Witaj,
Mistrz Gry
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t58-budowanie-postaci
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t179-listy-do-mistrza-gry
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t58-budowanie-postaci
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t179-listy-do-mistrza-gry
First topic message reminder :

Ulica portowa
Na wylanej asfaltem głównej ulicy Maywater roi się od małych restauracyjek zwłaszcza serwujących owoce morza i ryby, od sklepów wędkarskich i żeglarskich, a także kiosków z pamiątkami. W sezonie turystycznym można spotkać tu wycieczki i tłumy turystów, którzy po odwiedzeniu pobliskiej plaży, chętnie udają się na lokalny obiad. Poza sezonem ten region świeci pustkami, a większość z biznesów jest pozamykana na cztery spusty. Droga na plażę z głównej ulicy jest dość prosta, dlatego latem nie należy dziwić się osobom ubranym jedynie w strój kąpielowy, które przechadzają się po po mieście w szybkiej drodze do sklepu.
Mistrz Gry
Wiek :
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru sekty satanistycznej
Judith Carter
ANATOMICZNA : 1
NATURY : 5
ODPYCHANIA : 24
WARIACYJNA : 1
SIŁA WOLI : 20
PŻ : 190
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 10
WIEDZA : 13
TALENTY : 24
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t381-judith-carter
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t424-judith-carter#1425
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t785-hey-jude
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t423-skrzynka-judith#1424
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f118-red-bear-stronghold
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1056-rachunek-bankowy-judith-carter
ANATOMICZNA : 1
NATURY : 5
ODPYCHANIA : 24
WARIACYJNA : 1
SIŁA WOLI : 20
PŻ : 190
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 10
WIEDZA : 13
TALENTY : 24
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t381-judith-carter
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t424-judith-carter#1425
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t785-hey-jude
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t423-skrzynka-judith#1424
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f118-red-bear-stronghold
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1056-rachunek-bankowy-judith-carter
Nieznacznie zmarszczyłam brwi. Minęło kilka sekund, gdy rzuciłam zaklęcie, a nic się nie zadziało. To nie tak, że zaklęcie mnie uspokoiło, potwierdzając, iż nie było żadnego niebezpieczeństwa. Ono jakby zamilkło. Nie powiedziało mi nic, jakby niezdecydowane w wahaniu – aż wreszcie poczułam rozgrzewające ciepło pentaklu. Byliśmy bezpieczni. Albo magia nie potrafiła dać mi jednoznacznej odpowiedzi na moje pytanie.
Nie byłoby to najdziwniejsze dziś zjawisko.
Krzyki wydzierającego się w piekłogłosy chłopaka usilnie ignorowałam. Miałam na karku dwójkę dzieciaków, jedno wyciągnięte z ramion przedwczesnej śmierci i miałam zamiar wepchnąć je z powrotem do bezpiecznych domów. Nieznany jeszcze przed chwilą trup nie był z pewnością wskrzeszeńcem – to potrafiłam rozpoznać. W miarę. A przynajmniej tak mi się zdawało, że to nie wyglądało tak.
Wskrzeszeńcy raczej nie mają umiejętności naprawiania sobie kikutów i hodowania oderwanych kończyn.
To coś musiał powodować błękitny płyn wyciekający z nieba, spływający po drzewie, a więc i chłopaku. Żałowałam, że nie miałam żadnego pojemnika, w który mogłabym go zebrać i zanieść Kowenowi do badań, ale nie jestem jebanym naukowcem, tylko myśliwym. Miałam wciąż w kurtce białe pióro, zdecydowanie nie ziemskiego pochodzenia.
Spojrzałam na niego zaledwie kątem oka, niezdolna do całkowitego zignorowania tych piekielnych wrzasków, gdy dostrzegłam, jak uschnięty przed momentem konar zyskuje życie, a przyroda wokół tego miejsca zaczyna znów ożywać, jak pod wpływem magii. Tylko nie była to magia, którą znałam. Kurwa, przydałby się tu któryś z Marwoodów. Jak zwykle ich nie było, gdy byli potrzebni.
Odwróciłam się od tego miejsca, gotowa popchnąć dzieciaki, żeby się tak nie ociągały. Otwierałam już usta, aby je pogonić, kiedy usłyszałam głos. Głos, który poznałabym w każdym zakątku, wszędzie i o każdej porze.
Zamarłam, z ustami otwartymi jak skończona idiotka, lecz mój wygląd teraz był ostatnim, czym się przejmowałam.
Przemawiał do mnie.
Jego słowa były enigmatyczne, mówiące tak wszystko, jak i nic. Czułam się jak dziecko we mgle, któremu dorośli powierzyli sekret, którego nie było w stanie zrozumieć, bo nie pojmował wszystkiego. Jeszcze. Jeszcze. Bo kiedy ostatnie słowo odbiło się echem w mych myślach, powtarzane po kilka, kilkanaście razy, narastała we mnie determinacja. I myśl, że decyzja, którą podejmuję, nie jest tą, której on chce.
Coś się zmieniło. Czułam się inaczej. Czułam się… bezpieczna. Jakby roztoczył nade mną opiekę, mówił, że czuwa, mimo że nie użył słów. Zamknęłam oczy, cichutko wypuszczając powietrze i niemal z nabożnym utęsknieniem dotknęłam miejsca, za którym skrywał się mój pentakl.
A gdy podnosiłam znów głowę, z moich ust wyleciało tylko zwykłe:
Kurwa.
Moje słowa wyprzedziły słowa, w chwili, kiedy usłyszałam słowa chłopaka.
Odwróciłam się ku niemu niemal natychmiast, z prędkością, o jaką bym się nie posądzała. Spojrzałam na niego tak, jakby jednocześnie był moim oświeceniem, mimo że był zapchlonym wyznawcą Gabriela. To wszystko miało zaczynało mieć sens. Nie wiedziałam jeszcze, jaki konkretnie, ale zaczynałam rozumieć. Coś rozumieć. Cokolwiek rozumieć.
A po chwili na ziemię, z dzikim świstem, runęło ciało, urywając przy tym błękitny deszcz.
Jeśli te zjawiska były powiązane…
Nie było czasu.
Kurwa.
Zmiana planów – rzuciłam od razu do grupki szykującej się do ewakuacji. – Ściągacie go z drzewawskazałam tu ręką na chłopaka. – Byle szybko, może zaraz zdechnąć po raz drugi. I próbujecie dowiedzieć się, co widział po śmierci. To ważne.Spojrzałam po kolei na całą towarzysząca mi trójkę.
Zwariowałam.
Przyniosłam spojrzenie na konar – a w zasadzie za niego.
Ja idę sprawdzić co spadło – zakomunikowałam i nie czekając na ich zgodę (polecenia zostały wydane, bardzo zresztą jasne), ruszyłam w stronę czegoś, co zaledwie przed chwilą zleciało z nieba, wymijając konar, na którym wisiał wrzeszczący chłopak. Jeszcze przy nim przystanęłam na chwilę, lecz nie po to, aby mu współczuć. Głowę spuściłam w dół, w stronę piekieł, gdzie czuwał nade mną nasz Pan. Zwariowałam. Zwariowałam kompletnie, ale wiedziałam, wiedziałam, że nie mogę mu odmówić.
Zamknąwszy więc oczy, z bijącym sercem jak szalone, szepnęłam ledwie słyszalnie, lecz wiem, że on mnie słyszał:
Panie, Ty jesteś naszym wsparciem i ostoją, bez Twej łaski jesteśmy niczym. Pomóż nam w wypełnianiu Twej woli. Otocz nas swą opieką. Oddaję nas los w Twoje ręce.
Skinęłam nieznacznie głową na znak szacunku, który wyraziłabym lepiej, gdybym tylko miała ku temu przestrzeń. A potem ruszyłam w stronę ciała, zdejmując z ramienia strzelbę, jakby miała mi w czymkolwiek pomóc.
Tylko on mógł mi pomóc.

siła woli: II (6) | akcja 1: idę do ciała, które spadło z nieba
Judith Carter
Wiek : 48
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : Cripple Rock
Zawód : Sumienna - Czarna Gwardia
Stwórca
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
The member 'Judith Carter' has done the following action : Rzut kością


'k100' : 60
Stwórca
Wiek :
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru satanistycznej sekty
Mistrz Gry
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t58-budowanie-postaci
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t179-listy-do-mistrza-gry
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t58-budowanie-postaci
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t179-listy-do-mistrza-gry
Judith
Zdecydowałaś się ruszyć w przód, oddalić od sklepu, oddalić od grupy, oddalić od zawisłego na konarze żywego już chłopca. Wolałaś rozwikłać tajemnicę upadku enigmatycznego ciała. Być może słusznie. Być może miałaś rację w tym, że Władca Piekieł tego też pragnął. Byłaś kobietą, z którą rzadko kto mógłby wdać się w dyskusje i polemikę, wolałaś działać niż gadać niczym rasowy polityk i wyraźnie nie unikałaś nawet tego, co pozornie mogło wydawać się przerażające. Czar, który upewnił cię w bezpieczeństwie środowiska, wyraźnie dał znać, że jest ono bezpieczne. Nie mogłaś mieć jednak pewności, że to samo tyczy się spadającego z chmury obiektu, znacznie cięższego niż krople szkarłatu i błękitu.
Gdy wysunęłaś się zza wyrwanych z ziemi korzeni drzewa, już na pierwszy rzut oka dostrzegłaś sylwetkę, która, chociaż była humanoidalna, zdecydowanie nie była człowiekiem. Widziałaś, jak wywołał w martwej trawie wgłębienie, huk, z którym uderzył w nią, sprawiłby, że każda normalna istota zwyczajnie umarłaby — o ile już nie była nieżywa. Był to mężczyzna, znacznie większy niż przeciętny człowiek — wprawnym okiem mogłaś ocenić jego sylwetkę na dobre trzy metry. Z pleców wystawały mu białe anielskie skrzydła — postrzępione, ale wciąż majestatyczne i robiące ogromne wrażenie. Jasność piór odpowiadała tym, które widziałaś wcześniej — jedno z nich miałaś przecież przy sobie. Nie poruszył się nawet na centymetr. Jego ciało przykrywało coś na rodzaj białego jedwabiu niczym długa szata. Wyraźnie zarysowywały się kształty jego mięśni, przypominał postacie z obrazów albo wiekowych rzeźb. Na głowie miał jasne półdługie włosy, opadające łagodnie na ramiona, miękkie i gęste. W tym całym obrazku, który mógłby sugerować, że jedynie śpi, był jednak element znacznie wybijający się na tle innych. Ogromna dziura w środku głowy, przez którą ulatywała błękitna substancja — bliźniacza do tej, która spadła wcześniej na chłopca na drzewie. Ta rozlewała się powoli wokół istoty, z powrotem czyniąc trawę zieloną. W niej rozwijały się drobne kwiaty, lśniła niczym w blasku słońca.
Chociaż wydawało się, że jest martwy — nie mogłaś tego jednoznacznie określić. Anielskie skrzydła, ogromna sylwetka — łatwo mogłaś wysnuć wniosek, z kim miałaś do czynienia... Jeśli żył — mógł być śmiertelnie niebezpieczny. Jeśli był martwy — to co go zabiło, mogło przerosnąć twoje najśmielsze pomysły.

Jest to post uzupełniający dla Judith. Mistrz Gry odniesie się do reszty w swoim następnym poście.

Judith, zostały ci dwie akcje (w tym jedna magiczna).
Wszyscy, przypominam, że nie widzicie postaci, którą dostrzega Judith - żeby go zobaczyć, musicie podejść bliżej (przeznaczyć na to akcję), a wtedy możecie swobodnie odnosić się do przedstawionego wyżej opisu.

Kolejka idzie dalej i trwa do piątku (7.04) do 20:00.
Mistrz Gry
Wiek :
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru sekty satanistycznej
Tilly Bloodworth
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t258-tilly-bloodworth#819
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t293-tilly-bloodworth#839
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t302-ciasteczka-od-tilly#854
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t295-poczta-tilly-bloodworth#843
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t258-tilly-bloodworth#819
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t293-tilly-bloodworth#839
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t302-ciasteczka-od-tilly#854
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t295-poczta-tilly-bloodworth#843
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
Gwałtownie wciągnie powietrze, łypiąc smutno na Judith. I ze zdziwieniem obetrze łzy z policzków, słysząc, że powinna tulić swojego chłopaka. Aż rozejrzy się dookoła, ale przecież nie ma tu Serafino.
A co jeśli on też jest w niebezpieczeństwie?
Żołądek zwinie jej się w jeszcze większą kulkę, rozkojarzona i rozproszona złapie za rękę Lauriego, gotowa uciekać we wskazanym kierunku…
Ale krzyki chłopca przyprawiają o mdłości. Kroki robią się mniej żwawe, obejrzy się przez ramię. Widok wykrzywionej w przerażeniu twarzy mocno wyryje się w pamięci. Cały obraz - wracające do życia drzewo, odżywające Maywater, dziwaczny deszcz, kwiaty rosnące zimą. To wszystko zdaje się surrealistyczne. Nieomal jak scena z jednego z tych dziwacznych filmów z napisami.
Widziała kiedyś jeden. Leciał w lokalnym kinie w ramach kulturalnego wieczorku, po tytule (był w nim pies!) myślała, że to miły film familijny. Albo jakaś francuska komedia romantyczna.
Mówią, że francuzi są naprawdę romantyczni.
Od tamtej pory woli się trzymać od nich z daleka.
Spojrzy na Lauriego, mocno przygryzając policzek. Wciąż czuje ucisk dłoni na swoim nadgarstku (boi się spojrzeć), wie, że mocno oberwał od pana Van Deckena ale - Może powinniśmy…? - zacznie cicho…
I wtedy ktoś - nie coś! Ktoś! - z huknie o skwer.
Piśnie, zasłaniając uszy dłońmi. Z przestrachem spojrzy po przyjacielu i nowych towarzyszach, zadrze głowę do góry, niedowierzająco. Instynktownie ruszy do przodu, zatrzyma ją głos pani Carter. Jasne instrukcje. Kiwnie głową, dając znak, że rozumie.
Wolałaby by nie spojrzała na nią po raz kolejny w taki sposób…
Chociaż trochę się boi, że już na wstępie oberwie karcącym wzrokiem, powie - Proszę na siebie uważać - widząc jak Judith rusza w stronę ciała.
Nic co spada z nieba nie przynosi dobrych rzeczy.
Sama musi wziąć się w garść.
Przymknie oczy, odmówi krótką modlitwę, gładząc pentakl przez sweter… Zaciśnie pięści, wypinając pierś do przodu. Musi być dzielna. Ruszy w stronę drzewa, zatrzyma się przed chłopcem - Proszę, spójrz na mnie - zacznie, łagodnym głosem - Postaram się pomóc. Ale musimy być dzielny, Ty i ja, dobrze? Nie ruszaj się - spróbuje uśmiechnąć się pokrzepiająco - Nie bój się, cokolwiek się stanie.
Musi dać sobie radę.
Weźmie głęboki oddech. Jest zaradna. Jest odważna. Nie da się goryczce.
Mama byłaby z niej dumna - Dormi - wskaże na chłopca, chcąc unieść go w powietrze i w ten sposób ściągnąć go z gałęzi, by sprowadzić na ziemię. Nie tracąc czasu, doda szybko - Fascia - z zamiarem zasklepienia powstałej przy ściąganiu z drzewa rany.
Nie chce by znowu się wykrwawił. Wystarczająco dużo posoki ma na swoim płaszczu.


Rzuty:
1. Siła woli k100 + 2
2. Dormi - rzut k100 (+ 5) plus k3 goryczka
3. Fascia - rzut k100 (+10) plus k3 goryczka
Tilly Bloodworth
Wiek : 24
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : Broken Alley
Zawód : tanatopraktor
Stwórca
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
The member 'Tilly Bloodworth' has done the following action : Rzut kością


#1 'k100' : 7

--------------------------------

#2 'k100' : 10

--------------------------------

#3 'k3' : 3

--------------------------------

#4 'k100' : 37

--------------------------------

#5 'k3' : 2
Stwórca
Wiek :
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru satanistycznej sekty
Judith Carter
ANATOMICZNA : 1
NATURY : 5
ODPYCHANIA : 24
WARIACYJNA : 1
SIŁA WOLI : 20
PŻ : 190
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 10
WIEDZA : 13
TALENTY : 24
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t381-judith-carter
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t424-judith-carter#1425
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t785-hey-jude
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t423-skrzynka-judith#1424
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f118-red-bear-stronghold
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1056-rachunek-bankowy-judith-carter
ANATOMICZNA : 1
NATURY : 5
ODPYCHANIA : 24
WARIACYJNA : 1
SIŁA WOLI : 20
PŻ : 190
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 10
WIEDZA : 13
TALENTY : 24
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t381-judith-carter
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t424-judith-carter#1425
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t785-hey-jude
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t423-skrzynka-judith#1424
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f118-red-bear-stronghold
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1056-rachunek-bankowy-judith-carter
Spodziewałam się tego, co tam zobaczę – a i tak byłam zaskoczona.
Nigdy nie widziałam czegoś takiego jak to. W innych okolicznościach pomyślałabym, że to całkiem ładny chłopak – gdyby nie wzrost, którego pozazdrościłby mu Michael Jordan z resztą koleżków z NBA, oraz ogromne skrzydła z piórami o bieli zbyt śnieżnej, aby mogła być normalna. Ich biel pasowała idealnie do tego pióra, które miałam ze sobą, schowane w kurtce. Teraz mogłam być już pewna jego pochodzenia.
Upadek sprawił, że ziemia nieco zapadła się pod jego ciężarem. Skądkolwiek spadł, mogłabym śmiało stwierdzić, że nie żyje. Gdyby to nie był cholerny… anioł?
Miałam przed sobą prawdziwego anioła?
Teraz zrozumiałam, że strzelba i tak by chuja dała. Teraz byłam tego bardziej niż pewna. Ale nie mogłam być pewna, czy ta dziura w głowie, z której wyciekała błękitna maź, załatwiła go na stałe.
Jeśli tak – to dobrze. I tragicznie jednocześnie. To by oznaczało, że nie znajdowaliśmy się w niebezpieczeństwie…
Oraz że istnieje coś, co jest zdolne zabić anioła.
Kurwa.
Jak mam go tu zabezpieczyć?
Przeszukałam automatycznie wszystkie znane mi czary i szybko stwierdziłam, że żaden by na anioła nie zadziałał. Zastanawiałam się nad łańcuchami, ale jeśli bym je wyczarowała, a on by żył – zapewne nie byłyby dla niego żadną przeszkodą. Po sylwetce już mogłam wywnioskować, że to coś było silne jak stado rozjuszonych byków. Nie uchronię nas przed nim.
Ale jeśli był martwy, mogłam ochronić jego przed innymi.
Ramusnodumszeptałam więc, z nadzieją, że to wystarczy. Że otoczę go pnączami, przez które niemagiczne istoty i ludzie nie będą w stanie się przedrzeć, gdyby już miało dotrzeć do tej sytuacji.
Za moment tempem, którego bym się po sobie nie spodziewała w sytuacji innej niż polowanie, cofnęłam się do chłopaka zawieszonego na drzewie. Zignorowałam kompletnie poczynania Tilly oraz to, czy chłoptaś był w stanie w ogóle teraz ze mną rozmawiać.
Co widziałeś po śmierci?zapytałam subtelnie.Gadaj! Co zobaczyłeś w niebie?!
Tam był, to zrozumiałam.
Nie byłam tylko pewna jednego.
Czy to nasz Pan zdołał uzyskać przewagę nad Gabrielem, czy stało się coś, czego żaden czarownik zapewne się nie spodziewał dożyć.

akcja #2: Ramusnodum (wynik 54 + bonus 5 = 59 / nieudane) akcja #3: cofam się do chłopaczka na drzewie
Judith Carter
Wiek : 48
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : Cripple Rock
Zawód : Sumienna - Czarna Gwardia
Johan van der Decken
ANATOMICZNA : 1
ILUZJI : 3
NATURY : 8
ODPYCHANIA : 12
SIŁA WOLI : 9
PŻ : 189
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 15
WIEDZA : 13
TALENTY : 2
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t220-johan-van-der-decken#516
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t501-johan-van-der-decken#2217
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t500-poczta-johana-van-der-deckena#2215
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f121-mainstay-mansion
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1051-rachunek-johana#9063
ANATOMICZNA : 1
ILUZJI : 3
NATURY : 8
ODPYCHANIA : 12
SIŁA WOLI : 9
PŻ : 189
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 15
WIEDZA : 13
TALENTY : 2
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t220-johan-van-der-decken#516
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t501-johan-van-der-decken#2217
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t500-poczta-johana-van-der-deckena#2215
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f121-mainstay-mansion
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1051-rachunek-johana#9063
Krzyki ożywieńca robiły się nieznośne. Wynaturzenie powstałe w wyniku rytuału było czymś, czym gardził, i czego nie akceptował. To, co zwisało z gałęzi zdawało się być czymś znacznie gorszym; aberracją, która nie powinna istnieć. Kończyny nie odrastały od tak, tak samo jak wypełnione krwią płuca nie pozwalały na takie krzyki. Czy aby na pewno? Nie miał czasu się nad tym zastanawiać.
Potarł dłonią knykcie przez kilka sekund obserwując strumień deszczu. Tam, gdzie spadł roślinność nie tylko odżywała, ale błyskawicznie rodziła się na nowo. Nie, nie tylko roślinność, ale i wszystko inne. Nigdy wcześniej nie widział czegoś takiego i kto wie, czy zobaczy kiedykolwiek później.
- Nie wyciągniemy go - pokręcił głową i zaczął wycofywać się w stronę, którą wskazał. Cokolwiek się działo, jakichkolwiek cudów właśnie byli świadkami, wokół wciąż było niebezpiecznie, a on i Carter mieli na głowie dwójkę młodych dzieciaków, których trzeba było przypilnować. Zdołał zrobić jednak pół kroku, kiedy Judith zatrzymała się - Carter? Carter!
To nie był czas na takie zachowania i już miał szturchnąć kobietę, kiedy wiszący wciąż na gałęzi pomiędzy wołaniem o pomoc wypowiedział te kilka słów, które zatrzymały i van der Deckena. Po chwili z nieba znowu coś spadło. Johan zaklął spodziewając się, że lada moment ziemia pod nimi znowu zacznie pękać, bądź stanie się coś jeszcze gorszego.
- Nie mamy czasu, żeby go... - zaczął, ale Carter już pędziła przed siebie, by sprawdzić co się stało. - Kurrrwa... - westchnął przymykając na moment powieki. Gdy je otworzył, Tilly już pędziła w stronę zwisającego, przebitego ciała. Z tymi babami można oszaleć, pomyślał idąc za nią.
- Czekaj tutaj, zawołam jak będzie trzeba - wskazał Laurie'mu miejsce, w którym miał stać i ruszył za dziewczyną.
Zdjęcie ożywieńca nie zapowiadało się łatwo i przyjemnie. Gałąź zdążyła się rozrosnąć i to, na co zdecydowała się mała Bloodworth mogło sprawić, że dzieciaka po prostu za chwilę rozerwie.
- Przestań...! Na litość... - położył dłoń na jej ramieniu dając tym samym do zrozumienia, żeby się odsunęła. Nie chciał, żeby jeszcze i w nią się coś wbiło. - Diruptio.
Chciał odłamać od gałęzi to, co przed chwilą z niej wyrosło. Inaczej ściągnięcie dzieciaka będzie niemożliwe. W tej samej chwili wróciła Carter i zaczęła przesłuchanie.

1 rzut: Diruptio ( 27 + 12 (II) =/= 65, nieudane) || 2 rzut: siła woli (II, [8])
Johan van der Decken
Wiek : 35
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : Maywater
Zawód : członek zarządu Flying Dutchman
Stwórca
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
The member 'Johan van der Decken' has done the following action : Rzut kością


'k100' : 87
Stwórca
Wiek :
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru satanistycznej sekty
Mistrz Gry
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t58-budowanie-postaci
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t179-listy-do-mistrza-gry
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t58-budowanie-postaci
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t179-listy-do-mistrza-gry
Zawieszony na konarze chłopiec skomlał nie z bólu, a przerażenia. Rozrastająca się roślinność była tak samo, jak dziwna jak fakt jego zmartwychwstania, a nie minęły przecież nawet 3 dni, żeby przypisywać to popularnemu w Gabrielowym otoczeniu cudowi. Krajobraz, który rozpościerał się przed wami, przypominał jeden wielki kataklizm, który bez ingerencji człowieka w przyspieszonym tempie próbowała zagarnąć dla siebie natura. Nie byliście w stanie zrobić wszystkiego w grupie, dlatego rozdzielenie się wydawało się sensownym pomysłem. Nie nacierały na was potwory, nie zbierał się kolejny deszcz, nigdzie nie łamało się drzewo. Z okien pobliskich budynków nie wystawały twarze ludzi, chociaż mogliście być pewni tego, że ktoś z niemagicznych widział tę sytuację — to nic. Czarna Gwardia na pewno wyśle czyścicieli — Judith, ty zwłaszcza wiedziałaś, że nikt tak dobrze, jak twoi współpracownicy nie czyści powstałego brudu.

Carter, zabezpieczenie ciała Anioła przed ewentualnym nie tylko zauważeniem, ale także przemieszczeniem się wydawało się logiczne. Magia pomimo przeciwieństw rozpostarła się w formie ściany odgradzającej tę istotę od otoczenia. Nie ruszył się nawet na centymetr, wydawał się nie kontaktować i nie zwrócić na to uwagi. Być może omdlał, być może był martwy — bez sprawdzenia tego i przybliżenia się do niego, nie byłaś w stanie tego powiedzieć. Zdecydowałaś się jednak wrócić. Johanie i Tilly, zauważyliście panią Carter dobiegającą z powrotem do was w momencie, w którym bardzo lekki huk uderzył w gałęzie wyrastające z konara, na którym wisiał nastolatek.
Tilly, gdy wcześniej rzuciłaś czar unoszący przedmiot w powietrze, magia nie wywarła wpływu na ów przedmiot. Pomimo wielu przesłanek z życia opowiadających się za tą teorią — zwykle chłopcy nie byli przedmiotami. Zasklepiłaś jego ranę, widziałaś jak drobne rozdarcia, których nabawiał się na nowo, szarpiąc na gałęzi, znów zrastają się bezpiecznie. Znając działanie magii, mogłaś prognozować, chociaż tego nie widziałaś, że jeśli spadnie z konara, wielkie płaty skóry okalające gałąź, też będą zrośnięte — nie wyleci z nich krew, jego wnętrzności ani nic dodatkowego. Być może — patrząc na efekty magii, które dzisiaj dostrzegaliście — dzieciak będzie żył z dziurą w płucach, ale będzie żył. Jeszcze nie mogliście tego stwierdzić jednoznacznie. Johanie, twoja magia, chociaż była znacznie osłabiona, wywołała samym uderzeniem złamanie na gałęzi. Być może gdybyś zareagował później i dodatkowe jej odnogi zdołały się uformować, potrzebowałbyś wykrzesać więcej mocy z siebie, ale tym razem się udało. Teraz wystarczyło upewnić się, że ani dzieciak, ani nikt z was nie spadnie w przepaść i ściągnięcie go, nie powinno stanowić problemu. Oczywiście nie była to praca dla jednej osoby. Potrzebowaliście sprytu. Opcji było wiele — wychylenie się i złapanie go za fraki, lewitowanie ciała, nawet odłamanie konaru znacznie niżej — wszystko to mogło mieć sens, o ile rzecz jasna odpowiednio wykonane.
Na razie jednak krzyk Judith rozszedł się po okolicy. Tilly i Johanie, nie musieliście rozumieć, o co właściwie jej chodzi, ale na pewno mogliście być nawet zaskoczeni takim działaniem. Widać miała w głowie swój plan i swoje pytania. Carterzy zawsze byli jacyś inni...
Ja... Ja... — zająknął się, przerażony nie na żarty. Nie można było mu się dziwić — śmierć, przebudzenie, konar w płucach, czary, krzyki — kto normalny wytrzymałby takie napięcie? Z oczu dzieciaka poleciała pojedyncza łza, którą przełknął głośno. — Był tunel. Takie światło jak w klubie! Tylko jaśniejsze, a potem coś mnie pociągnęło dalej i popchało, a gdy tam wpadłem... Sam nie wiem gdzie! Ale gdy tam wpadłem, wszystko było jasne, były chmury — kurwa, to musiało być Niebo... Te chmury były we krwi, tam się coś stało. Wszędzie była krew, ktoś tam walczył, ale nie przyjrzałem się, bo... Przeżyłem... Babcia mi mówiła, że mam się modlić, ale nie wierzyłem, ale teraz wierzę... Wierzę w Boga, Ojca wszechmogącego, Stworzyciela nieba i ziemi, i w Jezusa Chrystusa, Syna Jego jedy-... — rozpoczął modlitwę, zamykając mocno oczy i popadając w niemalże psychozę w tej swojej mantrze.
Za wami dalej nie było żadnego dźwięku, ale w miarę upływu kolejnych sekund, Tilly poczułaś ogromny ucisk głowy. Być może trafił cię efekt twojej choroby, a być może był to zwykły skutek stresu — tego, że przed sekundami nieomal nie zginęłaś. Był narastający, silny, przykry i zatrważający. Wkrótce zrobiło ci się niedobrze, mdliło cię i kręciło się w głowie. Musiałaś i byłaś w stanie to wytrzymać, zacisnąć zęby. Judith, ty również poczułaś, jak powoli coś ściska ci czaszkę, ale ten ból nie był tak intensywnym, tak przykrym, jak u twojej towarzyszki. Przypominał ogromnego kaca, tyle że nie suszyło cię. Podobnie czułeś się ty Laurie, stojąc daleko, ubezpieczając tyły przed ewentualnym nowym zdarzeniem, poczułeś kręcenie się w głowie. Było nieprzyjemne i bolesne. Mogłeś mieć dość.
Johanie, być może efektem była twoja przeszłość i fakt, że kiedyś do swojego organizmu wprowadzałeś mnogie substancje wywołujące przeróżne efekty, ale poczułeś ledwie jeden impuls przechodzący przez twoją czaszkę, który szybko zgasł. Jakby chciała się tam zebrać migrena, ale poddała się po ledwie sekundzie. Nie zrobiła na tobie wrażenia.
Ciało, które spadło za wami, nie ruszało się. Przynajmniej z waszej perspektywy — nie słyszeliście żadnego dźwięku, z tamtej strony nie pojawiło się żadne zagrożenie. Obiekt nie atakował i w miarę upływu czasu wydawało się, że już tego nie zrobi. Tylko skąd w takim razie wszyscy mogliście czuć tak intensywny ból głowy? Być może ciało tej istoty miało mieć z tym cokolwiek wspólnego, być może był to efekt stresu.

Siódma tura.
Dalej proszę o rzuty kością k100 na siłę woli. Rzut nie jest akcją. Dalej macie 2 akcje do wykonania.

Tilly - czujesz ogromny ból głowy, jeden z najgorszych jakie miałaś w życiu. Judith, Laurie - dla was ma on odczucia jak potężny kac. Johanie - ty poczułeś ledwie puls w głowie i uczucie szybko minęło.
Laurie, rzuciłam na siłę woli za ciebie - tutaj wynik.

Punkty życia:
Jiahao Yimu 161/161
Judith Carter 125/174 (-5 P, -44 M)
Johan van der Decken 179/184 (-5 M)
Laurie Padmore 73/162 (-23 P, -16 W, zdarta skóra na kolanach, zawroty głowy, rosnący na głowie guz, -50 M) (-5 do rzutów kością k100)
Tilly Bloodworth 60/156  (-5 P, ślady po palcach na nadgarstku, -91 M) (-5 do rzutów kością k100)

Siła woli:
Judith Carter 66/100
Tilly Bloodworth - 9/100
Johan van der Decken 95/100
Laurie Padmore - 50/100



Ekwipunek:

Czas na odpis macie do czwartku (13.04) do 21:00.
Mistrz Gry
Wiek :
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru sekty satanistycznej
Tilly Bloodworth
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t258-tilly-bloodworth#819
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t293-tilly-bloodworth#839
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t302-ciasteczka-od-tilly#854
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t295-poczta-tilly-bloodworth#843
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t258-tilly-bloodworth#819
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t293-tilly-bloodworth#839
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t302-ciasteczka-od-tilly#854
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t295-poczta-tilly-bloodworth#843
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
Magia, jak to zazwyczaj w jej rękach, jest kapryśna. Wiatr nie unosi chłopca z gałęzi, ale odetchnie z cichą ulgą widząc, jak zasklepia się jego rana. Nawet jeśli nie ma to najmniejszego sensu.
Nic w tym co się dzieje nie ma sensu.
Nawet nie zaprotestuje gdy pan van der Decken ułoży dłoń na jej ramieniu, przesuwając ją do tyłu - to znacznie lepszy pomysł. Jemu na pewno nie trzęsą się dłonie.
Wzdrygnie się na trzask łamanej gałęzi, siłą powstrzyma się przed zasłonięciem uszu gdy pani Carter zacznie krzyczeć. Spojrzy za to na nią uważnie.
Wydaje być się bardzo poruszona.
Jakby wiedziała coś więcej. Rozumiała więcej. Potrafiła, w przeciwieństwie do niej, odnaleźć w tym wszystkim jakiś sens.
I choć to może śmieszne, ale tak tragicznie śmieszne, jak błazny w szekspirowskich tragediach, największy problem ma ze zrozumieniem słów chłopca. W szczególności - Jakie światło jest w klubie? - szepnie cicho do przyjaciela, gryząc od środka policzek.
Nie wie. Nigdy nie była w klubie ze specjalnymi światłami.
Żucie nabiera na intensywności z każdym kolejnym słowem wypluwanym przez nadzianego (choć już nie wiszącego) martwego acz żywego chłopca. I mimowolnie spojrzy w górę.
Chmury pełne krwi, pióra, czy to możliwe, że Anioły toczą ze sobą wojnę tak okrutną, że dotyka ona i Ziemi?
Tata zawsze powtarzał. Domokrążcom i Aniołom nie można ufać, sprzedają gówna zapakowane w złote papierki.
Już ma się odważyć by zrobić krok w stronę chłopca by choć trochę go uspokoić, ale dokładnie w tej samej sekundzie syknie, łapiąc się za skronie.
Dwadzieścia cztery lata, wciąż nie przyzwyczaiła się do ataków goryczki. Choć… nie pamięta by kiedykolwiek tak ostry ból pojawił się aż tak znienacka.
Z drugiej strony, nigdy wcześniej nie widziała martwego a jednak żywego chłopca wiszącego na drzewie, którego odstrzelona dłoń zacisnęła się wcześniej na jej nadgarstku - ciężko więc mówić by ten dzień trzymał się jakichkolwiek reguł. A to miał być taki miły spacer…
Mdłości pojawią się równie szybko, ale zaciśnie zęby. Potrafi sobie radzić z tym bólem.
To tylko ból, walczy z nim prawie codziennie.
- Powinniśmy przenieść się do środka - głos ma może nieco zachrypnięty od mdłości - Weźmy go ze sobą albo i lepiej zostawmy go tutaj, ale chodźmy do jednego ze sklepów. Co jeśli tam leży…- z przestrachem ściszy głos i spojrzy na panią Carter - A… anioł? - aż złapie za rękę Lauriego - On mówi, że ktoś tam w niebie walczył… - czuje się trochę jak mała dziewczynka straszona, że jeśli nie zje wszystkich warzyw z talerza to przyleci taki paskudny stwór z nieba i ją porwie.
- U...uspokój się - powie do martwego, ale jednocześnie żywego chłopaka, robiąc krok do tyłu. Nie chce być za blisko niego, jakby bała się, że znów złapie jej dłoń. Albo wpadną razem w dziurę.
Raz wystarczy.
Boi się też, że jego modlitwy sprowadzą na nich nieszczęście. I choć w podobnym stanie nie powinna, powie ciche - Bonum noctis - chcąc uśpić i uciszyć go choć na krótką chwilę. Wystarczająca by mogli uciec. Z dala od niego. I z dala od Tego Co Spadł z Nieba.
Może wtedy uda jej się usiąść choć na krótką chwilę by rozmasować skronie. To czasem pomaga. Szczególnie gdy ma zimne dłonie.

rzut 1 k100: siła woli (+2)
rzut 2 k100: Bonum noctis  (próg 30, +10 statystyki, - 5 ból), dodatkowo k3 goryczka
Tilly Bloodworth
Wiek : 24
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : Broken Alley
Zawód : tanatopraktor
Stwórca
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
The member 'Tilly Bloodworth' has done the following action : Rzut kością


#1 'k100' : 93

--------------------------------

#2 'k100' : 57

--------------------------------

#3 'k3' : 2
Stwórca
Wiek :
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru satanistycznej sekty
Johan van der Decken
ANATOMICZNA : 1
ILUZJI : 3
NATURY : 8
ODPYCHANIA : 12
SIŁA WOLI : 9
PŻ : 189
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 15
WIEDZA : 13
TALENTY : 2
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t220-johan-van-der-decken#516
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t501-johan-van-der-decken#2217
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t500-poczta-johana-van-der-deckena#2215
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f121-mainstay-mansion
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1051-rachunek-johana#9063
ANATOMICZNA : 1
ILUZJI : 3
NATURY : 8
ODPYCHANIA : 12
SIŁA WOLI : 9
PŻ : 189
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 15
WIEDZA : 13
TALENTY : 2
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t220-johan-van-der-decken#516
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t501-johan-van-der-decken#2217
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t500-poczta-johana-van-der-deckena#2215
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f121-mainstay-mansion
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1051-rachunek-johana#9063
- Opanuj się, on wciąż wisi...! - rzucił w stronę Carter, ale ostatecznie dał sobie spokój. Może to przez wyraz jej twarzy, może nie miał ochoty wchodzić w dalsze dyskusje. Czas im uciekał przez palce, a już i tak nie mieli go zbyt wiele. Nim przeszli do próby ściągnięcia chłopca z gałęzi, ten zaczął mówić. I nie było to coś, czego Johan się spodziewał. Słowa raz po raz wypływały z zakrwawionych ust tworząc historię o... no, właśnie. O czym?  
Chmury we krwi wydawały się znajome. Spojrzał w niebo, jakby chcąc nabrać pewności. A więc to tak... Z chwilowego zamyślenia wyrwały go plugawe słowa modlitwy, aż się skrzywił na ich dźwięk. chłopak nie zasługiwał na ratunek.
Krótkie ukłucie, zaledwie odcisk migreny pojawił się w jego głowie. Trwające sekudnę zaburzenie wzroku. Zmarszczył brwi i przetarł twarz dłonią. Wokoło nic się nie działo, o ile o tym wszystkim w ogóle można było powiedzieć nic.
- Nic tu po nas - podniósł się i skinąwszy dłonią na Tilly i Judith wycofał. Dopiero po chwili zwrócił uwagę na to, że pozostała trójka nie wygląda najlepiej. Ból głowy dopadł również ich? - Bloodworth, Padmore...  
Już dawno powinni byli wycofać się do jednego ze sklepów, a potem jak najdalej stąd. W milczeniu czekał, aż mała blondyneczka rzuci swoje zaklęcie na ożywieńca. Sam powinien był go uciszyć, na dobre. Choćby miał to zrobić gołymi rękami. Dobijanie go na oczach tych dzieciaków nie było dobrym pomysłem. Odwrócił się w przeciwną stronę, do zniszczonej ulicy, by trochę oczyścić drogę.
-  Ventus - rzucił pod nosem. Wciąż czuł ukłucie w czaszce nie łącząc go jeszcze z tym, co się działo. Carter dostała swoją odpowiedź, musiało jej to wystarczyć. Nie mogli tu dłużej zostać nawet, jeśli sam był zaintrygowany. Zacisnął zęby a mięsień na jego policzku zadrgał, kiedy pomyślał o aniołach. Jeśli to, co spadło chwilę temu na ziemię to... spojrzał przez ramię na Carter. Co ona tam znalazła?

rzut1: Ventus (I, 45); rzut2: siła woli
Johan van der Decken
Wiek : 35
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : Maywater
Zawód : członek zarządu Flying Dutchman
Stwórca
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
The member 'Johan van der Decken' has done the following action : Rzut kością


'k100' : 44, 100
Stwórca
Wiek :
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru satanistycznej sekty
Judith Carter
ANATOMICZNA : 1
NATURY : 5
ODPYCHANIA : 24
WARIACYJNA : 1
SIŁA WOLI : 20
PŻ : 190
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 10
WIEDZA : 13
TALENTY : 24
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t381-judith-carter
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t424-judith-carter#1425
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t785-hey-jude
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t423-skrzynka-judith#1424
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f118-red-bear-stronghold
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1056-rachunek-bankowy-judith-carter
ANATOMICZNA : 1
NATURY : 5
ODPYCHANIA : 24
WARIACYJNA : 1
SIŁA WOLI : 20
PŻ : 190
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 10
WIEDZA : 13
TALENTY : 24
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t381-judith-carter
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t424-judith-carter#1425
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t785-hey-jude
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t423-skrzynka-judith#1424
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f118-red-bear-stronghold
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1056-rachunek-bankowy-judith-carter
Jedno krótkie spojrzenie zapewne nagadało van den Deckenowi lepiej niż jakiekolwiek słowo, które mogłabym mu posłać, ale intencja pozostawała taka sama.
Nie wpierdalaj się.
Żadne z nich nie wiedziało, jak ważne informacje właśnie próbowałam wyciągnąć, a to, co usłyszałam z ust chłopaka, mogłam nazwać tylko w jeden sposób.
Rozczarowanie.
Za moment owo rozczarowanie zostało przybite gwoździami do mojego czoła – dosłownie. Pomijając już plugawe słowa modlitwy wypływającej z ust chłopaka (było go jednak zostawić w stanie martwym), niespodziewanie spadł na mnie ból głowy tak okropny, jakiego już od dawna nie pamiętałam. Marszcząc czoło, sięgnęłam do swoich skroni, jak gdyby jakikolwiek dotyk miał na to pomóc. Wątpiłam. Trzeba było na to zaklęcia.
Pytanie brzmiało – co sprawiało mi ból? Ta modlitwa?
Zamknij się!ryknęłam do chłopaka, ostrzegawczy strzał oddając w gałąź nieopodal jego głowy. Jeśli to nie pomogło (o ile faktycznie się zamknął), to znaczyło, że wszystko działo się przez tego anioła.
Właśnie.
Ostrożnie podeszłam do niego ponownie. Huk wystrzału powinien poderwać go do przytomności, o ile takową posiadał. Tym razem jednak zbliżyłam się, o ile się nadal nie poruszał w żaden sposób, by przyjrzeć mu się dokładniej, czy wstanie.
Lub czy bóle głowy bardziej się nasilą.
Jeśli tak, przyznam rację obsrajdupcom i zawiniemy się stąd.
Kurwa, dawno nie bałam się tak jak teraz.
Oby tylko Pan mnie nie opuszczał. Nie mogę pozbyć się wrażenia, że jedynie on trzyma mnie przy życiu.

akcja #1: strzelectwo (II) | akcja #2: powrót do aniołka | rzut na siłę woli (zapomniałam podpisać, ufamy na słowo, że to siła woli)
Judith Carter
Wiek : 48
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : Cripple Rock
Zawód : Sumienna - Czarna Gwardia
Stwórca
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
The member 'Judith Carter' has done the following action : Rzut kością


'k100' : 73
Stwórca
Wiek :
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru satanistycznej sekty