Witaj,
Mistrz Gry
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t58-budowanie-postaci
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t179-listy-do-mistrza-gry
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t58-budowanie-postaci
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t179-listy-do-mistrza-gry
First topic message reminder :

GŁÓWNA SALA
Największa sala w Pubie pod Chyżym Ghoulem, pomimo dość zgrzebnego wyglądu, ma swoje niezaprzeczalne uroki. Choć nie znajdują się tutaj żadne nowoczesne telewizory albo głośniki, to atmosfera jest iście ciepła i gościnna.
Kanapy, rozmieszczone strategiczne wokół obszernego kominka, są wyłożone grubą, ciemnozieloną skórą i czerwonym atłasem, które z czasem nabierają połysku i miękkości od niezliczonych godzin spędzonych na dyskusjach, spiskach i swobodnej rozmowie. Są wyjątkowo wygodne, podobnie jak rzeźbione, drewniane krzesła, które mimo solidności, dzięki miękkim poduszkom, są niezwykle komfortowe.
Pomiędzy stolikami często przemykają kelnerzy, gotowi przyjąć zamówienie, niosąc na tacach butelki i szklanki z najróżniejszymi trunkami. Niektóre z nich są tak niepowtarzalne, że unosi się z nich różowawy dym.
W jednym z kątów sali znajduje się stara szafa grająca, która, pomimo swojego wieku, działa bez zarzutu.
Mistrz Gry
Wiek :
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru sekty satanistycznej
Orestes Zafeiriou
ODPYCHANIA : 5
WARIACYJNA : 19
SIŁA WOLI : 19
PŻ : 173
CHARYZMA : 2
SPRAWNOŚĆ : 2
WIEDZA : 20
TALENTY : 14
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t244-orestes-zafeiriou#592
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t357-orestes-zafeiriou#1067
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t356-poczta-orestesa-zafeiriou#1066
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f82-archaios-2-1
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1176-rachunek-bankowy-orestes-zafeiriou
ODPYCHANIA : 5
WARIACYJNA : 19
SIŁA WOLI : 19
PŻ : 173
CHARYZMA : 2
SPRAWNOŚĆ : 2
WIEDZA : 20
TALENTY : 14
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t244-orestes-zafeiriou#592
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t357-orestes-zafeiriou#1067
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t356-poczta-orestesa-zafeiriou#1066
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f82-archaios-2-1
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1176-rachunek-bankowy-orestes-zafeiriou
Rzeczywistość ewoluująca w iluzję, iluzja będąca kontrolą, kontrola zatrzaśnięta w czerwonej recepturce na nadgarstku; szorstkie opuszki palców — teraz ty daj rękę, powiedział Williamson nie wiedząc, że mógłby zażądać wszystkiego — próbowały być ostrożne, ale z ostrożnością rzadko było mu po drodze. Gumka uszczypnęła w skórę, stawiając opór przy kontakcie z ciałem.
Orestes nie czuł bólu, tylko mrowienie; po chwili — zniknęły palce, nie było dotyku — dołączyło do niego wrażenie pustki.
Sprawdzałeś na własnej uważaj, Barnaby, spodoba ci sięskórze?
Szyld Chyżego ostudził rozbawienie; pomiędzy słowami, uśmiechami i bezgwiezdnymi nocami czas wypadał z kolein wyżłobionych przez wskazówki zegara. Rzeczywistość zamieniła się we mgłę — rozmazane obrazy, zatarte kontury, ostrość ustawiona na punkcie głównym scenerii. Bar był pełen butelek, barman pełen słów, Williamson pełen niespodzianek; słowa płynące nad blatem przesiąkały przez grubą watę. Orestes próbował słuchać — od wędrówki banknotu do napełnienia szklanek drinkiem, przestał pamiętać cokolwiek.
To nie rozcieńczone piwo z Sonk Road; ten alkohol cuchnął z daleka i Zafeiriou potrafił bez trudu przywołać jego smak. Suchość w gardle nie ułatwiała przełknięcia śliny; skinięcie barmana w kierunku jednego ze stołów mogło wskazywać drogę ewakuacyjną, ale ta tak naprawdę była tylko kolejną ścieżką w dżunglę wyzwań — wszystko lepsze od wpatrywania się w ścianę butelek.
Nawet kilka kroków i ciche:
Tommy, kopę lat.
Niezrozumienie na opuchniętej twarzy nie było niczym nowym; Tommy dekadę temu był stary — teraz był starszy i na dodatek o dwie kolejki od zalania w trupa. Przekrwione białka błysnęły rozpoznaniem dopiero, kiedy Orestes usiadł na rozchybotanym stołku naprzeciwko mężczyzny; bełkot zamiast słów zrozumiały był tylko dla lingwistycznego weterana barów.
Zafeiriou, na szczęście, posługiwał się nie tylko starogreką.
— O w mordę jeża, Zaflaszką? — pokaleczone dłonie Tommy'ego wciąż ściskały pusty kufel; te rany Ores też znał — żaden alkoholik nie pamięta, skąd się biorą i czy bolały; na szczęście rzadko zostawiały blizny. — Kurwa, chłopie, byłem pewien, że cię zaruchali na śmierć w pierdlu.
Ukryte pod blatem stołu dłonie zadrżały; nerwowość poszukującego recepturki palca balansowała spokój w głosie.
Dziękuję za troskę, Tommy — łatwiej było patrzeć na opuchniętą twarz niż Williamsona; Orestes bał się tego, co mógłby dostrzec w jego spojrzeniu. — Masz dla nas chwilę?
Pozbawiony przynajmniej pięciu zębów uśmiech poszerzył się radośnie; tak cuchnie okazja.
— Nie wiem, Orestes. Zależy, co przyniosłeś — przekrwione spojrzenie dopiero teraz dostrzegło, że Zafeiriou nie przyszedł sam; nawet z hektolitrami etanolu we krwi, Tommy zachował umiejętność, dzięki której właśnie nie gnił w kazamacie. — I dlaczego wprowadzasz psa do baru. Znaku nie widział?
Zerknięcie na Williamsona nie było ostrzeżeniem; raczej cichą prośbą — nos Tommy'ego przeszedł wystarczająco wiele, nie potrzebował dodatkowego złamania.
Na drzwiach wisi też twoje zdjęcie z zakazem wstępu, więc wychodzi na to, że mamy noc odpustu — blady uśmiech drgnął; recepturka uderzyła o skórę, odwracając uwagę od stawianych na stole drinków. Williamson zachował rozsądną odległość; wylądowały bliżej Tommy'ego, niż Orestesa.
Tommy, szukamy Koziej Bród—
Złotnik wydawał się nie słuchać — całe serce włożył w drżące sięgnięcie po jedną ze szklanek — ale prędkość, z którą odpowiedział, nie pozostawiała złudzeń.
— Co znów odjebał? Długi, hazard? Wydymał komuś kurę?
Wszystko brzmiało prawdopodobnie.
Nic z powyższego, mam do niego prywatny biznes. Prowadzę antykwariat i—
— Aha! Jak nie wiadomo o co chodzi, to o pieniądze.
Uniwersalna w każdym świecie prawda; trzeźwym, alkoholowym, z pogranicza obłędu z braku lub nadmiaru pieniędzy.
— Widziałem go z dwa tygodnie temu, zachlanego jak szpadel. Nie ma za co pić, ale centa na piwko zawsze znajdzie — drżąca dłoń uniosła szklankę do ust; alkoholowa ambrozja zwilżyła gardło Tommy'ego, wyrywając z niego pełne pasji ahhh. — Po pożarze stracił robotę i szukał czegoś nowego, ale latami se pracował na opinię i w Deadberry najczęściej słyszał spierdalaj, Johnny, nie ma tu miejsca dla takich jak ty. Pamiętasz zresztą, jak to jest.
Chciałby powiedzieć, że tak, ale pamięć wtedy nie działała na tych samych zasadach, co dziś; a to, co zapamiętał, próbował zapomnieć.
— Chlupnij se, Zaflaszką. Za stare czasy.
Szkło zaszurało po blacie; kilka kropel spłynęło po ściance, przebytą drogę znacząc lśniącym szlakiem.
Dłoń poruszyła się, zanim pomyślał — w końcu niemyślenie i alkohol łączyła odwieczna historia; po dwóch sekundach palce objęły przybrudzoną szklankę.
Pod opuszkami poczuł wilgoć; to równie dobrze mogły być łzy.
Orestes Zafeiriou
Wiek : 32
Odmienność : Słuchacz
Miejsce zamieszkania : Little Poppy Crest
Zawód : właściciel antykwariatu Archaios
Barnaby Williamson
ANATOMICZNA : 5
ODPYCHANIA : 33
WARIACYJNA : 1
SIŁA WOLI : 11
PŻ : 189
CHARYZMA : 8
SPRAWNOŚĆ : 14
WIEDZA : 5
TALENTY : 16
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t285-barnaby-williamson#794
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t404-barnaby-williamson#1290
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t405-poczta-barnaby-ego-williamsona
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f107-ulica-staromiejska-9-6
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1062-rachunek-barnaby-williamson
ANATOMICZNA : 5
ODPYCHANIA : 33
WARIACYJNA : 1
SIŁA WOLI : 11
PŻ : 189
CHARYZMA : 8
SPRAWNOŚĆ : 14
WIEDZA : 5
TALENTY : 16
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t285-barnaby-williamson#794
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t404-barnaby-williamson#1290
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t405-poczta-barnaby-ego-williamsona
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f107-ulica-staromiejska-9-6
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1062-rachunek-barnaby-williamson
Za trzeźwo wcześnie na żarty słowne, Zafeiriou.
Lepki blat wymieniony na lepkie szklanki — paradoks Chyżego polegał na tym, że najbardziej lepkie były ręce tubylców — zza których brzegu nie uleciało nawet pół kropli w drodze do celu. Zmenelony bywalec — Tommy, nazwisko nieznane, ale czy to istotne? — potrzebował długiego momentu na pobudzenie szarych komórek; miał ich z sześć, z czego tylko dwie były z sobą połączone, więc żmudny proces przybrał formę widowiska. Orestes zajął miejsce na widowni — Barnaby usiadł obok niego, ratując drinka przed rozlaniem tylko dzięki sile woli; zaruchanie w pierdlu na śmierć wzięło z zaskoczenia.
(Zwykle bierze, Williamson; komentarz na żywo z drugiego końca Saint Fall — mógł wyobrazić sobie, że właśnie wystawiła nos spod kołdry i mrużyła oczy pod naporem rozsiewanego przez lampkę światła; kupiłeś żelki?).
Kurwa.
Mają tu całodobowy?
Zaflaszką Zafeiriou skinął lekko głową i nawet nie wyglądał na zaskoczonego; jego dawny znajomy tym bardziej — Tommy sprawiał wrażenie kogoś, kto widział w życiu więcej gówna niż miejska kanalizacja.
Stuknięcie odstawianych na blat drinków — bliżej pijaka czynnego, byle dalej od tego w stanie, miejmy nadzieję, wiecznego (niedosłownego) spoczynku — wprawiło w ruch scenariusz, który Williamson znał na pamięć. Większość rozmów z informatorami wygląda w ten sposób; negocjacje, nawiązania do współdzielonej przeszłości, dobicie targu, sypnięcie szczyptą cynku — wabik na podbicie stawki rzadko kończył się propozycją wspólnego toastu, która—
Ruch Orestesa był spokojny; Barnaby obserwował wędrówkę usłanej tatuażami dłoni — nad blatem, prosto do celu w sposób zdradzający wieloletnią praktykę w chwytaniu drinków; tyle, że—
Zaflaszką — palce Oresa zdążyły opleść szkło — co słyszysz, Zafeiriou? Moje rozczarowanie? — i przesunąć drink bliżej siebie — dziś prowadzi. A psu chce się pić.
Dłoń Williamsona nakryła szklankę — pokrywka z kości, mięśni i napiętych nerwów, przytwierdzona do prawie metra dziewięćdziesiąt ciała, skutecznie zatrzymała wędrówkę drinka; puść, wyblakła zieleń spojrzenia, teraz utkwiona w Orestesie jak rykoszet w ramieniu, rzadko była równie konkretna w żądaniach.
Rozkazy to uniwersalny, niewerbalny dialekt; nawet w przytłumionym świetle Chyżego nie pozostawia złudzeń.
No?
Ciężar oczu przeniesiony na Tommy'ego — był zbyt zajęty własnym drinkiem, żeby zwrócić uwagę na scenę przed sobą.
Skoro nie w Chyżym, gdzie kazali szukać Koziej Bródce roboty?
Tommy zanucił pod nosem coś, co przypominało Johnny'ego Casha; jeśli to była podpowiedź, nie padła na podatny grunt.
— Ah, dobre gówno. Siadło — drink przy ustach Złotnika skłonił dłoń Williamsona do przysunięcia drinka bliżej — wciąż nie wziął łyka; Zafeiriou też nie — wreszcie jakiś sukces. — W Chyżym nie było dla niego roboty, więc pewnego dnia powiedział, że nie ma nic do stracenia. Ktoś w Alive Berry był mu krewny dług. Znajomość sprzed lat czy inny chuj.
Tommy wyciągnął przed siebie nogi; coś zahaczyło o nogę Williamsona i niewiele — paskudnie niewiele — brakowało, żeby podjąć niewdzięczną próbę; napojenie menela drinkiem razem ze szklanką nie może być aż tak trudne.
— W każdym razie wytrzeźwiał — Tommy zastanowił się nad samym sobą; tego kłamstwa nie łyknąłby nawet z drinkiem. — No, w miarę wytrzeźwiał i poszedł spróbować.
Czas na pytanie z katalogu retorycznych.
Dostał robotę?
Złotnik zmrużył oczy; prawdopodobnie.
Przy tym poziomie alkoholowej opuchlizny, ciężko stwierdzić.
— A wyglądam na wróżbitę?
Nie do końca — jeden właśnie siedzi obok i wygląda jak zlany ze szlaucha szczeniak.
— Musicie zapytać na miejscu.
Williamson bez słowa przesunął wciąż przykrytego dłonią drinka w kierunku Tommy'ego.
Na zdrowie.
Nic tu po nich — właśnie poznali kolejny przystanek.
Barnaby Williamson
Wiek : 33
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : Stare Miasto
Zawód : oficer oddziału Czyścicieli w Czarnej Gwardii