Witaj,
Mistrz Gry
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t58-budowanie-postaci
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t179-listy-do-mistrza-gry
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t58-budowanie-postaci
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t179-listy-do-mistrza-gry
CHODNIKOWY KWIETNIK
Okolica wydaje się spokojna i zwykła, ale tylko do momentu, gdy spojrzeć na dziwny kwietnik, mieszczący się pod kratką w chodniku. Rosnące tam słoneczniki nigdy nie więdną, nawet niepodlewane, mające słaby dostęp do dziennego światła. Nikt nie wie, skąd właściwie wzięły się kwiaty pod powierzchnią ulicy, ale miejsce to obecnie stanowi bardziej ciekawostkę turystyczną. Niemagiczni w mieście zgodnie twierdzą, że kwiaty są zwyczajnie sztuczne, ale czarownicy zgadzają się, że może to być efekt anomalii magicznej wywołanej rytuałem.
Mistrz Gry
Wiek :
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru sekty satanistycznej
Benjamin Verity II
ODPYCHANIA : 15
SIŁA WOLI : 5
PŻ : 169
CHARYZMA : 28
SPRAWNOŚĆ : 7
WIEDZA : 20
TALENTY : 3
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t713-benjamin-verity-ii
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t765-benjamin-verity-ii
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t2147-audaces-fortuna-iuvat
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t766-skrzynka-pocztowa-benjamina-verity
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f144-willowside-10
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1069-rachunek-bankowy-benjamin-verity-ii
ODPYCHANIA : 15
SIŁA WOLI : 5
PŻ : 169
CHARYZMA : 28
SPRAWNOŚĆ : 7
WIEDZA : 20
TALENTY : 3
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t713-benjamin-verity-ii
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t765-benjamin-verity-ii
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t2147-audaces-fortuna-iuvat
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t766-skrzynka-pocztowa-benjamina-verity
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f144-willowside-10
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1069-rachunek-bankowy-benjamin-verity-ii
luty 12, 1985

Haust wody podążył za następnym. Kropla potu spadła miękko z włosów bezpośrednio na ten dołek pomiędzy obojczykami, który uwidoczniał się przy naprężeniu mięśni. Natrysk na siłowni poruszył się nieznacznie na bok, wypuszczając z siebie potok, mający zmyć z ciała wszelką najmizerniejszą drobinę nieczystości pozostałą tam po treningu. 3 minuty, nie więcej, nawet jeśli Benjamin ubóstwiał to doznanie spłukiwania z siebie całego brudu, tak kąpiel w miejscu, w którym sześć kabin dalej ktoś srał, nie leżała w zakresie usług miejscowego centrum odnowy biologicznej.
Z siłowni wyszedł więc w zabieganiu. W dłoniach trzymał gruby czarny wełniany płaszcz, aby niebawem rzucić go na tylne siedzenie w aucie, nim w ramach tej przykrótkiej przerwy, w której trakcie postanowił wyrzucić z każdego mięśnia napięcie, mknąć do kancelarii nowiuśkim i wylakierowanym czarnym Rolls-Roycem Silver Spirit z 1984. Nieskazitelny samochód, perfekcyjnie ułożone włosy, dociśnięty pod szyję jedwabny krawat i spodnie, których nie powstydziłaby się okładka Vouga (oczywiście na męskim modelu, Verity z pewnością nie był szczególnie progresywny w kwestiach mody). Nieskazitelna koszula, perfekcyjnie wciśnięta za skórzany węglowy pasek o krawędziach ostrych tak, że pochlastać mógłby nim komuś gardło. Naturalnie nie teraz. Nie nigdy. Nie zrobiłby tego. Po co? Krótki tik w oku jakby przyspieszył, a to zadrżało razem z późniejszym postawionym krokiem i wydobywanymi ze sportowej torby kluczykami do auta.
Nie Vanesso. Albo Victorio. Albo Klementyno z recepcji. Nie będziemy się dzisiaj bawić w wyprzedawanie mi koktajli proteinowych w tych błazeńskich plastikowych flakonach, które smakują jak proszek kredowy. Pytasz, skąd wiem, jak smakuje kreda? Kolega mi opowiadał, zjadł taką w drugiej klasie szkoły podstawowej, bo Valerio powiedział mu, że się tym naćpa — dialog sam pojawił się w głowie na wspomnienie o recepcjonistce w siłowni, która zalotnie zakręcała kędziorek blond włosów za ucho, uśmiechając się szeroko, aby dobrze sytuowanemu klientowi wcisnąć gówniany napój w cenie 4 dolarów i 59 centów. Nie chodziło o pieniądze — nigdy nie chodziło o pieniądze. Chodziło o zasadę. Benjamin Verity II nie przepuszczał zarabianych zielonych na kredę. Na kokainę zresztą też już nie. Spokojne życie pracoholika po 30-stce, który w kancelarii prawnej spędzał przynajmniej 10 godzin dziennie, wymagało uzupełnienia o kolejne godziny spędzone w trasie, na kolacyjkach z klientami i wrogami, z adwokatami, z którymi zawsze można było się jakoś dogadać. Jeśli nie polubownie to czarem, jeśli nie czarem, to rytuałem, jeśli nie rytuałem to „Valerio, jest pewien człowiek i bardzo go nie lubię” albo „Barnaby, wyciągaj kajdanki. Nie, tym razem nie spinamy nadgarstków żadnej striptizerki, to poważna sprawa” albo „Johanie, jeśli zakopałbyś człowieka na plaży, to jak głęboko? Pytam dla klienta”. Zawsze można było znaleźć rozwiązanie, by załatwić sprawę delikatnie. Benjamin lubił najbardziej słowem, którym łudził, mamił, olśniewał i opiekował się najbardziej pokrzywdzonymi przez system, to jest agresorami i mordercami.
Ledwo przeszedł dwa kroki za drzwi, a chłód lutowego powietrza przebiegł mu po karku i wilgotnych jeszcze nieznacznie po prysznicu włosach. Samochód stał blisko, może 30, góra 36 kroków w lewo przy ulicy (zaparkowałby tuż przed siłownią, ale to wiązałoby się ze staranowaniem stojącego tam Forda, a perfekcyjny lakier Rolls-Royce'a nie mógł nosić najmizerniejszego śladu czy odprysku). W całej tej zimie i mrozie, w niepotrzebnej wichurze, która królowała nad Saint Fall, jak gdyby ktoś używał dmuchawy do liści, nie zaplanował jednej rzeczy. Spojrzenia w lewo. Długie nogi zatrzymały się nieoczekiwanie w miejscu, utrzymując równowagę, gdy w jurystę walnęła ciemniejsza od miastowego tła masa, przy okazji wywołując na ciele gorąc, a ten był niezbyt przyjemny. Piekący.
Kurwa — wyrwało się z młodej piersi, niczym obruszona mantra, gdy spoglądał na swoją lewicę, odszukując tam kobietę. Długie ciemne włosy, karmelowa skóra, niebagatelne oczy — idźmy dalej. Talia skryta pod kurtką, kurtka chyba rozpięta — niewiele dało się dostrzec w zamieszaniu. Biust okrągły, nos też miała ładny. — Zniszczyła mi pani garnitur — nad wyraz spokojny, nieprzystępny, z obłędnym wkurwem gdzieś w ostatnich głoskach i zaciśniętymi twardo zębami. Szczękościsk pojawiał się porankami i nigdy nie odchodził. Pieczenie na skórze było nieprzyjemne, a chociaż kolor plamy na chodniku sugerowałby mleko w kawie, tak zapach mówił prędzej o zwykłej przelewówce z przydrożnej restauracji.
Benjamin Verity II
Wiek : 33
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : North Hoatlilp
Zawód : adwokat twój i diabła
Kamakshi Chande
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t784-kamakshi-chande
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t829-kamakshi-chande
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t845-kamakshi#6293
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t843-poczta-kamakshi#6281
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f152-mieszkanie-kamakshi-chande
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1057-rachunek-bankowy-kamakshi-chande
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t784-kamakshi-chande
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t829-kamakshi-chande
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t845-kamakshi#6293
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t843-poczta-kamakshi#6281
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f152-mieszkanie-kamakshi-chande
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1057-rachunek-bankowy-kamakshi-chande
Podobno piątki trzynastego bywały pechowe.
Kamakshi zdążyła zaspać na poranne zajęcia jogi, przypalić sobie śniadanie, założyć ubrania na lewą stronę (musiała przebierać się ponownie), poplamić bluzkę pastą do zębów i, o czym jeszcze nie wiedziała, zapomnieć jednego buta z pary, którą miała założyć podczas ćwiczeń. Jeszcze nie wiedziała, że czekała ją bosa sesja, ewentualnie spontaniczny powrót do domu pomiędzy zajęciami, aby zaginione obuwie odzyskać.
A to był dopiero wtorek, i to dwunastego lutego.
Dni tygodnia określała głównie poprzez rozpiskę zajęć widniejącą na lodówce, przyczepioną nędznym magnesem z ostatniej wycieczki do jakiegoś większego i sąsiedniego miasta w Maine. Nie wyjeżdżała dalej, jeszcze nie miała samochodu, mimo że zależało jej, aby w końcu nim wyjechać na ulicę – po coś miała to prawo jazdy.
Mogła zawsze poprosić rodziców, a ci kupiliby jej bez mrugnięcia okiem. Zdaje się, że kiedyś coś wspominali, że może jej w tym pomogą, jednakże odmawiała za każdym razem. Dobiegała już trzydziestki i na dobrą sprawę, niczego w życiu się nie dorobiła, poza nieprzydatną w zarobku edukacją medyczną, dwoma etatami w siłowniach czy fitnessach na zajęciach dla zgłodniałych ruchu (a bardziej smukłej sylwetki) kobiet, i własnymi produktami na obiady. To znaczy, zakupionymi własnoręcznie. Na hodowanie również nie było jej stać. Nawet mieszkania nie kupiła za własne pieniądze – nie oszczędziła zresztą zbyt wiele do tej pory, a więc o samochodzie zapewne mogła pomarzyć przez najbliższe kilka lat.
O dalszych podróżach, które by nie bazowały na uprzejmości tych znajomych, którym lepiej się powodziło, również.
Niemniej jednak, gdy już tak zatrzymać się przy dywagacji na temat pojazdu – ten przydałby się jej dziś zdecydowanie, przez co nie musiałaby się spieszyć poprzez chodniki Little Poppy Crest, przepychać się przez ludzi i udawać, że wcale nie chciało jej się spać, a ziewając zaraz nie połknie pobliskiej, wygasającej wciąż po nocy latarni.
Być może sam Gabriel podkusił ją, aby zboczyła z tej ścieżki i pokonała swój brak energii tanią kawą z pobliskiego sklepu.
Zrobienie jej oznaczało utracenie kilku kolejnych cennych minut, a zegar na ścianie wskazywał, że tych nie pozostało jej zbyt wiele. Dlaczego dziś budzik nie zadzwonił? Nie nastawiła go, czy spała tak mocno, że nie usłyszała? Nie zdarzało jej się coś takiego i mogłaby sobie to wypominać, gdyby tylko miała na to czas i nerwy.
Obecnie denerwowała się, że nie zdąży na zajęcia.
Kilka łyków przed obudziłoby ją skutecznie przed zajęciami, nawet jeśli był to bardzo kiepski pomysł tuż przed ćwiczeniami fizycznymi.
O tym, że był to bardzo zły pomysł przekonało ją jednak uderzenie w coś, czego nie powinno być na drodze, gdy miała już ostatnią prostą do fitnessu, a wzrokiem krążyła gdzieś po bokach, szukając ulicznego zegara, aby ten zawyrokował jej, jak bardzo jest spóźniona i jak szybko musi wbiec do przebieralni, aby zdążyć.
Brązowa plama kontrastująca z nieskazitelną bielą koszuli i wtapiająca się brzydko w ciemną marynarkę mężczyzny, który zaklinał właśnie przed nosem (ciężko było się dziwić, sama zapewne postąpiłaby podobnie – z tym, że jej wiązanki zazwyczaj zatrzymywały się na etapie myśli, ust praktycznie nigdy nie opuszczając) uświadomiła ją, że tykające wskazówki zegara obecnie były najmniejszym jej problemem.
Nie była wyrocznią modową, ale nie miała wątpliwości, że taki rodzaj ubrań noszą tylko osoby mieszkające tam, gdzie jej rodzice – lub tam, gdzie jej rodzice zamieszkać nie mogą, wciąż pozostając zbyt mało wpływowymi.
Minęło kilka sekund, w których tkwiła w bezruchu. Kilka sekund przetwarzania całej sytuacji i dostrzeżenia, że w kubku kawy ostało się już niewiele płynu, a większość wylądowała na ubraniu nieznajomego, skutecznie niszcząc nie tylko efekt wizualny, ale najpewniej również i materiał. Kilka sekund oczekiwania na krzyk, podniesiony głos, wyzwiska – lecz zamiast tego usłyszała jedynie cichy, niezadowolony, lecz w pełni kontrolowany warkot.
Kilka sekund, nim zdołała otrząsnąć się, przywołując w myślach wszelkie łaskawe oblicza matki Lilith na pomoc. Zapewne miała większe problemy na głowie niż rozlana kawa na garniturze.
Matko… - zaklęła szeptem, czując, jak krew odpływa z jej twarzy i zamiast zaczerwienienia przy uszczypnięciu przez mróz, teraz czuła się blada jak sama śmierć. Podniosła wzrok a twarz, którą dostrzegła nad sobą, wprawiła ją w jeszcze większe osłupienie.
Nie znała go, ale nie miała wątpliwości, jakie nazwisko powinna tutaj przypisać.
Panika uderzyła w nią mocniej, niż mogłaby się spodziewać.
Przepraszam – wyrzuciła z siebie nagle, błagalnie, nagle odzyskując władzę w rękach. W jednej ręce wciąż trzymała kubek (choć z daleka od ubrania mężczyzny, jakby miało to w czymkolwiek jeszcze pomóc), a drugą starała się dotknąć materiału, jakby z lichą nadzieją, że to jakoś samo zniknie. Wiedziała przecież, że nie. – Przepraszam, spieszyłam się, nie zauważyłam pana…tłumaczenia w niczym nigdy się nie przydają, tak mówił ojciec. Trzeba wziąć na własne barki konsekwencje swoich czynów. – To na pewno da się jakoś sprać. Zapłacę za pralnię – potok słów wypadał z niej w panice, gdy starała się uniknąć jego spojrzenia, choć przecież musiała być świadoma, że po pierwsze, tego człowieka było stać na wypranie własnego ubrania, a po drugie, jej nie było na to stać i zapewne wszystkie oszczędności właduje właśnie w to, co właśnie deklarowała.
Ale mimo wszystko zamierzała słowa dotrzymać.
Ma pan coś na przebranie?
Za bardzo nie wierzyła dziś we własne szczęście, aby myśleć, że usłyszy wiadomość twierdzącą.
Kamakshi Chande
Wiek : 27
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : Little Poppy Crest
Zawód : tancerka, instruktorka fitness
Benjamin Verity II
ODPYCHANIA : 15
SIŁA WOLI : 5
PŻ : 169
CHARYZMA : 28
SPRAWNOŚĆ : 7
WIEDZA : 20
TALENTY : 3
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t713-benjamin-verity-ii
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t765-benjamin-verity-ii
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t2147-audaces-fortuna-iuvat
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t766-skrzynka-pocztowa-benjamina-verity
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f144-willowside-10
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1069-rachunek-bankowy-benjamin-verity-ii
ODPYCHANIA : 15
SIŁA WOLI : 5
PŻ : 169
CHARYZMA : 28
SPRAWNOŚĆ : 7
WIEDZA : 20
TALENTY : 3
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t713-benjamin-verity-ii
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t765-benjamin-verity-ii
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t2147-audaces-fortuna-iuvat
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t766-skrzynka-pocztowa-benjamina-verity
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f144-willowside-10
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1069-rachunek-bankowy-benjamin-verity-ii
Podobno piątki trzynastego bywały pechowe, pierwszy kwietnia humorystyczny, a dwudziesty piąty grudnia wniosły. Podobno pierwszego stycznia rodził się nowy rok i nowe życie, nowy początek, nowe twarze i nowe kłamstwa. Podobno o 3 w nocy ze snów wypływały duchy, podobno o 6 chowały się dusze, podobno o 12 w samo południe na ruchliwej zazwyczaj uliczce spotykało się dwóch mężczyzn, aby oddać do siebie wystrzały z rewolwerów. Wygrywał ten, kto przeżył. Westernowa rozgrywka, dziejowa niesnaska — alegoria wszechświata. Podobno o 12 w samo południe przy wyjściu z miejskiej siłowni w Little Poppy Crest można było natknąć się na rozlany kubek kawy, rozjuszonego adwokata i jedną zagubioną kobietę, która nie miała bladego pojęcia, jak głęboko skrywa się zakorzeniona uraza.
Pozorna drobnostka — ot każdemu zdarzyć może się wypadek, omsknięcie i przewrócenie. Przejęzyczenie też podobno się zdarza (kiedyś powiedział do którejś z dziewczyn poznanych w trakcie studiów imieniem drugiej, policzek palił do dzisiaj). Nic z tego nie miało miejsca w lutym tego roku. Doszło do potwornego wypadku, ponieważ koszula Benjamina, tak śnieżnobiała, że na tle obsypanej piachem i solą wydmy śniegu wydawała się razić w oczy, została potraktowana wrzątkiem w kolorze niepasującym do wypastowanych szykownych butów.
Krótkie „matko” wyrwało się z jej piersi. Chciałoby się rzec „call me daddy”, ale powstrzymał swoje zapędy cyrkowego satyryka. Później powie ten żart Paganiniemu, on na pewno doceni, zawsze doceniał.
Sprać? — skwitował od niechcenia, z głosem podszytym czymś pokroju poirytowania, zniecierpliwienia i bezwzględnego uwielbienia dla upokarzania kobiet jak ona. Był jednak dżentelmenem. Naturalnie, że był dżentelmenem. — Nie sądzę, że to możliwe. To jedwabczy nie widzisz? Popatrzże na to szycie przy kieszeni, w ten sposób nie zszywa się taniej bawełny. Tak kaleczy się tylko nieskazitelnej jakości tekstylia, które, sądząc po upięciu włosów, niestarannie założonym płaszczu i kuriozalnej białej plamie na koszulce (to pasta do zębów, czy ulała ci się ślinka na mój widok?), nie był do wydobycia z jej szafy. Mógłby parsknąć bardziej, unieść się honorem, rozpłakać niczym mazgaj na myśl, że koszula, która znajdywała się w pierwszej dziesiątce rankingu ulubionych, nagle stała się pożywką i szmatą dla kawy. Mógłby awanturować się i zrobić tutaj scenę, rzucić czymkolwiek, przytrzymać jej kark, wbić w ścianę, zrobić krzyw-.
Dobrze, w porządku. Nie trzeba. Po prostu proszę... — wypuszczenie przepastnego wydechu, w którego tembrze czaiła się uraza. — ...uważać nieco bardziej. Zresztą picie i jedzenie w biegu może prowadzić do wielu wypadków. Co by było, gdyby poślizgnęła się pani na tym chodniku i upadła na twarz? Albo kolana? — przyjemny widok. Benjamin Verity drugi, pierwszy bohater tego zdarzenia, którego szczytne miano zamierzał nosić stosownie i w ciszy, nos wyciągając nieco w górę. Padło tylko jedno „przepraszam”, i to zbyt szybkie i jakieś takie niechlujne. A gdzie „dziękuję”? Gdzie „proszę, panie Verity, proszę mi wybaczyć”?
Gdyby była inna... Gdyby znaczyła więcej, gdyby zidentyfikował jej twarz pośród znanych osobistości tego miasta, regionu, stanu, wybrzeża, kraju (wymieniać dalej?) to być może spędziłby więcej czasu nad tym, co za moment miał powiedzieć. Może zastanowiłby się, przetrawił każde ze słów, ważąc je adekwatnie, gdy jedno mogło przynieść adwokatowi w przyszłości przysługę. Te kolekcjonował, nierzadko wręczał swojej żonie w formie bukietów, liczył i kalkulował, wkładał do butonierki. Może przemyślałby to.
Nie mam. Pożyczy mi pani? — ten bezceremonialny arogancki uśmieszek w lewym kąciku ust zawisł tam na kolejne sekundy. — Spieszę się i to bardzo. Więc ma pani dwie opcje. Pierwsza: ja pojadę do biura — na starym mieście — a pani pójdzie do krawca i kupi mi koszulę, a następnie ją przyniesie. Rozejdziemy się w zgodzie, ja nie będę chował urazy. Druga — przebiorę się w aucie w koszulkę sportową, a mój kontrahent uzna, że jestem nieprofesjonalny. W takim wypadku będzie mi przykro. Chyba że ma pani inny pomysł?
Benjamin Verity II
Wiek : 33
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : North Hoatlilp
Zawód : adwokat twój i diabła
Kamakshi Chande
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t784-kamakshi-chande
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t829-kamakshi-chande
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t845-kamakshi#6293
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t843-poczta-kamakshi#6281
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f152-mieszkanie-kamakshi-chande
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1057-rachunek-bankowy-kamakshi-chande
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t784-kamakshi-chande
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t829-kamakshi-chande
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t845-kamakshi#6293
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t843-poczta-kamakshi#6281
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f152-mieszkanie-kamakshi-chande
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1057-rachunek-bankowy-kamakshi-chande
Spoglądała na jego koszulę wzrokiem, który mówił, że nie jest głucha, ale możliwe, iż porozumiewają się w dwóch zupełnie różnych językach.
Była malutkim dzieckiem, kiedy zabrano ją z Indii, ale wciąż pamiętała, jak przez mgłę, niesprawiedliwość tamtejszego świata. Podział na kasty, niemożliwość przebicia się przez nie. Indie z jednej strony były przepiękną dziką naturą, z drugiej – chwytającymi za serce pałacami i świątyniami, z trzeciej – dzielnicą slumsów, gdzie jeden wysypywał prochy zmarłego, drugi obmywał swoje ciało, a trzeci czerpał łykami ze świętej rzeki Ganges. Kiedy jedni opiewali w prawdziwe złoto i klasyczne sari, drudzy zadowalali się kawałkiem szmaty (im dłuższa tym lepsza, można było z niej sporządzić wszak sari na miarę posiadanego majątku – materiał w końcu można owinąć wokół talii kilka razy, zrobić z niej choli i spódnicę i nikt się nie pozna) i śmietnikowymi odpadkami do jedzenia, wzywając Matangi, która nie znosiła marnotrawienia i której ofiary należało składać jedynie z nadgryzionych, nadpsutych potraw.
Kamakshi była w tym wszystkim gdzieś pośrodku. Nie stać jej było na drogie lekcje tańca i jeszcze droższe stroje, ale nie przymierała głodem. Ubierała się po europejsku, co było i częściowo tańsze od tych najdroższych kreacji, ale też droższe od zwykłych sari sporządzonych z jednego kawałka materiału, a, co najważniejsze, jej rodziców było stać na wyjazd do Ameryki. By pleść swój własny american dream.
American dream odbijał się właśnie obawą w jej spojrzeniu i rozdrażnieniem w głosie kogoś, kto w Indiach przynależeć mógłby do kasty drugiej. Ona byłaby z trzeciej. Nie powinna była go nawet dotknąć i ponosiła konsekwencje własnej nieuwagi.
Ameryka nie różni się jednak tak bardzo od Indii.
Patrzyła na jego koszulę, na brzydką, brązową i stygnącą plamę z pytaniem w oczach – a to koszul z lnu nie można prać? Poważnie. Nie wiedziała tego. Wątpiła, aby w jej garderobie znajdowało się coś innego poza bawełną i poliestrem, a też i krawcem przecież nie była, aby się w tym orientować. Może ten płaszczyk, który miała na sobie, leżał kiedyś obok wełny. To raczej nie była zbyt szlachetna mieszanka materiałów.
Nie odpowiedziała mu w żaden sposób, bo teraz nic konkretnego przychodziło jej do głowy. Skoro pralnia nie będzie odpowiednia… nawet ta specjalistyczna to koszula była do wyrzucenia (na pewno?). Drogie były te jednorazówki dla bogatych osób (mężczyzna, który przed nią stał, na takowego wyglądał) i tym bardziej ją dziwiło, że zamiast wyprać ubranie, po prostu je wyrzucają, a potem kupują nowe, równie drogie. Jak im się w ten sposób pieniądze nie kończą?
Zagubienie w jej oczach na moment przygasło. Przez chwilę nawet przeszło jej przez myśl, że nieznajomy mężczyzna wyraził pewną troskę o nią. I faktycznie uznał, że nic się nie stało. Nawet zrobiło jej się trochę głupio, że tak nieładne go oceniła.
Nieco odetchnęła, spojrzeniem uciekając ponownie na ziemię, lecz tym razem z nieco innym wyrazem twarzy. Trochę jakby… uspokojonym?
Tak… Tak, wiem, ma pan rację – przyznała ze skruchą, bo faktycznie rację miał. Chodniki wciąż jeszcze były częściowo oblodzone. Wystarczyło tylko, aby weszła na śliskie schody i tragedia była bardziej niż pewna.
Niespecjalnie przywiązała uwagę do jego dziwacznego systemu wartości, gdy kolana miały okazać się cenniejsze niż twarz.
Dość szybko została wyprowadzona z błędu sympatyzowania i złego ocenienia człowieka, bo słowa, które usłyszała od niego za moment, zabrzmiały wręcz zbyt mocno i zszokowały za bardzo. W spojrzeniu ponownie zamigotała obawa, a przez głowę przewinęło się tysiąc myśli na raz.
Na przykład – ja też się spieszę. Ja też idę do pracy. Ja także nie mam czasu i mi najpewniej grożą większe konsekwencje spóźnienia się niż bycie smutnym. Ja także będę smutna, jeśli zwolnią mnie z pracy, kiedy będę się tłumaczyła, że musiałam biec do krawca po koszulę dla jakiegoś bogatego faceta. I co najważniejsze… mnie na nią po prostu nie stać.
Strach mieszał się z wyrzutem i drgającymi wargami, gdy kontynuował swój wywód. Może by tak zwyczajnie uciec?
Za późno. Przecież wiedział, gdzie pracowała. Znaczy, jeszcze tego nie wiedział, ale jak ją spotka i zobaczy jeden, drugi, dziesiąty raz, to nawet najgłupszy połączyłby kilka faktów. Poza tym – nie należy uciekać od konsekwencji swoich błędów.
Z tym tylko, że te nie były sprawiedliwe.
Ale…
Ale co? Czy jego w ogóle obchodziło to, że być może ta koszula może kosztować całą jej miesięczną pensję i nie będzie miała z czego żyć?
Wątpiła.
Cofnęła się o krok lub dwa, odwracając bokiem do mężczyzny. Ucieczka byłaby teraz najłatwiejsza. I najgłupsza. Z drugiej strony wiedziała, że nie może się zdobyć na to, czego od niej chciał. Nie miała tylu pieniędzy, żeby szastać nimi na prawo i na lewo. To po pierwsze. A po drugie – była już spóźniona do pracy. Powinna była się już dawno przebrać i biec na salę, gdzie pewnie czekały na nią dziewczyny głodne zajęć.
Zamknęła oczy i zakryła je jeszcze dłonią. Była w kropce. Z jednej strony – powinna to zrobić. Z drugiej – czy za niedopatrzenie, pomyłkę, przypadek sprawiedliwym jest roszczenie do wszystkiego, co miała, do życia drugiej osoby? W jakim świecie żyjemy?
Pokręciła tylko głową, nawet na niego nie patrząc.
Niech pan poprosi o coś innego – wydukała tylko krótko, w głowie przeżywając swoją małą tragedię, która go przecież i tak nie mogła obchodzić. Tych z drugiej varny nigdy nie obchodziły osoby niższe urodzeniem. – Cokolwiek. Karnet na siłownię o równowartości koszuli z nielimitowanym wstępem. Cokolwiek
Tak to już jest, kiedy vaishya będzie na tyle głupi, aby dotknąć bądź potknąć się przy kshatriya.
Ameryka nie różni się jednak tak bardzo od Indii.
Kamakshi Chande
Wiek : 27
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : Little Poppy Crest
Zawód : tancerka, instruktorka fitness
Benjamin Verity II
ODPYCHANIA : 15
SIŁA WOLI : 5
PŻ : 169
CHARYZMA : 28
SPRAWNOŚĆ : 7
WIEDZA : 20
TALENTY : 3
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t713-benjamin-verity-ii
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t765-benjamin-verity-ii
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t2147-audaces-fortuna-iuvat
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t766-skrzynka-pocztowa-benjamina-verity
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f144-willowside-10
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1069-rachunek-bankowy-benjamin-verity-ii
ODPYCHANIA : 15
SIŁA WOLI : 5
PŻ : 169
CHARYZMA : 28
SPRAWNOŚĆ : 7
WIEDZA : 20
TALENTY : 3
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t713-benjamin-verity-ii
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t765-benjamin-verity-ii
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t2147-audaces-fortuna-iuvat
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t766-skrzynka-pocztowa-benjamina-verity
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f144-willowside-10
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1069-rachunek-bankowy-benjamin-verity-ii
Spoglądanie z okien pierwszego piętra ogromnego domu w North Hoatlilp na mieniące się w oddali mdłe i rozrzedzone światła zapadniętej dziury w postaci Saint Fall zupełnie nie działały na człowieka. Gdy jeszcze studiował w Nowym Jorku, obserwowanie z wieżowca dawało kolosalnie więcej rozrywki. Różnorodność społeczeństwa i jego klas były tam jaskrawe i krzykliwe. Ruchy na rzecz praw obywatelskich w latach 60. doprowadziły do doniosłych zmian w społeczeństwie, a niemniej, mimo tych wiekopomnych postępów, dzisiaj dalej kontrasty były odczuwalne. Również tu. Euforia gospodarcza wywoływana przez neoliberalne reformy wytworzyła klasę ludzi bogatych, do której należeć miał szczęście Benjamin. Ta przepaść nieuchronnie widoczna była nawet tutaj — na końcu świata. Niemal wszyscy jego przyjaciele wywodzili się z takich właśnie towarzystw. Rodzina marynarzy, która podeszwy zdzierała na kutrach, dzisiaj przemierzała oceany drogimi jachtami; Williamsonowie już za czasów wojny secesyjnej mogli chwalić się stałym dostępem do kawy. Nawet Paganini dorobili się na tych swoich szemranych interesach. Nie inaczej było, nawiasem mówiąc, w środowisku prawniczym. Studia w lidze bluszczowej, podróże po świecie, dostęp do najwartościowszych zasobów. Życie odseparowane od tych, którzy walczyli, aby przetrwać w głodniejszych dzielnicach bezbrzeżnych miast. Verity cieszył się przywilejem nazywania siebie samego tym złotym chłopcem sukcesu własnych przodków. W każdym z dwóch dostępnych w Hellridge półświatków, tworzących wspólnie cały glob. Weselił się tym przywilejem i za żadne skarby nie czuł przymusu integracji czy praworządności. Nie to się liczyło w amerykańskim śnie.
Głos kobiety jakby trwożący był bardziej. Oczywiście, że miał rację. Za każdym razem miał rację i nie potrafił sam siebie obnażyć z tego tytułu. Obserwował więc nieco z góry, wyraźnie zniecierpliwiony, choć absolutnie nie był zdezorientowany. Oczekiwał, co nastąpi później, jakie odpowiedzi padną z żeńskich pełnych ust, które być może chociaż w stopniu niewielkim byłyby w stanie zaspokoić draśnięte ego orędownika.
Ale? — jedna z brwi uniosła się wyżej.
Nie lubił tego słowa. Istniały dwa takie wyrazy:
„Ale” zawsze było preludium do tej części wypowiedzi, która najmniej podobała się słuchaczowi. Miało to swoje odniesienia zarówno w sądzie, jak i w życiu codziennym, czy cywilnym. Nie jestem rasistą, ale... Nie chcę cię urazić, ale...
Znacznie gorsze było jednak:
„Nie”. Trzy litery, jedno krótkie słowo, a tyle unicestwionych ewentualności. Naturalnie Benjamin był na nie głuchy. Każde „nie” wkrótce mogło stać się „tak”, natomiast każde „kategorycznie nie” — „z przyjemnością”.
Palił się, by wydobywać je z gardzieli.
Sugeruje pani, że powinienem częściej odwiedzać siłownie? — rozweselony i sardoniczny uśmieszek przyklejony do męskiej twarzy triumfował. Oczywiście, że nie. Grywał w tenisa, squasha, uprawiał różne rodzaje kardio, o którym nie uchodziłoby rozprawiać dżentelmenowi. Pytanie zadał tylko po to, by nadzorować, jak na jej twarzy kiełkuje gorycz zakłopotania i utemperowania. — Już dobrze. Ma pani szczęście, że nie jestem zawziętym człowiekiem — był. W każdym calu był. — Wystarczy mi 400 dolarów za zniszczenie koszuli albo — przejechał wzrokiem w dół. Tania garderoba, najpewniej niemarkowe buty, nieco brudne przy czubku, ten rozwiany i nieułożony poprawnie włos, jakiego oczekiwało się od kobiet z innych klas społecznych. Wolność kończyła się tam, gdzie zaczynały się poważne pieniądze. — ekwiwalent.
Nie sądził, że kobieta posiada cokolwiek interesującego, co mogłoby mierzyć się z tą kwotą, lecz wypominanie czegoś takiego publicznie przeczyłoby przyzwoitemu wyedukowaniu.
Albo... Jak dobrą jest pani aktorką? — zawsze mogli wymienić się na coś znacznie ciekawszego. Na przysługę.
Benjamin Verity II
Wiek : 33
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : North Hoatlilp
Zawód : adwokat twój i diabła
Kamakshi Chande
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t784-kamakshi-chande
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t829-kamakshi-chande
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t845-kamakshi#6293
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t843-poczta-kamakshi#6281
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f152-mieszkanie-kamakshi-chande
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1057-rachunek-bankowy-kamakshi-chande
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t784-kamakshi-chande
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t829-kamakshi-chande
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t845-kamakshi#6293
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t843-poczta-kamakshi#6281
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f152-mieszkanie-kamakshi-chande
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1057-rachunek-bankowy-kamakshi-chande
Momentami miała wrażenie, że człowiek stojący przed nią po prostu doskonale się bawił. Miotał nią jak szmacianą kukiełką wedle własnej woli, a ona nigdy nie była dobra w takie gierki. Poprzez wrażliwość i pewną empatię zawsze zakładała szczere intencje, zawsze wybaczała, potrafiła machnąć ręką czy przymknąć oczy. Zawsze poddawała się tym dziwacznym manipulacjom i zabawom, w których lubowały się niektóre osoby. Tych natomiast unikała jak ognia, będąc świadomą dokąd może doprowadzić ją ostateczność, naciskanie i pranie mózgu – i nie chciała znaleźć się w tym samym miejscu, w którym była kilka lat temu, zanim Cecil pokazał jej oblicze łaskawej Matki.
Gdyby tylko Ona mogła jej w tej sytuacji pomóc, jakkolwiek ją wybawić…
Coś w głowie podpowiadało jej, że mogłaby zwyczajnie odejść. Że to już nie fair, że to za dużo, że ktoś chce wykorzystać jej zaspanie i nieostrożność. Co ją więc trzymało w miejscu?
Głównie przyzwoitość.
Teraz również lekkie zaskoczenie i zakłopotanie, gdy obracał ni to w żart, ni to przeciwko niej propozycję, jedyną realną, na jaką by ją było stać.
Nie, po prostu… - chciała się wytłumaczyć, chociaż zastanawiała się, czy to miało jakikolwiek sens. Czy z nim dało się w ogóle negocjować. Czy ona potrafiła negocjować, bo teraz, stojąc tuż przed nim, odczuwała różnicę między nimi aż zbyt mocno. Jak vaishya przed kshatriya. Pracownik przed władcą.
To chyba jednak nie miało sensu, bo jego warunki były jedne i brzmiały wciąż tak samo.
Czterysta dolarów?! Skąd ona miałaby wziąć czterysta dolarów – i to na co? Na koszulę?! Przecież… to samochód kosztował niewiele więcej! Albo prawie połowę mniej, zależy, w jaką markę się akurat celowało…
Czterysta dolarów albo ekwiwalent. Nie było nawet takiej opcji. Jeszcze nie zdążyła uzbierać na samochód, który ułatwiłby jej podróże w inne miejsca Maine i nie musiałaby liczyć na podwózki Padmore’ów gdy wracała od Imani, a teraz miałaby wydać ostatnie oszczędności na koszulę jakiegoś człowieka, zapewne bardziej ważnego i wpływowego od niej samej, zapominając o własnej ciężkiej pracy. Zastanawiała się, czy w ogóle, choć przez chwilę, pomyślał, ile od niej wymaga. Czterysta dolarów – to praktycznie trzy jej wypłaty. Kwartał bez pieniędzy.
Mniej więcej tyle, ile człowiek jest rzekomo w stanie przetrwać bez jedzenia, zanim organizm zje sam siebie i doprowadzi do nieuchronnej śmierci poprzez głód i brak witamin. Zdecydowanie za długo, jeśli chodzi o nawadnianie – o jakieś trzy miesiące minus trzy dni.
Spojrzała na niego częściowo z wyrzutem, choć już nadzieja i część błagalna umarła w jej oczach. Teraz… teraz już po prostu nie miała siły na tę rozmowę. W przeciwieństwie do niego, patrząc po tym uśmieszku błąkającym się na jego wargach.
Nie mam takich pieniędzy. – Trudno, wolała już wyjść na biedną żebraczkę niż faktycznie grać dalej w tę grę. Za bardzo ceniła sobie szczerość i prawdę, żeby potrafić męczyć się dalej. Wiedziała, choć nie podświadomie, była to wiedza długo i w cierpieniach zdobywana, że nieważne, co by zrobiła, powinna także pomyśleć o sobie.
Nie zabiła przecież człowieka, tylko poplamiła koszulę. Na litość Lilith!
Mogę spróbować oddać panu w ratach.
Jeżeli w ogóle byłby pan skory do oczekiwania.
Zmęczenie rozmową i całą sytuacją, jak i swoim ogromnym dzisiejszym pechem na moment minęło, gdy zapytał o jej umiejętności aktorstwa. Nigdy nie musiała się przekonywać, czy potrafiła grać. Gdyby potrafiła, pracowałaby w teatrze Overtone’ów, prawda? W swojej ofercie mieściła tylko umiejętność tańca i fizyczną siłę wyćwiczona dzięki praktykom jogi.
Nie wiem. – Szczerość kiedyś wpędzi ją do grobu. Może to będzie nawet dziś. – Nie musiałam nigdy sprawdzać. Dlaczego pan pyta?
Wprawdzie w tańcu, szczególnie tym klasycznym, indyjskim, były elementy aktorstwa. Taniec opowiadał zawsze pewną historię – o miłości, o nieszczęściu, o radości. Wyrażany był poprzez gesty, ale też spojrzenia, ułożenie ust, kroki. Zaledwie musnęła tę umiejętność, wciąż miała wiele do dopracowania i wiele do przećwiczenia, ale w tym znaczeniu można powiedzieć, że musnęła więc i podstawy aktorstwa. Ale aktorstwa tanecznego – to klasyczne bliższe było teatrowi, bliższe było kłamstwu, którego Kamakshi z siebie nie potrafiła wydobyć. A może raczej – potrafiła, ale szło jej to wybitnie kiepsko.
Tym bardziej nie miała więc argumentu, żeby jakkolwiek wybrnąć z tej sytuacji. Chciała już tylko pójść do pracy i zapomnieć o wszystkim.
Kamakshi Chande
Wiek : 27
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : Little Poppy Crest
Zawód : tancerka, instruktorka fitness
Benjamin Verity II
ODPYCHANIA : 15
SIŁA WOLI : 5
PŻ : 169
CHARYZMA : 28
SPRAWNOŚĆ : 7
WIEDZA : 20
TALENTY : 3
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t713-benjamin-verity-ii
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t765-benjamin-verity-ii
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t2147-audaces-fortuna-iuvat
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t766-skrzynka-pocztowa-benjamina-verity
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f144-willowside-10
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1069-rachunek-bankowy-benjamin-verity-ii
ODPYCHANIA : 15
SIŁA WOLI : 5
PŻ : 169
CHARYZMA : 28
SPRAWNOŚĆ : 7
WIEDZA : 20
TALENTY : 3
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t713-benjamin-verity-ii
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t765-benjamin-verity-ii
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t2147-audaces-fortuna-iuvat
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t766-skrzynka-pocztowa-benjamina-verity
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f144-willowside-10
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1069-rachunek-bankowy-benjamin-verity-ii
Niech lalka będzie uprzejma, nie zawodzić, nie beczy, ślicznie mi się ukłoni.
Niech lalka poprawnie wykona każdy z zaplanowanych w jej życiu ruchów.
Niech lalka nie beczy!
Powiedziałem przecież.

Ludzie niewiele różnili się od pacynek. Wyemancypowane dziewice, opuszczone lwice, mężowie bez honoru, samcy bez kutasa — każdy charakter człowieka miał do siebie to, że prędzej czy później stawał się stosunkowo sterowalny. Lepiej lub gorzej. Istnieli ci, których stery już poprzednio dopasował ktoś inny. Bratnie dusze o osławionych nazwiskach z Kręgu, przez lata prowadzeni przez swoich ojców, wujów, dziadów. Miałkie żony swoich małżonków, niegotowe ruszyć w przód. Benjamin pod dłonią swą trzymał innych, tych mniej urodziwych, tych kontemplujących nad kolejnym miesiącem życia i przeżycia. Portfel pełen przygód. Już dawno przestał nosić w nim gumki (Valerio, je trzeba wymieniać, zanim się przeterminują — wszyscy wiedzieli, że nie było ku temu sposobności, czas tak szybko nie płynął), wymienił je na banknoty, względną stabilność i obrączkę na palcu, teraz przyjemnie mieniącą się złotem Hudsonów w świetle lutowego słońca.
Kobieta taka jak ta — co mogła mu dać? Plama na koszuli rozlewała się, gorąc parzył w skórę nieprzesadnie (ran nie będzie, odwołajcie wszelkie alarmy, Benjamin Verity przeżyje), a w kącikach oczu wyczekiwała żółć. Jeno w upokorzeniu jej, w tych błahych przepraszaniach, w nawróconym wzroku i zagubieniu — w tym własną miał satysfakcję. Benjamin drugi, pierwszy litościwy, pierwszy chciwy. Pertraktacje nie wchodziły w grę, straty zostały poniesione, a nie była mu ni bliską, ni przyjaciółką, ni nawet kochanką, by darować takie rzeczy. Koszulę mógł kupić następną — nie lubował się w tym, pieniądze należało gromadzić, wydawać na samochody, na hazard, nie na koszule, litości.
Po prostu co? — zwyczajowym dla siebie jurydycznym instynktem domagał się odpowiedzi na każde z zadanych pytań. Nos prosty, wysunięty przesadnie w górę, wzrok spuszczony niżej, by z odległości patrzeć na opór na jej twarzy. Miała ładną twarz. Delikatną, nienaganną i karmelową.
„Pieniądze nie grają roli” zbyt często wymieniał na „rozliczamy się co do centa”, gdy w grę wchodziła kwestia straty (na cudzą korzyść by się nie targował, nie popadajmy w fanatyzm). Benjamin drugi uczciwy, pierwszy cnotliwy lubował się w obsesjach, które kierowały go na dno, a nie unosiły na wyżyny. Było tak z kokainą, było tak z kobietami, było tak z grą w kotka i myszkę na sali sądowej. Dziś — ona — było prosto. Pozornie przynajmniej. Wytłuszczonym drukiem dukała, że nie ma pieniędzy, że świat by się zawalił, a w mężczyźnie żywo budziła się chęć przedrzeźniania, jak gdyby znów miał 10 lat i buntował się przeciwko durnej siostrze. Helen wyrosła na mądrą kobietę, a zabawa w pokazywanie języka w tym wieku już nie przystała. Pasja nie narastała, rozsierdzenie mijało, zadra na skórze (splamiona kawą) nie.
Ma pani urodę nieskazitelną i bardzo fascynującą. Ile ma pani lat? 20? 25? — orzekł niczym fakt, brodę przekręcając odrobinę w dół i na bok, jak gdyby w przemiłym uśmiechu. Kobiet nie pyta się o wiek. — Więc mogę zaproponować pani — nazwijmy to — zlecenie aktorskie. Proszę się nie bać, nie chodzi o niż nieprzyzwoitego. Absolutnie nie — szarmancki wyraz zadowolenia numer cztery, podłapał go od van der Deckena wiele lat temu, gdy próbował uzasadnić jednej kurwie w Vegas, że płatności odroczone za jej usługi są korzystną operacją finansową. Teraz przed Veritym nie stała ani kurwa, ani nie był w Vegas. Nie chodziło też o płatność odroczoną ani seks, chociaż oczywiście korzystna operacja finansowa brała w tym udział. Nie miał intencji jednak opowiadać o szczegółach na środku ulicy. — Jedyne co musiałaby pani robić to milczeć i ubrać się elegancko — i spędzić cztery godziny na sali sądowej słuchając marudzenia zdradzonej żony w trakcie sprawy rozwodowej. O tym nie napomknął.
Benjamin Verity II
Wiek : 33
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : North Hoatlilp
Zawód : adwokat twój i diabła
Kamakshi Chande
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t784-kamakshi-chande
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t829-kamakshi-chande
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t845-kamakshi#6293
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t843-poczta-kamakshi#6281
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f152-mieszkanie-kamakshi-chande
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1057-rachunek-bankowy-kamakshi-chande
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t784-kamakshi-chande
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t829-kamakshi-chande
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t845-kamakshi#6293
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t843-poczta-kamakshi#6281
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f152-mieszkanie-kamakshi-chande
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1057-rachunek-bankowy-kamakshi-chande
Czemu on tak dopytywał? Na litość Lilith, czuła się tylko bardziej strofowana i osaczana, toteż posłała mu tylko spojrzenie pełne wyrzutu pomiędzy dukanymi wyjaśnieniami, jakże zresztą upokarzającymi. Potrafiła sobie wymyślić, że cała jej wypłata to zaledwie pryszcz, jeśli chodzi o niego. Że nigdy nie był w takiej sytuacji życiowej, w jakiej była ona i lepiej, żeby nie był.
I na tym poprzestańmy, bo jej myśli pójdą w stronę, w którą bardzo nie chciała, żeby poszły. Nie była taką osobą, nie miała w zwyczaju tak myśleć i mówić o innych, dlatego pozostawmy ten temat takim, jakim był.
Stare, indyjskie nauki nie zawsze sprawdzały się we współczesnym, amerykańskim świecie. Na przykład żadna inna dziewczyna nie stałaby jak słup soli przed Veritym, próbując jakoś faktycznie odkupić swoje winy. Każda inna by przeprosiła i poszła dalej, w swoją stronę, tylko, oczywiście, nie Kamakshi, która nadal stała z kubkiem, w którym kawa już zdążyła wystygnąć.
Nerwowo spojrzała na drzwi siłowni. Która była godzina? Czy wszyscy już zaczęli? Jak bardzo się spóźni przez ten idiotyczny incydent?
Przez te myśli kompletnie puściła między uszy komentarz na temat urody. Urodę miała nietypową i egzotyczną, ale mało kto miał na tyle… tupetu? czelności? żeby o tym wspominać na głos i przy niej.
Tak, mniej więcej – wymamrotała. Może była mało amerykańska, ale słyszała powiedzenie, że kobiet o wiek się nie pytało. A jeśli na tyle wyglądała, to tylko lepiej dla niej, przynajmniej wyglądała młodziej niż faktycznie liczba lat wskazywała.
Spojrzała na mężczyznę dopiero kiedy zaczął mówić, że to nic zdrożnego. Coś w jego słowach kazało jej myśleć, że jest to dokładnie odwrotne od tego, w czym ją zapewniał.
Jeśli tak, miałby najbardziej dziwaczną fantazję o jakiej słyszała. Zgoda, nie słyszała ich zbyt wielu, a wręcz praktycznie wcale, ale…
I to wszystko? – Milczeć i ubrać się elegancko akurat potrafiła. Tylko wciąż nie przekonywało jej, że to „nic zdrożnego”. – I gdzie miałabym odegrać tę… rolę?
Była ostrożna. Jeśli już miałaby tam pójść, to na pewno nie sama. Jeśli to budynek jeszcze jakiś prywatny, na pewno tam nie przyjdzie. To spotkanie i tak już dobijało do granic jej przyzwoitości.
Kamakshi Chande
Wiek : 27
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : Little Poppy Crest
Zawód : tancerka, instruktorka fitness
Benjamin Verity II
ODPYCHANIA : 15
SIŁA WOLI : 5
PŻ : 169
CHARYZMA : 28
SPRAWNOŚĆ : 7
WIEDZA : 20
TALENTY : 3
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t713-benjamin-verity-ii
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t765-benjamin-verity-ii
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t2147-audaces-fortuna-iuvat
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t766-skrzynka-pocztowa-benjamina-verity
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f144-willowside-10
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1069-rachunek-bankowy-benjamin-verity-ii
ODPYCHANIA : 15
SIŁA WOLI : 5
PŻ : 169
CHARYZMA : 28
SPRAWNOŚĆ : 7
WIEDZA : 20
TALENTY : 3
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t713-benjamin-verity-ii
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t765-benjamin-verity-ii
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t2147-audaces-fortuna-iuvat
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t766-skrzynka-pocztowa-benjamina-verity
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f144-willowside-10
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1069-rachunek-bankowy-benjamin-verity-ii
Taka rola — wiedzieć. Wiedzieć wszystko o każdym, poznać sekrety i najgłębsze zakamarki człowieczego umysłu, który przed wymiarem praworządności ukrywa swe niesnaski i grzechy. Wymiar praworządności był rzecz jasna w tym zdaniu niedorzecznością. Zawsze nim jest. Bez wyjątku. Gra o to, kto da więcej, przetarg za i przeciw i argumentów, konfrontacja równa pokerowej partii w najporządniejszych kasynach.
Nie puszczał jej w drzwiach. Widział ten rozdygotany wzrok, zmierzający ku drzwiom siłowni. Nie ma ucieczki przed orędownikiem diabła — tak sobie powtarzał, stojąc niczym słup w przejściu, tak by żeby go wyminąć, musiałaby go przesunąć. Zaraz ktoś wyjdzie przez drzwi, zaraz kontrahent zjawi się w kancelarii, a musiał jeszcze pojechać do domu i przebrać się z powodu nieostrożności kobiety w kolorze skóry równej kawie z mlekiem.
To wszystko. Bardzo proste i wyjątkowo renomowane zadanie, które może przysporzyć pani tylko zysk. Rzecz jasna nie finansowy, ale przynajmniej nie straci pani 400 dolarów na moją koszulę — powiedział arogancko i z premedytacją, zdając sobie sprawę, że takie banknoty musiały dla niej dużo znaczyć. Benjamin Verity miał szczęście, które sam przed sobą nazywał „tym, co mu się należało od losu”. Być może właśnie tak było. Być może ktoś nabazgrał w gwiazdach, że narodzi się z kobiety Abernathy złoty chłopiec o krwi Verity. A może był to zwykły zbieg okoliczności? Na sąd ostateczny przyjdzie jeszcze pora.
W miejscu publicznym, chociaż niedostępnym dla każdego z odwiedzających. Na szczegóły przyjdzie czas później — z wewnętrznej kieszeni marynarki wyciągnął małe puzderko, a z niego prostą wizytówkę ze swoim imieniem i nazwiskiem, numerem telefonu do biura oraz ładnymi insygniami Kancelarii Verity. — Nazywam się Benjamin Verity. Tu znajduje się mój numer, na który zadzwoni pani najpóźniej w ciągu 2 dni roboczych. To nie jest duże miasto, a ja odbiorę swój dług prędzej czy później. Proszę mieć to na uwadze — ostatni uprzejmy uśmiech. — Oraz oczywiście nie przejmować się nadto. Ostatecznie to tylko koszula, a pani nie zrobiła tego specjalnie, prawda? Do widzenia — kiwnął głową, strząsając jeszcze z materiału resztki ciemnych kropel kawy, niedaleko jej butów.

z tematu Ben <3
Benjamin Verity II
Wiek : 33
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : North Hoatlilp
Zawód : adwokat twój i diabła
Kamakshi Chande
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t784-kamakshi-chande
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t829-kamakshi-chande
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t845-kamakshi#6293
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t843-poczta-kamakshi#6281
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f152-mieszkanie-kamakshi-chande
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1057-rachunek-bankowy-kamakshi-chande
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t784-kamakshi-chande
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t829-kamakshi-chande
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t845-kamakshi#6293
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t843-poczta-kamakshi#6281
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f152-mieszkanie-kamakshi-chande
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1057-rachunek-bankowy-kamakshi-chande
W głowie przebiegła myślami po wszystkich możliwych miejscach publicznych, a potem dodała do tego niedostępność dla każdego z odwiedzających. Jakie to mogły być miejsca? Jakieś biletowane, ze strzeżonym wstępem? Nie wiedziała, czy czuła się uspokojona. Może minimalnie. Ale to nic. Przyjdzie czas na zastanowienie później.
Na zysk materialny wcale nie liczyła – jak miałaby, kiedy miała spłacić swój dług? Byłoby to głupie, a chociaż można było jej zarzucić bardzo wiele, to z pewnością do tych cech nie dało się dorzucić głupoty. Może roztrzepanie.
Nieco przymurowało ją, gdy jegomość się przedstawił. Verity. Wylała kawę na Verity’ego. Trzeba mieć pecha i szczęście jednocześnie – pecha, natrafiając na kogoś takiego i szczęście, że nie zamierzał robić jej więcej problemów. Chyba. Oby.
W milczeniu przyjęła wizytówkę, zapominając na moment języka. Być może powinna się również przedstawić, ale zapewne jej nazwisko zginie gdzieś w świadomości Benjamina Verity’ego między całą resztą pozostałych nazwisk, znacznie ważniejszych niż hinduska rodzina dość zamożnych i szanowanych lekarzy.
Jasne. Oczywiście – wymamrotała tylko. Oczywiście, że nie zrobiła tego specjalnie. Dlaczego miałaby? Nie była przecież złośliwa. Nie znała tego człowieka, czemu miałaby utrudniać mu życie?
Istnieli tacy ludzie. Ale Kamakshi do nich nie należała. Może to był błąd – może byłoby jej łatwiej w życiu.
Odetchnęła niemal z ulgą, gdy zszedł jej z drogi. Zamierzała do niego zadzwonić, ale póki co – zamierzała popędzić do szatni dla trenerów, czym prędzej się ubrać i wskoczyć na salę, gdzie czekały już zniecierpliwione klientki pragnące potu i zmęczenia.
Kiedy wyjdzie z siłowni, zapewne wygrzebie wygniecioną wizytówkę i wykręci numer, zastanawiając się, w co właśnie dała się wmanewrować. Na szczęście miała jeszcze kilka godzin nieświadomości i zamierzała poświęcić je na nietracenie swojej pracy.

Kamakshi z tematu
Kamakshi Chande
Wiek : 27
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : Little Poppy Crest
Zawód : tancerka, instruktorka fitness
Orestes Zafeiriou
ODPYCHANIA : 5
WARIACYJNA : 19
SIŁA WOLI : 19
PŻ : 173
CHARYZMA : 2
SPRAWNOŚĆ : 2
WIEDZA : 20
TALENTY : 14
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t244-orestes-zafeiriou#592
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t357-orestes-zafeiriou#1067
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t356-poczta-orestesa-zafeiriou#1066
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f82-archaios-2-1
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1176-rachunek-bankowy-orestes-zafeiriou
ODPYCHANIA : 5
WARIACYJNA : 19
SIŁA WOLI : 19
PŻ : 173
CHARYZMA : 2
SPRAWNOŚĆ : 2
WIEDZA : 20
TALENTY : 14
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t244-orestes-zafeiriou#592
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t357-orestes-zafeiriou#1067
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t356-poczta-orestesa-zafeiriou#1066
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f82-archaios-2-1
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1176-rachunek-bankowy-orestes-zafeiriou
2 — IV — '85

Życie to sztuka małych tradycji.
Wtorkowe wieczory należą do wypraw po zakupy; równo złożona na pół lista upstrzona czarnym tuszem drobnego pisma pełniła rolę kierunkowskazu. Mleko, osiemdziesiąt dziewięć centów; dwa kilogramy mąki, dolar osiemnaście centów; kakao, dwa dolary; czekolada (deserowa), siedemdziesiąt pięć centów.
Brownie? Bezcenne.
Listę na samym dole zawsze zwieńczał prawdopodobny koszt zakupów; dopinany na ostatni guzik budżet nie dopuszcza odstępstw. Wtorkowe zakupy muszą się zmieścić w piętnastu dolarach; te robione w piątek co dwa tygodnie — w trzydziestu. Jeśli będzie promocja — dziś była — Orestes może wydać dwadzieścia pięć centów na mały grzech dla siebie i Perseusa; batoniki z orzechami, paczkę niedorzecznie różowych gum (do żucia), wykopane z wyprzedaży kubki nie do pary. Te sprawunki nic nie znaczą; dla mijanych w sklepie ludzi to tylko zakupy — przykry obowiązek, przystanek w drodze do domu, konieczność upstrzona kilkoma minutami w kolejce i walką o miejsca parkingowe.
Dla Orestesa to odkupienie; dekadę temu jedyny sklep, w którym mógł wydać dolary — nie miał dolarów do wydania; pieniądze do więzienia wysyła rodzina, a jego była jednoosobowa, niepełnoletnia i zostawiona sama sobie — składał się z trzech półek ogrodzonych kratą.
Dwanaście lat temu nie planował zakupów; wystarczyło, że brzęczały, uderzając o siebie.
Dziś papierowa torba wypełniona była składnikami, nie efektem końcowym destylacji; przecenił pojemnościowe możliwości rąk, kiedy do zakupów dorzucił pocztę — skrytka była po drodze, ktoś był na wskroś grecki w nagłych zrywach prokrastynacji, na dodatek makulatury nie było wiele. Zafeiriou zdołał wcisnąć pod ramię plik papierów i nawet nie zgubił w procesie żadnego pomidora; torba w rękach była stabilna, droga do domu niezbyt długa, a jedyna przeszkoda—
Właśnie znalazła się pod jego nogami.
Przeklęty kwietnik był tu od zawsze, więc Orestes — od zawsze i już na zawsze — zapominał o jego istnieniu; swój błąd zrozumiał, kiedy zamiast chodnika poczuł pod nogą żelazne kraty, co samo w sobie budziło wspomnienie przeszłości, do której nie planował wracać (więc wrócił kilkanaście dni temu), a potem?
Potem było za późno; podeszwa odmówiła współpracy, więc noga — zamiast do przodu — uciekła w bok, a walka o zachowanie równowagi stała się sztuką wyboru. Co ratować: siebie, zakupy, pocztę? Podjął próbę ocalenia dwóch pierwszych; przypłacony głuchym stęknięciem wykrok utrzymał ciało w pionie i papierową torbę w rękach — los poczty na kilka sekund osiągnął status nieznanego.
O słodka—
Aradio, naturalne dopowiedzenie połknął razem z haustem powietrza.
Alisho!
Dopowiedzenie nieoczekiwane, ale najbliższe stwierdzenia faktów; pół metra przed sobą — poza granicą podstępnego kwietnika — zaokrąglone z zaskoczenia oczy obserwowały jego wątpliwej jakości popis gibkości. Zamiast dzień dobry, wybrzmiało wymamrotane pod nosem malaka; ratując torbę z zakupami, wypuścił wciśniętą pod ramię pocztę. Na szary chodnik runęło konfetti papierów — dwa wezwania zapłaty, cztery ulotki i jeden magazyn wysuwający się z brązowej koperty; wydobywając makulaturę ze skrytki, Orestes nie zajrzał do środka.
Teraz — wybierając pomiędzy ratowaniem rachunków i zapadnięciem się pod kwietnik — w całej okazałości mógł podziwiać tematykę gazetki; nagie piersi na okładce Playboya mają to do siebie, że trudno pomylić je z magazynem o wystroju wnętrz. Blondynka na rozkładówce wyginała ciało w sposób, który nie pozostawiał złudzeń; schylając się, potrafiła dotknąć czołem kolan.
Zupełnie przewidywalne stwierdzenie na widok nagiej kobiety.
Drugie — jeszcze bardziej przewidywalne — właśnie wylatywało z rozchylonych z zaskoczenia ust.
To nie moje.
Kłamcą był znośnym, ale dziś — mimo mówienia prawdy, tylko prawdy, najprawdziwszej prawdy — nie przekonałby nawet kota do zlezienia z parapetu; o wyparciu się dowodu zbrodni nie wspominając.

Alisho, możesz podjąć próbę uratowania poczty przed zwianiem przez wiatr. W tym celu należy pokonać próg powodzenia 30 na sprawność z dodatkowym modyfikatorem za szybkość.
Orestes Zafeiriou
Wiek : 32
Odmienność : Słuchacz
Miejsce zamieszkania : Little Poppy Crest
Zawód : właściciel antykwariatu Archaios
Alisha Dawson
POWSTANIA : 10
WARIACYJNA : 3
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 168
CHARYZMA : 8
SPRAWNOŚĆ : 4
WIEDZA : 12
TALENTY : 25
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t1525-alisha-dawson#17693
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t1596-alisha-dawson
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t1598-alisha-dawson#19707
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t1597-alisha-dawson#19705
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f230-cedar-lane-8
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1599-rachunek-bankowy-alisha-dawson#19708
POWSTANIA : 10
WARIACYJNA : 3
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 168
CHARYZMA : 8
SPRAWNOŚĆ : 4
WIEDZA : 12
TALENTY : 25
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t1525-alisha-dawson#17693
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t1596-alisha-dawson
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t1598-alisha-dawson#19707
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t1597-alisha-dawson#19705
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f230-cedar-lane-8
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1599-rachunek-bankowy-alisha-dawson#19708
Wiele się ostatnio zmienia – i nie ma nawet na myśli zdarzeń sprzed około półtora miesiąca, kiedy ziemia się zatrzęsła, drogi popękały, ludzie powpadali do dawno zapomnianych podziemnych tuneli, a całe Hellridge nawiedził mały Armagedon. Chociaż brzmiało to przerażająco, każdy przeszedł jakoś nad tym do porządku dziennego. Alisha nie była inna.
Nie, nie o tym myślała, twierdząc, że wiele się ostatnio zmienia.
Wiele się zmienia od przypadkowego spotkania w Maywater, które zaprowadziło ją do Teatru Overtone’ów. Z rezultatem niewiadomym i niedowierzającym, ale, być może, budzącym nadzieję. Jeśli tak się stanie, będzie musiała odkurzyć partyturę i z powrotem prześlęczeć godzinami nad pianinem wstawionym do niewielkiego, jasnego pokoiku. Chciałaby. Bardzo by chciała.
Najpierw jednak chciałaby tę partyturę znaleźć.
Grała już kiedyś ten spektakl i znała go na pamięć, ale nuty trzeba zawsze mieć. Każdy dyrygent wizję ma inną i sprzedaje inne uwagi. Te trzeba zapisywać, bo zapominanie to rzecz ludzka, która nie dana jest artystom. Ku jej nieszczęściu, po przekopaniu całego pokoju, nut nie znalazła, co skutkować mogło krótkim załamaniem nerwowym, bo która biblioteka teraz serwuje w swoim menu wyciągi nutowe z oper?
Może nie biblioteka, ale-
Tutaj właśnie zaczyna się pierwsza myśl o panach Zafeiriou, którzy prowadzili pobliski antykwariat i żyli we względnej sympatii z Dawsonami. Oni też od czasu do czasu załatwiali jej nuty, gdy o nie poprosiła. Już nie takie ważne jak w sytuacji dzisiejszej, ale już nie pierwszy raz dzięki nim mogła nauczyć się czegoś nowego. Ta myśl kierowała nią, gdy zgarniała do pudełka kilka ciasteczek własnej roboty, nawet jeśli nie oni byli powodem, dla którego znów odkurzyła kuchnię, żeby je zrobić. Część zaoferowała komuś innemu, jeszcze jedną część – komuś innemu. Ta mogła iść dla nich, za fatygę. Bo dlaczego by nie?
Nieszczęścia chodzą parami – szczęścia, pojedynczo. Tak można by stwierdzić, wnioskując z sytuacji o tempie łapiącym się w ramach allegro vivace, kiedy widoczny w wyłonionej zza zakrętu okolicy Orestes właśnie próbował zostać ulicznym akrobatą, balansując na kwietniku z naręczem zakupów w ramionach.
Z ramion wyślizgnęła się poczta, a pozdrowienie godne Aradii było ostatnim argumentem prowokującym dziewczynę do przejścia ze spokojnego marszu do biegu z krótkim okrzykiem o nie!
Wiatr miał to do siebie, że zrywał się w sytuacjach najmniej odpowiednich, stąd też należało użyć specjalnych środków, by się z nim uporać. Sposoby były sprawdzone i stare jak świat – gdy nuty spadają z fortepianu, należy je przydepnąć.
Dlaczego?
Nikt jej nigdy nie potrafił odpowiedzieć.
Pod podeszwą buta znalazły się więc dwie koperty, a w rączki udało się złapać dwie ulotki. Reszta odleciała gdzieś ze świstem, ale po krótkim rzuceniu na nie okiem łatwo było stwierdzić, że raczej nie były ważne. Chyba.
Mam je! – pełne euforii sukcesu westchnięcie zakończone schyleniem się po koperty i rzutem oka na kopertę jeszcze jedną, która właśnie rozbiła się pod ciężarem stronic, ukazując stronę pierwszą, na której-
Wiele się ostatnio zmienia – na przykład Alisha czasem zapomina, że ludzie (a chyba zwłaszcza samotni mężczyźni?) mają bardzo różne potrzeby.
To nie moje ginie gdzieś za głową dziewczyny. Słyszy krótkie zaprzeczenie winie, ale tak przekonująco, że musiałaby już nie przymknąć, ale całkowicie zamknąć oczy, żeby w to uwierzyć. Ale to nic takiego, nie? W zasadzie nie jej interes.
Szkoda tylko, że speszone spojrzenie rzucone krótko na twarz Orestesa mówi coś całkiem innego.
Wolna dłoń wpycha magazyn z powrotem w kopertę, zasłaniając nagie piersi pięknej, nagiej pani i dołączając do kopert z rachunkami.
To nie jej interes.
Trzymaj.
Mija kilka ułamków sekund, nim orientuje się, że było to polecenie co najmniej chybione, patrząc po postawie Greka.
Albo Ci pomogę to zanieść.
Nie ma ochoty trzymać tego magazynu, ale jest uprzejma. Potem Orestes go schowa i zapomną o sprawie.
To nie jej interes.

Ganiam pocztę na 44 + 4, czyli 48
Alisha Dawson
Wiek : 25
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : Little Poppy Crest
Zawód : kelnerka w Palazzo di Fuoco | sopranistka
Orestes Zafeiriou
ODPYCHANIA : 5
WARIACYJNA : 19
SIŁA WOLI : 19
PŻ : 173
CHARYZMA : 2
SPRAWNOŚĆ : 2
WIEDZA : 20
TALENTY : 14
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t244-orestes-zafeiriou#592
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t357-orestes-zafeiriou#1067
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t356-poczta-orestesa-zafeiriou#1066
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f82-archaios-2-1
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1176-rachunek-bankowy-orestes-zafeiriou
ODPYCHANIA : 5
WARIACYJNA : 19
SIŁA WOLI : 19
PŻ : 173
CHARYZMA : 2
SPRAWNOŚĆ : 2
WIEDZA : 20
TALENTY : 14
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t244-orestes-zafeiriou#592
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t357-orestes-zafeiriou#1067
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t356-poczta-orestesa-zafeiriou#1066
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f82-archaios-2-1
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1176-rachunek-bankowy-orestes-zafeiriou
Wiele się ostatnio zmienia; nieśmiałe powiewy nadchodzącej wiosny próbowały tchnąć w Saint Fall nadzieję, która opuściła progi miasta przez spękaną w Cripple Rock ziemię i przeorane uliczki Maywater. Próba odnalezienia stabilności przypominała walkę z trzęsieniem ziemi; każdy krok wiązał się z ryzykiem, że podstępny kwietnik pod podeszwą zechce posłać nieostrożnego wędrowca na ziemię — każdy poranek dla czarowników coraz częściej smakował katastrofizmem, nie świeżo mieloną kawą.
W świecie usłanym kolcami niepewności, należało doceniać momenty podobne do tych; o krok od absolutnej tragedii — za to z elementem komediowym w tle.
Pewnego dnia będą się z tego śmiać; pewnego dnia będą tęsknić za popołudniem, kiedy magazyn dla dorosłych i jego nieoczekiwane obnażenie przed połową ulicy było największym problemem. Alisha ruszyła z pomocą bez wahania — odratowane rachunki pozwolą uniknąć odcięcia prądu; odratowany świerszczyk nie pomoże w uniknięciu wzbierającej fali zaskoczenia, na której beztrosko surfował wstyd.
Kieliszki w Palazzo łapiesz równie zwinnie? — cichy wydech próbował imitować śmiech; w efekcie został jedyne szmerem rozbawienia. Szybkość reakcji Allie pozwalała przypuszczać, że familia Paganini zaczęła ostatnio oszczędzać na zastawie; skoro ktoś ratował aktualną przed rozbiciem, nie musieli domawiać nowej.
Ten dowcip miał potencjał; miał też uchyloną furtkę dla troski — jesteś pewna, że to właściwe miejsce? Mogę zapytać, czy nie szukają kogoś w Ratuszu, znajomy ma brata, który— — ale jakakolwiek potencjalność nie spoglądała na nich zza kratek kwietnika, wystarczył moment. Jeden ślizg, jedna brązowa koperta i jeden wycięty przez marcowy numer Playboya numer; matematyka jeszcze nigdy nie igrała na greckich nerwach równie mocno, co teraz.
Wolałbym—
Żadna ze stron nie była pod wrażeniem odkrycia sekretu piersi pani Donny; blondynka na okładce kontra blondynka z dowodem zbrodni w dłoni — na kim wzrok zawiesi Zafeiriou? Wybór zapadł zanim nadeszło dopowiedzenie; błękit spojrzenia nasycił w wywarze z przeprosin — cała ta sytuacja zakrawała o antyczny dramat.
Wolałbym cię nie narażać na dźwiganie tego, co potajemnie zamawia mój kuzyn.
Bo kto inny?
Wrzucenie Perseusa pod rozpędzoną lokomotywę podejrzeń było niecne i w tej niecności nieuniknione; Jakub, pomimo ujmującej osobowości, urody i intelektu, był tylko kotem. O ile w departamencie zwierząt udomowionych nie zaszły w ostatnich dniach drastycznie zmiany, jako czworonóg nie posiadał kciuków przeciwstawnych — zamówienie wiosennego wydania Playboya nie było więc jego sprawką. Winnego wytypowano drogą eliminacji; gdyby Orestes był wersją samego siebie sprzed dwunastu lat, odpowiedzialność mógłby ponosić on — w tamtym okresie alkohol skutecznie zacierał pamięć o wątpliwie chwalebnych osiągnięciach.
Możesz ponieść rachunki? — uniesione lekko ramię sugerowało, gdzie powinna znaleźć się koperta — Zafeiriou znów przyciśnie ją ręką do boku, chociaż znacznie chętniej skazałby świerszczyk na banicję w pobliskim koszu na śmieci. — Opłacać nie musisz.
Blade widmo uśmiechu próbowało zetrzeć z szarych, chodnikowych płyt świeże wspomnienie katastrofy; podjęcie wędrówki w kierunku antykwariatu przypominało ucieczkę — i poniekąd nią było.
Co u państwa Dawson? Zdrowie dopisuje? — greckie swetry, pomimo nietypowości i dyskusyjnego uroku, posiadały tendencję do łapania dziur; sąsiedzka pomoc opierała się na umownych opłatach za krawieckie wsparcie i barterowej wymianie — Orestes przynosił ciasto i oferował zniżki w antykwariacie; w zamian on i Percy mogli liczyć na profesjonalne cerowanie.
I ważniejsze — przeniesienie spojrzenia na Alishę kosztowało go dwa głębsze wdechy i kolejną próbę zapomnienia o świerszczyku, który nadal towarzyszył im w wędrówce. — Co u ciebie?
Wiele się ostatnio zmienia; szczególnie u tych, których talent nigdy nie budził wątpliwości.
Orestes Zafeiriou
Wiek : 32
Odmienność : Słuchacz
Miejsce zamieszkania : Little Poppy Crest
Zawód : właściciel antykwariatu Archaios
Alisha Dawson
POWSTANIA : 10
WARIACYJNA : 3
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 168
CHARYZMA : 8
SPRAWNOŚĆ : 4
WIEDZA : 12
TALENTY : 25
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t1525-alisha-dawson#17693
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t1596-alisha-dawson
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t1598-alisha-dawson#19707
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t1597-alisha-dawson#19705
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f230-cedar-lane-8
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1599-rachunek-bankowy-alisha-dawson#19708
POWSTANIA : 10
WARIACYJNA : 3
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 168
CHARYZMA : 8
SPRAWNOŚĆ : 4
WIEDZA : 12
TALENTY : 25
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t1525-alisha-dawson#17693
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t1596-alisha-dawson
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t1598-alisha-dawson#19707
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t1597-alisha-dawson#19705
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f230-cedar-lane-8
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1599-rachunek-bankowy-alisha-dawson#19708
Krótki śmiech nie pozostawia złudzeń – krótki żart pozostaje w sferze żartów, a podszyta troska razem z pytaniem niekoniecznie trafiają do Alishy. Co złego może jej się stać we włoskiej knajpce? Gdyby ktoś bardziej świadomy jej o tym opowiedział, zapewne by zrozumiała. Na szczęście Palazzo było tylko włoską knajpką, a znany jej Valerio czarującym przełożonym, który czasem dodatkowo był zabawny.
Błękit spojrzenia formuje się w niewybrzmiałe słowa skruchy, błękit spojrzenia drugiego uznaje, że nie ma za co tutaj przepraszać, nawet jeśli to nie moje, to mojego młodszego brata brzmi tak samo przekonująco jak kłamstwo powtarzane przez Alishę z muzyki nie da się wyżyć, muszę zacząć żyć normalnie.
Nie chce drążyć, to nie jej interes, co czyta Orestes albo jego młodszy brat. I szczerze, ma nadzieję, że zapomni o tym tak szybko, jak tylko wróci do domu.
Nie zapomni.
Krótki uśmiech rozbawienia jest jednocześnie symbolem, że żadnej urazy nie ma (dlaczego miałaby być?), nawet jeśli wciąż nie oswoiła się z widokiem, który zobaczyła zaledwie przed chwilą.
Jasne.
I tak by jej stać na to nie było. W Palazzo wcale nie zarabiała dużo, a i wciąż starała się na coś odkładać. Benzyna do motocykla też za darmo nie była rozdawana, wbrew temu, co zapewne każdy użytkownik ruchu drogowego by chciał.
Zapytanie jak tam zdrówko, droga sąsiadko mogło być również stwierdzeniem ładną mamy dziś pogodę, albo zapytaniem też idziesz tym chodnikiem? Na szczęście Alisha zawsze była grzeczną i uprzejmą dziewczynką, a Orestes nie zasłużył na to, żeby traktować go inaczej.
Wszystko po staremu – krótkie wzruszenie ramion. To było to normalne życie. Nic się nie zmieniało. Wstawali rano, szli do pracowni krawieckiej, wracali wieczorem. Czasem im magiczne nici przychodziły, przeszywali nimi ubrania, sprzedawali. Nieciekawe życie nieciekawych ludzi.
No właśnie.
A co u niej?
Właściwie to miałam nadzieję, że mi pomożesz. – Do sedna to lepsza taktyka niż rozmyślanie nad zawartością brązowej koperty. – Nie mogę znaleźć nigdzie mojego wyciągu opery, myślę, że się gdzieś zgubił, gdy się przenosiłam… i miałam nadzieję, że może mnie poratujecie. – Jakie są szanse, że w antykwariacie braci Zafeiriou akurat czekał na nią nieco przykurzony egzemplarz Traviaty? – No i przyniosłam ciasteczka.
Własnego wyrobu, sama robiła.
Dla kogo – to już inna kwestia.
Alisha Dawson
Wiek : 25
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : Little Poppy Crest
Zawód : kelnerka w Palazzo di Fuoco | sopranistka