmienność : Słuchacz
Miejsce zamieszkania : North Hoatlilp
Zawód : adwokat (również diabła)
Cecil Fogarty
ANATOMICZNA : 20
ILUZJI : 8
SIŁA WOLI : 15
PŻ : 179
CHARYZMA : 15
SPRAWNOŚĆ : 7
WIEDZA : 5
TALENTY : 10
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t175-cecil-fogarty#374
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t250-cecil-fogarty#619
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t251-cecil-fogarty#620
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t281-poczta-cecila-fogarty-ego#776
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f192-arcanum-14-7
ANATOMICZNA : 20
ILUZJI : 8
SIŁA WOLI : 15
PŻ : 179
CHARYZMA : 15
SPRAWNOŚĆ : 7
WIEDZA : 5
TALENTY : 10
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t175-cecil-fogarty#374
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t250-cecil-fogarty#619
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t251-cecil-fogarty#620
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t281-poczta-cecila-fogarty-ego#776
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f192-arcanum-14-7
- Żadne odszkodowanie nie zrekompensowałoby mi braku języka - między słowami Carla zabłąkało się rozbawienie, które pod postacią głębszego uśmiechu zawitało na jego usta i objęło także iskrami spojrzenie. – I, niestety, obawiam się, że nie stać mnie na twoje usługi, choć nie mam wątpliwości, że stać cię na gest nieodpłatnej pomocy.
Zawtórował Marcusowi. Odjął papierosa od do ust, obracając go między smukłymi palcami z wprawą człowieka, który robi to przez całe swojego życie i dzień dużej, a więc nałogowego palacza.
Bardziej niż w wiarę w możliwości Marcusa Verity'ego, Carl zaufał pełen zawartości jego portfela, która - na przestrzeni ich znajomości - jeszcze nigdy go nie zawiodła. Pozostawił jednak tę wniosek w przestrzeni, gdzie kłębiły się jego myśli. Ścieliły się tam równie gęsto, co chmury deszczowe nad ich głowami.
Wsunął papierosa na powrót do ust. Zacisnął się nim ostatni raz, czując jak żar zbliżający się do filtra parząc go delikatnie, ostrzegawczo w opuszki.
Nie zbliżaj się do źródła światła, bo spłoniesz jak ćma, usłyszał szept przy swoim uchu. Barwa głosu była znajoma. Należeć mogła do jednej osoby. Zagłuszył ją głos adwokata.
Odpowiedź, która z ust Marcusa wybrzmiała, Carl nie zadowoliła, ale żaden nie zjawił się tu po tu, by usatysfakcjonować drogą stronę. Satysfakcja miała płynąć z ich współpracy i obopólnych korzystać, jaką z niej czerpali.
Carl powstrzymał się od wykrzywienia ust w cierpkim grymasie.
Współpracę trzeba budować na zaufaniu.
Czy to właśnie sentencja, jaką w życiu kierował się Veirty,a może kolejna słowa rzucone na wiatr, pusty frazes, który miał na celu uśpić jego czujność i pozwolić sobie na moment rozluźnienia?
Nie powiódł się, bo chociaż cecilowy kark nie sztywniał od napięcia, nie pozwolił koncentracji na emigracje, a emocją na samowolkę. Lekkość, z jakim wyrzucał z siebie kolejne zadania, zawdzięczał wyłącznie sztuce kłamstw, która posługiwał się od dawna.  
Więc wystarczy ci kilka minut, by kogoś lepiej poznać?, pytanie zawisło w powietrzu wraz papierosowymi oparami, które wypuścił. Zanim rozszarpał go wiatr, uformował się w bezkształtna chmurę dymu.
Ciepły uśmiech, który otulił rysy twarzy mężczyzny, nie ocieplił jego wizerunku, gdyż para niebieskich oczu nadal wydawała się Cecilowi równie chłodna, co jego własne, wiecznie tęskniące za ciepłem dłonie.
- Dobrze cię w końcu spotkać - przytaknął mu,zamykając peta w pięści. Na wyciągniętej ku niego dłoń nawet nie zerknął. Dotyk był materialny. Faktura, którą poczułby pod palcami ciepła i prawdziwa.
Czasem lepiej pozostawić miejsce dla wyobraźni. Czasem lepiej być wyłącznie mglistym wyobrażeniem, a nie człowiekiem z krwi i kości, który czuje, oddycha, myśli.
- Uznajemy, że nasze spotkanie i papierosy, którego podczas rozmowy wypalaliśmy, przypieczętowały naszą współpracę.
Wymowne gesty uprzejmości były zbędne. Zatrzymać je powinni w zawieszonych na wargach fałszywych uśmiechach, na których tliła się pozorna grzeczności.
- Dobrej nocy, Marcusie.
Ani razu nie obejrzawszy się ze siebie, Carl jego pierwszy zniknął z pola widzenia Marcusa.
Sięgnął do kieszeni. Wyjął z niej zegarek.
Rozmowę zamknęli w pięciu minutach.
Fogarty doszedł właściwie do jednego wniosku - ciekawość była grzechem głównym ich obu.


z tematu
Cecil Fogarty
Wiek : 23
Odmienność : Cień
Miejsce zamieszkania : Deadberry
Zawód : ilustrator
Marcus Verity
ILUZJI : 5
WARIACYJNA : 5
SIŁA WOLI : 7
PŻ : 163
CHARYZMA : 13
SPRAWNOŚĆ : 3
WIEDZA : 25
TALENTY : 13
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t1331-marcus-verity
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t1337-marcus-verity
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t1336-poczta-marcusa-verity
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f214-willowside-16
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1335-rachunek-bankowy-marcus-verity
ILUZJI : 5
WARIACYJNA : 5
SIŁA WOLI : 7
PŻ : 163
CHARYZMA : 13
SPRAWNOŚĆ : 3
WIEDZA : 25
TALENTY : 13
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t1331-marcus-verity
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t1337-marcus-verity
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t1336-poczta-marcusa-verity
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f214-willowside-16
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1335-rachunek-bankowy-marcus-verity
Rozbawienie na ustach Marcusa pozostało tam jeszcze przez co najmniej dwie i pół minuty. Nie liczył, jak na szczęśliwego przystało. Brak ogłady, ubrany w przymałe wdzianko z buty i wyniosłości zawsze go śmieszył. Karykatura niezależności, czyli jedyne, na co liczyć mogli ludzie z pewnych środowisk, nie robiła na nikim zamierzonego wrażenia.
Nicholas, z całym swym młodzieńczym entuzjazmem i przekonaniem o własnym potencjale, usiłował zinfiltrować piękny, wielki świat, który dotychczas podziwiać mógł wyłącznie na łamach gazet i ekranie telewizora. Verity nie wróżył mu świetlanej przyszłości. Aby odnieść sukces w tymże świecie, należało umieć zagryźć zęby, uśmiechnąć się pięknie do obiektywu i łykać hektolitry banałów z taką samą wprawą, z jaką się je lało. Ładne, fałszywe uśmieszki może i wyćwiczył przed lustrem, ale zajęcia z savoir vivre’u i perswazji musiał ominąć. Może zajęty był łapania za kieszenie ludzi większych od niego.
Jakiekolwiek wrażenie pozostawił po sobie chłopak – młody mężczyzna doń nie pasowało – szybko opuściło Marcusa. Jak na człowieka mało ważnego, trybik we wspaniałej machinie wspaniałej Ameryki, umknął jego uwadze, ustępując miejsca sprawom istotniejszym. Zerknął na zegarek. Godzina dość wczesna, by zdążył upolować jeszcze gorące i pachnące pudełko kurczaka Generała Tso na Starym Mieście. I dość wczesna, by po drodze do samochodu minął kilku zakapturzonych maruderów, przestępujących z nogi na nogę w oczekiwaniu, aż ich małe, wyleniałe pieski załatwią swe potrzeby. Dzisiejszy spacer z czworonożnym kompanem mógłby być przyjemniejszy. Może on byłby bardziej absorbujący od niemal niesłyszalnego szelestu obcych głosów, przyjaciela nieodstępującego Marcusa choćby na krok.
Niestety, echa przeszłości nie chciały doradzić, czyją kuchnię powinien dziś odwiedzić w poszukiwaniu swego pierwszego i ostatniego posiłku dnia. Najwięcej miały zawsze do powiedzenia w kwestiach, w których porad nie potrzebował.

| zt
Marcus Verity
Wiek : 29
Odmienność : Słuchacz
Miejsce zamieszkania : North Hoatlilp
Zawód : adwokat (również diabła)
Cecil Fogarty
ANATOMICZNA : 20
ILUZJI : 8
SIŁA WOLI : 15
PŻ : 179
CHARYZMA : 15
SPRAWNOŚĆ : 7
WIEDZA : 5
TALENTY : 10
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t175-cecil-fogarty#374
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t250-cecil-fogarty#619
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t251-cecil-fogarty#620
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t281-poczta-cecila-fogarty-ego#776
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f192-arcanum-14-7
ANATOMICZNA : 20
ILUZJI : 8
SIŁA WOLI : 15
PŻ : 179
CHARYZMA : 15
SPRAWNOŚĆ : 7
WIEDZA : 5
TALENTY : 10
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t175-cecil-fogarty#374
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t250-cecil-fogarty#619
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t251-cecil-fogarty#620
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t281-poczta-cecila-fogarty-ego#776
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f192-arcanum-14-7
7 maja 1985

Ostatnim dniom towarzyszył spokój, jednym elementem przełamującym rutynę było zebranie, które zaszczepiło w Cecilu kolejne, kłębiące się pod kopułą czaszki refleksje. Snując je do późnych godzin, wtulony w ciepłe ciało Bloodwortha, w końcu ugiął kark przed zmęczeniem i zasnął z ustami znajdującej się w niewielkiej odległości od znajomej skóry, jednak ze snu wyrwał go wijący się pod powiekami koszmar.
Gęsty labirynt sosnowych drzew. Tysiące szeptów przecinających ciszę. Szelest liści kołysanych przez porywiste podmuchy wiatru. Wysuszone gałęzie drzew do złudzenia przypominające ludzkie kończyny. Upiorna, filigranowa sylwetka wyłaniająca się z ciemności, w miejscu, gdzie odnaleziono zwłoki Dahlii. Chłodny oddech na skórze i cichy szept tuż przy ucho: podejdź bliżej. Zimne dreszcze dosięgające każdy segment ciała. Szczyt Łysego Wzgórza majaczącego nad linią horyzontu. Krzyk wibrujący w powietrzu. Jego właścicielem była Tessa. Czuł, jak jej strach paraliżuje mu mięśnie. Nie mógł oddychać. Obudził się, dysząc, z imieniem siostry na spierzchniętym języku. Strach ścisnął go za gardło. Zacisnął mocno palce na ramieniu Neviego, by go zbudzić. Wydawało mu się, że zaraz się udusi. Bloodworth udrożnił mu drogi oddechowe krótkim, wysyczanym przez zęby Pulmones mundi i ciężarem pytającego spojrzenia opartym na  zamkniętych w sidłach napięcia ramionach.
- Chodźmy się przejść - wyszeptał w przestrzeń, pozwalając, by Nevell odgarnął mu włosy z wilgotnego czoła.  Pięć minut później byli gotowi do wyjścia. Do drzwi odprowadził ich Pico.
Nastała noc; ciemność zawisła nad miastem, drogę oświetlał księżyc i atramentowy firmament usłany gwiazdami. W srebrzystej poświecie padającej na ich sylwetki wyczuwał obecność Lilith.Butelka wina, podobnie jak papieros, kursował z rąk do rąk. Zaciągnął się dymem i przekazał nałóg idącemu obok niego Nevellowi.
- Co powiesz na weekend w Bostonie? - zapytał w końcu, by przerwać ciszę, która między nimi zapadła, bo Cecil, odkąd wyszli z mieszkania, nie odezwał się do Nevella choćby słowem. Potrzebował tego – milczenia, ale nie chciał być sam. Serce w piersi nadal drżało, podobnie jak przecinający powietrze głos. Na karku gromadziły się krople potu. – Zapisałem się na trzydniowy kurs...
Urwał w połowie zdania. Cień, nakreślony na ścianie, zbliżał się ku nim coraz bardziej, podobnie jak echo kroków. Z rogu ulicy wyłoniła się skąpana w mroku sylwetka. Cecil wiedział do kogo należała, opowiadał o tym zarys uśmiechu nakreślony na jego wargach. Bez słowa poddał siostrze butelkę wina.
Domyślił się, gdzie była i co robiła. Nigdy nie pytał ją o szczegóły, chociaż wielokrotnie ciekawość paliła go w gardło, jednak, póki wracała cała i zdrowa, nie miał zamiaru ingerować w jej sprawy. Oboje zanurzeni w świecie, gdzie zasady moralne były milczeniem, mogli liczyć jedynie na samych siebie.
- Spacerujemy. - Bez celu. Być może aż do wschodu słońca. W ramach relaksu. - Dołączysz? - Każdy czasem tego potrzebował - oderwać się od przytłaczającej rzeczywistości. Odkąd Tessa wróciła, nie mieli jeszcze okazji na słodką beztroskę, która w dobie ostatnich wydarzeń wydawała się wręcz nieprzyzwoitą zachcianką.

Wątek pisany w ramach eventu Lepszy pokój najgorszy, kości zmroków
Ekwipunek: pentakl, athame, nóż, po zestawie świec białych i niebieskich
Cecil Fogarty
Wiek : 23
Odmienność : Cień
Miejsce zamieszkania : Deadberry
Zawód : ilustrator
Stwórca
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
The member 'Cecil Fogarty' has done the following action : Rzut kością


'(S) Kość zmroków' :
Perłowe łuki - Page 2 0QLknHe
Stwórca
Wiek :
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru satanistycznej sekty
Nevell Bloodworth
ANATOMICZNA : 10
ODPYCHANIA : 5
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 162
CHARYZMA : 2
SPRAWNOŚĆ : 1
WIEDZA : 8
TALENTY : 14
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t764-nevell-c-bloodworth#5056
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t1239-nevie#12248
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t1196-poczta-nevella-bloodwortha#11541
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
ANATOMICZNA : 10
ODPYCHANIA : 5
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 162
CHARYZMA : 2
SPRAWNOŚĆ : 1
WIEDZA : 8
TALENTY : 14
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t764-nevell-c-bloodworth#5056
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t1239-nevie#12248
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t1196-poczta-nevella-bloodwortha#11541
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
Gdy trybiki w umyśle Cecila Fogarty’ego pracowały na najwyższych obrotach, prowadząc w ostateczności do senności i wpadnięcia ostatecznie w ramiona koszmaru — student medycyny już dawno spał z głową złożoną na poduszce i wtulonym w siebie Cieniem. Niekoniecznie kontrolowane, gwałtowne ruchy ilustratora zdążyły go obudzić, jeszcze zanim ten wbił palce w jego ramię, pewnie zostawiając po nich lekko zaczerwienione ślady. Pulmones mundi musiało wystarczyć, biorąc pod uwagę, że przy byciu zaspanym tylko to przyszło mu do głowy. Nevie nie zaprotestował, choć zapewne gdyby był nieco bardziej przytomny, to na pewno by to zrobił — nocne spacerki powoli zyskiwały status kości niezgody.
Przemierzali skąpane w ciemności, rozjaśniającej przez światło księżyca, uliczki, popijając białe, niezbyt słodkie wino, jednak na to Nevell nie narzekał, ponieważ zdążyło go ono rozbudzić. Papierosem, który przekazywał mu Cecil zaciągał się mniej, bardziej skupiony na przemierzaniu drogi, przez co zupełnie o nim zapominał. Bloodworth nie wypytywał Fogarty’ego o koszmar, który wprawił go w  stan przypominający atak paniki, który zazwyczaj dałoby się zaobserwować, jeśli ilustrator natknąłby się na samowolnie tańczący gdzieś ogień. Jeszcze. Student medycyny liczył jeszcze, że Cień sam podejmie ten temat i podzieli się tym, co w śnieniu go tak wytrąciło z równowagi, że chciał to złagodzić winem i dymem nikotynowym, zamiast tego skrzypek doczekał się propozycji wyjazdu z Saint Fall. Posłał Cecilowi dłuższe spojrzenie, jakby chciał odkryć, jakie jeszcze pomysły przed nim skrywał.
Możemy odwiedzić muzeum Isabelli Stewart Gardner, mają ponoć dzieła Rembrandta — podjął Nevell z zarysem uśmiechu, ciągnąc spokojnie temat wycieczki do Bostonu, tym samym przyklepując ten pomysł, przekazawszy do jego dalszego procedowania. Wspomniane muzeum zostanie wprawdzie okradzione dopiero w latach 90-tych, a bodajże trzynastu dzieł sztuki nigdy nie uda się odnaleźć (w tym: marynistyczny obraz Burzy na Jeziorze Galiliejskim), mimo zaprzepaszczonego śledztwa prowadzonego kiepskawo przez FBI z biurem ulokowanym w Chelsea. O tajemniczy, trzydniowy kurs nie zdążył podpytać, ponieważ najpierw zamajaczył cień, a potem pojawiła się przed nimi Tessa Fogarty we własnej osobie.
Ciekawe, czy też zbudziła się ze snu w tym samym czasie albo koszmar Cecila zmaterializował się znienacka u niej. Czy w ogóle spała? A może tylko wyczuła emocje okołosenne Cienia? Nevell Bloodworth nie musiał Tessy specjalnie zapraszać do dołączenia, a nawet jakby chciał – jego uwaga przeniosła się na jakieś dziwaczne monstrum, gwoli ścisłości nastolatka z nadmiarem sierści, który powitał ich szczekaniem. Nie chciał wierzyć, że coś takiego wypadło z Rezerwatu pod opieką Lanthierów – chyba babka Florine dałaby mu znać o takich dziwactwach, gdyby traktowała je jako normę, prawda? Często przecież z dziadkiem Abnerem wybierali się tam na weekendowe spacery.
Wow, Matka Piekielna nigdy, by ci czegoś takiego nie zrobiła — stwierdził z niesmakiem Nevell, kręcąc tylko głową z niedowierzaniem na ten jakże osobliwy widok. Czy to był problem z panowaniem nad magią? A może właśnie skutki magiczne związane z otworzeniem Wrót Piekła? Bloodworth mógł jedynie domniemywać.
Nevell Bloodworth
Wiek : 21
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : Deadberry
Zawód : student medycyny